Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy adoptowałybyście dziecko?

Polecane posty

Gość gość

Ostatnio czytałam jak wiele dzieci z domu dziecka nie umie się zasymilować, oszukuje, a nawet kradnie potem jak już zostaje zaadoptowane przez rodzinę. Moja znajoma wzięła dziecko jak miało 2 miesiące. Teraz ma ona 20 lat i nie wie, że została adoptowana i niestety ale bardzo źle się zachowuje. Kłamie, wyzywa rodziców, no i ma nieciekawe towarzystwo, picie, balangi. Czy pomimo przeciwności adoptowałybyście dziecko? Tak radzą kobietom, które nie mogą mieć dzieci, a robią in vitro, przeciwnicy in vitro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak radzą, bo guzik wiedzą- sama kiedyś myślałam, że adoptuje dziecko nawet kiedy będę miała własne, potem pojawił się problem niepłodności, walka, badania, rozmowy z mężem, bliskimi i myśl o adopcji poszła w niepamięć, kiedy doszłam do tego punktu uświadomiłam sobie, że ciężko będzie mi pokochać cudze dziecko, więc nie podejmę się tak ogromnego wyzwania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy w życiu. Chyba że chodziłoby o adopcję lub stworzenie rodziny zastępczej dla dzieci siostry, brata czy kuzynów, wtedy oczywiście tak. Ale obcych nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie da się na to pytanie odpowiedziec jak sie nie ma takiego problemu np. Bezpłodność. Przejdź się w czyjś butach a potem oceń .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te dzieci mają problemy psychiczne przez swoje biologiczne matki i ich używki podczas ciąży (FAS i te sprawy). Adoptując dziecko można zmienić swoje życie w koszmar (i to na własne życzenie). Według mnie adopcja nie może być determinowana przez niepłodność małżeństwa, bo w momencie pojawienia się problemów z dzieckiem, taka para sobie nie poradzi (skończy się rozwodem albo oddaniem dziecka). Nie ma się gwarancji nawet adoptując niemowlaka. Na marginesie dodam, że wśród moich znajomych para adoptowała czterolatka. Teraz ma 6 lat i albo o tym nie mówią albo faktycznie nie mają z nim problemów :) Ja od zawsze chciałam adoptować dziecko ale po wypuszczeniu w świat swoich dzieci. Najchętniej adoptowałabym nastoletnią dziewczynę - tylko i wyłącznie w celu udzielenia jej pomocy i chęci sprawienia aby miała świadomość, że może na kogoś w życiu liczyć. Planuje to zrobić po 45 roku życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moze wlasnie problem w tym ze ta dziewczyna nie wie. Moja przyjaciolka tez byla adoptowana tylko ze ona wiedziala od samego poczatku i od kiedy pamietam to nie chciala robic problemu. Jak mialysmy jakies przypaly to zawsze skrucha i zal. Ogolenie to nigdy tego nie przyznala ale wydaje mi sie ze jest im wdzieczna i stara sie nie sprawiac problemow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pewnie, uwielbiam dzieci i mam swoją dwójkę. Ale w rodzinie mam tez adoptowane dzieci- sa tak samo cudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś powiedziałabym, że na pewno nie. Ale teraz dojrzałam do tej decyzji i taki jest plan na przyszłość. Ja nie chcę rodzić, mój mąż chce mieć dzieci, więc pewnie jedno będziemy mieć swoje a jedno albo dwoje adoptujemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
NIE! Dlaczego? Dziecko przeznaczone do adopcji musi być albo całkowitą sierotą, bez rodziny [o takie bardzo trudno], albo jego rodzice muszą być pozbawieni praw rodzicielskich, co trwa długo, a dziecko już jest obciążone jakimiś traumami. Rodzice, którzy adoptują dziecko nie zawsze potrafią z takim dzieckiem porozumieć się mimo najszczerszej chęci i dając z siebie wszystko co dobre. Najlepsze lata relacji rodzice - dziecko zostają zmarnowane. Mam wśród swoich bliskich znajomych 4 rodziny, które zaadoptowały dzieci, tylko jedna może poszczycić się dobrą więzią z adoptowanym dzieckiem. W tej rodzinie adoptowani rodzice doczekali się wnucząt, pomagają, ale i ich syn dba o rodziców, W pozostałych rodzinach mimo wielu wysiłków nie udało się osiągnąć dobrych relacji - właściwie oprócz zgryzot rodzice nie mają niczego. Lepiej chyba wychodzą na tym rodziny zastępcze - 2 takie mam w rodzinie, męża brat ma siedmioro takich podopiecznych, gromadkę dzieci z 2 rodzin. Kiedy ich przyjął [najpierw z jednej rodziny] najstarsze dziecko miało 7 lat, siostra 4 lata, najmłodsze bliźniaki 2 lata.Podczas odbioru bliźniaków "przyplątała" się dziewczynka, która wdrapała się szwagierce na kolana i zapytała czy chcesz być moją mamą. Też ją chcieli wziąć, okazało się, że ma jeszcze 2 rodzeństwa, które nie można rozdzielić, no to wzięli całą trójkę. Dzisiaj w domu są tylko 2 licealistki, reszta na studiach, dzwonią, dopytują się o sprawy domowe i zawsze pamiętają o wszystkich domowych uroczystościach. Kuzynka też stworzyła rodzinę zastępczą dla kilkorga dzieci, relacj***ardzo dobre. mogą być dumni ze swojej pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
NIE. Adoptowanie dziecka byłoby dla mnie wyłacznie wielkim poswieceniem. Mam pare osob ( głownie starszych) w rodzinie, ktore wymagaja pomocy i jesli mam sie dla kogos poswiecac, to w pierwszej kolejnosci dla nich. Całego świata nie zbawie. Mimo,ze bardzo dlugo nie moglam miec dzieci, nigdy nie myslałam o adopcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybym nie mogła mieć własnych dzieci, to po wyczerpaniu wszystkich możliwości na pewno tak. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez dzieci. Na szczęście mam już swojego synka, więc nie muszę o tym myśleć. Teraz planuję kolejne swoje. Jeśli w ciągu kilku lat się nie uda, to się zastanowię nad adopcją, bo nie chcę, żeby synek był jedynakiem. Mam w rodzinie parę, która zaadoptowała dziewczynkę jako niemowlę. Są bardzo szczęśliwi. Argument, że ktoś zna kogoś kto nie dogaduje się z zaadoptowanym dzieckiem, jest według mnie w palca wyssany. Ja znam mnóstwo ludzi, którzy mają fatalne relacje z własnymi dziećmi. I czemuś to niby dowodzi w tym temacie? Niczemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie adopcja to nie jest żaden substytut ciąży i macierzyństwa, zupełnie inny wymiar rodziny i kontaktów. I inny wymiar obciążenia. Po pierwsze, jak ktoś już słusznie wspomniał, rzadko, bardzo rzadko zdarza się że do adopcji trafiają noworodki czy w ogóle niemowlęta, na dodatek zdrowe. Przeważnie to dzieci które przez pierwsze miesiące czy lata przeżywały traumę, z której rodzice adopcyjni muszą je wyprowadzać. Po drugie, dziecko niesie ze sobą obciążenia- nie wiemy kim byli rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, jakie były u nich problemy, zaburzenia, choroby... Nie wiemy czy ich biologiczna matka nie ćpała w ciąży, czy nie było w rodzinie przypadków kazirodztwa, schizofrenii... Tak, wiem, i nasze dzieci mogą się urodzić z obciążeniami. Ale przy dziecku adoptowanym ryzyko jest o wiele większe. Matka chce mieć dziecko bo chce je nosić pod sercem, czuć jego kopniaki, chce je urodzić, wykarmić, tulić, kołysać nocami, patrzeć na pierwszy kroczek i czekać na pierwsze słowo, bo chce przekazać swoje geny, wychowywać dziecko w określony sposób, od narodzin, kształtować człowieka. Adopcja niczego z tego nie daje i owszem, zdarza się że dziecko adoptowane dobrze się poczuje z rodziną, będą się kochać, stworzą silne więzi, ale z drugiej strony- idiotyzmem byłoby oczekiwanie że maluch z domu dziecka w chwili frustracji przyjdzie się wypłakać nam na ramieniu i powie że nas kocha. Adopcja jest świetną rzeczą i też chętnie bym dała dom jakiemuś dziecku, niekoniecznie właśnie małemu. Ale jak dla mnie to żadna alternatywa dla macierzyństwa. Gdybym miała problemy z płodnością, po wyczerpaniu wszystkich metod, raczej bym się na surogatkę zdecydowała niż na adopcję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, nie adoptowałabym, to zawsze będzie obcy człowiek , własnego dziecka nie zastapi. Wolałabym stworzyć jakiemuś dziecku rodzinę zastępczą, taka sama radość z posiadania dziecka, ale zdrowa relacja -my ci dajemy miłość, dobre relacje rodzinne, a ty decyduj, czy chcesz z tego korzystać. Dziecko wybiera czy chce należeć do tej rodziny, zawsze może wrócić do sierocińca. Ja wychowałam się w rodzinie zastępczej, trafiłam do niej w wieku 12 lat razem z 6 letnim bratem. Odebrano nas rodzicom po wypadku brata - wypadł z 3 piętra po pijackiej awanturze naszych rodziców. Brat kilka miesięcy przeleżał w szpitalu, ja znalazłam się w domu dziecka. Sprawa sądowa, ojca pozbawiono praw rodzicielskich, matce tylko ograniczyli. Do adopcji się nie nadawaliśmy, brat po wypadku niezbyt sprawny, oboje milczący, niepewni siebie, zastraszeni. I znaleźli się Oni, nasi cudowni nowi rodzice z rodziny zastępczej. Dali nam dom, nową rodzinę z dziadkami i ciociami i rodzeństwem, czuwali nad nami, dali nam spokój, bezpieczeństwo i miłość. Brat po kilku operacjach jest sprawnym człowiekiem, ja założyłam własną rodzinę, ale mamy stały i serdeczny kontakt ze swoimi opiekunami. razem spędzamy święta,zawsze mogę prosić ich o pomoc w każdej sprawie. My o nich też nie zapominamy, to jest nasza rodzina, dobra rodzina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jeszcze jedno, chyba najważniejsze. Mam nadal kontakt ze swoim sierocińcem - bardzo sporadyczny, ale mam. Słyszałam o kilku adopcjach - ludzie, którzy adoptowali dzieci chcieli aby te dzieci były były bez skazy - piękne, mądre, bezproblemowe, bez skazy. I zazwyczaj to się nie udawało -nocne moczenie, jąkanie, problemy w nauce powodowało, że adopcyjni rodzice niezbyt zadowoleni byli ze "swojego" dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam kobiete ktora ma dziecko z adopcji i jedno swoje.poeiedziala mi tak: " moj biologiczny syn jest niepelnosprawny I daje mi strasznie popalic a adoptowany jest sliczny I zdrowy,ale niestety nie potrafie kochac tego adoptowanego tak samo jak mojego wlasnego dziecka, myslalam ze to sie zmieni,ale niestety sie to nie zmienilo,I po czasie rzaluje ze adoptowalam". Szczera kobieta I fakt jak w praktyce to wyglafa,nawet jak dziecko jest sliczne o madre....jest po prostu czims dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jest tu moze jakas adoptowana osoba i czy była w stanie pokochać rodziców adoptowanych i czy nie szukała biologicznych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chce wypowiadać się (ze stu procentowym przekonaniem) o sprawach jakich nie doświadczyłam. Jedynie moge sobie gdybać... Kiedys myslalam ze tak, zaadoptuje małego ślicznego bobaska (dla mnie większośc maluchów jest ładnych) oczywiscie jak nie bede mogła miec własnych dzieci. To takie oczywiste mi sie wydawało ze skoro nie da sie "normalnie" osiągnąć posiadania dziecka to jest "alternatywa" i to dość dobra. Pozniej poszłam na wychowanie wczesnoszkolne i przedszkolne. Zrozumiałam ile wysiłku trzeba włożyć w dziecko i miałam wolontariat tu i ówdzie...swoje widziałam. Nagle zaczęło do mnie docierać ze dzieci w domach dziecka to albo maluchy a rodzin dysfunkcyjnych albo totalne sieroty. W normalnych rodzinach nawet jak ktos nie radzi sobie z opieka nad własnym dzieckiem to ktokolwiek sie nim zaopiekuje byle zostało w rodzinie. Te maluchy do adopcji tyle szczęścia nie miały i takich prosto z porodówki od matki która była młoda ale w miarę dbała o siebie i nie zaszkodziła w zyciu płodowym jest mało. Pozniej wychodza choroby, fas, problemy z nauczaniem, lęki itd. Decydowanie sie na takie dziecko to branie kota w worku...niestety. Podziwiam ludzi ktorzy maja w sobie tyle siły, ciepła i miłości zeby temu podołać. Ja nie wiem co bym zrobiła gdybym była na miejscu par bezpłodnych. Na szczęście mam swoja zdrowa córkę i jak czytam te głupie tematy na Kafe "chciałam syna urodziłam córkę" itd. to az mnie w dooopie łupie jakim pustakiem trzeba byc. Zal tylko dzidci ze maja takie głupie matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chciałabym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trudne pytanie. W obecnej sytuacji w której mogę mieć własne nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Ale dla kobiet które mieć nie mogą czasami jest to jedyne wyjście. I nie można generalizować i mówić, że wszystkie dzieci po domu dziecka są problematyczne jakby miały to w genach. Nastolatki z dobrych domów często zachowują się tak samo. Okres dorastania jest ciężki dla wszystkich. Wszystko zależy od otoczenia (i nie mówię tu o rodzinie tylko o znajomych,szkole itp) i jakie ma na nas wpływ. Wszyscy robiliśmy głupie rzeczy żeby pasować i przynależeć. Najtrudniej tak na prawdę pokochać bezwarunkowo. I nie tylko obce dziecko ale zdarza się i swoje (są i takie przypadki). www.100club.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale to już było
NIGDY W ŻYCIU nie adoptowoała bym obcego dziecka.Znam kilka przypadków takich dzieci.W ich sytuacji wolała bym psy hodować, jak te obce dzieci wychowywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×