Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

do mam, które uczą niemowlaki języków obcych i dodatkowe zajęcia

Polecane posty

Gość gość

Jestem dzieckiem, którego ojciec dosłownie uparł się na wczesną naukę angielskiego. Często wyjeżdżaliśmy zagranicę i to miało być dla mojego dobra. Moja matka nie chciała się zgodzić, ale wreszcie odpuściła. Piszę tylko o moich doświadczenia. Podkreślam tylko moje. Zaczęłam późno mówić. Mieszając dwa języki polski i angielski. Pamiętam jak chodziłam do zerówki i nie potrafiłam porządnie po polsku sylabizować wyrazów. Dosłownie wszystko mi się mieszało. W pierwszej klasie miałam problemy z wymową. Chodziłam do logopedy. Po latach ze względu na mój zawód miałam sporo zajęć z psychologii dziecięcej. I to co mogę powiedzieć uczyć języka jak najbardziej, ale zaczekać, kiedy dziecko skończy przynajmniej 4 latka. I ważne nasz mózg jest zaprogramowany na jeden język. Nasz mózg uczy się myślenia w jeden sposób charakterystyczny dla jednego schematu językowego. Wprowadzanie innego modelu może nieść ze sobą negatywne konsekwencje. Mitem jest to, że dziecko, które wcześnie styka się np. z dwoma językami szybciej się rozwija. Często jest wręcz przeciwnie. Uczycie Wasze dzieci języków, ale wszystko we właściwym czasie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam sie z toba autorko ! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
100% RACJI !! Nawiedzone wariatki chętne jeszcze i płody uczyć 3 języków :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam wsrod znajomych pary mieszane i dzieci praktycznie mowia TYLKO jezykiem kraju, gdzie mieszkaja i chodza do szkoly. W innym potrafia proste komunikaty. Niestety, ojciec moich dzieci jest taki jak Twoj, autorko. Gowno wie o rozwoju, o mozgu, o neurobiologii, ale wpiera mi, ze ja specjalnie dzieci COFAM, zeby On sie nie mogl dobrze dogadac, i ze skoro jestem taka ambitna, to czemu ich nie ucze. Mi zawsze zalezalo na dwujezycznosci, i moze ona nastapi, ale w SWOIM CZASIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co mają zrobić rodziny, gdzie rodzice mówią różnymi językami plus jeszcze np. dochodzi kolejny język w kraju zamieszkania? Bo ja np. znam parę, gdzie on jest Włochem, ona Szwedką, między sobą porozumiewają się po angielsku a mieszkają w Niemczech. I wyobraź sobie, że ich dzieci żadnych problemów nie mają, są całkowicie naturalnie trój-języczne (języki rodziców i niemiecki) plus całkiem nieźle porozumiewają się w języku nr. 4. My też jesteśmy parą mieszaną, u nas języki są na razie dwa (trzeci dojdzie za pół roku, córka będzie miała niecałe trzy latka) i takich par jak nasza znam multum. I teraz naprawdę wyjaśnij mi, jak wg twojej teorii taka rodzina ma funkcjonować? Jeden rodzic ma do dziecka mówić na migi, i dziecko ma się do X lat nie stykać z innymi dziećmi? Czy jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hehe, no właśnie nijak... bzdurny temat-autorka jest po prostu zazdrosna, ze inne matki stać na posyłanie dziecka na języki i zajęcia dodatkowe, stać nie tylko finansowo ale i logistycznie, organizacyjnie, bo wyjście z małym dzieckiem to wyprawa a większości sie po prostu nie chce, lepiej siedzieć w domu... przecież najlepiej dzieciaka pozawijać w bety i nigdzie w nim nie wychodzić do 3 r.ż bo i tak nic z tego nie zapamięta... tak powiedział do mnie jeden dziadek nad morzem, gdy podążałam w kierunku plaży z kilkunastomiesięcznym dzieckiem i opowiadałam dokąd idziemy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
...no i dziadek miał rację tępa dzido bo pamięć zaczyna się dopiero po 3 roku życia. śmieszą mnie te wszystkie matki wariatki które dały się wciągnąć w wyścig szczurów. żałosne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziadek mial racje. A jak sobie radzi ten " drugi rodzic"? Mowi w jezyku kraju , w ktorym mieszka lub w jezyku " pierwszego rodzica", ktorego jezyk dominuje. Ni eznam dzieci " dwujezycznych". RADZA SOBIE, prosto sie komunikuja w tym drugim jezyku , tylko dla laikow wyglada to na plynnosc a nia nie jest. Malo tego - ile jest sytuacji, ze oboje rodzice Polacy, a dziecko w USA tylko po angielsku chce mowic. I polski kaleczy. A pzreciez wszytskich stac i sa do polskich szkol prowadzani. Czy identyczna sytuacja: moja mama jest z Dolnego Slaska, i sama mniej wiecej w wieku piosenkarki Eleni. Na podworku miala duzo znajomych Grekow, ktorzy po wojnie domowej schronili sie w Polsce. Te dzieci byly pilowane przez rodzicow greckimi szkolkami, kosciolkami, w domu tylko grecki, a jakis MALY procent w ogole ten jezyk zna, wszyscy czuja sie Polakami i swoje pochodzenie uwazaja za taki mal egoztyczny twist, a swoich dzieci juz jezyka nie ucza, nawet jesli na poziomie podstawowym go znaja. Nie mowie o tych, ktorzy sie repatriowali, bo oczywiscie ich dzieci juz bylyu zmuszone isc tam do szkoly. Tym starszym zostal POLSKI, stad tez sa osoby w Grecji, ktore normalnie mowia po polsku, bo tu chodzily do szkoly jako dzieci. Ale ci, ktorzy zostali, to nie. Mozna byc dwujezycznym w poznijeszym wieku. Moja kolezanka przyjechala tu z Gruzji w wieku 11 lat, ani nawet czesc nie umiala powiedziec. Wszytskiego sie nauczyla, po roku-dwoch smigala. Ona JEST dwujezyczna, bo jezyk pierwszy poznala w MOWIE I PISMIE bardzo dobrze, lacznie z gramatyka. Dlatego " naturalne przyswajanie przez 2-latki" dziele przez 16. Takie podejscie zawsze mieli szwedzi do angielskiego, a ja znam full Szwedow w swoim wieku (30-40), korzy po angielsku DUKAJA ledwo , chco ich pilowano od zlobka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
01:27 Poczytaj sobie o tym, na czym polega różnica między DWUJĘZYCZNOŚCIĄ wynikającą z używania tych różnych języków NA CO DZIEŃ w naturalnym dla dziecka środowisku, a dwujęzycznością, która ma miejsce w procesie zwykłej nauki dwa czy trzy razy w tygodniu. Jak już o tym poczytasz, to potem polecam lekturę publikacji logopedów, językoznawców i pedagogów na temat tego, jak dziecko do 8. roku życia przyswaja język obcy (jak = w jakim tempie, z jaką częstotliwością, z jakimi przerwami, w jakich warunkach) żeby miało to jakiekolwiek wymierne efekty. Uwielbiam te specjalistki, które zielonego pojęcia nie mają o tym, na temat czego się wypowiadają, bo "one znają" i "one widziały" :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam bratanka, który żyje w Anglii. Mój bart Polak, moja bratowa Angielka. Brat mówi do małego po polsku non stop, nawet moja bratowa umie parę słów w polskim powiedzieć, a mały ni hu hu. Za to po angielsku śmiga pięknie (ma 5 lat). I jak to się ma do twojej teorii, gościu z 1:27?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bardziej wierze specjalistkowm, ktore " cos widzialy" i maja bezposrednie doswiadczenie, a nie " ksiazkom o logopedii" - tam jakas stara panna moze sobie wymyslac jakie chce teorie , a zycie i tak swoje. " Naturalna" dwujezycznosc nie istnieje, tylko wyuczona, pielegnowana. I to NIE ZAWSZE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" Naturalna" dwujezycznosc nie istnieje, tylko wyuczona, pielegnowana. I to NIE ZAWSZE. x Życie w słodkiej nieświadomości musi być cudownie proste, co? :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakiej nieswiadomosci? Nieswiadomosc jest wtedy jak sie nie wychyla nosa poza wlasny dom, a zycie zna z rozpraw teoretycznych. Ja mam mnostwo kontaktow z ludzmi z calego swiata, stad moje stwierdzenia sa poparte odpowednia "proba statystyczna". Z zawody zas jestem tlumaczem, totez rozne teorie (nieraz przeciwstawne) tez znam i czytam specjalistyczne ksiazki. Nadal utrzymuje, ze zycie toczy sie POZA nimi. Niejednokrotnie tez weryfikuje te tresci, tak jak kazde doswiadczneie naukowe weryfikuje poprzedzajace je teorie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ze mna na roku - filologia hiszpanska - studiowal chlopak, ktory byl w polowie Kubanczykiem. Wszyscy byli na poczatku posrani jak on bedzie mial latwo, jak mu fajnie, ze juz wszystko umie, co gorsze kujony zazdroscily az zielenialy....az tu pierwsza sesja i facet pala za pala, nic do niego nie trafialo, znal troche slangowych wyrazen i jako tako operowal podstawowym slownictwem w 3 czasach. Musial przeniesc sie na zaoczne, jak wszyscy, co nie radzili sobie na dziennych. To nie jest zlosliwosc tylko fakty, zreszta uwierzcie, ze nie cierpial z tego powodu. Mial wesola kubanska dusze i polska zazdosc i porownywarka byly mu obce. to jednak ne zmienia faktu, ze jego kompetencje jezykowe byly zadne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No popatrz, a ja jestem lektorem francuskiego i angielskiego z 16-letnim stażem i moje obserwacje są kompletnie inne. A te "książki o logopedii", wyobraź sobie, są pisane przez najwyższe, uznane autorytety w swoich dziedzinach. Siedzę w temacie po uszy, bo uczę przedszkolaki i młodzież wczesnoszkolną w szkołach społecznych i międzynarodowych więc wybacz, ale Twoje międzynarodowe znajomości i średnią statystyczną możesz sobie wsadzić...w kieszeń ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś ty chyba nawet polskiego za dobrze nie znasz, skoro nie potrafisz prostego tekstu przeczytać ze zrozumieniem :D Dziewczyna opisała sytuację, gdzie w rodzinie wspólny język jest zupełnie inny od języków obu rodziców, i inny od kraju, gdzie mieszkają. Owszem, to jest połączenie dość ekstremalne, ale wcale nie takie rzadkie w dobie globalizacji, też znam taką rodzinę. Który rodzic wg ciebie powinien milczeć? :D To raz. Dwa: uczę polskiego za granicą. I spotykam tu np. wnuków ludzi, którzy wyemigrowali. Owszem, ci wnukowie już język dziadków znają bardzo słabo, bo w domu się go mało używało. Ale z ich rodzicami najczęściej bez problemu można po polsku porozmawiać, a ci, którzy kontakt z językiem mieli i mają regularny (chodzili na dodatkowe zajęcia, byli w Polsce na studiach, regularnie utrzymują kontakty z polską częścią rodziny, pracują w języku polskim) mówią wręcz bardzo dobrze. Przy najbliższej okazji popytam, czy ich dwujęzyczne dzieciństwo było takie straszne jak to autorka opisuje ;) A po trzecie: poczytaj sobie o "one parent, one language". Jest sporo ciekawych badań :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te teoretyczki to jak teoretycy marksizmu leninizmu :P . Poronione... Przykłady -u nas w klasie dziecko z rodziny mieszanej , oboje europejczycy .Dziecko od malego uczone polskiego w domu za granicą, kontakty z polska rodziną potem nauka w szkole w PL . I co ? Akurat jedna z ogólnie głupszych osób w klasie w sensie braku polotu i zainteresowań ,problemy z nauką ( zadufani rodzice z wyższym wykształceniem i to dobrym ba nawet jeden z dziadków po studiach i to przed wojną !) ogólnie niby dwa języki opanowane tylko w ŻADNYM z nich nic do powiedzenia :P:P:P:P . Co do polskiego to straszliwe kaleczenie gramatyki ,mieszanie rodzajów, używanie slangu itp I to po paru latach ostrej nauki w PL .Tak to było . Języka natywnego nie znam więc nic nie powiem jak z tym było .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oczytaj sobie o tym, na czym polega różnica między DWUJĘZYCZNOŚCIĄ wynikającą z używania tych różnych języków NA CO DZIEŃ w naturalnym dla dziecka środowisku, a dwujęzycznością, która ma miejsce w procesie zwykłej nauki dwa czy trzy razy w tygodniu. Jak już o tym poczytasz, to potem polecam lekturę publikacji logopedów, językoznawców i pedagogów na temat tego, jak dziecko do 8. roku życia przyswaja język obcy (jak = w jakim tempie, z jaką częstotliwością, z jakimi przerwami, w jakich warunkach) żeby miało to jakiekolwiek wymierne efekty. Uwielbiam te specjalistki, które zielonego pojęcia nie mają o tym, na temat czego się wypowiadają, bo "one znają" i "one widziały" smiech.giflapka.gif xx Zgadzam sie w 100 % Ja stosowalam wspomniana tu metode @ one parent, one language@ i moje dzieci sa 3 jezyczne :P Od malego. I coz tego ze im sie mieszaly jezyki ? One nie mialy swiadomosci w jakim jezyku mowia! Dopiero jak gdzies , gdy syn mial 6 lat dokonal odkrycia na wakacjach w PL, ze @ wszyscy mowia po angielsku, bo on ich rozumie @ :D Pewnie, ze najlatwiej i najlepiej posluguja sie jezykiem kraju w ktorym mieszkaja , chocby gramatyka jest naturalna. Polskiego ucza sie w weekendowej szkole, trzeci jezyk szlifuja z lektorem. Dziecko uczy sie najszybciej i najlatwiej wtedy , gdy nie ma swiadomosci, ze czegokolwiek sie uczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dumna mamusiu powyzej, jestes rownie przekonana o 3-jezycznosci swoich pocieszek jak ci zadufani rodzice " zlego ucznia" opisanego wyzej. I nie pytajcie mnie " ktory rodzic ma milczec"? Nikt nie MA tylko tak sie jaos samo robi. Najczesciej milczy oczywiscie ojciec, bo to matki maja najwiekszy bol d**y i hodowle geniusza. Ojcu wali, stara sie cos tam w jezyku zony, albo w swoim, ale w zakresie podstawowym, o czym tu juz wielokrotnie pisalam. Natomiast ci Polacy, ktorzy wyrosli za granica i maja rodzicow Polakow, i ciagle swietnie mowia po polsku, wcale nie zawdzieczaja tej umiejetnosci " naturalnej imersji", bo babak gwraa belkotala jak prezyjechala pilnowac, ale ciezkiej PRACY rodzicow nad utrzymaniem tego polskiego na poziomie, w mowie i w pismie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja tesciowa, z Cypru, twierdzi, ze jej wnuczka z Ameryki cudnie mowi po grecku. Fakt, dziewczyna nie nawala z tym koszmarnym akcentem, ale naprawde umie podstawy. Tyle, aby z babka pogadac o pogodzie czy obiedzie. Dyskutowac o polityce czy nawet z rowiesnikami o muzyce juz nie umie, no ale babcia cala dumna, jak to dziecko w kazdym jezyku swiata mowi. Inna jej wnuczka na studiach dla fanaberii wziela sobie podstawy chinskiego, a babka rozpowiada jakie to ona ma kwalifikacje i plynnie po chinsku mowi. Babka nadawalaby sie tutaj na kafe, dyskutowac z mamusiami dwujezycznych geniuszy, ktore po prostu w UKu siedza, nie daj Boze do Polski zajada i pociechy ni w zab pisania po poslku i 2 klasy w tyl od razu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Akurat zejdź z babci. Babcie mają to do siebie, że idealizują swoje wnuki i każdy ich sukces jest dla babć na miarę zdobycia Nobla :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hehe ...tak ma koleżanka ze związku mieszanego -wg matki Polki alfa i omega :P.Oczywiście miała iść na studia elitarne jako trójjęzyczna :P .Skończyła anglistykę na podrzędnej szkółce "trzeciego wyboru" .Po polsku mówiła niedobrze do 18 roku życia . Ale matka chciała ją czynić 4 jezyczną haha ..komedią to było Dziś "geniuszka" pracuje jako zwykła nauczycielka .A wychowywana w dwóch językach od kolebki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem dzieckiem dwujęzycznych rodziców. Nie uważam się za "geniusza", jeden język mam słabszy niż drugi bo to naturalne, jeśli któryś z języków w środowisku dorastania przeważa. Ale mam ten język opanowany w stopniu na tyle dobrym, że i o polityce, i o pogodzie porozmawiam swobodnie, i mam tylko lekki akcent. Kiedy zaczęłam mówić, nie pamiętam, ale sama sobie książeczki czytałam (w języku A, tym silniejszym) w wieku lat 5, problemów z wymową nie miałam nigdy żadnych (za to duże miała np. moja jednojęzyczna kuzynka). Z nauką też nie miałam problemów, pracę mam ciekawą. I tak samo jest w przypadku moich 2 podobnie wychowanych braci. A teraz sobie zgadujcie, czy polski jest moim mocniejszym czy słabszym językiem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestes zdolna, zapewne masz predyspozycje jezykowe, masz zaanagazowanych rodzicow, ktorzy na codzien wyrazaja sie za pomoca rozszerzonego zakresu slownictwa. Rodzice byli konsekwentni, ale i ty - chetna (i bracia). Moglo byc inaczej: ktoras ze stron ma wywalone - jezyk idzie w las sie pasac. Przyklad kuzynki - glupi. Ona moze nie miec ucha do akcentow, albo wcale pasji do tego drugiego jezyka. Ja mam ruski akcent po angielsku, bo tego jezyka nie znosze, a posluguje sie nim swietnie. Na szlifowaniu akcentu mi nie zalezy, na udawaniu " nejtiva" tez nie. Wystarczy, ze w mowie jestem bez najmniejszych problemow czy skarg rozumiana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I tak, czytanie samemu w wieku 5 lat swiadczy wlasnie o predyspozycjach jezykowych. Choc wg. kafe jest to standard wsrod dzieci, to jednak real mowi co innego. 5 lat i samodzielnie czyana ksiazeczka = zdolnosci jezykowe, bogate slownictwo, poprawna ortogafia (czeste obcowanie z drukiem). Nie ejst to jednak " srednia krajowa" w zadnym jezyku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja córka jest dwujęzyczna. Chociaż nie wiem, czy mogę ja tak określać, bo, ze względu na wiek, nie potrafi jeszcze czytać. Ma 3.5 roku, mowi po polsku i angielsku. Moj maz jest obcokrajowcem, w domu rozmawiamy po angielsku, ja z nią rozmawiam tylko po polsku. Nie mieszkamy w Polsce. Myśle, ze corka ma smykałkę do języków. Bardzo wcześnie zaczęła mowić, łatwo przechodzi z jednego języka ma drugi, czasem tłumaczy swojemu tacie moje słowa. Rozumie i używa słowa takie jak: skomplikowane, grawitacja, konstrukcja, budynki itp. Teraz uczy sie dodatkowo języka swojego taty. Rozumie, ze to sa rożne języki, ze czasem musi mowić po polsku do niektórych ludzi, a do innych po angielsku. Nie miesza tych języków. Gdyby miała jakiekolwiek problemy ze zrozumieniem lub mówieniem w języku kraju, w którym mieszkamy, to bym odpuściła język polski. Ale nie ma. Bardzo sie denerwuje, ze nie potrafi czytać. Zna wszystkie litery i potrafi napisać słowa w WORDzie jak jej je literuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem to powyzsze to sa ponadprzecietne uzdolnienia. Nawet gdyby dotyczyly jednego jezyka, nadal bylyby niezwykle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sa rozne dzieci, o roznych predyspozycjach jezykowych, sa tez rozni rodzice, rozne sposoby przyswjania drugiego jezyka. Mialam babcie nie-Polke i rozmiawjac z nia nauczylam sie obcego jezyka, choc wczesnie zmarla, zostalo mi to na zawsze Znajome dwujezyczne malzeństwa zalatwiaja to tak - z matka dzicko moi w jednym jezyku, z ojcem w drugim i to dziala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziala na poziomie akcentu i podstawowej komunikacji, dogadania sie, jak ta " wnuczka z Ameryki". Ale nie na zasadzie pelnej znajomosci na poziomie scholaryzacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mója Julka angielskiego uczyła się na poziomie przedszkola. Mieszkamy w Warszawie i chodziła do szkoły sosnowaszpilka.pl. ale ona uwielbiała tam chodzic na zajęcia, w ogóle nie trzeabyło jej namawiać. Myślę że to kwestia sposobu nauki jest kluczowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×