Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie umiem tego zaakceptować u niego

Polecane posty

Gość gość
Śmieszne są te wypowiedzi w wątkach na kafe. Jakby ktoś napisał to samo tylko w trochę inny sposób i nie ubierając w kwiecistą mowę, problemów byście nie mieli takich i wątek by sie nie rozrósł na tyle stron

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no, czyli dobrze podejrzewalam, że odczuwasz lęk przed bliskością (stan psychologiczny, kiedy komus nawet może wydawac się, że chce związku, ale w głębi siebie nie chcesz tego i bedziesz robiła rozne, nawet irracjonalne rzeczy, odnajdywala błahe powody, żeby tylko od ewentualnego zwiazku się utrzeć). W dodatku ten lęk wiąże się z niskim poczuciem własnej wartości (ksztaltowanym u ludzi w dużej mierze wlasnie w dzieciństwie). Typuje, że to właśnie rzutowalo na to, jaka teraz jesteś oraz na to, że masz w sobie cechy narcyzmu- bo w dzieciństwie, jako prawdopodobnie osoba niedoceniana, odrzucana, może nie do świadcząjaca okceptacji itd. (musi tu być problem, wyszloby to na terapii)- nauczyłas się mówić o sobie w samych superlatywach, podkreslac swoje zalety, pasje, swoją wyjątkowość. Pewnie dlatego, żeby zwrócić uwagę najblizszych na te zalety, z lęku, że sami tego nie zauważą i nie docenią Cię. Chcesz podświadomie przekazać innym, że jesteś coś warta, że masz duże poczucie własnej wartości- dlatego, żeby oni powiedzieli "faktycznie" i żeby te ich słowa były dla Ciebie potwierdzeniem. Bo potrzebujesz tego potwierdzenia, żeby podświadomie uwierzyć w to, co mówisz. Dlatego, że masz tak naprawdę niskie poczucie własnej wartości(w młodości zapewne nie doswiadczylas tego potwierdzenia). Mówiąc wiec o swoich zaletach (w części być może faktycznych, ale jednak w części zapewne też wyolbrzymionych), tylko do tego dążysz. Niestety jednoczenie wykształciło to wiele egoizmu (przeczytaj swój post- wszędzie tylko "ja"- nie myslisz o uczuciach innych, o tym, że "wodząc" za nos tego chłopaka-bo wodzisz go za nos, dając nadzieje, a tak naprawdę nic do niego nie czujesz i nie chcesz go, potrzebny jest Ci do dowartosciowania- nie obchodzi Cię to, co on może czuć, że możesz go zranić). Podajesz skrajne przyklady- brak był ograniczany, ok to jest złe. Ale na jakiej podstawie sadzisz, że Twój znajomy by Cię ograniczal? Równie dobrze mozna stwierdzic, że on może się tego obawiać, bo masz zapędy typu- to co lubię i robię ja jest ok, ale pasje innych są złe, nie chcesz o nich nawet słyszeć. Wiec jakby byl z Toba, pewnie bys go ograniczala.. widzisz, nie bez powodu mowi się, że zlodziej wszędzie widzi złodziei...po prostu widzimy w innych swoje cechy i obawiamy sie... (wszystko dzieje się na poziomie podświadomości). x nie ma czegos takiego jak stany "pseudodepresyjne".Depresja jest, albo jej nie ma... podajesz przykład CHADu, ale nie bierzesz pod uwagę, że mogą być różne nasilenia np.depresji dwubiegunowej. Nikt nigdy nie doswiadcza takich samych objawów i nasilen. Oczywiście, żeby coś stwierdzić, potrzebne są opinie na podstawie wywiadow, to dłuższa rzecz. Stany przejscia z euforii do smutku nie muszą być nalegle. Borderline cechuje właśnie wysoki lęk przed opuszczeniem- tacy ludzie boją się odrzucenia, więc próbują "uprzedzić" ten stan rzeczy, sami często irracjonalnie i bez powodów odrzucajac kogos, jesli zaczyna pojawiac się bliskość i zazylosc. Samo to, że razpiszesz, że jednak nbyło fajnie, by następnego dnia wynalezc jedno złe slowo, które w Towjej opinii potwierdza to, że nie mozecie byc razem, bo by się nie udalo. Jakbyscie byli w zwiazku, nasililoby się to. Pytanie tylko jak- a zależy od tego to, czy to typ out czy in. Bo tacy ludzie mogą różnie reagować. Byłaś już kiedys w związku? Nie jest problemem analizowanie, bo tez, jak widac, mam to rozwinięte (skoro nawet analizuje osobowości ludzkie), ale problemem są wyzej wymienione cechy, które mają swoje podłoże w przeszłości (w dziecinstwie). Spowodowane są one niskim poczuciem wlasnej wartosci, co tez typowe jest dla borderline. I to właśnie rzutuje na Ciebie i Twoje zachowanie. Malo komu przychodzi na mysl, by aż tak doszukiwać się wad u innych i by pisac o blahostkach typu, że on lubi inną muzykę. Ty o tym piszesz- bo to widocznie jedyny powod, byś mógła go odrzucic, dlatego podnosisz go do duzej rangi, by uzasadnic słuszność swojej decyzji (a odrzucic musisz, bo czulabys lek, że to on kiedyś odrzuci Ciebie)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.21 świetnie napisane!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja doskonale wiem o swoim lęku przed bliskością, ale Ty go chyba zakwalifikowałaś na innej podstawie,w sensie - ja mam naprawdę duże problemy "manualne" i to nie są żadne błahostki, sporo mam schiz z tym związanych (dla przykładu kiedyś dostałam autentycznego ataku paniki jak była sugestia w towarzystwie by zagrać w planszówki - a ja NIGDY nie miewałam ataków paniki). Ale nie będę się rozpisywać na ten temat. Wiem natomiast, że wiąże się to poniekąd z lękiem społecznym, a idąc dalej, moja irytacja jego propozycjami jest spowodowana też tym, że bałabym się, że coś by mi przy nim nie wyszło, bałabym się pokazać swoje wady albo lęk (trudno mi to odpowiednio rozgraniczyć, bo jeszcze tego w 100 % nie poznałam). W każdym razie to się finalnie wiąże z lękiem przed bliskością, bo przecież bliskość to pokazanie siebie człowiekowi, ze wszystkimi słabościami. No, ale to tylko jeden aspekt z wielu innych. Ja nadal nie sądzę, że mam w sobie elementy narcyzmu, w sensie - ja naprawdę w realu jestem krytycznie do siebie nastawiona i wcale nie sądzę, że mówię o sobie w superlatywach. To znaczy piszę o naszych różnicach, bo jestem przekonana, że one odgrywają jakąś rolę (nie mówię, że te przekonania są tak w 100 % słuszne), a że mam jakieś (zapewne nierealne) marzenie o tym, żeby ktoś był naprawdę podobny do mnie (bo w moim mniemaniu tylko taka osoba będzie mnie dobrze rozumiała), to denerwuje mnie każdy człowiek, ktory jest inny Mam niska samoocen. I nie, ja 'podświadomie nie staram się udowadniać innym swojej wartości'. Ja to robię świadomie :). Wiem o tym, że to robię. Wiem o tym, że dzisiaj będąc na spotkaniu z rodziną, mówiłam o jakiejś swojej pasji, żeby komuś wydać się ciekawa, wartościowsza etc., a nie dlatego, że chciałam po prostu komuś o tym opowiedzieć. W którym miejscu napisałam, że on by mnie ograniczał? Nie chodzi o ograniczanie. Chodzi o brak zgodności. Ograniczanie by było, jeśli jedna strona zakazywałaby drugiej być sobą. Nie odniosłaś się do tego, co napisałam - że bardzo mi się nie podoba, jeśli ktoś w związku kogoś ogranicza i stara się na siłę "przykuć" do siebie. Nigdzie nie piszę, że pasje innych są złe - mnie tylko denerwują różnice między mną a ludźmi, a nie same ich zainteresowania. Po prostu. Mam taki ideał w głowie i tyle. I mówię tu o głębszych, bliższych relacjach, a nie o pogadaniu ze znajomym, jak to lubi jeździć na nartach - bo to mi nie przeszkadza zupełnie. Na co dzień wbrew pozorom w ogóle mało rzeczy mi przeszkadza. Ktoś się interesuje filmami Tarantino (których nie trawię) - luz, ktoś hołduje tradycyjnym wartościom - też luz. Nie jestem całkiem trzaśnięta, żeby przeszkadzało mi to wszystko :) Tak, mam takie coś, że piszę dużo o sobie. Skupiam się na sobie. Ale ja tego chłopaka od początku starałam się nie wodzić za nos. Dość szybko mu powiedziałam o aseksualizmie (tak, czuję się aseksualna i generalnie chciałabym być w związku, bo jak każdy potrzebuję jakiejś bliskości, ciepła, ale bez seksu). Tylko, że mam wrażenie, że on niezbyt w to uwierzył... Ale przecież wie, że ja w poważnych tematach jestem aż (za) szczera. Myślicie, że powinnam mimo to zrywać znajomośc? Jeżeli komuś powiedziałam coś takiego, a on mimo to nadal chce kontaktu? Byłam w związku, który też lekko mnie rozwalił psychicznie (naśmiewanie się ze mnie, upokarzanie - niestety ewidentne - mimo że na etapie 'zdobywania' było w porządku) - szybko to zerwałam. Poza tym jakieś inne relacje nie-związkowe z facetami, ale to nie było nic specjalnego. Potem już nic, to była moja własna decyzja - czuję się po prostu aseksualna, nigdy nie ciągnęło mnie do facetów, nie miałam zamiaru kogoś oszukiwać i "żyć na pokaz", mimo że wiele osób się dziwiło, że 'ładna i inteligentna' dziewczyna, a nikogo nie ma. Ale ja nie chciałam fikcji i przy okazji oszukiwania kogoś. Po co to? Jakiś czas potem przyszło mi do głowy, że może udałoby się kiedyś stworzyć satysfakcjonującą, głęboką relację, ale bez seksu. No i ten chłopak się "nawinął". Jakoś tak wyszło, że wyszedł z inicjatywą, a ja bez większego przekonania weszłam w tę relację. Widziałam w nim wiele rzeczy, których nieraz brakowało mi u ludzi - szczerość, wszystko bez ściemy, czułość, troska. Ale też zgrzytało mi i zgrzyta do teraz zbytnia uległość wobec mnie, dostosowywanie się. Dla mnie nie jest to serio nie jest naturalne i nie sądzę, żeby na dłuższą metę było to także dla niego dobre i rozwijające. A ja mogłabym przez to kiedyś wyzwolić w sobie jakieś gorsze cechy i zacząć to wykorzystywać. Dlatego nie mów mi proszę, że ja nie doceniam tej jego uległości, bo nie w tym rzecz. No chyba, że mi powiesz, że robienie wszystkiego pod kogoś, a czasem nawet małpowanie go we wszystkim jest zdrowe. Przecież on dwa dni temu założył facebooka, bo ledwo, tak z ciekawości, spytałam czemu go nie ma. Ma tylko mnie w znajomych i do mnie pisze. Praktycznie każda rzecz, jaką do niego powiem, jest później przez niego "odgapiana", małpowana, robiona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wymienię jeszcze parę rzeczy, bo mi zaraz napiszecie, że przesadzam i specjalnie przed nim "uciekam" zamawia to samo co ja, zawsze - czasem mu dogaduję pod tym względem i wtedy weźmie co innego, ale jeśli w danej sytuacji nie dogaduję, znowu to zrobi; zamówi dokładnie to co ja. Plus nawet jak jem, to intensywnie patrzy, jak jem i chyba się tego uczy (ale to akurat pozytywny akcent). Poproszę go o coś, zrobi to bez szemrania (chociaż rzadko go o coś proszę). Dzisiaj mu piszę, że ja się zawsze przed nim kładę a on tak późno, to za 15 min nagle on 'ty coś jeszcze robisz? to ja idę spać'. I potem dobranoc. Wiem doskonale, że to było kolejne dostosowanie się, bo niedawno chodził wcześniej spać tylko dlatego, że ja tak mu zarządziłam (takie nasze żarciki). Albo tylko tak pisał, no nieważne- chodzi o kontekst. Zauważyłam, że nawet swoje ciało ustawia podobnie jak ja - położę rękę na podbródku, on za chwilę robi to samo. Odchylę się na krześle - on też. Ale to może być coś takiego, że robimy podobne gesty do ludzi, których lubimy. Jego postawa w każdym razie jest uległa, te propozycje spędzania czasu, o których pisałam, są dosyć rzadkie, na ogół to on mi oddaje inicjatywę. Nie jest w stanie nawet wskazać knajpki, do której możemy iść. Ja muszę wszystko proponować, gdzie iść, co zjeść, czy zjeść etc. To jest normalne? I mam wrażenie, że to z czasem się pogarsza, na początku to jescze ciut inaczej wyglądało. Ile razy to ja mam coś mówić? Najgorsze, że on mi stawia wszędzie i absolutnie odmawia, żebym się choć dorzucała do rachunku. Więc co, ja mam proponować gdzie pójdziemy, on się zgodzi na wszystko i jeszcze ma za mnie płacić? Odwdzięczyłam mu się biletem do teatru, ale to nadal nieproporcjonalnie mało w stosunku do jego wkładu, więc znowu kombinuję, co tu zrobić, żeby się odwdzięczyć. Jakbym była materialistką, to byłaby idealna relacja, ale ja się czuję z tym źle. Jeszcze bym sporo przykładów wskazała, ale jestem zmęczona i główka już tak nie pracuje :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam w ogóle pecha do takich uległych facetów. Wielu oddawało mi inicjatywę. Nie zapomnę, jak pewni ludzie w knajpce wepchnęli nam się po chamsku w kolejkę. Po prostu staliśmy, a oni sobie stanęli przed nami. Ja od razu bym na nich naskoczyła, ale zacisnęłam usta i czekałam na reakcję kolegi (który notabene nie był bardzo nieśmiały), powiedziałam mu jeszcze 'co oni robią?'. A on nic, zerowa reakcja. Ale byłam wkurzona. Nie działało oddawanie pola, próbowanie bycia wycofaną, choć w środku aż się wyrywałam, by coś tam zrobić. Nie nauczyli się nigdy. Możliwe, że po prostu nie chcieli. Podobnie kiedyś siedzieliśmy na schodkach z kumplem o 3 w nocy, przyszedł jakiś pijak i zaczął wygadywać o nas zboczone rzeczy, naprawdę takie poniżej pasa (co on mi powinien zrobić), a kolega nic, tylko jeszcze rozmawiać z nim zaczął . Wstałam i stamtąd poszłam, mówiąc, że jak sobie panowie chcą, to niech sobie rozmawiają, ja w tym uczestniczyć nie będę. To było po prostu frustrujące. Bo to ciągle ja musiałam czuć, że muszę mieć rękę na pulsie. Ile można? Nawet jak łapałam z kolegą stopa, to ja go łapałam, nie on. Mimo że go zachęcałam, starałam się rozkręcić. Równie dobrze mogłabym być tam sama. Po co w takim razie tam jeździł, skoro nie czuł się dobrze? bo ja chciałam... takie mam wrażenie. On tak jak aktualny kolega zachowywał się w podobny sposób. Potakiwanie, zgadzanie się na wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój boże, jakie elaboraty :P będę podziwiać osoby, które przez te miałkie wywody przebrną. Ile można gadać o sobie? może ja faktycznie jestem jakimś narcyzem. Idę spać :) dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ty autorka to przypadkiem lutowa czy marcowa ryba nie jestes???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie akceptuj, i przestań się z nim spotykać. Chciałabyś go mieć, ale według swojego wyobrażenia i wymagań. Tak się nie da. Za dużo "ja" w Twoich wpisach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9:45 pewnie, że się tak nie da, wiem o tym przecież :). Nigdy nikogo nie chciałam zmieniać na swoją modłę, to nie powinno działać w taki sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wrzesniowa panna, nie ryba :) ale w horoskopy już nie bardzo wierzę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co ty w nim lubisz? Co powoduje, że dobrze się przy nim czujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szkoda fajnego chłopaka dla takiej pani z zepsutym globusem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przestańcie już postrzegać wszystko czarno biało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobre pytanie :). Co powoduje, że [mimo wszystko] go lubię? Jest uczciwy, sposób, w jaki traktuje ludzi - z szacunkiem, nie ocenia ich, nie jest złośliwy, jest wyrozumiały. Nie jest zadufany w sobie (czego bardzo u ludzi nie lubię), tylko skromny, ale na taki sposób, że czuje się do niego szacunek. Jak z nim jestem, to nie mam wbrew waszym oskarżeniom żadnych odczuć, że jestem lepsza od niego - odwrotnie, czuję, że jesteśmy na równi, pomimo tego, co napisałam o jego uległości. Z tą uległościa to po prostu martwiło mnie, że mogłaby zacząć być cechą przeszkadzającą jego rozwojowi, a we mnie mogłoby też wyzwolić coś negatywnego. Ma dobre serce, chce iść oddać krew, to mnie teraz motywuje, żeby też to zrobić (mam rzadką grupę), choć panicznie się tego boję. Ale powiedziałam mu, że mogę mu potowarzyszyć i go powspierać w centrum (idzie pierwszy raz), zobaczę sobie to od środka i może trochę oswoję lęk. Można na niego liczyć, jak obieca, że coś zrobi, to to zrobi. Nie ściemnia, nie kręci. Bardzo mi tego ogólnie brakuje u ludzi, takiej "prostoty" w działaniu. Nigdy w szkole nie lubiłam plot, intryg, ludzie mi się zwierzali, bo wiedzieli, że ja nigdy nie wygadam, byłam lojalna. Tego samego szukam w innych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Atak paniki miałaś? Rozwiń temat. Czego dokładnie bałaś się w tamtej sytuacji i jak skończyła się ta sytuacja? x no, czyli Tobie nie chodzi o to, że on ma inne zainteresowania, ale że po prostu możesz nie podołać jego zainteresowaniom (to coś nowego, coś Ci może nie wyjść, może okazać się, że jesteś w czymś gorsza, nie idealna). Tu jeszcze perfekcjonizm Cie zabija i męczy. Musisz zrozumieć, że ludzie mają prawo popełniać błędy i nie być idealnymi (ba, ludzie nawet muszą te błędy popełniać i przechodzić tzw.kryzysy, bo inaczej nie wejdą w kolejną fax rozwoju psychicznego. Wszelkie niepowodzenia, np.uczuciowe są nam jak najbardziej potrzebne, żeby się rozwijać). Musisz wiec zrozumieć, że nawet gdyby coś Ci nie wyszlo, nie osmieszysz się, a zyskasz szansę na rozwój (nauczysz się walczyć z niepowodzeniem, odpowiednio reagować, a poza tym będziesz miała motywację i szansę do nauki czegoś nowego, czego w danej chwili jeszcze nie umiesz- i nikt Cię za to nie może odrzucić ani wysmiac, bo tylko słabi ludzie wytykaja takie sytuacje, a nimi nie warto się przejmować) Boisz się pokazac przy nim swoje wady i lęk, bo jeszcze mu nie ufasz w 100%, nic dziwnego, skoro malo go znasz. No ale zrozum, że nikt normalny nie odrzucilby nikogo za takie "wady". Nikt z nas nie jest przecież idealny i on na pewno to wie. Uwierz mi- bardzo by Ci ulzylo, gdybyś np.zwierzyla mu sie z jakiegoś problemu. Od razu spadloby "cisnienie". x widzisz- i właśnie w tym jest element czegoś pomiędzy borderline a narcyzmem- borderline typu in będzie atakowal siebie -całą złość, objawy, krytykę itd. będzie kierowal na siebie- obwinial się o wszystko, nie lubil siebie, będzie myslal, że jest do niczego itd. Ale taka osoba będzie staral się zachować pozory- nie powie tego na glos, żeby i inni nie zaczęli tak jej postrzegać. Będzie mowila o sobie w superlatywach, bo sama będzie chciała wmówić sobie pewne rzeczy i w nie uwierzyć (że nie jest taka zła jak mysli wewnetrznie o sobie). I takie pozytywne ciągle mówienie o sobie moze przechodzić wręcz w narcyzm (nie mowie, że 100%, ale na pewno w jakims stopniu. Tak to przynajmniej może być odbierane przez otoczenie. Źle myslisz o sobie, ale nnie dopuscisz do tego, żeby inni źle o Tobie mysleli, bo gdyby odkryli "prawdę", to na pewno by Cię odrzucili. Tak to działa i ten mechanizm widzę u Ciebie. x denerwuje Cię kazdy, kto jest inny, bo zapewne uwazasz, że nie zrozumiałby Twoich wewnętrznych rozsterek i że zostawilby Cię itd. A ktos podobny z osobowosci moze miałby podobne wewnetrzne myslenie i to ryzyko zostałoby zniwelowane. x no właśnie, nawet świadomie udowadniasz innym swoją wartość- a powiedz mi- po co? Co to zmieni? na czym Ci zależy i co w ten sposób chcesz osiągnąć? Zastanów się nad tym (czy na pewno chodzi tylko o to, żeby wydawac się być ciekawą osobą, czy może chodzi o akceptację innych i o to, żeby nie odrzucali Cię jako tą "nudną" i "bezwartosciowa". Bo widzisz. Musisz odnaleźć swoją wartość niezależnie od innych. Tak postepowac itd., żeby być pewna, że jestes wartosciowa i że niczyja opinia tego nie zmieni i nie podwazy. Powinnaś w każdej sytuacji byc pewna, że jestes wartosciowa, a nie tylko wtedy, gdy inni będą się Tobą zachwycac) x o ograniczeniu pisalas, że on mialby inne pasje i ograniczalby Twoje, jak to było w przypadku Twojego brata. A na jakiej podstawie uważasz, że on by tak robil? x różnice między ludźmi będą zawsze, bo nie ma (na szczęście) ludzi takich samych jak my. I dlatego jesteśmy wyjątkowi i niepowtarzalni ;) Jezeli masz na mysli tzw.bratnia duszę i takiej osoby szukasz (tak, zdarza się nieraz odczuwanie przy kims czegoś takiego), to po prostu czekaj na tę osobę, a z tym kolesiem daj sobie spokoj (ale faktycznie, bo dalej sie z nim spotykajac, robisz mu nadzieję, a on tez ma uczucia). On może chce dalej kontaktu, bo mu zalezalo itd. Mozesz z nim pogadac o tym, gdzie zmierza wasza znajomość itd. x hmmm, jak nie ciągnie Cię do facetów, to może jest problem w Twojej seksualności- może jesteś homoseksualna, ale na siłę (bo co inni powiedzą) szukasz faceta? Raczej ciężko będzie Ci znaleźć faceta, który nie będzie chciał seksu. Bo to jest cos naturalnego w bliskich relacjach. Szczegolnie jak chce się założyć rodzinę, mieć dzieci itd. Bo teraz można wywnioskować, że szukasz kogo? przyjaciela? bo jeśli chodzi Ci o same rozmowy, bez żadnej bliskości fizycznej, to może przyjaciela Ci brakuje? x z tym fb to faktycznie dziwne. Mój facet też nie ma fb. Na początku znajomości powiedziałam mu, żeby założył, bo łatwiej będzie się komunikować. To powiedzial mi, że on nie chce, bo dawno sobie założył, że nie będzie zakładał fb, żeby marnować czas i że wkurza go moda na publikowanie kazdej wiadomości o sobie itd., dlatego nie żałozy. I nie założył, na maile przesliszmy. Czyli faktycznie, nie poddal mi się jak ten Twój. Co do gestow, typuje, że naczytal się porad psychologicznych mówiących o tym, że nieświadomie bardziej lubimy osoby, które mają podobne gesty, sposób mowienia itd. co my ;) i może za bardzo wziąć to sobie do serca ;) x masz osobowość dominującą i potrzebujesz kogos równie silnego co Ty. Tylko pytanie, czy wtedy latwo oddalabys swoją niezależność bez "walki" i czy nie przeszkadzaloby Ci, że ktoś Cię ogranicza itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fajnego masz faceta. Na pewno kiedyś będziesz bardzo żałować, ale on już będzie miał swoją rodzinę. Kochajaca i doceniajaca żonę i dzieci. Bo z tego co tu widze, predzej czy później go zostawisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bałam się, że nie będę potrafiła czegoś zrobić, że nie zrozumiem zasad tej gry. Zaczęły mi się trząść ręce, w ustach zrobił się kapeć, pot spływał ze mnie strumieniami, ogólnie czułam się tak, jakbym była w potrzasku (bo w sumie to byłam) i nie miała w ogóle kontroli nad sobą. Wyleciałam do łazienki bo nie mogłam tego wytrzymać, wrócilam po kilkunastu minutach, po czym okazało się, że jednak w to nie gramy, bo ktoś będzie musiał za godzinkę się ulatniać. Ja nie wierzę, że on by mnie nie ocenił negatywnie. Mam wrażenie, że każdy by źle ocenił, jeśli ktoś robilby jakieś durnoty. Jestem dorosła, a nie umiem nawet odpalić zapalniczki, bo nie umiem tego przycisku porządnie nacisnąć. Popełniam głupie błędy, jestem często mało spostrzegawcza. Nie wierzę, że ktoś chciałby się przyjaźnić z taką żałosną osobą. Dlatego to ukrywam, unikam różnych rzeczy, asekuruję się. Mówiąc, że przecież skoro nie mam takich zdolności, to i tak to nie ma sensu, a jeszcze i druga osoba nie miała ze mnie "pożytku" (pójdę z kimś grać w squasha, będę beznadziejnie grała, to jaka będzie z tego frajda? Równie dobrze ktoś mógłby sam sobie grać. Apropos tego, w wakacje ojciec uczył mnie gry w badmintona i naśmiewał się, że nie umiem serwować dołem. Do teraz się tego nie nauczylam. Rodzice w ogóle mi od małego powtarzali, że brak mi zdolności manualnych, mama, ojciec - może to też jest przyczyną lęku). nie poszłam do jednej pracy, bo byłoby w niej szkolenie produktowe, i nie mogłam znieść myśli, że ktoś będzie mi kazał przy wszystkich pokazać obslugę urządzenia, a ja się zbłaźnię. Już w poprzedniej pracy pracowałam na podobnych produktach, tyle że i tak mniej zaawansowanych technicznie, i też przeżywałam ciągle lęk o to, że klient przyjdzie i ja czegoś nie będę wiedziała. I oczywiście miałam sytuację, gdzie facet podśmiewał się, że to ja to powinnam wiedzieć. I to występuje nawet wobec osób, którym ufam. Jeden mój kolega wie o moich lękach, ale przed nim też ukrywam wiele wad (choć nie wszystkie). Moja mama mi kiedyś powiedziała, że ludzie nie będą mnie szanować, jeśli będą znać moje słabości, bo w "cenie" są ludzie normalni, nieproblematyczni. I ja też w to wierzę... Myślę, że opowiadam ludziom o sobie, bo desperacko pragnę, żeby oni mnie lubili. Szczególnie jak widzę, że coś może nie pójść w znajomości, miewam takie okresy, że za wszelką cenę staram sięzatrzymać tę znajomość. Nietrudno zgadnąć, że z reguły i tak mi się nie udaje. Wpływa to na moją samoocenę, bo nie czuje się akceptowana. Co do ograniczania, to ja w ogóle nie miałam na myśli siebie, pisząc to. Raczej właśnie tę drugą osobę - że ja nie chciałabym jej ograniczać, niszczyć jej pasje, zainteresowania. Nie jestem homoseksualna. Próbowałam czegoś z dziewczyną - też nic nie czułam. Myślę, że albo mam jakieś wewnętrzne blokady, albo jestem aseksualna. Chciałabym mieć kogoś, do kogo mogłabym się przytulić (bo tego akurat potrzebuję), stworzyć silną więź. Małżeństwa, dzieci nigdy nie chciałam ( i tu już nawet nie chodzi o seks, tylko mam po prostu antynatalistyczne poglądy). Tylko wiem, jak o to trudno, bo mężczyźni zbyt szybko angażują się w relację w obu wymiarach... Dlatego ja jemu coś napomykałam o tym, ale obawiam się, że to może być za mało. I ja nie wiem, co mam teraz robić, bo z jednej strony bardzo nie chcę urywać kontaktu (co u mnie jest sukcesem, większość znajomości urywało mi się bez cienia mojego żalu), z drugiej nie chcę, żeby on przez to cierpiał. Myślę, że w relacji z kimś równie dominującym paradoksalnie moglabym się jemu poddać, ale czułabym się równocześnie "krzywdzona" na swój sposób. Tak, krzywdzona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:05 Ale ja z nim nie jestem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale masz rację, on powinien być szczęśliwy. A ze mną nie będzie, bo ja nie byłabym w stanie mu dać nawet seksu. Pewnie skończy się tak, że przestaniemy mieć ze sobą kontakt... Jak nie dostanie tego, czego by chciał. Zawsze tak jest. Wszyscy jesteśmy egoistami, nikt nie angażuje się w relację, z której nie chce nic uzyskać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Choć wartościowa relacja powinna być "ponad" tym wszystkim, w sensie - jeśli ktoś, kto niby cię doceniał i lubił, urywa z tobą kontakt, bo nie dostał właśnie np. seksu - to nie wiem, czy można mówić o prawdziwie głębokiej relacji, z drugiej strony jest zrozumiałe, że ktoś mógłby cierpieć, mając stały kontakt z osobą, którą chce za partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czyli miałas typowy atak paniki wynikający z tego, że ktoś źle Cię oceni. To w pewnym stopniu fobia społeczna, jak dogadujesz się z ludzimi? Nie masz problemów np. z zalatwianiem różnych spraw urzwdowych itd.? Z przebywaniem w większym gronie, z zabieraniem głosu w towarzystwie? Fobia społeczna w dzisiejszych czasach to częste zjawisko, ale można to niwelowac. x zachowanie rodziców jasno pokazuje, że nie dawali Ci poczucia akceptacji i to oni spowodowali, że masz niskie poczucie własnej wartości i że tak krytycznie podchodzisz do siebie i boisz się porazek, przez co unikasz głębszych relacji- żeby ktoś się Tobą nie rozczarowal. Bo pewnie rodzice wymagali perfekcjozizmu i musialas miec często poczucie, że ich rozczarowujesz. Stąd te Twoje blokady. Wg mnie powinnas udać się do psychologa (to nic złego ani wstydliwego), pogadać o tym wszystkim i np . poddać się terapii. Wtedy problem mógłby być w znacznym stopniu zniwelowany. Bo inaczej ciężki Ci będzie poradzić sobie z tym samej, skoro masz tak krytyczny stosunek do siebie. A ataki paniki i stany depresyjne tylko potwierdzaja, że powinnas to zrobić dla siebie. x może nie jesteś aseksualna, ale masz jakieś lęki? złe doświadczenia? lub myślisz, że ktoś źle oceni Twój wyglad, uzna, że jesteś słaba w łóżku itd. i dlatego to odrzucasz? x jak chlopak reaguje na to, że nie chcesz seksu, małżeństwa i dzieci? Może mysli, że zmienisz zdanie? x masz bardzo niskie poczucie wlasnej wartosci. To, że nie umiesz serwowac od dolu, o niczym nie świadczy. A juz na pewno nie o Tobie jako o osobie. Masz przeciez inne zalety i umiejętności. Powinnas to zrozumiec- że masz je i koniec, nikt nie musi tego potwierdzać. A to, że mowias o swojej pasji w gronie rodziny brzmi jak rozpaczliwe wołania do rodziców "zobaczcie, jednak jestem coś warta". Sęk w tym, że Ty sama musisz odnaleźć tę wartość w sobie i nauczyć się być szczęśliwa sama ze sobą, bo inaczej nikt ani nic nie da Ci radości ani nie powyższy poczucia własnej wartości. Tu by własne jakas terapia pomogla lub konsultacje, żeby złe myślenie o sobie się nie poglebialo (i nie mysl, że jestes jakaś nienormalna, bo nie jestes. Pokaz mi jakakolwiek osobę, a zdjagnozuje ją. Kazdego da się zdjagnozowac(nawet z sobą to zrobilam), bo tak naprawdę otoczenie i inni tak wpływają na nas, że nie ma ludzi bez jakiś problemów wewnętrznych)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szkoda mi chłopa po tym co tu można przeczytać od autorki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam elementy fobii społecznej, to na pewno. Nie lubię wypowiadać się publicznie, załatwiania spraw w urzędzie boję się wręcz panicznie (ale trochę już ten lęk oswoiłam), w rozmowach z ludźmi kiedyś byłam dziwna, potem się już trochę nauczyłam, ale nadal nie jestem osobą z charyzmą i boję się niektórych osób. W większych gronach boję się odezwać. Miałam okresy różnych schiz, np. bałam się spotkać kogoś znajomego i doprowadziło to do tego, że bałam się wchodzić z domu, wymagało to ode mnie sporo samozaparcia. Etc, etc. Byłam na terapii z powodu jelita drażliwego i trochę właśnie fobii, ale nic mi nie dała. Tam właśnie też miałam takie swoje 'manifestacje siły', testowałam terapeutę, a on 'nie zdawał egzaminów' (robiłam to właściwie nie w pełni świadomie, ale dziś to widzę). Potrafiłam nie odzywać się całą terapię, żeby go "ukarać" (bo uważałam, że naruszył zasady poprzedniego razu). Potem oczywiście wyjaśniałam wszystko, ale... nie wiem co we mnie wstąpiło. Rzuciłam to po ponad pół roku, nie oskarżałam jednak o nic terapeuty, bo wychodzę z założenia, że po prostu się "nie dobraliśmy". Z rodzicami też drę koty od nastolatki, z tym że w sporej części to było uzasadnione. Miałam starszych znajomych (po 25, 30 lat), którzy się dziwili, że ja chce poważnie pogadać z mamą, ustalić jakieś warunki, a nie się kłócić, a ona mnie ignoruje. Po jakimś czasie z bezsilności zaczęłam krzyczeć tak samo jak mama i do dziś potrafimy się w ten sposób kłócić. niekoniecznie byłam perfekcjonistką, ale rodzice krytykowali mnie za każdą porażkę, a równocześnie nie wychowali mnie w duchu zasad, bywali zmienni w swoich opiniach, nakazach etc. Bo sami byli słąbi, mój ojciec jest uważany za dziwaka, mama prawdopodobnie jest po prostu toksyczna. Może mam małe kompleksy na punkcie ciala, ale nie jakieś wielkie. Natomiast nigdy nie czulam tzn "chcicy", nie miałam ochoty na seks. Patrzę na facetów i może mi się jakiś podobać, ale nigdy nie łączy się to z chęcią do uprawiania seksu. Mogę czuć potrzebę najwyżej przytulenia się. Ja nie zaczęłam mu wprost mówić, że jestem aseksualna; jakoś nie chciałam, znaliśmy się dopiero 2,5 miesiąca; po prostu stwierdziłam, że odrzucam facetów i że nie chcę związków, nie mogę w nich być bo jak zażartowałam 'nie mam takich ciągot jak większość'. Żeby nie pomyślał, że jestem lesbijką, potem coś tam jeszcze mówiłam. On chyba średnio uwierzył, bo mówił że może czas przestać odrzucać etc. Myślę, że sądzi, ze mi się odmieni albo coś w tym rodzaju. Ale nie rozmawialiśmy o tym, z nim w ogóle ciężko się gada na poważniejsze tematy, ciężko go wybadać. O dzieciach też coś było, powiedziałam, że jestem antynatalistką, nawet googlał i czytał, co to jest. Będzie mi ciężko zbudować poczucie własnej wartości, bo ja się panicznie boję, że niektóre rzeczy, które mi nie wychodzą albo których unikam, naprawdę nie są dla mnie, a ja mam trochę marzeń, których spełnienie wymaga posiadania pewnych umiejętności. Więc gdzieś tam będę tego unikać. Na przykład takim moim marzeniem jest zrobienie prawka, ale uważam, że się do tego nie nadaję, że zaraz spowodowałabym wypadek etc. Albo chciałabym się wypowiadać na zajęciach, ale ciągle myślę, że do pięt tym ludziom nie dorastam, więc najcześciej milczę. Mimo że jak się kiedyś na początku odzywałam okazywało się to trafne (no i już stosuję kryteria, bezsensowne, bo w przypadku mojego kierunku studiów nie zawsze można tak to odbierać, nie zawsze jest jedna prawidłowa odpowiedź - studiuję filozofię). Jest jeszcze sporo większych rzeczy, ale to już dla mnie level hard i naprawdę myślę, że powinnam być o wiele bardziej rozwinięta, żebym mogła to realizować. To jest dla mnie tak ważne, te rzeczy, że nie wyobrażam sobie w nich popełniania błędów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co do zainteresowań jeszcze, to właśnie muzyka i ten taniec sprawiają, że czuję się szczęśliwa. Może dlatego to dla mnie tak ważne, miec obok siebie bratnią duszę, która to rozumie i z którą można się tym dzielić. Chciałabym z takim kimś pójść do filharmonii i zatapiać się w tym. Bo najczęściej robię to sama, mój kolega 'od' filharmonii wyjechał. Jeszcze co do uległości - dziś temu chłopakowi napisałam, że wracam na nogach do domu, bo chcę skorzystać z takiej pięknej pogody. Nie minęło 15 minut, a on mi pisze smsa, że postanowił się zainspirować, zakłada buty i idzie biegać (nie biega regularnie). Pozytywne, ale ciągle - za dużo tego, ciągle coś. Ja nie jestem żadnym guru, żeby wszystko ode mnie "odgapiać". Dzisiaj podzielił się tez ze mną swoim grafikiem w pracy... (ja go o niego nie prosiłam).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to tak, fobie społeczna na pewno masz. Trudno z tym walczyc, ale duzy pozytek przynosi uswiadomienie sobie powodu tej fobii (tak samo w terapii innych zaburzen- odnalezienie powodu, czesto tego "wypartego" jest bardzo ważne). Niektórzy mają fobie, bo np. są otyli, mają wadę wymowy, jakieś deformacje itd. - czyli przyczyna zewnetrzna, która wpływa na ich psychikę i powoduje wycofanie. Wtedy trzeba zacząć od wyeliliminowania tego problemu. Mowilas, że nie masz jakis większych kompleksów. Czyli powód może być "bezpodstawny" i leżeć tylko w Twojej psychicznie- czyli niskim poczuciu wlasnej wartości (wszędzie duze oczekiwania, nie chwalono Cie, więc nie wierzysz w siebie, boisz sie osmieszenia itd.). W tej sytuacji wazne jest podłoże- po rozmowach dotarcie, że powodem byli np.rodzice (i uporanie się z tym), potem podwyższenie własnej wartości. Po rozmowach, możesz też ogladac rozne filmiki na ten temat lub poczytać książki o tym, jak ponieść poczucie własnej wartości (wiele literarury powstało na ten temat). Własna podświadomość jest bardzo wazna, musisz powtarzać sobie codziennie superlatywy na swój temat (uwierz mi, po czasie mózg się "zaprogramuje" i zaczniesz w to wierzyć). Polecam film o motywacji Mateusza Grzesiaka- na youtube mozna znaleźć. x mowisz, że terapia nie dzialala, ale to zalezy jaka ona byla.. moze psycholog traktowal to od niechcenia itd. Zawsze mozna znaleźć lepszego. Ale musisz z nim wspolpracowac. Tu wiele o sobie piszesz i mozna jakieś wnioki wyciagnac, coś pomoc, ale gdybys nic nie powiedziała (tak jak na terapi), to nawet najlepszy psycholog Ci nie pomoze. Sama musisz chcieć sobie pomoc i pozwolic, żeby inni tez to robili. x polecalabym Ci zbadac poziom TSH. Wilu ludzi ma z tym problem, a objawy np.depresji mogą być mylone z chorą tarczyca. Leczenie szybko przyniosloby efekty. x dodatkowo możesz wspomagać się sumplementami diety- to nie zart, sama taki zestaw opracowałam dla kogos z lekką depresja i cechami borderline i ta osoba poczula się trochę lepiej- pij magnez, zazywaj witaminy z gruby b (dobrze dzialaja na układ nerwowy). Ważna jest biotyna i niacyna(ale z umiarem. Jest lekarz, który z powodzeniem leczy depresje biotyna i niacyna, ale sama mozesz pic dawki male, żeby nie przedawkowac). Dodatkowo kup sobie w aptece wyciąg z dziurawca (to taki syrop, jest pomocny w lekkich depresjach). Jeśli chodzi o dietę, to polecam ryby, pestki słonecznika, orzechy nerkowca- są bogate w te ważne witaminy). W ten sposób mozesz pomoc sobie sama, wzmocnic uklad nerwowy i zbadac TSH. x kolejnym krokiem byłoby udanie się na terapie, ale do lepszego specjalisty. On musi wiedziec, że ma szukac tez innych symptomow (np.depresji, borderline itd., a nie tylko fobii) x co do tzw. "chcicy"- przy takich chorobach jak depresja miedzy innymi, libido może być obnizone. W dodatku zadaj sobie pytanie, czy kochałas kogos- bo to chyba normalne, ja tez tak mam, że obcy facet mijany na ulicy może i być przystojny, ale muszę cos poczuć do kogoś, żeby chcieć coś wiecej. Moze po prostu nie trafilas jeszcze na "tę" osobę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fobię raczej mam na podłożu wewnętrznym... Choć zauważyłam, że potrafię się bardziej bać ludzi, jeśli wg mnie gorzej tego dnia wyglądam. Ogólnie ludzie zawsze chwalili mnie za wygląd, że jestem bardzo ładna etc, jedynie moja matka ma różne momenty - ogólnie twierdzi, że jestem ładna, ale naśmiewa się ze mnie, że mam płaski tyłek albo nos po tatusiu... To też jest mało przyjemne, ostatnio jak wychodzilam właśnie do rodziny (mieliśmy zlot kuzynostwa), to dostała histerii, bo stwierdziła, że za chudo wyglądam w tych akurat spodniach (chodzę w nich od pół miesiąca i wcześniej nic nie mówiła). Ona jest bardzo czuła na opinie innych ludzi. I to ona sprawiła, że jako 16 latka kompleksów nie miałam, ale jako 24 latka mam ich już więcej niż kiedyś... Miewałam okresy noszenia długich bluzek, żeby zakryć tyłęk, ćwiczenia (ale to nic nie dało, bo mam taką budowę, nawet na jędrność nie pomogło dużo bo już wcześniej był normalny, nie obwisły), etc. Brzmi to okropnie głupio i jakbym była jakimś pustakiem, ale ja naprawdę potrafiłam sobie brać jej słowa do serca. Bardzo dużo czytałam o rozwoju osobistym, badania psychologiczne etc i dzięki temu w miarę znośnie funkcjonuję w społeczeństwie, ale wiele wzorców dalej mam w głowie i nie potrafię zbudować poczucia własnej wartości. Grzesiaka nie lubię, lubię Ryżaka, bo pisze bez ściemniania o ważnych kwestiach, trochę Pasterskiego i Rozwojowca. Że powodem problemów są rodzice, to sobie zdaję sprawę, odkąd byłam nastolatką :). Tylko problem jest taki, że ja z nimi nadal mieszkam i dalej nasiąkam tym wszystkim jak gąbka. Oczywiście przez lata zdążyłam się nauczyć pewnych rzeczy, pewne rzeczy ignorować, nie słucham się w wielu kwestiach etc, ale w pewnych idę na kompromisy - ale nadal... jeśli ktoś się na Ciebie wydziera w taki sposób, w jaki mama to robi, to... Na terapii naprawdę dużo o sobie mówiłam, podobnie jak tutaj. Mimo wszystko ona naprawdę nic nie zmieniła. Oczywiście terapeuta powiedział, że jego zdaniem zmieniła, bo... chodziłam do pracy. No faktycznie, tylko szkoda, że pracowałam już na rok przed pójściem do niego. Tarczycę miałam badaną. I te stany to są stany melancholijne, nie depresyjne, jak już pisałam :). Ja naprawdę nie cierpię. Parę miesięcy temu miałam większy kryzys, ale był usprawiedliwiony ze względu na kilka smutnych wydarzen w moim życiu (śmierć kogoś, rozczarowanie pewną osobą etc). TSH miałam badane z 2 lata temu ze względu na omdlenia. Wspomagam się omega-3 (codziennie piję olej lniany) i powiem Ci, że lęki nieraz są zmniejszone, poprawiła mi się pamięć :). Na spanie zażywam też melatoninę (przy okazji wpływa pozytywnie na jelita), zażywam też właśnie witaminę B. Pestki słonecznika czy dynię też podjadam. Ja uważam, że do pewnego stopnia lęki to mózg, ale mamy też nabyte przez lata zachowania, których musimy się po prostu nauczyć, tak jak inni uczyli się we wcześniejszym okresie życia. Samooceny suplementami też sobie nie podniesiemy :) Co do popędu, to tak, byłąm zakochana mocno tak z 2 razy w życiu - i nie mam wątpliwości, że byłam :). Tylko to było bez popędu seksualnego, po prostu jakby wszystkie elementy, tylko bez tego. Nie, nie mylę tego z przyjaźnią... tego jestem pewna. Poza tym zauroczona parę razy w życiu. Poza tym nie znalezienie 'odpowiedniej' osoby dalej moim zdaniem nie tłumaczy tego, że zwłaszcza w okresie dojrzewania (w którym paradoksalnie najlepiej się czułam - jak miałam 15-16 lat) nie miałam żadnych chcic. Hormony buzują, a ja nie czuję NIC? to jest chyba dziwne :). Terapeuta mi o tym powiedział (bo poruszałam również ten temat), że 'pani pewnie ma ten popęd, tylko gdzieś ukryty... przecież pani o siebie bardzo dba' (bardzo wysublimowana teza :)). Jeszcze nie napisałam, co on powiedział apropos mojego charakteru - że wydaję się bardzo stanowcza, zdecydowana, mam dużą inteligencję, samoświadomość i dużą zdolność do opisywania swoich stanów, ale równocześnie ma podświadome wrażenie, że jestem... delikatna i można mnie łatwo zranić. Nie bardzo wierzył jednak w to, że mam stany lękowe. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy, bo czułam wewnętrzną blokadę i strach (praktycznie całe terapie patrzyłam przed siebie), a on to zinterpretował w ten sposób, że "nie chcę mu pokazywać swojego gniewu". Nie mógł uwierzyć, że to jest lęk, a nie gniew... Powiedziałam mu, że ja gniew odbieram jako mniej wstydliwą emocję z tego względu, że strach kojarzy mi się ze słabością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fajnie, że czytasz o samorozwoju, ale czy czytałas jakies konkretne książki akurat o poczuciu własnej wartości? Bo samorozwoj to dosc obszerne pojęcie. x co do witamin, które zazywasz- ok, omega-3 może trochę pomagac przy ewentualnym borderline. Ale jesli chodzi o witaminy z grupy b- najważniejsza z nich jest właśnie niacyna, której w takich ogolnych sumementach jest malo, ale można kupic w aptece cos, co ma większą dawkę. Wyciąg z dziurawca koniecznie przetestuj. Jasne, że sumplementami oceny nie podniesiesz, ale nie taki jest ich cel. Te witaminy mają wspomoc uklad nerwowy, co znacząco będzie miało wpływ np. na złe samopoczucie, albo np.lekkie stany tzw . melancholii itd. x zdaję sobie sprawę, że problem z rodzicami ciągle bedzie. Bo to tak jakby np. zona, nad którą mąż się zneca, chodzila na terapie, ale dalej z nim mieszkała. Tak, wiem, skrajny przykład, ale jednak. Masz juz 24 lata, pomysl o usamodzielnieniu albo o ćwiczeniu asertywności. Nie wdawaj się w destrukcyjne dyskusje- wychodź wtedy, ucinaj temat. Wprost mów "ranią mnie takie slowa, nie mowice tak do mnie". Moze oni nie zdają sobie sprawy, że Cię ranią. x co do plaskiego tyłka- jest na to metoda ;) spróbuj ćwiczeń z Mel B na pośladki (na YouTube) ;) sama to cwiczylam i efekty zaskakujace, tylko trzeba systematycznosci (wtedy mama nie będzie miala Cie za co krytykowac i poczujesz się pewniej sama ze sobą). x TSH tak czy siak sobie zbadaj, bo przez 2 lata duzo moglo sie zmienic, a bez sensu jest chodzić na terapie itd., jesli ma się problem gdzie indziej. x co do popędu- to różni są ludzie, niektórzy mają niższe libido. A badalas kiedykolwiek hormony płciowe? Bo zdarza sie, że mają one duży wpływ na libido. Np. powszechne jest, że kobiety po ciąży mogą miec mniejszą ochotę na seks itd. Jak nie masz jakis problemów z miesiaczka i innych niepokojących objawów, to powinno być ok, ale czasem, przy niektórych chorobach hormony mogą być rozchwiane. Nie masz jakis złych doświadczeń odnośnie sfery seksualnej? Z doroslego życia lub z dzieciństwa? Żadnego złego dotyku itd.? x moze terapeucie chodziło o to, że przyjmujesz maskę obronną przed światem? żeby nie być zranioną? x musisz zdawac sobie sprawe, że terapia nie pomoze w 5 minut- to ciągły proces, który nieraz musi byc wspomagany lekami. Np. takie przypadłości jak borderline nie są w 100% wyleczalne, ale chodzi o to, żeby jak najbardziej to zniwelowac, pracowac nad sobą, co daje czasami znaczne efekty. Ale na pewno nie mozna sie poddawac po chwili niepowodzen. Ważne, że znasz problem i zdajesz sobie sprawe ze swoich stanów, to już duzy krok do przodu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytałam sporo artykułów o poczuciu własnej wartości, starałam się stosować do niektórych technik tam przedstawionych, ale wiesz, co ja ostatnio odkryłam? Że tak naprawdę podświadomie nie chcę się zmieniać pod pewnymi względami - chcę być lekkim outsiderem, niezależną osobą, no i nadal ciągle wierzę w to, że można żyć dobrze i rozwijająco z dala od innych ludzi. Nie jest tak, że ja w to uwierzyłam i tylko nie umiem tego zrobić - tak naprawdę to w 100 % w to nie wierzę. I tak naprawdę to właśnie tutaj widzę ten problem (a chciałabym wierzyć, że to tak naprawdę nie problem). Wiele razy mówiłam mamie, że ranią mnie jej słowa. Ale ona i tak dalej się tak zachowuje. W dyskusje chyba nie potrafię się za każdym razem nie wdawać - jestem nerwusem i szybko puszczają mi nerwy. Potrafię czasem nawet rzucić komórką o podłogę, jeśli ona zacznie się ze mną kłócić przez telefon. W miejscu publicznym się trochę wydzierać. Etc... Co to tyłka - ale ja nie będę ćwiczyć tyłka tylko dlatego, że ona mi tak mówi :). Wiesz, że ostatnio byłam na tym spotkaniu rodzinnym i tam wszystkie miałyśmy takie tyłki. A jedna kuzynka chodzi na fitness, druga też na coś tam Chyba taka genetyka :P. Nie będę tego robić, bo to jest właśnie potwierdzanie swoim kompleksów. Dla mnie jeśli chodzi o ciało najważniejszym kryterium jest teraz być rozciągniętą i zbudować lekkie mięśnie. Robię takie mocne ćwiczenia, po których i tyłek mnie boli. Ale to ma być "skutek uboczny" czegoś, co LUBIĘ, a nie przymuszanie się do przysiadów, bo mama mówi albo promowane są tyłki jak arbuzy. Odnośnie sfery seksualnej mam jedno doświadczenie, którego jednak nie odbierałam nigdy jako regularnej traumy. Ogólnie to ja w sferze seksualnej nie jestem nawet wstydliwa, potrafię o tym swobodnie gadać, ale to chyba właśnie dlatego, że ta sfera jest dla mnie "odarta z emocji", więc i łatwiej się o tym mówi. Maska obronna przed światem? To na pewno, ale unikanie wzroku to lęk przed bliskością etc. Wiesz, jak ja się boję takiego chłopaka ze studiów, który mi się podoba (i intensywnie dążył do kontaktu, ale po mojej głupocie, którą zrobiłam, wszystko się rozwaliło)? Boję się go jak ognia, nie spojrzę mu w oczy, a jeśli natrafiałam na jego wzrok przypadkiem, czułam "strach " w oczach (kolejny objaw, taki charakterystyczny u mnie) i duże napięcie. Wiem, że terapia nie pomoże w 5 minut, ale po blisko roku powinny być jakieś efekty, a ja czułam, jakbym chodziła na herbatę do koleżanki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×