Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

bosa we mgle

Wiekszość starych panien i kawalerów to osoby oszukane przez ideologie

Polecane posty

Gość gość
Uwielbiam, jak ktoś wypowiada się o czymś, o czym wie gorzej od zainteresowanej osoby. "gość dziś No wiesz, seks przed ślubem to wg was grzech, po ślubie to tylko względem prokreacji przecież usmiech.gif " Argument pada tu drugi raz, więc wypada dać małe wyjaśnienie Cytat z katechizmu KK: "KKK 2363 Przez zjednoczenie małżonków urzeczywistnia się podwójny cel małżeństwa: dobro samych małżonków i przekazywanie życia. Nie można rozdzielać tych dwóch znaczeń, czyli wartości małżeństwa, bez naruszenia życia duchowego małżonków i narażenia dobra małżeństwa oraz przyszłości rodziny." A Ty jako zapewne niekatolik (to takie trendy dziś) jaki widzisz sens seksu w małżeństwie oprócz posiadania dzieci i dobro (czytaj przyjemność, zaspokojenie itp.) małżonków? Dalej. "A rzucanie papierkami pod nogi to akurat wynik braku kultury osobistej. Ja mam podejście jak każda oświecona osoba, czyli nie lubię takich co krzyżem leza, leży pod figurą a diabła ma za skórausmiech.gif I hipokryzja pierwszej wody występuje w takich wierzących. " A lubisz ateistów morderców? Albo homoseksualistów gwałcicieli? Jak to jest, że wszystkich wierzących wrzuca się do 1 wora. Są i hipokryci (niech im ziemia lekką będzie), są i wierzący. Tak się wszyscy przywiązali do negatywnego stereotypu Chrześcijanina, że innych alternatyw nie widzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podobałoby ci się, gdybym pisała, że wszyscy ateiści to ludzie podli, nieuznający żadnych wartości i zakłamani do szpiku kości? No chyba nie. I pewnie zaraz byś protestował. Ale pisać, że wszyscy Chrześcijanie krzyżem leżą, ale diabła za skórą mają, to już możesz. Nie widzisz sprzeczności? Wyjaśnijmy jeszcze jedną kwestię. Chrześcijaństwo to wybór i droga. Coś jak bycie muzykiem. Mało kto dochodzi do prawdziwej wirtuozerii. Czasem brakuje chęci, czasem Łaski. Ale nie powiesz, że wszyscy muzycy są do bani, nawet jak znasz takich, którzy są faktycznie kiepscy. Nawet jak nie znasz ani jednego dobrego osobiście. Chrześcijanie są jak ci muzycy. Jedni lepsi, inni partacze, niektórzy całkiem nieźli, inni - jednostki wybitne. Nie jesteśmy wszyscy święci. Nie przypadkiem. Nie jesteśmy też wszyscy świętoszkami, którzy grubym słowem nie rzucą, w których krew się nie zagotuje i nie przywalą w słusznym gniewie (wtedy to nawet nie grzech ;) ). Jesteśmy grzeszni, robimy błędy, żyjemy w sposób niedoskonały, grzeszmy lekko i ciężko, nie umiemy się wyrwać z naszych uzależnień, złych nawyków i sposobów działania. Nie trzymamy rączek złożonych i nie pochylamy karku tym, którzy nas kopią, uśmiechając się, jak ktoś pluje nam w twarz. Są ludzie do tego zdolni w jakimś wyższym celu. Ale... wspomniałam, że prawdziwa świętość to wśród nas raczej wyjątek, niż standard? To co nas wyróżnia, zapytasz? Postrzeganie świata, takie nie inne postrzeganie dobra i zła, życie w kontekście Boga i próba dążenia do ideału.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
podnoszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie moda, tylko po prostu kobiety sa coraz lepiej wyksztalcone , samodzielne , nie chca brać sobie facetow głupszych i słabszych od siebie, a wybor jest jaki jest. Zgodnie z natura samiec powinien byc silniejszy,imponowac , a tu co? Nie ma to wiele wspolnego z niechecia do pieluch czy jednego męza. Zadna ideologia. I co ma do tego KOD?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Naprawdę nie ma nic wspólnego z pieluchami i jednym mężem? Otóż, wydaje mi się, że jest przeciwnie. Ile tu topików typu: "mamy wygodne życie z mężem, niby chcemy dziecka, ale żal nam kolacji na mieście, spontaniczności, podróży". Zauważmy, że problemem jest niechęć do podejmowania odpowiedzialności za kogoś. Zaczęło się u facetów. Gdy facet, który porzuci rodzinę nie jest objęty ostracyzmem społecznym, gdy nie spoczywa na nim odpowiedzialność za zarabianie pieniędzy, może żyć w świecie błękitnych ptaków i na dłuższa metę niewieścieje, robi się nijaki, miękki itp. (kolejne określenia, które przychodzą mi na myśl są już odrobinę wulgarne). I takich facetów pełno od jakiś 2-3pokoleń. Teraz, gdy kobiety wkroczyły na tę ścieżkę i nie są zależne od nikogo, bo zarabiają, stawiają bożka kariery i mamony na 1 miejscu. Zaczynają być jak faceci. Pamiętam, jak uderzyła mnie pewna wypowiedź: kiedyś był problem z chłopcami, którzy się bili w szkole. Teraz problem jest z dziewczynami, bo też się biją, są wulgarne i bardziej agresywne niż chłopcy. I to jest chyba pewien obraz rzeczywistości, jaki mamy. Kobiety naśladują mężczyzn w sposób silniejszy i bardziej karykaturalny przejmują ich wady (czy raczej wady ścieżki niebieskiego ptaka, że tak po chińsku pojadę). W dużych miastach to już plaga. Kobiety nie chcą podejmować odpowiedzialności za innych: męża, dzieci. I tu nie chodzi o wysiłek finansowy (łożenie na dzieci czy męża, któremu się noga podwinie), tylko o własny komfort, wygodę i mityczne "realizowanie się" w podróżach. I tu autorkę rozumiem. Tak jak kiedyś robiono sobie skrobanki jak maseczki u kosmetyczki i nie było to dla kobiet problemem, bo tak były wychowane, tak dziś, kobiety wychowane na zapatrzone w siebie egoistki, skupione na sobie i swoich życiowych celach, wśród których prym wiedzie kasa, kariera i pozycja, nie będą miały problemu na starość. Ale... po pierwsze są od tego wyjątki, bo uśpiony, ale istniejący instynkt macierzyński może o sobie dać znać, a po drugie, nikt nie powiedział, że takie życie będzie wiecznie. Nie wiem, czy kojarzycie taki eksperyment zwany mysią utopią albo mysim rajem. Po kilku pokoleniach żyjących w luksusie (pełna micha, opieka medyczna, zero stresu) przy przeludnieniu (przemyszeniu?) myszy się degenerowały, osobniki męskie niewieściały i stawały się niezainteresowane samicami, a samice też traciły instynkt rozmnażania się. Mysz się różni od człowieka, więc analogii nie da się wyciągnąć, ale tłumaczy to zjawisko najpierw wymierania "prawdziwych" facetów, a teraz "prawdziwych" kobiet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak jak niektóre osoby, po latach żałują aborcji (wracam do przykładu), bo im się życie nie ułożyło, jak chciały, albo zrozumiały na starość, co zrobiły, tak może kiedyś dzisiejsze singielki będą żałować braku dzieciaka. Jest jeszcze 1 sprawa. Rozpieszczone pokolenie nie wzięło się znikąd. To po części wytwór rodziców, którzy rozpieszczali w szerokim tego słowa znaczeniu tj. dawali, co mogli (albo nie mogli), ułatwiali, nie stawiali wymagań. A niestety, rodziców zabraknie, przyjaciół zabraknie a roszczeniowa postawa zostanie. Rozwaliła mnie ostatnio wypowiedź osoby, która nie chce mieć dzieci, ale "szanuje osoby, które chcą, bo przecież to ich dzieci będą pracować na jej emeryturę". Wspominałam, że świat się może zmienić? Żyjemy w ciekawych czasach (znów chińszczyzna) i nie wiadomo, co się zdarzy. Może ona emerytury mieć nie będzie bo zus padnie w zawierusze wojennej, albo zwyczajnie, w zawierusze gospodarczej. I będzie taka 1 z drugą wspominać, że kiedyś takie były fajne, beztroskie czasy. Dzieci kwiaty też wspominają swoją młodość z rozrzewnieniem... A świat jest inny niż miał być (peace, make love not war). Jaki będzie świat na naszą starość? Kto to wie, ale decyzję (mąż dziecko) trzeba podjąć teraz. Możemy zaufać nowoczesności, modzie, trendowi czy własnej wygodzie i niedojrzałości (żeby uhonorować słuszne spostrzeżenie przedmówcy), albo... temu, co w historii ludzkości jakby przeważa. Ryzyko jest takie, że trafimy na np. 50-70 lat odstępstwa od reguły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wśród swoich rówieśników zauważam, że większość zwolenników życia singlowego pochodzi z rozbitych rodzin vvvvvvv widac w jakim towarzystwie sie obracasz, ale to nie oznacza ze wszyscy maja takie patologiczne towarzystwo pochodzace z rozbitych rodzin. ja na przyklad obserwuje wsrod swoich znajomych ze single pochodza z dobrych domow, robia kariere, zarabiaja hajs, podrozuja i nie maja zamiaru tracic swojej wolnosci w imie rodziny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na swoja emeryture pracuje sama, co miesiac zus z***buje mi kupe kas, reszta to nie moja sprawa. Jestem za likwidacja tej zlodxiejskiej instytucji wtedy sama sobie na emeryture odloze i to nawet wiecej mi zostanie bo zus przepuerdala kase i wypycha swoje kieszenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlugo sie zastanawialem co jest nie tak z argumentem autorki, ze jesli ktos mial wielu partnerow przed slubem, to nie bedzie wierny po slubie. I juz wiem! Idac ta logika, ortodoksyjni katolicy nigdy nie uprawiaja seksu - bo jesli ktos nie uprawial seksu przed slubem, dlaczego mialby to tobic po slubie? Przeciez to kompletnie nie ma sensu!!! Ludzie, ktorzy zachowali wstrzemiezliwosc do slubu, robia to dla tej drugiej kochanej odoby. Dokladnie z tego samego powodu, inne osoby po slubie ograniczaja swoje kontakty do swojej drugiej polowki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Dlugo sie zastanawialem co jest nie tak z argumentem autorki x to z toba jest cos nie tak autorka ma racje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Trochę Ci z tą logiką nie wyszło. Czemu nie uprawiać seksu przed ślubem: - żeby nie zajść w ciążę z kimś nieodpowiednim albo w nieodpowiednim czasie / statusie prawnym / gotowości na rodzicielstwo (nie ma 100% antykoncepcji) - żeby ten obszar nie przeszkadzał w poznawaniu się i nie rzutował na wybór (tak mi świetnie w łóżku, że nie zauważam, jaki on jest naprawdę, albo, że nie mamy wspólnych tematów, słowem jesteśmy niedobrani) - żeby nie mieć niepotrzebnych wspomnień, przyzwyczajeń, nawyków seksualnych, żeby nie porównywać, nie mieć bolesnych powiązań (seks wiąże jak cholera, no chyba, że traktujemy go lekko, ale wtedy tracimy coś cennego - sferę duchową seksu) - żeby budować z 1 osobą nie tylko związek na całe życie, ale też i życie seksualne w związku To są powody czemu to odwlec do ślubu (który jest jednoznacznym wyborem partnera życiowego), a nie zaniechać na zawsze. Czemu uprawiać seks po ślubie: - bo jest fajny, można z niego mieć przyjemność - bo wspiera bliskość, intymność, miłość do/z partnerem życiowym - bo pomaga w nudzie, znużeniu, przyzwyczajeniu, kłótniach - bo z seksu biorą się dzieci, a to do niedawna było podstawowym powodem do małżeństwa (zabezpieczenie praw wszystkich stron).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale ja nie neguje waszych argumentow za wstrzemiezliwoscia, jesli tak uwazacie i to u was dziala, daje wam szczescie itd, OK, fajnie. Mowie tylko, ze kompletnie chybione jest zalozenie, ze jesli ktos mial wielu partnerow przed slubem, bedzie tez mial wielu po. To tak jakbysmy zakladali, ze jesli ludzie nie spali ze soba przed slubem, to nie beda tez po, bo nabrali takiego nawyku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powodem zdrady moze tez byc ciekawosc jak to jest z kims innym, jesli nie mialo sie innych partnerow. I przypuszczam, ze wsrod kobiet nie jest to rzadki przypadek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takijeden666
Czemu uprawiać seks po ślubie: - bo jest fajny, można z niego mieć przyjemność - bo wspiera bliskość, intymność, miłość do/z partnerem życiowym - bo pomaga w nudzie, znużeniu, przyzwyczajeniu, kłótniach - bo z seksu biorą się dzieci, a to do niedawna było podstawowym powodem do małżeństwa (zabezpieczenie praw wszystkich stron). xxxxxxxxxxx Rownie dobrze mozna byloby przytoczyc te argumenty za uprawianiem seksu przed slubem, jedynie wada to ta ze jak partnerom nie wyjdzie to juz maja pierwszy raz za soba a to nie kazdy nastepny partner moze akceptowac. Czemu przed slubem nie. tylko dlatego ze tak ktos ustalil. nie ze powoduje to co napisalas a po slubie nagle tego nie powoduje. nie przekonalas mnie ani troche. przed slubem be a po slubie nagle dobry. Jak cos jest zlem to jest zlem zawsze. kradziez zawsze jest zla a nie raz zla a raz dobra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
takijeden666 dziś No nie do końca. Ustalmy jedno. Piszę o argumentach za, co nie oznacza, że nie wiem, czym jest przedmałżeński seks. Znam natomiast osoby, które miały "prawdziwą" noc poślubną. Żeby nie było, że z kosmosu, opiszę, jak to było u mnie, odnosząc się do argumentów za i przeciw. Fair enough? 1. Tak, związałam się z kimś, tak było fajnie i przyjemnie, tak związało mnie to z tym facetem bardzo mocno, bo wszystko przeżywałam bardzo świadomie i powoli. Tak, to powodowało, że łatwiej przechodziłam do porządku dziennego nad kłótniami. Ale... to nie był związek na całe życie, więc po rozstaniu cierpiałam jak cholera, bo nie poznałam faceta wystarczająco, przymykałam oczy na jego wady, stawał mi przed oczyma w sytuacjach intymnych, miałam jakieś oczekiwania i "ale". Nie fajnie. 2. Nie zaliczyłam wpadki (uff), ale kto z nas nie słyszał, że ktoś wpadł? Gdybym wpadła miałabym narcystycznego ojca mojego dziecka, może bylibyśmy po rozwodzie, może nadal małżeństwo, a może bylibyśmy związani tylko przez dziecko i alimenty. NA PEWNO nie byłbym z moim mężem teraz. Słowem, skomplikowałoby mi to życie. Małżeństwo wiąże się z: 1. wyborem - decydujemy, że to nasz TŻ, dlatego warto włożyć wszystkie siły, żeby ten związek przetrwał (mówię to oczywiście o normalnych ludziach i przemyślanej decyzji). Dlatego seks się zwyczajnie przydaje. 2. odpowiedzialnością - zachodzę w głowę, czemu feministki są tak bardzo przeciwne małżeństwu, przecież ono chroni kobietę i jej dziecko przed męską nieodpowiedzialnością. Inna sprawa, że małżeństwo się zdezawuowało (czyt. ludzie uznali rozwody i przestali piętnować osoby, które porzucają rodziny) i poza utrudnieniami związanymi z rozwodem i ew. alimentami nie jest jakimś w miarę pewnym zabezpieczeniem czegokolwiek. Jeśli chcę dzieci (poruszam się ciągle w kręgu tradycyjnych wartości), to gdzie jest bezpieczniejszy klimat niż w małżeństwie? Konkubinę można zostawić z dnia na dzień dając jakieś ochłapy na dzieciaka, z żoną jest to trudniejsze. Popatrzmy, co się wiąże z dzieckiem pozamałżeńskim: - rodzice mogą się rozejść z dnia na dzień (ojciec ma przekichane, jeśli chce mieć kontakt z dzieckiem) - brak stabilności finansowej - alimentacyjne ochłapy często nie wystarczają na dziecko, co mówić o matce, która nie zawsze może podjąć pracę z uwagi na dziecko (niepełnosprawność, niechęć pracodawców, wiek dziecka, dostępność przedszkola/żłobka itp.). - problemy z dziedziczeniem - jeśli dziecko jest pogrobowcem - batalia sądowa i kaplica. Matka i tak nic nie dostanie, nawet jak żyli ze sobą w miłości i szczęściu 20 lat. - napiętnowanie, co rozumiem jest argumentem kontrowersyjnym i wynikającym z tradycyjnego modelu. Wystarczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takijeden666
ok w porzádku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czemu uprawiać seks po ślubie: - bo jest fajny, można z niego mieć przyjemność - bo wspiera bliskość, intymność, miłość do/z partnerem życiowym - bo pomaga w nudzie, znużeniu, przyzwyczajeniu, kłótniach - bo z seksu biorą się dzieci, a to do niedawna było podstawowym powodem do małżeństwa (zabezpieczenie praw wszystkich stron). x Haha seks przed ślubem też jest fajny, a z doświadczenia powiem, że dużo fajniejszy i również pomaga przy kłótniach i nudzie :P A dzieci biorą się owszem, jeśli ktoś nie potrafi się zabezpieczać. Tabletki lub prezerwatywa zawodzą bardzo rzadko, większość wpadek to stosunki na zasadzie-kochanie przecież wyjmę przed finałem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj no i gadał dziad do obrazu... Nigdzie nie mówię, że seks jest niefajny (ani przed ani po), że nie pomaga w nudzie i kłótniach. Wręcz przeciwnie. Właśnie taki jest seks. Ale podawałam to w odpowiedzi na absurd, że osoby, które czekają do ślubu równie dobrze nie muszą już seksu uprawiać. Rzecz w tym, co te właściwości seksu robią: wiążą nas z człowiekiem. Jeśli to właściwy facet, z którym chcemy się związać to to w sumie dobrze. Ale jeśli to niewłaściwy człowiek? Skąd teraz tyle psychicznych problemów? Pokuszę się o twierdzenie, że słabość psychiczna, rozchwianie, skrzywienia itp., które są naprawdę powszechne mogą być skutkiem takiego nie innego stylu życia, gdy eksploatujemy naszą psychikę i ona po prostu siada. Kiedyś odrzucenie w miłości bywało przyczyną poważnej choroby i nikt się temu nie dziwił. Dziś wmawia nam się, że to normalne, to się zdarza, że ten żal nie ma podstaw, bo "wszyscy tak teraz robią". I człowiek reaguje trochę inaczej - zapada się do wnętrza, otorbia ból jak ciało drzazgę. Ale to nie jest bezkarne działanie. Niestety płacimy za to okropną cenę. Albo tracimy fragment człowieczeństwa, serca, wrażliwości, albo popadamy w "znieczulacze" - alko, prochy, przygodny seks, myśląc, że to lekarstwo, że to właściwy sposób postępowania. Nikt jakoś tego nie koryguje, wszyscy krzyczą, że to dobre, normalne itp. A jak ktoś się przekręci (osoba, która to stosuje i popiera - jakaś gwiazdka np.) to się na nią spojrzy, czasem pożałuje, czasem skrytykuje, wniosków nie wysnuje żadnych. Czy tylko mi się to wydaje chore? A wracając do tematu: nie ma 100% antykoncepcji, nasz organizm jest naprawdę zmyślny. A nawet jeśli się człowiek uchroni od tej strasznej, podłej, niszczącej wszystko ciąży, to spójrz, jaki w sobie hoduje stosunek do ciąży i dziecka. Ktoś się dziwi, że potem w ogóle nie chce mieć "bachorów, gówniaków, dzieciorów" itp.? To proste skutki antykoncepcji jako takiej, ale nie u każdego wystąpią. Tylko mogą. Ryzyko, jak wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×