Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mam żal do matki, o to jak mnie wychowywała

Polecane posty

Gość gość

Witam. Byłam wychowywana tylko przez mamę. Zauważyłam, że część cech "odziedziczyłam" po niej. Niestety odkąd pamiętam ona zawsze mnie we wszystkim wyręczała, wszystko podtykała pod nos, niczego nie wymagała. Na początku odpowiadało mi to, ale w końcu zauważyłam jaką krzywdę mi wyrządza. Prawie nigdy nie usłyszałam od niej słowa krytyki, na wszystko mi pozwalała. Doszło do tego, że zazdrościłam znajomym, że rodzice wymagają czegoś, każą posprzątać, wynieść śmieci. Ja nie miałam żadnych obowiązków, tylko nauka. Ponadto jest ona osobą bardzo nieufną, nie ma rodzeństwa, żadnych znajomych, nikogo nie odwiedza. Nigdy nie walczy o swoje, nawet kiedy ma racje, nie potrafi załatwić prostych rzeczy. Na wszystko się zgadza, boi się ludzi. Jest bardzo przewrażliwiona i strachliwa, zawsze zakłada czarne scenariusze. Najbardziej boli mnie to, że nie znam praktycznie swojej rodziny. Teraz sama wymagam od siebie i uczę się żyć. Brakuje mi pewności siebie i mam problemy z samoakceptacją. Czuję, że nie mam oparcia w rodzinie. Wiem, że moja mama jest dobrą kobietą, ma wielkie serce, ale przykro mi, że wychowywała mnie na kalekę życiową. Bardzo staram się przeciwstawiać swoim słabościom, ale czuję ogromny strach przed życiem, przed obowiązkami.. Wiem, że kiedy będę miała dzieci, nie zrobię im tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam tak samo, ale ja nie bede miec dzieci, wiem, ze nie nadaje sie na matke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dopóki nie spotka Cię samotne macierzyństwo (nie życzę), to nie oceniaj swojej matki. Zrobiła co mogła i jak potrafiła najlepiej. Pewnie nie jedną noc przepłakała. Niełatwo jest być rodzicem we dwoje a co dopiero w pojedynkę. Jeśli zrobiła jakieś błędy (każdy rodzic je popełnia) to Ty jako dorosła je w sobie napraw. Bo mam wrażenie, że łatwiej Ci zwalić winę na matkę - "tak byłam wychowana, boję się.." masz świadomość swoich słabości ? pracuj nad nimi. A matkę masz pewnie normalną, troskliwą, być może że chowała Cię pod kloszem, zdarza się , zwłaszcza jak ma się swoje traumy, a coś tam miała, coś jej w życiu nie poszło, jeśli wychowywała Cię sama. Głowa do góry, idź do psychologa, albo poczytaj psychologiczną literaturę i nie wiń matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak myślałam, że ktoś odpowie w podobny sposób. Oczywiście, zdaje sobie sprawę, że samotne wychowywanie dziecka jest trudne. Jednak myślę, że robienie wszystkiego dla dziecka, wyręczanie dosłownie we wszystkim i robienie z niego inwalidy, no chyba każdy wie że do niczego dobrego nie doprowadzi. Nie chcę za wszystko winić matki i staram się usamodzielnić, jednak jest to duże obciążenie w dorosłym życiu, tymbardziej kiedy nie miało się męśkiej ręki w rodzinie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"albo poczytaj psychologiczną literaturę i nie wiń matki." Może sama poczytaj taką literaturę, zwłaszcza z zakresu rozwoju człowieka w cyklu życia. Bo Twoja rada i literatura na, którą się powołujesz to tak jakby dwie różne bajki. Chyba, ze masz na myśli coś z cyklu "napraw swoje życie, wystarczy uwierzyć w siebie" :P Od rodziców dostajemy pole do uprawy - jedni dostają czarnoziem, inni piach, inni jeszcze inne ziemie. Oczywiście, mozemy sobie wywieźć ten piach i nawieźć czarnoziemu bo utyskiwanie, że mamy tylko piach nie zmieni nam naszego poletka i nie wyda plonów. Jednak to wymaga ogromnej pracy i nie zmienia faktu, ze nasze poletko - choćby totalnie bezpłodne - dostaliśmy od rodziców - nie kupiliśmy sobie sami, nie stworzyliśmy go a takie dostaliśmy. A świadomość tego skąd pochodzą nasze problemy jest bardzo ważna. Bo wtedy własnie wiemy, ze jedyne co możemy zrobić to np. wywiezienie tego piachu, zamiast łudzenie się, że ten piach to nie jest zły i tylko rowy melioracyjne wystarczy pokopać - bo to łatwiejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez nie do końca rozumiem akurat tych problemów które u ciebie występują... bo jeśli ta twoja matka trzymała cie pod kloszem, b kochała, chuchała, to akurat pewność siebie powinnas mieć. Ja tez miałam beznadziejna matkę, pewnie gorsza niż twoja, lała mnie co chwila, nie pozwalała się odzywac jak mnie ktoś nie pyta, mam od tego zero pewności siebie... pomiatała mna... Czasem przyjezdzal wujek, i ja kiedyś jak on był weszłam do pokoju, i powiedziałam za cicho dzień dobry, ona się wsciekła, kazała mi się wynosic, wejść ponownie i powiedzieć normalnie. A ja ze strachu ledwo mogłam wydobyc głos... Potem pamiętam ze przyjechała moja babcia, i gadali na osobności, podsłuchałam trochę, tłumaczyła jej, ze jak jak mnie będzie tak traktować, to pewnie w końcu z tego domu ucieknę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"bo jeśli ta twoja matka trzymała cie pod kloszem, b kochała, chuchała, to akurat pewność siebie powinnas mieć. " Niby czemu? Pewność siebie zyskuje się nie tylko mówieniem "cacy, cacy", ale też sprawdzaniem własnych umiejętności. To, że uda Ci się zrobić nalesniki znaczy o wiele więcej niż tysiąc słow matki "jakaś Ty wspaniała, a teraz daj ja zrobię obiad, bo Ty jeszcze się poparzysz". Bo się uczysz, ze matka to tylko tak gada, a widzisz, ze nic nie potrafisz, a tego żadnym gadaniem nie da się zasłonić. Mojej matce akurat blizej było do Twojej, pewność siebie dość jawnie mi podkopywała, ale jestem w stanie zrozumieć autorkę. Niestety - ale wszędzie ważna jest kwestia umiaru

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niby czemu? Pewność siebie zyskuje się nie tylko mówieniem "cacy, cacy", ale też sprawdzaniem własnych umiejętności. To, że uda Ci się zrobić nalesniki znaczy o wiele więcej niż tysiąc słow matki "jakaś Ty wspaniała, a teraz daj ja zrobię obiad, bo Ty jeszcze się poparzysz". x tobie chyba chodzi nie o pewność siebie, ale realne umiejetnosci. Wiadomo, ze nigdy nie gotując, czy nei robiąc tego czy owego, człowiek nie potrafi wykonywać tych czynności, nie myl jednak tego z pewnoscią siebie. Ja np. mimo ze cos robie tysiąc razy, to i tak mam wrazenie, ze sobie nie poradzę. W szkole nauczycielka jak prosiła, żeby zanieść dziennik do pokoju nauczycielskiego to paliłam buraka i ze nie dam rady. Nigdy w szkole na lekcji ani razu się nie odezwałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W szkole nauczycielka jak prosiła, żeby zanieść dziennik do pokoju nauczycielskiego to paliłam buraka i ze nie dam rady. Nigdy w szkole na lekcji ani razu się nie odezwałam. - jakbym siebie czytala, dlatego nie moge sobie pozwolic na dziecko, wychowalabym je na taka sama fajtlape...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Wiem o co mi chodzi i nic nie mylę. Bo w tym momencie wszystko przyrównujesz do swojej własnej sztampy - jakby to był jedyny sposób nabywania nieśmiałości i niskiej samooceny, a w innych przypadkach nie wiem - autorka kłamie? Chodzi mi o źródła pewności siebie, których jest kilka (nie tylko wsparcie rodziny, nie tylko poczucie kompetencji - tak uprzedzam z góry) i są równie ważne. Wyobraź sobie, ze ja potrafiłam się rozpłakać ze stresu jeśli niechcacy popsułam coś niewiele wartego (wpływ mamusi), równocześnie będąc świetną w wystąpieniach publicznych. Czego to niby ma dowodzić? Że Ty też powinnaś być dobra w publicznych wystąpieniach i ja Ci mogę zarzucać, ze wymyślasz? No nie, bo u każdej występował zespół konkretnych czynników, który wcale nie musiał być identyczny by doprowadzić do braku pewności siebie. I ten brak nie musi się wcale tak samo objawiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
głupoty piszesz, wychowanie tez ma duzy wpływ, ale może odziedziczyłaś charakter po matce? wychowanie to nie wszystko, ludzie maja swój charakter, skad ta matka twoja była taka lękliwa? na ludziach się wiele nie znam, ale konie np. ida w cene ogiery, jak sa przyjazne i spokojne, bo potem potomstwo tez jest takie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I co do tych wystąpień - to, że jestem w tym dobra, wcale magicznie nie sprawia, że się czuję super i się do nich garnę. Moim ulubionym miejscem byłaby wtedy ubikacja tak naprawdę. Ale no w życiu nie ma tak łatwo. Możecie sobie poczytać o 2 rodzajach nieśmiałości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie tego umiaru zabrakło. Jestem w stanie wyobrazić sobie jak ciężkie jest życie z ciągłą krytyką. Jednak wychowanie bezstresowe również może wyrządzić dużo krzywdy. Czuję się jakbym to ja miała być podporą swojego rodzica, nie na odwrót. Zauważyłam, że ludzie z pewnymi siebie rodzicami zazwyczaj całkiem inaczej radzą sobie w życiu, inaczej do niego podchodzą. Moja mama na każdą nową sytuację reagowała lękiem. Ciągły strach i przeżywanie wszystkiego to u mnie w domu coś normalnego. Bardzo pilnowałam się na tym, aby zminimalizować te cechy u siebie, ale łapię się, że one są. Wzorce musiałam czerpać od rówieśników, kiedy zauważyłam, że bycie uległym, zawsze milutkim, przepraszającym za, to że się żyję wzbudza tylko politowanie.Próbowałam chyba zgrywać osobę pewną siebie, nie wychodziło, zamiast tego coraz bardziej zamykałam się w sobie. Do tego doszła depresja. Nie mogę obarczyć całą winą mojej matki, to byłoby niesprawiedliwe. Jakby nie patrzeć chciała dobrze, chciała żeby niczego mi nie brakowało. No ale.. Duzo wzorców wynosi się z domu. Nigdy nie powiem jej tego, co tutaj napisałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyobraź sobie, ze ja potrafiłam się rozpłakać ze stresu jeśli niechcacy popsułam coś niewiele wartego (wpływ mamusi), równocześnie będąc świetną w wystąpieniach publicznych. Czego to niby ma dowodzić? Że Ty też powinnaś być dobra w publicznych wystąpieniach x w powodu niskiej pewności siebie miałabym być dobra w wystąpieniach publicznych? Jak mi gość kazał zaspiewac jeden wers na muzyce, co zaczynałam się cała trzęsc. a jak np. stłukłam szklanke u rodziny to tez się trzęsłam, bo matka to by mnie za to zlała.. Tak mi się w zyciu powiodło, ze dobiegam 40 lat i pracowałam z rok...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Po prostu mówię, że te same rzeczy nie będą miały identycznych objawów u kazdego. Tak samo nie muszą mieć tych samych przyczyn. Bo to z tymi szklankami to doskonale rozumiem o czym piszesz, a mimo to jednak nasze losy są inne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie znam sie ale wydaje mi sie ze to kwestia czegoś innego, moi rodzice byli nastolatkami, wcześnie sie rozstali, wychowywała mnie matka. Z ojcem miałam tzw weekendowe a raczej sobotnie lub niedzielne wyjścia ( kino, basen, ciastko ) . Moja matka była zbyt młoda abym mogła cokolwiek czerpać z jej postawy na życie. Miałam co potrzeba, uczyłam sie średnio, matka zawsze była najmłodsza ze wszystkich rodziców na wywiadówce. Miała swoich adoratorów a mnie trzymała raczej krótko. Nigdy nie przyszło mi do głowy mowić ze jestem taka a nie inna bo moi rodzice sie rozwiedli lub ze jestem jedynaczka i do tego z matki która sama była dzieckiem kiedy mnie rodziła. Nic nie mialam ani lepiej ani gorzej. Dzisiaj jestem mężatka i matka, syna mam bardzo asertywnego, wychowałam go raczej w dyscyplinie, miał sporo, zwiedził z nami świat. Postrzegam go jako normalnego młodego człowieka bez kompleksów. Z matka sie " koleguje" , nie nauczyła mnie gotować bo sama nie potrafiła a ja jestem w tej dziedzinie super. W domu nigdy nie musiałam sprzątać a nie mam kłopotu z utrzymaniem czystości, jestem charakterna , nie kazdy mnie lubi . Zmierzam do tego ze wyszłam z domu w którym nikt mnie nie krzywdził ale przykładu tez nie miałam , sama doszłam do wszystkiego bez traumy. Moje porażki nigdy nie tłumaczyłam dzieciństwem a nawet kiedy cos takiego słyszę to uznaje za szukanie kozła ofiarnego. Jak człowiek staje sie dorosły to już wszystko zalezy od niego. Zamknijcie wiec tamten rozdział , to było . Teraz trzeba do przodu pomimo i wbrew teoriom o trudnym dzieciństwie. Dzieci tzw nieudaczników nie musza powielać życiorysów swoich rodziców. Przecież wiecie ze nikt wam nie zrobi krzywdy jak cos powie bo niby jak ? Obcy ludzie nic wam nie mogą zrobić . Do przodu i walczcie o siebie kazdy jest tyle wart na ile pozwala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem co było powodem, że Twoja mama wychowywała Ciebie sama. Wydaje mi się, że Twoja mama musiała mieć bardzo trudne dzieciństwo co miało ogromny wpływ na jej dorosłe życie, może została przez kogoś dotkliwie skrzywdzona. Świadczyć może o tym to jaka jest strachliwa i nieufna. Tobie starała się wynagrodzić wszystko to czego być może sama nie miała. Czegoś się boi. Może i popełniła błąd ale jedno jest pewne, że bardzo Ciebie kocha i zrobiłaby dla Ciebie wszystko a wg mnie nie ma niczego cenniejszego. Twoja mama dała Ci jedną połowę wychowania, bo tylko tyle miała, drugą połowę dostajesz od ojca który uczy hardości. Może właśnie tego Tobie brakuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez nic nie uśmiałam nigdy robić, dorosłam i nauka gotowania zajęła mi "chwile" ale czy to jest jakiś wyczyn to tylko gotowanie, a harda zawsze byłam od maleńki taka się urodziłam, człowiek z charakterem się rodzi, późniejsze wychowanie ma jedynie nieduży wpływ na to jacy jestesmy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jasne, zazdroscilas obowiazkow. To ciezko bylo wziac smieci i wyrzucic, czy zmyc podloge, cokolwiek? Nie rozsmieszaj mnie, chyba ze jestes taka mameja nie do zycia. A matce podziekuj a nie szkaluj jej, wiesz co to znaczy wychowywac samotnie dziecko? Jak to jest przelac wszystkie uczucia i chciec dziecku wynagrodzic brak ojca? Nie bronie matki, bo trzeba we wszystkim miec umiar. Zreszta jestes dorosla, mozesz wziac zycie w swoje rece a nie na matke zwalasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiesz ja mam matkę chorą na schizofrenie i ojca alkoholika dali mi tyle ile mogli bardzo malutko matka mnie nauczyła uległości, nie stawiania granic, ustępowania i bycia miłą dla wszystkich a w życiu to nie działa dostałam tak po d***e od ludzi bo nie umiałam się bronić, stawiać granic i być asertywną, unikałam konfiktów, teraz widzę że moja matka ma bardzo niskie poczucie własnej wartości ale jest osobą chorą dali mi tyle ile mogli przeszłam 4 terapię w tym dda, gdzie uczyłam się jak rozmawiać z ludźmi, jak budować relacje, w moim domu rodzinnym jest totalny syf ja mam własne mieszkanie sama uczyłam się z internetu jak sprzątać, prać, prasować i gotować dzisiaj świetnie sobie radzę ale co przeszłam i ile zajęło mi to czasu bo ok. 10 lat to moje i powiem ci to co mi powiedziała terapeutka że rodzice dali nam tyle ile mogli dla nich to było wszystko co mogli dać a reszta jest do przepracowania dla nas, polecam ci poszukaj terapii dla dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, terapia może być bolesna ale wiele daje i uczy, na niej nauczysz się tych wszystkich rzeczy których nie nauczyła cię matka, ja dodatkowo jeszcze chodziłam na warsztaty z rozwoju osobistego z asertywności, komunikacji, umiejętności społecznych itd. czytam też mnóstwo książek na ten temat polecam szczególnie jedną masz tam wskazówki jak być pozytywną egoistką zwłaszcza w życiu zawodowym : "Tylko zołzy robią karierę" Debra Condren jeśli chodzi o prowadzenie domu i gotowanie wszystkiego nauczyłam się z internetu, walcz o siebie bo warto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zamiast pielęgnować żale do matki to zajmij się życiem, bo zwalanie na drugiego winy i dalsze nic nie robienie to też jest formą wygodnictwa. I może tu jest pies pogrzebany a nie w matce. Twoje lenistwo, które przykrywasz błędami matki, dzięki czemu dalej nie musisz nic robić ze swoim życiem a wygodniej siedzieć i sie użalać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prawda taka że w d***e miałaś za dobrze a przyszedł czas zmierzyć się z dorosłym życiem i biedulka nie wie jak wynieść śmieci czy coś ugotować. Ciekawe że wylewasz źale na matkę a nie wylewasz ich na ojca???Gdzie był wtedy jak pierdoła życiowa nie potrafiła umyć podłogi jako nastolatka??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko trochę to krzywdzące dla matki która sama wychowała cię gdzie był twój ojciec, dlaczego odpowiedzialność przerzucasz tylko na nią podczas gdy ojciec zawalił po całości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ojciec nie zawalił, zmarł, gdy byłam mała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niestety ale musisz to przepracować pod okiem psychologa sama sobie nie poradzisz, terapia ddd poszukaj na nfz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mnie i siostrę rodzice wychowali tak samo. To samo pod nos podstawiane, o to samo kłótnie, ale i te same obowiązki. Potem ta sama szkoła, w tym samym wieku się usamodzielniłyśmy. I teraz obie po 30. Ja mam męża i dzieci, mieszkam na wsi, cicha woda, praca średnia krajowa. Siostra za to singielka, nigdy nie chce rodziny i dzieci, mieszka w dużym mieście, wysokie zarobki i uwielbia publiczne wystąpienia. Ja od zawsze się czerwieniłam i wstydziłam, a ona zawsze przebojowa. A obie tak samo wychowane, także nie to, a charakter u nas zadziałał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Matka jak umiala tak wychowala....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak umiala wychowala, latwo powiedziec. Trudniej zastanowic sie czy naprawde powinno sie miec dzieci. Czy nadaje sie na matke, ojca? Kazdy mysli, ze ma niezbywalne prawo do rodzicielstwa a skutkiem sa takie lamagi zyciowe i inne pokrzywione emocjonalnie dzieci. Nawet sama autorka pisze, ze jest przewrazliwiona i strachliwa, ale jednak planuje dzieci! Beda takie same jak ona! Nieprzystosowane do zycia! Tak je wychowa plus jest w tym tez element genetyczny. Ale co tam, niech kazdy ma dzieci, bo mu sie nalezy...pfff Nikt prawie nie zadaje sobie pytania - czy powinieniem miec dzieci? Tylko wio i rodza, plodza, zalosne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Charakteru się nie dziedziczy, charakter kształtujemy sami. I nie zgodzę się, że to wina rodziców jakie później życie ma dziecko. Do pewnego wieku można powiedzieć, że to wina rodziców. Ale dzieci dorastają, zaczynają mieć swoje spojrzenie. Ja miałam rodziców nadopiekunczych, wyreczajacych, takich właśnie chuchajacych. I co? I jestem osobą pewna siebie, z mocna osobowością, charakterem. A wiesz, autorko, dlaczego? Bo sama siebie kształtowałam od wieku nastoletniego, zylam własnym życiem. Taki przykład. W wieku 17 lat chciałam wyjechać ze znajomymi na festiwal. Rodzice lament. A ja postawiłam na swoim. I jako dorosła osoba nie odnoszę się do przeszłości, dzieciństwa, bo to nie ma sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Juz dawno obalono mit, ze czlowiek rodzi sie niczym "czysta karta". Dziedziczy sie cechy charakteru, poziom IQ. Oczywiscie wychowanie tez ma duzy wplyw, jednak nie przesądza o wszystkim. A praca nad soba?- owszem cos tam da sie pozmieniac, jednak to czy ma sie do takiej pracy sile i motywacje zalezy glownie od odziedziczonych predyspozycji. Jesli ktos ma strachliwych rodzicow nie znaczy to, ze tez bedzie strachliwy. Cechy charakteru zaleza od mieszanki genow, moze trafic sie odwaga po dziadku ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×