Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy jest cos co Was wkurza w siedzeniu na maceirzynskim? Zrobcie swoja liste

Polecane posty

Gość gość
15:33 Wybacz ale chyba nie sadzisz ze celowo usypiam dziecko na spacerze? mojemu wystarczy ze jedziemy wozkiem to on sam automatycznie zasypia. I po ptakach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:01 moje spacery ze spiacym w wozku synkiem noe byly w celach krajoznawczych dla niego, bo i tak spal zaraz po wyjsciu z domu. Byly atrakcja dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mamy, bez urazy...ale Jesli denerwuje was cokolwiek w byciu na macierzyńskim, to lojalnie uprzedzam-lepiej nigdy nie bedzie! Jak wrócicie do pracy majac dziecko-bedzie tylko gorzej. Teraz nie masz czasu na zrobienie obiadu?? Bujda. Ja gotowałam bez problemu mimo dziecka z ogromnym refluksem i potrzebującym uwagi non stop. Sprzątanie? Z dzieckiem na ręku, albo zaganiałam meza. Spacery to luksus! Teraz pracuje a dziecko nagle sie nie zmieniło, obiady same sie nie robią a sprzątanie to nadal działka na pol-jednak jak sie "mało mieszka w domu" z powodu pracy to mniej sie brudzi. Niestety, ale takie uroki macierzyństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
5:33 Wybacz ale chyba nie sadzisz ze celowo usypiam dziecko na spacerze? mojemu wystarczy ze jedziemy wozkiem to on sam automatycznie zasypia. I po ptakach. xx To wroc do domu i wystaw go na balkon w wozku. Efekt bedzie taki sam, a ty bedziesz miec czas dla siebie :) Albo wychodz kiedy sie wyspi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do gość 15:41 wiem i doczekać się nie mogę :) a do Pani powyżej: no przecież my tu sobie chcemy ponarzekać, co z tego że później może być gorzej. Teraz jest teraz. Poza tym przynajmniej ja traktuje to z przymrużeniem oka, tak by sobie popsioczyć , a nie by użalać się nad sobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie wkurzają dwie rzeczy: 1. Pogoda - chętnie chodziłabym codziennie na spacer ale ciągle leje deszcz :/ 2. Narzekanie innych mamusiek. Ja rozumiem, że są dzieci bardziej i mniej absorbujące, z kolkami i be (ja miałam to kolkowe ale jakoś lekko przechodziło), ale mogę śmiało powiedzieć, że odkąd urodziłam nic się nie zmieniło... Pakuję wózek i jadę do skepu samochodem po ciuchy, jeżdżę do znajomych, oni nas odwiedzają, gotuję, sprzątam - jakoś mam codzień czas, a nawet dorabiam i mam czas na to żeby film z wesela zmontować... Kurcze,dziewcznyny - bez urazy ale dziecko jak nauczyłyście CIĄGŁEGO noszenia na rękach, ciągłego bujania itp to nie dziwcie się, że nie macie na nic czasu i wszystko was wkurza... Ja od pierwszych tygodniu uczyłam leżenia w leżaczku, dużo przytulania na siedząco i usypianie na naszym łóżku przytulając malucha bez noszenia... Fakt, wymaga uwagi, ale zapinam w leżaczek i prasuję, przy tym mówię dużo do dziecka i mu śpiewam, jak ma drzemkę to gotuję, jak wstanie to nawet odkurzę i podłogi umyję a maluch leży na macie edukacyjnej... Obowiązki domowe zajmują mi 2 godziny dziennie (sprzątam na bieżąco +c odzień odkurzam i mopem podłogę machnę). Grunt to dobra organizacja. Mam czas na wszystko, jak jest ładna pogoda to codzień spacer albo i dwa razy, nigdy nie narzekałam, chciałam dziecka i się cieszę że je mam, może dlatego jakoś łatwo mi to przychodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te "wyprawy" z niemowlakiem po głupie masło do sklepu tez mnie irytowaly, dziś corka ma poltora roku i wcale nie jest prosciej bo nie chce sie ubrac, ucieka. I tak samo jak pisze autorka, w trakcie drzemki dziecka trzeba wybrac czy napic sie w spokoju kawy czy posprzatac czy zrobic obiad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16;41 chyba nie.wyobraz sobie ze ja bardzo chcialam dziecka ale widze ze to podwazasz i wg twojego rozumku jak ktoras narzeka tzn. nie chciala dziecka albo nie cieszy sie ze je ma. jestes ulomna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam dwójkę dzieci.Jedno chodzi do szkoły ,drugie ma 2,5l. Już końcówka siedzenia w domu i cieszę się bardzo :D To nie prawda,że gdy chodzi się do pracy i ma się tylko do odebrania dziecko z przedszkola to jest gorzej. Gdy pierwsze moje dziecko skończyło 3l. i poszło do przedszkola miałam lepszą organizacje i kawki w spokoju można się napić/wyjść do ludzi...pogadać.Oderwać się od monotonni...tego mi teraz brakuje :) starszy dostaje klucze i będzie chodził/wracał sam ze szkoły ...ja odbiorę o 16.30-córkę i spokój

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie będę jakaś wyjątkowa: 1. uziemienie i wyprawy po byle pierdołę. Pamiętam, jak mąż zabrał dzieci i pojechali do teściów na 3 tygodnie. Pierwsze wrażenie - wolność. Mogę zejść do sklepu i wrócić i zajmuje mi to 10 min od momentu, kiedy pomysł wpadnie do głowy do momentu, kiedy wrócę. 2. rozproszenie uwagi i zmęczenie psychiczne. Multitasking level hard, stereo nadających dzieci i konieczność pracy zawodowej, która wymaga skupienia (pisanie doktoratu). Po prostu byłam wykończona, ale nie fizycznie tylko ciągłą uwagą i nasłuchem, co się dzieje z dziećmi. 3. samotność. W przeciwieństwie do Was, posiadanie dzieci zamknęło mnie na ludzi. Zapraszać nie chciałam, bo bałagan w domu i zero przyjemności z rozmowy z kimś z jednoczesnym nasłuchem i ciągłym zajmowaniem się rozwiązywaniem konfliktów, zabawami i każdą pierdołą, z którą dziecko przychodzi. A samodzielne wyjścia były dość rzadkie. 4. lęk o zdrowie. Nie jestem jakąś trzęsącą się matką, ale jak dziecko zaczynało chorować, to czułam niepewność, czy zachowuję się dobrze, czy działam tak, żeby mojemu dziecku nie działa się krzywda. Bo to człowiek wie, co to za gorączka. Dziś jest już lepiej. Starszy dostał zapalenia krtani i szczekającego kaszlu. Dziś 3 dzień i już mówi pełnym głosem, za parę dni dojdzie do siebie. Bez lekarza. Kiedyś, gdy moja wiedza była mniejsza miałam naprawdę obawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Jesli denerwuje was cokolwiek w byciu na macierzyńskim, to lojalnie uprzedzam-lepiej nigdy nie bedzie! "- no bez przesady, o ile mój na początku rzeczywiście dużo spał, to potem jak zaczął ząbkować i zrobił się mobilny, to już była jazda na całego... tak, można gotować z dzieckiem na rękach, gorzej jak to dziecko tysiąc razy zdejmujesz z krzeseł, oparcia kanapy, stołu, blatu, parapetu i wszystko mu wyjmujesz z rączek bo wszystko bierze. Teraz mały ma 6 lat i od jakiś dwóch, a co najmniej roku naprawdę cieszę się macierzyństwem na całego :) Nie mam problemów ze zroganizowaniem się, mały dużo robi wokół siebie i świetnie można z nim spędzać czas. Dla mnie ten pierwszy okres, tj. pierwsze 2-3 lata były najtrudniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie ten pierwszy okres, tj. pierwsze 2-3 lata były najtrudniejsze. Xxx Dokładnie 3-4latek jest spokojnie do ogarnięcia :D Dziewczyny będzie lepiej! Ja mam 3l.córkę i 9l.syna super jest :)nawet 1 w tygodniu wychodzimy z mężem na wino.A w czerwcu planujemy wyjazd na 2dni bez dzieci :D dopiero w sierpniu z dziećmi na 2tyg. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dla mnie nie ma problemu z wyjściem. Ubieram dziecko, wkladam w chuste i idziemy gdzie tylko chcemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Któraś napisała ze jak sie wroci do pracy to "lepiej nie bedzie". No to u mnie dokladnie na odwrot- córka miala rok i trzy m-ce jak poszla do zlobka a ja wrocilam do pracy- i bylo to dla mnie wybawienie. W pracy naprawde odpoczywalam, a zanim odebralam małą ze zlobka to szybko ogarnialam zakupy. I wlasnie to SZYBKO bylo rewelacją- bo zakupy z nia od kiedy przesiadla sie do spacerowki to byl hardkor :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko to co opisałaś to w ogóle nie miałam takich problemów więc mniemam że masz trudne dziecko, więc zapowiada się ciężko, ale jak już usiłuję sobie przypomnieć jakieś dylematy tego typu to nigdy nie miałam wątpliwości co robić. Ja stawiałam na odpoczynek. Dla mnie chwila snu dziecka była święta i tylko dla mnie. Wszystko inne robiłam lub nie robiłam jak dziecko było przytomne oraz jak mąż wracał to cisnęłam do pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam 4,5 letniego syna i jest super. A jako niemowlak byl mega uciążliwy i absorbujacy..teraz jest super rezolutny i spokojny chlopczyk :) fajnie sie juz bawi, duzo rzeczy mozna z nim zrobić, wszędzie wyjsc, pojechac. Najgorsze dla mnie byly pierwszy rok, dwa lata. A potem z gorki. Ale wiecej dzieci nie planuję poki co. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ja z godz 22:36 Jeszcze dodam mój ma teraz też 4 latka i raczej był spokojnym dzieckiem zawsze, ale teraz np. od tygodnia choruje i jest przesrane. Zrobił się bardzo absorbujący tzn od jakichś kilku miesięcy tak jest ale chodził do przedszkola i nie było to tak odczuwalne. Bardzo nerwowo potrzebuje towarzystwa do zabawy i przez cały dzień nic tylko słysze "mamo pobaw sie ze mną". Można się pobawić kilka razy ale jemu wszystko mało. On by chciał bym sie bawiła od rana do nocy. Kiedy odmawiam to sie obraża albo robi sie osowiały a mnie wtedy serce w duchu ściska no ale człowiek do cholery musi też robić inne rzeczy. Tak więc dziecko już od lat nie ma żadnej drzemki. Nie sypia popołudniami. Przypuszczam że w przedszkolu tylko leży na drzemce. Jest spokojny jak chodzi o charakter ale właśnie strasznie desperacko niemal potrzebuje kompana do zabawy i tu jest ból. Tak więc w takie dnie jak teraz nie było kompletnie odpoczynku żadnego. A tak jak napisałam dla mnie te drzemki jak był niemowlęciem były świętością. Wszystkie obowiązki spychałam wtedy na bok i stawiałam na wyciszenie. Było mi to niezbędne dla zdrowia psychicznego. I nadal mam taką potrzebę żeby chociaż te godzinę a jeszcze lepiej dwie, posiedzieć w ciszy całkiem sama albo posłuchać muzyki, byle sie oderwać od dziecięcych dźwięków i ludzi innych w zasadzie też bo też mnie męczą. Praca z ludźmi to dla mnie nie jest odpoczynek żaden. Ale ja mam inny charakter i tyle. Teraz męża zaprzęgam do pomocy bym mogła sie wyciszyć. Czasami się skurczybyk miga tak jak np. w ostatnim tygodniu dziecko było chore absorbujące i z każdym dniem żaliłam sie mężowi coraz bardziej a ten nie reagował, a miał wolne od pracy! aż w ostatni dzień urządziłam karczemną awanture z grożeniem rozwodem włącznie wtedy wziął tyłek w troki i sie ogarnął. Trzeba. Trzeba wywalczać dla siebie jakąś oaze spokoju bo sie zwariuje pomimo całej miłości do dziecka. Każdym człowiekiem czy czynnością można sie zmęczyć i trzeba ładować baterie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj jak ja Cię rozumiem. Jestem introwertykiem i potrzebuję ciszy i samotności. Najpierw musiałam się przystosować, że w MOIM pokoju mieszka jakiś facet i jest przez większą część doby, potem mieszkaliśmy sami i było lepiej, ale z dziećmi to już nie było przeproś. Na początku mały był jak mój kot - mało uciążliwy, jeśli chodzi o poczucie obecności, ale potem, jak jeszcze urodziła się córka i całe to towarzystwo spało ze mną, to miałam poczucie stałego napięcia uwagi i braku możliwości wypoczęcia od czyjegoś towarzystwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dorzucę jeszcze 1 rzecz: seks. Nie wiem, jak Wy to robicie, ale z naszą 3ką jest ciężko, bo mąż preferuje rano, wieczorem jest zwykle naprawdę zmęczony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Narzekacie tylko, a potem macie pretensje, że te od wściekłych macic was hejtują. :( Decydując się na dziecko, decydujesz się na kilka lat wyjetych z życiorysu. Oraz odpowiedzialność praktycznie na całe życie. Dodam jeszcze, że zazdroszczę pracy, gdzie odpoczywalyscie. Sama mam biurową, ale wyścig szczurowy, plany, ciągle naciski szefostwa. Ja tam wolałam spokojny dzień z moim skarbem. Przytulać się, powachac, cieszyć jego uśmiechem. A był bardzo absorbujacym dzieckiem. Praca, dom, macierzyństwo , zmartwienia czy w przedszkolu dobrze, czy chory nie będzie, mnie wykańczaly. Nie mogłam beztrosko pić kawkę. Teraz świadomie zdecydowałam się na drugiego skarba. I świadomie rezygnuję z pracy na kilka lat. Dzieci tak szybko rosną...wiem, bo jestem mamą nastolatka. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Nie traktuj tego jako hejtowania własnych dzieci, tylko jak upuszczenie pary. To równie dobrze mógłby być topik: co wam się nie podoba w waszej pracy/mieście/facecie/szkole/diecie/... . Kocham swoje dziecko, ale widzę poświęcenia jakie to ze sobą niesie. Fajnie poczytać, że nie jestem sama, że inne też to przeżywają. I nie chodzi tu o to, że lubię czytać, że komuś nie wychodzi, albo cieszę się z czyjegoś zła i tym podnoszę sobie ego. Kiedyś myślałam, że tylko u mnie jest nieporządek, albo, że tylko ja sobie nie radzę z pewnymi rzeczami. Przeczytanie, że ktoś też tak ma bardzo uwalnia i sprawia, że ja osobiście lepiej się czuję. Nie mam wyczucia jak wysoko powinnam postawiać sobie poprzeczkę i często stawiam za wysoko, co mi się rzuca na psychikę. Widzenie, że inni popełniają błędy, albo też są tylko ludźmi, wiele zmienia na plus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie napisałam, że Ty hejtujesz, tylko, że inni wykorzystują te żale do hejtu na matki. Powiem jedno autorko. Kiedy mój syn był mały, sen był luksusem. O innych rzeczach nie wspomnę. Ale te lata szybko zleciały i nagle odkryłam, że mam aż za dużo wolnego czasu. Były więc wyjazdy z mężem, tylko we dwoj****asen, siłownia, fora internetowe, książki, praca, znajomi. Był czas na wszystko. I wiesz, znudziło mi się to. Stwierdziłam, że brakuje mi...pieluch, spacerów, pierwszych kroków, czytania bajek. Rozumiem, że głównie mamy tych małych dzieci narzekają sobie tutaj. I ok. Ale naprawdę to jest tylko kilka lat. Potem jest także odpowiedzialność, ale dziecko nagle samo robi sobie kanapkę, nagle woli spędzać czas ze swoimi znajomymi, samo pojedzie do centrum handlowego i kupi sobie bluzę. Niby tak niewiele, a tak wiele. Syn potrzebował ogromnej uwagi tak do trzeciej klasy. Potem było coraz lepiej i skupiłam się na sobie. Jogging, siłownia, kosmetyczka, wyjścia, wyjazdy. Nawet tatuaż sobie zrobiłam :D No i widzisz, będzie lepiej, a mi znów zamarzło się to, co Ty teraz masz. ;) Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, że narzekanie o jakim pisałam (upuszczanie pary) podnosi jakość życia i umożliwia cieszenie się z tego, co jest.W tym kontekście lepiej wykorzystywać ten czas pieluch i nieporadności dziecka. Wiem, o czym piszesz, bo mam własnie 2 miesięczną córcie i jak myślę, że to już ostatnie to mi przykro i cieszę się tym, co mam. Nie zmienia to faktu, że parę rzeczy jest trudnych. ale jak o tym napiszę i zobaczę, że to nie ja jestem jakaś beznadziejna matka, tylko, że to normalne, to czerpię z macierzyństwa więcej radości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niektórzy mówią, że w pracy odpoczywają, zależy w sumie jaka to praca. Ja pracowałam w masarni, często po 12 godzin, więc chyba wolę jednak ten macierzyński.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie w*****a wszystko a najbardziej to, że 10h dziennie nie mam do kogo gęby otworzyć, bo mąż pracuje, znajomi albo w pracy albo za granicą, generalnie masakra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie wkurza to, ze siedze sama cale dnie. Przeprowadzilismy sie tu, jak mala sie urodzila, za praca męża.Po roku urodzil sie syn. Do lekarza, do przedszkola, do sklepu, do urzedu wszedzie chodze sama, taszczac dzieci ze sobą. A najgorzej jak sa chore. Kocham je, ale czasem juz nie mam sil i wycieram łzy po kątach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie wkurza ciągłe niewyspanie i brak mobilności. U mnie nie ma windy, więc zniesienie wózka trwa dobre 10 minut, potem trasa park-sklepy (ale tylko niektóre, bo te cholerne zamykające się drzwi+3-4 schodki to dla mnie bariera), potem znowu wnoszenie wózka. Wracam do domu totalnie zmęczona... W ogóle dla mnie, jako osoby aktywnej, bardzo trudne było przestawienie się, ze codziennie robię to samo od rana do wieczora. Mój synek nie nadaje się na żadne kina, zabawy dla noworodków, bo wcale nie ma ochoty podporządkować się grupie. A jak mam latać za nim z wywieszonym językiem, to juz wolę to robić w domu lub parku niż zatłoczonym miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:13 a nie lepiej ci uzywac chusty lub nosidla niz dzwigac ten wozek ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To chyba większość tych pań poprzestanie na jednym dziecku, bo z ich wypowiedzi wynika, że to ogromna katorga i nie warto się tak zaharowywać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:24 nie wiem skad wyczytalas ze to ogromna katorga. Jestes kolejna ulomna? Ale skoro tak bardzo nie potrafisz sobie tego co czujemy, wyobrazic, to wyobraz sobie analogiczna sytuacje, ze np. kochasz swojego partenra bardzo i chcesz z nim byc ale warunkiem koniecznym jest to ze musicie 98% czasu spedzac w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×