Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jestem w ciąży, on chce przerwy.

Polecane posty

Gość gość
Yhy! Ale co to ma do rzeczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w sumie nie ma nic do rzeczy! głupota nie ma wieku ile lat by autorka nie miała to i tak jest po prostu głupia i bezmyślna do kwadratu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prawda,glupota nie ma wieku,ale mlodziutkiej dziewczynie ktora liczy zwiazek (?!) od podstawowki ujdzie to myslenie jak ma te 20-tkę,ale takiej trzydziestolatce to już naprawde trudno tłumaczyc te mega głupoty,które tu opisuje. To robi różnicę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
CHCIAŁAŚ BADBOYA TO TERAZ MASZ I PŁACZ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, tak sobie czytam to, co napisałaś i widzę, że popełniłam błąd pisząc to, co napisałam i Cię za to przepraszam. Takie rzeczy powinnaś usłyszeć od terapeuty, któremu zaufasz, ew. do tych wniosków powinnaś dojść sama. A tak, wiesz już pewne rzeczy, więc jak w sprzyjających warunkach je usłyszysz, to nie będą one dla ciebie takim odkryciem i tym samym siła ich wpływu na Ciebie będzie mniejsza. Pozostaje mi mieć nadzieję, że o tym zwyczajnie zapomnisz. A widzę, że jest to możliwe, bo nie przyjmujesz do wiadomości sporej części tego, co pisałam. Może czujesz się atakowana (i się bronisz), może forma była za ostra (i szukasz argumentów, że nie jest aż tak źle, jak z boku to wygląda) albo, co obstawiam, Ty tego zwyczajnie nie chcesz usłyszeć. Napisałaś trochę w desperacji, gdy nie wiedziałaś co dalej, może trochę w formie myślenia na głos, a może potrzebowałaś... ja wiem... pocieszenia? ludzkiej uwagi? Tak naprawdę nie chcesz, żeby ktokolwiek wytrącał Cię z Twojego toku myślenia. Nie chcesz widzieć alternatyw, nie potrzebujesz wiedzy o tym, jak to wygląda w oczach osoby niezaangażowanej. Nie potrzebujesz prawdy innej niż Twoja. Ja to rozumiem. Szkoda, że nie wyczułam tego wcześniej, to połowy bym nie napisała. Postępuj według swojego wyboru, ale daj sobie szansę na to, by Twoje wybory nie były powodowane podświadomymi zranieniami czy lękiem - idź do psychoterapeuty. Tu na forum dostaniesz trochę różnych impulsów, które jakoś tam Ci pomogą, albo nie, ale terapeuta pozwoli Ci poskładać życie na nowo. Czego Tobie, a przede wszystkim Twojemu dziecku życzę. Pozdrawiam i powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, napisałam tu, bo potrzebowałam porady i chciałam po prostu porozmawiać. Nikt z bliskich mi ludzi nie mówi tego co Wy mi tutaj, może dlatego nie do końca się zgadzam. Widzę jak to wygląda z boku, widzę. Zastanawiam się co ja bym pomyślała czytajac to jako osoba, ktora nie ma z tym styczności. Patologia i durna, naiwna baba, która ma na coś nadzieję i czeka z telefonem w ręku na wiadomość od swojego faceta, który ją olał. Wiecie, ja i bliscy ludzie patrzymy na to wszystko inaczej, moze przez to, ze go znamy, a Wy patrzycie trzeźwo(?), nie wiem. Bronię tego czego jestem pewna, są rzeczy, które widze, a sa rzeczy ktore widzicie Wy. Może jestem ślepa i naiwna, ale nie pozwolę sobie i dziecku tak zniszczyć życia przez niego. Nie wykluczam tego, ze gdyby zmiana za jakis czas byla widoczna to dałabym nam szansę. Według mnie najwiekszy problem ma on-nie ja. Moze i nadaje sie na terapię, ale moj problem jest mniejszy, bo panuje nad sobą, umiem rozmawiac, staram sie rozumieć i nie jestem agresywna i nieodpowiedzialna. Nie jestem tez od niego uzależniona, kilka dni temu uslyszalam to wszystko od niego, nie poskladalam sobie jeszcze niczego w całość, staram sie zyc swoim życiem i zająć sobą bez względu na wszystko, ale jest ciezko po prostu. Moze jestem dziecinna, moze sie ludze, może to nie jest na poziomie i dla was śmieszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak czy srak konkluzja jest jedna - nie masz zamiaru od niego odejść, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i znowu będzie tasiemiec... Mam wrażenie, że czytamy 2 rożne wątki. Ludzie tutaj owszem, postrzegają Cię jako uzależnioną od tego człowieka i, wybacz, ale na to wygląda. Wiem, że nie da się przekreślić człowieka po 7 latach razem będąc z nim w ciąży, ale zauważ, że sama ocena sytuacji jest mniej ważna. To, co niemal każdy napisał to nie ocena i wymówki, tylko konkretna rada: idź do psychologa. To tak, jakby lała Ci się co wieczór krew z nosa. Ludzie pisaliby: to może być spowodowane przez różne czynniki, ale nie jest to normalne, idź do lekarza, a Ty zajmowałabyś się tylko kwestią, czy to normalne ("bo u mnie w rodzinie się to zdarza, nie wiecie ile krwi mi leci, może z boku wygląda to źle, ale to nie jest tak, jak myślicie, daję sobie z tym radę"), a nie tym, że trzeba to zdiagnozować. Tak, nie znamy ani Ciebie, ani jego, ale ludzkie losy są bardziej powtarzalne niż myślisz. Możesz uważać się za osobę, która ma niepowtarzalne problemy (tak, w Twojej skali są one niepowtarzalne), ale prawda jest taka, że to, co przeżywasz Ty przeżywało przed Tobą wiele osób. Znając ich losy, to, co im pomogło, to co się np. zmieniło po terapii, jesteśmy w stanie wysnuć pewne zasady, którym Ty też podlegasz. Owszem, są wyjątki, są np. ludzie, którzy się nie uzależniają od twardych narkotyków, ale jaka jest szansa, że u Ciebie będzie inaczej niż wskazują na to znaki na niebie i ziemi jest dość mała. A ryzykownie zakładać, że jest się wśród wyjątków (np. zaczynamy ćpać z myślą, że może na nas to nie zadziała). To, co przekłamuje najbardziej to brak wszystkich informacji. I tu masz rację: nie znamy ani Ciebie ani jego, ale są pewne fakty, które są dość jednoznaczne. Wyobraź sobie, że ktoś pisze, że partner go bije. Czy uznałabyś to za złe, chore i do zmiany? Zapewne tak, choć ta osoba będzie mówić, że przecież jej nie znasz i nie wiesz jak jest. Faktycznie, jest mały procent szansy na to, że to nie jest złe, chore i do zmiany (50 twarzy Greya, te sprawy). Tak samo u Ciebie. Piszesz, że gość imprezuje, ćpa, jest (i był wcześniej) agresywny, że ma wyroki i Ciebie oraz Wasze dziecko w nosie. To są istotne przesłanki do tego, żeby podjąć zasadnicze kroki. Ćpun, brutal i imprezowicz nie jest materiałem na ojca. Dzieci się uczą głównie przez przykład rodziców, nie ich słowa. Tak realnie, chcesz mieć dla dziecka taki przykład w domu? Przez pierwsze lata może dziecko tego nie zrozumie, ale później na pewno. A czym skorupka za młodu nasiąknie... Druga sprawa, takie rzeczy zwykły eskalować. Za parę lat może być gorzej. Możesz olać to, co ludzie piszą i być bardzo zdziwiona, że sprawy potoczą się źle. "Któż mógł to przewidzieć?" Tia... Ale diagnoza sytuacji to jedno (powtórzę po raz kolejny, może być fałszywa, bo znamy Ciebie i jego na podstawie tego co i jak piszesz), a działanie to drugie. Piszesz, mam wrażenie, w kontrze do nas (że tak sobie pozwolę zgrupować większość internautów z tego wątku) takie rzeczy: 1. "Może jestem ślepa i naiwna, ale nie pozwolę sobie i dziecku tak zniszczyć życia przez niego. " No i chwała Bogu! A jak zamierzasz tego dokonać? Bo tu dostałaś garść rad, które nie są przeciw Tobie. Przypomnę cytat z pierwszego posta, który był Twoim głównym pytaniem: "teraz chcialabym go odzyskać ale co robic??? " Może dlatego większość pisze Ci: ratuj siebie, dbaj o dziecko, a nie myśl o tym, jak go odzyskać. 2. "Nie wykluczam tego, ze gdyby zmiana za jakis czas byla widoczna to dałabym nam szansę." I bardzo słusznie, tak trzymać, choć obawiam się, czy to nie jest pewne życzenie i przelotna myśl, którą masz w głowie, a która jednocześnie funkcjonuje, jak widać bez kolizji, z chęcią odzyskania go. Taka twarda jesteś, że rozważasz przyjęcie go po tym jak się zmieni (co jest bardzo dobre i dojrzałe), ale czy na pewno? Czy to Twoje przekonanie, czy przelotna myśl, jakich można mieć wiele, i które są nietrwałe i zmieniają się pod wpływem 1 zdania jak chorągiewka pod wpływem wiatru? Tzn., że jakby chciał wrócić, to przyjęłabyś go bez żadnych warunków. Mam wrażenie, że w obronie starasz się siebie troszkę kreować, ale nie skorygujesz tego, co już napisałaś. I nie, to nie wyrzut, czy zarzut, ale zachęta żeby spojrzeć na siebie taką, jak teraz jesteś naprawdę. Możesz zepchnąć swoje uczucia do podziemi, pokazać się jako twarda, rozsądna, wcale nie taka słaba i zła, ale to nie o to chodzi. Owszem, dobrze jest swoje zdanie o sobie samej trochę pokalibrować (nie jest tak źle), ale nie warto tego czynić kosztem emocji i uczuć. Twój pierwszy post był prawdziwy, płynął z serca. To było wołanie uczuć, więc tak, mógł być nie obiektywny, ale to było to, co czujesz. Teraz piszesz głową, bo się wycofałaś i mam wrażenie, że próbujesz przedstawić rzeczywistość troszkę inaczej niż wcześniej. Po co? Nie jest fajnie odpierać zarzuty, że jest się uwikłaną, ale z drugiej strony może warto rozważyć, czy tak nie jest w rzeczywistości, zamiast przedstawiać się jako super zrównoważona i myśląca z rozsądkiem. Ludzie na forum to tylko epizod w Twoim życiu. 3. "Według mnie najwiekszy problem ma on-nie ja. Moze i nadaje sie na terapię, ale moj problem jest mniejszy, bo panuje nad sobą, umiem rozmawiac, staram sie rozumieć i nie jestem agresywna i nieodpowiedzialna" I znowu on. Nikt nie podważa tego, że to on ma problem z sobą, ale kto ma największy, to już można się zastanowić. Jemu może być wygodnie tak jak jest. Problem masz z nim niewątpliwie Ty, bo jesteś w ciąży. Ale to taka dygresja, bo chodzi o coś innego. Nie możesz zmienić jego na siłę, ale możesz mu dać miejsce i wolność żeby zrobił to sam (mądre wymagania i granice). I tyle o nim. Ludzie Ci wskazują, że masz problem, Ty to odrzucasz i temu zaprzeczasz ("Nie jestem tez od niego uzależniona"). Jeśli rzeczywiście nie jesteś to podejmij to wyzwanie i sprawdź to u terapeuty. Druga sprawa to porównanie. Może i jest coś ze mną nie tak, ale z nim jest gorzej. I znowu: kij z nim, zajmij się sobą, bo z Tobą też nie jest najlepiej. 4. "Moze jestem dziecinna, moze sie ludze, może to nie jest na poziomie i dla was śmieszne. " - nie jesteś dziecinna. Masz problemy, jak każdy z nas. - każdy się jakoś łudzi, grunt, żeby podejmować pewne kluczowe kroki (nawet po omacku), które wyprowadzą na prostą. Jak się gubisz w górach i nie wiesz gdzie iść to np. szukasz strumienia, żeby idąc wzdłuż niego zejść do doliny. Idąc nie wiesz, czy idziesz dobrze, ale przyjmujesz pewną zasadę postępowania i ją kontynuujesz. Jak podejrzewasz, że coś jest nie tak, albo nie wiesz jak ustawić się w nowej i trudnej sytuacji - szukasz pomocy u specjalisty. To bezpieczniejsze niż konsultować się na forum (które jednak bywa przydatne do wyrzucenia emocji i czasem do działań w kryzysie). - to problem, wcale nie z dna patologii, normalne życie. Poziom nie ma nic do rzeczy. Ty jesteś na poziomie, ale ludzie na poziomie też mają problemy i zdarza się, że zahaczają o patologię, to się nie wyklucza. - to nie jest śmieszne, nikt się nie śmieje, większość próbuje pomóc. Jest ranek, jestem przed kawą, więc proszę o wyrozumiałość podczas czytania posta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Aniele" z wiedzą : ona nie chce przyjąć niczego.Literalnie niczego ? On ma prpblem,on,on.Sorry,rzygac sie chce od tego "on". Teraz nieważne jaki problemy (-y) ma on a ma ich bez liku tylko ona,osoba wspołuzalezniona. To co autorka opisuje jest klasykiem toksycznego związku.Nie trzeba znac jej i jego,by wiedziec ,ze to typowe do relacji niedojrzałych ludzi,którzy wiszą na sobie a łączy ich ta uzalezniająca niedojrzalość. Zaraz autorka tupnie nóżka,że to nieprawda,bo ona juz nie krzyczy,daje radę,itd,itp.,by za chwilę "ale jeślo in się poprawi,to dalabym nam szansę" czyli wszystkie posty do kosza.oNa niczego poza nim nie chce i tylko przy toksyku umie funkcjonować i nazywa to miłością:( Może jakaś inna kobieta w podobnej sytuacji poczyta, pochyli się i pojdzie za (fachowymi) wskazówkami i taki bodaj będzie pozytek z tej -pardon-wielu osób pisaniny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko,w jakim wieku jesteś ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka się obraziła jak śmiecie napadać na jej cudownego misia? on się na pewno zmieni jak się dziecko urodzi a wy wredne świnie po prostu jej zazdrościcie że kogoś ma bo wy zapewne jesteście bez facetów nie będzie już z wami pisała, bo się nie znacie i nic nie rozumiecie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i gdzie ta autorka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I na podstawie autorki postu macie tutaj przykład jaka jest różnica między konkubinatem a małżeństwem. Znacie małżeństwo w którym mąż by się zachowywał w ten sposób ?koleżanki i koledzy, imprezy ?bo ja nie.Tylko facet który jest wolny odstawia takie numery.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
TY chyba zycia nie znasz.Uwazasz,ze jak żonaty to mu nie od*pie*prza ?! Czym się różni FACET żonaty od nieżonatego ? obraczką ? Sorry,naiwna jesteś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie tylko obrączką, ale uśredniając mąż rzadziej odwali coś takiego niż konkubent. A że średniej nie można rzutować na konkretny przypadek to inna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Mam zamiar wybrać się do specjalisty, uważam, że mi to pomoże zrozumieć to, że przez ostatni czas byłam dość manipulowana. Mam nadzieję zacząć układać sobie życie z myślą, że on nie musi się zmienić i może już go w moim nie być. Pierwszy mój post był pisany zaraz po rozmowie z nim, nie był przemyślany. Nasłuchałam się wielu negatywnych rzeczy o sobie i wtedy w to wierzyłam. Jak pisałam patrzę na to w tej chwili inaczej, jest ciężko, bo chciałabym ustabilizowanego i odpowiedzialnego partnera, szukam gdzieś w nim tych cech. Nie mam zamiaru teraz nigdzie wracać, mam wynajęte mieszkanie, które chcę urządzić dla siebie i syna. Niewykluczam powrotu do niego gdy będzie inny, choć uważam, że prędzej go zamkną niż się zmieni. Jest najciezej ze świadomością że zostałam sama a wszystkie plany legly w gruzach, ktore byly wspolne co do dziecka itd., musze zaplanować wszystko sama i wszystkim się zająć. W przyszłości chcialabym dobrego taty dla synka, a martwię sie, ze tego nie będzie. Rozumiem, ze w duzej mierze oceniacie moja osobę przez pierwsze posty. Juz od niego odchodziłam, ze wzgledu na to ze takie klopoty jak olewanie i cpanie trwaja krotko, to myslalam, ze to najzwyczajniej w swiecie minie. Niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A i mam 24 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zastanawiam sie tez czy iść do terapeuty do którego chodziliśmy razem i on juz go zna czy wybrać kogos całkiem obcego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze, że Twój pierwszy post był emocjonalny i na gorąco, bo Twoja głowa nie zamaskowała Twoich lęków i obaw. Emocje nie kłamią, a umysł stosuje różne ściemy (świadome lub nie) żeby np. nie przedstawić się w złym świetle. Byłaś prawdziwa i dostałaś info zwrotne do tego, co się dzieje z prawdziwą Tobą. To chyba dobrze, prawda? A że nie wszystko było miłe to cóż... w końcu jest jakiś problem do zrobienia prawda? Problemy z uwikłaniami nie są sednem naszej tożsamości, więc nie traktuj ich jako element wartościowania siebie, tylko coś, co można zmienić, czyli swój integralny składnik, ale w TYM momencie czasowym. Gdy to zmienisz (przestaniesz być osobą uzależnioną) staniesz się mądrzejsza i bogatsza w doświadczenie. Cieszę się, że zdecydowałaś się na wizytę u terapeuty, myślę, że nie pożałujesz. Warto, żebyś poszła jak najszybciej. Jak zaczniesz terapię to zobaczysz światełko i poczujesz się bezpieczniej, a to stanie się bardzo ważne po porodzie. Pamiętaj tylko o tym, co jest ważne i za kogo jesteś odpowiedzialna (czyli za siebie tzn. swoje życie i dziecko). Dorzucę Ci jeszcze jedną wskazówkę, która może poprawić komfort Twojego życia (pisze o tym, bo zmiana która nastąpi w związku z urodzeniem dziecka może być trudna i wpływająca negatywnie na nastrój), a mianowicie: dziękuj za wszystko. Jeśli wierzysz w Boga, to Bogu, jeśli nie to Sile Wyższej, a jeśli nie wierzysz i w to, to po prostu wzbudzaj w sobie wdzięczność. Taką postawę bycia wdzięcznym za wszystko i doszukiwania się dobrych stron we wszystkim można wyrobić poprzez codzienny trening. Rano przypominaj sobie, co masz (i bądź za to wdzięczna), w ciągu dnia staraj się doszukać w każdym wydarzeniu coś dobrego nawet, jak jest niemiłe (jak to się robi w szczegółach znajdziesz w książce dla dzieci pt. Pollyanna), a wieczorem rób sobie podsumowanie tego, co dobrego spotkało Cię tego dnia (bądź wdzięczna nawet, jeśli było niemiłe). Takie działanie bardzo Cię wzmocni, poprawi Twoje poczucie wartości (obstawiam, że tu będzie robota dla specjalisty), samodzielność i optymizm. Przykładowo: jechałaś autobusem i nikt nie ustąpił Ci miejsca. Twoje myśli mogą mieć następujący tor: nikt nie ustąpił mi miejsca, zrobiło mi się przykro, poczułam zawód, ALE... dałam radę przestać całą drogę (dzięki Boże, że mam wystarczająco na to sił i wiem, że w razie czego poradzę sobie jak znów będę jechać komunikacją miejską). Jak dzień będzie beznadziejny, a Ty zdołowana zupełnie to pozostaje zawsze myśl: ten dzień się skończy, a jutro będzie inaczej. Przyznawaj się do uczuć, są jakie są, ale staraj się wyszukiwać plusy każdej sytuacji, wynagradzaj się w duchu i doceniaj. Po prostu. To dobry punkt wyjścia, żeby zobaczyć jak jesteś wartościowa i pewne zabezpieczenie przed godzeniem się na ochłapy z życia i ze stołu ojca Twojego dziecka. Uszy w górę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16'49,nadal nie masz racji bowiem faceci sa wygodni i trwają w 'zimnych' zwiazkach,bo im wygodnie-zero obowiązków,oprany,nagotowane,posprzatane,dzieci zadbane. Czesto z zależną finansami kobietą wiec dwie strony siedzą w domowym bagienku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobra, to teraz proszę o informację, czy ostatni wpis rzekomej autorki to podszyw czy nie. Bo ja pamiętam coś takiego: "Ja na prawdę wiele z tych rzeczy rozumiem, nie byłam nigdy u psychologa, zawsze się bałam. " Właśnie nabieram podejrzeń, że straciłam sporo czasu odpisując jakiejś nastolatce z wybujałą wyobraźnią. Tak czy siak kończę udzielanie się w tym wątku i mimo wszystko mam nadzieję, że przyniesie to korzyść inną niż poczucie bycia w centrum uwagi dla jakiejś niedojrzałej pannicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18:29,lepiej nie mozna ujac,to clou tematu. Jesli moge jeszcze cos dorzucic,to nie szukaj z nim kontaktu,nie pros o spotkania.Skup sie teraz na terapii.Trudno powiedziec co lepsze-nowy czy dotychczasowy terapeuta.Ten ostatni już zna problemy,może krócej i intensywniej mogłabys z nim pracować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a mnie śmieszy jedna rzecz - "przed ciążą taki nie był"!!! to powiedz mi moja droga autorko - jesteś w ciąży 6 miesięcy a piszesz że miał kilka spraw o pobicie - czyli jednak bandytą był jeszcze zanim zaszłaś, prawda???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, ostatni wpis był mój. Przed ciąża owszem, miał sprawy o bójki, ale to jako 18-19 latek. Usprawiedliwialiśmy go wszyscy tym, że młody i głupi, a w życiu tez latwo nie miał. I przestał to robić, nie bił się, nie angażował w problemy, bardzo się starał. A co do dokładności mojej wypowiedzi, ze przed ciążą byl inny, to odnoszę się do tego, że mnie wcześniej szanował, liczył się z moim zdaniem, nie było narkotykow, kumpli, olewania i wszystkiego co wczesniej wymienialam. Nie spodziewałam się tego co jest teraz, bo był odpowiedzialny, albo dobrze udawał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:59 z wczoraj - rzeczywiscie pisze,ze nie była nigdy u psychologa a teraz pyta czy isc do tego u którego chodzili razem ? MOze ona nie rozgranicza psychologa od terapeuty choc to to samo tak naprawdę ? albo buja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz ledwie 24.lata i przes*rane (pardon) życie - z domu DDA,z faciem jeszcze gorzej. Smutne to i wreszcie czas na pracę nad sobą przy pomocy specjalisty nim dziecko sie urodzi,bo potem nie będzie jak i czasu z racji całodobowej opieki nad noworodkiem i niemowlęciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś 12:59 z wczoraj - rzeczywiscie pisze,ze nie była nigdy u psychologa a teraz pyta czy isc do tego u którego chodzili razem ? MOze ona nie rozgranicza psychologa od terapeuty choc to to samo tak naprawdę ? albo buja. xxx może on jako bandyta wyrokowiec miał psychologa w ramach zwolnienia warunkowego czy jakoś tak i zapewne chodzili tam razem fajnego tatusia dziecku zafundowałaś - gratulacje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie byłam nigdy u psychologa w swojej sprawie. Z własnym problemem aby się żalić i szukać pomocy. Byliśmy razem w trakcie tych jego bójek i spraw w sądzie, bo go na to namówiłam aby zasięgnąć porady specjalisty. O to mi chodziło gdy pisałam że nigdy nie bylam i ze trochę sie tego boję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak szczerze, to zastanawia mnie to co nim kieruje w tym momencie. Dla przykładu jak pakowałam wszystkie rzeczy tydzień temu jakoś, to mnie przepraszał, płakał, mówił, że tam jest mój dom, że kocha mnie i że zawsze mogę wrócić do niego, bo tam moje miejsce. Jednak gdy mu powiedziałam, że nie, że na pewno tam nie zostanę, bo nie lubię tego miejsca i zle mi się kojarzy, to jego zachowanie nagle się zmieniło o 360 stopni. Zaczął być złośliwy, chamski i niemily. W jednej chwili skończyła się skr**** i miłość. Tak samo przedwczoraj czy wczoraj podczas smsów gdy pisałam, ze mam mieszkanie dla siebie i syna, to dostalam w odpowiedzi, ze mam rodziców a sekunde później zebym wróciła do niego z nim mieszkać, gdy napisałam, ze dziekuje, ale nie chce, to bylo to samo, odpowiedz "idz se tam mieszkaj narazie, bla, bla, bla". Męczy mnie ta głupia zmienność, gdy pojawia sie sprzeciw z mojej strony, to jego mile podejście znika. Nie piszcie mi teraz proszę, ze ja durna, bo znowu skupiam sie na jego zachowaniu, a nie na sobie, po prostu jestem ciekawa jakie macie spostrzeżenia na ten temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×