Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość corka z piekla rodem

Toksyczny ojciec

Polecane posty

Gość Gosci
Sluchaj wiem ze zycie jest ciezkie.Ale jesli nie wezmiesz sie kuzwa w garasc dalej bedzie ci ciezko.Pisalam ci wcześniej ze jestes madra osoba tylko zagubilas sie i saczy to sue jak rana.Musisz cisnac walczyc o swoje .Skoro dobrzw ci z chlopakiem zamieszkaj z nim to bd pierwszy punkt .I mysl o sobie o was o waszej milosci .ZDrowie sobie niszczysz ciaglym stresem to ci nic nie da myslenie o przeszlosci.TRzeba isc ku gorze.WYsylaj cv szukaj pracy wierze ze jesli dasz z 100 % uda ci sie .To twoje zycie .zycze ci powodzenia aby ci sie ulozylo wszystko naprawde.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Dziękuję dziewczyny :) Cały czas o tym myślę. Caluteńki czas... Najlepsze (albo najgorsze) w tym wszystkim jest to, że ja to wiem. Wiem, że mnie to niszczy, odbiera wiarę w siebie, tłamsi, nie mam przyjemności już w niczym prawie.. nie mam ochoty wracać do tego domu. Jak już tam jestem to siedzę w swoim pokoju zamknięta, w kuchni przebywam tyle ile muszę. Nie mogę na nich patrzeć nawet... przy życiu trzyma mnie chyba tylko to, że myślę, że to przejściowe. Że już niedługo się wyprowadzę ("tym razem to już na pewno, ale to z całą pewnością....") i tylko jakoś muszę te parę miesięcy przetrzymać. A potem przychodzi jakiś kryzys, albo tchórzę, albo jedno i drugie i nadal siedzę w tym domu.. Teraz już staram się nie pozwolić na to, żeby ojcu się wydawało, że już jest wszystko dobrze. Nie rozmawiam z nim jak kiedyś, z nadzieją, że zrozumie, że nie może mną tak pomiatać bez konsekwencji, ale wątpię, żeby to zrozumiał. On się zdenerwował, bo ja go zdenerwowałam i sama jestem sobie winna. On tego po prostu nie rozumie... Z resztą babka też nie. To ja jestem zła, bo ja nie mam ochoty z nią siedzieć, rozmawiać, nic jej nie mówię i to, że ona nie widzi nic dziwnego w tym, że ojciec wyzywa mnie od dzi**k nie ma znaczenia. Nie wiem, naprawdę czasem się zastanawiam czy to nie ja mam coś nie tak z głową. Bo skoro najbliżsi mi ludzie, najbliższa rodzina ma mnie za głupią dzi**ę no to chyba nią muszę być... Aaa z resztą, moje poczucie własnej wartości i tak już dawno zgniło gdzieś w jakimś syfie, co tu mówić więcej. Ja mam tylko jedną szansę na to żeby się wynieść z tego domu: rozmawiając o tym z ojcem NIE MOGĘ dać mu się sprowokować do bezsensownej dyskusji na temat MOJEJ decyzji i nie mogę dopuścić do tego, żeby znowu zaczął mną manipulować, jak to idę się uzależniać do obcych ludzi, dawać im kasę, że ufam facetowi chociaż nie powinnam ufać bezwzględnie nikomu nigdy, że mnie wydyma i zostawi na lodzie, że i tak mi nie wyjdzie. A mój dom jest tutaj i TUTAJ mam zdychać.... F u c k.... nie no ja się zabiję chyba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gorejak
Mysle ze jestes normalna ale chwiejna emocjonalnie ,jestes dobra przez zlosc chcesz wyniesc sie od nich ale potem ostygasz i siedzisz tam ,dola łapiesz ,flusteuje cie wszystko,zaczynasz wierzyc ojcu bo masz nadzieje ze on chce czasem dobrze ..stop Nasiąkasz tym gniewem ,nie mozesz tam siedziec ,wiem ze nie jet to takie latwe ale mysisz sie wyprowadzic i ty wiesz !ze tak powinnas zrobic ale brak ci wiary .Przez ojca pewnie nie masz poczucia pewnosci siebie ,bo przeciez tata w pewnym sensie jest wizerunkiem tak .Napewno nie poddawaj sie .Jeszcze bedzie dobrze zobaczysz ulozy sie ci zycze ci tego .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sorki, że się nie odzywam. Idą święta , sprzątanie i rózne inne sprawy , więc ogólnie mam młyn. Wrócę w święta , albo po świętach. Trzymaj się autorko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chce was dolowac, ale musze napisac pare slow, bo przeraza mnie to co tu czytam. Tez jestem z rodziny gdzie rzadzil toksyczny ojciec. Wyprowadzilam sie z domu 15 lat temu, od razu jak tylko zaczelam zarabiac pierwsze pieniadze. I chociaz ojciec nie ma juz na mnie bezposredniego wplywu, to jako dorosla juz kobieta, caly czas ponosze konsekwencje tych kilku lat terroru emocjonalnego, ktoremu bylam poddawana jako nastolaka a pozniej mloda kobieta. Mam ogromne problemy w kontaktach z ludzmi, straszliwie zanizona samoocene, mam wrazenie jak by moje zycie bylo nie moje, i czuje sie jak dziecko - nie jak 40-letnia kobieta. Wyprowadzajac sie z domu myslalam, ze bedzie po sprawie, ze to juz koniec i moje zycie sie zupelnie zmieni - wystarczy, ze bede z dala od ojca. To pietno zostanie mi na cale zycie. Gdybym wtedy wiedziala to co wiem, od razu poszlabym do terapeuty. Samemu nie da sie z tego wyjsc. Mialam okropne zycie i to w tych latach, w ktorych najintensywniej rozwijamy sie psychicznie i emocjonalnie. Najtrudniej bylo mi przyznac przed sama soba, ze jestem ofiara toksycznego rodzica. Przede wszystkim mialam poczucie winy w stosunku do ojca, ze wogole moge tak myslec. Dopiero kiedy poczytalam troche na ten temat, zrozumialam, ze tak to wlasnie dziala i ze to normalne. Ale przede wszystkim, ze trzeba powiedziec sobie uczciwie jak jest i jak bylo. To jest pierwszy krok ku lepszemu. Ja zdecydowalam sie rowniez na rozmowe z ojcem, w ktorej powiedzialam mu dokladnie jak sie czuje, co mi zrobil i ze z tego powodu nie bede utrzymywac z nim kontaktu zbyt czesto. Wtedy poczulam sie jak nowonarodzona. Oczywiscie wywolalo to totalny szok w rodzinie. Mama plakala non stop, i jej bylo mi najbardziej szkoda. Ale, jesli chcemy walczyc o siebie, to niestety beda ofiary. Moj ojciec nie jest ofiara, i wasi tez nie sa ofiarami. Zmierzam do tego, ze powinnyscie jak najszybciej zaczac walczyc o siebie a przede wszystkim pozbyc sie poczucia winy. I najlepiej skorzystac z pomocy specjalisty, bo konsekwencje zycia w toksycznej rodzinie nie skoncza sie po zerwaniu kontaktow. Ja, choc na pozor uklada mi sie dobrze, mam poczucie zmarnowanego zycia. Nie mialam dziecinstwa, nie mialam mlodosci, a moje dorosle zycie polega glownie na ciaglym borykaniu sie z konsekwencjami tamtych wydarzen. Nie pozwolcie, zeby przydarzylo sie wam to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze chcialam dodac, ze zupelnie rozumiem to co ktos napisal o zlosci kiedy rodzic udaje ze wszystko jest w porzadku. Ja, wtedy kiedy wygarnelam ojcu prawde na jego temat, poczulam ta ulge przede wszystkim dlatego, ze wydawalo mi sie ze nareszcie moge utrzymywac dystans bo podalam konkretne powody a nie oszukiwac samej siebie. Ale juz po kilku tygodniach, ojciec znowu zaczal zachowywac sie jakby nigdy nic, i to mnie strasznie zloscilo, bo myslalam, ze nie ma prawa byc teraz mily. Ma byc niemily, tak, zebym i ja mogla byc niemila jak trzeba a nie czuc znowu poczucia winy. Szczegolnie, ze duzo mnie kosztowala ta decyzja o konfrontacji - wiedzialam ze kilku osobom bedzie przykro, ale wiedzialam tez ze to jest jedyne rozwiazanie. Tym bardziej zloscilo mnie, ze jak to? To po co to wszystko bylo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja takze chcialabym odniesc sie do tematu. Zgadzam sie w 100% z Dziewczyna,ktora napisala 2 posty powyzej. Ja takze mialam toksycznych rodzicow. Zimna matke, ktora nigdy mnie nie przytulila i toksycznego ojca - sadyste. Moi rodzice byli bogatymi ludzmi, wyksztalconymi- zgotowali mi takie pieklo,ze po kilkuletniej depresji, probach samobojczych, i ciezkiej chorobie, ktora tak mnie oszpecila,ze wypadly mi wlosy zaczelam walczyc o siebie. Mialam wtedy 16 lat. KILKA lat zajelo mi wychodzenie z depresji i zbudowanie w sobie poczucia wlasnej wartosci ( lata ponizania i znecania sie psychicznego) Nie obylo sie bez pracy z terapeuta. Nie jednym. W wieku 19 lat udalo mi sie wyprowadzic z domu. Postrzegam to jako jeden z najszczesliwszych momentow mojego zycia. Poznalam fantastycznego chlopaka, ktory zostal moim mezem. Jestem szczesliwa. Napisze Ci,ze moi rodzice NIGDY sie nie zmienili. Pani psycholog kazala mi napisac w listach jak bardzo mnie skrzywdzili, poranili....oni odwrocili cala sytuacje i stalam sie ''czarna owca'' w rodzinie. Moje dwie siostry nie mialy takiej sily. Sa toksycznie uzaleznione od nich. I calkowicie bierne zyciowo. Kazda decyzje podejmuja za nie rodzice. One zyja w ciaglym strachu i uzaleznieniu od ich woli. Ale SAME to wybraly. Gdyby chcialy byc niezalezne to musialby zrezygnowac z ich pieniedzy. A to sa naprawde duze pieniadze. Moim siostrom rodzice kupili domy, i samochody,ale nie przepisujac im tych dobr materialnych na wlasnosc, a jedynie ''pozwalajac'' im uzytkowac te dobra, tak by nadal uzalezniac je od swoich okrutnych manipulacji. Ty tez masz wybor. Nie licz na to,ze Twoj ojciec sie zmieni. Tkwicie razem w bardzo silnej relacji: ' kat - ofiara' gdy on gra role kata, a Ty oczywiscie ofiary. Masz doskonale relacje z narzzeczonym dobre wyksztalcenie i mozliwosci ulozenia sobie zycia; Ja wyprowadzilam sie z domu majac 19 lat. Ty masz prawie 30. Moim zdaniem to jest i tak pozno. Ja nie robilabym na Twoim miejscu niczego na ''hop siup'' ale zrobilabym relany w czasie plan wyprowadzenia sie i zrealizowala go. I jeszcze jedno- udaj sie na terapie. Nie dla ojca,ale dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napisze Ci jeszcze jedno...ZOBACZ jak WSPANIALA jestes Istota, gdyz przyciagnelas do siebie wspanialego chlopaka, ktory jest Twoim partnerem. Tak naprawde nasz partner- jak lustro - odbija nasze wnetrze. I to nie sa moje slowa,ale slowa Pani psycholog, ktora powiedziala mi,ze czesto jestesmy w zwiazku z osobami, ktore w jakims stopniu sa odbiciem nas samych, a raczej naszych wewnetrznych cech osobowosci. Widzisz wiec,ze NIE DA sie zniszczyc czlowieka, bo czlowiek ma w sobie potencjal psychiczny by odrodzic sie na nowo. Jednak praca nad soba czesto w naszym przypadku trwa cale zycie. Ja jestem bardzo delikatna, wrazliwa dziewczyna,ktora na sadyz latami bedac dzieckiem odpowiadala miloscia i wybaczeniem. Nadal nie czuje nienawisci do ludzi, ktorzy sa moimi rodzicami,ale psycholog powidzial mi,ze dla wlasnego dobra musze ograniczyc z nimi kontakty do minimum. Pracujac z terapeutami przeszlam przez proces wybaczenia tym ludziom,ale wybaczenie nie oznacza zaprzeczania FAKTOM. Napisze tak....ze gdyby spojrzec na takie rzeczy z jakiejs szerszej pespektywy to mozna takie toksyczno- sadystyczne realcje nazwac ogromnym wyzwaniem i okrutna,ale byc moze z jakiejs strony cenna szkola zycia....sa ludzie, ktorzy tlumacza to karma. Ja ciagle mam trudnosci ze zrozumieniem jak mozna byc katem wlasnego dziecka. Poza nimi mam wspaniale relacje z rodzina mojego meza, z moja tesciowa, kotra kocha mnie jak corke, mam przyjaciol. I normalne relacje w pracy. Wszystko to wynagradza mi w jakis sposob koszmarne dziecinstwo. Dla Ciebie takze Twoj Chlopak jest DOWODEM,ze jestes Wspaniala Dziewczyna. I powalcz o siebie, i o swoje zycie,bo masz je tylko jedno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Boże dziewczyny...prawie się popłakałam :( jesteście cudowne naprawdę :) Ja nie mogę powiedzieć, że miałam złe dzieciństwo, bo wręcz przeciwnie. Mało tego, do czasu choroby mamy, do mniej więcej moich 23 urodzin wszystko było rewelacyjnie. owszem ojciec przez całe życie mnie nigdy nie pochwalił, zawsze byłam "głupkowata" , ale nie przejmowałam się tym wtedy tak. Pamiętam, że zdarzyło mi się parę razy popłakać, że mi powiedział coś niemiłego, ale - jak ktoś tu kiedyś napisał - mama była moim parasolem ochronnym i zawsze mnie przekonała, że on mnie bardzo kocha i wcale tak nie myśli, itp. Horror jest od jakichś 5 lat, czyli ja już byłam dorosłą i ukształtowaną kobietą (i całe szczęście, bo jak sobie pomyślę, że gdyby straciła mamę mając 12 czy 16 lat, to ojciec by mnie zniszczył wtedy już na pewno). To jest tak poronione wszystko... ciężko mi jest się od niego odciąć, bo całe jego zachowanie zrzucam na karb żałoby. Bo przecież nie był taki. Nie mogę go zostawić. Że jakby był taki zawsze to by było lepiej. Ale to bzdura, bo gdyby był taki jak rodzice niektórych z Was to ze swoją marną psychiką już dawno bym się powiesiła, a nie myślała o wyprowadzce... Nie chcę mówić, że mój ojciec jest katem. Ale z pewnością jest toksycznym człowiekiem, który chce, żebym żyła tak jak on chce, a wszelkie odstępstwa robią ze mnie głupka. I to jeszcze egoistycznego. Jezu..już nawet pomijając wszystko inne to jak sobie pomyślę, że miałabym przez następne 30 lat dojeżdżać do pracy godzinę w jedną stronę to mi się wszystkiego odechciewa... no ale mój tata uważa to za mój wymysł, bo jemu by to nie przeszkadzało... A mój narzeczony...kurde każda pierdołę jaką powie potrafię przekręcić na dowód na to, że już mnie nie chce/jest mną zmęczony/nie podobam mu się/uważa, że mój ojciec ma rację/do wyboru do koloru...kiedyś rzeczywiście będzie miał dość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
A co do mojego narzeczonego to tylko czekam, aż mnie w końcu kopnie w dupę bo nikt z taką melepetą nie wytrzyma długo...:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
''A mój narzeczony...kurde każda pierdołę jaką powie potrafię przekręcić na dowód na to, że już mnie nie chce/jest mną zmęczony/nie podobam mu się/uważa, że mój ojciec ma rację/'' - to sa jak widzisz Twoje slowa Kochana Autorko. I widzisz ,ze zyjac z ojcem on zaczyna Ci ''wgrywac'' w podswiadomosc bardzo negatywne schematy myslowe o sobie samej- jestes doktorantka, bardzo inteligentna dziewczyna....wiec mozesz jesli zechcesz sie pokusic o to by STANAC W ROLI OBSERWATORA i spojrzec na SIEBIE z boku i przeanalizowac ten tok myslenia. Dojdziesz wtdy do wniosku,ze to NIE PRAWDA, ze Twoj chlopak tak nie mysli,ze to jedynie manipulacja. Zle slowa - tak samo jak te dobre potrafia zapisywac sie w naszej pamieci, w naszym podswiadomym systemie myslenia. I niejako ''z automatu'' wlaczaja sie nam gdy zaczynamy ulegac negatywnym emocjom. Wtedy ''jak na zawolanie'' pojawiaja sie ''prawdy'', ktore zapisaly Ci sie w pamieci i sa slowami Twojego taty. Nie wiem czy On robi to swiadomie czy nieswiadomie,ale bardzo Cie krzywdzi. PRzeczytalam Twoje wszytkie wypowiedzi i nie znalazlam opisow gdy tato: pochwalil Cie, powiedzial komplement ( nie jeden a kilka), byl dla Ciebie czuly, docenil Twoje starania, pochwalil Twoja inteligencje, to,ze piszesz ( napisalas ? doktorat), pochwalil Cie za prace i samodzielnosc, ucieszyl sie Twoim osobistym szczesciem i tym,ze Kogos masz i ten Ktos Cie KOCHA. Zastanow sie sama czy to jest zachowanie Osoby kochajacej, rodzica? Nie mozesz tego tlumaczyc zaloba. Jesli On nie daje sobie rady ze swoja samotnoscia to nie daje mu to prawa do niszczenia Ci zycia i psychiki. Mozesz sprobowac zaproponowac mu rodzinna terapie psychologiczna. Ja mialam 13 lat, gdy to zaproponowalam tacie. Skonczylo sie Jego wsiekloscia, i wyzywaniem mnie oraz stwierdzeniem,ze ''nie da z siebie zrobic wariata''. Ciekawe jak zareagowal by Twoj tato? Generalnie nie bede moze Ci wiecej zawracac glowy ( moje sa 2 poprzednie wpisy) - chcialabym napisac,ze jestes wedlug mnie madra dziewczyna,ale ZA DUZO rzeczy zaczynasz tlumaczyc w sposob niejasny. Krzywdzenie innych zlymi slowami i szykanami emocjonalnymi ( obrazanie sie Twojego ojca i szantaz emocjonalny) jest czyms naprawde DESTRUKCYJNYM. Wiem,ze bardzo trudno jest dzieciom, dobrym - wrazliwym Dziewczynom, przyznac,ze osoba najblizsza nas krzywdzi,ale to moze byc poczatkiem do pojscia na terapie. Do psychologa. Z Twoich postow wynika,ze takiej terapii bardziej potrzebuje Twoj tato,ale nie wiem czy sie na cos takiego odwazy. Znajac zycie to skonczyloby sie awantura i fochami z Jego strony, bo o wiele wiecej odwagi wymaga pojscie do psychologa i powiedzenie; nie radze sobie z odejsciem zony, zaloba, przec co krzywdze swoje dziecko niz wyzywanie sie na Tobie. Na koniec napisze,ze Twoj chlopak Cie na pewno kocha, i wynika to,ze WSZYSTKIEGO co napisalas o Waszej realcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja z kolei, chcialabym sie odniesc do tego co Autorko napisalas o tym, ze twoj ojciec nie byl taki zawsze, i ze gdyby byl, to byloby ci latwiej podjac jakies zdecydowane kroki. Moim zdaniem jest zupelnie odwrotnie. Moj ojciec tez nie byl taki zawsze. Gdyby byl, to mozna by bylo przyznac, ze taki juz jest i nic na to nie moze poradzic. Ale wlasnie, dlatego, ze ja widzialam, ze on potrafi inaczej, tym bardziej trudno sie pogodzic z tym, ze nagle decyduje sie na bycie terrorysta emocjonalnym. Ale wracajac do twojej sytuacji - mam wrazenie, ze szukasz usprawiedliwienia dla niego, i sama stwarzasz przeszkody tak, zeby oddalic wizje rozprawienia sie z sytuacja - to typowe zachowanie dzieci toksycznych rodzicow. Rozumiem, ze wyprowadzka z domu to powazna decyzja i wiaze sie z roznymi konswkwencjami, potrzebne sa pieniadza itd, i dla wiekszosci osob to jest stresujaca sytuacja. Ale moim zdaniem, powinnas przestac analizowac to wszystko w takich szczegolach, bo to ze tak robisz, jest wynikiem patologocznego zachowania twojego ojca, a nie wynikiem naturalnych obaw ktore kazdy czlowiek od czasu do czasu przezywa. Punktem wyjsciowym dla ciebie powinien byc fakt, ze masz 30 lat, i to jest najwyzszy czas zeby sie wyprowadzic od rodzicow i zyc na wlasna reke. Nie potrzebujesz tego niczym usprawiadliwiac - taka jest kolej rzeczy w zyciu doroslych ludzi. Kropka. Druga sprawa - przestan sie zastanawiac czy postepujesz dobrze czy zle w stosunku do ojca czy reszty rodziny. To, jaki twoj ojciec byl kiedys nie ma zadnego znaczenia. Liczy sie to jaki jest teraz. Nie jest ci z tym dobrze - usun sie z jego otoczenia. Nie probuj tez hodowac nienawisci do niego bo to w niczym nie pomoze. Tak jak pisala kolezanka powyzej - wybaczenie w takich sytuacjach jest bardzo wazne. Nie chodzi o to, zeby zapomniec, tylko o to, zeby wybaczyc. To ma pomoc tobie, a nie ojcu. I tu wroce do 'punktu wyjscia' - po prostu sie wyprowadz z powodu tego, ze masz 30 lat i zdecydowanie powinnas. Jacy by nie byli twoi rodzice, - 30 lat! To juz czas. A pozniej mozesz sie zabrac za wybaczanie. Dopoki przebywasz z ojcem, nie bedziesz mogla zaczac pracy nad soba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jeszcze jedno - juz pisalam, ze zdecydowalam sie na szczera rozmowe z ojcem. Moj proces wybaczania zaczal sie na dlugo przed tym, i poczatkowo nie mialam zamiaru mu niczego tlumaczyc. Ograniczylam kontakty z rodzina i staralam sie zachowac dystans. Ale rodzina, a przede wszystkim ojciec zaczeli mnie wypytywac czy cos jest nie tak, i dlaczego tak sie zachowuje, i to przyszedl taki moment, ze powiedzenie im znowu ze nic sie nie dzieje, i ze po prostu mam malo czasu, czyli wymyslanie wymowek, juz na tamtym etapie za bardzo klocilo sie z moim planem na pomoc samej sobie. I tez przezywalam katusze, i przed rozmowa i w trakcie, bo mialam na przemian wizje tego jak wyliczam ojcu jego zachowania i ta, jakim wspanialym tatusiem byl kiedy bylam mala dziewczynka, jak sie troszczyl o mnie i zawsze mi pomagal. I to bylo najgorsze. No i do tego mama, i mysl o tym, ze przeciez wywracam zycie calej rodziny do gory nogami. Ale, przeciez mowi sie, ze kiedy mowimy innym o tym co nam sie nie podoba, to powinnismy dac jasno do zrozumienia, ze mowimy o ich konkretnych zachowaniach a nie oceniamy ich jako ludzi. I myslac w ten sposob jakos dalam rade przez to przebrnac. Nie namawiam cie na rozmowe z ojcem, chcialam tylko opisac to jak sama sie czulam kiedys, z nadzieja, ze osoby ktore sa teraz w takiej sytuacji zobacza, ze te mechanizmy sie powtarzaja u dzieci toksycznych rodzicow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
gość dziś 1. Wiem, widzę to. Właśnie potrafię stanąć z boku i zobaczyć, że to mnie wszystko niszczy. Że jakiś nic nie znaczący szczegół potrafi sprawić, że zaczynam się czuć jak zero, że on ma jednak rację. A to, że zdaję sobie sprawę z tego, że to jest wszystko zasługa mojego ojca i ja naprawdę nie jestem aż tak beznadziejna, a nie potrafię tego zmienić powoduje, że się zwyczajnie duszę 2. Nie, nie przypominam sobie, żeby mnie kiedykolwiek pochwalił. Chodzą słuchy, że gdzieś jakiemuś koledze się coś pochwalił, ale ja tego nie słyszałam a on się wypiera. Kiedyś mu powiedziałam, ze wiecznie tylko mówi, że jestem głupia. Odpowiedział, że tylko głupek się obraża jak mu się mówi, że jest głupi... Doktorat też nie jest argumentem. Bo a) "noo to jeszcze zobaczymy czy ty go skończysz" a b) "jest różnica między wiedzą naukową a głupotą". 3. Terapia... wściekłby się, że robię z niego wariata dokładnie tak jak mówisz. Czasem jak wspomniałam, że nie da się z nim rozmawiać to też zaczął wrzeszczeć, że tak, bo może ja już jestem stuknięty. 4. Do ojca nie docierają moje argumenty żadne. Mam dom i mam w nim mieszkać. Czy będę dojeżdżać, czy mój chłopak che tu mieszkać czy nie, czy musiałabym latać ze szmatą wiecznie a i tak bym nie nadążyła, że chcę spróbować samodzielności, itd. Nic. 5. Próbowałam z nim rozmawiać. Czy to na spokojnie czy w awanturze. Jak mu kiedyś wypomniałam tą dziw** to mi powiedział, że się cieszę że go sprowokowałam do tego, że mi tak powiedział i mogę mu to wypominać że mam na niego takiego haka. Takiego h a k a masz. Się cieszysz. Fajnego mam haka nie? Już próbowałam rozmawiać. I o tym, że jestem głupia, że jestem dziwk**, że jestem głupią dziw**, że nic mi nie wolno zrobić, że na wszystko krzywo patrzy. No i on oczywiście uważa, że ja zawsze na swoim stawiam. Pytam się z czym? Wypomina mi mojego byłego faceta i pewien przyrząd sportowy, na który się wściekł i kazał mi z nim wypier****ć. Pytam: widzisz go tu gdzieś? Jakie to stawianie na swoim? O: Ale zamówiłaś! Ja: ale się darłeś, więc oddałam. O: Ale zamówiłaś! 6. Wiem, że jest toksyczny. Że nigdy nie będę żyła tak jak chciałabym. Że moja mama "czekała" aż babcia umrze, żeby zmienić kuchnię bo jej babka nie pozwalała. jakkolwiek to brzmi... I co? I się nie doczekała.. I ojciec o tym WIE. I często sam o tym mówi, że babka ich ograniczała wiecznie. Nie chce tak żyć. Nie chcę czekać na ich śmierć, no ludzie... Chcę, żeby żyli wiecznie. Ale osobno. 7. Reasumując, rozmowy z nim nie mają sensu. Ja bym tylko jedno chciała, żeby on kiedyś zrozumiał, że ja nie jestem zła i że on mnie źle traktował i swoim zachowaniem zrobił mi bardzo dużą krzywdę. Poza tym ja naprawdę wierzę, że gdybym się wyprowadziła, gdyby on się po prostu z tym pogodził to nasze stosunki by się poprawiły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twoj ojciec rozumie, ze zle postepuje. Nie musisz mu niczego tlumaczyc. Nie czekaj na to, ze kiedykolwiek przyzna ze to co robi jest zle. Nie ma tez najmnieszego sensu domaganie sie przeprosin czy tlumaczen dlaczego nazwal cie tak czy siak. Musisz zrozumiec, ze to, kim jestes, nie ma zadnego zwiazku z tym jak nazywa cie i co o tobie mowi ojciec. A jesli by przeprosil - czy to cos zmienia? Wtedy zostalabys w domu? Nie mozesz uzalezniac tego, jak postrzegasz siebie od tego co mowi lub czego nie mowi twoj ojciec. Jesli probowalas rozmawiac, i nic z tego nie wynika, to tez nie dziwne. W poradnikach ktore czytalam, radzi sie tak, zeby nie wdawac sie w dyskusje z toksycznym rodzicem, nie prowokowac pytaniami, tylko powiedziec co sie ma do powiedzenia i wyjsc/odlozyc sluchawke. Mozna tez napisac list i wtedy nie dasz ojcu kolejnej okazji do pastwienia sie nad toba tak jak to ma miejsce podczas rozmowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I paradoksalnie, jesli powiesz ojcu to wszystko co masz mu do powiedzenia (spokojnym tonem), a na koncu dodasz ze mu wybaczasz, to jest najlepsza metoda zeby mu dogryzc (nie chodzi o to, zebym cie namawiala zebys dogryzala mu celowo). Toksyczny rodzic lubi sluchac o tym, ze jego dzialania przyniosly zamierzony skutek. Nie zrobi mu sie glupio jesli mu powiesz ze cie skrzywdzil. Ale poczuje sie bezsilny, jesli mu powiesz, ze pomimo tego jak cie traktowal - wybaczasz mu. I kto wie, moze to wlasnie da mu do myslenia i zmnieni swoje zachowanie wobec ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
gość wczoraj Nie wiem, nie potrafię powiedzieć, czy gdyby przeprosił byłoby lepiej. Z jednej strony wydaje mi się, że tak, bo bym wiedziała, że tak nie myśli, że mu się wyrwało, że jednak darzy mnie chociaż odrobiną szacunku. Z drugiej, to że by mnie przepraszał, a potem obrażał a potem znowu przepraszał, byłoby tylko błędnym kołem, a mnie by było jeszcze trudniej odejść. Chociaż, jeśli by przeprosił, tzn. że jakieś głębsze uczucia ma i trafiając na dobry moment można by się jakoś dogadać... Tak chcę zrobić. Chcę mu zakomunikować, że się wyprowadzam, bo 1,2,3..., znam jego zdanie na ten temat, ale to moja decyzja, chcę spróbować, mam nadzieję, że się na mnie śmiertelnie nie obrazi o to i też będzie mnie odwiedzał. Pisałam to chyba wcześniej, że tylko to mnie może uratować, tzn. nie wdawanie się w dyskusję na temat tego dlaczego to co robię jest głupie i nie dać się sprowokować do kłótni. Także z tego co piszesz wynika, że jeśli mi się to uda, to mam szansę jakoś to ogarnąć :) xx Nie byłabym w stanie powiedzieć mu tego wszystkie trzymając uczucia na wodzy. Nie potrafię. Bardzo się denerwuję jak z nim rozmawiam, zaraz zaczynam płakać (głupi mam charakter. Zawsze płakałam z nerwów. Z bezsilności). A mojego ojca to oczywiście drażni jak płaczę. Nie wiem, może kiedyś. Może jak będę mieć w końcu własną rodzinę, dziecko, to mnie to wzmocni. Na razie nie mam nawet na tyle siły, żeby się wynieść. Nie wspominając o tym, że gdybym mu powiedziała, że mu wybaczam to by mnie wyśmiał. Że niby co, chyba mnie p****a***o xx Bardzo mądra z Ciebie kobieta jest :) Tak rozsądnie i "spokojnie" piszesz, że mi się lepiej robi jak to czytam. Naprawdę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka19 85
Ja pisalam do Ciebie kilka postow wyzej ( mam ojca podobnego do Twojego, tylko bardziej sadystycznego. Sytuacja jest trudna, bo to czlowiek bogaty). Napisze Ci jeszcze cos, co byc moze Ci pomoze w przyszlosci. Tak jak napisala jedna Madra Dziewczyna w poprzednim poscie gdy rozmawiasz z takim czlowiekiem, jak Twoj tato musisz to robic spokojnie i rzeczowo. Bez emocji,ale konkretnie. Czytajac Twoje wspisy i wiedzac jak INTELIGENTNA jestes Osoba,wiem,ze dalabys rade- gdyby udalo CI sie opanowac emocje. Zauwazaylam,ze w rozmowach z tata uzywasz konkretnych argumentow i podajesz przyklady ( jak z ta silownia,itd). Jednak Osoby toksyczne nie umieja rozmawiac. Napisalas mi,ze twoj tato na probe namowienia go na terapie zareagowal by podobnie jak moj - czyli ''nie rob ze mnie wariata''itd...byc moze z Twoim tata bedzie trudno przeprowadzic jakakolwiek rozmowe, gdyz zacznie sie awantura, wscieklosc i krzyki. Ja zgodze sie z kolezanka, gdyz i mi obie Panie psycholog radzily - gdy zaczyna sie agresja to wychodzic z domu, wychodzic z pokoju, odkladac sluchawke telefonu. Po kilku probach przeprowadzenia takich rozmow psycholog i pewien zakonnik, do ktorego zglosilam sie po pomoc- gdyz bylam osoba bardzo skrzywdzona, i byl czas,ze wszedzie tej pomocy szukalam. Ten zakonnik mial takze wyksztalcenie psychologiczne i pracowal w pewnej fundacji dla dzieci z rodzin dotknietych przemoca- otoz te 2 osoby powiedzialy mi bym znalazla inna droge. Ja te droge znalazlam po wielu latach. Wszsytko opisalam w mailach, listach. I poczulam ulge, ze ja z siebie to wyrzucilam. DOPIERO wtedy moglam zaczac ponownie pracowac nad glebszym uleczeniem siebie i wybaczeniem tacie. Niestety nie w tej historii happy endu- moze bedzie u Ciebie-:) W trakcie terapii zalecono mi - tak jak wspominalam duzy dystans od ojca, i wrecz odsuniecie sie fizyczne od tej osoby, a takze ograniczenie kontaktu, i wizyt. Caly ten proces byl dla niego szokujacy. Moje listy spowodowaly,ze zostalam rodzinna ''czarna owca''. I choc moje obie siosrty takze byly skrzywdzone to wybraly korzysci majatkowe, i podpoprzadkowanie sie woli taty. Nie oceniam tego, to ich wybor. Ja mam swoje zycie, z moim ukochanym mezczyzna i coreczka. Mam swietne relacje z rodzina meza, i wspaniala tesciowa-:) Moj ojciec wydziedziczyl mnie jesli chodzi o sprawy materialne. Wiem,ze uwaza mnie za wyrodne,zle dziecko,ale to zupelnie nie zgadza sie z tym co sadza o mnie inni ludzie. Ludzie postrzegaja mnie jako ciepla i bardzo wrazliwa Osobe., wiec zdanie mojego taty jest nieobiektywne. Mozna wiec napisac ,ze za niesubordynacje zaplacilam tym,ze nie moge korzystac z majatku rodzinnego, gdyz w mojej rodzinie to tato podejmuje wszystkie decyzje. Nie wiem jak bedzie w Twoim przypadku,ale mozesz niestety doswiadczyc podobnej rzeczy- gdy sie wybrowadzisz Twoj tato dojdzie do wniosku,ze ''pogardzilas'' domem. Z tego co piszesz- na szczescie jesets jedynaczka, wiec suma sumarum kiedys albo Ty,albo Twoje dzieci beda dziedziczyly ten dom-:) A na koniec napisze,ze choc ojciec pozbawil mnie wszelkich mozliwosci korzystania z majatku. W dodatku wyszlam za maz z MILOSCI za chlopaka z bardzo biednej rodziny to dzis po 10 latach malzenstwa mamy dwa domy w Walii, dom w Polsce, kilka dzialek i wiedzie nam sie finasowo swietnie. Tak jakby 'GORA'' wynagrodzila mi to wszystko co on mi odebral. Zycze Ci powodzenia. Zycze Ci wyprowadzki. NAWET nie wiesz jak WIELE tracisz gdy kazdy dzien spedzasz z toksyczna, niszczaca Cie osoba. Ja pamietam jak mialam 19 lat i stdjujac zaocznie wynajelam malenka kawalerke-18m2, i pamietam jak BARDZO CIESZYLAM sie kazdym dniem. Za pol roku poznalam mojego obecnego meza, i choc dzis jestesmy zamoznymi ludzmi, mamy juz 30 lat z malym hakiem to najwspanialej wspominamy ten czas, gdy bylismy mlodzi i mieszkalismy wlasnie tam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Majka19 85 wczoraj Dziękuję :) Cieszę się, że Ci się udało :) bardzo się cieszę i ze względu na Ciebie i trochę jednak ze względu na siebie. Bo jednak się da :) Staram się z nim rozmawiać rzeczowo. Naprawdę mam argument na potwierdzenie każdej mojej opinii i decyzji. Ale on nie ma. Jest tak bo tak, a przykłady mogłabym mnożyć. Przyszłam kiedyś do niego pogadać o tej wyprowadzce. Że mi jest ciężko dojeżdżać to raz a dwa, że mój narzeczony chce, żebym się do niego przeniosła i spokojnie szukała pracy, ale żebyśmy już byli razem bo ileż można. A praca w końcu przyjdzie. Generalnie nawet nie toczyła się ta rozmowa tak źle Ale potem przy kolejnej "rozmowie" już mi wytykał jaki to miałam "genialny" pomysł żeby rzucić pracę i iść na łaskę chłopa. I mogę sobie tłumaczyć, że to nawet nie o to chodzi, że chciałam tam iść, bo też mi się nie uśmiecha bycie na jego garnuszku bez grosza przy duszy, bo źle bym się czuła, ale o sam fakt rozmowy, dyskusji, może wspólnego zastanowienia się jak to rozwiązać. Bo ciągnie się to już rok i nie widać zmiany na horyzoncie. Że może po prostu chciałam z nim pogadać. Nic, nie dociera. W d***e to ma, a potem fajnie można to wywlec. Dalej. Wracając do tego sprzętu, który kosztował ok. 900 zł i który kupił mój narzeczony. Nawet nie ja. Ojciec się drze, że jak można tyle kasy wydać. Mówię, że to przecież nie jego kasa, o co mu chodzi. Nieważne, jesteśmy oboje durni. Tyle kasy na pierdoły. Mówię mu, że sam taką kasę, jak nie lepiej przepala miesięcznie. To się wydarł na mnie ale TO SĄ MOJE PIENIĄDZE!! No właśnie, Twoje, a te są mojego narzeczonego, który też ma prawo robić z nim co chce. Nie, nie może. Ten może, ten nie może. To już jest jakiś level wyżej niż podwójny standard. Po prostu się nie da. A jak na to ja już nie mam argumentu, no to ojciec zadowolony, że wygrał, że ma racje, no bo ja nie wiem co mam powiedzieć..Tak że tak A ja się muszę jakoś starać trzymać też emocje na wodzy. Jeszcze, żeby się nie dać wkręcić w pyskówki to może, ale popłaczę się na bank. Nad tym nie umiem panować. Zawsze byłam beksa, ale od tych paru lat to jest horror. Rzadko jest dzień, żebym nie płakała. Nie umiem nad tym zapanować, a jak się zaczynam denerwować, że znowu wyję to wyję jeszcze bardziej. xx Na wynajem mnie nie stać. Nawet małej kawalerki. Może na pokój owszem, ale jak na razie rynek wygląda żałośnie. No to mieszkanie narzeczonego jest. Mogę tam iść. Wolałabym całkiem do obcych iść ale nic na to na razie nie poradzę. Chciałabym płacić mu tak jak obecni lokatorzy, nawet bym chyba dała radę z moją pensją, ale nie zgodzi się na to. Ojciec jest oczywiście przeciwny. Czy bym miała tylko koszty ponosić ("to są obcy ludzie, nie jest twoja rodzina, nie możesz tak w łaskę tam iść i się pakować, niech wynajmują i zarabiają") czy płacić za wynajem ("i co nie szkoda c****eniędzy? nie lepiej se odłożyć (nie wiem na co jak nic mi nie wolno kupić :D:D)? i co obcym ludziom będziesz płacić? kasę im będziesz dawać?") No i generalnie wszystko bez sensu Ale jak mówiłam, po prostu postaram się w to nie wdawać. Jest mi ciężko, nie mam siły już z tym dojazdem,a poza tym mam 30 lat i chcę się trochę usamodzielnić, pomieszkać sama. Znam jego argumenty, ale już podjęłam decyzję. To jest normalne, że dzieci się wyprowadzają. Będę przyjeżdżać, mam nadzieję, że on do mnie też. A jak wyskoczy z autem (a zapewne wyskoczy) to powiem, że rzeczywiście, nie ja za nie płaciłam, więc jak mu tak zależy to mu je zostawię a sobie kupię jakiegoś grata za 3 tys. Niech się nad tym zastanowi, da mi odpowiedź do wieczora i już. Jak zabiera to zabiera, kupię swoje i tego więcej go nie wezmę. A jak mogę je zabrać to niech mi go już więcej nie wypomina bo to nie jest miłe (sam mówił, jak mu było miło jak mu babka wypominała, że dom nie jest jego). Brzmi rozsądnie, nie? Ale jak to się skończy to się okaże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chce zebys pomyslala, ze cie atakuje, ale jesli bedziesz sie nadal zastanawiac co pomysli, powie, lub jak zareaguje twoj ojciec, to nic z tego nie bedzie. Wiem ze to trudne, ale musisz nauczyc sie zaakceptowac taka ewentualnosc, ze jesli zrobisz to co uwazasz za dobre dla siebie moze doprowadzic do tego, ze ojciec nie bedzie chcial cie znac. Nie mowie, ze tak musi byc. Chodzi i to, ze musisz sie pozbyc leku przed tym bo to on trzyma cie w tej matni. Tez przez to przechodzilam - udawalam ze wszystko jest ok bo wiedzialam, ze jak 'sie postawie' to moge stracic cala najblizsza rodzine. Ciezko bylo mi to sobie wyobrazic. Ciezko do tego stopnia, ze musialam skorzystac z doraznej pomocy psychiatry wylacznie z tego powodu. W koncu sie pogodzilam ze tak sie to moze skonczyc i wtedy wreszcie zrobilam pierwszy krok. Nie stawiaj zadnych oczekiwan wzgledem twojego ojca - nie zastanawiaj sie czy bedzie cie odwiedzal i co sobie pomysli. Nie posluguj sie konkrettnymi sytuacjami kiedy z nim rozmawiasz i nie oczekuj zeby on poslugiwal sie logicznymi argumentami, bo przeciez calemu jego zachowaniu brak logiki i on o tym doskonale wie. Przez takie dzielenie wlosa na czworo tylko marnujesz energie. Skup sie wylacznie na dwoch rzeczach bez rozgryzania szczegolow - jest mi zle = musze to zmienic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka19 85
Kochana Autorko. Wchodze na Twoj topik, bo robie tak bardzo czesto na kafeterii, probujac pomoc ludziom, ktorzy maja takich ojcow. Wiem doskonale, jaka gehenne przechodza:( BARDZO Ci wspolczuje. Wiem, jakie to cierpienie i udreka. Napisze Ci cos jeszcze co zauwzam u Ciebie, i co widzialam kiedys u siebie. Gdy bylam mloda dziewczyna, bardzo szybko nauczylam sie czytac. Majac tak trudne warunki w domu i sadyzm, zaczelam pisac pamietnik. Pamietam,ze gdy poszlam na terapie psychologiczna to Pani psycholog poprosila bym jej ten pamietnik przyniosla ( chciala go przeczytac). Zaczela od tego najwszesniejszego zeszytu, gdy mialam jakies 12 lat. Nazywam ten pamietnik ''czarnym pamietnikiem'' bo przez LATA jako dziecko wypieralam prawde o moim ojcu BIORAC cala wine na siebie. Tak jak przyslowiowa ''zona alkoholika'' obwinialam sie,ze uderzyl mnie w twarz, bo krzywo postawilam buty,itd....itp. On w tym pamietniku byl kochanym ojcem, a ja bylam zlym dzieckiem,i doszukiwalam sie winy w sobie. To doprowadzilo mnie do stanu glebokiej depresji - gdy sama o sobie myslalam,ze jestem ''zerem'', ''smieciem'',''pasozytem'' itd. Napisze Ci,ze podczas terapii to wszystko zostalo wyprostowane,ale kilka lat zajelo mi wyprcowanie poczucia wlasnej wartosci. Polecam Ci ogromnie cwiczenia z afirmacjami, medytacje i wizualizacje. To sa dosc innowacyjne metody,ale mi na przyklad afirmacje pomogly calkowicie ''wykasowac'' ohydne, toksyczne zdania, ktore byly mi codzienne powtarzane. Z tego co napisalas....chcialabym sie odniesc do jednej waznej rzeczy i opisac moje spostrzezenia. Sa one calkowicie subiketywne, wiec WCALE nie musisz sie z nimi zgadzac. W tej historii z tym sprzetem do silowni za 900 zl ( wcale nie jakies mega pieniadze przy okazji- cena normalna, nawet powiedzilabym rozsadna- w dodatku na rzecz, ktora jest PASJA Twojego chlopaka). W tej calej sytuacji i Waszej wymianie zdan uderza mnie jedno- zderzenie Twojej logiki i argumnetacji z zupelnym brakiem tresci mertorycznej u Twojego taty. On po prostu nie uzywa argumentow, On manipuluje, poniza Was i Cie rani. To zadna ''wygrana'' - to slabosc i manipulacja. Ale to Ty dajesz mu do tego prawo. GDYBYS miala silne poczucie wlasnej godnosci to powiedzialabys mu:'' Jak smiesz czlowieku wtracac sie sie w NASZE decyzje finasowe, gdy sam jestes przykaldem kogos kto WYRZUCA miesiecznie 900zl?''. Powiedzialabym,ze w takije sytuacji On nie jest dla mnie ZADNYM autorytetem,. I to sa FAKTY. Gdybym miala byc okrutna to przez 20 lat Twoj tato ''puscil z dymem'' jakies 200.000 - czyli moglby sobie za to kupic mieszkanie, dzialke budowlana,itd....DLatego WAZNE jest bys STANELA na ROWNI z nim na wszystkich poziomach. To jest bardzo trudne,ale mozliwe. MUSI byc PARTNERSTWO pomiedzy Wami. Inaczej znowu sie wiklasz w totalnie toksyczne,raniace dyskusje- jakim prawem On smie Cie tak ponizac? Kim On jest? Jest taka SAMA Istota Ludzka jak TY. I jak widzisz popelniajaca bledy( palenie i koszmarne wydatki z tym zwiazane). Jakim prawem On ustawia siebie w roli autorytetu, wiecej despotycznego kontrolera, ktoremu sie wydaje,ze ma racje absolutna? Nie palcz. Tylko SPOKOJNIE powiedz mu prawde prosto w oczy. Ze sie obrazi, olej to. A jak bedzie krzyczal- wyjdz. Gdy wrocicie do tej rozmowy ponownie MU PODSUMUJ ile wydaje na paierosy. Po trzecie nie ma prawa wtracac sie do Waszych decyzji odnosnie Waszych piniedzy. Wyobraz sobie,ze Ty mu codziennie wypominasz i robisz awantury o te fajki - wyzywajac go od debili, glupcow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka19 85
Twoj Chlopak....WASZA MILOSC. Powiem Ci,ze to jak Twoj ojciec traktuje Ciebie ....widze,ze tak samo traktuje Twojego Chlopaka- BEZ SZACUNKU. Poniza go. W dodatku to co napisalas, to co Ci powidzial o tym mieszkaniu w domu Twojego mezczyzny to sa ohydne insynuacje. Ja gdy sie wyprowadzilam z domu, i zaczelam pracowac jako grafik komputerowy i jednoczesnie studiowac to poznalam mojego przyszlego meza, ktory byl na 1 roku studiow. On wprowadzil sie do mnie i mieszal ze mna 3 lata, zanim zaczal pracowac dorywczo. Nie wymagalam od niego by dokladal sie do czynszu czy jedzenia ( czasem cos z domu przywozil,kupil mi czekolade), itd. Na 3 roku zaczal pracowac w firmie ubezpieczeniowej i dorabiac sobie na budowach. Zarabial wtedy wiecej niz ja i wynagrodzil mi ten okres czasu gdy to ja nas utrzymywalam. W milosci jest naprawde bardzo roznie....raz kobieta, a raz mezczyzna zarabiaja wiecej. Mysle,ze Twoj ojciec ponownie nie ma racji, albo NIE WIE CO TO PRAWDZIWA MILOSC...Nie chcialabym tutaj byc ''zlym prorokiem'' ale niestety w przypadku moich siostr, ktore nie odciely sie od toksycznego ojca - tyrana nie skonczylo sie to dobrze, jesli chodzi o zwiazki uczuciowe. Jedna z nich jest po dwoch rozwoadach, bo moj tato zniszczyl psychicznie i wykonczyl dwoch jej mezow. Jak to wygladalo? Bardzo podobnie jak u CIebie? Mowil im,ze sa debilami,ze sa glupi, malo zarabiaja. Do niczego nie dojda, nic nie osiagnal., Wszelkie decyzje jakie podejmuja sa skazane na porazke. Potem doszly do tego wyzwiska, ponizanie, idiotyczne ''dowc**y'' i mowienie WPROST dla mnie jestes ZEREM nie facetem; poza tym na koszmarnych swiatecznych spotkaniach( spotykam sie z rodzicami na swieta) moj bogaty ojciec przodowal w opowiadaniu o swoich sukcesach ponizajac przy tym zieciow- porownywal ich do siebie. My z mezem dosc szybko zaczelismy sie ''ewakuwac'' z tych spotkan. Gdy probowal obrazac mojego meza to ''murem'' stawalam w Jego obronie, mowiac WPROST,ze to jest ojca punkt widzenia, a ja mam calkiem inny. Gdy dalej prbowal obrazac mojego meza - wychodzilismy. Kiedys moj ojciec jak sobie naprawde sporo wypil to powiedzial mi,ze mnie nienawidzi,ale jednoczesnie podziwia, bo jestem jedyna Osoba, ktora mu sie w zyciu ''postawila'' i jest niezalezna. Powiedzial,ze nigdy by sie tego nie spodziewal po kobiecie ( gardzi kobietami). Wiec jak widzisz tacy ojcowie w jakims sensie - gdzies tam na dnie zdaja sobie sprawe,ze manipuluja. Nie mysl,ze Twoj tato tego nie wie...wie doskonale. Pisze Ci to wszystko bys byla przygotowana na to,ze On moze probowac zniszcyzc Twoj zwiazek, ze bedzie probowal dyskredytowac Twojego faceta, ponizac go ( juz chyba to robi), A Ty nie mozesz wtedy stanac po stronie ojca,ale musisz NIE RANIAC ojca, bez emocji bronic GODNOSCI swojej i swojego partnera. Spokojnie i rzeczowo. Ale pamietaj- gdy on uzywa manipulacji, klamstwa i okrucienstwa otwiera Ci furtke do silnijeszych i bardziej stanowczych reakcji. Gdy mowi Ci takie rzeczy,jak to zapytaj sie WPROST Jakim prawem Cie obraza? Czy chcialby bys w ten sam sposob sie do niego odnosila? Mieszkanie. Taki maly pomysl. Z tego co napisalas masz calkiem niezla i dosc dobrze paltna prace. Wiesz wydaje mi sie,ze to facetom jest czesto latwiej zmienic prace i poszukac sobie drugiej. Moze to pomysl dla Was? By Twoj chlopak znalazl prace w okolicy Twojego miejca zatrudnienia? Wtedy wynajalby swoje mieszkanie( mielibyscie calkiem fajne dodatkowe pieniedze) , mozecie wtedy SAMODZIELNIE wynajac jakies male mieszkanko na poczatek. Oplacac je wspolnie....a potem zycze Wam slubu, wesela i myslenia o kupieniu czegos na wlasnosc. Nie musicie sprzedawac mieszkania narzeczonego - moze byc ''zabezpieczeniem'' kredytu na Wasze wspolne mieszkanie po slubie. Gdyby Twoj chlopak naprawde Cie kochal i Ci ufal to gdyby sprzedal to mieszkanie to kupujac Wasze wspolne mieszkanie po slubie stalabys sie Jego wspolwlascielelka. I takie ''rzeczy'' sie zdarzaja w kochajacych sie malenstwach. Ja na przyklad bedac w liceum zaczelam sie ineresowac gra na gieldzie. Na studiach wzielam kredyt studencki i zaczelam nim ''obracac'' - po 4 latach zarobilam na gieldzie na pierwsze mieszkanie,ale kupilam je dopiero po slubie, i moj maz stal sie Jego wspolwascicielem. Dwa lata pozniej moj maz odziedziczyl w spadku 3 dzialki budowane i ponownie darowizna uczynil mnie takze wlascicielem tych dzialek. Jak jest milosc to czlowiek nie przelicza w kolko tego swojego ''majatku'' i nie analziuje tego tak jak Twoj tato. Zobacz Twojemu chlopakowi nie przyszlo do glowy bys placila tyle samo czynszu co jego wspolokatorzy. Na pewno Ty z milosci chcialabys mu pomoc,ale uwazam,ze moglabys to zrobic inaczej- kupujac jedzenie, gotujac mu, kupic karnet na silownie, czasem jakis ciuszek dla niego-:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Wiem...nie mogę ciągle myśleć nad reakcjami ojca, tym bardziej, że w 9 przypadkach na 10 są negatywne (dzisiaj: "dopiero co auto umyłem, a ty już gdzieś musisz jechać? daleko masz? to se wyprowadź sama" już foch..) Ja już nie umiem udawać, że jest wszystko ok. xx sprzęt miał być dla mnie, nie dla mojego narzeczonego ale za jego pieniądze. W skrócie owy sprzęt był prezentem dla mnie od mojego narzeczonego :) musiałam go odesłać.. W zasadzie ojciec mojego narzeczonego nie umniejsza. Tylko wtedy też powiedział, że jest durny. I to on powinien mnie zostawić bo jestem taka siaka i owaka xx Ojciec kochał moją mamę to wiem na pewno. I jej to okazywał i było to widać i ona to wiedziała. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego mi mówi, że miłość przemija, nie wolno tak do końca nikomu ufać, że to nigdy nie wiadomo itd, itp.. xx Najgorsze jest to, że mnie się czasami wydaję, że mój narzeczony nie do końca jest po mojej stronie. Faktem jest, że ja go wystawiam na ciężkie próby, ale... Pewnie teraz pomyślicie, że to naprawdę ze mną jest coś nie tak i pewnie będziecie miały rację, ale... Mieszkam też z babką, pisałam o tym wcześniejszej, że nie znam bardziej fałszywej osoby. Oszukuje i "ma swoja prawdę" i "pamięta" tylko to co jej pasuje. Nie znoszę jej, bo mamę też męczyła, też jej nie było nic wolno itd. generalnie jej nie cierpię, o ile ojciec mnie obchodzi to babka nie. Wiem, straszne. Ale nie mogę na nią patrzeć. Potrafiła siedzieć i mówić pacierz 2 godzinę z rzędu, a do mojej mamy jak wróciła z chemii i o coś była zła potrafiła powiedzieć, żeby zamknęła pysk. Nie mam dla niej żadnych pozytywnych uczuć, naprawdę. i mój chłopak o tym wszystkim wie. W każdym razie, wczoraj jak był u mnie, babka się przewróciła. Nic jej się nie stało, gdzieś się potknęła i tyle. Pomógł jej wstać wiadomo. No i babka jak to babka zaczęła narzekać jak to jej źle, że słabo widzi, że nie radzi sobie z piekarnikiem (co dla mnie jest śmieszne, bo jeszcze dzień wcześniej sobie radziła), a ciasto piecze. No i mój narzeczony, że on jej pomoże (ja miałam iść na fitness i on też gdzieś tam). No i ja to odebrałam jako nielojalność. Bo jeśli ja mu mówię, że ona kłamie, że mi mówi że jestem g****o warta, a on jej pomaga to tak jakby pomagał mojemu wrogowi. I tak jakby mi nie wierzył. Bo wychodzi znowu że ja jestem ta zła, a babka biedna staruszka i nieporadna to on jej musi pomóc. Oczywiście rozumiem to bo on tu nie siedzi, woli jej pomoc jak mieć na sumieniu... ale potem jak rozmawialiśmy to mówił, że ja też to zaogniam, że odzywam się chłodno, jestem złośliwa, itd. generalnie moja wina też (ciekawa jestem jak się należy odzywać do ludzi którzy mówią ci że jesteś kur*a. Bo ja NIE potrafię udawać, że jest ok.) Próbowałam rozmawiać, to się okazuje cały czas, że ja jestem zła. Tylko że ja widzę swoje błędy... koniec końców powiedziałam mu, że wychodzi na to, że on naprawdę nie wierzy w to co ja mu mówię, albo uważa też że tak mogą robić, albo mi się należy, że powinien być po mojej stronie i że żałuję że go w to wciągałam. Powiedział mi że to oczywiście nieprawda, ale po 1 nie wie za bardzo jak ma się zachować, a po 2 sam nie chce zaogniać, żebym ja się uspokoiła i wyprowadziła po prostu. Po prostu się boję, że on mi nie wierzy... Niby ok, nie siedzi w tym, trudno, żeby ich nienawidził tylko dlatego, że ja tak czuję. Ale jak ich zaczął tłumaczyć i mówić, że ja sama nie jestem bez winy, to poczułam się...zdradzona. Niby mu wierzę, niby rozumiem, niby było dobrze, ale pojechał do swoich rodziców, a ja siedzę tu znowu sama, ojciec się znowu ofochał i zdaje się napił i tak myślę i myślę i znowu myślę... Kur** xx Majka, gratuluję, współczuję i bardzo Cię podziwiam. Zazdroszczę. Mam nadzieję, że też mi się jeszcze uda wyjść na prostą i być szczęśliwa. Ale ja już chyba mam coś z głową...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
I tak mi zaczął gadać ten mój chłop, że przecież ojciec auto mi myje i wyprowadza (myje bo lubi, a wyprowadza, bo ja "nie umiem" i zniszczę, albo coś..), że czepiam się, że on ojciec ma w swoim pokoju rozwalone ubrania, że przecież to jego (pokój jest pokojem dziennym podobno, goście tam przychodzą, chociaż rzadko już, a skoro to jego pokój to czemu ja tam mam sprzątać? Bo okna miałam myć...), że ja przecież u siebie też mam co chce (!) no i się pytam co, bo sprzęt mi kazał oddać i jedyne co mam to obrazki na ścianie. Pyta się mnie, czy jak się kiedyś będę mylić to on mi może to powiedzieć czy przytakiwać. To się pytam, czy to znaczy, że teraz się mylę? Że nie mam racji? Że przesadzam i że to moja wina? No niby nie, tylko jak ja mam to rozumieć... Kurde no...zawiodłam się. Miał być po mojej stronie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko,Twoj chlopak nie dokonca wie co to znaczy zyc z toksycznym rodzicem,on to zna tylko z Twoich opowiadan. Nie wytlumaczysz tego komus kto nie zetknal sie w zyciu bezposrednio z takim problemem. Zeby zrozumiec kto to toksyczny rodzic to trzeba takiego miec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
ehhh wiem. On też to mówi, że u niego też oczywiście były kłótnie, ale nikt wobec siebie nie używał takiego słownictwa i on po prostu nie jest w stanie tego "ogranąć". No i ok, ale jak słyszę, że on nie wie, że go tu nie ma, że jak on jest to mój tata jest w porządku, to ja to odbieram jako; "nie było mnie przy tym, skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz". Ja wiem, że to nie o to chodzi. Tylko o to, że on nie wie co robić. Bo by chciał zareagować, ale bezpośrednio nie może, bo przecież nic się nie dzieje. A tak z nim gadać, to ja się nie zgadzam, bo to go tylko rozjuszy. Ciężko mu mnie słuchać, bo nie chce słuchać tylko zmienić moją sytuacje. Jest problem - należy go rozwiązać. A nie słuchać. Ale baba, jak to baba, musi się wygadać ;) xx Jak u Was święta? U mnie obyło się bez większych spięć (poza tym autem), ale ja jak mówię, rzadko z pokoju wychodzę i nie odzywam się nieproszona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo toksyczne osoby sa b cwane i na pokaz sa tacy fajni nawet dla tych osob ktore obgaduja za plecami. Takze ojciec przy twoim facecie bedzie grał super faceta i nie pokaze sie z tej toksycznej strony. Toksyczni to sa najbardziej fałszywi ludzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
On to jak jest na mnie obrażony to do mojego narzeczonego też się nie odzywa. Jak jest ok, to przychodzi sobie pogadać. Już samo to jest szczeniackie. Nadal jest spokój ale zaś pił wczoraj. Jezu jak słyszę ten jego bełkot, jak się wymądrza i dyskutuje z babką i widzę te jego oczy...oczy są najgorsze. Wzorowe, kaprawe oczka, puste i bezmyślne, jedno oko na Maroko drugie na Lublin...Mam ochotę go strzelić wtedy. Strasznie mnie to obrzydza... Ale nic się nie odzywam niepytana. Nie komentuję. A że nie robię nic "zdrożnego" typu nigdzie nie jeżdżę to jest spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sabat czarownic tutaj? Rodzice zwykle są toksyczni i niszczą swoje dzieci, taki ich cel. Jesteście zniszczone całkowicie, woda z mózgu , lenistwo x2. Zamiast pisać te wypociny i użalać się nad swoja bylejakością, weźcie dopy w troki i do roboty: nad sobą, nauka,praca, sport, pomaganie innym.... Nie czytam takich bzdur, ale wystarczy otruć takiego rodzica i po problemie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Szkoda, że już żadna z dziewczyn tu nie zagląda :( ale i tak bardzo Wam dziękuję :) Mam nadzieję, że mi się uda wyprowadzić w czerwcu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×