Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość corka z piekla rodem

Toksyczny ojciec

Polecane posty

Gość gość
Od rana afera - nie ze mną. No taka jestem zła i chciałabym im pomóc.... no, ale nie matka bedzie stała za swoim i w nosie. Ona nie będzie pracować, bo się napracowała a ojciec niech się sam męczy.Kurwa@@! Tak mi szkoda tego mojego ojca... No jest jaki jest, ale pracuje. Nie jest tak, że chla czy ma w dupie tą sytuacje. Ktoś inny już by strzelił sobie w łeb. Boje, się ze jak ona będzie tak się zachować to mój ojciec w końcu nie wytrzyma i już mu bedzie wszystko jedno. A przecież wiem, że jak on ja i moja si bysmy my pomogły to było by lżej , wszystko by się jakoś poukładało z czasem. A tak on jest sam z jednym chłopakiem, a ta myśli, że niewiadomo co on teraz ogarnie. Jak się chłop ma nie wkurwiać jak taka madra zona go nie wspiera. Boże ja nie wiem czy ona ma jakaś litość dla tego faceta????Pzecież on już nie ma siły jest przed emeryturą... No zrobił błąd trudno zyje się dalej, cos działać, robić chciałabym jemu pomóc , a ta nieeeee. Myslałam, że jak ja coś wymyślę, zaczniemy coś działać i to jakoś się poukłada. Moja firma to by było coś co ja już robiłam kiedyś, więc doświadczenie jako taka mam, ale nie mam w prowadzeniu biura i dokumentów. Nie znam się na tym. Normalnie stoje pod jakaś ścianą i mam ochotę wyć...z bezsilności! Nie chce nikogo uszczęsliwiać na siłę, po prostu mi jest szkoda tego wszystkiego, a matka mi tu jakieś veto stawia. Jak bym pomogła im to i sobie z czasem też. No kurwa mać czy ona nie rozumie, że jakby to kilka os pociagneło to i by mojemu ojcu było łatwiej? No, ale tak to ja jestem najgorsza w rodzinie, że sie nie martwię, i że mam w dupie! Jestem zropzaczona brakiem tej zgody w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Trafiłam wczoraj na forum, gdzie dziewczyna opisywała swoje przeboje z teściową. No wypisz wymaluj moja babka. Np to: :Była u nas awaria w oczyszczalni, zatkała się rura. Przyczyną było zgięcie rury spowodowane chyba ilością lat, które leżała w ziemi - pewnie mrozami i "pracą" ziemi. Mąż wykopał starą rurę i wkopał nową. Nie uwierzycie!!! Tej zgiętej rury, całą w ludzkich odchodach teściowa nie pozwoliła wywieść "bo jeszcze się przyda" i postawiła ją do garażu, gdzie wcześniej wynieśliśmy meble. Ja już na pewno nigdy nie będę walczyć o porządek tutaj. Poddaję się!!! Jeszcze mogę zrozumieć, że nie pozwoliła nam spalić starego łóżka, czy wywalić do niczego nie nadającego się żyrandola, ale osrana rura? Jak ja przed ślubem mogłam tego nie widzieć!!! No tak nie łaziłam po czyichś garażach, ani nie zaglądala po szafek. Najlepsze jest to, że ona myśli, że zajmuje się tutaj wszystkim. Cały ład na podwórku to jej zasługa. Przecież ona od świtu coś robi. I nie ważne, że cały dzień wczoraj chodziła i ręcznie rozsypywała nawóz, kiedy mąż może to zrobić w pół godziny ciągnikiem. Chce żeby wszyscy uważali ją za pracoholika i żałowali, że rany ma na rękach wypalone do krwi od tych nawozów. To było wczoraj i wszystkim teraz pokazuje jak to ona ręki nie może zgiąć po nawowach. Jak to ona sama musi tu w polu pracować." Albo to: Uparłam się, że nigdy nie posprzątam w jej szafkach. Mam oddzielną szafkę i zawsze kupuję oddzielne produkty spożywcze jak zamierzam coś zrobić. Nigdy nie korzystam z jej. Ale odkryłam ostatnio czarne robaczki w jej szafce w mące i w końcu posprzątałam. Proszę nie pytajcie co tam się działo." xx Ja też się uparłam. Też nie będę sprzątać w tej cholernej kuchni chociaż też cuda są. Ostatnio się mysz pojawiła :) Mamy jeszcze spiżarnię. Siedlisko wszystkiego. Od garnków, pustych opakowań po jajkach i kapuście kiszonej, przez tony woreczków i resztek jedzenia, które gdzieś tam spadły. Czy muszę mówić, iż mimo spiżarni gdzie są puste półki ojciec swoje ulubione konserwy ustawia w rządku na blacie w kuchni? Za daleko 1,5 m. Z resztą to tak jak z szafą w salonie. A najlepsze jest to, że nawet gdybym chciała posprzątać tak na błysk. Wzięła tydzień wolnego na całe sprzątanie to i tak bym nie zdążyła z wysprzątanej kuchni przejść do przedpokoju a babka już by gnoju narobiła. Z tekstem: "no i cóż tyż takiego. Rozlało się to posprzątaj ojejku. I tak masz gów** do roboty". Syzyfowa praca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gościu A co z ojcem w takim razie? Jaki jest? Może z nim gadaj, a nie z matką?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mojego ojca ciagle nie ma. To jest człowiek wiecznie zapracowany, znerwicowany bo sobie nie radzi z tym. Nie wiem co on na ten temat, bo miałam mu powiedzieć jakby coś było konkretnego na rzeczy. On i tak by się tym nie zajął bo się nie zna i nie ma czasu. A moja matka to nie wiem co jej odwala, przecież chodzi o nich ! Zeby jak będą na emeryturze juz był spokój i np dorzucać im się do jedzenia czy czego kol wiek a nie taka kobyłe po nich mieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytałam autorko co piszesz. I powiem ci tak z mojego doswiadczenia po dziadkach, a teraz po rodzicach wiem, że w pewnym wieku nastepje taki okres na gromadzenie wszystkiego. Rupieci, sprzetu, rzeczy których i tak się nie użyje itd. Nie wiem po co i na co. Np u mnie w domu zbierane są jakieś pudełka i pierrdoły bo się przyda, chociaż ja wiem, że się prawie wcale nie przyda. U moich dziadków np w ogole nie robili na placu porządków , ciagle były tylko ziwreżeta i wszędzie błoto i obsrane przez gołębie. Dziadki jak żyli to nic nie uporządkowali, a teraz to trzeba ogarniać. Ja tam jestem zdania, że póki są starsi ludzie i żyją to trzeba na nich wymysząć pewne rzeczy jak porządek z rzeczami, porządek z dokumentami, spadkiem itd, a nie potem problem dla rodziny tylko. Ja nie jestem zbieraczką za specjalnie. Nie lubię po prostu nic zbierać. Chociaż mam np notatki z 1 studiów i trochę makulatury , bo teraz w tych gazetach nic nie ma. Kiedyś przeczytam na pewno, jak wszystko w necie jest... :D. Może się zbiorę i się tego pozbędę niebawem, ale tak poza tym no nie mam nic co by mi jakoś zalegało, nalezało by sprzedać czy się pozbyć. Sądzę też, że takie trzymanie rzeczy "blokuje" dobrą energię w domu. Na zasadzie jak masz zasuszonego kwiatka albo sztucznego w tym życia nie ma, to po co to trzymać? No, ale starym ludziom nie przetłumaczysz, oni żyli innym systemem i innym światem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Tak, podejrzewam że tak. Także nawet nie próbuję z tym walczyć. Raz jak złomiarze jeździli i rodzice oddawali takie rzeczy jak stare rynny czy lodówka to babka się popłakała i niczym Rejtan w bramie stała. Pralka frania wróciła :) A wczoraj pakowała ubrania dla PCK. Dziurawa skarpeta, jeden but, sweter bez rękawa.. pomijając, że takie rzeczy nadal u nas w domu są (!) to nie mogę pojąć dlaczego ona uważa, że to że ktoś jest biedny to i z dziurawych majtek będzie się cieszył. I jednego buta. Ale jak jej kiedyś o tym powiedziałam to następnym razem spakowała do worków wszystkie moje buty, które przechowywałam w piwnicy :D nowe buty trekkingowe, które miałam na sobie raz, kozaki za 350 zł buty z adidasa.. myślałam że jej coś zrobię już. Myślicie, że sobie coś z tego zrobiła? W życiu. Powiedziała mi "a to se kupisz nowe, cóz tyż takiego". Hrabina milionerka. Nawet ojciec się wściekł wtedy. Taka babka właśnie. Stare kafelki zerwane z łazienki leżą w piwnicy bo się mogą jeszcze przydać, jedną zapałkę odpala dwa razy . Chusteczki jednorazowe używa wielokrotnie susząc je na kaloryferze. Dobrze że na to samo nie wpadła z papierem toaletowym. Szkoda jej zepsutej kiełbasy wyrzucić bo szkoda 10 zł, to zrobi bigos. I zamiast 10 zł wyrzuci w błoto 80. Więc jej "oszczędności" idą w połówki groszówek a straty w ramach tych oszczędności w setkach złotych :) Nie mówiąc o walających się wszędzie woreczkach różnego pochodzenia...Mydła i płynu do naczyń też oszczędza, więc jak chcesz kubek z szafki to z marszu należy go umyć. A no i patelnie....u nas nigdy się nie myje patelni po użyciu. Ale nie że niedomyta tylko jej się nie myje. Razem ze smalcem wsadza się do piekarnika i tak to kiśnie nie wiem po jaką cholerę. Ach o niej też bym mogła książkę napisać :) Dobrze że mamy duży dom, dzięki temu w części mieszkalnej jest jako tako. Za to cały strych, piwnica, komórka, są zawalone jakimiś szmatami, starymi krzesłami, itp. Ale ja już się w to nie wcinam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko Dobrze, że ja nigdy nie miałam możliwości mieszkać z dziadkami. Jedni mi zmarli wiele lat temu ale mieli mały domek i porządek wszędzie, a drudzy żyli sami u siebie, ale też jak patrzyłam na to co tam się dzieje i ile jakiegoś bajzlu lezy na strychach w komórkach i to jest takie zostawione samo sobie to mi było słabo. Teraz mam takie coś z matka, że ona pewnych rzeczy nie pozbędzie się bo się przydadzą, albo ja będę po niej używać, albo coś tam. Niektóre rzeczy wezmę bo sa serio takie vintage nawet fajne, ale niektóre zupełnie nie w moim klimacie. O tyle dobrze, że ona trzyma porządek i nie muszę po niej sprzątać. Zresztą moja idealna perfekcjonistka, więc no wszystko jest jak pod linijkę. Chociaż może ostatnio ten trend spadł , bo z racji wszystkiego nie zawsze może tak być. Ojciec bardziej trzyma swoje klamoty gdzie popadnie i nie są one ułożone, więc matka dostaje roztroju nerwowego jak czasami popatrzy, że wszędzie gdzieś coś leży, a on o porządek zbytnio nie dba. Ja przestałam się przejmować takimi rzeczami, nie moje to się nie wcinam. Tobie radzę podobnie. :) Zatkało mnie z tymi chusteczkami , albo no te zapałki. Przecież to są groszowe sprawy. :S. U mnie zawsze po posiłkcha jest wszystko zmyte i posprzątane. Sama jak mieszkałam na studiach to tak mi to w głowę zasadziła ten system, że bałam się nawet jak coś zostawię, że ktoś mi zwróci uwagę. Nikt nie zwracał, każdy miał gdzieś. Miała taką dziewczynę raz w mieszkaniu co lubiła ryby sobie robić. ALe już sprztątać czy wynieść raz na 2 dni śmieci jej się nie chciało. Inna z kolei miała takie długie włosy, że jak poszłam do wanny to najpierw musiałam spływ oczyścić z długich włosów. Podobną sytuację miałam na pracy sezonowej chłopaki w pokoju a brodzik - woda po kolana. Taką awanturę wtedy zrobiłam :D. a jeden z nich , że on sobie nogi tak odmacza. Tak, a ja dostanę grzybicy stóp to mu powiedziałam by w misce sobie moczył. Ogólnie tam gdzie jest dużo facetów to nie ma porządku , co dziennnie rano miałam w kuchni taki meksyk, że mnie trafiało z wejścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Mój ojciec z salonu sobie zrobił garderobę. Cała kanapa jest jest obwieszona. Ale przestałam się już prawie przejmować. Czasem mnie trafia szlag jak widzę jakąś "nowość" w stylu osr***go kibla, który już muszę posprzątać jeśli nie chcę z takiego korzystać. Ale generalnie sprzątam tylko po sobie u siebie i łazienkę a z pozostałych pomieszczeń też wychodzę środkiem. Łatwiej mi jak mam założone, że do czerwca niedługo i się wyprowadzę :) A rzeczy vintage owszem. Mamy w owym salonie taką starą drewnianą komodę i jest świetna. Ale połamane kafelki, i stare zardzewiałe rynny to raczej do niczego się nie przydadzą ;) Ale co ja tam wiem. Bieda mi do d**y zajrzy to i rynny się przydadzą zapewne ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Z moim tatą wszystko wróciło do normy. Zagaduje. Wchodzi na głowę ;) no tak źle i tak niedobrze...zjadł mi wczoraj jedzenie które przygotowałam do pracy. Niby nic strasznego, ale wyprowadziło mnie z równowagi. Chyba już mam taką nerwicę, że byle co doprowadza mnie do łez. Ale tak ciężko się spytać czy może zjeść? A jego ugodowe podejście utrudnia mi racjonalne podejście. Bo przecież jest ok więc o co mi chodzi. Może przesadzam.. Zatem lepiej by było gdyby było źle bo wtedy wiadomo, wyprowadzam się. A skoro jest dobrze to czemu idę? Zła jestem... Dżizas...jestem pier***ta..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem , jestem tylko się nic nie odzywam. No bo jak się masz wyprowadzać to "potulnieje". Taki głupie gierki...jak człowiek chce postawić na swoim i zaznaczyć swoje granice. Ne rezygnuj ze swojej wyprowadzki, bo potem wszystko wroci do "normy". xxx U mnie będzie tak samo jak będę już się wyprowadzać...ale no ja nie chce się na takie rzeczy nabrać. Za dużo się juz tu wycierpiałam przez lata i wyprowadzka jest jedyną opcją bym miała swoje zycie. xxx Przeglądam oferty pracy, ale jakoś licho - nie ma nic ciekawego. Ja dziś byłam tak zła i tak Ssmutna z tego wszystkiego, ze zadzwoniłam aż na te l"zaufania". Chociaż trochę inaczej go sobie wyobrażałam. No, ale nic. W każdym razie powiedziano mi, że mam zostawić to "wszystko". Nie brać na siebie jakiegoś poczucia winy za nie swoje sprawy błędy. Mam się pozbyć chorego myslenia, a powiedziała bym nawet toksycznego. Rodzinka mną manipuluje, a ja jestem współuzależniona od nich i tej toksyczności oraz manipulacji. Teraz mam sobie układać swoje życie, bo rodzice pożyją 10-15 lat a ja co? Co ze mną? Nie mogę też myśleć w sposób by im wszystko pomóc, a siebie zepchnąć na bok jakbym nie istniała. I mam w 1 kolejności nie szukać pracy tylko iść na terapię, a póżniej szukac pracy by wyjść z tego chorego układu i poukładać się ze swoimi emocjami. Dopiero potem myśleć o znalezieniu pracy. Mam więcej działać niż myśleć. Popłakałam się normalnie w połowie...:( Zdaje sobie jednak sprawę, że u mnie to nie jest takie proste i nie zadziała to w taki sposób. Sama wiem, że potrzebuję jakiejś terapii...;/, ale przecież nie zrobię " a wiecie ja wyprowadzam się z domu ide na terapię, a potem znajdę pracę. Chyba matka by mnie zabiła i za fraki przyciągneła z powrotem do domu. ALbo by był wielki foch na kilka miesięcy za to, że chce żyć jak człowiek, ale nie po jej myśli i widzimi się. ;/. Dziś wróciła po południu z miasta , wydarła się zaraz na mnie jak przekroczyła próg drzwi, bo nie wywietrzyłam domu a było ciepło :), a potem mnie wyzwala, że jestem dupa czy coś tam. Miała tak przerażający wzrok , że odeszłam od niej bo ? nie wiem nawet co ją napadło. xxx Sama się już w tym duszę, czuję zagubiona i wiem, że to nie jest normalne, ale bardzo trudno z tego układu wyjść. Tyle, że muszę coś ze sobą zrobić nie mogę tak tkwic bezczynnie i nie mieć życia przez to wszystko. xxx Oczami wyobrazni jednak swoją wyprowadzkę już widzę i myślę o tym jak będę wolna. Patrzę pokoje do wynajęcia, będe miała spokój i ciszę, będzie mi się chciało wszystko robić i żyć, a nie tak jak tu bez życia. Chociaż się tego boje, bo wiem, że jak się wyprowadzę to będe sama skazana na siebie. Głupie to jest , że człowiek się boi sam wyprowadzić z toksycznego domu. Nie wiem chyba mnie takim lękiem tu naszpikowała , że mam się bać wszystkiego i , że bez niej sobie z niczym nie poradzę. No, ale przecież już mieszkałam sama, dawałam sobie radę, więc nie wiem czemu mam tak myśleć. Znowu jakieś głupie poczucie winy albo strach mi się odzywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Tak, ale ojciec nie wie o mojej wyprowadzce bo jeszcze mu nie powiedziałam. Powiem jakiś tydzień przed faktem, czy kiedy już będę znała dokładny termin. xx Też mnie zastanawia to jak tatuś widzi moją przyszłość. On chce żeby mój facet zamieszkał w tym domu. Jak on nie chce to mam znaleźć innego (!). A prawda jest taka, że nikt tu nie wytrzyma i wcześniej czy później skończyło by się to rozwodem. Ja mam tu zostać z nim, bo on i chałupa, ale co ze mną będzie jak on i babka zejdą z tego świata to go nie obchodzi? Że zostanę sama w wielkim domu którego w życiu nie utrzymam a który już teraz wymaga generalnego remontu. Ale co go to obchodzi jak będzie jak jego nie będzie? xx Ja się nawet nie boję, że nie dam sobie rady sama. Ja się boję, że on się na mnie śmiertelnie obrazi i nie będzie chciał mieć ze mną mieć już nic nigdy wspólnego (wiem, że go na to stać..) a to jednak mój ojciec, no i że się zapije na śmierć i zmeneli. Choćby i mnie na złość :/ xx Mój ojciec też na mnie "patrzy" jak mu się coś nie podoba. Z jakąś mieszanką pogardy i obrzydzenia. No nie wiem, ale tak jakoś parszywie bardzo.. xx I wiesz co? Ja się kiedyś dziwiłam jak to jest, że kobiety siedzą z mężami co się w jakiś sposób nad nimi znęcają. Dlaczego nie odejdą? Jak można być takim słabym? A teraz ja sama jestem w podobnej sytuacji i nie potrafię odejść od ojca, który mnie zupełnie nie szanuje, mnie mojej intymności i prywatności, mimo że jest to przecież społecznie akceptowalne. xx Mój ojciec nawet mi do łazienki wchodzi jak siedzę na kibelku albo się myję (nie mamy zamka, z jakiegoś tam powodu "nie da się go zamontować"). I na moje "zajęte", "wyjdź" nie reaguje bądź się obraża. I od prawie 20 lat nie mogę tego wyprosić...nawet babka się nauczyła. Też włazi (bo kto to widział pukać jak u siebie jest), ale na hasło zajęte w końcu się wycofuje bez dyskusji durnych. Ojciec nie. Wczoraj stoję ze spuszczonymi do kolan gaciami a ten włazi i czegoś szuka. Ja stoję z gołą pipą na wierzchu a ten nic. Pewnie uważa, że jakiekolwiek dostosowanie się do mnie (nawet to że chcę się wysikać bez towarzystwa co jest oczywiste!) urąga jego autorytetowi.. Co za czubek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kup w sklepie zwykly haczyk do drzwi i sama go zamontuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedy to wszystko się skonczy... Znowu to samo. Przyjechał mój kolega po 2 czy 3 mies, chciał się spotkać. Wczoraj widzieliśmy się na chwilę i dziś też bo chciał filmy na dvd pożyczyć. A matka oczywiście awantura, że znowu to samo? Że ide się z nim spotkać???? Z tego strachu wróciłam po 40 minutach do domu bo hrabinie się nie podoba, że wyjdę raz na kilka miesięcy z domu!!! Mam 30 lat i rownie dobrze powinnam się zabawić , napić i wróicc rano raz na jakiś czas. A ja wiecznie robię za niewolnicę w domu i kurę domową, bo jak mnie nie ma w domu matka dostaje świra!!! Dziś jak z nim widziałam chwilę wczesniej pierwszy raz po południu to już mnie z okna patrzyła co robie!!! Czy ja jej zaglądam co ona robiła z ojcem???? Boże jak ja jej nie znoszę... a teraz wieczorem jak chciałam wyjść - glupia awantura. Może znowu ojciec da mi zakaz wychodzenia z domu na tydzien? Przecież nie spotykam się z żadnym kriminalistą, ani zboczeńcem!!! Tylko z normalnym kolegą - facetem. Może bardziej kolegą tak ogolnie posmiać się pogadać, napic się piwa jednego i tyle. Nic złego nie robię... Jestem z.a.l.a.m.a.n.a ich postawą i zachowaniem, bo chyba nie zdają sobie sprawy ze swoich negatywnych delikatnie mówiąc zachowań wobec mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno uciekaj od nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak taki mam plan... ale jestem tak prze nich wylękniona, wystraszona ze mi zniszczyli moje życie, że gorzej z realizacją... ale staram się działać po mału krok po kroku w tym temacie. Może przyjdzie ten szczęsliwy dzień, że od nich Jakoś odejdę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Coż...mój ociec chyba by padł trupem jakby mi powiedział coś miłego. I z tym to jeszcze pół biedy. Najlepsze jest to, że jak przy nim ktoś mi mówi coś miłego to on musi temu zaprzeczyć. No kur** MUSI. Wczoraj zaś się poryczałam przy narzeczonym :/ xx Gościu, mnie się udało wywalczyć "gospodarowanie własnym czasem". Nadal wiecznie kręci nosem, robi miny i marudzi i dogaduje, ale jednak wychodzę kiedy chcę. Z tym, że u mnie dużo dało to, że poszłam od pracy i miałam za co gdzieś iść czy jechać. Niemniej i tak próbował się dowiedzieć na cholerę mi to i czy mi nie szkoda pieniędzy, przekonując że powinno i powinnam w domu se posiedzieć. Ja może nie mogę decydować o tym gdzie i jak mam mieszkać, ale o tym gdzie i z kim się spotykać już tak. Dlatego to co się dzieję u Ciebie przerasta nawet mnie więc.. wyprowadź się do cholery!! Znajdź pracę i idź! Nie oglądaj się na rodziców

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Corka z piekła rodem. To cały czas ja. Wczoraj po prostu uciekłam od niego , bo bałam się, że jak u niego się zasiedzę dłużej to znowu będę miała dym matki i ojca taki jak miałam w lutym, że dostałam zakaz wychodzenia z domu.... w wieku 30 lat właśnie do niego. To była taka awanturaaa, że ja nie wiem... jak ja bym coś złego robiła , że chce w ogóle się spotkać z facetem. Nie ważne, że mam 30 lat, że siedzę miesiące lata tygodnie w domu bo mnie trzymają jak psa na łancuchu bym Nie wyszła z domu . Przecież lesbijką nie jestem , więc to normalne że ciągnie mnie do facetów. Pamiętam , że jak miałam chłopaka na studiach to też matce kłamałam, że jadę na studia i spię u kolezanki bo wiedziałam, że zaraz będzie afera. Póżniej jak się dowiedziała to mi powiedziała od razu on nie jest dla ciebie, nic przy nim życia bo nie pasuje do ciebie, bo jest gruby ... tylko w ciąze mi nie zajdż bo ja sobie tego nie wyobrażam ! Pamiętam to jak dziś!!! Póżniej jak byłam przez lata zapatrzona w tą sympatię o której tu pisałam, tez mi robiła afery i wydawało mi się, że jest zazdrosna , że ktoś taki zaradny i z ikrą zwrócił na mnie uwagę skoro jestem taka pokraczna życiowo. Moja matka zawsze mi powtarza, że faceta nie znajdę . Nie nie znajdę , siedząc z nimi całe życie , z musu bo inaczej tego nie nazwę kontrolując mnie na każdym kroku i to nie chodzi o to czy ja bym pracowała czy nie miała swoje pieniądze tylko o to, że oni od ponad 30 lat mają schemat kontrolowania ludzi bo kiedyś nimi zarządzali. I to tez nie jest kwestia, że "to jest ten facet" tylko, że w ogole No jak to ktoś ma mi poświęcać czas, zabierać moją uwagę od ich problemów !!?!?!??! Rozumiesz? Ze jak będę z kims to się od nich odsunę i ich zostawię, a oni w takiej sytuacji traktują dzieci jak swoją własność zabezpieczenie życiowe itd. Szkoda , że nie byli tacy jak mieli pieniądze tylko myśleli o wszystkim i o znajomych w weekend podczas gdy ja całe zycie spedzałam w 4 scianach!!! Tak tego nienawidzę!!! Zrobiła ze mnie jakaś kalekę życiową, ułomną, która nie ma prawa do usamodzielnienia się nawet jak chce!!! We wszystko się wtracają , kontrolują- szkoda, że mi komputera jeszcze nie sprawdzają po jakich stronach chodzę. A brakuje mi do nich dystansu i oddechu , swojego własnego życia a nie latania koło nich jak sprztaczka, robol na wsi . Bo tak mnie traktują. Jeszcze lepiej że nam prąd wyłączyli w piątek. Byłam zmachana po pracy u ojca i brudna jak świania... Pracowałam dla ojca z jakimś erotomanem, którymi mi jakieś ohydne tekty serwował. No, ale najlepiej to się doczepić do mnie, że ja chce z normalnym facetem się widzieć! Lepiej jak mam pracować w jakimś polu z jakimś starym chłopem erotomanem, latać wiecznie w dresie jak jakaś chłopka ze wsi. Podczas gdy jestem kobietą i chce się czuć jak wartościowa normalna kobieta! Po tych wszystkich sytuacjach z nią jestem w takim stanie, że nawet jak coś ktoś do mnie mówi, nie słucham , myslę o innych rzeczach. Nie wspomnę już, że jak jakiemuś facetowi się spodobałam mimo swoich wad itd to jestem nieczuła na to. Nie chce by ktoś coś do mnie mówił czy mnie przytulał. Wzrdrygam się na to i czuje nieswojo. Bo moja matka mi w mózgu zrobiła blokadę, że ja ja nie mam prawa bo ja mam służyć im i myśleć o nich. A jak jakis facet się pojawia w moim życiu obojętnie jaki mojansympatia, kolega czy znjomy to zaraz robi mi z niego wroga. Co ludzie powiedzą? Z kim ty się zadajesz? On nie jest dla ciebie itd. Dlatego wszystkie moje relacje z facetami były do kitu, albo takie nijakie. Nie miałam stabilności bo wiecznie matka mi rządziła. Czasami jej nienawidze po prostu bo jest okropna. Skoro ona ma zj****e życie to ja też mam mieć, na nic nie zasługuje, nie mogę mieć znajomych, moje koleżanki są złe, jeden kolega raz na ruski rok to w ogole znowu zaczynasz chodzenie do niego?! I tak w koło. Czasami myślę, że z tego jadu nadgorliwości, nadopiekuńczości zrobila się toksyczna dla mnie i powinna iść się sama leczyć z tego stanu. Bo dla mnie to nie jest normalne jej zachowanie. Nie będę tego wiecznie tłumaczyła ich sytuacją, zepsutymi relacjami z ojcem, że ona chce się czuć potrzebna! ciągle mi dawać jedzenie, prać sprztac jak moge i robiłam to sama jak mieszkałam ze sobą. Ani tym , że jest przed emeryturą i wiecznie ją usprawiedliwiała bo ona tak ma. Wspólczuje im, ale ja też mam swoje życie i przez nich nie mogę i boje się w ogle coś zacząc układać, bo zaraz będzie po nie ich mysli... Wstyd mi za nich po prostu. Jestem normalną dziewczyną - kobietą, a wymagania mają do mnie jak by miała żyć na poziomie wyższych sfer. Bo jak ktoś biedny to jest be, jak bogaty to pewnie złodziej itakie skrajności ze skrajności koło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem o co mojej mtace chodzi. Nie jest to jakiś kryminalista, ani brzydki facet . Ma swoje tez przejścia i swoje fazy, ale jest całkiem normalny. Lubie go po prostu. On mimo, że traktujemy się po koleżeńsku chociaż wiem, że mu się podobam...to cały czas mi powtarza, ty k***a nic nie musisz! Masz robić tylko to co chcesz, a jak nie to bądz dalej kura domową mamusi i tatusia podaj to sprzątni tamto zrob siamto i w efekcie starą panną za kilka lat bez dzieci i słuchaj się rodziców z wychodzeniem z domu, meldowaniem bo tak cię zaprogramowali. A tępa i jakaś brzydka nie jesteś! Przecież raz jak u niego zostałam to już ojciec chciał mnie szukać, że coś mi się stało. Cała ulica już wiedziała, że "mnie nie ma" i wyszłam od rodziców z domu. Normalnie czuje się jak w jakiejś klatce i szczerzez mówiąc nie wiem... jak mam ich wychować by mieć prawo do swojego życia by się w nie nie wtrącali. Nie jestem jakaś skrajnie głupia ani taka co szuka przygód na siłę. Nie wiem dlaczego oni nie dają mi życ moim własnym zyciem są egoistami, despotami , myślą wiecznie o sobie i tylko oni się liczą. Nawet nie mogę mieć znajomego by pogadać bo im nie pasuje! Bo co córeczka poświeca komuś czas a nie swoim rodzicom , bo za biedny? Normalnie mam ich dość...to nie są zdrowe, ani normalne relacje między nami. A nikt nie stanie w mojej obronie ani ojciec ani siostra bo oni się wszyscy tak nawzajem traktują. Wieczna kontrola i spowiadanie z kazego kroku. Oni uważają, że tak jest ok, że to jest normalne bo nie próbują naszych relacji zmienić i tak ma być. Dla mnie to jest chore jak można być takim rzadnym kontroli wszystko chciec wiedzącym człowiekiem i w ogole inwigilacja dorosłej kobiety. Jak już czytam o starszych kobietach i takich ojcach , albo matkach co im zniszczyli takim zachowaniem rządzeniem, narzucaniem swojej woli wlasnym dzieciom życie to pałam takim obrzydzenie do takich ludzi , że mi słabo. Takie coś to powinno być karalne jakimis grzywnami, albo pracami społecznymi czy obowiązkową terapią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
No bo to nie jest normalne Skarbie... jak mówię mój ojciec traktuje mnie jak g****o niegodne szacunku i jakieś takie niewyjściowe, i nie chce mnie wypuścić z domu (żebym z nim nie mieszkała), ale spotykam się z kim chcę, nie wracam na noc, itp. Możliwe, że tylko dlatego, że wie, że akurat tak by mnie nie utrzymał. No bo bez przesady... z tym,że u nas jak była mama to było normalnie i fajnie, a jak ona odeszła to ja już byłam dorosła więc ciężko by mu było mnie aż tak uwiązać. U Ciebie tak jest chyba od zawsze więc wydaje mi się, że zmiana tego jest niemożliwa. Za daleko to zaszło i za długo trwa. Chyba że się wyniesiesz. On chce żebym miała męża, mojego narzeczonego raczej lubi, ale po 1) mamy mieszkać tutaj, a po 2) podejrzewam, że chce żeby ktoś był, żeby robił za niego, bo jemu się nie chce. A tak będzie ktoś inny do roboty przy tej cholernej chałupie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice na wszystkich frontach mnie blokowali od dzieństwa tlumaczać się " troską i dobrem" dla mnie. Teraz widzę, że zrobili mi więcej krzywdy niż dobra . Chociaż to do mnie "nie dociera" to tak właśnie jest. Ich zachowanie się nie zmieni, z roku na rok będzie coraz gorsze i bardziej wymagjące mojej uwagi dla nich, czego ja już po wielu latach zycia z nimi mam serdecznie dość, bo nie mam prawa do swojego życia, ludzi ani świata. Oni sobie takie myślenie wtłaczali przez lata i uwazają, że jak oni rządzą to jest ok. Sami sobą nie umieją zarządzać, ze sobą rozmawiać, wiecznie się kłocą, to jeszcze na mnie chcą wymuszać jakies uczucia, a ja mam ich dość pod wieloma aspektami. Po prostu mnie ich zachowanie, r*******e zycie, relacje, myślenie, podejmowane decyzje męczą. Autorko nawet nie dopuszczaj takiej mozliwości jak będziesz miała narzeczonego byś z nim mieszkała w domu swojego ojca z nim. Zawsze będziesz też służbą dla ojca, bo jemu się należy, a twoje życie twoje sprawy to takie pfff....oni tak własnie myślą. Dzieci są ich lokatą zabezieczeniem własnością do zarządzania przez nich- a to jest chore. Nikt nie jest niczyją wlasnością i nie można mu narzucac czegoś jeśli sama osoba tego nie czuje i się z tym nie zgadza. Wiem, że to takie banalne i proste. Powinnam sama może inną relację prezentowac z rodzicami, ale to do czego oni przez lata doprowadzili emocjonalnie jest mi cięzko odciąć tą pepowine. Nie, że ja tego nie chcę, to jest taki jakiś mechanizm dziwny jakby mi nie było wolno tego zrobić. A matka na wszystkie strony robi mi jazdy i rzeczt bym tylko jej nie zostwiła sama z ojcem - mimo, że powtarza mi a "wyprowadzaj się". Ona nie chce tego wewnętrznie, nawet mysli by moja siostra z jej chłopakiem by znowu z nimi zamieszkali. Ja już mam dość. Jak się wyprowadzę nie wrócę tu nigdy, już bym wolała w przytułku wylądować niż mieszkać w tej chorej atmosferze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Rozumiem Cię doskonale. Łatwo się mówi, że "jak się chce to się da". No niezupełnie, szczególnie jak się tkwi w jakiejś chorej relacji. Jak nie jest się złym człowiekiem, a ktoś bliski wiecznie tobą manipuluje. Potrzeba czasu, żeby to zrozumieć i pozwolić do siebie dopuścić. A od momentu zrozumienia do czynu chyba drugie tyle. To po prostu nie jest proste. Mnie jest trochę lepiej jak co chwilę powtarzam sobie tą mantrę, że się wyprowadzam. Nie mam niestety konkretnego terminu, ani nie umiem jeszcze sobie w myślach meblować ;) uwiera mnie też to, że ojciec o niczym nie wie. Bo jednak póki mu nie powiem, ba! nie wyjdę z tego domu to nie mogę mówić o żadnych decyzjach. Nie jestem a tyle silna. Ale też powtarzam sobie, że co by się nie działo to mój problem z dniem 1 lipca się skończy. Albo się wyprowadzę sama, albo pojadę do narzeczonego. Rzucę wszystko, WSZYSTKO w cholerę. A powiesić się zawsze zdążę :/ Wiem, że jest ciężko. Ale zrób sobie jakieś plany. Zrób i tłucz je sobie do głowy, aż chociaż trochę uwierzysz. I podejmij kroki. MUSISZ to zrobić. A dopiero potem gadaj z rodzicami. Pewnie jestem ostatnią osobą która powinna Ci doradzać, ale to właśnie ja jestem w stanie Cię zrozumieć. Podobno szewc bez butów chodzi ;) xx Mój narzeczony się tu nie wprowadzi. Sam tego nie chce (co jest zrozumiałe, bo bez przymusu nikt normalny z rodzicami/teściami mieszkać nie chce), a nawet jakby chciał "dla dobra ludzkości" to ja się na to nie zgadzam. Nigdy w życiu mu na to nie pozwolę. Nie i już. Nie będę mu życia marnować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość 22.10 mam identycznie jak Ty. Malo tego to jestem nawet starsza od ciebie. Matka jest kontrolujaca do granic mozliwosci,tak samo nie moge nigdzie wyjsc,najlepiej aly czas byc jej sluzacą. Nikt jej nie pasuje,wszyscy znajomi sa be,chociaz to sa wspaniali ludzie,ale wtedy bym nie sluzyla jej tylko np bym poszla do przyjaciolki na kawe. Piekło na ziemii. Nie mam zadnego szacunku juz do matki. Jest nawredniejsza osoba jaka znam. A poczucie winy mnie po prostu wyniszcza,zabija doslownie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie dziewczyny to ponownie ja. Nie wiedziałam, że jest nas więcej, chociaż szkoda , że w takim temacie, ale musimy się jakoś wspierać i motywować na odległość by z tego jakoś wyjść i mieć swoje życie. Co u mnie? Wczoraj spędziłam dzień u koleżanki. Spuściłam się z tej smyczy na cały dzień, ale wieczorem znowu była awantura i to taka mega. Powód zawsze się znajdzie...teraz nie o wyjście , ale ogólnie o życie i kto co chce. Wmawianie mi , że mi jest z tym wygodnie. O tak oczywiście. Jakby tak było chodziła bym z usmiechem na ustach była szczęsliwa i nikt by nie wiedział jak moje życie wygląda. Jak usłyszałam, że nie znajdę sobie faceta, pracy nie założę rodziny to mowę mi odjęło... Pierwsza sprawa to jest nie prawdą, a wmawianie mi czegoś co nie do końca pokrywa się z życiem jest tylko w takim celu bym siedziała biernie, bała się i czuła czy była bezradna. Karmiła się lękiem, że na nic mnie nie stac, że sama nic bez nich nie osiągnę, oraz że żaden facet mnie nie zechce. No będąc kurą i sprztaczką nie mając gdzie i z kim wyjść może tak być. Oby Nie. powiedziałam, że miałam ofertę pracy mies temu. Naświetliłam to ojcu to jeszcze matkę opieprzył, że mi jakiś bzdur nagadała, że coś mi sie stanie. Jakby uważali się za wyrocznię! A przecież nikt nie wie jak kto sobie ułoży życie? Szczególnie jeśli wprowadzi w nie zmiany zacznie żyć jak człowiek itd. No to takie mówienie jest nie dość, że rzucanie takiego złorzeczenia to jeszcze bez sensu. Też powiedziałam parę rzeczy od siebie, ale i tak się hamowałam bo bałam się wiekszej afery. Nie umieją ze mną rozmawiać, ojciec cały czas się rzuca , krzyczy i tymi łapami wymachuje jak coś nie jest po jego myśli. Mam znalezc pracę, ale wyprowadzać już nie. Nie tak to nie będzie, że praca a pózniej życie dalej z nimi. Matka mi przekręca kota ogonem, że ona to teraz coś tam mi pomoże chce itd. Nie , a ja juz nic nie chce. Tyle lat tu czekałam siedziałam, ale no co. Nic. Czas zmarnowany, pewnych rzeczy nie mogłam zrobić, albo wiedziałam,że będę zobligowana mieć pomoc od nich, ale to bez sensu takie szarpanie się. Ciężko mi z tym wszystkim , ale po przeczytaniu autorki wpisu 22.05 12:56 Zaczęłam głęboko o tym wszystkim myśleć. Nad jakimś wyjściem chociaż jedynym z tego wszystkiego. Przez tydzień wykonałam 2 tel. by ktoś mi ulzył i powiedział, że to nie moje myślenie jest złe o odejściu stąd i nie muszę brać żadnej odpowiedzialności za co kol wiek poza sobą i swoim życiem. Mam jakieś poczucie winy, ale nie mogę żyć ani w takim przyblokowaniu, ani z wyrzutami sumienia że odejdę, bo ja mam do tego prawo i swoje własne życie też do ułożenia. Mam prawo do robienia teo co chcę, pracować gdzie chce i mieć swoje cele oraz myśleć o tym, że najwyższy czas na myślenie o własnej rodzinie. Nie mogę tego odwlekać , bo za kilka lat będę miała żal i zostanę sama na świecie bez nikogo. I temu też powinnam dać sobie sama szansę by się z tego uwolnić... Coś na zasadzie, że muszę wyjść z roli narzuconej mi roli ofiary. chociaz nigdy nie chciałam nią być i zbierać ochłpy z życia i jeszcze brać na klatę ich krytykę nie za swoje błędy. Mam zmienić bardzo schematyczne i jednostronne myślenie i działać. Z tym mysleniem to jest jakaś masakra. Wbite zostało mi coś do głowy bym nie umiała inaczej myśleć. Albo tak jak oni chca, a jak nie to już jestem zła, głupia, niedojrzała itd. W ciągu tygodnia miałam 2-3 rozmowy tel. z osobami znającymi się na fachu. I wszystkie praktycznie mi powiedziały by to zostawić, jeżeli chcę się uwolnić od takiego stanu życia. Powoli ruchem ślimaka to szukanie pomocy poza domem daje mi minimalne efekty, że zaczynam działać. Chociaż zanim coś zobię mam lek w sobie i niepokój oraz poczucie winy, że "robię coś w niezgodzie z nimi" ze swoim życiem. No, ale tak trzeba nie ma innej rady.... Po wczorajszej awanturze nie chcę juz czekać ! Nie mam czasu, siły , ochoty bo niedługo to nie wiem co ze mną będzie... Dziś zapisałam się na kurs. Nawet nie mówię w domu bo będzie, a po co ci to, wydasz kasę i nic z tego nie będzie. ble ble ble. Wlasnie z tego tytułu, że oni we mnie za czasów gim/ lo malo inwestowali mam jakąś dziurę w cv i nie mam co w nią za specjalnie wpisać poza pracami dorywczymi. Chcę trochę zająć się sobą, jakieś kursy, może zapisze się póżniej na językowy oraz z czasem psychologa na jakiś czas by nauczył mnie nowego myślenia o sobie, że ja jestem ważna, a nie cały świat inne osoby , a ja mam wiecznie coś musieć robić oraz się dostosowywać. Kurs zaczynam niebawem , więc zaczęłam od 2 małych kroków dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko ja też już sobie powtarzam o tej wyprowadzce. Nie ważne kiedy, ale przyjdzie taki dzień i to mnie jakoś trzyma na duchu. Rodzice moje plany znają, chociaż pewnie by chcieli bym miała inne i została z nimi. I została bym może...gdyby nasze relacje nie były w stylu podporządkowywania się i jakiejś kontroli. Nie , nie mam zamiaru się nikomu tłumaczyć z tego co chcę robić, jak kiedy i gdzie. Zrobię to co mam robić bez szumu. Już nawet tym kursie nie powiedziałam matce, bo ee no tak przyada mi się, ale ona i tak będzie swoje myślała itd. Wczoraj od ojca też usłyszałam,że mają 2 córki i nie chcemy im pomóc. Już im każdy się napomaga jak może to też żle. Daj rękę będą chcieli 2 nogi. A mi kto pomagał w moich problemach? Matka może trochę , nie powiem, że nie, ale jakieś inne sprawy były na margines spychane i ot mam zycie jakie mam. Tak autorko trzeba się wyprowadzić bez specjalnego mówienia o tym. Chyba, że po fakcie. Nie wiem mieszkaj sobie z tym swoim chłopakiem gdzie chcecie, ale no nie w domu. Będzie to dla was zdrowsze i lepsze tak sądzę. Fajnie jest mieszkać z rodzicami, ale jak sa wyluzowani, rozumieją, że każdy ma prawo do wlasnego życia, są jakieś granice podporządkowywania się itd. Od takich to się nawet nie chce wyprowadzać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość 17:08 Mamy pewnie podobne doświadczenia , jeśli chodzi o zachowanie ich w stosunku do nas. Mi polecono terapię na uwolnięnie się z takiego "uwiązania" na którą kiedyś się zapiszę. Tak znajomi też są wszyscy be zli nieodpowiedni itd. Szacunek trzeba jakiś pozostawić, ale nie w celu by mieli kontrolę. My same musimy nauczyć ich szacunku do naszych wyborów oraz wyznaczania granic. Tak sądzę. Ja o to nie walczyłam jak byłam młoda, bo byłam grzeczna i spokojna. A jak co do czego to właśnie przeleciało mi życie na przestrzeganiu tego co oni chcą, a ja to byłam tłem na obrazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Hej! Super, że się w sobie zbierasz. Powoli, nie od razu Kraków zbudowano przecież. Ale dasz radę. Tylko znajdź pracę przede wszystkim. A ja? Wczoraj powiedziałam tacie, że się wyprowadzam w drugiej połowie czerwca :) I nie było żadnej awantury. Przyjął to do wiadomości, powiedział, że on wie że mam swoje życie, trochę sobie pogadaliśmy, trochę mi się go zrobiło żal znowu, bo wiem że jest mu ciężko...ale jest ok. Może już się nic nie wydarzy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Aha i jeszcze jedno. Myślę, że duże znaczenie ma fakt, że to nie była pierwsza nasza rozmowa o mojej wyprowadzce, więc miał czas się z tym oswoić, a to że nadal stoję przy swoim przekonało go że nie ma sensu "walczyć". Bo może to pewnie jeszcze odwlec, ale nie zablokować. Zapewniłam go, że się nie wyprowadzam do kanady, że nie znikam z jego życia. I wydaję się, że rozumie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To dobrze, że tak zareagował niby na spokojnie, ale wiesz jak będzie z nim to okaże się po twoim opuszczeniu domu. Ja jak mieszkalam kiedyś sama to 2 -3 tel w ciągu tygodnia były. Ja też przecież nie odejdę na 2 koniec świata tylko co najwyżej do 2 miasta - godzina drogi ode mnie. Ahh tak już bym chciała by to było jutro, ale też muszę się w sobie oswoić z tą decyzją. I dla odmiany jak ja odejdę to się wprowadzi moja si do domu zee swoim chyba, bo chcą trochę przyoszczędzić. No ja tam się nie wtrącam. Może to i lepiej bo moi nie będą sami ale ja juz chce żyć sama. Zresztą moi "wiedzą"że chce , więc nie będą jakoś zdziwieni tym faktem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no ale jak sobie myślę o tym swoim opuszczeniu i zaczną mi truć, że ja zamiast mieszkać z nimi i odkładać to chyba dostanę zawału :S. Nie no w tym wieku już nie można mieszkać z rodzicami. Nawet nie wypada, bo to trochę śmieszne jak znajomi patrzą. Też bym chciała w wakacje wyfrunąć. No nic. Zobaczymy co przyniesie nowy tydzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Ano, zdaję sobie z tego sprawę. DO wyprowadzki jeszcze trochę czasu, wiele się może zdarzyć, jeszcze może chcieć mnie na siłę zatrzymać. Ale szczerze mówiąc wydaje mi się że nie.. xx Skoro ma się wprowadzić Twoja siostra to ja nie kumam już nic. Sami nie zostaną więc może rzeczywiście boją się, że Ci się nie powiedzie. Nie wiem. Ale telefon 2-3 razy w tygodniu to nie jest dużo :) Też mi tata gadał, żeby zaoszczędziła. Tylko ja się pytam na co? Wydawać na to co chcę nie mogę, a na remont domu nie wydam głównie dlatego że by mnie szlag trafił jakbym widziała jak babka się obchodzi z nowymi meblami albo kuchenką..:\

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×