Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość corka z piekla rodem

Toksyczny ojciec

Polecane posty

Gość Corka z piekla rodem
Ależ ja szukam tej pracy. Codziennie przeglądam ogłoszenia, wysłałam parę cv, ale nie ma odzewu. Czekam cały czas, już rok prawie. Założenie było takie ze to ja pójdę do niego bo jego praca jest dużo lepsza, ale teraz to już nawet on szuka pracy w rodzinnym mieście byle byśmy w końcu mogli być razem. Dziękuję Wam bardzo dziewczyny, że jesteście takie pomocne i ciepłe dla mnie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem wam , że wszystkie dzieci i te młode i te dorosłe są skrzywdzone przez rodziców. I oni nie wiem czy robią to specjalnie bo sami są w jakiś sposób skrzywdzenie przez swoich rodziców z czasów powojennych czy są tego nieświadomi. Długo by opisywać , a i tak wiem, że nikt by tego nie przeczytał. Na mnie już chyba niee ma rozwiązania i muszę tak żyć jak żyję. A raczej wcale nie żyję, bo tego życia nie mam i nigdy nie miałam. Może opiszę w punktach moją sytuację. Tak czasami myslę, że jest ona podwójnie por@bana i nie ma z niej wyjścia. Po pierwsze dlatego, że jestem niepełnosprawna. Nie mogę pracować w sklepie na recepcji czy na stacji nawet benzynowej bo mam wadę wzroku od urodzenia. Moim rodzicom kiedyś się bardzo dobrze powodziło , ale nie zdbali o moją przyszłość. O swoją tez nie zadbali tak jak powinni. Teraz wiem, że nie dośc wielu rzeczy mi odmawiali to nie dali mnie nawet przez kilka lat do żadnej kliniki by spr czy kwalifikuje się na zabieg wzroku. Może nie ma możliwości zmiany go, ale kosmetycznie może by dało się coś zrobić. Moi rodzice nie mieli na to czasu. Ważniejsze były imprezki ze znajomymi, wczasy za granica i wszystko co oni chcieli sobie spełniali , niż ja i moje problemy z rówieśnikami z facetami i życiem ogólnie. Zostawili mnie samą sobie bez perspektyw na lepsze życie. Skończyłam studia, ale też o kant stołu kierunek. Chciałm zrezygnowac, ale matka mi nie dała - no ty będziesz z samą maturą? Teraz jestem ze studiami i pracowałam fizycznie. Zawsze byłam spychana na bok jesli chodzi o jakieś zajęcia dodatkowe, kursy. Potrzebowałam psychologa po traumie ze szkoły mama mnie nie dała. Wieczna krytyka z jej strony mnie i wszystkiego dookoła, ludzi i rzeczywistości. Była nadopiekuńcza w stosunku do mnie do tego stopnia, że nie nauczyła mnie nic bo wszystko wolała robić sama "bo ja żle zrobię , robię", więc ona sie tylko pruje, że ja nic nie robię. Ale dziś jak chciałam jej powiesić firankę powiedziała, że nie bo ty żle powiesisz. Znajomych nie mam, faceta nie mam . Nie mam nikogo jesli chciała bym prosić o pomoc bo tak mnie wyalienowali tym swoim nadopiekunczym podejściem, nakazami, zakazami. Zrobili ze mnie swojego pomagiera posprzątaj w domu idz do sklepu itd. I dochodząc do setna. Moim rodzicom się kiedyś bardzo dobrze powodziło, ale to stracili. Jednym slowem nie mają nic. Ani domu, ani działki i mieszkamy w swoim domu, który nie jest już nasz. Mama wrażenie, że matka mnie ciągle krytykuje, zaniża moje możliwości mimo niepełnosprawności i robi wszystko bym w siebie nie wierzyla, że nie znajde faceta itd. tylko dlatego, żebym z domu jej nie wyprowadziła się. Bo jesli ja się jej z domu wyprowadze to właściciel już nie będzie miał skrupułów by ją i mojego ojca raczyć o opuszczenie "naszego" domu. Tak więc manipuluje mną na wszystkie strony bym z domu nie wyprowadziła się chociaz mnie do tego "od lat namawia", ale w drugą stronę. Że sobie nie poradzę, nie da rady, jestem niesamodzielna itd Mnie samą taką zrobiła swoją krytyką, nadopiekuńczością i brakiem pozwalania mi podejmowania moich decyzji mimo 30 lat. Robi tak bo sama wie, że miała z ojcem tyle kasy i nie kupiła ani sobie jak były możliwości, ani dzieciom mieszkania. Największy mam żal o to, że jak mieli kase na wszystko było na wszystko stać, a teraz nie ma na nic. Przez lata nie dali mnie nawet do żadnego specjalisty bym badała swój wzrok. Nie wiem czy im się nie chciało, czy było im szkoda kasy, czy czasu, a może celowo tak zrobili bym nigdy od nich nie odeszła i niewyprowadziła się gdybym znalazła faceta. Zakochana byłam w jednym. Ale nic z tego nie wyszło. Napomknę tylko, że moja matka zawsze jak pojawiał się jaki kol wiek facet nawet żaden ideał czy mój jakiś wymarzony - zawsze robiła mi awantury. Nigdy nic z tego nie wychodziło także, ze względu na stan i podejście mojej rodziny do mnie i do tego jak schrzanili swoje życie. Wstyd tylko wieczny przed sobą i ludzmi. Zawsze krytykowala tych którym może ja się podobałam. No i ostatnie mam problemy z pracą. Pracowałam fizycznie sezonowo , dorywczo ale to tez nie jest najlepsze dla mojego zdrowia. Do pracy biurowej przy wadzie wzroku i bez doświadczenia i niezbyt dobrym wyglądzie tez mnie nie chcieli nigdy brac. Mimo, że umiem język obcy i mogła bym pracowac w jakimś dziale obcym no to sa takie wyamagania, ze ja nie jestem w stanie im podołać. Teraz chce wyjechać do pracy na sezon bo całe miesiące siedzę w domu znowu zaczyna się , a po co, a co ty bedziesz tam robić. ile zarobisz na tym sezonie pare tys a na co ci to starczy . Jednak to mi się powtarza całe życie, że ja nie chcę pracować. Nie mogę nic im prawdy powiedzieć, nie mogę mieć swojego zdania , życia itd . Zaraz jest krzyk, awantury, nie chce słuchac, nie denerwuj mnie. Nie masz prawa tak mi mówić , ja cię wychowałam, poświeciłam a ty tak . Chociaż oni uparcie sądzą, że ja sama do tego doprowadziłam co nie jest prawdą. Jestem dla nich dodatkiem do spełniania ich woli , spraw, rzeczy, ale o moim życiu i przyszłości nikt nigdy nie myślał. Nie wiem co mam zrobbić z życiem. Czasami myślę, że lepiej by było się powiesić. Wybiore ich dobro - zrujnuje swoje życie - zostanę sama za kilka lat. Wybiorę siebie, zostawijąc ich , będzie, że nie doceniam własnych rodziców , nie chce im pomóc w trudzie i to ja będe tą egoistyczną i podłą córką. Tylko, że wiem jak teraz tego nie zrobię to już w ogole nie ułoże sobie życia. Jestem tym zmęczona. W wieku 30 lat zrozumiałam, że nigdy nie dbali o to co dla mnie było ważne bym wyszła na ludzi nawet mimo swojej wady. Zawsze mnie krytykowali, zabraniali wielu rzeczy niby "dla dobra", a wyszło z tego samo zło. Są egoistami myślącymi o sobie. Nie zapewnili ani sobie nic na stare lata przez swoją pychę i pazerność ani dzieciom. A teraz jest płacz ból , ryk i same awantury. Do tego obarczają swoje dzieci i nie tylko obowiązkiem noszenia swoich problemów bo nie mają się gdzie podziać. Może tego nie powiedzą w prost, że "chcą- nie chcą", ale zrobili wszystko bym ja sobie życia nie ułożyła. Myślą o tym, że teraz jest czas, że dzieci mają zarabiac kasę im pomagać, poświęcić siebie , swoje życie i cele, bo oni na stare lata wszystko stracili, a my - ja jestem im to winna. Ja straciłam kompletnie nadzieje na to, że wyrwe się kiedyś z tego impasu , albo znajdę partnera by założyć rodzinę i żyć swoim życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miło być krótko, a wyszło i tak dużo większy wpis. Przepraszam, że się tu autorce wcinam w jej temat, ale tak jak pisałam jeśli ma możliwość niech ucieka jak najdalej bo to co fundują dzieciom rodzice jest czasami nie do opisania , stres trauma i dochodzą do tego problemy ze sobą. Ja przynajmniej tak ma że nie radzę sobie ze sobą. Nic mnie nie cieszy. Nawet ubrania w sklepie nie mam ochoty wybrać, ani ubrać bo nie ma dla kogo. Porażka...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie zapomnieli co jest ważne. "A ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu" (Mt 24,12). Obecnie ok. 80% ludzi wychodzi z domu rodzinnego poraniona. Wiecie czego brakuje? Fundamentu, którym jest Bóg. Nie można kochać Boga i krzywdzić bliskich. Współcześnie zaledwie garstka ludzi posiada wiarę, która jest żywa. Reszta klepie paciorki i żyje według swoich zasad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ma sie kochać Boga jak sa ludzie którzy kochaja siebie i uważają sie za bozka albo znajduja sobie cos co tym bozkiem jest. Eh.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O masakra autorko... Az sie zastanawialam czy wczoraj zakladalam taki temat? Bo historia prawie jak u mnie. Okropny ojciec, upierdliwa babcia... A Mama kochana i na szczescie zyje. Przykro mi z powodu Twojej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:52 trzeba to oddzielić. Ludzie w przeciwieństwie do Boga zawodzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ale jak oddzielic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego przez egoistów czujesz blokadę i nie możesz kochać Boga? Ludzie są różni, a świat jest tylko miejscem przejściowym. Przecież nie wszyscy zostaną zbawieni. Nie możesz winić Boga za to, że niektórzy wybierają zło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie winie Boga za to , że ktoś wybrał zła drogę. Wiem, że przez to iż w niektórych Boga nie ma dzieją sie takie historie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To gdzie leży problem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
gość wczoraj , gość wczoraj Nie przejmuj się, ja też chciałam krótko. Ale jak już się zacznie ulewać to już się ulewa :) Ale kurczę, mój nie był taki. Niby też wiecznie miał pretensje jak gdzieś szłam i się na mnie obrażał często, ale bez porównania. Nie wiem, może przez pryzmat mamy też to inaczej widziałam, bo to z nią rozmawiałam, ustalałam coś czy się zwierzałam, a on to był taki do wygłupów. Ale nie jest jedynym wdowcem na świecie z jedną córką, która chciałaby żyć swoim życiem...Mój tez mi nie kazał pracować póki się uczę. Niby miło z jego strony prawda? Tylko to, że nie mam kasy było głównym argumentem wtedy, żebym na d***e siedziała. Też już mnie powoli wszystko przestaje cieszyć. I jak ktoś wyżej napisał, boję się, że mój narzeczony w końcu się podda i zniechęci. Bo ja wiem, że jestem ciężka, monotematyczna, że narzekam, a jak on mi mówi wyprowadź się, to....no właśnie. Mój niby chciał, żeby się uczyła, studia ten doktorat, tylko koniec końców nie wiem po co, skoro nie mogę się ruszyć z mojej wiochy. On to widzi, że do końca życia będę dymać co najmniej te 40km w jedną stronę i gitara. Ale jak mówię, wg niego to żaden argument bo jemu by to nie przeszkadzało i to żadna różnica czy się dojeżdża 20 minut czy 60. No tak, ale jak on po pracy przychodzi, czasem zrobi zakupy i odkurzy, a potem już tylko tv, które jest jego jedyną formą rozrywki no to cóż... i tak ma za dużo czasu. Niby gadał jak , że może znajdę pracę u narzeczonego w końcu, jakoś się ułoży, a jak przychodziło co do czego to "niech on tu przyjedzie, ty masz tutaj dom, musisz być tutaj". A jak on nie chce no to trudno, musisz poszukać takiego co chce :/ Ja w to Boga nie mieszam, nie do niego mam żal o cokolwiek. Wspomniałam tylko, że mam żal do babci, która modli się godzinami, lata do kościoła (jej jedyny cel bo na cmentarz chodzi tylko 1 listopada...) i jak sama mówi "dąży do świętości", jest tak koszmarnie fałszywa i faktycznie się za tą świętą uważa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
01:01 1:16 Problem nie leży we mnie , bo ja nie winię Boga za to co się dzieje. Problem leży w mojej rodzinie. To wszystko jest tak poplątane , iż wiem, że człowiek sam tego nie rozwiąże. Są takie losy ludzi, że tylko Bóg może pomóc to rozwiązać, bo człowiek sam nie potrafi i błądzi. Problem polega na tym, że cała rodzina wierzy - nikt nie praktykuje z pełną wiarą by powierzyć ten cały sajgon Bogu. Mama chodzi czasem do kościoła, ale to w kościele jedno , a w domu co innego. Jakbym powiedziała ojcu by przestał się z tym motac w lewo i prawo to by powiedział bzdury jakieś i puknij się w głowę, bo sam uważa i wierzy,że to ogarnie. :S. Przykro mi patrzeć na to jak się motają, ile zdrowia tracą, ale co ja mogę? Oni są uparci, nie do przegadania, wiedzą najlepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja Ostatnio jak była w kościele na mównicy jakas babeczka podobno dobitnie upomniała, że ludzie wolą tv oglądać , niż przyjść raz w tyg do kościoła. Oczywiście moja matka oburzyła się tym faktem jak jakaś baba mogła tak powiedzieć do ludzi w kościele. No ale jak ktoś jest wierzący to taka prawda powinien być w kościele, a nie w domu na tv. Denerwuje mnie to, że tak w kościele wielki grzesznik, a w domu to samo. xx Autorko jeśli twoj ojciec jest wdowcem to może powinien znależc sobie jakaś drugą duszę. Żaden facet nie wytrzyma bez kobiety. Bo oni lubią je nadzorować, kontrolować itd. Twój ojciec został sam , więc nie ma nad kim tej roli sprawować. Co na to w ogóle twój facet? Jakie on ma do tego podejście? Nie może twój ojciec wymagać, że będziesz szukała takiego faceta który będzie chciał być z tobą przy nim. Takie życie przy rodzicach szczególnie młodych par, małżeństw rzadko kiedy się sprawdza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Budzę się codziennie rano i zastanawiam się co mam ze swoim życiem zrobić. Ze swoimi rodzicami i jak ja mam dalej zacząć żyć. Widzę jednak, że z każdym rokiem dla mnie jest gorzej, że niedługo wstanę i z bezradności chyba sobie jakaś krzywdę zrobię jak nie znajdę rozwiązania i nie będę mogła żyć normalnie. Nie mam siły do tego wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Dlatego ja nigdy nie pozwolę na to, żeby mój mąż wprowadził się do tego domu, bo wcześniej czy później skończyłoby się to rozwodem, a jestem pewna nawet, że wcześniej. Nie będę z pełną świadomością marnowała życia osobie którą kocham i jeszcze pakowała w to Bogu ducha winne dziecko. Jeżeli tak się zdarzy, że będę musiała zostać w tym domu to zostanę w nim sama (co ciekawe sam kiedyś gadał, że mało się z moją mamą przez babkę nie rozwiódł. O obcych ludziach, mówi, że ciężko ze starymi wytrzymać i on się nie dziwi. No ale wiecie, on przecież jest super i w porządku i w ogóle. To ja jestem zła i sobie winna wszystkiemu). x Ja chciałam, żeby sobie kogoś znalazł, żeby nie było, że mam jakieś obiekcje. Ale on mówi, że nie chce, że mu nie potrzebna żadna baba i w ogóle go wkurza jak go swatają. Myślę, że to by wiele ułatwiło. Ale nie chce to nie, co ja mogę. On nie był taki, nie kontrolował mojej mamy, nie krzyczał na nią, nie obrażał jej. Naprawdę ją szanował i kochał tego nie mogę mu odmówić. Dlatego nie mogę tego zaakceptować i zrozumieć. Bo gdyby zawsze był taki to co innego. A teraz wrzeszczy, że mama umarła i zostawiła go z bachorem i problemem... początkowo tłumaczyłam jego zachowania raz żałobą a dwa tym, że boi się, że zostanie sam. Ale on robi wszystko, żeby zostać sam, wiec to nielogiczne.. xx Momentami miałam wrażenie, że może mój narzeczony nie do końca mi wierzy. Zawsze trzymał moją stronę, żałował mnie itd. Ale jednak miałam wrażenie, że myśli, że trochę przesadzam. Po jednej z grudniowych awantur jak powtarzałam mu niemal słowo w słowo i słyszał w jakim jestem stanie to chyba zaczął wierzyć, że naprawdę jest źle. Generalnie mówi mi, że mam się wyprowadzić. Albo mieszkać sama, albo przyjechać do niego, a praca się znajdzie. Ale to jest wykluczone. xx Śmieszne jest to, że ja początkowo brałam te "d****i" nie jako określenia tego, że się puszczam tylko jako kolejną, level wyższa obelgę (no wiecie, jak na kogoś się mówi że jest skur**synem to nie odznacza że jego matka jest kur**), ale wczorajsza rozmowa z babką mi wyjaśniła, że o to właśnie chodzi. Dokładnie o to znaczenie tego słowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Corka z piekla rodem
Boli mnie to. To ze tak mówią, to ze tak myślą, to że nie robią sobie nic z tego ze mnie krzywdzą i ranią, to ze mnie traktują niesprawiedliwe, to ze mnie nie szanują, to ze tak naprawdę chcą żebym tam została i była ich sprzątaczka i pielęgniarka, że nie mam prawa do życia innego niż oni widzą. To ze zostałam sama, a jedyna osoba w tym domu na która mogłam liczyć, która mnie zawsze wspierała nie żyje. Zawsze będę ta zła. Albo zostanę i mnie zatruja albo pójdę i zawsze będę przeklęta. Nie uniose tego. Nie dam rady..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze zrozumiałam masz jeszcze rodzeństwo? Masz jakaś inną rodzinę? Tak wychodzi, że jezeli ktoś tam chce zeswatać twojego ojca z kimś to nie jest taki całkowicie sam. Nie wiem co ci napisać. Sama mam trudną sytuację, ktorej nie mogę rozwiązać. Ale myślę, że powinnaś się wyprowadzić mimo wszystko dziewczyno , bo się zamęczysz. Twoj facet dobrze mówi. Każdy facet tak ci powie, że masz myśleć o sobie , a dopiero potem o rodzicach - ojcu. Jak człowiek sam ma swoje zycie ogarniete jest bardziej wstanie pomóc rodzicom, niż jak go nie ma ułożonego, bo to rodzi podwójną frustrację. Chcesz tak żyć? Wiesz ja ci tego nie zyczę, ale zastanawiałaś się czy twój facet wytrzyma taką sytuację z tobą całe życie? Będziesz między nim a ojcem. Kiedyś byłam zakochana w pewnym facecie , on wiedział dużo o moim życiu, ale wiem, że nie podobało mu się to strasznie, że jestem tak uziemiona i uzalezniona od rodziców - i niestety nic z tego nie wyszło. Co prawda inne powody też tu miały znaczenie z jego strony w jego życiu, ale jesli chodzi o mnie to nie rozumiał układów jakimi rządzi się moja rodzina bo są tak zaklinowane, że wiedział iż wewnętrznie gnije i chyba na dobrą sprawe nie chciał się w to ładować. Nie jestem za tym, że dzieci się mają poświęcać dla rodziców w 100 %. Ba nawet tak w Biblii jest napisane, że dziecko ma prawo odejść, a rodzice którzy to uniemozliwiają robią wielką krzywdę i dzieciom i sobie. Ale tak to jest jak ci rodzice całe życie żyją bez żadnych zainteresowań, jakiegoś hobby a potem przychodzi starość nie radośc i trzymają dziecko pod pantoflem by nie poszło w świat bo oni sobie rady nie dają. Już najgorsze co może być to rodzice którzy uzalezniają swoje życie od dzieci jakby były rzeczami w ich posiadaniu. U mnie przynajmniej tak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Nie mam rodzeństwa. Mam tylko babkę i ojca. Dalsza rodzina to dalsza rodzina. Swatać na zasadzie takiej, że jacyś tam znajomi czy ta właśnie rodzina gdzieś po drodze mu wspomni, że powinien sobie kogoś znaleźć, ale nikt mu nikogo pod nos nie podstawia. Jedyny kontakt z ludźmi jaki on ma to są ludzie w pracy i jedna ciotka z drugiego końca Polski z którą kiedyś gadał, ale już mu się nie chce. Z nikim nie utrzymuje kontaktów, nikt już do nas nie przychodzi. Nie ma osoby, do której mogłabym się zwrócić o pomoc w rozmowie z ojcem. On nikogo nie szanuje, a poza tym gdybym kogoś na niego "napuściła" to by go chyba szlag na miejscu trafił. Albo mnie. xx Nie chce tak dalej żyć. Panicznie boję się tego, że mój narzeczony tego nie wytrzyma. Pisałam już, że i tak podziwiam jego cierpliwość. Ale z drugiej strony, jak mnie zostawi, to już wtedy nic fajnego nie będę miała w życiu. Także..no wiecie. Jak się zawali wszystko, jak nie będę miała nic, jak naprawdę zostanę całkiem sama, jak już nie będę miała żadnego powodu do życia..i tak już mówię mu że to nie ma sensu, że powinien znaleźć sobie inną bo ja jestem beznadziejna i do niczego... żałosna jestem strasznie.. xx Tłumaczyłam ojca. Tym, że popada w depresje, że sobie nie razi, że za dużo pije i zaraz będzie problem. Ale ja mu nie umiem pomóc, nie mam nic do powiedzenia bo jestem nikim dla niego. Ostatnio pije mniej, a te awantury najświeższe to jednak na trzeźwo, więc nawet alkoholem tego nie wytłumaczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Takim ludziom, którzy nie dają dzieciom żyć własnym życiem to się nalezy gruby op*****l! Bo nie dość, że sami są sfrustrowani to uważają, że mają swiete prawo do marnowania swoim dorosłym dzieciom życia. Powiem ci jak to czytam to mnie SZLAG trafia tak jak i u mnie. :S. Mój też czasami zagląda do kieliszka. Bywają czasami takie awantury, że nic tylko spieprzać od niegoo bo może komuś krzywdę zrobić, bo nie panuje nad tym co robi. Ja jestem ogólnie załamana tym do czego tacy ludzie doprowadzają swoje własne dzieci, dla których ich dobro , szczęscie i życie powinno być najwazniejsze. A nie jeszcze je blokować na wszystkie strony by nie odeszło. To jest k***a egozim w najgorszej postaci. bo rozumiem, że dziecko wyjeżdza ma swoje życie i ok 2 razy w miesiącu jedzie do tych rodziców, pomaga im, załatwia ich sprawy, ale ma jakieś swoje życie poiędzy tym. Jakąś odskocznie, a nie wiecznie dom dom dom i żadnego życia dookoła. Jeszcze jak się mieszka w jakiejś zapchaj dziurze albo wsi tot już w ogle takie poejście jest u większości rodzin. A potem jest wstyd bo nie ma się swojego życia, przyjaciół, faceta, dzieci i wchodza ci ludzie na takie forum i wyzywają ludzi albo od zmanierowanych księzniczek albo od starych kawalerów i panien. :S. Mozna sobie jebnąć w łeb. No własnie bo nikt im obcy nie ma prawa wytłumaczyć, ze żle robią bo są przekonani, że ich zdanie ich racja jest najelepsza dla wszystkich, a ty nie masz prawa do NICZEGO. u własnych rodziców, ojca matki. Oni się nadają na terapię i to taką obowiązkową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Niby nie jest tak, że ja nigdzie nie mogę iść czy jechać. A przynajmniej teraz, odkąd zarabiam i odkąd jestem z moim narzeczonym. Ale wszystko zawsze było okraszone takim: po co, na co, zaś jedziesz, o kur**, nie szkoda ci kasy, a głupia jesteś, nie masz na co pieniędzy wydawać, chce ci się tam jechać, mnie by się nie chciało, ło kur** ale atrakcje, itd, itp, itd...Nauczyłam się to ignorować i nie wdawać w pyskówki, ale nie zmiana to faktu, że po prostu wszystkiego mi się odechciewa. Gdyby mój chłopak mnie nie wyciągał, to bym tam już gniła dawno pewnie. I tak patrzy na mnie z czasem z taką pogardą totalną, taką odrazą...naprawdę czasem myślę, że on mnie nienawidzi..czasem jest spoko, czasem zażartuje, nawet kwiatki na dzień kobiet mi kupił. Tylko co z tego skoro w urodziny wyzwał od zdzir i dziwek, i powiedział, że nie jest moim ojcem? :( x Nie wiem, czy to dobrze, że ja się tym tak katuję, myślę cały czas. Ale nie umiem. No nie umiem o tym zapomnieć..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie tylko ty się tak katujesz, bo ja też. Oni doprowadzają do zupełnej dominacji nas i naszego życia - co jest choree. Ja jestem calkowicie zdominowana przez rodziców problemy i zmanipulowana do tego stopnia, że nie mam nikogo. Ani przyjaciół bo się odwrócili, a faceta nigdy tez z tego powodu nie mogłam znależć i też tutaj go nie chciałam , bo wiem, że ta sytuacja miała by znaczący wpływ na jako kol wiek mój związek. Ale u mnie są te same gadki, "A po co"? Nie nadajesz się, żle zrobisz itd. Takie wmawianie mi i obniżanie mojej wartości do zera. To jest taka mentalność prostych i małomiasteczkowych ludzi, którzy myślą, że są najmądrzejsi w całej galaktyce. A twój ojciec poznał rodzinę twojego narzeczonego? U mnie miało byc podobnie tzn w rodzinie, że facet został wdowcem i moi rodzice niby chcieli by spędzał czasami z nimi czas jak jest sam, ale no nie wyszło. Tyle, że z innych powodów niż sytuacja mojej rodziny. Może istnieje taka możliwość, nie czuł by się taki sam a ty byś mogła trochę odetchnąć? Ale pewnie nie ma na to szans, jeśli twój ojciec nie chce nikogo słuchać a ty masz być jego całym światem , a on twoim. Powiem ci, że porazka. Póki ten facet chce z tobą być to z nim bądż i zawsze jak masz możliwość idz z domu gdzie kol wiek jeśli chce cię brac. Ja jakiś czas temu straciłam przyjaciela i wiem, że już nie wróci. Do tej pory nie mogę się z tego pozbierać, bo znalazł sobie jakaś nową dziewczynę, gdzies tęsknie za nim bo był taką odskocznią moją od tego co mam w domu. Chociaż zrobil mi wiele przykrości przez ost kilka miesięcy i nasze kontakty na koniec były pt koniec wszystkiego. to okropnie mi żyć w tej samotności. A wiesz, że jak się nie ma nawet jednej osoby to całe życie traci sens przy takich chorych układach jak się ma w domu. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Nasi rodzice się poznali jakiś czas temu. Ale to było jedno spotkanie które zorganizowałam ja i które też mnie trochę kosztowało, ale ojciec zachowywał się jak najbardziej w porządku i wszystko przebiegło ładnie. Potem niby on miał przyjechać, ale jakoś się to nie zgrało i rozlazło, ale nie z jego winy. On mógłby się spotykać z ludźmi, cały czas pracuje mam kolegów w pracy, ale on nie chce po prostu. Nie jest mu to potrzebne, wszyscy go wkurwiają, wszyscy są głupi i jemu się nie chce. Byłam i jestem całym sercem za tym, żeby kogoś sobie znalazł. Ale co ja mogę na to wszystko poradzić? Nie chce i już a ja go nie zmuszę przecież. A tym bardziej mu życia nie mogę organizować skoro chcę, żeby się odchrzanił od mojego.. xx Ciężko jest znaleźć osobę, której można zaufać na tyle, żeby opowiedzieć takie rzeczy. Ja niby mam jakieś koleżanki ("a po co ty tam do niej jedziesz? Chce ci się pierdoły popychać"?), ale w życiu bym im tego nie powiedziała. Mówię czasem, że się pokłóciliśmy, że on mi się nie pozwala wyprowadzić, ale jak mnie traktuje to nigdy w życiu. Dobrze jest się wygadać i z jednej strony jest mi to potrzebne, ale z drugiej wałkowanie tego nic nie daje. Kompletnie NIC. Chciałabym się wyłączyć naprawdę, ale nie umiem. Gdyby nie to że mój narzeczony mnie czasem "wyłącza" to bym już dawno oszalała. Więc wiem, jak Ty się możesz czuć nie mając absolutnie żadnej odskoczni :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak sobie myślę, że u mnie jedno odejdzie, a drugie zostanie samo to nawet nie chce mi się myślec, że będe w takiej samej sytuacji jak ty, albo jeszcze gorszej. Ja kompletnie jestem z uczuć pozytywnych wyprana. Nie mam prawa do tego co ja chcę, co mi jest potrzebne, tylko sie podporządkowywać woli egositycznych rodziców. A dla mnie to jest koszmar , mam 30 lat i nie mogę w ogole miec własnego życia, przez ich problemy oraz manie kontrolowania mnie pod każdym względem. Ost wyszłam do takiego znajomego pogadać o pierdołach Nie było mnie pare h to ojciec dał mi zakaz wychodzenia z domu w wieku 30 lat. Myślałam, że padnę. :S.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Boże...tak bym chciała Ci coś doradzić, ale jestem ostatnią osobą,która może się wypowiedzieć. Widzisz, ja niby mogę się wyprowadzić, a nie jestem w stanie tego zrobić... Boże gdybym dostała tą cholerną pracę w tym mieście gdzie mój facet jest! Czekam na to, aż on mnie weźmie za rękę i po prostu wyprowadzi z tego domu, a tak też się nie da przecież..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty sama musisz zadecydować, że TY TEGO CHCESZ. I tak jesteś w lepszej sytuacji niż ja, bo facet ci pomoże jeśli mu tak powiesz. ALe nie myśl, że twój facet weżmie to na swoj***arki i to zrobi za ciebie. Musiał by byc mega silnym i zaradnym człowiekem by cię odciąć od tego co masz w domu. Jak wspominałam o tym przyjacielu, on miał mnie stąd zabrać do siebie daleko ale w ostatniej chwili się wycofał bo podejrzewam, że moja sytuacja i to do czego mnie to doprowadziło psychicznie i emocjonalnie mimo, iż wiedziałam że stać go na wiele dla mojej osoby zaczęła go przerastać. Dlatego się całkowicie ode mnie odciął. Znaliśmy się ponad 5 lat. I to był dla mnie ogromny cios że mnie z tym zostawił, iz wiem, że nie mogę już na nikogo liczyć. Ani na rodzinę, ani na kogoś ze znajomych. A teraz tak za nim k***a tesknie... ale nic nie mogę zrobić bo urwał ze mną na zawsze kontakt porzucając mnie dla innej. W jednej chwili moje plany na zmianę zycia runęły. Jednak takie akcje odwalał mi nie raz i nie dwa, gdzies się przyzwyczaiłam do niego, a potem płakałam jak bóbr przez wiele miesięcy . Teraz niby mam spokój ale znowu taką tesknote za nim odczuwam, że jakby się odezwał to chyba bym rzuciła wszystko w pierony by o tym wszystkim zapomnieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem czy istnieje dla mnie jakaś szansa na rozwiązanie tego, że nie mogę się stad wyrwać. Nie mam wsparcia w rodzicach bo myślą o sobie, nie mam wsparcia w znajomych jak takich . W jednej przyjaciółce, ale ona ma podobną sytuację z własnym ojcem, więc też tyle co się wymieniamy poglądami. Jestem załamana tym do czego mnie to doprowadziło. Dlatego jeśli masz chcoaiż jedną szanse by zerwać u siebie takie więzi dla normalnego swojego życia, nie rezygnuj z niej. Będziesz za jakiś czas żałować i zje cię żal od środka, że tak żyjesz. Zawsze jak coś nie pyknie możesz wrócić do domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Corka z piekla rodem
Niee, właśnie rzecz w tym, że nie będę mogła wrócić. Tak by było w normalnej rodzinie. Powiedziałby idź dziecko, nie podoba mi się to, ale idź i pamiętaj że zawsze Ci pomogę. On się na to NIE ZGODZI. Jeśli się wyprowadze to zawsze wbrew niemu. Stawiam wszystko na jedna kartę, jeśli mi nie wyjdzie i jedynym "ratunkiem" będzie powrót do domu to będę się musiała zabić chyba. Bo powrót do domu oznacza wypominanie mi tej porażki do końca życia. Do końca! Czyli powolne dogorywanie w meczarniach. Wolę się szybko powiesić. Nie bede mogła wrócić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiem jak to jest. ja mam toksyczna matke i jestem na skraju załamania. ojciec był wspaniały ale skończył ze sobą jak byłam nastolatka. wiem jak to jest moja matka nie mieszka ze mna ale mimo tego wciąż żądzi moim zyciem w 100% juz mam 24lata i nie wiem co dalej myśle o śmierci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:08 OOoo to tak jak u mnie mi każda porażka jest wypomniania, mimo, że mniejszej wagi niż u nich. Co prowadzi do tego, że dalej nic nie możesz zrobić po swojemu bo zrobisz "zle". No tak albo się wyprowadzisz i będziesz żyła normalnie, albo nie i do końca zycia z ojcem. I jeszcze nie mieć do czego wrócić - to tak jak u mnie...;s. 18.:02 Jak czytam kolejny wpis o tej tematyce i tym samym dochodzę do tego, że to jest jakaś plaga :s z którą nie wiadomo co zrobić, bo nikt na to wpływu nie ma I T JEST WŁASNIE NAJGORSZE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×