urodziłam w domu :)

Drogie Forumowiczki! W sierpniu 2016 poszłam na USG w pierwszej ciąży, zauważyłam oprócz Oliwki (obecnie 4mc) 1 zarodek w drugim jaju. Termin porodu 12 marca...hmmm nic żadne skurcze tylko kopki. W końcu nadszedł 31 marca i nic torba już była przygotowana w rogu mojego pokoju. No i wieczór ostatnia pomoc mamy i skurcze o 19:40. O 19:55 zadzwoniłam do mojej położnej Kaśki i przekazałam informacje i sytuacje. Później po raz drugi zadzwoniłam do Kaśki i powiedziałam żeby lepiej przyjechała (a miała do pokonania aż 40 km), a Kaśka kazała mi wejść do wanny. Potem zgłosiła moja mama Ania do mojej cioci też Kasi i przyjechała o 20:20 a Kaśka polożna o 20:40. Pol.Kaśka szybko się przebrała i mnie zbadała. Byłam w wannie az do porodu. Potem tak mnie bolało że dali mi narkozy. Była cesarka, obudziłam się, a Róza była calutka w pępowinie i we krwi. Potem jeszcze raz narkozy i mnie szyły. Róża ważyła 3,48, mierzyła 50 cm, i dostała 15 pkt w skali Apgar. Poród trwał dosłownie 30 min. Dziś Rózia waży ok. 4 kg i jest moją misią. PaPa!

Juz to bylo

chyba narkoza jeszcze działa.......

Nic z tego nie rozumiem..

Rozumiem i cenię porody domowe, ale nie wyobrażam sobie żeby w domowych warunkach przeprowadzana była cesarka i narkoza, zwłaszcza bez anestazjologa i ginekologa-położnika, który mógłby wykonać zabieg. Prowo.

15 pkt ;) debil

Aż strach się bać, co trzeba mieć w głowie, żeby coś takiego napisać...

Z jakiegos szpitala dla oblakanych pisze pewnie. Szalenstwo

Ha ha dali wam w psychiatryku dostep do neta?