Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gośćut

dla Ciebie Pulpeciku...

Polecane posty

Gość gość
Jaka miłość? Do kogo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A miłość istnieje???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Istnieje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jak wyglada? Może ktoś poda definicje bo ja się ciągle gubię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak pokochasz nie będziesz mieć wątpliwości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W sumie prawda...wątpliwości pojawiają się kiedy do serca dołączy rozsądek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
częsta przypadłość, może miłość nie lubi rozumu albo rozum miłości? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No proszę...jak pięknie się temat dla Pulpecika rozwinął...tak filozoficznie. A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Więc jak? Dla miłości trzeba zrezygnować z rozumu? Czy dla rozumu z miłości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17.40 No właśnie a gdzie się podział Pulpecik?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja użyłam wagi,na jednej szalce położyłam miłość a na drugiej rozum.Nasza miłość jest jak...piórko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tego nie da się zważyć ani zmierzyć ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18.18 dobre :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chociaż niektóre sprawy można zmierzyć :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Morza szum....tak...to coś dla mnie...Podjęłam decyzję ze jednak będę dalej. ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
miarą uczuć jest czas....dajemy go tym których kochamy...tym których szanujemy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ut....z

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czas... tak szybko ucieka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czas...dlatego wazne by byc tam gdzie jest nasze serce....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Smutna jetstem.... Z...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Smutek ... ja też.. C

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesli kogoś kochasz wypusc go na wolność. Jak wróci należy do Ciebie. Podpisuję się pod tym cytatem. Czy ktoś z was wie może z jakiej ksiazki i jaki autor? W każdym razie mój ulubiony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość ktoś
Na mnie ten cytat nie robi wrażenia bo jest nielogiczny. Pogrzebałam w internecie i znalazłam logiczne wytłumaczenie, które tutaj Wam wkleję, by żadne wróżki-pępuszki nie mąciły dzieciom w głowach. xx Pogrzebałem trochę w internecie i znalazłem, że jest to aforyzm, którego autorem jest niejaki Doug Horton (kto zacz, nie mam pojęcia). W oryginale brzm to tak: "If you love something, turn it loose. If it doesn't come back, kill it! " W sumie cyniczne i potwornie głupie. Zorientowałem się też, że ten cytat "robi" za klasyka i jest bezkrytycznie powtarzany przez młodzież. Rozprawię się znim nim ruszę na spacer bo aż mnie poraża swoim banałem i głupotą: "Jesli cos kochasz, puść to wolno" co to w zasadzie znaczy? Miłość nie polega na tym, że ktoś robi łaskę drugiemu. Raz go trzyma, raz puszcza. Jeśli puszcza wolno, to znaczy, że wcześniej więził. Że to nie była miłość, bo co to za miłość, gdzie jedna strona więzi drugą a ta druga się wyrywa. Miłość to realcja zwrotna: ja dla ciebie, ty dla mnie, ja z tobą, ty ze mną, my razem. Nie ma relacji zwrotnej, pełnego równouprawnienia to nie ma miłości. Jest perwersyjna relacja sado-masochistyczna. Ale do diabła to nie jest miłość!!! Miłość może być więc tylko w relacji człowiek-człowiek. Nie można kochać kamienia, nawet psa. Mówimy owszem potocznie "miłość do zwierząt" ale tak naprawdę to jest "lubienie zwierząt" a nie miłość. Chyba, że zamkniemy słowo miłość do pojęcia "misericordia", miłość troskliwa, opiekuńcza, jednostronna. To może być miłość "jednostronna", dopuszczająca brak reakcji drugiej strony. Ale przecież nie zakładająca, że tę drugą stronę, którą się opiekujemy to ją więzimy (lub ograniczamy w jakikolwiek inny sposób) na tyle, żeby ją uwalniać! Więzienie kogoś, aby się nim opiekować i darzyć bezinteresowną miłości? Absurd, znów wchodzący w granicę perwersji, bowiem tak naprawdę nie tego drugiego kochamy ale kochamy samego siebie a jego traktujemy tylko instrumentalnie aby pokazać (sobie i innym) jacy to troskliwi jesteśmy. Bzdura do sześcianu! Co to znaczy puszczać wolno? Nie troszczyć się dalej, zapomnieć przez chwilę, olać? Puszczanie bez troski to jest tzw. permisywizm, świadczący o tym, że tak naprawdę tego kogo puszczamy nie kochamy. No bo jak kochamy, to mu towarzyszymy. Myślą, modlitwą. Śledzimy jego kroki nawet z daleka. Bo kochając boimy się o dobro tego, kogo kochamy, troszczymy się. "Jesli wróci, jest Twoje, jesli nie, nigdy tego nie było". "Jeśli wróci" - co to znaczy? W jakim sensie? Fizycznym? Kocham kobietę, puszcam ją w miasto (brzmi dwuznacznie ale niech tam), niech sobie dziewczyna poszaleje, bo ją kocham a potem zobaczymy: wróci, nie wróci. Wróciła jest moja (co to znaczy "moja"?). Czy wróci taka sama? A może taka sama ale nie ta sama? Wraca, przeżywszy swoje a ja puściłem ją i w tym samym czasie przeżyłem swoje. Czyli żyliśmy niezależnie od siebie. Ona osobno, ja osobno. I nie chodzi tu o rozdzielenie fizyczne, takie, że byliśmy w tym samym czasie w dwóch różnych punktach przestrzeni trójwymiarowej. Uwolnienie to więc tak naprawdę koniec miłości. Zaczynamy żyć osobno, redukujemy naszą miłość tylko do wybranego aspektu. A miłość (szczególnie ta między kobietą a mężczyzną) jeśli nie jest miłością ciągłą i ożywianą to staje się martwą, nawet nie zorientujemy się kiedy ma to miejsce. Miłość nie jest relacją przerywaną, od przypadku do przypadku, raz jest raz nie. Jeśli mamy z czymś takim do czynienia, to nie jest to z pewnością miłość. Nie wiem co to jest, ale miłość napewno nie? Nie wierzycie? Wybierzcie się na dowolną sprawę rozwodową i posłuchajcie: "Kochaliśmy się ale on(ona) od jakiegoś momentu zaczął(zaczeła) bardziej interesować się: [i tu mamy do wyboru, do koloru: kolegami, koleżankami, piwem, rybami, plotkami, hazardem, sportem, pracą i tak dalej], zaczęliśmy się od siebie oddalać". "Nigdy tego nie było". Podobnej bzdury w życiu nie słyszałem. Jak była miłość prawdziwa to była, ja o tym wiem najlepiej i żaden największy mądrala nie zaprzeczy mi, że jej nie było. A skąd wiem, że mam rację. Bo ja jestem ja, mam swój rozum, swoje zmysły, swoje sumienie, zdolności oceniania i potrafię (niestety po niewczasie) ocenić czy coś było czy nie było. Jak była miłość, to była. Taka, owaka, zła, dobra ale była i nic tego faktu nie przekreśli. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Odbyliście podróż pociągiem, dojechaliście od stacji przeznaczenia, pociąg pojechał dalej. Podróż okropna, duchota, tłum, pijani żołnierze w wagonie, do tego sprzedali podwójne miejscówki i pociąg się spóźnił. Ale koniec, podróż jest już historią. A tu przychodzi do was jakiś pisarz, wielki i sławny i mówi: jeśli pociąg który cię tu przywiózł zawróci to znaczy, że podróż miała miejsce, jeśli nie to znaczy że jej nie było. Popatrzycie na faceta jak na czubka i będziecie mieli rację. Jego "kategorie oceniające" ("polecimy" Kantem) nie mają żadnego wpływu na stan faktyczny. Co było to było i bez względu na to, czy pociąg wróci, czy nie, to nic już faktów nie zmieni. A ja wiem najlepiej, bo to nie on,pisarz, a ja odbyłem tę podróż. Bolą mnie nogi od stania na korytarzu, nos mi wykręca od nieświeżych oddechów żołnierzy na przepustce, uszy mi puchną od ryku dzieciaka w sąsiedztwie i tak dalej. Jeśli nawet uznamy, że ja się mylę, że to wszystko mi się przyśniło lub uległem omamowi (trafiłem na fałszywą miłość, którą przyjęłem za miłość a ona miłością nie była no bo nie wróciła - zauważmy jakie to potworne zredukowanie miłości, tylko do tego co wraca). To też się tak nie da. Znów posłużę się moim doświadczeniem, które z pewnością omamem nie jest. Ponad dwadzieścia lat temu zostałem ojcem. Moja córka urodziła się w pewien majowy dzień, trochę niespodziewanie. Gdy pierwszy raz wzięłem ją na ręcę poczułem strach. Bałem się, że prześliźnie mi się między palcami, że zrobię jej krzywdę swoimi ogromnymi łapskami. Nigdy wcześniej "niczego" takiego w dłoniach nie miałem. To był pierwszy odr****mojej ojcowskiej miłości do niej, wyrażający się troską o to, by nie stała się jej krzywda. Moja córka rosła, rosła, wyrosła. Poszła do szkoły, jednej, drugiej, trzeciej aż któregoś dnia zdała maturę, egzaminy na uczelnię w dalekim mieście i wyfrunęła mi z domu. Zaczęła żyć swoim życiem, tak to jest. Tak jak ja wyfrunęłem któregoś dnia z domu moich rodziców, a mój ojciec z domu swojego ojca (nb. on w wieku 13 lat, w czasie okupacji hitlerowskiej, wcześnie musiał stać się dojrzałym człowiekiem). Taka jest kolej rzeczy. Wypuściłem ją, no bo jakże zatrzymywać? Zatrzymując zrobiłbym krzywdę. Dałbym wyraz nie miłości a samolubstwu. I ona nie wróci. Nie ma takiej szansy. Będzie mnie od czasu do czasu odwiedzać, wpadać na dłużej lub krócej. Może tak się zdarzyć (czego jej nie życzę), że okoliczności życia zmuszą ją do zamieszkania w domu moim. Ale to nie będzie powrót. Tu już się stało, to co się,stało. Wypuściłem ją z gniazda i ona ma sama latać, spotkać jakiegoś takiego ptaka i założyć z nim swoje gniazdo. Ten jakiś taki ma znów wziąć dziecko na ręce, przestraszyć się i tak ma być. Bo tak jest od zawsze i będzie po kres czasu. I co? Jakiś geniusz będzie mi tłumaczyć, że owych dwudziestu lat mojej miłości nie było? Że to był omam? Że on wie lepiej co mnie łączyło z córką? Że mechanizm, który opisałem powyżej nie istnieje? Że nie ma tak naprawdę miłości między ojcem a córką? Idiota! Dzieciaki! Piszę do Was, bowiem wiem, że ludzie w wieku moich dzieciu powtarzają tego typu "mądrości" i zachwycają się nad nimi. Nie kupujcie każdego śmiecia, nawet tego, który sprzedaje Wam najmodniejszy pisarz, nad którym cmokają wszyscy z zachwytem, bez względu jak on się nazywa. Nie powtrzajcie wszystkiego bezmyślnie. Przepuście jego słowa przez swój mózg, swoje serce i zobaczcie co wyjdzie. I zobaczycie, że nie da się takiej sprawy jak miłość zakląć w jednym zdaniu warunkowym: "jeśli to, to tamto a jeśli nie to, to owamto". A jak nie wiecie, nie możecie rozróżnić to czy macie do czynienia z miłością, to nie eksperymentujcie. Nie wypuszczajcie miłości, jej trzeba się trzymać, a jak trzeba to do walki o nią stanąć, dać świadectwo. O jakimkolwiek odpuszczaniu, olewaniu nie ma mowy. Macie wątpliwości, to sięgnijcie do korzeni, do tego co o miłości mówi nam Bóg w słowie Swoim objawionym: PnP 8,6 1 Kor. 13,8 Rozumiem, że te robaczki dziwnie wyglądają ale zerknijcie do polskiego tekstu Biblii i poczytajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ehhhhhhhhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesli kogoś kochasz wypusc go na wolność. Ten cytat określam jako tumiwisizm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widocznie czulismy i czujemy inaczej...Ut:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pewnie tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gdybyś była dla mnie ważna byłbym u Ciebie. Zabawa z Tobą ok, ale na powaznie to traktuję moją żonę dlatego czasu dla Ciebie nie mam. Twój UTEK.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to sie wysiliłaś pisząc w czyimś imieniu pipo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×