Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy naprawdę kazdy stary człowiek traci rozum?

Polecane posty

Gość gość

Z tego co słyszę i czytam to przeważająca większość starych ludzi ma na starosc albo Alzheimera albo choroby otepienne w stylu demencji. Zapominają wszystkiego, dziecinnieja, później są leżący w łóżku i trzeba ich pielęgnować karmić zmieniać pieluchy. ..... Czy kazdy tak ma? Z tego co widzę u rodziny i znajomych to prawie każdy. .....czy starosc jest taka paskudna? Gdzie te dziarskie staruszki, którzy do końca są sprawni umysłowo, oczywiście słabsi na ciele ze trzeba im pomóc posprzątać, zakupy czy ugotować obiad. Ale nie podcierac tyłki i zmienić pampersy. .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no niestety ale starosc tak wyglada , nawet te dziarskie staruszki w koncu "starzeja sie " to czysta biologia i przerazajaca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z dwojga złego lepiej umrzeć jako osobnik niepełnosprawny umysłowo niż doskonale świadomy wszystkiego. Wiem, bo niedawno obserwowałam jak to wygląda gdy się umiera a umysł wciąż trzeźwy. Ponadto mózg się starzeje. Kiedyś na wykładach z psychiatrii dowiedziałam się że w pewnym wieku nie wykona się nawet kilku czynności naraz. Wykonanie jednej wymaga pełni skupienia. Jest to fakt medyczny i kuriozum w związku z tym jest to, że starsi kierowcy nie muszą przechodzić badań. Jest wiadomo że będą zabijać na ulicach, bo ich mózgi nie przetwarzają naraz tylu czynników, ile trzeba, żeby zapanować nad pojazdem, zaobserwować wszystko, wykonać właściwe działania. Dużo by pisać. Ogólnie starzenie nie jest wspaniałe, ani fizyczne, ani umysłowe, i to naturalna kolej w życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ok wiadomo ze człowiek się starzeje i jego zdolności poznawcze i umysłowe maleją a pamięć szwankuje. Ale chodzi o to ze stali stary człowiek położy do lozka, walil kupy w pieluchy i nie robi przy sobie nic. A taki stan może trwać lata całe. To jest przerażające.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czesto taki stan nie trwa cale lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W większości tak to wygląda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja prababcia zmarła w wieku 93 lat. była sprawna i mieszkała sama do konca-ostatni tydzień życia spędziła w szpitalu-zmarła na zapalenie płuc. moja babcia zmarła w wieku 81 lat. podobnie jak jej matka do konca sprawna, mieszkała sama, przewróciła się na ulicy, zabrali ją do szpitala i stwierdzili zgon-miała tętniaka w mózgu. A mój tato zmarł w wieku 48lat. miał raka. bardzo cierpiał. ostatni miesiąc w szpitalu, ostatnie kilka dni w pampersie... starość bywa piękna, zależy czy ma się szczęście...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z tego co widzę to każdy staruch kończy w pampersie i wykańcza psychicznie opiekujaca się nim rodzinę. A ludzie zamiast takiego oddać do domu opieki to trwają aż w końcu miłość miesza się z nienawiścią i oddychają z ulgą gdy taki w końcu umiera smutne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co najgorsze i wy też bedziecie star****** w pampersie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Starość się Bogu nie udała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To mnie też przeraza ze będę stara i będę w pampersie i będę taka kula u nogi dla moich dzieci :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie każdy. Nie wiem, od czego to zależy - genów, trybu życia, diety... może wszystkiego po trochu? Mam dosyć długowieczną rodzinę (90-95 lat w pokoleniu dziadków i pradziadków to norma, nie wyjątek), i większość z nich do późnych lat była w dobrej formie umysłowej (fizycznie już niekoniecznie). Ale jest i ta mniejszość, gdzie zdarzyła się i mocna chorba demencyjna (na szczęście późno), i słabsze jej formy. I reguły nie ma - siostra dożyła prawie setki w dobrym zdrowiu, jej brat właśnie miał demencję, córka tego brata ma 86 lat i jak na razie umysł ciągle jak brzytwa... U innych ciężko powiedzieć, bo nie dopytuję ludzi o stan i wiek ich bliskich, ale np. sąsiadka teściów dobiega setki, kobieta po przejściach (obozy koncentracyjne, cudem uratowana), i rozmawiając z nią w życiu byś nie pomyślała, że to taki wiek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kazdy, tylko nie kazdy dozywa do takiego momentu i nie u kazdego przychodzi on w tym samym wieku. Tydzien temu zmarla babcia mojego meza , miala 100 lat i dwa miesiace . W wieku 95 lat byla jeszcze sprawna ifizycznie i umyslowo , sama mieszkala , trzeba bylo tylko co ciezsze zakupy przyniesc i troche pomoc w gotowaniu . Lekarze sie dziwili ze tak wszystkie organy ma zdrowe, babcia nawet zadnych tabletek nie lykala . Jak miala tak ze 98-99 lat to zaczal pogarszac sie wzrok i sluch i pamiec ale jeszcze tragediinie bylo , organytakiejak watroba nerki serce , jelita byly zdrowe ( no tylko stare) Kilka tygodni przed 100 urodzinami juz praktycznie nic nie widziala i miala bardzo slaba pamiec , na swoich urodzinach juz nic nie jadla , nie miala apetytu , po przekroczeniu 100 przestala nas poznawac a miesiac przed smiercia potrzebowala pampersa , zmarla we snie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Roznie to bywa. Mam 93-letnia prababcie i jej trzeba zmieniac pampersy (a w lozku nie lezy, jeszcze samodzielnie chodzi, tylko ze schodow trzeba pomoc zejsc). Praktycznie sie nie odzywa, rzadko kiedy cos powie. Glowa nie pracuje w ogole. Czesto np. pokruszy kawalek ciasta do herbaty, wymiesza to i tak ''pije''. Niestety, w ciagu 2 lat strasznie podupadla, ale jest zdrowa fizycznie. Z ''lekow'' to tylko Apetizer sie jej daje. Natomiast w tej samej miejscowosci mieszka jeszcze starsza kobieta, bo 97-letnia i ona ma bardzo sprawna glowe, jeszcze kilka lat temu sama wsiadala do autobusu i jechala na zakupy. Teraz juz tak nie jezdzi, bo wiek jej sie dal we znaki, ale glowa sprawna. Kilka domow dalej od mojego mieszka kobieta 105 lat- jeszcze 2 lata temu sama o balkoniku sie poruszala, robila piekne serwetki i...pisala wiersze. Serio. Jeden byl czytany na jej 100-tne urodziny w gminie. Teraz, niestety, od jakiegos tygodnia lezy w lozku pod kroplowka, nie przyjmuje jedzenia, wiec juz pewnie niedlugo pozyje. Zastanowcie sie, zanim napiszecie o takich ludziach per staruch. To czesto ludzie, ktorych zycie nie rozpieszczalo. To prawdopodobnie ostatnie pokolenia, ktore dozywaja tak sedziwego wieku. Wiecej takich ludzi nie bedzie. Posiadaja ogromna wiedze o minionych czasach, taka prawdziwa, z zycia, nie ksiazki. To ostatni ''lacznicy'' ze swiatem nie zepsutym przez cywilizacje, spokojniejszym, gdzie byly jakies zasady, gdzie starszych sie szanowalo, gdzie slub brano tylko raz, na cale zycie, gdzie wszystko bylo prostsze, gdzie zlo nazywano zlem, dobro dobrem, a nie zaslaniano sie poprawnoscia polityczna. Szanujmy tych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam sie z tobą ale nie przerysowuj bo zła nie nazywano złem tylko przemilczano a ślub moze brano tylko jeden ale jakość życia kobiet w tych małżeństwach była conajmniej dyskusyjna. Temat nie o tym wiec to tyle . Medycyna w kwesti starości jest kulawa, podtrzymuje ale nie wylecza nie odkręca strat i uszczerbków . Cokolwiek o tym mowić kazdy tego sie obawia i ma nadzieje ze jego to nie dotknie. Ogólnie rzecz biorąc życie starych jest w rękach młodych ich empati rozsądku i kultury oraz mocy przerobowych i finansowych. Dlatego starzy ludzie powinni byc bogaci bo czesto tyle sa warci ile posiadają .zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam 32 lata i jeszcze komplet dziadków. Najmłodsza z czwórki ma 83, najstarszy 88. No i ten dziadek jest już bardzo schorowany a reszta przypomina przysłowiowych niemieckich emerytów. Sportowe buty, wycieczki, bystry umysł, spacerki i kawki z koleżankami. Mój mąż rówieśnik ma już tylko jedną babcię - w dodatku niedołężną, wymagającą stałej opieki. A jest przed 80 :/ moi dziadkowie 3 lata temu, czyli ok 80, tańczyli na naszym weselu i pili wino do 3 w nocy! Starość jest nieprzewidywalna. Strasznie mi żal babci mojego K.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja juz nie mam ani rodziców ani dziadków. Rodzicom choroba odebrała wszystko. Chociaż tata osoba całkowicie leżącą był ok 2lat. Ja pewnie w zdrowiu tez długo żyć nie będę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko różnie to bywa. Z moich obserwacji wynika że to wszystko jest ruletka, ale generalnie należy przyjąć że człowiek u początku i schyłku życia wymaga pomocy innych w codziennym życiu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9:00, gdy pisalam ''zlo'' mialam na mysli, ze kiedys moglas bez wiekszych konsekwencji powiedziec, co myslisz. To, ze ludzie kiedys woleli nie prac brudow publicznie (np. w sytuacji, gdzie ojciec znecal sie nad rodzina), nie znaczy, ze inni tego nie potepiali. Jednak wstyd przed ludzmi byl wazniejszy, co jest totalna glupota, wedlug mnie. Poza tym nie tylko kobiety mialy gorzej. Mezczyzni musieli wykonywac wszelkie ciezsze prace w polu, obejsciu. Widok faceta lezacego, a wokol kicajaca wkolo rodzinka to stereotyp. Aczkolwiek nie przecze, ze i tak bywalo. Jednak mam wrazenie, ze ludzie piszac o ciezszym zyciu kobiet, maja po prostu na mysli to, ze ciezej pracowaly. To fakt, bo nie bylo udogodnien, techniki, ALE skoro kobiety mialy ciezej, to i mezczyzni musieli sie napracowac. Zauwazcie, ze w mlodosci naszych dziadkow nie bylo np. ciagnikow. Mezczyzna musial plugiem obrobic cale pole, kosa skosic zboze. To wykanczajaca robota, zwlaszcza w lecie. Poza tym praktycznie kazde gospodarstwo kiedys mialo stodole. To wszystko budowane bylo recznie. Te wielkie bale ciosalo sie recznie sikierami. Kobiety tego nie robily. Czasy byly ciezsze dla obu plci. W dzisiejszych czasach roznica jest taka, ze faceci bardziej po prostu interesuja sie rodzina/dziecmi. Ja mam meza sadownika i tak naprawde on ciezej pracuje ode mnie. Ja jestem w polu, gdy trzeba zbierac plony i po dlugiej zimie traktuje to jako forme rekreacji bardziej niz prace. A maz bardzo mi pomagal przy dziecku. W domu tez cos zrobi, gdy np. ja jestem chora. Ogolnie staramy sie sobie pomagac nawzajem, ale jestesmy raczej dosc tradycyjni, jesli chodzi o podzial obowiazkow. Mysle, ze to akurat u nas sie sprawdza najlepiej, bo ja zajmuje sie domem, dzieckiem, maz pracuje, ale ja rowniez oplacam sobie skladke emerytalna, by w przyszlosci miec jakis grosz, a jednoczesnie pomagamy sobie, gdy zajdzie taka potrzeba. Sorry za off top.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U moich dziadków którzy już nie żyją wyglądało to tak. Dziadek od strony mamy jechał na rowerze polem kiedy nagle się przewrócił nieprzytomny i tak go znaleźli. To był chyba jakiś wylew. Potem jeszcze leżał przez kilka dni w szpitalu nieprzytomny. Czasami otwierał oczy, takie przerażone jakby już wiedział co się zbliża.. ale nie mógł kompletnie mówić. Umarł po kilku dniach. Drugi dziadek miał problemy ze zdrowiem, jeździł po szpitalach, miał operację która zamiast mu pomóc to tylko powaliła go do łóżka. Potem był leżący w łóżku, choć prawie do końca był przytomny umysłowo, ale nikt z nim raczej nie gadał bo był małomówny, gderliwy i zrzędliwy. Babcia od strony ojca jeżdziła na wózku przez chyba 40 lat więc wymagała opieki i to się odbiło na całej rodzinie która z nią żyła ale całe życie aż do dnia śmierci była sprawna umysłowo. Zmarła spędzając kilka tygodni w szpitalu, mając 87 lat i jak już umierała to powiedziała tylko że jest bardzo zmęczona. Druga babcia była chyba najtrudniejszym przypadkiem. Dostała tez nagle coś jakby wylewu, wylądowała w szpitalu i straciła całkowicie możliwość mówienia, choć miała otwarte oczy i sprawiała wrażenie jakby w środku miała pełną świadomość tego co się dzieje. Najpierw w szpitalu wyglądała na przerażoną, wszyscy inni też byli w szoku, potem jej stan nie poprawiał się i wylądowała w hospicjum gdzie przeleżała bity rok zanim umarła. Można było czytać emocje tylko z jej oczu i na twarzy malowała się rezygnacja, zobojętnienie, zdołowanie, jak ją przekręcali z boku na bok to grymas cierpienia i bólu. To było straszne. Inna historia mój dalszy wujek nie był wcale jeszcze stary jak umarł. Miał też wylew, ale wyszedł z tego. Ciotka go woziła na rehabilitacje. Po kilku miesiącach jak był w domu nagle krzyknął na cały dom "Umieram!" a potem osunął się na ziemię i zmarł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boże straszna jest starosc aż się nastraszylam ze mnie też to czeka choć na codzień się o tym nie myśli. . :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No chyba jednak lepiej umrzeć po 60, kiedy nie jest się jeszcze chorym i zniedołężniałym, na starość i tak już człowiek nic nie ma z życia :c

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×