Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

eute

Nie wiadomo nigdy, co z tego wyjdzie

Polecane posty

Spróbuję. Jak ma się naście lat, łatwiej we wszystko uwierzyć, czysta jest prawie każda myśl, bez wspomnień, porównań. Lżejsza przynajmniej. Kto nie pamięta pierwszej miłości? Oczekiwania na ławce, w parku, może u zbiegu ulic, aż ujrzy się sylwetkę, która przyprawia o szybsze bicie serca, drżenie nóg. I marzenia do późnej nocy o tej jedynej lub tym jedynym. Kto nie pamięta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A teraz noc ciężka jest. Sprawy niezałatwione, które załatwić należy tuż o świcie, inaczej zdarzy się wielka katastrofa, po głowie krążą, spać nie dają. Jeśli to jest to, co zwą dorosłością, to za nią dziekuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś myślałam, że muzyka jest wiekuistym wehikułem uczuć. Pewnie wiecie, co mam na mysli. Wystarczy włączyć muzykę, która stanowiła tło jakichś ważnych wydarzeń, a w magiczny sposób zaprowadzi nas z powrotem w tę epokę, w której uczucia były żywe. Otóż nie ma nic bardziej błędnego: zapomnia się wszystko. Nawet nie "na raz, dwa, trzy", a w mig.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siedziałam na ławce przed monopolowym. Tego dnia nie miałam nic do roboty. Siedziałam i w głowie przygotowywałam scenariusz tego, co mogłoby się wydarzyć, ale co nie wydarzy się z pewnością nigdy - jak to w życiu bywa. Znudzona własnymi rozmyślaniami zaczęłam przypatrywać się osobom wchodzącym i wychodzącym ze sklepu. Jako pierwszy na horyzoncie wyrósł Janek, miejscowy handlarz starzyzną. Wszedł do sklepu, przeliczył posiadane w rozpostartej dłoni zasoby finansowe i bez słowa z niego wyszedł, dokonawszy niekorzystnej dla siebie kalkulacji zysków i strat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po jakimś czasie przed sklepem wyrósł Mietek. Mietek to był niespokojny duch. Nigdzie nie pracował. To znaczy pracował: razu tu, raz tam. Takie pracowanie to dorabianie nazywa się - jak mawiał dziadek. I Mietek dorabiał różne rzeczy. Aż wreszcie dorobił się choroby stawów, poszedł do szpitala, a po powrocie dorabiać już nie musiał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niespodziewanie dla niej samej przed sklepem pojawił się nowy bohater. Był to miejscowy "boy". Tak nazywały go małolaty z miasteczka. Ten też należał do kategorii niespokojnych duchów, z tą jednak różnicą, że w przeciwieństwie do Mietka przemieszczał się na pięknym czarnym motorze. Teraz też zajechał na nim przed sklep, zeskoczył z niego z gracją, ściągnął z głowy kask, który z nonszalancją położył na siodełku. Nonszalancja była jednak źle wybliczona, bo kask zachwiał sie niefrasobliwie raz w prawo, raz w lewo i po chwili leżał już w kałuży, w którą wjechał "boy".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boy najwidoczniej miał wszystko w nosie, nawet swój kask. Nogą wykopał go z wody, podniósł, otarł rękawem kurtki i ponownie, tym razem jednak z powodzeniem, położył go na siodełku i pomaszerowal w kierunku sklepu. "Ciekawe, czy znajdzie go, gdy wróci" - przebiegło dziewczynie przez myśl. Nie żeby w miasteczku zdarzały się kradzieże, co to to nie, ale nie brakowało tu miłośników głupich żartów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Te, młoda - usłyszała za sobą wołanie miejscowych wyrostów, którzy pewnie zerwali sie z lekcji - pożyczysz na oranżadę? - zapytali i już jeden z nich wielkim susem pokonując dzielącą ich przestrzeń, znalazł się tuż przed dziewczyną. Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy. - No nie bądź taka - nie poddawał sie szef grupy - jutro oddamy. Nie bardzo trafiało do niej tego typu zapewnienie. Znała ich na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zwrócą jej kasy ani jutro, ani pojutrze, ani na "świętego nigdy". A nie - żachnęła się - na Nigdy to może.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A weź się ugryź

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćedgar
Hmmm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To 'w teatrze' było Twoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Otwieram szuflady i czytaj - dla tych co chcą słuchać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem, o co wam chodzi. No mam pewnie slerozę, ale żeby aż tak???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W teatrze na krześle siedziała dziewczyna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ah, rzeczywiście mam sklerozę, teraz tak, przypominam sobie, ale tam chyba tylko 4 posty były, bo później coś się z teatrem popsuło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja to piszę tak tutaj, wymyślam... ciekawa jestem, dokąd doprowadzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widownia oniemiała, zamęt na scenie powstał i przedstawienie spadło z afisza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A później pojawił się kot, który był królewiczem, pocałował księżniczkę, której nie było i żyli długo i szczęśliwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak dla mnie, prostego Edgara zbyt skomplikowana jesteś bym choć chciał, próbował za Twoimi myślami zdarzyć. Poczytać mogę. Nigdzie więcej taka okazja mi się nie przytrafi:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I już?? Tylko tyle na dobranoc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ad rem, ale nie ab ovo... Chłopcy z zaciekawieniem popatrzyli na motor. A raczej na kask. Oczyma wyobraźni już widziała scenę, w której urwisy zabierają kask właścicielowi i wymuszają na nim haracz. Rzeczywistość jest jednak w stanie zaskoczyć nawet największego pesymistę. Chłopcy kask wprawdzie wzięli, ale po to, by go wyczyścić i tak wyczyszczony przedłożyć rzeczonemu włascicielowi w nadziei na otrzymanie pieniężnej gratyfikacji. I rzeczywiście zadość się stało ich oczekiwaniom. Po chwili wesoło machając nogami i siorbiąc ze szklanych butelek różowy napój siedzieli w rządku na przysklepowym trzepaku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co dalej? na razie nie mam pomysłu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
'niemożliwe'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
heu, bardzo fajne te i tamte wczesniejsze. Ale? Ale brakuje w nich jakiejś głębi. Stylistyka, forma ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dajcie spokój. Toć to bablanina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niemozliwe - popełniłam jakiś błąd? o tej porze już możliwe. No wiem, że brakuje głębi, jakbym na powierzchni płynęła. Ja też to czuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dajemy spokój. To bablanina. Jak wszystko ;) Co to jest bablanina? Dobrze to napisałam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dużo dziś o sobie opowiedziałaś i w formie ładniej. Trudno zasnąć gdy marzenia z codziennością chcą iść w parze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×