Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

kto na rację?

Polecane posty

Gość gość

Zależy mi na wypowiedziach osób postronnych które do sprawy podchodzą bez emocji dlatego pytam na forum. Jestem jedynaczka. Rodzice nigdy mnie nie rozpoeszczali choć stać ich było na to. Od 15 roku życia zaczęłam pracować i dostawalam stypendium cykliczne. Łącznie miesięcznie miałam coś koło 1000zł. Od tego czasu finansowanie moich potrzeb od rodziców ograniczylo się jedynie do podstawowego wyżywienia jak miałam np ochotę na frytki placilam już sama oraz do opłat choć rodzice puszczali teksty typu żebym się dokladala. W wieku 19 lat wyszłam za mąż i wyprowadzilam się. Od tego czasu rodzice w drobny sposób pomagali finansowo ale zawsze wyglądało yo w ten sposób ze najpierw musieli oni mieć na swoje potrzeby dopiero później byłam ja. Nigdy nie dostałam nic bez okazji zawsze tylko na urodziny itp. Obecnie mam 26 lat męża i trójkę dzieci. Skończyłam studia wyższe i dwa kierunki techniczne. Prowadzę własną firmę. Moje dzieci mają wszystko najpierw myślę o ich potrzebach dopiero swoich. Nigdy nie postawiłam swojej zachcianki nad ich potrzeby. Co wy uważacie na ten temat? Czytając tematy na forum wydaje mi się ze moje postępowanie jest prawidłowe a nie mojej mamy. Mama niby mówi ze mnie kocha i jestem najważniejsza itp do tej pory myślałam ze jest wszystko ok ze to jest szacunek do rodzica ze najpierw ich potrzeby po tem moje. Ale od kad samą jestem matką to zaczęłam widzieć to inaczej. W zasadzie to nie znalazłam nic w zachowaniu moich rodziców co by świadczyło o ich miłości do mnie jako córki. Jeśli moje myślenie jest błędne to wyprowadzcie mnie z błędu nawet hejtami może takim rozumowaniem krzywdze rodziców? Ale jakoś ja nie wyobrażam sobie tak się zachować do moich dzieci. Może obydwa wychowania sa poprawne i zależy to od charakteru. Wypowiedzcie się proszę. Pozdrawiam formuowiczki ☺

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikt nic nie powie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaraz powiedzą Ci jak to Twoi rodzice mieli racje bo nauczyli Cię cięzkiej pracy itd i nie jesteś rozpieszczona a tylko to się liczy :D x Moim zdaniem sposób wychowania jest dobry wtedy gdy dziecko wie, ze jest kochane i ważne oraz gdy potrafi poradzić sobie w życiu. A to jak to się osiągnie nie ma już takiego znaczenia. Jak Twoje dzieci dorosną to będziesz mogła je zapytać co sądzą. x Moim zdaniem wymaganie od niepełnoletniego dziecka, które ciężko pracuje by mieć te swoje grosze+jak rozumiem uczy się na stypendium, by dokładało się do opłat to jednak przegięcie. Bo rachunki, ubrania, jedzenie, książki i ogólnie edukacja (czyli jakieś zainteresowania, jezyki etc) to obowiązek rodzica i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Obecnie mam 26 lat męża i trójkę dzieci. Skończyłam studia wyższe i dwa kierunki techniczne. Prowadzę własną firmę. " A możesz napisać jak to zrobiłaś? Bo studia kończy się w wieku ok. 23-24lat, czy równocześnie zaczęłaś 2 kierunki? I kiedy dzieci rodziłaś, kto się nimi zajmował? Mam znajome po politechnice i jak jedna urodziła w trakcie to bez babci ani rusz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Studia konczylam niezbyt wymagające bo pedagogike. Na pierwszym roku byłam w ciąży więc bez problemu na drugim roku mialam male dziecko ale nie karmilam piersia wiec tez moglam chodzic w wiekazosci byl z dzieckiem maz. Rodzice i tescie z doskoku. Na trzecim roku bylam w kolejnej ciąży. Obronilam licencjat. W między czasie kozystalam z dofinansiwania z eu na rozwój firmy dla studentów. Po skończonych studiach weekendowe 1.5 roczne kierunki techniczne w zaku z uprawnieniami zawodowymi zdanymi. Trzecie dziecko urodziłam 2 miesiące temu przy stabilnej sytuacji zawodowej. Firma już dobrze prosperujaca. Dodam ze stypendium było za osiągnięcia sportowe i praca która zaczęłam jak i później własną firma były związane ze sportem który uprawialam od dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ogarniam tego. A kto was utrzymywał, skoro ty na studiach, a mąż z dzieckiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież napisałam że pod czas studiów wzięłam dofinansowanie na firmę i wypalilo. A mąż też pracował miał drugie zmiany i nocki szef poszedł na rękę z godz pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co za baby Was tylko interesuje ile kasy kto pracował itp zaraz pewnie jeszcze wkracza do akcji przeciwnicy 500+ jak doczytaja ze dziewczyna ma trójkę dzieci. Pytanie w temacie całkiem inne. Uroki kafe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No zaraz bedzie ryk o 500+.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, tylko próbuję ustalić ile tak naprawdę autorka dostała od rodziców. Bo już się okazało, że i na rozwój hobby jej dawali i dzieckiem opiekowali. Mąż w dzień z dziećmi, w nocy w pracy, chyba kilka lat nie spał w ogóle. Dziwne to jakieś i kupy się nie trzyma. Dofinansowanie na firmę to tylko dofinansowanie, jeszcze trzeba mieć własny wkład. Może też rodzice dali?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja uważam, że nikt nie ma do końca racji i Twoje podejście też nie jest dobre. Dziecko nie może być nauczone tego, że jego potrzeby są ważniejsze niż potrzeby rodziców. W rodzinie wszyscy są równi i powinniśmy dążyć do tego, żeby wszyscy mieli swoje potrzeby zaspokojone na optymalnym poziomie. Jasne że te potrzeby są różne i zmieniają się w czasie. Ale opcję "od ust sobie odejmę, a dla mojego niuniusia będę mieć na wszelkie zbytki" to nie jest dobra ścieżka wychowania. Rodzic ma takie samo prawo jak dziecko do posiadania niezbędnych przedmiotów, do rozrywki, do odpoczynku. Dziecko musi wiedzieć, że nie jest w rodzinie najważniejsze, bo nie jest. Każdy jej członek jest równie ważny, ma prawo czuć się dobrze i mieć sprawiedliwy udział w podziale "dóbr".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie piszesz za dużo o sytuacji w domu i nie bardzo rozumiem jakie masz dokładnie zarzuty. Piszesz że nie miałaś żadnego wsparcia, że twoje potrzeby były na ostatnim miejscu, że masz poczucie że cię nie kochają, a potem- że rodzice pomagali wam w opiece nad dzieckiem, piszesz też że od dziecka uprawiasz sport (obecnie zawodowo poniekąd)- to znaczy że jednak w dzieciństwie ktoś w to inwestował, zapisywał cię, zaprowadzał, opłacał zajęcia, strój, sprzęt itd. Mama mówi ci o swojej miłości, przy okazji wprawdzie ale sama piszesz że masz lub miałaś drobną pomoc finansową... i to już jako mężatka "na swoim". Czy ty miłość do dziecka rozpatrujesz tylko w kategoriach finansowych? Nie byłaś pod żadnym względem zaniedbana z tego co piszesz, i dalej nie jesteś. Dla mnie postawa- będę chodziła 10 lat w jednych śniegowcach i cerowała płaszcz, ale dziecku kupię markowe buciki za 400 zł, też jest niezrozumiała. Moje dziecko ma to czego potrzebuje, kiedy potrzebowało diagnozy i terapii nie wahalam się czy wydać pieniądze zamiast czekać na NFZ, ma komfortowy pokoik, ale nie szaleję z wydatkami na niego. Ma własne oszczędności w skarbonce, i kiedy wychodzimy na dłużej albo wiem że można się spodziewać płatnych atrakcji które sama uważam za zbędne, słyszy że może to kupić za swoje. Jakoś wtedy szybko opadają mu chęci, bo mały ściboli grosz do grosza (ani nie zachęcam, ani nie ganię, jego pierwsze samodzielne decyzje finansowe, niech będą nauką). Nie jestem maszynką do spełniania życzeń, nie uważam że dziecku jest do szczęścia potrzebna wata cukrowa i skakanie po dmuchanym zamku na każdej imprezie plenerowej (oj, trochę tego u nas jest), nie mam też oporów żeby sobie dla przyjemności coś kupić. Jeśli chodzi o niezbędne wydatki- owszem, dzieci są priorytetem, i prędzej sama bym chodziła głodna niż im na to pozwoliła gdyby do tego doszło, ale jeśli chodzi o rozrywki, przyjemności i fanaberie, myślę w równej mierze o sobie i mężu jak o dzieciach. W końcu po coś uczyłam się, ryzykowałam niepewną pracą, pracowałam- żeby mieć też z tego coś dla siebie. Dodam że w domu miałam podobnie jak ty- wprawdzie nie od 15, ale od 17 r.ż. pracowałam, wszystkie przyjemności poza domem opłacałam sobie sama- w tym nawet wodę czy drożdżówkę w szkole, bo według rodziców jedzenie w domu było, i mogłam sobie nalać do bidona soku, wody czy herbaty, spakować kanapki albo jabłko, a jak nie chcę, to już moja wola. Również kosmetyki i niektóre artykuły higieniczne, markowy plecak, gazety, treningi (dla rozrywki, nie była to jakaś wielka pasja), no i telefon wraz z rachunkami za niego. Odkąd mialam 18 lat dokładałam też do domowych rachunków. Rodzice byli dość surowi jeśli chodzi o zasady, ale bardzo nas kochali i nie mieli oporów z mówieniem o tym, z czułością wobec dzieci, w dzieciństwie mieli dla nas czas (spacery, wieczorne czytanie itd). Tak samo jak w dzieciństwie, prezenty czy zafundowane atrakcje mam na urodziny i dzień dziecka (tak, dalej to świętujemy, powiedzieli że ciągle jestem ich dzieckiem), ale z kolei i my rodzicom kupujemy coś w ich święta i na imieniny. Nie wszystkie ich decyzje odnośnie dzieci i wychowania ich oceniam pozytywnie, ale nawet kiedy jako nastolatka byłam okropnie skonfliktowana z tatą, nie miałam najmniejszych wątpliwości że mnie kochają. Dziecko jeśli chodzi o utrzymanie, prezenty itd- traktuję prawie tak samo jak oni mnie i nie uważam się za gorszą matkę dlatego że jedno ma czasem kurtkę po drugim, odmawiam kupienia badziewnej zabawki z kiosku, i ogólnie rzecz biorąc- nie robię wszystkiego żeby je uszczęśliwiać, ale bardziej uczę jak mają do tego same dążyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ksiądz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za zainteresowanie tematem. Każde uwagi cenne ☺ fakt trochę niejasności jest w moich zarzutach i opisie dzieciństwa. Finansowo mój sport oplacala prababcia rodzice jedynie składkę miesięczną klubową rzędu koło 50zł. Resztę finansiwala prababcia plus ja z pieniążków które odłożyłam z urodzin itp kieszonkowego od rodziców nie miałam. Jaką 10 latka wszystkie swoje pieniądze dawalam w hobby zabawek nie dostawalam. Gdy zaczęłam dostawać stypendium dla dzieci szczególnie uzdolnionych w wieku 13 lat rodzicom zabrali zwrot z podatku bo osiagalam dochód w świetle prawa. Niestety rodzice kazali mi oddać te pieniądze ze stypendium. Co do firmy dostałam niecałe 40 tys na rozruch bez wkładu własnego co do ich pomocy finansowej i opieki do dzieci. Większość opierała się na pożyczkach nieoprocentowanych. To co dawali bezzwrotne to tylko około 100zł na urodziny itp. Do dzieci byli z doskoku czyli raz może dwa w miesiącu. Mąż nie cyborg bo pracował 4 dni w tyg przewoził ludzi na lotnisko albo wycieczki i między kursami spał w aucie. W tym wszystkim mieliśmy o tyle szczęścia ze firma okazała się dobra decyzja a nie klapą a szef męża był ludzki i dało się dopasowywać. Co do przebywania ze mną rodziców to nie wiele pamiętam takich sytuacji. W domu byli owszem ale czasu jako czasu mi nie poświęcali. Co do odejmowania sobie od ust ns korzyść dzieci to nie było takiej potrzeby bo mieli wystarczająco pieniędzy. Jak coś chciałam to słyszałam że jak będę pracować zarabiać to będę mieć. Ze oni mają dbać o to żebym z głodu i brudu nie padła i po mimo że mieli to miałam zawsze powtarzane ze na start w dorosłe życie mam sobie sama zapracować. Powtarzali że kto mnie życia nie nauczy jak nie oni. Ja niestety odbieralam to jako samotność i brak dzieciństwa bo to nie chodzi o to żebym dostała każdą rzecz ale jakieś przyjemności mnie jako dziecku chyba też się należały. Takie na które nie musiałam zawsze zapracować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W takim razie rodzice zwyczajnie cię oszukali, bo jeżeli dostawałaś stypendium jako nieletnia, to ulga im przysługiwała w dalszym ciągu. Albo zmyślasz, albo twoi rodzice mieli problemy finansowe, o których nie wiesz, albo są j*******i i okradali własne dziecko. Z resztą, nawet problemy finansowe nie są powodem, by okradać niepełnoletnią córkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Gdy zaczęłam dostawać stypendium dla dzieci szczególnie uzdolnionych w wieku 13 lat rodzicom zabrali zwrot z podatku bo osiagalam dochód w świetle prawa. Niestety rodzice kazali mi oddać te pieniądze ze stypendium. " :O x Jakby autorka czuła się kochana to w ogóle by tego nie analizowała. Więc jakiekolwiek podejście nawet mieli rodzice, widać, że coś zawalili. Z drugiej mańki - ja dośc długo byłam finansowana, ale wielkiej miłości też nie czułam, z problemami zostawałam sama, o jakimś wsparciu emocjonalnym itp mogłam pomarzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Stypendium liczy się jako dochód. Autorko, naprawdę miałaś zero przyjemności i rozrywek? Nie było w domu słodyczy, ciasta upieczonego przez mamę, nigdy nie wyszliście na lody? Trochę więcej wyjaśnia to co pisałaś, tzn. rozumiem skąd się bierze rozżalenie. To ja pisałam wcześniej- do mnie dopiero w późniejszym wieku dotarło że masa dzieci i nastolatków nie miała żadnych obowiązków poza nauką, a rodzice spełniali większość ich zachcianek jeśli tylko mieli takie możliwości. U nas było inaczej, ale, jak pisałam, wiem że mnie kochali. To też nie było jakieś niańczenie nas, długie rozmowy itd, po prostu widać było że zwracali uwagę na to co się dzieje z nami, byliśmy zadbanymi i dopilnowanymi dziećmi. Ale jedno wiem na pewno- nie można mieć żalu jeśli rodzic kieruje się tylko dobrem dziecka, zakładając że dziecku nie dzieje się krzywda. Rodzic który zgadza się na słodycze raz do roku i zupełnie od święta- nie jest złym rodzicem, ale taki który przekarmia i prowadzi do nadwagi u dziecka, albo taki który nie pozwoli nigdy i jeszcze sam je, już tak. Rodzic który nie kupi trzech par markowych butów na sezon bo dziecko ma taką zachciankę, albo każe chodzić w jednych aż się rozwalą, do oproru, nie jest lepszy od takiego który kupi tanie, dobrze dobrane buty jeśli naprawdę jest taka potrzeba. Nie widać po tym co piszesz żeby rodzice cię zaniedbywali i nawet jak postępowali ostro, mam wrażenie że kierowali się twoim dobrem, a to bardzo ważne jakie mieli intencje. Chcieli dla ciebie dobrze chyba? To że macie kontakt, że dajecie sobie prezenty, że w podbramkowej sytuacji pomagają przy wnuku, też o czymś świadczy. Pożyczki na większe wydatki też u nas tak działają w rodzinie, rodzice nie sponsorowali mi samochodu ani jego części, ale sami zaproponowali pożyczkę jak się zdarzyła poważna awaria... ja tak na to patrzę. Wiem z jakich powodów czułam się źle jako dziecko, i staram się tego nie powtarzać przy moim, ale swoje żale już przepracowałam i teraz mamy naprawdę fajne stosunki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ciężko stworzyć atmosferę miłości równocześnie odbierając dziecku pieniądze ze stypendium. Trzeba mieć nierówno pod sufitem, albo nienawidzić własnego dziecka. Ja odnoszę wrażenie, że rodzice autorki jakby chcieli ją ukarać za to, że była w ich życiu i musieli ją utrzymywać. Ja sobie nie wyobrażam zabierać stypendium dziecku. Nawet gdyby faktycznie stracili ulgę (choć to zwyczajne kłamstwo), to podatek oni płacą od własnych dochodów. Brak wsparcia finansowego już dorosłego dziecka mogę zrozumieć, ale okradania nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Stypendium liczy się jako dochód ale jest zwolnione z podatku i nigdy nie powoduje pozbawienia ulgi podatkowej na dziecko (niezależnie od wysokości stypendium). Trzeba złożyć pita, ale podatku się nie odprowadza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś No wybacz, ale zabranie dziecku części stypendium to jest jednak paranoja. Jeszcze jakby Ci rodzice klepali biedę - okej, wtedy to jest kwestia albo będzie rachunek opłacony, albo nie. A autorka nic takiego nie pisała. Strasznie masz skrzywioną optykę - bo TY miałaś w kwestii finansów podobnie to bardzo starasz się bronić takiego postępowania, i przymykasz oko jednak na to, że rodzice autorki byli jednak inni niż Twoi. Bo byli, nie spędzali z nią czasu, nie miała poczucia, ze jest kochana. Odbierali jej kawałki stypendium i gdy jeszcze była niepełnoletnia wspominali o dokładaniu. Nie, to nie jest normalne w przeciętnie majętnych rodzinach. A to, ze pomogą w podbramkowej sytuacji - większość rodziców pomoże, choćby i lali swoje dziecko. Więc to nie jest żaden argument.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×