Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Co robicie przez caly dzien?

Polecane posty

Gość gość
gość dziś fajni jestescie :-) dziekuje za sensowna odpowiedz :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem mamą absorbującego 3,5 latka, staramy się z mężem o drugie więc jestem ciekawa jak to będzie :) na dzień dzisiejszy sajgon :) wstaję 6:30 poranna toaleta, robię sobie śniadania do pracy, w domu nie mam czasu zjeść :P 7:00-7:15 budzenie małego, toaleta mycie ząbków ubieranie i do żłobka, od września do przedszkola a że dalej to będziemy wstawać wcześniej :) 7:30 wyjazd do żłobka 8:00 - 16:00 praca i teraz w zalezności czy mały jest z babcią po żłobku czy z tatą w domu to o 16:30 jestem w domu bo po drodze szybkie zakupy, robię obiad i jemy ok 18:00, jesli jest u babci to nie ma tak lekko i nie wychodzimy od niej wcześniej niż 17:30 - 18:00 :) potem czas wolny na zabawach z synkiem, potem ćwiczenia bo mamy problem z napięciem mięśniowym i kiepsko mówi, 20:00 kolacja 20:30 kąpiel 21:00 oglądanie lub czytanie bajki 21:15-22 usypianie, czasem trwa 40 minut, nadal zasypia trzymając któres z nas za rękę :) także ja po 22 szybka kapiel kilka chwil z mężem i do spania :) także na sprzątanie czy prasowanie czasu zbytnio w tygodniu nie ma, wolę ten czas spędzić z mężem i synkiem, większe prania, sprzatanie i prasowanie robimy w weekend, ale to raz dwa zabieramy się do roboty z mężem i godzinka i jest porządek, do czasu aż nasz huragan nie przebiegnie przez mieszkanie :) czas na sport też by się znalazł, ale to kosztem czasu z dzieckiem. x wróciłam do pracy jak mały miał 7 miesięcy i będąc na macierzyńskim chciałam wszytsko porobione, chociaż mały był problematycznym dzieckiem, kolki, niezadowolenie, noszenie w chuście ale wszystko się dało zrobic :)oczywiście były takie dni po ciężkiej nocy że już na nic nie było siły :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś zycze powodzenia w staraniach :-) i wszystkiego,co najlepsze na przyszlosc ... dzieki za sensowna odpowiedz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziecko jest wtedy z babcia dodam ze musze go przywiezc i odwiezc komunikacja miejska Jakos sie wyrabiam i nawet mam czas na necie posiedziec. Jak ktos jest melepeta to nawet sam bedzie mial syf, pusta lodowke i zawsze zaleglosci. Taka prawda. Mam kolezanke ma 5latka i mieszka u matki wiec nie gotuje. Pracuje 2h dziennie i nigdy nie ma na nic czasu....melepeta zawsze bedzie melepeta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mama od 7 miesieczniaka Moj dzien wyglada tak: Pobudka o 6 Pozniej maly miedzy 8 a 9 ma drzemke wiec ja szybko robie obiad i sprzatam Potem wstaje je kaszke lub mus owocowy i bawi sie a ja robie sobie makijaz itp ubieram siebie jego i zawoze go do babci na 11 30 jak jest ladna pogoda to wychodzimy wczesniej i idziemy na pieszo O 12 jestem w pracy ( fizycznej) do 18 O 18 30 wracaas Wracam po malego wracamy do domu kapie go troche sie bawimy ale o 19 30 on juz spi Wtedy ja myje naczynia i ide na zakupy do marketu ktory jest na wprost mojego bloku Wracam i wtedy maluje paznokcie albo ide biegac tak na pol godziny albo ogladam jakis serial. Szkoda ze nie da sie w moj dzien wepchnac godzinki to bym sie pouczyla angielskiegi Trzeba chciec a nie biadolic Aha i wozek tez wnosze i znosze. U babci na 3 pietro u siebie na czwarte Mam tyle ruchu ze moglabym jesc same chipsy i czekolade a i tak bym.nie przytyla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nic siedzę pale fajki i pije browary

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czekam tylko na jakas komunie lub chrzviny zeby gebe umoczyc jak zul.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
WIesz autorko gdybym ja wracala do domu o 15h30-16h00 to tez bym na wszystko miala czas ... :D :D Ja wstaje rano o 7h00, zaprowadzam dziecko do szkoly, do pracy jade na 9h00-9h30 a wracam do domu ok 18h30 (praca od 9 do 17h30, dojazd min 45 min a najczesciej godzina) Jak wroce to jest kolacja, troche czasu spedzam z corka, pozniej jej kapiel, bajka i dopiero jak idzie spac (ok 21h30) mam czas dla siebie (i dla meza :P) ... jakos nie kreci mnie latanie w tym czasie na mopie ani szorowanie kibla ;) Na szczescie mam meza ktoremu rak przy doopie nie urwalo, potrafi obsluzyc zmywarke, pralke i inne sprzety domowe... wiec jakos sie kreci ;) :) Dom sprzatamy raz w tygodniu, zazwyczaj w sobote rano a przez pozostale dni po prostu nie zostawiamy po sobie syfu i balaganu ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję za odpowiedź, jak już wcześniej pisałem nikogo nie oceniam, chciałabym tylko wiedzieć co robicie w ciągu dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem mamą 14- sto miesięcznej Dziewczynki( pomijając wpis jednej Pani- nie powinnam się wypowiadać). Córcia jest strasznie absorbującym dzieckiem, wrażliwym, chimerycznym i wymagającym. Do 5-tego miesiąca Jej życia ( pomimo kolek, braku umiejętności ssania piersi) miałam high life! Położna przychodząc do domu po porodzie dziwiła się, że w domu taki porządek, ja "zrobiona", dziecko czyściutkie, mąż w pracy. Teraz Córka dostaje histerii jak tylko próbuje zrobić coś w kuchni czy ogólnie w domu; więc lipa...Jestem zmęczona, ale i spełniona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam dwoje 8 i 2 lata.Wstaję 5:40. Wyjeżdżam do pracy około 7, bo mam daleko i jeżdżę komunikacją. Mąż ogarnia dzieci rano i odstawia syna do szkoły, a córkę do babci. W domu jestem ok. 17:30, po drodze odbieram córkę, syn wraca sam. Jemy obiadokolację. Potem wymiennie z mężem ogarniamy dzieci- lekcje i zabawa. W międzyczasie jakieś pranie, przygotowanie ubrań, drobne ogarnięcie domu. Zwykle mąż kąpie córkę i kładzie spać, syn sam sobie radzi. Po 21 mamy w zasadzie wolne, rozmawiamy, czytamy, jakieś winko itp. Sprzątanie robimy w piątek, w sobotę rano robię duża zakupy z kartką i planem obiadów. Gotuję często w niedzielę wieczorem na cały tydzień. W zasadzie prawie całą sobotę mam wolną i robimy sobie wycieczki. W weekendy nie gotuję na bieżący dzień, jemy na mieście. Ogólnie nie jest źle, tylko szkoła wymaga sporo uwagi. Cieszę się na wakacje:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje drogie panie, choćby skały sra/ły i świetnie się organizowały, to jak ma się dziecko "wymagające" to du/pa w lesie. Obie moje pociechy z tych co zadarłyby się na śmierć bo takie problemy z zasypianiem i płytkim snem po mamusi zresztą mają. A młodsze od tego darcia się przepukliny dostało choć noszone było. I tak zaraz będzie miało rok a potrafi być u mnie na rękach pół dnia i pół nocy, taaak, zaraz sto rad, a weź to a weź tamto, ziółka, herbatki, szumimisie, długie spacery przed snem, yhym, generalnie już wszystko było grane, bo przecież przez rok czasu edukowałam się co zrobić. Także tego, organizacja organizacją, da się jasne, przy w miare spokojnym dziecku, ale jak tak przez kilka dni pousypia się po kilka godzin w ciągu dnia małego darłojapa a w nocy zrobi powtórkę z ukazania poziomu głośności swych jakże donośnych strun głosowych, to naprawdę, gdy ten słodki darłojap idzie w kimono na godzinę nieprzerwanego snu to ja również to robię i gdzieś mam pranie czy sprzątanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam dwoje dzieci , córka 20 m, syn 2 m. corka nie plakala ale nie spala w nocy, wiec żeby jakos funkcjonować spalam razem z nia czyli cay dzień, wiadomo, ze w nocy sprzatac nie będę, wiec chodziłam w piżamie, miałam syf itd. teraz syn noce spi ale cale dnie placze, gęba mu się nie zamyka, jestem totalnie niewyspana, zmeczona , ale z nim na rekach i z corka przy nodze biegam jak popierrrrrrrrrrrrrr/dolona ale mam obiad, czysto i tapete na mordzie. zależy jakie dziecko się trafi, to cala filozofia twojego pytania. oczywiście zdarzają się dni kiedy i corka ma zly dzień, wtedy z dwójka placzących dzieci już nie zrobie obiadu, nie posprzątam cacy, ale ja jestem strasznym holerykiem, wkurza mnie skarpetka obok kosza, czy talerz w zlewie, wiec codziennie odkurzam i po każdej skończonej zabawie chowam zabawki na miejsce, przez co nie robi się totaly bajzel. kwestia organizacji no i jak wspomniałam zależy od dzieci jaki dzień maja nasze ksiezniczi i ksieciunie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
leżę,wstaję,czytam gazetę,gotuję,jem,sprzątam,leżę,wstaję,jem,oglądam telewizor,wchodzę na kafeterię,leżę,śpię,wychodzę z psem,leżę,czytam,śpię ,wstaję ,jem,leżę,wstaję,czytam gazetę,gotuję,jem,sprzątam,leżę,wstaję,jem,oglądam telewizor,wchodzę na kafeterię,leżę,śpię,wychodzę z psem,leżę,czytam,śpię ,wstaję ,jem,leżę,wstaję,czytam gazetę,gotuję,jem,sprzątam,leżę,wstaję,jem,oglądam telewizor,wchodzę na kafeterię,leżę,śpię,wychodzę z psem,leżę,czytam,śpię ,wstaję ,jem,leżę,wstaję,czytam gazetę,gotuję,jem,sprzątam,leżę,wstaję,jem,oglądam telewizor,wchodzę na kafeterię,leżę,śpię,wychodzę z psem,leżę,czytam,śpię ,wstaję ,jem Taki mam plan dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1:12 wyrazy współczucia :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie było mniej wiecej tak przez ostatnie dwa lata : 1 zmiana w pracy moja 6:00 pobudka, kawa, toaleta,ubranie,makijaż 6:40 budzenie corki (3potem 4 lata), zęby,ubranie 7:05 wyjście do przedszkola na autobus. Jeśli ciepło to w sezonie wiosennym i letnim az do jesieni jeżddzilam rowerem z córka w foteliku i wsztstko robiliśmy wtedy chwile pózniej 8:00 mniej wiecej jestem w pracy, Mąż chodzi na 7 i z domu wychodzi po 6 wiec rano zajmuje sie tylko sobą 14 kończę prace i wracając do domu robie zakupy gotuje obiad i sprzątam tak żeby było ładnie. Odkurzam i myje podłogi jak tego wymagają Miedzy 15:30 a 16:30 odbieram córkę ja lub mąż 17:00 jemy obiad pijemy kawe idziemy na zakupy czy spacer czy do koleżanki czy ktoś do nas i tak sie toczy jakos do wieczora. Po 19 kolacja bajki i spanie corki do 21:30 max potem siedzimy sami . Pranie nastawiam gdzieś w miedzy czasie i rozwieszał czy prasuje itd. Zawsze zdaze. Aha. Maz chodzi 3 razy w tyg na crosfit od 18:30 do 19 czasem 20. Gdy mam druga zmianę w pracy. Od 11 do 17 to rano zaprowadzam córkę i przygotowuje obiAd a maz odbiera córkę wtedy cały tydz i go jedzą lub czekają na mnie. Wracam koło 17:30 lub po mnie przyjeżdzają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po niektórych rozpiskach godzinowych już widać osoby bardziej i mniej zorganizowane. Niektórzy do ogarnięcia się rano potrzebują 45 minut, inni godziny i 40 minut. Stąd potem jedni mają czas a inni nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo domem to trzeba lubić zajmować! Ja nigdy nie lubiłam prac domowych! Nigdy! Po macoszemu je traktowałam i tego nie da się zmienić. Latami próbowałam się mobilizować. Nie da się zapłonąć miłością do dbania o dom jeśli się tej miłości w sobie nie posiada. Dla mnie jest to przykry obowiązek z którego pewnych rzeczy wyjątkowo nienawidzę - składania prania, prasowania,odkurzania i mycia podłóg(to robią dziś roboty- stąd zrobiłam remont mieszkania pod tego typu sprzęt wypoziomowałam wszystkie progi, byleby nie musieć mieć z tymi pracami do czynienia) W życiu znalazłam sobie taki zawód i zajęcia zarobkowe, które nie pozostawiają absolutnie żadnego marginesu czasowego na syzyfowe prace. -W związku z czym usprawiedliwienie zawsze znajdę. Poza tym już nie raz i nie dwa machałam pęczkiem stówek pytając kto chce zarobić, ogarnąć mi chatę, bylebym ja nie musiała tego robić? Chętnie bym poznała takie osoby na stałe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wstaje o 6.30 i wyprawiam męża do pracy, ok 8 zaprowadzi córkę do przedszkola. W tym czasie gdy ona miło spędza tam czas ja sprzątam i robię obiad. Odbieram ja ok 15 i idziemy najczęściej po męża do pracy i razem wracamy do domu na posiłek. Reszta dnia spędzamy różnie, leniuchujemy. Cora w łóżku o 21-22 a my 23-24.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś bardzo fajna i szczcera odpowiedz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Ja wstaje o 6.30 i wyprawiam męża do pracy, ok 8 zaprowadzi córkę do przedszkola. W tym czasie gdy ona miło spędza tam czas ja sprzątam i robię obiad. Odbieram ja ok 15 i idziemy najczęściej po męża do pracy i razem wracamy do domu na posiłek. Reszta dnia spędzamy różnie, leniuch*jemy. Cora w łóżku o 21-22 a my 23-24. x ale codziennie 7 h gotujesz i sprzątasz ?:P czy robisz coś dla siebie przyjemnego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś mysle, ze ona raczej robi to, co akurat wypada i raczej sie z tym nie spieszy dotej 15. ma wszystko gotowe i reszta dnia spedza z rodzina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Leżę i pachnę, tylko wiesniary sprzataja i bawią bachory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny mają rację, jak jest dwójka dzieci, to już trudniej mieć tak wszystko ogarnięte... Na szczęście starszy syn idzie od września do przedszkola do Wesołych Siódemek, liczę, że w tym czasie przywrócę ład i organizację w domu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Maja tylko jedno dziecko... czasem to nawet mi sie wydaje, ze te co Maja dwa, sa bardziej ogarniete... " Niech ktoś wymyśli lepsze wyrażenie na słowo "ogarnięte" bo to jest tak obrzydliwe słowo. A wracając do tematu to wg mnie przy dwójce dzieci zaczyna działać adrenalina i to ona jest motorem. Człowiek odczuwa nerwy a nawet lęk, wie że teraz już musi dosłownie chwytać każdej sekundy by wszystko było zrobione jak należy bo inaczej wszystko zacznie się walić. A temat główny autorki to wg mnie autorka drąży właśnie kwestię która też jest dla mnie kwestią do wyjaśnienia. Wg mnie diabeł tkwi w szczegółach oraz tematach niedopowiedzianych. Takich jak np. to jakim typem osobowościowym i fizycznym jest kobieta. Czy osobą tryskającą energią i cieszącą się dobrym zdrowiem ? Są osoby które rozpiera energia i czują silną potrzebę ją rozładować i nie jest dla nich problemem być być na nogach w ruchu od rana do nocy. A są osoby o spokojnej naturze które chaos pozbawia myślenia i energii, czują się rozkojarzone i permanentnie zmęczone. Takie osoby przez tę pierwszą grupę będą oczywiście oskarżane o lenistwo, a wg mnie to ich organizm nie działa jak należy. Pomijając już jakim typem jest dziecko czy nadmiernie żywe czy spokojne rolę grają inne sprawy takie jak np. to na ile mąż sie udziela w domu i przy dziecku. Są typy które wykąpią dziecko co wieczór czy zrobią inne rzeczy w domu a są typy co nie zrobią i sie bedą zasłaniać pracą czy to słusznie czy to nie. Może być też tak że operuje się określeniami które można rozciągać jak gumę. Ktoś może sie chwalić że codziennie bawi się z dzieckiem i nie określi bo i nie zawsze się da ile to dokładnie zajmuje czasu, a może to być ledwie maks pół godziny, a może być matka która sie pożali że nie ma nawet czasu na zabawe z dzieckiem, podczas gdy bawi się z nim i po 2-3 godziny w różnoraki sposób ale nie nazywa tego zabawą bo myśli że powinna codziennie po 6 godzin z tym dzieckiem na placu zabaw siedzieć. Jest dużo różnych rzeczy których ludzie nawzajem nie są za bardzo w stanie nakreślić. Takie błądzenie we mgle, a słowa jak to słowa. Bywają używane ogólnikowo. Nie zawsze trafnie oddają rzeczywistość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam np. tak że mi dziecko ciągle choruje i co chwila albo biegam aplikować leki albo płukam rure do czyszczenia nosa albo czyszcze nos. Co chwila jakaś nowa kuracja, która g****o daje. Jakby to teraz w roku z sumować ile te skakanie nad chorowitkiem schodzi to wyjdzie duży naprawde kawał czasu. Jeszcze gorzej jest z jedzeniem. Dziecko prawie nigdy nie chce jeść. Głodzenie nie pomagało ani troche a dziecko tylko więcej chorowało od tego, miało niedowage, więc łapie sie na tym że kupe czasu w ciągu dnia trace na podkarmianiu go łyżką. I tak czas potrafi spływać na totalnych pierdołach a koniecznych i nie do uniknięcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do autorki. Hmm sporo bawię się z dzieckiem i dużo spacerujemy. Pracuje 4h dziennie, jest to praca zdalna na zlecenia, wiec czasami się nie maluje i chodzę w dresach. Sprzatam raz na tydzień z bólem bo duży dom i mi sie nie chce, a i gotuje raz w tygodniu, bo mi się nie chce. Zamawiamy. Jak dziecko ma drzemkę to oglądam film lub czytam bzdety w internecie lub książkę. Mąż nie ma pretensji ze się obijam i jestem leniem, bo dziecko zadbane i przynosze więcej pieniędzy niż on. Także jestem niezorganizowanym leniem, ale zarabiam dobrze, dziecku daje siebie cala, a maz ma seks na skinienie palca, wiec chyba spoko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie tylko o organizację chodzi, ale każda kobieta ma inny charakter. Niektóre są całe życie chaotyczne i bałaganiary i źle się z tym wcale nie czują, brudu nie widzą bo nie zwracają na niego uwagi, a przed ludźmi się tylko tłumaczą zmęczeniem, bo żadna wymówka nie jest zła. :) Osobiście znam takich kilka! Znam też babki typu: kompletne OCD, np. moja matka taka była, ale przez to z kolei zaniedbywała relacje z dziećmi, bo nie miała czasu na zabawy i kreatywne spędzanie czasu, tylko wkoło sprzątała, wekowała, gotowała, piekła, pieliła, latała po sadzie zrywać owoce, albo się modliła. :) I tego samego wymagała od małych dzieci. Wymagała chorej precyzji. Pamiętam, że jak kroiliśmy warzywa na te nudne PRL-owskie sałatki imieninowe, to kazała nam tak drobno i długo je siekać, że się później się goście dziwili przy stole, że komu się chciało tak drobno i misternie wszystko kroić. :) A jak jajka rozbijała to kazała nam co do kropli białka ze skorupy wydłubywać palcem. A jak sprzątała to mało podług nie zdzierała, a sesje sprzątania trwały u niej cały dzień. Wg mnie tacy ludzie mają zaburzenia, które negują. Z drugiej strony są też tacy, którzy na prawdę się starają, ale mają nieidealne dzieci i dlatego wszystko jest pod górę. Np. niektóre dzieci nie przesypiają nocy bardzo długo w [przeciwieństwie do rówieśników, do tego są bardzo zrzędliwe, płaczliwe i jęczące całymi dniami i uwieszone na matce. Takie kobiety są faktycznie chronicznie zmęczone i niewyspane i nie mogą się nawet wy*srać w spokoju, a co dopiero zjeść czy porobić coś w domu. Nie mają jednak serca włożyć stoperów i olać dziecko na kilka godzin, żeby zająć się pilniejszymi sprawami - szczególnie pierworódki, bo takie zaprawione to są mniej wrażliwe i bardziej zorganizowane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem osobą która ma taki bałagan jak te koleżanki autorki którym autorka się dziwi. I ja z kolei jestem ciekawa jak te kobiety które mają zawsze posprzątane żyją. Ja serio próbowałam ale uj mnie strzela na takie życie. I zaznaczam to nie jest tak że ja mam bałagan i mi on nie przeszkadza bo mi przeszkadza, ale poczucie wiecznego sprzątania przeszkadza mi bardziej! Jakbym chciała serio mieć wszystko na pokaz wedle standardów i miewałam momenty że walczyłam by tak mieć to niemal natychmiast demotywował mnie fakt że kupe czasu i energii traciłam na to sprzątanie a i tak najpóźniej dwa dni po kurz na meblach znów opadał, na podłodze znów paprochy lub coś nakapane, osad na armaturze znów się osadził itd. itd. I najpóźniej dwa dni po cała zabawa od początku. Sorry ale ja nie potrafie tak żyć, bo zaczynam po prostu wariować. Oczywiście to nie jest tak że w domu nie robie nic. Robie coś tam kazdego dnia ale mam bardzo obniżony próg wytrzymałości na te syzyfowe roboty i nie pozwalam aby one dominowały nad moim życiem, bo gdyby zaczęły to szybko bym się stała nie do wytrzymania babsztylem i wyładowywałabym się na otoczeniu. Moja kuzynka jest właśnie taka. Dom ma czysty zawsze jakby dopiero co sprzątnięty, dwójka dzieci, ale wiecznie poirytowana i narzekająca że to czy tamto trzeba zrobić, zwyczajnie zgorzkniała. Ja wole wypić kawe a potem coś sprzątnąć, ale też nie za wiele bo ja chce żyć do cholery, bo gdzie w tym wszystkim miejsce na życie? Dodam jeszcze że dla każdego życie ma inne znaczenie. Dla ekstrawertyczki czas na życie to będzie spotkanie z koleżanką czy pójście gdzieś do ludzi. A dla introwertyka to nie będzie życie ani odpoczynek tylko taka sama ciężka robota jak zapitalanie ze szmatą. Introwertyk będzie wolał posłuchać muzyki w samotności, szydełkować czy coś w tym stylu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, pisałam już wcześniej, jestem mamą trójki dzieci, myślę że nie najgorszą:-) przyznam się jednak że przy pierwszym dziecku było najtrudniej, nie pracowałam i brakowało mi czasu. Córeczka miała mega kolki i pierwszy rok był bardzo trudny. Czasem mi się wydaje że teraz to pestka w porównaniu z początkami macierzyństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×