Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Reakcja na słowo : rodzę

Polecane posty

Gość gość

Jak wasi mężowie/partnerzy/ ktoś kto przy was był zareagowali na słowo : rodzę ? W filmach czy na niektórych forach najczęściej pojawia się panika : co teraz, co ze starszymi dziećmi itd.i jazda do szpitala na złamanie karku, a jak było u was ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poród (przynajmniej pierwszy) to nie jest zdarzenie dynamiczne. Po prostu skurcze rozkręcały się czyt. przybierały na sile jakąś dobę , więc pojechaliśmy do szpitala. Porody w filmach niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie generalizowałabym, u mnie to było dynamiczne :D czego każdej życzę swoją drogą. Przy pierwszym porodzie lekki stres bo właśnie się nie spodziewałam ze poród się rozkręci tak w moment, ani ze skurcze będą tak bolesne,ale wiedzieliśmy gdzie jechać, mąż na szczęście był w pobliżu, torba spakowana, nawet miałam karteczkę ze spisem rzeczy które mam dorzucić w ostatniej chwili, typu dokumenty czy szczoteczka do zębów. W sumie spanikowany był głównie taksówkarz który mnie wiózł. Przy drugim podchodziłam na luzie, były plany awaryjne - kto w razie potrzeby odbierze starszą z przedszkola, kto z nią zostanie jeśli będzie w domu, kto przyjedzie do szpitala jeśli mąż nie da rady, i nie przewidzialam jedynie tego że będą korki i że większość równie szybkiego porodu będę sama, tzn. z położną tylko. Ale faktycznie z opowieści kobiet z rodziny i ze szpitala wynika ze jest różnie, bywa że dziewczyny, zwłaszcza pierworodki jada do szpitala za wcześnie i wracają do domu, albo lecą w pośpiechu bez torebki nawet, albo w druga strone- spokojnie kończą obiad i jeszcze pozmywają po nim, ulozą włosy, ogolą nogi... Ba, znam jedna taka która zaczęła rodzic w pracy, z regularnymi skurczami pouzupelniała dokumenty które miała przekazać przed urlopem o dopiero wtedy poszła do szefa z informacją ze rodzi :) Za to na pewno warto wiedzieć że przyjęcie do szpitala nie wygląda jak na filmach, gdzie rodzica wyskakuje z taksówki czy karetki, ma postawiony wózek albo wręcz łóżko na kółkach i jest wieziona prosto na porodowkę przez przejęty personel. Raczej ta rodząca, zgięta w pół, dyszy w kark najpierw pani q rejestracji, między skurczami podając dane, potem od położnej dostaje spojrzenie typu : nie ty pierwsza, nie ostatnia, nie histeryzuj, i tonę papierów do wypełnienia, potem szukają lekarza który zbada- na co czasem trzeba poczekać (tak, bywa że w normalnej poczekalni z innymi rodzacymi), i dopiero potem słyszy ze może się przebrać o podejść na porodowkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To prawie nigdy nie wygląda jak w filmie. Pracuję w administracji szpitala, z okna widzę wejście na Oddział Położniczy i nigdu mimo ponad 1000 porodów, które przyjmujemy nie widziałam takiej akcji jak na filmach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dwa porody miałam indukowane kroplowką oksytocyny bo bym chyba nigdy nie urodziła:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To mąż mnie ispokajal bo ja się zaczęłam trzasc z nerwów. Zupełnie nie jak na filmie mąż wyszedł z psem na spacer a ja jeszcze prysznic wzięłam. Teraz pewnie będzie jeszcze spokojniej bo planowana cc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dostalam skurczy w nocy i musialam go obudzic. Byl bardzo zaspany wiec nie bylo jakiejs szokowej reakcji. Ubral sie, zjadl szybko i pojechalismy. W nocy bylo w szpitalu cicho, szybko pare podpisow w rejestracji, z ta babka szybko do szatni w moja pizame (po jaki kij?!) pozniej wozkiem z polozna na oddzial porodowy. Tam ktg, cisnienie, temperatura, krew. Trwalo to z 10 min. Pozniej znow sie przebrac w ich koszule. Wyladowalam na wlasciwym lozku porodowym z lekarzem po lacznie max 20 min.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsza ciaza odeszly mi wody byl ze mna tata w domu bo maz w pracy byl troche przerazony pyta sie co robimy a ja no co jedziemy do szpitala. Byla 6 rano o 11.45 corka na swiecie przez cc - zielone wody brak postepu porodu. Druga corka cc planowane - ulozenie posladkowe .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przy obu porodach lezalam juz na patologii, przy pierwszym rano maz przyjechal, pochodzil ze mna zeby rozkrecic skurcze, bo mialam przepowiadajace. Ok 14 pojechal do domu, ledwo wszedl, cos ogarnal, a ja zadzwonilam ze rodze, to spytal czy zartuje:) przy drugim bylo wszystko zaplanowane, bo poszlam na indukcje, maz mial jeszcze rano rozmowe o prace, nie przewidzielismy tylko ze samo sie zacznie zanim dostane kroplowke. No wiec musial sie sprezac, dotarl na ostatnie pol godziny bo z drugim sie szybko uwinelam:) ale juz nie bylo tego elementu zaskoczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jadłam śniadanie i bolał mnie brzuch ,więc poszłam do wc :) wróciłam dokończyłam kanapkę i się położyłam.Brzuch zaczął boleć mnie regularnie z odstępami co 10min ,wzięłam nospe :) godzinę chodziłam ,aż skurcze były co 5-6min. Dopiero do mnie doszło,że mi nie przejdzie :) rodzę!!!! Wzięłam torbę na ramie i poszłam na postój taxi,jadąc żałowałam ,że nie wyszłam wcześniej bo ból był okropny.Przyjechałam o 13 urodziłam o 15.00 .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaczelo sie okolo polnocy, ledwo sie polozylismy. Po 1,5 godz regularnych skurczow obudzilam meza, jego reakcja : "to co, jedziemy ?" Spokojnie wzielam prysznic, dopakowalam torbe no i pojechalismy, bo bylo to dzien przed wyliczonym terminem porodu. Raczej zachowal spokoj tyle ze ja mialam bole krzyzowe i co kilka minut wilam sie z bolu... a maz za kazdym razem jak stalismy na czerwonym swietle patrzyl na mnie i pytal : "mam czekac czy jechac ?? " :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja obudziłam się o 5 nad ranem z,silnym bólem brzucha na granicy wytrzymałości, myślę o kurczę chyba jakiegoś rotawirusa złapałam, poszłam do wc a tam pełno sluzu, krwi okazało się że to czop śluzowy. Myślę sobie spokojnie, w szkole rodzenia mówili że u poerworodki od pierwszych skurczy mija ponad doba zanim urodzi więc dużo czasu, ogarnęłam w domu,zrobiłam obiad, skurcze stały się coraz bardziej bolesne więc o 11 pojechać do szpitala a o 14 tulilam dzieciątko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×