Czy to zdrada??

Sluchajcie bo mam taka rozkmine, dziewczuna pare dni temu poszla na domowke ze swoja przyjaciolka i bylo tam kilka chlopakow ktorych nie znala, z jakis powodow byli oni przeciwni aby przyszla ze mna, mimo to pojechala co mi sie juz nie spodobalo ale no niewazne.. Pojechala, nagle w nocy dostaje telefon ze jak to okreslila chca ja ****** i zamknela sie w kiblu z placzem i ze jakis chlopak rozpial jej spodnie i trzymal reke w majtkach jak lezala praktycznie nieprzytomna, dopiero jej przyjaciolka gdy to zobaczyla to ogarnela sytuacje, oczywiscie po jej telefonie pojechalem po nia taxowka i odwiozlem te zwloki do domu, dzis sie spotkalismy powiedzialem ze myslalem ze jest wiecej warta i ze w moich oczach sie nie szanuje i sie nia brzydze i pojechalem. Pozniej do mnie pisala i dzwonila i przepraszala, w koncu zadzwonila do mojego kolegi z placzem zeby cos zrobil... I ogolnie zly jestem na nia o to ze schlala sie do nieprzytomnosci przy obcych gosciach i po prostu czuje sie zdradzony. Co o tym myslicie?