Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy dzieci nauczycieli sa faworyzowane w szkole

Polecane posty

Gość gość

j.w.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na pewno są lepiej traktowane, jeśli chodzi o ocenianie. Chodziłam w liceum do klasy z dziewczyną, która się zdecydowała w mojej szkole kontynuować naukę, gdy znalazła się w klasie maturalnej. W poprzednim liceum nauk nie szła jej dobrze, a jako że jej mama uczyła w mojej szkole, to postanowiła do tej szkoły uczęszczać. Oprócz tego, że nie powinna zdać matury z angielskiego, to jeszcze z polskiego zaliczyła egzaminy na dwie piątki, bo jej mamusia i nasza nauczycielka od polskiego były bardzo dobrymi koleżankami. W ogóle to zanim przystąpiła do matury - powinna mieć zagrożenia z 3 przedmiotów, ale tak się nie stało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czy przymykaja oko na zle zle zachowanie takiego dziecka?Wzgledem innych dzieci?Nie stawiaja uwag ? a dziecko pokrzydzowne - na niego zrzucaja cała wine?ze to one zaczyna wyzywa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zależy od samego rodzica-nauczyciela. Jeśli on da do zrozumienia, że jego dziecko to nie święta krowa i powinno być traktowane normalnie (a w razie czego sam jako pierwszy wyciągnie konsekwencje), to wszystko będzie właśnie normalnie. Ale jak rodzic z gatunku "co to nie ja", i przekłada to na dziecko - to znaczna część grona zapewne się podporządkuje, nawet podświadomie. A mówię z doświadczenia, bo w klasie licealnej miałam oba przypadki, a najgorsze było to, że dziecko rodzica typ 2 naprawdę chciało być traktowane normalnie a nie jako córka pani X - "faworytka" (ze wstydem przyznaję, że przez pół liceum sama dziewczynę przez to praktycznie ignorowałam).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam w podstawówce kolegę i jego mama uczyła nas geografii-nooo szczerze mówiąc to generalnie była super nauczycielka, potrafiła dzieci przekonać, że warto się uczyć i ze to nie jest takie trudne i chyba przez to nie czuliśmy żadnego faworyzowania jej syna. A z drugiej strony, teraz mam klientke, która jest nauczycielką w liceum i kiedyś mówiła, że co jakiś czas uczy dzieci koleżanek, bądź kolegów z pracy. I mówi, że to bardzo trudna dla niej sytuacja, zwłaszcza jeśli uczeń nie jest b kowadłemyt pilny, bo jest między młotem a kowadłem i różnie z tym bywa. Stara się być sprawiedliwa, ale nie zwsze wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bylam dzieciem dyrektorki i nauczyciela. Znalam wszystkich nauczycieli prywatnie bo przychodzili czesto do nas do domu. Niektorych znalam od niemowlaka. Na pewno w jakis sposob bylam fawortzowana ale tez dobrze sie uczylam i wiedzieli ze moga na mnie polegac w wielu sprawach. Jakkolwiek co bym nie robila wszyscy uwazali ze mam ocany za to ze rodzice sa nauczycielami. Nienawidzilam tego i naprawde wolalabym byc w innej szkole. W liceum poczulam wielka ulge bo nikt tam moich rodzicow nie znal a ja dalej sie dobrze uczylam tak samo studia przeszlam na bardzo dobrych ocenach. Mysle ze dzieciom nauczycieli jest bardzo ciezko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem nauczycielka i mimo ze takie wybory przede mna za klika lat dopiero, to mysle ze moje dziecko nie bedzie sie uczylo w szkole, w ktorej ja pracuje. Bo po pierwsze- chce by bylo oceniane sprawiedliwie, nie przez pryzmat matki- kolezanki z pracy, po drugie my nauczyciele tez wiemy ktora nasza kolezanka/kolega jest dobrym nauczycielem, a kto nie i jak tu pozniej zwrocic uwage kolezance ze np cos zrobila zle, albo ze niesprawiedliwie ocenila moje dziecko? A tak pojde na zebranie jak kazdy rodzic i bede mogla powiedziec otwarcie jak cos nie bedzie ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie w szkole była 4 dzieci nauczycielskich. O 2 nikt nie wiedział, ze maja matkę nauczycielke- nikomu nie powiedziała, nigdy na terenie szkoły z nią nie chodzili, a nazwisko było tak popularne ze nikt by sie nie domyslił. Był też synek wicedyrektorki- ten miał więcej luzu, bo mamusia miała wredny charakter, nawet bywała chamska i nauczyciele sie jej bali. I byłam ja, wiadomo było, że mam matkę w tej samej szkole, ale ja byłam niezwykle grzeczna i dobrze sie uczyłam, nigdy mi sie nie zdarzyło rozrabiać, wygłupiać się, czy ściągać, albo wagarować. A co do faworyzowania- zalezy jaki układ w szkole, ale zwykle jest tak , ze nie ma możliwości zeby wszyscy nauczyciele lubili ciebie i twoja matkę, czasem sa tacy którzy próbuja ci wręcz udowodnić, że powinnaś sie bardziej wykazać, albo że u nich ty nie bedziesz miała łatwoi o wiele surowiej ciebie traktuja niż zwykłych uczniów- mało to ludzi, którzy sa po prostu niesympatyczni, jakoś zawistni i lubia pokazywać innym że są gorsi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Syn dyrektorki gimnazjum, do którego uczęszczałam miała na koniec roku średnią 6,0. No ale może po prostu taki zdolny był.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale ja jestem ciekawa jak to jest być dzieckiem nauczycielki? Czy mama w domu mówiła co będzie na sprawdzianie, czy mówiła naucz się, bo jutro Cię zapytam? Albo kogo nie lubisz, którą koleżankę wkopać i zapytać, komu postawić pałę? Nie wierzę, że rodzic-nauczyciel nie mówi swoim dzieciom co ma umieć, czego się nauczyć. Albo odwrotnie - nie nauczyłam się, to powiem mamie żeby mnie nie pytała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem dzieckiem nauczycielki. Zawsze miałem gorzej, bo czułam presję, że nie mogę zrobić nic głupiego, nic co będzie wychodzić poza ramy ucznia z wzorowym zachowaniem, a że byłam cicha i spokojna nie chciałam zawieść zaufania mamy. Brat już miał inny temperament i miał głęboko w nosie, że mama pracuje w szkole. Nie był jakiś wyjątkowo niegrzeczny, ale jeśli ktoś wymyślił wagary, to bez problemu się dostosował. Co do sprawdzianów nie wiem, bo mama uczy w klasach 1-3,a ja jej uczennicą nie byłam. Dziś sama jestem nauczycielem i wiem, że moi synowie nie będą uczyć się w mojej szkole. Nie chcę żeby odczuwali presję, taką jak ja w dzieciństwie. Poza tym, gdy starszy syn pójdzie do szkoły klasy 1 będą przejmować nauczycielki (2), które nie są dobrymi pedagogami. Pójdą do szkoły obok naszego bloku, a ja będę po prostu zwykłym rodzicem. Dodam jeszcze, że aktualnie uczę 3 dzieci swoich koleżanek i jedna notorycznie pyta, co dokładnie będzie na sprawdzianie, druga chce wyłącznie 5u swojego dziecka, a dziewczynka to zwykły przeciętniak i tylko ta trzecia nigdy o nic nie pyta i nie ma z nią żadnych problemów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×