Gość gość Napisano Grudzień 14, 2017 Mam kryzys w związku. Mój facet jakiś czas temu zmienił prace i od tego momentu ciagle słyszę od niego teksty w których ludzie z pracy są tacy świetni a ja taka beznadziejna. Ciagle słyszę jakieś pretensje albo żale. Dołuje mnie to mocno bo żebym stawała na glowie to i tak cos zrobię zle. Wracam późno z pracy i tez chciałabym po całym dniu mieć trochę czasu dla siebie. Nie mogę bo on się domaga uwagi a kiedy jej nie dostaje to słyszę ze w ogóle się nim nie zajmuje ze myśle tylko o sobie itd. Rozmawiałam z nim tłumaczyłam. Nie. Wszystko jest zle. Oddaliliśmy się od siebie bardzo i najgorsze jest to ze według niego to jest tylko i wyłącznie moja wina. Ile można? Jestem na etapie takiego rozgoryczenia ze już mi się po prostu nie chce. Tak zwyczajnie zaczynam robić się obojętna. Ja wiem ze o związek szczegolnie ten długi trzeba walczyć i trzeba się starac ale nie chce żeby to było jednostronne a takie będzie kiedy on uważa ze nie jest niczemu winny. Ja nawet nie wiem po co tu pisze. Chyba żeby się wygadać. Pewnie za chwile jeśli już ktoś skomentuje to jedni będą mówić ze w ogóle powinnam dać sobie z nim spokój. Inni żebym Żnin rozmawiała i walczyła a jeszcze inni powiedzą ze pewnie sama nic nie robię jestem księżniczka i tylko czekam aż on zrobi wszystko. Tak nie jest ale ja już naprawdę nie mam pomysłu co zrobić żeby on tez się zaangażował... bez sensu jest to wszystko. Całe życie. Związki są i piękne i beznadziejne jednocześnie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach