Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dzisiejsze nastolatki to pokolenie stracone

Polecane posty

Gość gość
11:51 a ja właśnie nie lubię tych internetowych mędrców, zarówno młodzieży jak i dorosłych, co to na każdy temat są wyrocznią i się chełpią jacy to oni mądrzy nie są, bo oczywiście te tematy różnorakie zdążyli opanować naukowo. Nie wierzę też w te wszystkie teorie a zwłaszcza żywienie i ekologia to teraz top tematy, gdzie dziś się dowiadujemy że miód w herbacie jest rakotworczy, a jutro że nie można jeść kanapek z szynką i serem bo pod wpływem sera z szynki wydziela się trujący kwas. To jest przeinformowanie, które często z prawdą się mija, no a przede wszystkim jest projektem, sterującym obywatelami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.23 dzieki. Ale nie jestem. Nie radze sobie z nia teraz choc bardzo bym chciala. Jest wiecznie zla, zmeczona, pyskuje jak do kolezanki, robi na zlosc, kary ma gdzies i jeszcze uwaza, ze jest pokrzywdzona . Nerwy mi juz puszczaja. Ma przeblyski normalnosci oczywiscie. I staram sie to wykorzystac. Myslalam ze to zazdrosc o siostre. Ale i maz ma w pracy znajomych i ja rozmawialam z kobitka w osiedlowym sklepie i mam tez kumpele ( wszyscy mamy dzieci w woeku 10l) i jest to samo. Dzieci czuja sie pokrzywdzone ale i tez bezkarne w swoim zachowaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam 31 lat i z wykształcenia jestem politologiem. Teraz wśród nastolatkó najpopularniejszym zajęciem jest oglądanie filmików na YouTube, komentowanie ich, oraz bycie tzw. youtuber'ami typu Logan Paul albo Jake Paul. Ta moda przyszła z USA. Sprowadza się do tego, aby prowadzić kanał na YouTube, wrzucać filmiki które zbierają ileś setek tysięcy albo milionów wyświetleń i żyć z dochodów które generuje oglądalność. Rzecz w tym, że trudno jest zebrać tyle wyświetleń, i tzw. youtuber'zy myślą wymyślać coraz bardziej szalone pomysły aby przykuć uwagę. Np. nagranie ze zwiedzana nocą opuszczonego, nawiedzonego szpitala psychiatrycznego, albo ze zwiedzania miejsca kultu satanistów, albo nagranie z wywoływania duchów za pośrednictwem tablicy ouija, albo - ostatni hit Logan'a Paul'a - nagranie ze zwiedzania lasu samobójców w Japonii, podczas którego przypadkowo znalazł i sfilmował z bliska wysielca na drzewie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Bardzo mądra wypowiedź!!! Podpisuje sie pod tym wszystkimi kończynami. Taka prawda. Izolowanie od tych wszystkich zlych rzeczy typu internet, telefon, aplikacje, wyrzadzi im jeszcze wieksza krzywde, bo beda tak wyalienowane, ze wcale nie znajda wspolnego jezyka z rowiesnikami, a nawet beda obiektem drwin. To jest jeszcze gorsze dla nastolatka. To tak jak nam dzieciom lat 80tych zabrac wowczas w tamtych czasach telewizory te czarno-biale, radia kasprzaki zamienic na gramofony, do szkoly dawac liczydla zamiast kalkulatorow, odlaczyc telefon stacjonarny, pomimo, ze np wszyatkie kolezanki juz maja, zamiast wrotek, deskorolki i pilki dac taki patyk i kolo, jak to zaraz po wojnie dzieci sie bawiły, w tym moj ojciec. No ludzie, tak sie nie da. Trzeba byloby faktycznie wyniesc sie do gluszy i znalezc ludzi podobnie myslacych i stworzyc taki swoje male spoleczenstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiadomo ze nie mozna izolowac. Ale to idzie w zla strone i dzieci zamiast spedzac razem czas, miec pasje, siedza w tych tel non stop. Ostatnio widzialam grupke nastolatkow, niby razem a kazde nos w telefon.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z 10:58 - zgadzam się w 100%. Twórczość, pomaganie, pasja, jakieś zajęcia. Wiek i hormony na pewno mają znacznie. Myślę (ktoś już to pisał), że to co jedzą też wpływa na ich zachowanie. Jeśli codziennie jedzą słodycze, słone przekąski itp (to może być nawet batonik każdego dnia), to mają za dużo cukru, są ospałe, a pobudza je tylko właśnie jeszcze większa dawka cukru. Cukier jest wszędzie, a dostarczanie jeszcze większych ilości strasznie wpływa na każdego człowieka. Dodatkowo ogólnie niezdrowe jedzenie, brak ruchu... Jak sobie poradzić? Ja bym chyba w pierwszej kolejności zrobiła detoks od internetu i urządzeń elektronicznych. Pełno artykułów jest na temat uzależnienia od internetu. Może się wydawać, że to nie jest straszne, ale to chyba gorsze od papierosów bo one wpływają na zdrowie, ale przynajmniej człowiek normalnie funkcjonuje (oczywiście do czasu, aż zachoruje, co i tak nie jest pewne). A w przypadku uzależnienia od internetu, to właśnie takie są efekty, że nic innego się nie chce robić. Wiadomo, że taki jest rozwój świata, w tę stronę zmierzamy itd. itp., ale wszystko z umiarem. Więc ja bym najpierw zrobiła taki detoks, później dawkowała (konkretne dni i godziny). Dodatkowo kazała uprawiać jakiś sport (najlepiej razem ze mną, z rodzeństwem) lub zapisała do jakiejś drużyny sportowej, na jakieś zajęcia regularne. To trochę przymus, ale po jakimś czasie sam zacznie szukać pasji i innych zajęć. Dobrą opcją jest też narzucenie mu czytania książek. To bardzo rozwija. Najlepiej kazać czytać i później opowiadać, o czym przeczytał. No i wiadomo, że będzie się buntować, ale w końcu to nastolatek, okres dojrzewania... Jeśli się mu pomoże z głową, to będzie kiedyś dziękował. Aha i nie zaszkodzi odwiedzić psychologa. Zapytać, co robić w takiej sytuacji. Bo my tutaj nasze pomysły piszemy, ale przecież nie jesteśmy ekspertami ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Po prostu nie mozna postepowac tylko bialo albo tylko czarno. Musi byc ten kolor po środku. W weekendy rodzice powinni starac sie wyciagac dzieci na wycieczki, spacery po parkach, po lesie, na splywy kajakowe, na lody, na glupia pizze, na rowery, na jakies atrakcje na powietrzu typu koncerty czy zajęcia artystyczne, pokazy, wystawy etc. Nie na wszystko trzeba zaraz wydawac fortune zwlaszcza kiedy mieszka sie w duzym miescie. Niestety, weekend sluzy nie tylko do wylegiwania sie i odpoczywania po calym tygodniu pracy. I czasem trzeba to duupsko ruszyc i dac przyklad dzieciom. A nie, ze sobota jest od sprzatania i gotowania na niedziele, a niedziela na kosciolek, obiadek i telewizor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy to chcecie, czy nie chcecie, żule muszą być na świecie. A wasze dzieci doskonale się do tego nadają - sprzed kompa na ławkę w parku. I zbieranie punktów do flaszki wina. W stylu: szanowny panie, 20 gr mi zabrakło.... do zaliczenia poziomu ;):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja narzekam na mojego syna, ale widzę, że wasze dzieci jeszcze bardziej maja wszystko gdzieś. Syn przynajmniej uwielbia wspinaczkę, więc chodzi 2 razy w tygodniu na zajęcia i czasami się umawia dodatkowo z kolegami. Za tydzień pisze egzamin gimnazjalny, proszę go, żeby się uczył, to twierdzi, że nie wie czego. Ręce opadają. A jak nie dostanie się do liceum, to do kogo będzie miał pretensje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja od 10latki. Alez ja stosuje te wszystkie sposoby- nie ma gidzinami przesiadywania przy telewizorze, w internecie. Organizujemy wyjscia i wycieczki. Dziecko ma rower, rolki, deske. A mimo to nic jej nie cieszy. Ksiazki czyta, rysuje. A jednak problem jest nadal. Chce jej czas poswiecac ale wiadomo ze roczniak, ktory zaczal sie przemieszczac, jest bardzo absorbujacy. Wszystko tlumacze. Gdy mala spu, chce czas spedzic ze starsza, ale ona na zlosc nie chce. Przychodzi za to potem, gdy na przyklad karmie siostre, czy sie z nia bawie. Juz nawet tesciowa i.moja mama ( ta od niebieskiej linii) jej tlumaczyly, ze rodzicow trzeba eba szanowac, ze rodzice sie staraja a taka kolej rzeczy ze taki maluch jak siostra pitrzebuje wiekszego dozoru i uwagi. Ze przeciez jej jako maluszkowi tez to zapewnialismy. Tylko corka wtedy kwituje, ze dobra, ze wie i pamieta ( jak juz miala kilka lat), ale ze wtedy nie bylo starszego rodzenstwa i ona byla jedna. Jedno dobre, ze kocha siostrzyczke, krzywdy jej nie zrobi. Nie wiem czy przymus, ktory radzi pani wyzej, cos pomoze ( przymusowe wyjscia czy zajecia). Sklanialabym sie ku zachecie bardziej. Ale moze sie myle. W koncu nie radze sobie z buntami corki. Czy ktos stosowal taki sposob? Jakie rezultaty? Teoria teoria, ale moze ktos ma sposoby, ktore realnie podzialaly? A co do psychologa... Sama chodzilam za nastolatki ( mialam 17 l i anoreksje) i szczerze?? Psycholog nie mowil nic bardziej odkrywczego niz to co slyszalam od rodzicow/ wychowawcy. Tyle ze do rodzicow czlowiek sie buntowal, odwalal cyrk a do psychologa stosowalam kulturalne olewnictwo, wysluchalam ( po raz setny to samo co od rodzicow) i wychodzilam i robilam i tak swoje. Ogarnelam sie, gdy piznalam swojego pierwszego stalego faceta. Doszlamdo wniosku, ze kosciste cialo nie jest atrakcyjne i powoli wyszlam z tego, po drodze zaliczajac krotki epizod bulimii. Ale dalam rade sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem Wam jaką kiedyś miałam straszną refleksję. Kilka lat temu zdarzył się straszny wypadek. Grupa nastolatków chyba z tydzień po ukończeniu liceum zatruniła się na wakacje w jakiejś pracy dorywczej i jadąc do niej pierwszego dnia rozbili się i zginęli. Pierwsze co pomyślałam to Boże drogi, tacy młodzi, życie przed nimi i taka tragedia. Co oni z tego życia mieli, lata szkoły, sprawdzianów, zadań domowych, nauki godzinami, zajecia pozalekcyjne i po co to wszystko? Czy to faktycznie takie ważne czy się ma tym świadectwie było 3 czy 5? Jak słyszę o tych nastolatkach, którzy popelniają samobójstwa, to chcę jedynie, by moje dziecko było zdrowe i szczęśliwe. Nie ma możliwości, by wszystkie dzieci były genialne, miały świadectwa z paskiem, itd. bo by wtedy nie było zawodówek, sami dyrektorzy, prawnicy, lekarze, architekci. Wydaje mi się, że od od niektórych dzieci rodzice dla własnych ambicji wymagają więcej niż on mogą dać z siebie. Czy ktoś po zawodówce jest gorszym człowiekiem? Gdy patrzę na ludzi z mojej klasy po latach, to widzę, że na całą klasę jest tylko jeden chłopak, który się dobrze uczył i ma z tego efekt, jest architektem, ma własną firmę, a reszta tych "czewonopaskowych" dzisiaj niczym się nie wyróżnia. Pokończyli studia, siedzą w jakichś urzędach za 2,5-3 tys, czy to jest sukces? Tymczasem dwóch takich, co z klasy do klasy ledwo przechodzili, to dzisiaj żyją jak pączki w maśle. Jeden prowadzi duży warsztat samochodowy z dobrą renomą, a drugi jest obecnie szefem kuchni w najlepszej restauracji w moim mieście, dodatkowo realizuje zamówienie na imprezy okolicznościowe. Dużo też takich co po zawodówkach potem robili zaocznie technikum a nawet i studia. Stopnie w podstawówce o niczym nie przesądzają. Jak zdobywanie tych piątek ma się odbywać kosztem depresji, wiecznego nieszczęścia, płaczów i awantur, to może warto trochę dziecku odpuścić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Corka sama dobrze sie uczy. Ja nie wymagam a wrecz tlumacze jej, ze gorsza ocena nie jest tragedia. Ale ona chce byc najlepsza. Sama pamietam ze tez tak chcialam, uczylam sie i mialam te paski dla wlasnej satysfakcji. W szkole sredniej juz tak sie nie spunalam, wybieralo soe mniejsze zlo hehe. Czyli uczylam sie tylko tego co musialam a tak szly sciagi i inne cuda, bo przeciez zycie na szkole sie nie konczylo a wrecz zaczynalo po lekcjach. No i musze przyznac racje, znam wiele osob po zawciach za to z pasja i werwa i naprawfe sie im dobrze powodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja w szkole zawsze czerwony pasek, dodatkowo szkoła muzyczna, pomiędzy tym lekcje religii na salkach. Mama wyksztalcona kobieta nie uznawala ocen poniżej 4, a jak dostałam 4, to miałam kazanie, że muszę się więcej uczyć. Nie byłam szczęśliwym dzieckiem. Pamiętam te poczucie ulgi gdy nadchodziły wakacje i w końcu mogłam się bawić na dworze z innymi dziećmi, a nie siedzieć w książkach i ćwiczyć na instumecie. Na studia nie poszłam, czym bardzo matkę rozczarowałam, ale porobiłam certyfikaty, dzisiaj prowadzę własną firmę. Ja mojego syna do nauki nie przymuszam. Jak dostanie 3, to nie robię awantury. Nie musi kończyć dobrego liceum, czy iść na studia. Jak mi oświadczy, że chce być kucharzem, fryzjerem, czy mechanikiem - a proszę bardzo, niech idzie do tej zawodówki i się nauczy zawodu. Technikum zawsze może zrobić, jak mu sie zdanie odmieni. Chciałabym tylko, żeby odnalazł jakąś pasję do czegokolwiek, bo narazie, to on kompletnie nie wie kim chce być, co chce robić. Też wiecznie tylko komputer, gry, you tube, ale zauważyłam, że zaczął tam jakieś kody pisać, więc zapisałam, go na zajecia z programowania dla nastolatków. Póki co chodzi, choć trochę narzeka, bo myślał, że od razu się nauczy grafikę do gier robić, a to nie ma tak hop siup. Mój brat jest sportowcem, próbował z nim nie raz - to pilka nożna, to wspinaczka po górach, to biegi, ale sportowca też z niego nie będzie. Robi to bo robi, ale bez żadnego entuzjazmu czy zapału. W dzisiejszych czasach jest tyle możliwości, kursów, zajęć, a te dzieci po prostu wszystko na nie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodzicom wychowujacym dziecko wsoipnie jest łatwiej. My (ja i maz) wychowujemy tez mojego najstarszego syna. Uwierzcie mi, ze przez biologicxnego ojca mamy bardzo pod gorke. On nigdy nie interesowal sie jak syn sie uczy, nigdy nie byl na wywiadowce, kiedys nawet przyjechal bez zapowedzi o 11ej i byl zdziwiony czemu syna nie ma w domu (zapomnial ze dziecko 8 letnie chodzi do szkoly). Czesto zawodzil, obiecywal synowi a to spotkanie, a to weekend a to wspolny wyjazd, nigdy nie dotrzymal slowa, na spotkania czesto nie przychodzil bez zadnej informacji. Gdy mowilam ze syn chodzi na angielski, ze ma basen w szkole, ze chce go poslac jeszcze na jakies zajecia, to zawsze wzruszal ramionami i gadal "a po co mu to?". I niestety do syna tez tak gadal. Gdy syn mial te 10-13 lat zalil mi sie, ze pokazuje ojcu swiadectwo a jego to nie interesuje, ze jak.opowiada mu o swoich pasjach to ojciec sie z niego smieje. Najpierw syn bardzo przezywal, ze ojciec go nie kocha, ze ma go gdzieś, potem stal sie wyrachowany w stoaunku do niego, chcial sie z nim spotykac tylko po to zeby kase wyciagac. Niestety teraz majac 16 lat tez wybiera tam gdzie mu wygodniej, bo tatus sie nie czepia, nie wymaga, daje kase, o nic nie pyta, o nauke nie ma pretensji. A ja i maz jednak staramy sie go na ludzi wyprowadzic, a ojciec biologiczny wszystko nam psuje, wszystko, wiecznie gada mu glupoty, ze nie ma sie co uczyc, ze nie musi nam w niczym w domu pomagać, ze jemu sie nalezy wszystko pod nos od nas. Buntuje go i robi z niego roszczeniowa kaleke zyciowa, że by zrobic mi na zlosc. Niby teraz udaje zainteresowanie a prawda jest taka ze sie uaktuwnil i zbiera niby dowody ze sie synem interesuje, i daje mu pieniadze, kupuje rzeczy i zbiera paragony, bo glupol mysli ze przekona sad i komornika, a nie placi mi alimentów od 2011 roku w ogole, ani grosza, bo jak kiedys powiedzial, teraz to moj nowy maz ma obowiązek utrzymania naszego syna. Specjalnie podpuszcza syna na nas. Syn niestety ponownie dal mu sie omamic tak jak wtedy kiedy mial te 6-10 lat. Cala nasza praca, troska, tlumaczenia ida na nic, tamten wszystko psuje. Psuje wlasne dziecko po to tylko zeby mi napsuc krwi. To bardzo zly człowiek, to socjopata bez empatii i wyzszych uczuc. Czasem mam dosc, czasem nawet chce zeby syn dostal po duupie od zycia, i zeby ponownie przekonal sie, ze jego ojcu wcale nie zalezy na nim, tylko jest on narzedziem do uprzykrzenia mi zycia. A czasem czuje straszny bol i niemoc, ze moj syn jest marionetka w rekach tego idioty, zal mi, ze jest psuty nizym w jakiejs chorej sekcie. My musimy caly czas wychowywac go tzw zlotym środkiem, wynagradzac mu, ze ma szurnietego ojca i ze jest przez niego wykorzystywany, ale musimy go kochac rozsadna miloscia, zeby nie byl roszczeniowa kaleka zyciowa. Nie jest latwo. Mamy jeszcze dwoch malych synkow, z obecnym mężem, wiem, ze bedzie nam latwiej wychowywac bo będziemy wychowawywali w tym samym kierunku, z tymi samymi wartosciami, zadne z nas nie zrobi sobie narzedzia z dziecka by uprzykrzyc zycie drugiemu. A tamten debil tak robi, nie patrzy ze krzywde wyrzadza tak naprawde synowi. Cieszy sie, ze buntujac go mamy w domu sajgon, ale nie widzi, ze syn wkrotce rozpocznie samodzielne zycie i najzwyczajniej w swiecie sobie nie poradzi z rzeczywistościa. Mowia, zeby nie nienawidziec, zeby wybaczac. Owszem wybaczam,staram sie nie nienawidzic, ale czasem mysle sobie, ze byloby latwiej gdyby on nie zyl, a moj syn mialby tylko jednego ojca-ojczyma, mojego obecnego meza, ktory go wychowuje od 8 roku zycia. Szczerze, to chciałabym zeby umarl juz, a wiem, ze moze w kazdej chwili, bo ma tetniaka. Jednym slowem karma wraca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czemu te dzieci są takie nieszczęśliwe? Wszystko mają, nic im nie brakuje. Gdyby mi syn powiedział, że chce dekorolkę, jakąś książkę, model samolotu do składania, gitarę, to bym mu kupiła wszystko z wielką radością, że chłopak ma jakąś pasję, nawet bym mu nauczyciela tej gitary opłaciła, ale jemu się nie chce NIC, żadnych marzeń, żadnych potrzeb. Wezme go gdzieś, na jakąś wycieczkę, to wiecznie jęczenie, narzekanie, a kiedy wracamy, a po co tam idziemy. Jedynie jak jest park linowy, to jest przebłysk entuzjazmu, a poza tym wieczne całodzienne marudzenie, żebyśmy wrócimy do domu, by on mógł do komputera usiąść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam licealistkę - u mnie pomagają próby rozmowy o tym co dziecko robi, lubi, co oglada, czego słucha, jakie ma opinie itp - nie przepytywanie, ale autentyczne zainteresowanie. w 4 na 5 przypadków albo odburknie, albo powie, ze nie chce czy nie ma czasu, ale 1 raz otworzy się i gadamy - wtedy nic się nie liczy - 100 procent moje uwagi na rozmowie. To zawiązuje więź, trochę więcej wiem, czym ona żyje, a ona nie widzi we mnie tylko zrzędzącej matki.:) Dzięki temu wiem też, że szuka w necie rzeczy m.in. wartościowych, że jest rozwazna w kontaktach online, dużo wie o bezpieczeństwie w sieci, uczy się tego co ją interesuje. Myślę, że jeśli dziecko wie, że jest rozumiane, że rodzic to człowiek, z którym mozna fajnie pogadać, będzie chciało spędzać czas z rodziną, coś razem porobić - nie musi to być nic wielkeigo przeciez - ostatecznie mozna sie uwalić na kanapie z popcornem i obejrzeć film pod kocem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ja bym pyskowala do matki to bym dostała pasem po d... Teraz dzieci są koszmarne. Ale rodzice tez są smieszni ze nie umieją dzieci wychować i boja sie dac klapsa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Naprawdę wam współczuję. Ja mam 13 letniego syna. Wychowuje go sama i nie mam takich problemów. Owszem ma komputer, gry, smartfona, internet, ale mówię mu zawsze, że lekcje, szkola jest na pierwszym miejscu. Też mi kiedyś wyskoczył z tekstem, że go chemia nie interesuje i po co ma się uczyć to mu wytłumaczyłam po co. Co zrobi z daną wiedzą to już jego problem, jak będzie na wino zbierał w parku to trudno, ale niech przynajmniej ma wiedzę podstawową w małym palcu żebym ja dopóki chodze na wywiadówki wstydzić się nie musiała. I dla mnie też nie ma oceny poniżej 4. W podstawówce można to jakoś ogarnąć, w liceum jest trudniej, wtedy będę mniej wymagająca. Aha i mój syn ma psaje, zajęcia pozalekcyjne, kolegów z tych zajęć, ze szkoły. Nikt nie ma depresji. Przeraża mnie bardziej taka głupawka wśród młodzieży i zainteresowanie zbyt szybkie seksem i używkami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O pyskowaniu w ogóle nie ma mowy:O Jak się do mnie odniesie nie tak jak trzeba to ma szlaban na internet i wyjscia z domu. Rzadko pyskuje, ale nie powiem to taki wiek gdzie próbuje przekroczyć granicę. Jednak nie opłaca mu się, chyba już to sobie wykalkulował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napiszę trochę z innej perspektywy. Jestem wdową od 16 lat i mam 14 letnią córkę. I zupełnie odwrotne doświadczenia. Nie jest nam lekko finansowo, więc na rzeczy typu laptop, czy telefon musi odkładać miesiącami. Nie ma super wypasionych ciuchów. I nie narzeka. Jest bardzo zaradna, uczy się średnio. Świetnie mówi po angielsku - jest samoukiem, właśnie jutro jedzie na konkurs. Ostatnio znalazła ogłoszenie, że w osiedlowym klubie można skorzystać z darmowych lekcji j. rosyjskiego. Zapisała się i chodzi raz w tygodniu. Ja pracuję na dwie zmiany. Jak przyjdzie ze szkoły musi ogarnąć trochę mieszkanie, czasem zrobić zakupy. Potrafi ugotować ziemniaki, zrobić naleśniki, ugotować każdą zupę. Jest także Marianką w kościele, tam ma swoje grono przyjaciół. Jeżdżą na pielgrzymki, wycieczki, pieką ciasteczka i robią ozdoby świąteczne. Poprostu musimy nawzajem na siebie liczyć i nie ma tak, że ja zapycham ze wszystkim z wywieszonym jęzorem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wdowa od 16 lat a dziecko ma 14?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niektórzy nie powinni mieć potomstwa,skoro sobie nie radzą z wychowywaniem,bądz sami mieli ze sobą problemy a wzięli się za wydawanie kolejnych nieudaczników na świat. Wychowanie bezstresowe niejednej z was odbije się wrzodami na żołądku i oby tylko tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość 15:11 Oczywiście pomyłka. Miało być odwrotnie, przepraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten sam problem jest od lat. Przypomnijcie sobie XVIII-wieczne sztuki i satyry - wałkowałyśmy to na polskim w liceum, tylko pewnie już nie pamiętacie ;) Problem leniwej, roszczeniowej i zdemoralizowanej młodzieży, która trwoni majątki rodziców był chwytliwym tematem literatury. Jaki z tego wniosek? Ludzie są zawsze tacy sami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do gość 15:08 no właśnie, ja też sama wychowuje syna (pisałam przed tobą) i też nie mam takich problemów. Co prawda nas stać na dobre życie, ale mój syn jak się nudzi to wie co ma zrobić, czy mieszkanie ogarnąć czy pranie rozwiesić czy psa wyprowadzić. Nie ma czasu na nudę, a w telefonie i internecie w domu to w ogóle nie siedzi. Do 21.30 może pograc sobie na komputerze, ale pilnuje tego. A i tak teraz jak są ciepłe dni to woli w piłke grać z kolegami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×