Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy rodzice już całkiem poupadali na głowy?

Polecane posty

Gość gość

Jestem pedagogiem szkolnym i wczoraj wpadła do mnie mamuska dziewczynki która jest zagrożona z kilku przedmiotów (chemia, fizyka i matematyka). Z buzia od progu ze przecież Dzesika (imię zmienione choć z tej kategorii), powinna mieć co najmniej 2 z tych przedmiotów bo ma dyskalkulie. Co za tym idzie dla niej liczenie to czarna magia. Gdyby to był pojedynczy przypadek to bym to puściła mimo uszu. Niestety przed końcem semestru niemal codziennie mam takie wizyty. Ciągle pretensje i oczekiwanie, ze pójdę do wychowawcy, badz nauczyciela prowadzącego dany przedmiot i zmusze do poprawienia oceny dziecku, bo ono ma papierek-w większości w watpliwy sposób wystawiony (w szemranych prywatnych gabinetach). Czemu oni nie rozumieją moich tłumaczeń, ze takie zaświadczenie nie zwalnia z obowiązku przyswojenia podstawy programowej? Pracuje 21 lat i jeszcze kilka lat temu lubiłam ta pracę. Obecnie zaczynam czuć wypalenie przez takie osoby. Jesteście matkami, pewnie dzieci wielu z Was też mają zaświadczenie o jakiejś dysfunkcji. Powiedzcie co kieruje rodzicem, który uważa że taki papier zwalnia dziecko z myślenia? Bo czym innym jest to, że 12letnia panna nie umie tabliczki mnożenia? Jeśli może się nauczyć wiersza na pamięć to może też nauczyć się tabliczki mnożenia, bo to nie jest akurat filozofia. Nieznajomość wynika tutaj tylko z lenistwa dziecka i głupoty rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I zanim ktoś mi zacznie zarzucać, że to prowo bo wczoraj było wolne-to w niektórych szkołach był dyżur, działały też świetlice, choć lekcji faktycznie nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hm, ja mam dziecko z całościowymi zaburzeniami rozwoju, i wiem że papierek z diagnozą nic nie daje... fakt, diagnozowaliśmy prywatnie, bo państwowo nie szło się doczekać, ale samym papierkiem mogliśmy się podetrzeć najwyżej. Dla placówki liczy się tylko orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego- a do orzeczenia, oprócz diagnozy, byly potrzebne opinie z placówek i z PPP. Może to zacznij sugerować rodzicom? Weź temat "na poważnie" i powiedz że skoro dziecko ma zaburzenia, to należy zorganizować to na poważnie, i niech lecą do poradni specjalistycznej i załatwiają wspomaganie. Ciekawe ile wtedy się zatchnie że "Dżesika jest normalna i żadnego orzeczenia nie będzie". Fakt że dyskalkulia to jest problem, ale po pierwsze- coś się z dzieckiem robi, ćwiczy, chodzi na zajęcia wyrównawcze itd, ciekawe co taka mamusia robi żeby pomóc i żeby była poprawa? Zapytaj kiedyś, gdzie i na jakie zajęcia chodzą, kiedy ostatnio w poradni byli, zaproponuj pomoc... szkoła chyba wręcz powinna zwracać rodzicom uwagę że dzieckiem trzeba się zająć? Miałam w rodzinie dziewczynkę z afazją, dłuuugo z nią pracowali, ćwiczyli, chodzili na zajęcia, potem nawet kiedy już mówiła, miała zwolnienie z odpowiedzi ustnych bo się po prostu bała. Ale zero taryfy ulgowej jeśli chodzi o przyswajanie materiału, zamiast odpowiedzi ustnej- siadała przy nauczycielu i miała "na bieżąco" napisać odpowiedź na kartce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poradnia? Zajęcia wyrównawcze? Już nawet tego nie proponuje, bo nie ma sensu. Gdy pytałam rodziców czy ćwiczą w domu, czy dziecko chodzi na korepetycje? To słyszałam w odpowiedzi-a po co? Przecież tu jest zaświadczenie o dyskalkulii i on/ona nigdy nie nauczy się liczyć... A ta mamusia co wczoraj wpadła to już jest zwieńczeniem głupoty. Jej córka ma problemy od dawna, jak były chwile ze wziela się trochę za naukę to nawet 3 potrafiła dostać.Ale teraz weszła w taki wiek ze bardziej ja interesuje malowanie paznokci niż nauka. Matka dumna, ze córka na taką ładną dziewczynkę wyrasta i niczego nie wymaga, bo przecież przyniosła zaświadczenie z poradni dyspanseryjnej. I nic nie dociera, żadne argumenty. Jak rozmawiałam z ojcem to coś do niego docieralo, ale do matki jak grochem o ścianę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To co się teraz dzieje to masakra jakas. Na wszystko wystawiają papiery, zaświadczenia i inne cuda tym leniwym smierdzacym dzieciorom które po prostu w ogóle się nie uczą, nie czytają książek tylko siedzą w telefonach i czytają albo oglądają bzdury. Jak ja chodzilam do szkoły to nikt się tak nie cackal z dziećmi jak teraz. Nawet jak dziecko miało problemy typu fobia szkolna to każdy miał to gdzieś. A teraz co drugi ma Aspergera i nawet jak bije nauczyciela i terroryzuje szkole to nic mu zrobić nie można bo on ma zaświadczenie o "chorobie".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, że takich dzieci nie należy w ogóle posyłać do szkoły, bo niby po co? Przecież niczego tam się nie nauczą, będą tylko zagrażać bezpieczeństwu w miarę normalnych dzieci, którym szkoła się na coś przyda.Sorry, ale już z mojego rocznika, 87 większość dzieci, z którymi mieliśmy wątpliwą przyjemność chodzić do szkoły to były nieuki, niedorozwoje, agresorzy, a do tego jeszcze zboki. Dziwnym trafem świński film, albo tekst zapamiętał od razu, a lekcji z historii nie umiał powtórzyć, z biedą odróżniał Mickiewicza od Słowackiego, a to też nie zawsze. Opanowanie podstaw ortografii, czy nauczenie się tabliczki mnożenia przekraczało możliwości wielu uczniów. Teraz te osoby mają dzieci, pewnie jeszcze głupsze :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja corka ma autentyczne problemy z emocjami, nie potrafi nauczyc sie czytac. Potrzebowalismy lekcje indywidualne, z tego tytulu udalismy sie do psychiatry. Pierwsze co to Pani zaproponowla leki. Odmowilam, bo nie bede dziecka trula chemia. Podjelismy terapie u psychologa, tylko ze ta cala terapia opierala sie na kasie. Pani psycholog mila multum pomyslow jak nagradzac dziecko. Tu kino, tu gokardy, jakies sale zabaw. Zero pomyslu jak pomoc dziecko w poskromieniu gwaltownej natury. Kazala dozowac komputer po 15 min, a zabronila karania szlabanem na niego. Co do dysfunkcji, to mam okropna dyskeksje i dysortografie, mimo lat pracy nad tym nie udalo mi sie zwalczyc. Wstyd okropny , bo wiekszosc osob robiacych bledy to niedouczone cmoki, a ja mimo ze uparcie dazylam do celu, nie dotarlam. Boli kiedy jestem rownana z kims kto w zyciu ksiazki nie trzymal w reku. Za to z matematyka nigdy nie mialam klopotu;)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja jak bylam w liceum, czyli w ubieglym stuleciu, jeden nawiedzony tatus kolezanki z klasy zjawial sie co tydzien w szkole i pouczal nauczycieli ze jego coreczka zasluguje na lepsze oceny.goowniara jak dostala troje a ja piatke z polskiego, leciala za mna po lekcjach zeby powiedziec czy wiem ze ze babka od polskiego ma kupiony dyplom (byla babka ladowana, odziedziczyla jakas firme ale i uczyla w szkole) i jest psychicznie chora.te rozmowy ojca z nauczycielami to powinien byc totalny obciach dla nastolatki ale ona byla z tego dumna i tym sie chwalila

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rosną debile.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też jestem pedagogiem i nie mam podobnych problemów. RodZiców traktuję ze zrozumieniem, sama jako rodzic też mam oczekiwania. Nie przeszkadzają mi wizyty rodziców, często staję w obronie dzieci, bo nauczyciele też nie są bez winy w kwestii oceniania. Ocenianie jest szalenie trudne a nasz polski system oceniania pozostawia wiele do życzenia, więc uważam że wszystko należy traktować indywidualnie. Wiele moich koleżanek o tym zapomina i jak średnia pokazuje 4,67 to jest 4, bo brakuje 0,03 do 5. Czym innym jest niechęć ucznia do nauki, zasłanianie się papierem, ale jednak wszędzie najważniejszy jest człowiek, uczeń i nigdy najgorszego nawet, najslabszego ucznia nie odprawiam z kwitkiem. Dzieci mnie lubią a ja lubię z nimi rozmawiać i im pomagać. Nie sztuką jest nastawianie 1, ale taka motywacja żeby dzieciak sam wziął się do poprawiania, zobaczył szansę i pomocną dłoń. U nas w szkole mało jest zagrożeń, z reguły dzieci korzystają z możliwości poprawy już na pierwszy semestr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"ma dyskalkulie. Co za tym idzie dla niej liczenie to czarna magia." - Przykre, że tak o dziecku wypowiada się rzekomy pedagog. "Bo czym innym jest to, że 12letnia panna nie umie tabliczki mnożenia? Jeśli może się nauczyć wiersza na pamięć to może też nauczyć się tabliczki mnożenia" - Zachęcam do powrotu na studia, żeby dowiedzieć się o tych różnicach. Nie. Moje dziecko nie ma dyskalkulii, ani problemów z nauką, ale gdyby miało, to nie chciałabym, aby w jej szkole pracował taki pedagog. I piszę to jako pedagog.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Aż miło przeczytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16.21 brawo. Z wyrazami szacunku. Rodzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko nie kłam. Ty nie jesteś żadnym pedagogiem. Jesteś nawiedzonym babsztylem, zapewne samotnym i przyszłaś tu tylko po to żeby zrobić guffnoburzę. Nie potrafisz paru zdań napisać poprawnie po polsku, a ubolewasz nad nieukami. Nie osmieszaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obiektywne spojrzenie
Kiedyś rodzice nie biegali do nauczycieli. Teraz lecą jak tylko uważają,że dziecko powinno mieć lepszą ocenę. Zamiast biegać do nauczycieli to może przypilnować dziecko,aby się bardziej do nauki przyłożyło? Zresztą od wystawiania ocen jest nauczyciel,nie rodzic. Znam rodziców,którzy na koniec roku sprawiają nauczycielom indywidualne prezenty.Wbrew pozorom,takich rodziców jest sporo :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chodzą interesują się dzieckiem źle nie interesują się też źle. Zamilcz kobieto jak nie masz nic mądrego do powiedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czym innym jest zainteresowanie się dzieckiem, a czym innym bieganie do pedagoga żeby wymusił na nauczycielu zmianę oceny. Proponuje czytanie ze zrozumieniem- to że liczenie to dla dziecka czarna magia to było zdanie matki nie moje. I tak, jeżeli dziecko jest w stanie zapamiętać tekst jest w stanie zapamiętać tabliczkę mnożenia, bo to nie kwestia rozumienia skomplikowanych działań a tzw. wykucie na blachę kilku działań. Mam swoje dziecko- obecnie jest w liceum i nie ma problemów z nauką. Ale zamiast grać na komputerze - czytał książki. Zawsze staram się wysłuchać dzieci gdy przychodzą z problemami, dbam o to by wiedziały że ich problemu są dla mnie wazne. Mam za to dość roszczeniowych mamusiek, które uważają, że kupiony papier zwolni dziecko z obowiązku nauki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesteś sfrustrowana nauczycielka -może jakiś urlop ci pomoże?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyżby prawda zabolała? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zycie bedzie dla wielu prostsze, jesli wszelkie niepełnosprawne intelektualnie dzieci z zaswiadczeniami o jakichkolwiek dys chodzili do specjalnej klasy, gdzie beda ich specjalnie traktowac, jak uposledzonych , bo przeciez takimi sa.. Tam bedzie czas i specjalnie dostosowany poziom by zrozumieli. Moja córka ma dysleksje.. jest wybitnie zdolna z przedniotów scislych, zna 3 jezyki obce ktorych nauczyla sie w wiekszosci ze słuchu, a pózniej kontynuowala nauke. Lenie, glupie dzieci i jeszcze glupsi rodzice traktuja zaswiadczenie o dys jako zwolnienie z myslenia... W sumie po co takim szkola ? Liczyc i tak sie nie nauczy, pisac ledwo i z błedami.. Zamiatac ulice, sprzatac smieci.. tez ktos musi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale co miało mnie zabolec? Bo poziom wypowiedzi świadczy o osobie, która się wypowiada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam swoje dziecko- obecnie jest w liceum i nie ma problemów z nauką. Ale zamiast grać na komputerze - czytał książki. x To faktycznie pomoże na dyskalkulię...albo wątek, to prowo, albo wiedzę ma Pani faktycznie z zamierzchłych czasów (nie obrażając pedagogów z zamierzchłych czasów uaktualniających swoją wiedzę). Tak na marginesie, to znam takiego, co grał zamiast czytać książki. Testował potem gry za ciężkie pieniądze i został programistą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do 22:20 A ilu tych graczy zostaje programistami? Bo żeby zostać programista to nie wystarczy tylko grać w gry :O trzeba dobrze opanować matematykę bo to ona jest podstawą do języków programowania. A jak ktoś ma dyskalkulie i nie umie z tego powodu tabliczki mnozenia (sic!) to C++ też nie opanuje. Mam dysleksje. Stwierdzoną baaardz wiele lat temu. Podchodząc do matury nawet nie dawalam zaświadczenia. Dlaczsego? Bo moi rodzice choć wiedzieli że robię błędy z uwagi na dysfunkcje, to kazali mi siedzieć i pisac godzinami slowa, w których robiłam błędy. Na maturze zrobiłam jeden, ale czytając przed oddaniem jeszcze go poprawilam. Pisząc szybko moge zrobić błąd , ale jak zacznę się zastanawiać nad zasadami (a znam wszystkie na pamięć, bo kiedyś żeby dostać zaświadczenie trzeba było znać zasady ortografii), to w większości przypadków piszę poprawnie lub szukam zamiennika, gdy nie mam pewności. Córka koleżanki z pracy też ma dysleksje. Dziewczynka 9 lat, a potrafi napisać slonice (słońce), hmory (chmury), końec (koniec). Gdy spytalam o zasady ortografii, to koleżanka tylko odpowiedziała, że przecież ona ma dysleksje i nie jest się tego w stanie nauczyć. Nie wiem kto teraz te zaświadczenia wydaje i na jakiej zasadzie, ale znam kilkoro rodziców dzieci z jakimiś dys i rozumiem autorkę. Co ludzie są mega roszczeniowi, ich dzieciom za sam papierek należy się pozytywna ocena. Jak dla mnie dyslektyczki to nie do pojecia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
08:35 i uważam, że znasz zasady ortografii lepiej niż większość Polaków. Czyli można jak się chce, ale teraz rodzice są inni, a o dziwo za ich czasów w szkołach było inaczej. Ja mam 30 lat i gdy chodziłam do szkoły to nauczyciel miał autorytet, rodzic szedł w ostateczności do szkoły by prosić by dziecko mogło coś poprawić. Nie rozumiem czemu teraz wszystko się należy dzieciom, czemu rodzice stali się tacy roszczeniowi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezeli dziecko ma stwierdzona dyskalkulie to nie powinno byc dopuszczane do nauki w liceum ktore kończy sie matura , z matematyki , rownież. Wiadomo , ze nie da rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też jestem matką i też chodzę do szkoly, gdy uważam, że cos jest nie w porządku. Była taka sytuacja, gdy syn powiedzial, że dostał jakiejś 1, bo mu kolega schował zeszyt :( była jedna taka sytuacja w ciągu 3 lat. Pani wtedy zaprosiła na rozmowę tego chlopca i okazało się, ze zeszyt syna byl za szafą, a w środku odrobiona praca domową. To była moja jedyna interwencja, bo uznałam, że to niesprawiedliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na dyskalkulie cierpi 4-6% społeczeństwa, straszne że wszystkie te przypadki są w Polsce !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
08.35 Corka mojej siostry robi błędy ortograficzne. Poszła do poradni, i kochana na poczatek zasady ortografii. Młoda znała. Czyli teraz też zasady ortografii są wymagane. Wiem, że chodziła długo, zanim dostała papierek dla córki, plus jakieś spotkania, gdzie przerabiala młoda z paniami jakiś program z książek. Nie wszyscy dostają papierek od ręki i za pieniadze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Osobowych z 22:20 Osoba z dyskalkulia jak najbardziej może nauczyć się na pamięć tabliczkę mnożenia (chyba że to akurat ten rodzaj gdzie nie rozróżnia razy od dodać) ale gdy to dotyczy wszystkich innych odmian (A jest ich sporo), to jak najbardziej nauczy się tabliczki mnożenia. Należy zwrócić uwagę, że dyskalkulia to zaburzenia części umiejętności a nie całkowity brak umiejętności. Przykładowo: Może być osoba która nie potrafi nazywać operacji matematycznych-ale umie je zapisać" Może być osoba, która nie rozumie zasad działań arytmetycznych, ale jest w stanie nauczyć się na pamiec pewnych elementów itd. Autorka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do 9:11 To pocieszające że są jeszcze takie poradnie. Ale przykład mojej koleżanki wskazuje, ze są i takie gdzie płacisz i dostajesz papier :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×