Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Znajomi, którzy zrzucają opiekę nad dziećmi na nas

Polecane posty

Gość gość

Mamy znajomych, którzy mają dziecko w wieku naszego dziecka - 2 lata. Lubimy ich, ale ostatnio i mnie i męża coraz bardziej irytuje, że spotykając się w piątkę (mają jeszcze starsze dziecko) czy w większym gronie to my opiekujemy się ich dziećmi. Zazwyczaj ich córka od razu przysiada się obok nas. Jak nie radzi sobie z jedzeniem, brudzi się, coś jej kapnie czy nie potrafi sobie czegoś pokroic to kto jej pomaga? Oczywiście ja. Jej rodzice nie zwracają uwagi. I w ten sposób zamiast ogarniać przy posiłku jedno dziecko, mam dwójkę. Dzieci bawią się w ogrodzie, ich dziecko otwiera furtke i chce wyjść na ulicę. Kto rzuca się na pomoc? Mój mąż. Raz prawie zjadło ptasia kupę ale je powstrzymałam, jej rodzice nawet tego nie zauważyli. Dla mnie to naturalne że mając tak małe dziecko trzeba mieć je na oku na okrągło. Oni na wspólnych spotkaniach zajmują się jedzeniem, piciem, rozmowa i generalnie bawią się super, ja wracam zmęczona bo muszę dbać o to aby dzieci nie zrobiły sobie krzywdy. Ich starsze dziecko zgadnijcie kogo zamęcza milionem pytań? Oczywiście nas bo jej rodzice ja ignorują. Mieliście kiedyś podobny problem ze znajomymi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, siedzę z wszystkimi, nie chodzę za dzieckiem, ani za swoim, ani za cudzym. I ja, i znajomi mamy tak, że gdy czyjeś dziecko pakuje się w tarapaty, zwracamy na ryzyko uwagę rodzicowi (np zobacz, twoja córka wybiera się za furtkę).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dałaś się wmanewrować. Oni widzą że reagujesz, dlatego sobie wygodnie siedzą i pewnie dlatego też spotykają się z Wami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ktos juz napisal. Dalas sie wmanewrowac. A swoja droga sa tacy ludzie, pasozyty, im tak dobrze, stad lubia sie z wami spotykac, bo widza, ze przejmujecie ich obowiazek. A ty niestety, bez obrazy, ale glupia jestes. Ja bym kroila czy pomagala jesc tylko swojemu dziecku, no chyba, ze to ich byloby tylko pod moja opieka, ale przeciez oni tez tam sa i widza. Jakby mi ten dzieciak cos podawal lub pokazywał zeby mu pomoc a ja w tym czasie ogrnialabym swoje, a tamci by siedzieli to bym iwprost powiedziała, "to idz do mamy lub taty, bo ciocia jest zajeta"' gdyby to nie poskutkowalo zwrocilabym sie wpr ost do znajomych "ej Zoska/Adam, nie slyszysz, ze twoje dziecko glodne ? Wez go nakarm". Co do furtki, tez moglabym co najwyzej zawolac ich dziecko, zeby dac sygnal znajomym, a im przy braku reakcji rzucilabym tekst "a ty co? Nie widziszi nie slyszysz, ze twoje dziecko wylazi na ulicę? Chcesz zeby wpadli pod auto czy jak?". Bo ta sytuacja ktora opisujesz jest smieszna po prostu. Nikt asertywny nie dalby z siebie zrobic jelenia. Dziecka znajomych nie ignoruj ale tez nie daj sie zeby cie absorbowalo caly czas, jak cos pyta lub opowiada to raz na jakis czas okaz zainteresowanie, ale nastaw sie tez na tekst "ale ciocia jest teraz zajeta ciocia rozmowa, nieladnie tak przerywac" "nie wiem, o to musisz pytac rodzicow a nie ciocie". Byl czas, ze nasi znajomi, probowali zrobic sobie nianię z nojego najstarszego syna, jakiez bylo zdziwienie,gdy sie nie udalo, od razu przylazili i chcieli zaprowadzac maluchy do pokoju mojego syna (wowczas 15letniego), a my wprost mowilismy "nie, do pokoju X nie mozna bo on teraz : odpoczywa/uczy sie/ gra na konsoli/ gada na chacie z kolegami/ spi, etc"' Albo, ze do niego nikt nie pojdzie bo on ma swoje zycie i swoje sprawy,albo ze u niego nie ma zabawek, i to nie jego przedział wiekowy zeby mieli spedzac czas razem. A jak syna nie,bylo w domu to i tak jego pokoj,byl zamykany na klucz, tez pytanie "a po co? A nasz Kubuś nie moglby sie tam pobawic?" A ja mowilam "nie, jak nas nie ma to nasz X tez nam nie wprowadza do pokoju swoich kolegow, my tez szsnujeny jego prywatność" albo "a po co? A czym niby mialby sie tam bawic Wasz Kubus? Zero zabawek i same drogie.sprzety, kable, srubki, etc, chcesz zeby cos połknął lub uszkodził? Rozumiem, ze odkupisz? Bo X tego nie daruje, sam zbieral kase zeby kupic sobie takie gadzety". Ludzie, wiecej asertywnosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezu nie mam takich znajomych. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Tu już nawet nie chodzi o to, że zwalają na ciebie opieke ale nasuwa się obawa czy we własnym domu tymi dziećmi się zajmują czy może mają one z takimi rodzicami istną szkołe przetrwania. Chyba bym nie wytrzymała i poruszyła ten temat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie kochani. Wiecej asertywności. Ostatnio miałam taki przypadek, ze coreczka jakiegos sasiada z ulicy, ktorego de facto znam tylko z widzenia, chciala pozwiedzac moj dom. A bylo to tak, ze akurat inny sasiad ktorego znamy, szedl pod nasza brama, i moj maz dolaczyl do nich o czyms tam pogadac, byl tez ten sasiad z nim i ze swoja corka. Sila rzeczy furtka otwarta bo moj maz do nich wyszedl, a ta mala weszla, no ok, na posesje od frontu nic zlego sie nie stalo, najpierw byla grzeczna, dzien dobry itd, wypytala o naszego malutkiego synka, i za chwile zaczela mi rzucac teksty, ze ona chce wejsc do domu zeby obejrzeć c jak mieszkamy. Najpierw delikatnie jej mowilam, ze u nas nic ciekawego nie ma, ze nie ma takiej potrzeby zeby do nas wchodzila, bo dom jak dom, jak kazdy inny. Ta mala zaczela siw irytowac, tupac noga, ze ona chce i koniec. No to ja tez jej bardziej stanowczo, bez tłumaczenia sie, w stylu "nie, bo balagan" bo nie o to chodzilo, po co mam klamac, zwłaszcza, ze moglaby mi rzucic tekst, ze przyjdzie jak posprzatamy i jaki mialabym dalej argument? Wiec ja jej dalej, ze nie wejdzie, a ta mi dalej wrecz lament urzadza. Nosz kur., tatus stal i dopiero jak zobaczył jej glosny lament to ja zabral i cos zaczal tlumaczyc, a co to juz nie slyszalam. Zeby nie bylo ta dziewczynka miala jakies 7, 8 lat wiec nie jakas dwu, trzylatka ktora moglaby nie ogarnac jeszcze czemu sie jej odmawia. Taki problem powiedzuec komus ze czegos nie będziemy akceptowac jesli to w nas uderza? Obudzcie sie z tej swojej poprawnosci "politycznej" bo wam nas/raja w koncu na glowy mowiac ze to grad pada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiedzenie zdania "idz z tym do mamy/taty bo jestem zajęta" albo "zobacz, twoje dziecko wyszlo samo" to dla was szczyt asertywności? Jak wy sobie radzicie w życiu bedąc takimi jeleniami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem jaką trzeba mieć mentalność ofiary, żeby obsługiwać obcego dzieciaka i ganiac za nim, podczas gdy mamusia siedzi sobie przy stole. To jest tak absurdalne, że chyba ci ludzie uznali, że niańczenie ich dzieci sprawia wam przyjemność skoro sami się w to angażujecie chociaz nikt was o to nie prosi:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam tak z moim bratem i jego trójką dzieci. Sama mam 3, ale już podrośnięte. Gdy oni przyjeżdżali to moje dzieci zamykały się w swoim pokoju na klucz. Ich dzieci w wieku 1, 2, 3 lata robiły co chciały, niczym małe makaki. Mamy duży dom i bardzo dużą posesję. Wszędzie pełno niebezpiecznych miejsc dla dzieci- strome schody, 3 balkony, zaraz za bramką ruchliwa ulica, warsztat z narzędziami - te dzieci były wszędzie. Ja za nimi biegałam jak spocony szczur z wywalonym językiem. Między moimi dziećmi jest większa różnica wieku, a ich trójka takich małych to totalny armagedon w chacie. Moje dzieci zaczynały chodzić po roku, ale mówiły bardzo szybko, były po prostu mądrzejsze, bo im dużo czasu poświęcałam, coś tam wiem o rozwoju dzieci, bo jestem pedagogiem. Ich dzieci wszystkie jeszcze w pieluchach- teraz mają 4,3,2 lata, żadne nie mówi, jakieś tylko pojedyncze słowa, wszystko wrzaskiem. Mój brat i bratowa potrafią do nich tylko drzeć mordy. Ostatnio byli u nas rok temu. Nie wytrzymałam, gdy zmywając za przeproszeniem gó/wno tych dzieci ze ściany to zauważyłam, że dziecko wisi na wpół przez barierkę tarasu (3 metry, pod spodem chodnik kamienny), a oni sobie siedzą na tym tarasie, wpieprzają tylko żarcie z grilla, otwierają sobie kolejną już butelkę wina, a dzieciaka mają gdzieś. Ja podbiegłam z sercem w gardle, wzięłam tego dzieciaka i sama do nich z mordą wyskoczyłam, że to dziecko mogło się zabić, moja bratowa tylko się zaśmiała i mówi "o jednego gów/niaka nie chodzi, zrobimy sobie następnego " i oboje dobrze już nachlani zaczęli rechotać jak debile, doszło do mnie, że to są prawdziwe niebezpieczne debile i dostałam istnego szału. Zadzwoniłam do mojej matki (oni , gdy przyjeżdżają to siedzą u niej) żeby zabrała dzieci, bo z pijanymi debilami nie puszczę, a ich tak zwyzywałam, że chyba pierwszy raz w życiu im miny zrzedły. Wywrzeszczałam wszystko co o nich myślę, a co wcześniej po ludzku powiedziane nie dochodziło. Niestety wtedy też nie doszło,dalej siedzą na socjalu ( mieszkają w Niemczech), chleją, myślę, że również ćpają, bo takie mają towarzystwo, tylko się obrazili i już do mnie nie przyjeżdżają, przynajmniej mam spokój, chociaż dzieci żal, nie zdziwię się jak im w końcu te dzieci zabiorą...może dobrze by było, głębi mnie to często, ale co mam zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tragedia, współczuję takiej rodzinki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorów jak ktoś pisał oni nie zrzucaja opieki na was tylko wy się za bardzo przejmuje cie i nie potrzebnie dajecie w manewrowac.Nastepnym razem usiądzcie tak żeby nie było miejsca dla ich dziecka i pilnujcie tylko swoje ,ewentualnie zawołaj Jolka twoje dziecko zaraz zje kupę. .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten brat i bratowa to jakaś masakra. Może ich gdzieś zgłoś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To maleństwo podświadomie siada obok Ciebie. Widzi, że tu karmią i się opiekują. :) Siadaj tak, żeby dla obcego dziecka nie było obok Ciebie miejsca. Nie pomagaj jeść, niech sobie radzi, choćby wymazało nawet włosy i oczy. Ty tego czyścić, prać i myć nie będziesz. Pilnuj swojego. Jak znajoma raz czy drugi wyrzuci ciuszki, bo się nie dopiorą, to może zbystrzeje. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka Dziękuje za odpowiedzi. Może nazwiecie to mentalnością ofiary, ale ja mam coś takiego że zwracam uwagę na wszystkie dzieci. Czasem na przykład na plaży podświadomie zerkam na dziecko, którym nikt się za bardzo nie interesuje. Wiem że do tragedii jeden krok a niestety jest wielu rodziców, którzy bardziej zajęci są sobą niż obserwowaniem bawiącego się dziecka. Na placu zabaw czy na plaży zwykle aktywnie bawię się ze swoim dzieckiem, robimy babki, gonimy się. Wiele tych dzieci "niezaopiekowanych" wtedy przychodzi do mnie i mojego dziecka i chce się bawić razem z nami. I jest to spoko, lubię dzieci i nie przeszkadza mi zwykle, że ktoś jeszcze z nami się bawi. Ale drażni mnie, że są rodzice którzy wtedy uważają że znaleźli sobie darmowa opiekunkę i mogą sobie piwkować albo czytać gazetę a ja będę mieć ich dziecko na oku. Ale spokojnie, nie jestem aż taka frajerka, w obce dzieci nie daje się wmanewrować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×