Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Anonimowy91

Czy to juz definitywny koniec

Polecane posty

Cześć, chciałbym podzielić się z wami pewnym spostrzeżeniem, które zauważyłem w moim związku. Ja mam 27 lat, ona 23. Znamy się 5/6 lat. Zaczynaliśmy od relacji czysto kumpelskich. Po jakimś czasie ona związała się z innym facetem. Nie przeszkadzało to jednak w tym żebyśmy dalej się spotykali. Ona opowiadała mi o różnych trudnościach w ich relacji. Najbardziej zwracała uwagę na fakt, że jego rodzice jej nie akceptują. Trwało to przez dłużysz okres czasu, aż w końcu poczułem że zaczynam czuć coś więcej. Z dnia na dzień było to co raz silniejsze, aż pewnego dnia stwierdziłem, że muszę się wycofać z tej relacji, ponieważ nie chciałem wchodzić z butami w jej związek. No i się usunąłem. Nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez około pół roku po czym przypadkiem się spotkaliśmy. Wszystkie uczucia wróciły do mnie jakby to było wczoraj. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie na którym stwierdziłem, że zaryzykuje i powiem jej jak to wszystko wyglądało z mojej strony. Akurat tak się wszystko ułożyło, że ona nie była już z tamtym facetem (ona zerwała). Zaczęliśmy się regularnie spotykać, aż w końcu zostaliśmy parą. Pamiętam wtedy, że jej największą obawą wchodząc w ten związek była nasza różnica materialna (nasze rodziny są na zdecydowanie różnym stopniu zamożności) oraz strach przed odrzuceniem. Oczywiście te obawy nie sprawdziły się w praktyce, ponieważ ja mógłbym z nią spędzać czas gdziekolwiek, ważne żeby ona była obok. I nie musi być to Honolulu, Bora-Bora czy inne tego typu miejsca. Podczas trwania naszego związku ani razu nie dałem jej pretekstu żeby mogła tą różnicę odczuć. Układało nam się naprawdę bardzo dobrze. Można powiedzieć, że związek rozkwitał. Dobrze pamiętam jak padły pierwsze słowa "Kocham Cię", dobrze pamiętam pierwsze pocałunki. No było super. Niestety do pewnego momentu - spotkania z naszymi rodzicami. Odkładaliśmy to jak najdłużej się dało w czasie, ponieważ nikomu jakoś specjalnie nie zależało na tym, żeby to przyspieszać, raczej skupiliśmy się na sobie, ale w miarę upływu czasu i rozkwitu naszego związku rodzice nieśmiało zaczęli nas razem zapraszać. Ja przez spotkanie z jej rodzicami przeszedłem jak przez masło, wszystko było naprawdę ok. Niestety w jej przypadku już tak nie było - tuż przed przyjazdem zaczęła mówić mi o swoich obawach dotyczących odrzucenia, braku akceptacji itp. No i okazało się, że nie było tak strasznie. Wiecie, ani super, ani źle - tak neutralnie. Tej samej nocy po spotkaniu z moimi rodzicami zaczęła bardzo płakać i wpadać nawet w swego rodzaju histerię. Mówiła, że bardzo się boi itd. powołując się na to co było w przeszłości z rodzicami jej poprzedniego faceta. Później było już tylko gorzej, każde wspólne spotkanie rodziło kolejne trudności, kolejny płacz, aż eksplodowało. Eksplodowało w momencie kiedy trafiłem do szpitala. Mocno chorowałem od kilku dni i nie było innego wyjścia jak SOR. Zawiozła mnie tam, zaopiekowała się mną. Po jakimś czasie pojawili się moi rodzice, ponieważ sytuacja była bardzo poważna i nastał kataklizm. Mieli ze sobą mocną wymianę zdań dotyczącą wyboru szpitala, lekarza, braku informacji itd. Ta sytuacja była jak woda na młyn na wszystkie jej obawy i mogła poskutkować tylko jednym - chciała odejść, ponieważ nie dawała sobie rady z relacją z moimi rodzicami. Ja po tej sytuacji stałem na krawędzi, bo czułem, że muszę wybierać między domem, a nią. No i dokonałem wyboru. Wybrałem ją, wróciliśmy do siebie, a rodziców totalnie odizolowałem od naszego związku na dłuższy czas. Wiedziałem, że z rodzicami jakoś się dogadam, natomiast czułem, że ona jest dla mnie najważniejsza. Po całej tej sytuacji nasze uczucie i nasz związek jeszcze bardziej się rozwinął. Zdecydowanie częściej zaczęły pojawiać się czułe gesty, czułe słowa. Naprawdę wszystko było ok. Ona ze mną pomieszkiwała, ponieważ ja wynajmuje razem ze współlokatorem mieszkanie. Po tej sytuacji z rodzicami ja poczułem miłość w pełnym tego słowa znaczeniu, czułem już nie tylko emocje, czy uczucie, ale czułem się w pewnie sposób za nią odpowiedzialny. Wszystko (no może z wyjątkiem odpowiedzialności) było przez nią szczerze odwzajemnione. Problem pojawił się jak jeszcze bardziej realna stała się jej kolejna obawa - różnica finansowa. Ja zacząłem dużo lepiej zarabiać, założyłem własną firmę, natomiast jej sytuacja zawodowa była mocno zachwiana. Również sytuacja na studiach, była mocno niepokojąca ponieważ nie chciała kontynuować tego na czym była, chciała zacząć coś totalnie innego. Tutaj warto zauważyć, że praktycznie zawsze w sytuacjach gdy działo się coś trudnego lub nieoczekiwanego w jej życiu np. utrata pracy, problemy na studiach, kłótnia z rodzicami jej reakcja zawsze szła w kierunku ucieczki i podjęcia totalnie irracjonalnych decyzji. Znowu zaczynały się słowa typu: jestem beznadziejna, nie zasługuję, nie umiem itp. Zawsze jednak w takich sytuacjach mogła liczyć na moje wsparcie, na rozmowę ze mną. Ja nigdy w takich rozmowach nie mówiłem jej co ma robić, jedynie mówiłem o swoich spostrzeżeniach. I czasami na jeden temat rozmawialiśmy raz, czasami sto - ale zawsze doprowadzało to do tego, że opadały emocje i mogła spojrzeć trzeźwym okiem na problem i podjąć racjonalną decyzję. Dostała nową pracę, zaczęła kierunek na którym jej zależało, problemy w relacji z rodzicami się ułożyły. Wielokrotnie dziękowała mi za to, że jestem, że ma moje wsparcie i może na mnie liczyć. Jestem zdania, że przez cały czas jaki jesteśmy razem, przez wszystkie te wspaniałe momenty, które razem przeżyliśmy, wszystkie trudności które razem przeszliśmy dotarliśmy do momentu, kiedy oboje poczuliśmy, że to jest naprawdę miłość. Pojawiły się wspólne plany - mieszkanie, wakacje itd. i w pewnym momencie ku mojemu zdumieniu to ona zaczęła to wszystko planować i z dużo większą częstotliwością wspominać niż ja. Wyobrażacie sobie jak mogłem się czuć? Mam kochającą kobietę, moja sytuacja zawodowa poszła w krótkim czasie bardzo w górę. No czego więcej można chcieć? Jednak jak bumerang powracały jej obawy - różnica finansowa, inny etap kariery zawodowej, odrzucenie. Nie mniej jednak wszystko szło w dobrym kierunku. Widziałem ja ona stopniowo zaczyna przy mnie rosnąć w siłę, nabierać pewności siebie i czuć się mega kobieco. Naprawdę układało nam się w każdej sferze życiowej. Oczywiście mieliśmy po drodze różne spięcia, ale zawsze potrafiliśmy to wszystko wyjaśnić rozmową i załagodzić sytuację. Oboje czuliśmy się w tym dobrze i wspólnie zdecydowaliśmy się, żeby spróbować razem zamieszkać. I tutaj wróciły znowu jej obawy. Mówiła mi, że ona nie może pozwolić sobie na takie mieszkanie jakie byśmy chcieli ze względów finansowych. Ja niczego nie narzucałem i staraliśmy się szukać czegoś w miarę naszych wspólnych możliwości z moim zapewnieniem, że mogę w większej części opłacać koszty wynajęcia i utrzymania mieszkania. Zbliżały się wakacje i wtedy ona zapytała się mnie co sądziłbym o jej pomyśle wakacyjnego wyjazdu za granicę w celach zarobkowych? Mówiła o tym, że chciałaby zarobić większą sumę, żeby po powrocie do Polski spokojnie mogła się tutaj utrzymać i żebyśmy mogli wspólnie zamieszkać. Wspominała również, że w przyszłym roku bardzo chciałaby pojechać do Stanów (coś w stylu work & travel). I powiem wam, że ja jestem w szoku jak na to zareagowałem. Ale przypomniało mi się, to jak mówiliśmy sobie, że nie będziemy się ograniczać i do niczego zmuszać (oczywiście w granicach rozsądku). Zareagowałem bardzo pozytywnie i wręcz byłem bardzo dumny z tego, że mam przy sobie tak ambitną kobietę. Przed wyjazdem przeżyliśmy bardzo dużo fajnych chwil, omówiliśmy setki razy nasze plany po jej powrocie - USA, mieszkanie, wakacje, wspólne życie i to naprawdę było szczere i płynące z głębi serca. Wyjazd miał trwać 3 miesiące. Miała zamieszkać u swojej koleżanki, która jest tam już od dłuższego czasu - i pojechała. Na miejscu niestety okazało się, że nie jest tak kolorowo. Miała problem z załatwieniem sobie pracy, problem z noclegiem u koleżanki, która zapewniała, że będzie mogła u niej mieszkać. Przez pierwsze 3 tygodnie wyjazdu pracowała jeden dzień i zmieniała kilkukrotnie miejsce zamieszkania. Dzwoniła do mnie zapłakana, mówiła mi o poczuciu beznadziejności o tym, że ciężko jej tam na miejscu. Zdajecie sobie sprawę jak ciężko było mi tego wszystkiego słuchać będąc tylko na odległość? Na dokładkę wydarzyła się tam z pewnością bardzo traumatyczna dla niej sytuacja, ponieważ pewnej nocy musiała opuścić wynajęty pokój, a wręcz z niego uciec (tutaj niestety nie mogę opisać okoliczności - dodam tylko, że nie chodzi o jakąkolwiek kwestię związaną z innym facetem). Była załamana, zapłakana, mówiła mi, że bardzo by chciała, żebym przy niej był, że mnie kocha i mnie potrzebuje. Serce mi się krajało jak tego słuchałem przez telefon i uwierzcie mi, że to poczucie bezsilności na odległość rozwalało mnie od środka. Wielokrotnie mówiła o tym, że słabo stoi finansowo, że wszystkie założenia tego wyjazdu znacząco się oddalają. Mogłem tylko wesprzeć rozmową. W pierwszym możliwym terminie kupiłem bilety, żeby ją odwiedzić. Bardzo się cieszyliśmy z tego, że się zobaczymy. Ja tutaj na miejscu pracowałem na 200%, żeby zapewnić nam mieszkanie, wakacje i wiele innych rzeczy. I wiecie co? Udało mi się to! Czułem się z siebie bardzo zadowolony i czułem się jak facet z krwi i kości. Niestety jednak sytuacja diametralnie się zmieniła. Po trudnych momentach dostała pracę, zamieszkała u koleżanki u której początkowo miała mieszkać i wróciła do normalnego funkcjonowania. Nagle zadzwoniła do mnie i totalnie bez wcześniejszego ostrzegania bądź dawania jakichkolwiek sygnałów powiedział mi, że ona musi się skupić teraz tylko i wyłącznie na sobie. Odnaleźć swoją drogę, to co chce robić i kim chce być - stwierdziła, że musi pobyć sama, bo na ten moment jest przerażona beznadziejnością jej sytuacji zawodowo-finansowej i nie ma na siebie żadnego planu. Powiedziała, że ja jestem na innym etapie życia, wszystko już sobie ułożyłem, a ona na ten moment nie ma nic jeżeli chodzi o swoją sytuację zawodową. Powiedziała, że chce zostać dłużej w Anglii, być może nawet na stałe. Musi się skupić teraz tylko i wyłącznie na sobie i chce być sama. Zapewniała, że dalej coś do mnie czuje, że jestem dla niej ważny, ale ona nie jest gotowa na poważny związek dopóki nie dojdzie do ładu sama ze sobą - zostawiła mnie. Nie widzimy się już od dwóch miesięcy (bo tyle już tam jest) i teraz coś takiego. Wyobrażacie sobie jaki to może być dla mnie szok? Nie dociera do mnie to, że ona faktycznie mnie zostawiła. Mam wrażenie, że duży wpływ mogła mieć na nią jej koleżanka (wyjechała dwa czy trzy lata temu do Anglii zostawiając chłopaka - tylko, że tam między nimi było totalnie inaczej) i te jej pieprzone obawy, które co jakiś czas wracały ja bumerang. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, z jednej strony rozumiem, bo też kiedyś przechodziłem przez taki stan, że nie wiedziałem co dalej ze sobą zrobić i miałem różne głupie pomysły. Jednak patrząc z perspektywy czasu cieszę się, że nie podjąłem pewnych decyzji i spotkałem w tamtym momencie ją na swojej drodze. Nie wiem też co mam o tym wszystkim myśleć, ponieważ mam wrażenie że kolejny raz powtarza się taka sytuacja, że dzieje się u niej jakaś trudność (praca, mieszkanie w Anglii) i znowu powracają obawy, irracjonalne pomysły i poczucie beznadziejności. Nie mam pojęcia co mam teraz robić. Niby rozmawiamy dalej ze sobą, ale każda rozmowa jest dla mnie jak szpilki wbijane prosto w serce. Czuje się jak ostatnia szmata. Nie wiem czy mam uszanować jej decyzję, dać jej czas na odnalezienie siebie, czy lecieć do niej i próbować coś zrobić? W końcu bilety już mam kupione - tylko ona nie chcę żebym na ten moment przylatywał. Jestem pewny, że nie chodzi o innego faceta. Tutaj po raz kolejny powiela się schemat jej zachowania, tylko, że pierwszy raz są takie okoliczności, że nie jestem bezpośrednio przy niej i nie mogę okazać wsparcia do którego ona chyba jest przyzwyczajona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość q odpowiedzi
Pewnie ona sie nagle odkochala :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×