Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dla moich teściów jestem chodzącym inkubatorem

Polecane posty

Gość gość

Cześć, piszę tutaj, ponieważ czuję, że muszę się wygadać inaczej eksploduję... Historia tego "jednostronnego" konfliktu jest długa, ciągnie się właściwie odkąd mój mąż przedstawił mnie swoim rodzicom, jeszcze jako swoją dziewczynę, dobrych parę lat temu. Na początku wszystko wydawało się ok - byli mili, aż mdliło, w trakcie moich odwiedzin w ich domu. Gdy sytuacją między mną a Karolem się rozwinęła na tyle, iż postanowiliśmy razem zamieszkać, wspaniałomyślnie pozwolili nam na pozostanie u nich, mąż z nimi i tak mieszkał, a ja przeniosłam się do niego z drugiego końca Polski. Na początek ekonomicznie, ja się miałam czuć mniej obco w tak przyjaznym gronie, będąc daleko od domu. Mimo, że dostosowałam się do zasad panujących w ich domu, sama wychodziłam z propozycjami pomocy, dokładałam się do czynszu, ogólnie starałam się nie wadzić, to pierwsze zgrzyty zaczęły się po kilku tygodniach wspólnego mieszkania. Nikt nie powiedział mi niczego w twarz. Przede mną teściowie odgrywali, że wszystko jest dobrze, nam wszystkim razem jest dobrze i lepiej być nie może, już teraz jesteśmy wielką, szczęśliwą rodziną, a wszelkie uwagi/skargi/zażalenia i komentarze były przekazywane w formie litanii do Karola, który w mniemaniu jego rodziców miał się stać pośrednikiem między niewydarzoną mną, a nimi. Tylko... skargi nie miał pokrycia w rzeczywistości, więc zamiast doprowadzać do kłótni między nami, spokojnie czasem rozmawialiśmy, o tym co "rodzice nieśmiało zasugerowali" (a teściowie bardzo lubili nas podsłuchiwać i na bieżąco, bez skrępowania dość głośno komentować nasze rozmowy, więc Karol nie musiał zdawać im relacji z pertraktacji w drugą stronę). Skoro coraz częstsze narzekania na mnie i inne próby podkopywania sensu naszego związku w oczach syna nie dawało rady, teściowie postanowili pozbyć się mnie za pomocą codziennych drobnych złośliwostek i "żarcików", stawiania dodatkowych warunków niechcianej lokatorce. Nie narzekałam za wiele - nie dało się nie narzekać wcale, a próby rozmów z teściami kończyły się robieniem ze mnie wariatki, bo przecież Iwonko, nic takiego nie miało miejsca, jesteś przewrażliwiona. Zaciskałam zęby, płakałam w poduszkę, ale dzięki temu Karol sam dojrzał do tego, że ma ich dość i pora się wyprowadzić - po lekko ponad roku mordęgi. I tu zaczyna się prawdziwa ofensywa - wyprowadzka to moja wina, bo Karolek by ich w życiu biednych i schorowanych nie zostawił, z czego będą żyć, jak my się wyprowadzimy (teściowa pracuje, teść rencista, więc środki do życia mają, do tej pory pod mostem nie wylądowali). Ja zostałam odsądzona od czci wszelkiej (plus taki, że przez miesiąc do wyprowadzki się do mnie słowem nie odezwali), mąż uznany za zmanipulowanego biedaka, ale koniec końców udało się nam wyprowadzić. Z bólem się z tym pogodzili. Wyprowadzić, ale... - co dzień mieliśmy być u nich na obiadku po pracy - nie przeszło - jak nie co dzień, to co weekend - początkowo, teraz coraz rzadziej, bo nawet mąż zaczyna mieć ich dosyć - zabierać od mamusi aprowizację na resztę tygodnia (chociaż sama gotuję nie gorzej od teściowej i mąż wcale nie ucierpiał na zmianie kuchni) - codzienne telefony do męża (czasami to i dwa razy dziennie - raz tatuś, raz mamusia) - sami nie chcą nas odwiedzać, mimo że mąż zaprasza ich co jakiś czas (czasami na moją prośbę - to jego rodzice mimo wszystko i nie chciałam nigdy, aby przeze mnie się nie widywali także w jego domu). Pierwsza wizyta u nas była dla nich rozczarowaniem, ponieważ zamiast zastać obraz nędzy i rozpaczy, zobaczyli że jest czysto i dostali smaczny obiad (to ważne, bo ich życie zasadniczo kręci się wokół telewizora i jedzenia). Mimo, że minęło kilka lat, pozostałam intruzem i nie próbuję już nawet oczekiwać, że to się zmieni. Jesteśmy po ślubie - nie takim, jakiego by sobie życzyli, ale jednak. W drodze dziecko. A ja, odkąd dowiedzieli się o ciąży, "awansowałam" na chodzący inkubator - dla nich ogranicza się to do tego, że mam jeść za dwoje (jak ich odwiedzamy próbują wpychać we mnie dzięki tej idei dodatkowe porcje jedzenia, a skoro nie chcę jeść, to się na mnie obrażają, nie interesuje ich moje samopoczucie, wyniki badań). Teściowa usilnie życzy sobie wnuczki, bo wnuka mają od starszego syna i tak by to ładnie wyglądało. Do tego już teraz słyszę szereg nieproszonych i na razie zupełnie mi niepotrzebnych "dobrych rad" od teściowej, a nawet nie dobrych rad, a przedstawiła mi pokrótce cały program wychowawczy, jaki mam wcielić w życie (bezstresowe wychowanie, na które tak narzeka w przypadku pierwszego wnuka). I już teraz mogę zapomnieć o żłobku, bo przecież ona przejdzie na emeryturę, to mi dziecko weźmie na wychowanie... Pomocy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za dłuuuugie i strasznie nudno opisane. Nie da sie czytać. Napisz to jeszcze raz,ale normalnie jakoś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jest wasz zwiazek i jak widac mezowi zalezy. Ograniczyc spotkania z rodzina i koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ooo no to masz wesoło ale widać że mąż stoi po twojej stronie to zawsze wielki plus :-) jak będziesz chciała to dziecko oddasz do żłobka i nikt nie powinien Ci rządzić ! Będziesz miała teraz swoją rodzinę za która jesteś odpowiedzialna A wszystkie dobre rady wpuszczaj jednym A wypuszczaj drugim uchem ;-) ja jestem ze swoim partnerem 3 lata ale mam synka z poprzedniego związku . Teraz jestem w ciąży i też już się zaczynają dobre rady ... wózka jeszcze nie kupuj bo dopiero po porodzie , łóżeczka też jeszcze nie bo za wcześnie i w ogóle jak mogę nie karmić piersią?! Ogólnie dla mojego synka są w porządku i jako tako się dogadujemy ale też za wszystkie rady dziękuję bardzo aaaa no i jeszcze imię nam ostatnio podsuwali 'bo mi się podoba takie ' . A to jeszcze w domu mam za zimno (oni chyba z 25 stopni mają ja się u nich dusze) i jak dziecko może chodzić na krótki rękaw bez papci... taka chyba natura teściów. Nic nie zrobimy . Trzymaj się autorko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czemu zapomnieć o żłobku bo oni tak chcą? Lepiej dla dziecka jest iść bo przynajmniej są inne dzieci. Mam to samo co Ty... Czy miałam. Teraz jest lepiej. Nie dzielimy się informacjami i nie obchodzi mnie już co oni chcą robimy co dla nas jest dobrze. Raz w miesiącu czy dwa jak mamy trochę czasu to jeździmy na godzinę. Nigdy nie na obiad... Czasami na grilla. Jeśli dobrze się zachowuja to częściej jesteśmy tam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ty pracujesz jako nauczycielka, że takie poematy piszesz, kto by kuźwa je czytał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo chcą mieć kontrole. Rodzina mojego męża jest taka sama. Nigdy nic wprost nie powiedzą tylko obgaduja po rodzinie . Ile ja się wstydu najadłam jak mnie prawie obcy ludzie na ulicy zaczepiali i pytali się o sprawy prywatne bo teściowa powiedziała. Mamy taką zasadę, żyjemy po swojemu choćby się nie wiadomo jak obrazili, jak najmniej kontaktu , nie mówimy im praktycznie nic i jest trochę lepiej . Ja już stałam się przez to wszystko nerwowa bo nie da się wszystkiego wpuścić jednym uchem a wypuścić drugim . Ale im dalej od nich tym lepiej . Mi do dziecka się wpieprzali na początku i głupia bylam że na dużo pozwalalam. Przy drugim zarygluje drzwi i nie otworzę przez najbliższe 3 miesiące. Dziecka autorko im nie dawaj bo będą robili po swojemu . I to wszystko w otoczce pomocy .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochana...jest dobrze ;-) Wiesz czemu? Po pierwsze i najważniejsze, mąż jest za Tobą. Po drugie, równie ważne, Jesteście na swoim i tu teściowa nie ma prawa Ci niczego nakazywać. Jej pobożne życzenia to tylko jej życzenia a Ty rób swoje i jak za dużo odcinaj się ostrzej, nie bądź ulegla i pokorna. Jeśli się obrażą, trudno. mniej kontaktu to więcej zdrowia psychicznego dla Ciebie. Ona nie jest głupia, dobrze wie, że jak będzie fikać to możesz utrudnić jej kontakty z wnukiem albo wnuczką ;-) niech wybiera ;-) Nie zmienisz jej ale możesz zmienić Wasze relacje na całkowity ich brak i skoro tak lubiła poprzez syna przekazywać informacje to nadal może tak pozostać ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×