Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Przed dentystą na czczo? Proszę doradzcie. Nie wiem co jutro zrobic

Polecane posty

Gość gość

Generalnie od urodzenia nienawidzę wymiotować i mam lęk przed wymiotami, ale nigdy nie uprzykrzalo mi to życia. Ze względu na dość słabe mleczne zęby (stałe, bardzo zadbane, dotychczas sprawowały się super) regularnie chodzę całe życie do dentysty i chociaż nie były to dla mnie jakieś miłe chwile, to nigdy nie miałam żadnych problemów. Ja generalnie nigdy ingerencji medycznej się nie bałam i prawie że na luzie szlam na wyrwanie dolnych 8 czy laserową korektę wzroku. Teraz gdy o tym myślę to sama w to nie wierzę. U dentysty bez większego problemu znosiłam dłutowanie dolnych ósemek i tego typu przyjemności (oczywiście pod znieczuleniem, ale jednak to tez wymaga jakiejś odwagi, no po prostu byłam normalna). Problem pojawił się w tym roku. W lutym leczyłam zęba u mojej dentystki. Pomimo założonej plomby ząb (piątka) ciągle pobolewał. Bylam u niej to skonsultować, ale nic nie przykuło jej uwagi i kazała obserwować i czekać. Objawy ciagle były na podobnym poziomie, wiec czekałam, ale w sierpniu bolało tak bardzo, ze wylądowałam z powrotem u niej. Niestety ona (nawiasem mówiąc naprawdę fajna lekarka u której się leczę od 2014 doku, trochę tylko dziwi ze się tak na tym zębie nie poznała) nie robi kanalowek, wiec zapisała mnie do swojego współpracownika z gabinetu na następny dzień. Gość okazał się koszmarny. Zaraz po studiach, nie uprzedzał co robi, był gburowaty, ciagle czegoś nie umiał znaleźć, nie chciał mi dołożyć znieczulenia (chociaż mówiłam jak u mnie jest i ze trzeba podać dodatkowa strzykawkę od środka - moja dentystka mnie zna, on nie musiał, wiec chciałam uprzedzić, olał to, no ale wyszło na moje, musiał dołożyć). Dbam o zeby i to była moja pierwsza w życiu kanalowka. Jego podejście było masakryczne. Pod koniec było mi już mega niedobrze, gość założył ten rozwieracz do szczęk (mam problemy ze stawem skroniowo zuchwowym, co było napisane jak byk w karcie, wiec dla mnie to był koszmar), probowalam na migi powiedzieć zeby tylko wyjął sam rozwieracz, bo bez niego spokojnie wytrzymam (bo z początku go nie używał i było ok, potem stwierdził ze założy dla wygody), ale on ciagle ze nie,nie odzywac sie - a ja mu pokazywałam ze nie wytrzymam z tym dodatkowym elementem po prostu. W pewnym momencie z bólu szczęki i naładowania narzędzi (nawalił wszystko naraz, rozwieracz, śliniak, koderami, dłuto, palce) w ustach tak mnie zemdliło, ze podniosłam się i musiałam wyjąc ten rozwieracz, bo bałam się, ze zwymiotuję i chciałam jemu i sobie oszczędzić koszmarnej sytuacji. Nigdy (a odbyłam w życiu łącznie kilkadziesiąt wizyt u różnych lekarzy, w to wliczając piaskowania, okresowe kontrole itd) wcześniej nie musiałam się do tego uciekać. Gość był wkurzony, ząb niedokończony, no nic, zapłaciłam i mówię trudno, idę gdzie indziej. Poszłam do innego salonu, który prowadzi znajomy przyjaciółki. Szkoda, ze nie trafiłam tam od razu, zanim poprzednik zryli mi banię. Ten salon okazał się mega spoko, inna jakość usług, mega miły dentysta mówił co dokładnie robi, lepszy sprzęt, wiertło itd. Zrobił tą kanalowkę metodą mikroskopową. Mimo jego podejścia (które gdyby nie ten koszmar przeżyty kilka dnie częściej, pewnie uczyniłoby dla mnie wizyty u denta kompletnie luzackimi) to był k***a koszmar. Po poprzedniej wizycie nabawiłam się jakiejś traumy, odezwała się we mnie emetofobia (ten lęk przed zwymiotowaniem, który objawia się paradoksalnie właśnie silnymi mdłosciami i zaciśnięciem gardła), całą wizytę wbijałam sobie paznokcie w skore, powtarzając w głowie, zeby tylko nie zwymiotować (nawet nie chodzi o wstyd tylko, ale przecież to by było obrzydliwe dla tego lekarza i asystentki), no tragedia. Jakoś wytrzymałam. Miałam mieć nadbudowę kompozytową wyleczonego już (jak sądziliśmy) ząbka tydzień po tej wizycie u innego lekarza. Niestety ząb, chociaż z początku po wizycie (leczenie pod mikroskopem!) przestał bolec, u tego właśnie lekarza od nadbudowy zabolał przy rozwiercaniu (gdzie tez cierpiałam katusze, ciagle wrażenie ze zwymiotuje, poty, tętno ze 130, centralna fobia się zrobiła, no akurat to tętno i takie sprawy to mam gdzieś, bo z cukru nie jestem i wytrzymam, ale z tymi wymiotami pieprzonymi najgorzej, to mnie upośledza - a po Aviomarinie i Xanaxie od mamy byłam!), facet kazał obserwować zęba 2 tygodnie i czekać. Była to połowa września. Ząb nie bolał, ja byłam tak przerażona swoimi odczuciami, do tego stresujący okres w życiu (teraz czasami mam ten lek przed wymiotami tez w innych sytuacjach - no masakra, a zaczęło się od takiej głupoty) , że dwa razy ze wstydem odwołałam wizytę u nich (co prawda odpowiednio wcześniej, nie zrobiłam lekarzowi świństwa typu odwoływanie w dniu wizyty, ale mimo wszystko). Wiedziałam ze muszę się z tym zmierzyć (chociaż mam taki żal na świat, no bo k****, zeby po dwóch dentystach, dwóch wizytach dalej nie wyleczyć tego jednego zęba, to jest dramat). No i wczoraj ten ząb zaczął mnie pobolewac, głupio mi już tam było dzwonić, wiec poprosiłam o to mamę - miała mi zamówić wizytę za kilka dni (tak, bym zdążyła się przygotować psychicznie), zamówiła na jutro wczesne rano...W ogóle oni tam jakiś rejestr prowadzą bo rejestratorka do matki, ze „pacjentka 2 razy nie zgłosiła się na wizytę”... Jestem spanikowana, nie mogę znowu odwołać bo nawet przez wzgląd ze nie jestem tam całkiem anonimowa (kolezanka) mi nie wypada, poza tym to by już było przegięcie i nieposzanowanie czyjegoś czasu. Wiem, ze już muszę tam iść (chociaż mnie w sumie nie boli) ale boję się ewentualnych (a nuz tym razem nie utrzymam, zainfekuje sobie otwartego zęba wymiocinami, narobie wstydu i obrzydliwego kłopotu w salonie) wymiotów, tego koszmaru na fotelu :o Nie poznaję siebie, kiedyś szlam na wszelkie zabiegi na luzie, a teraz ...Zastanawiam się, czy iść na czczo czy jak, nawet nie mam Xanaxu (tak bym ogarnęła receptę chociaż) czy takiej dentystycznej tabletki antywymiotnej (chociaż mam od matki - migrenowca - te leki co się daje na mdłości nawet przy chemii, wiec wezmę chyba ta tabletkę rano), jestem przerażona, wypadałoby tez po ogarnięciu tego s*******nskiego zęba na jakieś czyszczenie iść, zawsze chodzę regularnie (nawet wybierałam kiedyś w salonie, kolejna rzecz która teraz jest abstrakcja, jestem jak kaleka teraz) a teraz nie wiem jak z tym będzie...Jeszcze chciałam sobie zrobić aparat (kosmetyczna zmiana ale jednak dla mnie istotna), nie wierze ze kiedyś na luzie dawałam wyciski bez żadnych odruchów wymiotnych (wtedy w końcu nie robiłam tego aparatu, bo chciałam się przygotować finansowo i wyrwać na spokojnie ósemki, ale teraz żałuje, bo byłoby z głowy)... Nie wiem, jak robić z jedzeniem, iść na czczo? Tylko boje się tego, ze znowu mnie zemdli z głodu w takim wypadku :o Ale boje się jeść cokolwiek nawet 2 h przed z drugiej strony...Jak byście zrobiły na moim miejscu? Nie wyobrażam sobie jutra :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
proponuję zapytaj na sub-forum "zdrowie i uroda"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
***koferdam, wybielałam, literówki się wdarły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję, to postaram się przenieść wątek : )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×