Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wiosennazielen

Decyzja o odejściu a finanse.

Polecane posty

Gość wiosennazielen

Biłam sie z myślami od dłuższego czasu. Myślałam że wytrzymam, że warto ciągnąć związek dla dobra dzieci ale już dłużej nie dam rady. Tym bardziej że widzę że starszy syn zaczyna zachowywać się tak jak ojciec. Mój partner (nie mamy ślubu) dużo pracuje, więcej niż wynika z naszych potrzeb. Nawet gdy jest w domu to nie ma czasu dla dzieci. A na mnie stale wrzeszczy. Na starszego syna też krzyczy. Nie pije i nie bije ani dzieci ani mnie, ale też nie szanuje mnie. Ubliżanie i wyzwiska są na porządku dziennym. Zachowuje się też agresywnie w stosunku do przedmiotów i czasem mam wrażenie że jest o krok od wyładowania się na mnie. Wielokrotnie próbowałam z nim rozmawiać, tłumaczyć że tak nie możemy żyć ale do niego to nie dociera. Moje monologi jeszcze bardziej go irytuja. Chcę odejść. Doszłam do wniosku że TAKI dom wcale nie jest dla dzieci dobry, że może jednak lepiej żeby rodzice byli osobno niż razem skłóceni. Także... Decyzja podjęta. Czeka mnie jeszcze rozmowa z partnerem i aż robi mi się słabo na myśl o tym ale nie chce całe życie wegetować, chce kochać i być kochana, pokazać moim dzieciom jak powinna wyglądać rodzina. Ale są też kwestie praktyczne... Gdybym była sama to wyszukanym tak jak stoję i jakoś dałabym sobie radę, ale z dwójką małych dzieci nie mam tego luksusu. Dzieci muszą mieć co zjeść i gdzie mieszkać. Mamy mieszkanie (kredyt), nie mam wsparcia od rodzicow, z teściami też nie będę dobrze żyła po ogłoszeniu że chce odejsc od ich idealnego synka. Nie przewiduje batalii o dzieci. On i tak nie ma kiedy się nimi zajac. Ale boje się kwestii finansowych. Teraz przebywam na urlopie macierzyńskim i w zasadzie za pół roku będę na lodzie. Nie mogę wrocic do poprzedniej pracy - można powiedzieć że pracowaliśmy razem. Poza tym i tak nie mam co zrobić z młodszym dzieckiem. Dziadkowie sami potrzebują pomocy a o miejscu w żłobku mogę pomarzyc. Mam odłożone trochę pieniędzy ale na długo nie wystarcza . Wiem że żeby się starać o jakiekolwiek świadczenia muszę mieć zasądzone alimenty. Więc dajmy na to alimenty 300zl/dziecko i 2x500+ daje mi 1600zl. To ledwo starczy na wynajem mieszkania i przedszkole dla starszego syna. O jakie inne świadczenia mogę się starać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ssa

Podpytaj w MOPS. Zasiłek rodzinny jest, inne dopłaty. W pracy możesz wziąć wychowawczy i z tego tytułu dostaniesz dodatek wychowawczy do rodzinnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosennazielen

Nie mogę isc na wychowawczy bo umowa mi się skończyła w połowie macierzyńskiego więc już mi nie przysługuje chyba..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2 minuty temu, Gość wiosennazielen napisał:

Nie mogę isc na wychowawczy bo umowa mi się skończyła w połowie macierzyńskiego więc już mi nie przysługuje chyba..?

Ale należy ci się na pół roku zasiłek dla bezrobotnych po macierzyńskim. Rodzinne ok 200zł, pomoc żywnościowa w towarze, to ok 150zł. Dodatek z tytułu samotnej matki. Popytaj w mopsie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosennazielen

No dobrze ale czy mogę się zarejestrować w up skoro tak naprawdę nie mogę iść do pracy? Muszę jakoś przeżyć rok, do półtora, później młodsze oddam do przedszkola i będę mogła się gdzieś zatrudnić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosennazielen

Przyznam szczerze że strasznie głupio mi jest iść gdzieś i tak.. prawdziwemu człowiekowi powiedzieć że potrzebuje. Dlatego piszę tu. Żeby się choć trochę rozeznać w sytuacji. Nigdy nic od nikogo nie potrzebowalam. Od 17 roku życia w zasadzie utrzymaywalam się sama. Ale odkąd urodziło się pierwsze dziecko... Rozleniwilam się. "Mąż" zarabial na dom, a to co ja miałam było takim tylko dodatkiem do wydania na jakieś nieprzewidziane sytuacje czy przyjemności. Boje się że nie dam sobie rady sama z dziećmi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Autorko

Po pierwsze ile partner zarabia i ile wydajecie na dzieci. Wnos o alimenty po 1000 na dziecko jesli sa wyzsze koszta. Utrzymanie domu to w kawalku koszt utrzymania dziecka.

Po drugie, musisz isc do pracy. Piszesz, ze o zlobku mozesz pomarzyc. A probowalas? Wolisz klepać biedę czy zapwenic dzieciom dobre warunki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Kobieto nie masz męża, więc po macierzyńskim musisz się zarejestrować w PUP, żeby mieć ubezpieczenie. Dzieci mogą być zgłoszone na ojca, ale ty nie. I wnioskuje o wyższe alimenty. Do pracy i tak bedziesz musiała kiedys iść. Teraz jeszcze nie, bo dziecko roku nie ma, ale za rok, dwa na pewno. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anka

nie taki diabel straszny dasz rade, nie pierwsza nie ostatnia.teraz w Pl sa dodatki jak w UE na dzieci.bedzie dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odp

Napiszę Ci jak to będzie realnie wyglądało, bo coś o tym niestety wiem. Odejście to tylko początek. Musisz mieć wszystko zaplanowane i to głównie finansowo. Nie odchodzisz sama tylko z dziećmi. Policz sobie wszystkie koszty. Wiesz ile obecnie wydajesz na dzieci, dodaj sobie inne wydatki. Na chwilę obecną liczysz na alimenty i na 500+ plus jakieś dodatki. A to jest wielki błąd. Jeżeli partner nie będzie chciał płacić na dzieci dobrowolnie to sprawa alimentacyjna trwa. Więcej partner może niestety kombinować i zwlekać z alimentami. Teraz siedzisz w domu, pod odejściu wszystko spadnie na Ciebie. Teraz myślisz, że partner nic nie robi, ale jak zostaniesz sama to zobaczysz, że obowiązków i odpowiedzialności będziesz miała więcej. Nie masz mieszkania, a ten kredyt to jest na Was obydwoje? Czy tylko partner wziął kredyt? Jakie macie warunki mieszkaniowe obecnie? Wynająć matce z 2 dzieci wcale nie jest tak prosto. W jakim wieku jest drugie dziecko? Chodzi do szkoły? Jeżeli tak musisz wziąć pod uwagę, że mieszkanie musi być blisko. W chwili obecnej co należy do Ciebie w tym mieszkaniu? Mówię serio. Wyprowadzasz się i co zabierasz? Sprzęt agd? Wyposażenie? Typu patelnie, sztućce? Czy wszystko dostaje partner? Bo jeżeli nawet wynajmiesz wyposażone mieszkanie to część sprzętów musisz mieć i tak swoich. Chcesz pewnie założyć nową rodzinę, znaleźć sobie kogoś. Bierz pod uwagę, że to Ty zostaniesz sama z 2 dzieci i znalezienie sobie kogoś odpowiednie to nie jest takie proste. Mogłabym jeszcze długo pisać. To nie jest tak, że odradzam Ci rozstanie i wyprowadzkę. Tylko przygotuj się do niej. Powinnaś znaleźć pracę, usamodzielnić się. Mówisz, że nie ma miejsca w żłobkach. Są prywatne żłobki plus opiekunki. Ty wiesz ile jesteś w stanie zarobić w swoim zawodzie. Ile masz odłożonych pieniędzy? Jeżeli możesz za nie przeżyć rok bez pracy to masz duże szanse, że uda Ci się to wszystko złożyć. Jakbyś miała na jakiś czas u kogoś zamieszkać to sprawa byłaby całkowicie inna i naprawdę o wiele prostsza. I jeszcze jedno. Czysto praktyczna rada. Nie wiem czy jakbyś uniezależniła się od męża to sytuacja u was w domu też unormowałaby się. Nie chcę przez to powiedzieć, że przemoc można tłumaczyć, oczywiście, że nie można. Nie ma usprawiedliwienie. Ale czasami ciężką sytuację da się naprawić. I nie chodzi mi o pozostanie z partnerem, ale musisz wiedzieć, że nawet jak rozstaniesz się z nim to on może nie zmienić się w stosunku do dzieci. I już teraz powinnaś stawiać mu granice i dbać o wasze bezpieczeństwo. A naprawdę można. Na twoim miejscu poszłabym do psychologa, tylko dobrego, który zajmuję się przemocą w domu. Może masz w otoczeniu kogoś kto może pogadać z Twoim mężem, bo z wybuchami emocji musi sobie radzić. I jeszcze jedno od zawsze tak było? Bo może Twój mąż ma jakieś problemy? Za duża odpowiedzialność? I ucieczka w pracę? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosennazielen

Partner zarabia 4000 na umowie. Resztę dorabia na lewo, nie wiem ile. On zajmował się oplatami, więc dopóki miałam prąd i wodę to mu w portfel nie zaglądałam. To też nie jest tak że chce mu teraz dowalić, zrobić na zlosc. Nie jest złym ojcem. Jest ojcem nieobecnym i zmęczonym. Nie ma siły, a może i chęci żeby spędzać czas z dziećmi. Ale kocha je. Mam wrażenie że on poprostu albo nie dorósł do dzieci albo ma inną hierarchię wartości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Piszesz o partnerze tak, że mi się DDA na myśl ciśnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sss

A mi na myśl przychodzi, że autorka to DDA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 minuty temu, Gość sss napisał:

A mi na myśl przychodzi, że autorka to DDA

Też możesz mieć rację, bo różne są typy DDA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosennazielen
12 minut temu, Gość odp napisał:

Napiszę Ci jak to będzie realnie wyglądało, bo coś o tym niestety wiem. Odejście to tylko początek. Musisz mieć wszystko zaplanowane i to głównie finansowo. Nie odchodzisz sama tylko z dziećmi. Policz sobie wszystkie koszty. Wiesz ile obecnie wydajesz na dzieci, dodaj sobie inne wydatki. Na chwilę obecną liczysz na alimenty i na 500+ plus jakieś dodatki. A to jest wielki błąd. Jeżeli partner nie będzie chciał płacić na dzieci dobrowolnie to sprawa alimentacyjna trwa. Więcej partner może niestety kombinować i zwlekać z alimentami. Teraz siedzisz w domu, pod odejściu wszystko spadnie na Ciebie. Teraz myślisz, że partner nic nie robi, ale jak zostaniesz sama to zobaczysz, że obowiązków i odpowiedzialności będziesz miała więcej. Nie masz mieszkania, a ten kredyt to jest na Was obydwoje? Czy tylko partner wziął kredyt? Jakie macie warunki mieszkaniowe obecnie? Wynająć matce z 2 dzieci wcale nie jest tak prosto. W jakim wieku jest drugie dziecko? Chodzi do szkoły? Jeżeli tak musisz wziąć pod uwagę, że mieszkanie musi być blisko. W chwili obecnej co należy do Ciebie w tym mieszkaniu? Mówię serio. Wyprowadzasz się i co zabierasz? Sprzęt agd? Wyposażenie? Typu patelnie, sztućce? Czy wszystko dostaje partner? Bo jeżeli nawet wynajmiesz wyposażone mieszkanie to część sprzętów musisz mieć i tak swoich. Chcesz pewnie założyć nową rodzinę, znaleźć sobie kogoś. Bierz pod uwagę, że to Ty zostaniesz sama z 2 dzieci i znalezienie sobie kogoś odpowiednie to nie jest takie proste. Mogłabym jeszcze długo pisać. To nie jest tak, że odradzam Ci rozstanie i wyprowadzkę. Tylko przygotuj się do niej. Powinnaś znaleźć pracę, usamodzielnić się. Mówisz, że nie ma miejsca w żłobkach. Są prywatne żłobki plus opiekunki. Ty wiesz ile jesteś w stanie zarobić w swoim zawodzie. Ile masz odłożonych pieniędzy? Jeżeli możesz za nie przeżyć rok bez pracy to masz duże szanse, że uda Ci się to wszystko złożyć. Jakbyś miała na jakiś czas u kogoś zamieszkać to sprawa byłaby całkowicie inna i naprawdę o wiele prostsza. I jeszcze jedno. Czysto praktyczna rada. Nie wiem czy jakbyś uniezależniła się od męża to sytuacja u was w domu też unormowałaby się. Nie chcę przez to powiedzieć, że przemoc można tłumaczyć, oczywiście, że nie można. Nie ma usprawiedliwienie. Ale czasami ciężką sytuację da się naprawić. I nie chodzi mi o pozostanie z partnerem, ale musisz wiedzieć, że nawet jak rozstaniesz się z nim to on może nie zmienić się w stosunku do dzieci. I już teraz powinnaś stawiać mu granice i dbać o wasze bezpieczeństwo. A naprawdę można. Na twoim miejscu poszłabym do psychologa, tylko dobrego, który zajmuję się przemocą w domu. Może masz w otoczeniu kogoś kto może pogadać z Twoim mężem, bo z wybuchami emocji musi sobie radzić. I jeszcze jedno od zawsze tak było? Bo może Twój mąż ma jakieś problemy? Za duża odpowiedzialność? I ucieczka w pracę? 

Tak, właśnie o to mi chodzilo.. boje się tego że tak naprawdę nie wiem jak to będzie wyglądac. Mąż ma problemu i ja i tym wiem, ale nic nie mogę zrobić bo on nie chce że mna rozmawiać. Jest przemęczony i pracuje niemalże non stop mimo że nie ma takiej konieczności. Nie glodujemy i mamy się w co ubrać. Prosiłam żeby zwolnił, żeby czasem pokazał się dzieciom ale to nic nie daje. Głowa muru nie przebije. Może faktycznie kiedy postawie go pod ścianą i padną słowa "koniec" coś przemyśli i zrozumie, ale jeśli nie to muszę być przygotowana do odejścia. Porozmawiam z nim ostatni raz po nowym roku. Dam mu czas na ew. zmianę swojego zachowania. Ja też nie jestem idealna ale się staram. Myślę że z płaceniem na dzieci nie będzie problemu z jego strony ale tak jak pisałam myślałam o kwocie 600zl na dwójkę. Mieszkanie jest na nas oboje, kredyt też. Ale przecież nie zmuszę go żeby się wyprowadził więc o ile sam tego nie zaproponuje to ja muszę się z dziećmi wynieść. Jeżeli chodzi i obowiązki to on zajmuje się cała papierologia... Opłaty, załatwianie czegoś w urzędach etc. Z takich "codziennych" zadań to tylko z psem wychodzi. Starsze dziecko ma 5lat. Chodzi do przedszkola prywatnego i bardzo by mi zależało żeby w nim został chociaż do końca roku szkolnego, tym bardziej że koszt jest tylko 200zl wyższy niż w publicznym (chciałabym zminimalizować ilość rzeczy które się zmienia w jego życiu).

Z mieszkania mogę zabrać wszystko poza telewizorem i konsola. Poważnie, nic innego go w domu nie interesuje. Poza tym mieszkanie już mam na oku. Wynajmowaliśmy je wcześniej. Od tamtej pory stoi puste więc sądzę że powrót do niego nie będzie problemem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, Gość wiosennazielen napisał:

Mój partner (nie mamy ślubu)

To w końcu partner, mąż, czy prowo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosennazielen

A żłobek odpada bo prywatny jest za drogi a jeden z dwoch publicznych w moim mieście jest remontowany i wszystkie dzieci są przerzucone do tego pierwszego który już jest przepełniony z tego powodu. Nie mam samochodu więc dojeżdżanie gdzieś dalej też odpada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosennazielen

Partner. Nie mamy ślubu. Na codzien nazywam go mężem bo "partner" brzmi mi tak sztucznie... Nie dopatrujcie sie wszedzie prowokacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosennazielen

Musiałam wygooglowac to dda. Nie, nikt w mojej ani jego rodzinie nie był alkoholikiem. Tzn, mój wujo w sumie był ale nie miałam z nim kontaktu więc nie wydaje mi się żeby wpłynęło to na moje życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sss

Dopiero przy rozstaniu można być pewnym jak zachowa się partner. Kredyt jeżeli jest na was obydwoje to nie jest taka prosta sprawa. Nie ważne czy partner go spłaca czy nie, to i tak będzie wisieć nad Tobą dopóki tego nie uregulujesz. Czyli w przyszłości ciężko będzie Ci wziąć kredyt na mieszkanie mając już jedno zadłużenie. Przepisanie kredytu to też nie jest łatwa sprawa. Proza życia jest często dobijająca, kiedy zostaje się samej. Piszesz, że nie spełnia żadnych obowiązków w domu. Czyli jak któreś dziecko jest chore nie zawiezie nawet do przychodni? Jak jesteś chora nie poda herbaty? Zakupy robisz wszystkie w osiedlowym sklepie? Na większe nigdy nie jeździcie do supermarketów? Dużo pracuje, ale co robicie w dni wolne? Niedziela? A jak załatwiasz opiekę jak musisz pójść do lekarza? Piszesz, że partner załatwia sprawy urzędowe, czyli jednak coś robi. Napisałam to powyżej nie po to, żebyś teraz odpisywała i tłumaczyła jaki jest beznadziejny.Tylko przemyślała sobie dokładnie czy naprawdę w niczym Ci nie pomaga. I tylko po to, żebyś wzięła to pod uwagę, że po rozstaniu zostaniesz z tym sama. Twoje dochody będą wynosić około 1600 zł. Wiesz, że zapewne partner dając alimenty już nie będzie chciał się dokładać do przedszkola lub żłobka? Z tego co czytam, chyba wcale nie jesteś pewna rozstania. Partner wrzeszczy na dziecko, ale z drugiej strony nie jest złym ojcem tylko nie ma czasu bo dużo pracuję. Myślałaś w ogóle nad terapią małżeńską? Rozmowę z kimś? Jak wygląda Twoja rozmowa z partnerem? Dobra rada. Wybierz moment, kiedy obydwoje macie czas, macie wolny dzień, kiedy dzieci nie biegają i nie krzyczą. Bo jak rozmawiacie wieczorem po całym dniu, a motorem rozmowy są jakieś pretensje to nic z tego nie wyjdzie. Nie wierzę, że partner był wcześniej taki jak opisujesz. Bo w takim razie skąd drugie małe dziecko? Przemyśl dlaczego partner ucieka z domu? Od zawsze tak było? Z pierwszym dzieckiem też zostałaś z obowiązkami sama? Nie atakuję Cię, ale wina nigdy nie leży po jednej stronie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosennazielen

Ależ ja nie twierdzę że jestem bez winy. Jestem straszna furiatka i bywam złośliwa. Nie ma dnia wolnego. Wolne ma niedzielę niehandlowe... zazwyczaj. Wtedy śpi. Nie mogę znieść tego że kiedy już mu się zdarzy być w domu popołudniu to starszego syna wiezie dziadkom żeby przypadkiem nie spędzić z nim chwli. Tylko mu obiecuje ze np w środę się z nim pobawi.. przychodzi środa - jedziemy do babci. I tak za każdym razem. Młodszy mu nie przeszkadza bo i tak tylko ja się nim zajmuje. Wczoraj młodszy się rozpłakał jak go dałam tacie na ręce. Obstawiam że się wystraszył. To nie jest normalne. Jak któreś z dzieci jest chore to do lekarza pojedzie. Ale ostatnie szczepienie odwołał bo sam był chory. Od tygodnia wyznacza nowy termin i nie ma kiedy podjechać do przychodni. Będę musiała iść sama. Jak ja jestem chora to tylko kpiąco pyta czy mnie znowu głową boli. Od zawsze mam migreny. Powazniej nie choruje, do lekarza chodzę tylko z okazji ciazy. Na większe zakupy jeżdżę z koleżanką. On nie ma czasu. Tak, nie jestem pewna rozstania ale wiem że tak jak jest teraz też nie chce zyc. Terapia nie ma sensu skoro on nie ma czasu nawet na krótką rozmowę. Pytam jak było w pracy - dobrze. Coś opowiem i dzieciach - jakies mrukniecie i wyraz agonii na twarzy że w ogóle musze wydawać jakieś dźwięki w jego obecności. Chciałabym żeby dzieci miały normalna rodzinę ale w pojedynkę nic nie zdziałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×