Gość Patrycja Napisano Listopad 10, 2019 2 minuty temu, Zuzana napisał: Ja tez będę wplała 5 dniową a moze zgodzi die lekarz na dwa zarodki z powodu tak slabego nasienia. No j ha w lutym juz 35 lat. Tyle myśliw głowie. Oby tydzień zleciał Możliwe że się zgodzi, ja chciałam zaplodnic więcej komórek i zgodził się na 9 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Zuzana 163 Napisano Listopad 10, 2019 1 minutę temu, Gość Patrycja napisał: Możliwe że się zgodzi, ja chciałam zaplodnic więcej komórek i zgodził się na 9 To super:-). A powiedz mi jeszcze Patrycja czy robił Ci badanie usg czy to dopiero na monitoringu bedzie. Ja do lutego mam ważne badania z poprzedniej procedury. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Aga Napisano Listopad 10, 2019 10 godzin temu, Beti320 napisał: Hejo! Długo zbierałam się żeby gdziekolwiek napisać, ale uważam ze jednak dzielenie się swoimi własnymi doświadczeniami pomaga nam wszystkim. Nazywam się Beata mam 28 lat i nigdy nie przypuszczałam ze usłyszę od lekarza: „Jeżeli sytuacja nie zmieni się zostaje tylko in vitro”. Uważałam tak jak „prosty” człowiek że jeżeli jestem zdrowa, młoda i nic mi nie dolega nigdy taki zabieg mnie nie będzie dotyczył. O dziecko zaczęłam starać się w sierpniu 2018 roku będąc jeszcze przed ślubem. Postanowiłam tak ponieważ od września dostałam umowę o prace na czas nieokreślony wiec od razu zaczelam działać. Mijały miesiące zaczelam panikować jak każda kobieta czytać fora ze do roku to normalne itd.. Jednak w głębi serca czułam ze coś jest nie tak. Zwalałam najpierw oczywiście na swój paskudny charakter i zmuszanie partnera do stosunków w „te dni” czyli czynnik psychiczny. W końcu nie wytrzymałam prosiłam go od stycznia żeby poszedł się zbadać , on niestety zwlekał. Zaczelam działać i kupiłam test na płodność dla mężczyzn w internecie. Wynik oczywiście niekorzystny dla partnera, ale wszysycy na mnie (rodzice, partner) zaczęli nalatywac ze świruje i te testy są napewno do niczego. Wiec w kwietniu nie miał wyboru poszedł na badanie nasienia. Wynik okazał się poniżej normy min. 30 mln on miał 15 mln. Koncentracja 7 mln. Ruchliwość tez do niczego. W sierpniu mieliśmy planowany ślub jak dowiedziałam się o tych wynikach świat sie zawalił...miał to być przecież radosny czas starań i wesela. W tym czasie androlog zalecił suplementację i po ok. 3 msc ponowne badanie. Wręczył mu tez skierowanie na badanie hormonów. Jeżeli chodzi o mnie ja zawsze mialam cykle regularne, hormony zbadałam były ok, owulacja tez była. We wrześniu już moj „mąż” poszedl ponownie na badania nasienia + hormonów. Wyniki okazały się jeszcze gorsze...wręcz tragiczne. Z hormonów wyszła podwyższona prolaktyna . Dostał lek na obniżenie prolaktyny która ponoć działa negatywnie na parametry nasienia. W tym czasie moja głowa już nie wytrzymała kolejna porażka, kolejne zmarnowane szanse, kolejne ciąże, porody osób wokół mnie....itd. Oliwy do ognia dodał moj wynik HSG: niedrożny jeden jajowod. Nie wierzyłam w to co czytałam...ze jak to ja ta która ćwiczy, jest zdrowa, szczupła moze mieć jakoms wadę która jeszcze bardziej obniża nam szanse??? Myślalam ze to tylko JEGO wina. Psychicznie tez na niego złe wpłynęłam nazywałam go słabym ogniwem, wszystkie miesiączki wyzywałam się na nim. Postanowiłam coś zrobić ze swoim stresem, płaczem i za namowa mamy poszłam do psychiatry( wczesniej poszłam na terapie do psychologa ale nic mi nie dała), Biorę wiec od połowy września leki które uspokoiły mnie. Trochę ten cel posiadania dziecka nie przejmuje mojego życia aż tak bardzo jak wcześniej. Jednak po ostatnich badaniach męża lekarz powiedział jasno: są dwa czynniki męski i żeński. Jeżeli męski nie ulegnie zmianie czeka was zabieg in vitro. Na dzień dzisiejszy prolaktyna zamiast się zmniejszyć, po braniu leku Bromergon 1,5 miesiąca jaszcze bardziej się mu zwiększyła z 19 ( przy normie do 13) na 24! W ta środe ma znowu wizytę u androloga ale ja w miedzy czasie zadzwoniłam do kliniki aby dowiedzieć się czy załapie się na refundację z samorządu. Podano mi wszystkie badania które mam zrobić przed rozmowa konsultacyjna. I teraz nie wiem co dalej....chyba zacznę je powoli robić i zdecyduje się na to co niby nigdy nie miało mnie spotkać czyli in vitro. Nie wiem w sumie po co pisze ?? Może dlatego ze chce się wygadać potrzebuje informacji (co ile kosztuje, czy dostanę zwolenie lekarskie) i wparcia jak się do tego wszystkiego przygotować. Czytałam wiele forów odnośnie płodność, ale odnośnie zabiegu nie bo nie dopuszczałam do siebie myśli ze mnie to spotka...Nie ukrywam ze jestem osoba, której do tej pory wszystko się udawało i osiągałam swoje cele. To jest pierwsza trauma, która mnie spotkała i pierwsza porażka życiowa...Wszyscy mi mówią nie czytaj w goglach i na forach, ale ja postanowiłam się zwierzyć i napisać. Myśle ze jeżeli się zdecyduje zabieg będzie napewno w I kwartale 2020. Jestem z Bydgoszcz. Zabieg byłby w Łodzi gdybym dostała dofinansowanie z samorządu jeżeli nie to prywatnie w Bydgoszczy. Beti, wiem, ze to slaba pociecha, ale naprawde coraz wiecej par zmaga sie z nieplodnoscia. Z jakiegos powodu prywatne kliniki wyrastaja jak grzyby po deszczu... Mysle, ze zadna z nas tutaj nie sadzila, ze taki problem spotka wlasnie nas, ale zycie jest okrutne i niesprawiedliwe. Trzeba walczyc do konca i sie nie poddawac! Glowa do gory, jestes mloda i na pewno silniejsza niz Ci sie wydaje. Najwazniejsze, zebyscie sie wspierali z mezem - jemu tez na pewno nie jest latwo. Co do ceny procedury, to ciezko powiedziec - wszystko zalezy od konkretnego przypadku. Nie wiem, ktora klinike w Lodzi chcesz wybrac - Gamete czy Salve. Salve ma cennik na stronie, takze mozesz podejrzec. Sporo zalezy od tego, jakie dodatkowe badania beda potrzebne (ja np. sporo wydalam na histeroskopie i usuniecie polipa) i jakie leki, w jakich dawkach bedziesz przyjmowac. No i czy dostaniesz refundacje. Majami - trzymam kciuki za Ciebie, bardzo, bardzo mocno. Po cichu licze, ze jesli Wam sie uda to i dla nas jest szansa Mamy podobny problem, czyli niby wszystko OK, ale morfologia 2-3%. Samo nasienie tez niby w porzadku, bo koncentracja 70ml, wiec ta morfologia nie powinna przeszkadzac, ale ciazy brak... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Patrycja Napisano Listopad 10, 2019 53 minuty temu, Zuzana napisał: To super:-). A powiedz mi jeszcze Patrycja czy robił Ci badanie usg czy to dopiero na monitoringu bedzie. Ja do lutego mam ważne badania z poprzedniej procedury. Tak, na tej wizycie na której podpisaliśmy umowę robił mi usg bo wtedy dał mi też receptę na antyki więc może chciał sprawdzić czy może mi je przepisać Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Ona2019 86 Napisano Listopad 10, 2019 11 godzin temu, Beti320 napisał: Hejo! Długo zbierałam się żeby gdziekolwiek napisać, ale uważam ze jednak dzielenie się swoimi własnymi doświadczeniami pomaga nam wszystkim. Nazywam się Beata mam 28 lat i nigdy nie przypuszczałam ze usłyszę od lekarza: „Jeżeli sytuacja nie zmieni się zostaje tylko in vitro”. Uważałam tak jak „prosty” człowiek że jeżeli jestem zdrowa, młoda i nic mi nie dolega nigdy taki zabieg mnie nie będzie dotyczył. O dziecko zaczęłam starać się w sierpniu 2018 roku będąc jeszcze przed ślubem. Postanowiłam tak ponieważ od września dostałam umowę o prace na czas nieokreślony wiec od razu zaczelam działać. Mijały miesiące zaczelam panikować jak każda kobieta czytać fora ze do roku to normalne itd.. Jednak w głębi serca czułam ze coś jest nie tak. Zwalałam najpierw oczywiście na swój paskudny charakter i zmuszanie partnera do stosunków w „te dni” czyli czynnik psychiczny. W końcu nie wytrzymałam prosiłam go od stycznia żeby poszedł się zbadać , on niestety zwlekał. Zaczelam działać i kupiłam test na płodność dla mężczyzn w internecie. Wynik oczywiście niekorzystny dla partnera, ale wszysycy na mnie (rodzice, partner) zaczęli nalatywac ze świruje i te testy są napewno do niczego. Wiec w kwietniu nie miał wyboru poszedł na badanie nasienia. Wynik okazał się poniżej normy min. 30 mln on miał 15 mln. Koncentracja 7 mln. Ruchliwość tez do niczego. W sierpniu mieliśmy planowany ślub jak dowiedziałam się o tych wynikach świat sie zawalił...miał to być przecież radosny czas starań i wesela. W tym czasie androlog zalecił suplementację i po ok. 3 msc ponowne badanie. Wręczył mu tez skierowanie na badanie hormonów. Jeżeli chodzi o mnie ja zawsze mialam cykle regularne, hormony zbadałam były ok, owulacja tez była. We wrześniu już moj „mąż” poszedl ponownie na badania nasienia + hormonów. Wyniki okazały się jeszcze gorsze...wręcz tragiczne. Z hormonów wyszła podwyższona prolaktyna . Dostał lek na obniżenie prolaktyny która ponoć działa negatywnie na parametry nasienia. W tym czasie moja głowa już nie wytrzymała kolejna porażka, kolejne zmarnowane szanse, kolejne ciąże, porody osób wokół mnie....itd. Oliwy do ognia dodał moj wynik HSG: niedrożny jeden jajowod. Nie wierzyłam w to co czytałam...ze jak to ja ta która ćwiczy, jest zdrowa, szczupła moze mieć jakoms wadę która jeszcze bardziej obniża nam szanse??? Myślalam ze to tylko JEGO wina. Psychicznie tez na niego złe wpłynęłam nazywałam go słabym ogniwem, wszystkie miesiączki wyzywałam się na nim. Postanowiłam coś zrobić ze swoim stresem, płaczem i za namowa mamy poszłam do psychiatry( wczesniej poszłam na terapie do psychologa ale nic mi nie dała), Biorę wiec od połowy września leki które uspokoiły mnie. Trochę ten cel posiadania dziecka nie przejmuje mojego życia aż tak bardzo jak wcześniej. Jednak po ostatnich badaniach męża lekarz powiedział jasno: są dwa czynniki męski i żeński. Jeżeli męski nie ulegnie zmianie czeka was zabieg in vitro. Na dzień dzisiejszy prolaktyna zamiast się zmniejszyć, po braniu leku Bromergon 1,5 miesiąca jaszcze bardziej się mu zwiększyła z 19 ( przy normie do 13) na 24! W ta środe ma znowu wizytę u androloga ale ja w miedzy czasie zadzwoniłam do kliniki aby dowiedzieć się czy załapie się na refundację z samorządu. Podano mi wszystkie badania które mam zrobić przed rozmowa konsultacyjna. I teraz nie wiem co dalej....chyba zacznę je powoli robić i zdecyduje się na to co niby nigdy nie miało mnie spotkać czyli in vitro. Nie wiem w sumie po co pisze ?? Może dlatego ze chce się wygadać potrzebuje informacji (co ile kosztuje, czy dostanę zwolenie lekarskie) i wparcia jak się do tego wszystkiego przygotować. Czytałam wiele forów odnośnie płodność, ale odnośnie zabiegu nie bo nie dopuszczałam do siebie myśli ze mnie to spotka...Nie ukrywam ze jestem osoba, której do tej pory wszystko się udawało i osiągałam swoje cele. To jest pierwsza trauma, która mnie spotkała i pierwsza porażka życiowa...Wszyscy mi mówią nie czytaj w goglach i na forach, ale ja postanowiłam się zwierzyć i napisać. Myśle ze jeżeli się zdecyduje zabieg będzie napewno w I kwartale 2020. Jestem z Bydgoszcz. Zabieg byłby w Łodzi gdybym dostała dofinansowanie z samorządu jeżeli nie to prywatnie w Bydgoszczy. Cześć Beti u mnie też podobna historia do twojej, na początku też były nerwy łzy dlaczego akurat my, ale z czasem pogodzilismy się z tą sytuacją i zrobił się to "nasz wspólny problem" a nie tylko mojego męża, zobaczysz wszystko dobrze się ułoży Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
majami 14 Napisano Listopad 10, 2019 30 minut temu, Gość Aga napisał: Beti, wiem, ze to slaba pociecha, ale naprawde coraz wiecej par zmaga sie z nieplodnoscia. Z jakiegos powodu prywatne kliniki wyrastaja jak grzyby po deszczu... Mysle, ze zadna z nas tutaj nie sadzila, ze taki problem spotka wlasnie nas, ale zycie jest okrutne i niesprawiedliwe. Trzeba walczyc do konca i sie nie poddawac! Glowa do gory, jestes mloda i na pewno silniejsza niz Ci sie wydaje. Najwazniejsze, zebyscie sie wspierali z mezem - jemu tez na pewno nie jest latwo. Co do ceny procedury, to ciezko powiedziec - wszystko zalezy od konkretnego przypadku. Nie wiem, ktora klinike w Lodzi chcesz wybrac - Gamete czy Salve. Salve ma cennik na stronie, takze mozesz podejrzec. Sporo zalezy od tego, jakie dodatkowe badania beda potrzebne (ja np. sporo wydalam na histeroskopie i usuniecie polipa) i jakie leki, w jakich dawkach bedziesz przyjmowac. No i czy dostaniesz refundacje. Majami - trzymam kciuki za Ciebie, bardzo, bardzo mocno. Po cichu licze, ze jesli Wam sie uda to i dla nas jest szansa Mamy podobny problem, czyli niby wszystko OK, ale morfologia 2-3%. Samo nasienie tez niby w porzadku, bo koncentracja 70ml, wiec ta morfologia nie powinna przeszkadzac, ale ciazy brak... Aga, dzięki, taka bezpłodność idiopatyczna to poszukiwanie na oślep, gdyby problem był od razu uwidoczniony, łatwiej znaleźć rozwiązanie i dobrać metodę i dodatkowe procedury. Dziś chociaż wiem, że nie ustanę w próbach dopóki naprawdę nie będzie już nadziei, wydaje mi się, że to jeszcze nie ten raz, nie ten moment. Tyle naczytałam się na stronie/stronach klinik o super najnowszych osiągnięciach, nowych metodach zwiększających skuteczność a w ogóle nie było o tym mowy, bo właśnie nic nie wiadomo o przyczynie. Pewnie dlatego była potrzeba sprawdzenia według standardowej procedury, jedyne co nam zaproponowano to laserowe nacięcie otoczki. Ponieważ u nas też tak niefortunnie wyszło, że 5 doba hodowli wypadała w niedzielę, a w poniedziałek (jutro) święto, do transferu wybrano dwa zarodki w 4 dobie, czyli nie w stadium blastocysty, tylko moruli. Czy po przeniesieniu do macicy będą się dalej dzielić, to taka loteria życia. A Ty moja droga nie licz po cichu, tylko wierz z całej siły, nie bez przyczyny mówi się, że poczęcie to cud, a te się zdarzają, mamy tu wiele dowodów na to. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Zuzana 163 Napisano Listopad 10, 2019 52 minuty temu, Gość Patrycja napisał: Tak, na tej wizycie na której podpisaliśmy umowę robił mi usg bo wtedy dał mi też receptę na antyki więc może chciał sprawdzić czy może mi je przepisać Patrycja masz może cennik? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Aga Napisano Listopad 10, 2019 Majami, no wlasnie, nie znamy przyczyny i to jest w sumie najgorsze. Bo nie wiemy z czym sie mierzymy. Nam tez zaproponowano standardowa procedure, bo nie wiadomo, co mogloby pomoc. Lekarz nawet wspomnial, ze to in vitro bedzie troche diagnostyczne, bo jesli sie nie uda, to dowiemy sie, na ktorym etapie calego procesu cos idzie nie tak jak powinno. Wlasnie mialam zapytac, czemu nie hodowali do blastocysty, jakos glupio nie skojarzylam, ze chodzi o swieto naradowe. Ale Twoje malenstwa na pewno sa waleczne i morule dalej sie dziela i beda sie niedlugo zagniezdzac. A na swoj sukces licze tylko po cichu, bo do tej pory kazda miesiaczka od prawie 2 lat to porazka. A za kazdym razem mialam nadzieje, ze moze sie udalo... Takze teraz az boje sie robic sobie nadzieje. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
majami 14 Napisano Listopad 10, 2019 3 minuty temu, Gość Aga napisał: Majami, no wlasnie, nie znamy przyczyny i to jest w sumie najgorsze. Bo nie wiemy z czym sie mierzymy. Nam tez zaproponowano standardowa procedure, bo nie wiadomo, co mogloby pomoc. Lekarz nawet wspomnial, ze to in vitro bedzie troche diagnostyczne, bo jesli sie nie uda, to dowiemy sie, na ktorym etapie calego procesu cos idzie nie tak jak powinno. Wlasnie mialam zapytac, czemu nie hodowali do blastocysty, jakos glupio nie skojarzylam, ze chodzi o swieto naradowe. Ale Twoje malenstwa na pewno sa waleczne i morule dalej sie dziela i beda sie niedlugo zagniezdzac. A na swoj sukces licze tylko po cichu, bo do tej pory kazda miesiaczka od prawie 2 lat to porazka. A za kazdym razem mialam nadzieje, ze moze sie udalo... Takze teraz az boje sie robic sobie nadzieje. Oj znam, dobrze znam to uczucie rozczarowania...troszkę żałuję, że zwlekaliśmy z decyzją o leczeniu tak długo. I też po cichu liczę, że skoro zarodek już kompaktował, to jedynie te kilkanaście godzin dzieliło go od wczesnej blastki...transferuje się też młodziutkie zarodki w 2-3 dobie, więc wcinam ananasa, orzechy i tylko to okropne czekanie... Bardzo tu potrzebujemy sukcesów, więc kibicuję Wam z całej siły Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kaja Napisano Listopad 10, 2019 Można plakac, można mieć żal że nas to dotyka, można mieć poczucie niesprawiedliwości. Ale nie można kogoś wytykać ze zachorował i nie dawać mu wsparcia. Sory, Tak uważam. Beata dobrze że postanowiłaś iść do lekarza żeby pomógł Ci sobie z tą sytuacją poradzić. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Aga Napisano Listopad 10, 2019 12 minut temu, majami napisał: Oj znam, dobrze znam to uczucie rozczarowania...troszkę żałuję, że zwlekaliśmy z decyzją o leczeniu tak długo. I też po cichu liczę, że skoro zarodek już kompaktował, to jedynie te kilkanaście godzin dzieliło go od wczesnej blastki...transferuje się też młodziutkie zarodki w 2-3 dobie, więc wcinam ananasa, orzechy i tylko to okropne czekanie... Bardzo tu potrzebujemy sukcesów, więc kibicuję Wam z całej siły Bo to chyba tak jest - jak nie ma wyraznej przyczyny, to trudniej zdecydowac sie na leczenie. Przeciez niby wszystko jest OK... Dlugo slyszalam, ze mam wyluzowac i ciaza sama przyjdzie. Ale jakos nie przyszla i trzeba bylo zdecydowac, co dalej. A czekanie jest wykanczajace, mam wrazenie, ze ciagle na cos trzeba czekac. Wczesniej co miesiac na okres, teraz na decyzje kiedy punkcja, potem kiedy transfer. A Twoje czekanie teraz jest najtrudniejsze... Ja tez trzymam kciuki za Ciebie i twoje dwa maluszki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Margaret Napisano Listopad 10, 2019 Hej dziewczyny, Miałam mieć wizytę 12.11 i przełożyli na tydzień później i jak na złość (chyba ze stresu, ze przełożyli, bo ponoć lekarz się nie wyrobi) dostałam o kilka dni wcześniej miesiączkę i teraz podejście do procedury wydłuża się o kolejny miesiąc.. myślałam ze zaczniemy już we wtorek a tu klapa ;(( czy któraś z Was robiła mutacje mthfr i coś wyszło? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Patrycja Napisano Listopad 10, 2019 1 godzinę temu, Zuzana napisał: Patrycja masz może cennik? Tak, mam. Mogę Ci wysłać zdjęcie jeśli chcesz, tylko podaj np e-mail. Teraz nie jestem w domu ale wieczorem na pewno wyślę Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Margaret Napisano Listopad 10, 2019 13 godzin temu, Beti320 napisał: Hejo! Długo zbierałam się żeby gdziekolwiek napisać, ale uważam ze jednak dzielenie się swoimi własnymi doświadczeniami pomaga nam wszystkim. Nazywam się Beata mam 28 lat i nigdy nie przypuszczałam ze usłyszę od lekarza: „Jeżeli sytuacja nie zmieni się zostaje tylko in vitro”. Uważałam tak jak „prosty” człowiek że jeżeli jestem zdrowa, młoda i nic mi nie dolega nigdy taki zabieg mnie nie będzie dotyczył. O dziecko zaczęłam starać się w sierpniu 2018 roku będąc jeszcze przed ślubem. Postanowiłam tak ponieważ od września dostałam umowę o prace na czas nieokreślony wiec od razu zaczelam działać. Mijały miesiące zaczelam panikować jak każda kobieta czytać fora ze do roku to normalne itd.. Jednak w głębi serca czułam ze coś jest nie tak. Zwalałam najpierw oczywiście na swój paskudny charakter i zmuszanie partnera do stosunków w „te dni” czyli czynnik psychiczny. W końcu nie wytrzymałam prosiłam go od stycznia żeby poszedł się zbadać , on niestety zwlekał. Zaczelam działać i kupiłam test na płodność dla mężczyzn w internecie. Wynik oczywiście niekorzystny dla partnera, ale wszysycy na mnie (rodzice, partner) zaczęli nalatywac ze świruje i te testy są napewno do niczego. Wiec w kwietniu nie miał wyboru poszedł na badanie nasienia. Wynik okazał się poniżej normy min. 30 mln on miał 15 mln. Koncentracja 7 mln. Ruchliwość tez do niczego. W sierpniu mieliśmy planowany ślub jak dowiedziałam się o tych wynikach świat sie zawalił...miał to być przecież radosny czas starań i wesela. W tym czasie androlog zalecił suplementację i po ok. 3 msc ponowne badanie. Wręczył mu tez skierowanie na badanie hormonów. Jeżeli chodzi o mnie ja zawsze mialam cykle regularne, hormony zbadałam były ok, owulacja tez była. We wrześniu już moj „mąż” poszedl ponownie na badania nasienia + hormonów. Wyniki okazały się jeszcze gorsze...wręcz tragiczne. Z hormonów wyszła podwyższona prolaktyna . Dostał lek na obniżenie prolaktyny która ponoć działa negatywnie na parametry nasienia. W tym czasie moja głowa już nie wytrzymała kolejna porażka, kolejne zmarnowane szanse, kolejne ciąże, porody osób wokół mnie....itd. Oliwy do ognia dodał moj wynik HSG: niedrożny jeden jajowod. Nie wierzyłam w to co czytałam...ze jak to ja ta która ćwiczy, jest zdrowa, szczupła moze mieć jakoms wadę która jeszcze bardziej obniża nam szanse??? Myślalam ze to tylko JEGO wina. Psychicznie tez na niego złe wpłynęłam nazywałam go słabym ogniwem, wszystkie miesiączki wyzywałam się na nim. Postanowiłam coś zrobić ze swoim stresem, płaczem i za namowa mamy poszłam do psychiatry( wczesniej poszłam na terapie do psychologa ale nic mi nie dała), Biorę wiec od połowy września leki które uspokoiły mnie. Trochę ten cel posiadania dziecka nie przejmuje mojego życia aż tak bardzo jak wcześniej. Jednak po ostatnich badaniach męża lekarz powiedział jasno: są dwa czynniki męski i żeński. Jeżeli męski nie ulegnie zmianie czeka was zabieg in vitro. Na dzień dzisiejszy prolaktyna zamiast się zmniejszyć, po braniu leku Bromergon 1,5 miesiąca jaszcze bardziej się mu zwiększyła z 19 ( przy normie do 13) na 24! W ta środe ma znowu wizytę u androloga ale ja w miedzy czasie zadzwoniłam do kliniki aby dowiedzieć się czy załapie się na refundację z samorządu. Podano mi wszystkie badania które mam zrobić przed rozmowa konsultacyjna. I teraz nie wiem co dalej....chyba zacznę je powoli robić i zdecyduje się na to co niby nigdy nie miało mnie spotkać czyli in vitro. Nie wiem w sumie po co pisze ?? Może dlatego ze chce się wygadać potrzebuje informacji (co ile kosztuje, czy dostanę zwolenie lekarskie) i wparcia jak się do tego wszystkiego przygotować. Czytałam wiele forów odnośnie płodność, ale odnośnie zabiegu nie bo nie dopuszczałam do siebie myśli ze mnie to spotka...Nie ukrywam ze jestem osoba, której do tej pory wszystko się udawało i osiągałam swoje cele. To jest pierwsza trauma, która mnie spotkała i pierwsza porażka życiowa...Wszyscy mi mówią nie czytaj w goglach i na forach, ale ja postanowiłam się zwierzyć i napisać. Myśle ze jeżeli się zdecyduje zabieg będzie napewno w I kwartale 2020. Jestem z Bydgoszcz. Zabieg byłby w Łodzi gdybym dostała dofinansowanie z samorządu jeżeli nie to prywatnie w Bydgoszczy. Hej Beata! jestem starsza od Ciebie o rok, od ponad 3 staramy się o dzidziusia i różne dramy mieliśmy po drodze. U nas glownie czynnik męski, słaba morfologia i duża defragmentacja, ale ja tez mam jakieś choróbska. Wspieraj swojego męża, to bardzo ważne, on nie ma na to wpływu. Wiem jak było u nas, dla mojego męża to był ogromny cios i pamiętaj ze jesteście w tym razem i razem z tego wyjdziecie ja nie mam jednego jajowodu i przy bardzo słabych wynikach w pierwszym miesiacu jak w ogóle nie sprawdzałam kiedy mam owu zaszliśmy, co było mega ogromnym zaskoczeniem, niestety poroniłam nie wiadomo z jakiej przyczyny (lekarze twierdzą ze pewnie dzidziuś miał wadę). Także myśle ze czynnik psychiczny tez ma duże znaczenie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna Napisano Listopad 10, 2019 13 godzin temu, Beti320 napisał: Hejo! Długo zbierałam się żeby gdziekolwiek napisać, ale uważam ze jednak dzielenie się swoimi własnymi doświadczeniami pomaga nam wszystkim. Nazywam się Beata mam 28 lat i nigdy nie przypuszczałam ze usłyszę od lekarza: „Jeżeli sytuacja nie zmieni się zostaje tylko in vitro”. Uważałam tak jak „prosty” człowiek że jeżeli jestem zdrowa, młoda i nic mi nie dolega nigdy taki zabieg mnie nie będzie dotyczył. O dziecko zaczęłam starać się w sierpniu 2018 roku będąc jeszcze przed ślubem. Postanowiłam tak ponieważ od września dostałam umowę o prace na czas nieokreślony wiec od razu zaczelam działać. Mijały miesiące zaczelam panikować jak każda kobieta czytać fora ze do roku to normalne itd.. Jednak w głębi serca czułam ze coś jest nie tak. Zwalałam najpierw oczywiście na swój paskudny charakter i zmuszanie partnera do stosunków w „te dni” czyli czynnik psychiczny. W końcu nie wytrzymałam prosiłam go od stycznia żeby poszedł się zbadać , on niestety zwlekał. Zaczelam działać i kupiłam test na płodność dla mężczyzn w internecie. Wynik oczywiście niekorzystny dla partnera, ale wszysycy na mnie (rodzice, partner) zaczęli nalatywac ze świruje i te testy są napewno do niczego. Wiec w kwietniu nie miał wyboru poszedł na badanie nasienia. Wynik okazał się poniżej normy min. 30 mln on miał 15 mln. Koncentracja 7 mln. Ruchliwość tez do niczego. W sierpniu mieliśmy planowany ślub jak dowiedziałam się o tych wynikach świat sie zawalił...miał to być przecież radosny czas starań i wesela. W tym czasie androlog zalecił suplementację i po ok. 3 msc ponowne badanie. Wręczył mu tez skierowanie na badanie hormonów. Jeżeli chodzi o mnie ja zawsze mialam cykle regularne, hormony zbadałam były ok, owulacja tez była. We wrześniu już moj „mąż” poszedl ponownie na badania nasienia + hormonów. Wyniki okazały się jeszcze gorsze...wręcz tragiczne. Z hormonów wyszła podwyższona prolaktyna . Dostał lek na obniżenie prolaktyny która ponoć działa negatywnie na parametry nasienia. W tym czasie moja głowa już nie wytrzymała kolejna porażka, kolejne zmarnowane szanse, kolejne ciąże, porody osób wokół mnie....itd. Oliwy do ognia dodał moj wynik HSG: niedrożny jeden jajowod. Nie wierzyłam w to co czytałam...ze jak to ja ta która ćwiczy, jest zdrowa, szczupła moze mieć jakoms wadę która jeszcze bardziej obniża nam szanse??? Myślalam ze to tylko JEGO wina. Psychicznie tez na niego złe wpłynęłam nazywałam go słabym ogniwem, wszystkie miesiączki wyzywałam się na nim. Postanowiłam coś zrobić ze swoim stresem, płaczem i za namowa mamy poszłam do psychiatry( wczesniej poszłam na terapie do psychologa ale nic mi nie dała), Biorę wiec od połowy września leki które uspokoiły mnie. Trochę ten cel posiadania dziecka nie przejmuje mojego życia aż tak bardzo jak wcześniej. Jednak po ostatnich badaniach męża lekarz powiedział jasno: są dwa czynniki męski i żeński. Jeżeli męski nie ulegnie zmianie czeka was zabieg in vitro. Na dzień dzisiejszy prolaktyna zamiast się zmniejszyć, po braniu leku Bromergon 1,5 miesiąca jaszcze bardziej się mu zwiększyła z 19 ( przy normie do 13) na 24! W ta środe ma znowu wizytę u androloga ale ja w miedzy czasie zadzwoniłam do kliniki aby dowiedzieć się czy załapie się na refundację z samorządu. Podano mi wszystkie badania które mam zrobić przed rozmowa konsultacyjna. I teraz nie wiem co dalej....chyba zacznę je powoli robić i zdecyduje się na to co niby nigdy nie miało mnie spotkać czyli in vitro. Nie wiem w sumie po co pisze ?? Może dlatego ze chce się wygadać potrzebuje informacji (co ile kosztuje, czy dostanę zwolenie lekarskie) i wparcia jak się do tego wszystkiego przygotować. Czytałam wiele forów odnośnie płodność, ale odnośnie zabiegu nie bo nie dopuszczałam do siebie myśli ze mnie to spotka...Nie ukrywam ze jestem osoba, której do tej pory wszystko się udawało i osiągałam swoje cele. To jest pierwsza trauma, która mnie spotkała i pierwsza porażka życiowa...Wszyscy mi mówią nie czytaj w goglach i na forach, ale ja postanowiłam się zwierzyć i napisać. Myśle ze jeżeli się zdecyduje zabieg będzie napewno w I kwartale 2020. Jestem z Bydgoszcz. Zabieg byłby w Łodzi gdybym dostała dofinansowanie z samorządu jeżeli nie to prywatnie w Bydgoszczy. Kochana nawet nie wiesz jak Cię rozumiem... U nas prawie identyczna sytuacja. Ja mam 28 lat mąż 31.ja jestem okazem zdrowia a mąż skupiskiem chorób.. Cukrzyca, tarczyca, naczyniak na przysadce i nasienie w moczu... Poczucie bezsilności, niesprawiedliwości, złości i całej masy innych złych emocji nie jest mi obce. Również rozwazalam wizytę u psychiatry lub psychologa ale mieszkamy za granicą, brak czasu niestety.. Rzucam się w wir pracy i jakoś daje radę! Nie martw się in vitro to nie koniec świata.Najgorsze jest tylko to że nie ma z kim o tym tak naprawdę porozmawiać i ciężko zweryfikować komu powiedzieć a komu nie żeby nas później palcami nie wytykali. Ale kiedy już przyjdzie ciąża i dzidziuś to ani my ani nikt nie będzie pamiętał o tym jak było ciężko i każdy będzie się cieszył naszym szczęściem Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
malagosia 244 Napisano Listopad 10, 2019 16 godzin temu, Gość Akszeinga napisał: Parens. A Ty też może w Krakowie? Ja tez tam chodzę Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Zuzana 163 Napisano Listopad 10, 2019 39 minut temu, Gość Patrycja napisał: Tak, mam. Mogę Ci wysłać zdjęcie jeśli chcesz, tylko podaj np e-mail. Teraz nie jestem w domu ale wieczorem na pewno wyślę Ok z góry wielkie dzięki :-). zuzia.zuzana@onet.pl Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Izulka87 Napisano Listopad 10, 2019 59 minut temu, Gość Margaret napisał: Hej dziewczyny, Miałam mieć wizytę 12.11 i przełożyli na tydzień później i jak na złość (chyba ze stresu, ze przełożyli, bo ponoć lekarz się nie wyrobi) dostałam o kilka dni wcześniej miesiączkę i teraz podejście do procedury wydłuża się o kolejny miesiąc.. myślałam ze zaczniemy już we wtorek a tu klapa ;(( czy któraś z Was robiła mutacje mthfr i coś wyszło? Ja robiłam mutacje mthfr i wyszło że mam wrodzona trombofilie i możliwe że dlatego że wcześniej o tym nie wiedziałam wcześniejsze transfery (2) kończyły się ciąża biochemiczna. Przy 3 transferze już posiadając wyniki tej mutacji lekarz wdrozyl mi heparyne no i udało się. Kończę właśnie 36 tydzień ciąży Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gosia12323 Napisano Listopad 10, 2019 Dziewczyny mam takie pytanie, jak często przy długim protokole trzeba jechać na wizytę? Tzn. najpierw przez ok.2 tygodnie są tabletki antykoncepcyjne, potem okres, a potem mniej więcej tak jak przy krótkim wizyta co 2 dni czy jakoś inaczej? Tak planuje się na to wszystko jakoś technicznie przygotować. Czyli gdybym zaczęła w grudniu to transfer wypadłby mniej więcej w połowie lutego? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
margareta 186 Napisano Listopad 10, 2019 1 godzinę temu, Gość Margaret napisał: Hej dziewczyny, Miałam mieć wizytę 12.11 i przełożyli na tydzień później i jak na złość (chyba ze stresu, ze przełożyli, bo ponoć lekarz się nie wyrobi) dostałam o kilka dni wcześniej miesiączkę i teraz podejście do procedury wydłuża się o kolejny miesiąc.. myślałam ze zaczniemy już we wtorek a tu klapa ;(( czy któraś z Was robiła mutacje mthfr i coś wyszło? Margaret ja robiłam badanie na mutacje mthfr i wyszła mi zmiana. Przełożyło się to tak naprawdę tylko na przyjmowanie przeze mnie metylowanych folianow a nie kwasu foliowego, bo go nie wchlaniam. Szkoda, że przełożyli Ci wizytę, ale początek już tak niedaleko! Ja też czekam na wizyte 18.11 , żeby zacząć wszystko od nowa, kwalifikacja itd, więc prawdopodobnie będziemy walczyć w podobnym czasie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Margaret Napisano Listopad 10, 2019 13 minut temu, Gość Izulka87 napisał: Ja robiłam mutacje mthfr i wyszło że mam wrodzona trombofilie i możliwe że dlatego że wcześniej o tym nie wiedziałam wcześniejsze transfery (2) kończyły się ciąża biochemiczna. Przy 3 transferze już posiadając wyniki tej mutacji lekarz wdrozyl mi heparyne no i udało się. Kończę właśnie 36 tydzień ciąży Mi wyszła mutacja mthfr i właśnie suplementuje witaminki metylowane i mam nadzieje, ze skończy się tak dobrze jak u Ciebie 🥰🥰🥰 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Margaret Napisano Listopad 10, 2019 Izulka, gdzie się leczysz? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Margaret Napisano Listopad 10, 2019 Przepraszam poprzedni post o leczenie był do Margareta;) co do suplementacji to jeszcze lekarz patrzy na moja homocysteine ale ostatnio miałam 5, wiec chyba niezle. a jak u Ciebie z witamina B12 Margareta? Ja mam niby w normie bo 250, ale dietetyczka mówi ze zdecydowanie za mało. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Patrycja Napisano Listopad 10, 2019 23 minuty temu, Gość Gosia12323 napisał: Dziewczyny mam takie pytanie, jak często przy długim protokole trzeba jechać na wizytę? Tzn. najpierw przez ok.2 tygodnie są tabletki antykoncepcyjne, potem okres, a potem mniej więcej tak jak przy krótkim wizyta co 2 dni czy jakoś inaczej? Tak planuje się na to wszystko jakoś technicznie przygotować. Czyli gdybym zaczęła w grudniu to transfer wypadłby mniej więcej w połowie lutego? Gosia ilość wizyt to pewnie zależy od lekarza, ja zaczęłam długi protokół 4 października - antyki przez 21 dni, gonapeptyl 14 dni i dziś jestem 3 dzień na Bemfoli, punkcja 18-19 listopad prawdopodobnie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Izulka87 Napisano Listopad 10, 2019 35 minut temu, Gość Margaret napisał: Mi wyszła mutacja mthfr i właśnie suplementuje witaminki metylowane i mam nadzieje, ze skończy się tak dobrze jak u Ciebie 🥰🥰🥰 A zapomniałam dodać że też brałam kwas foliowy metylowany. Na pewno będzie happy end zobaczysz! Powodzenia! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Izulka87 Napisano Listopad 10, 2019 37 minut temu, Gość Margaret napisał: Izulka, gdzie się leczysz? Ja się leczylam w invimed wrocław. Od chwili stwierdzenia bijacego serduszka u dzidzi czyli od 6 tyg. Jestem pod opieką mojego ginekologa z przed procedury in vitro Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Margaret Napisano Listopad 10, 2019 1 minutę temu, Gość Izulka87 napisał: Ja się leczylam w invimed wrocław. Od chwili stwierdzenia bijacego serduszka u dzidzi czyli od 6 tyg. Jestem pod opieką mojego ginekologa z przed procedury in vitro Czyli już niedługo zobaczysz swoje maleństwo!! 3 mam kciuki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Emmi. 7 Napisano Listopad 10, 2019 15 minut temu, Gość Izulka87 napisał: Ja się leczylam w invimed wrocław. Od chwili stwierdzenia bijacego serduszka u dzidzi czyli od 6 tyg. Jestem pod opieką mojego ginekologa z przed procedury in vitro U kogo się leczylas jeśli mogę zapytać? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
margareta 186 Napisano Listopad 10, 2019 44 minuty temu, Gość Margaret napisał: Przepraszam poprzedni post o leczenie był do Margareta;) co do suplementacji to jeszcze lekarz patrzy na moja homocysteine ale ostatnio miałam 5, wiec chyba niezle. a jak u Ciebie z witamina B12 Margareta? Ja mam niby w normie bo 250, ale dietetyczka mówi ze zdecydowanie za mało. Teraz zaczynamy w invicta w Gdańsku. W październiku próbowaliśmy w invimedzie w Gdyni. Transfer okazał się nieudany a do tego 0 mrozaczkow, więc zmieniamy na invicta, bo nam bliżej i mam nadzieję, że szczęśliwiej. Szczerze, poziomu B12, chyba w ogóle nie miałam badanego, nic mi nawet nie świta. Kurcze, a może powinnam Ja suplementuje obecnie tylko D 4000 i metylowane foliany, plus euthyrox ze wzgledu na Hashimoto. A Ty gdzie się leczysz? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Margaret Napisano Listopad 10, 2019 19 minut temu, margareta napisał: Teraz zaczynamy w invicta w Gdańsku. W październiku próbowaliśmy w invimedzie w Gdyni. Transfer okazał się nieudany a do tego 0 mrozaczkow, więc zmieniamy na invicta, bo nam bliżej i mam nadzieję, że szczęśliwiej. Szczerze, poziomu B12, chyba w ogóle nie miałam badanego, nic mi nawet nie świta. Kurcze, a może powinnam Ja suplementuje obecnie tylko D 4000 i metylowane foliany, plus euthyrox ze wzgledu na Hashimoto. A Ty gdzie się leczysz? Ja Invicta w Warszawie. Lekarz jak zobaczył moja listę badań to biedny złapał się za głowę, ale bardzo pozytywnie do tego podszedł;) mnie prowadziła fajna dietetyk, która zleciła mi sporo badań i faktycznie wskazały na pewne zaburzenia. W tym właśnie chociaż b12, zawsze powtarzała ze niskie i jak zrobiłam mthfr to wyszła mutacja, która wskazuje na zaburzenia nie tylko kwasu foliowego ale pozostałych witamin z grupy b. Teraz przyjmuje metylofolian i kompleks b firmy aliness. Dodatkowo witamina d w kroplach oraz tran i oczywiście cukierki na hishimoto i insulinoopornosc (euthyrox i glukophage) Przepraszam, ze zapytam ale czynnik kobiecy, męski u Was? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach