Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mama Bartka

Mamy, jak Wam się układa po porodzie

Polecane posty

Gość mama Bartka

Nie od razu, połóg wymaga spokoju, ale po 2-3-4 miesiącach zmęczone codzienną krzątaniną chciałybyście wyjść z domu, choć na krótko i bez dziecka.

Udaje Wam się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zostawiasz dziecko z mezem i wychodzisz. Ja odciagalam pokarm jak wiedziałam, że nie będzie mnie dłużej niż 2 godziny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mały miał 4 miesiące jak poszłam na kurs językowy. 4 dni w tyg po 3h. Młody był z tatą. Najlepsze co mogłam dla siebie zrobić.

Samotne wyjścia to nie problem. Brakuje mi tylko wyjść razem z moim mężem bez dziecka, co ze względu na sporą odległość od rodziny jest bardzo rzadkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niestety zle

Od 20 miesięcy, czyli od narodzin dziecka w zasadzie jestem z nim 24/h codziennie. Nie wychodzę nigdzie bez dziecka, tzn czasem jakieś szybkie zakupy czy lekarz dentysta. Nie ma mowy żebym np poszła na studia mgr czy na jakiś kurs czy coś. Mąż średnio się synem zajmuje, tyle ile już musi. Nigdy go nie wykąpał, na spacery też nie bierze, chyba, że idziemy wszyscy razem. Szukam jednak pracy, choćby na pół etatu, ale w normalnych godzinach tzn nie do późna, ale w moim mieście ciężko o taką... Chciałabym wyjść z domu, kupić sobie buty jakieś, bluzkę, zrobić coś dla siebie, ale na spokojnie, bez telefonów "kiedy wrócisz?". Nie chcę mieć drugiego dziecka. Jestem też rozczarowana tym, że mój mąż prawie mi nie pomaga przy dziecku. Nawet jak miałam grypę, miałam 39st gorączki to i tak obowiązek opieki ciążył na mnie.  Zrobić mu obiad, przebrać czy coś. Wtedy myślałam, że zejdę z tego świata i zatęskniłam za czasami jak nie miałam dziecka i byłam samotna.    To były cudowne czasy. Robiłam co chciałam, bez odpowiedzialności za innych. Niestety często wspominam sobie życie jakie miałam na długo przed małżeństwem i macierzyństwem. Ech rozpisalam się i tak nikt tego nie przeczyta. Dobranoc. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
35 minut temu, Gość Gość napisał:

Mały miał 4 miesiące jak poszłam na kurs językowy. 4 dni w tyg po 3h. Młody był z tatą. Najlepsze co mogłam dla siebie zrobić.

Samotne wyjścia to nie problem. Brakuje mi tylko wyjść razem z moim mężem bez dziecka, co ze względu na sporą odległość od rodziny jest bardzo rzadkie.

Nie żałujesz ze masz dziecko? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, Gość Gosc napisał:

Nie żałujesz ze masz dziecko? 

A co? Wielki dramat, że myślę też o sobie a nie tylko o dziecku? Trafił mi się jakiś dziwny mąż bo nie dość, że potrafi przy dziecku wszystko zrobić to jeszcze nie stawia oporu. Co więcej, czasem to on wstawał do niego w nocy a ja smacznie spałam. A po wyjątkowo ciężkiej nocy brał go rano na spacer żebym mogła dłużej pospać. Nigdy nie żałowałam, że mam syna. Bo mam też wspaniałego męża, który nie uziemił mnie w domu i nie sprawił, że macierzyństwo stało się męczącym i frustrującym zajęciem. A to, że brakuje mi wyjść tylko z mężem? Synek ma 4 lata, czas najwyższy. Każde zdrowe małżeństwo potrzebuje chwil na wyłączność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gugggaga

Moje dziecko jest dwumiesięczne - mam męża, który robi przy nim wszystko i pracuje w elastycznych godzinach, rodzice i teściowie w tym samym mieście zabijają się żeby pobyć z wnusiem, mniej więcej raz w tygodniu zostają z nim na ok. 2 godziny a my idziemy na spacer, do kawiarni czy knajpy (pierwszy raz pomjakichś 4 tygodniach) . Też mniej więcej raz w tygodniu przesypiam calą noc bo mąż karmi odciągniętym mlekiem.  Mam więc warunki totalnie cieplarniane, a i tak czuję się zmęczona i niewyspana - bardzo podziwiam mamy, które ogarniają wszystko same. Nie rozumiem tylko czemu nie ciśniecie na wspólne zajmowanie się dzieckiem z waszymi partnerami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paulitos

Udaje, chociaż nie będę ściemniać. Przy pierwszym dziecku zdarzało się że mąż udawał że ma dwie lewe ręce, i chociaż nie krytykowałam tego jak się nim zajmuje, motywowałam, to kiedy wyszłam do sklepu potrafił dzwonić że mały płacze, że nie może go uspokoić. Nie mówiąc o tym że moje zakupy (o rozrywkach nie mówiąc) traktował jak mój czas wolny, a kiedy on robił zakupy- to były jego kolejne, ciężkie obowiązki. Oj, musieliśmy się na nowo docierać i dorosnąć do rodzicielstwa. Ja jednak też nie przeszłam tak lekko, łatwo i beztrosko pojawienia się noworodka. Co muszę przyznać- nie było migania się od brudnych pieluch, karmił często w nocy moim, odciągniętym mlekiem żebym ja się wyspała, po prostu nie lubił zostawać z dzieckiem sam. A po kilku miesiącach było ok, a potem... potem wyszły problemy zdrowotne u dziecka, lekarze, diagnozowanie, leczenie, i mąż docenił to że ja jestem na miejscu (byłam na urlopie wychowawczym), że biorę sobie tyle na głowę, i sam dorósł do tego żeby zrozumieć że chwila oddechu dla mnie to więcej energii, siły, i krok dalej od depresji. Wyszliśmy z tego mądrzejsi, przy drugim dziecku problemów już nie było- od początku współpracowaliśmy, nie było że ja czegoś muszę wymagać, oczekiwać, bo po prostu robił co trzeba od razu. Bez nerwów zostawiam go z dwójką, albo np. z młodszym dzieckiem kiedy sama jadę gdzieś ze starszym (bo robiliśmy sobie czasem weekendowe wycieczki we dwoje). 

I mi również brakuje wyjścia we dwoje z mężem, czasu tylko dla nas, nie jestem w stanie wziąć niani do dziecka które jescze nie mówi i niewiele rozumie, mąż jest tu zgodny. Rodzina i tak jest obciążona, nie mamy żadnej cudownej babci na emeryturze, dziadkowie pracują, a kochające ciocie oprócz pracy mają własne dzieci. Mamy wsparcie w sytuacjach awaryjnych, zawsze kiedy potrzebujemy pomocy, ale dla rozrywki- może raz, dwa razy do roku udaje nam się mieć dzień, dwa tylko dla siebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Onkosfera

Nie na darmo pierwsze trzy miesiace życia dziecka są nazywane czwartym trymestrem ciąży. Moje drugie dziecko urodziło się 4miesiace temu i już się jakoś dotarliśmy ale i tak jest ciężko.

Mamy często pomoc ze strony dziadkow, jest też pięciogodzinny klub malucha dla starszego dziecka (oczywiście korzysta z tego w ograniczonym zakresie, bo ciągle choruje), mamy też nianię na kilka godzin w tygodniu (o ile ona albo dziecko nie jest znowu chore), do tego ze cztery razy udało nam się z mężem wyjść na 2h tylko we dwoje, więc w sumie raj na ziemi. Bardzo podziwiam mamy, które są zostawione same z dziecięco domowym kieratem. Ja nawet w swoich dość komfortowych warunkach czuję się mocno zgnebiona i często myślę z żalem o swoim minionym życiu. Nie żałuję że mam dzieci, ale mam wrażenie że przez ostatni rok postarzalam się o wieki, że jestem zmurszala i sterana. I sfrustrowana, bo seks padł. Jesteśmy ciągle tak zmęczeni, że nie mamy na to ani ochoty, ani nawet siły, żeby podjąć dzieła...😨

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Eh i dlatego gdy przyjdzie dziecko na świat to życie zmienia się na gorsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Gość Onkosfera

macie pomoc dziadków , nianie , klub malucha i jeszcze jesteście wykończeni hehe   sorki ale zachowujecie sie jak sieroty . 

'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Będzie dobrze. Jestem teraz w 7 miesiącu ciąży,  ale mam też dwoje odchowanych dzieci 12 i 8 lat. Z pierwszym było trudniej, z drugim łatwiej, jedynie nie wiem, czy faktycznie córcia była spokojniejsza, czy to my mniej zestresowani i dziecko to przejmowało. Początki może nie są łatwe, ale szybko mijają, a później jest dużo radości przy wspominania, nie mówiąc już o tym, jaki to fajny czas, gdy dzieci są na tyle duże, żeby oglądać zdjęcia i wspominać ich maleńkosc razem z nimi 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, Gość Niestety zle napisał:

Od 20 miesięcy, czyli od narodzin dziecka w zasadzie jestem z nim 24/h codziennie. Nie wychodzę nigdzie bez dziecka, tzn czasem jakieś szybkie zakupy czy lekarz dentysta. Nie ma mowy żebym np poszła na studia mgr czy na jakiś kurs czy coś. Mąż średnio się synem zajmuje, tyle ile już musi. Nigdy go nie wykąpał, na spacery też nie bierze, chyba, że idziemy wszyscy razem. Szukam jednak pracy, choćby na pół etatu, ale w normalnych godzinach tzn nie do późna, ale w moim mieście ciężko o taką... Chciałabym wyjść z domu, kupić sobie buty jakieś, bluzkę, zrobić coś dla siebie, ale na spokojnie, bez telefonów "kiedy wrócisz?". Nie chcę mieć drugiego dziecka. Jestem też rozczarowana tym, że mój mąż prawie mi nie pomaga przy dziecku. Nawet jak miałam grypę, miałam 39st gorączki to i tak obowiązek opieki ciążył na mnie.  Zrobić mu obiad, przebrać czy coś. Wtedy myślałam, że zejdę z tego świata i zatęskniłam za czasami jak nie miałam dziecka i byłam samotna.    To były cudowne czasy. Robiłam co chciałam, bez odpowiedzialności za innych. Niestety często wspominam sobie życie jakie miałam na długo przed małżeństwem i macierzyństwem. Ech rozpisalam się i tak nikt tego nie przeczyta. Dobranoc. 

Dlaczego nie wymagasz pomocy od meza? Nie chce nic robic? Mówiłaś mu , że ma Ci pomóc? Facet rzadko się domyśla i niestety czesto trzeba z nim jak z dzieckiem- pokazać palcem. Poza tym najpierw ty sie szanuj, mysl wiecej o sobie. Jestes chora to wal obowiazki i oficjalnie choruj. Zmus to do zrobienia obiadu, albo niech zamówi. Nie wyskakuj przed orkiestrę. Jestes kobieta, matka, żona a nie robotem domowym , który musi zyc by skakać przy innych. Przykre to co piszesz, ale chyba wiele kobiet tak ma. Mnie moi tez czasem dobija i myślę w ktora walizkę spakowac swoje szmaty, bo czuje sie jak nakręcony samochodzik i poza obowiązkami nic dla siebie. Nie mamy nikogo tutaj i czasem jak słyszę od rodziny , że mnie podzielają, że sami sobie radzimy i te to chce mi sie z leb strzelić 😄 zbieram oklaski i kręcę nożką jak zawstydzone dziecko "oj przestancie" 😄 a tak serio ZARADNOSC. Ostatnio wyszłam sama z mezem 2 lata temu w sierpniu na 2 godziny. Czad. Tez czasem wspominam piekne czasy w akademiku kiedy spalam ile chcialam, wracałam nad ranem, nie musiałam nic.. ale zauwazylam ze mniej wiecej po 40 ludzie znow zaczynaja przeżywać młodość 😛

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juliaop
9 godzin temu, Gość Gość napisał:

Mały miał 4 miesiące jak poszłam na kurs językowy. 4 dni w tyg po 3h. Młody był z tatą. Najlepsze co mogłam dla siebie zrobić.

Samotne wyjścia to nie problem. Brakuje mi tylko wyjść razem z moim mężem bez dziecka, co ze względu na sporą odległość od rodziny jest bardzo rzadkie.


To u nas było podobnie, tylko że córka miała niecały rok, jak poszłam na kurs językowy do Berlitz. Mała zostawała z tatą, a ja mogłam się "wyrwać" na 2-3 godziny 😄 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Emi 30

A ja mam dwojke dzieci z odstepem niecale 1,5 roku. Teraz maja 4 i 2,5, starszak od wrzesnia chodzi do przedszkola, oczywiscie sezon grypowy zaliczony i w efekcie on lub mlody ciagle chorzy. Pstatnio w przedszkolu byl na poczatku grudnia. Od poczatku bylam sama z dziecmi w domu, bez pomocy, maz pracowal do 17- o 17:30 byl w domu, teraz w domu jest ok 16:30. Mlody bardzo przywiazany do mnie, ja glupia matka polka sama chcialam wszystko zrobic. Ciagle zmeczenie, nieprzespane noce (mlody zaczal spac jak mial 1,5 toku, starszy jak 4 miesiace) i bardzo odbilo sie to na naszym malzenstwie. I ja i maz znalezlismy sobie swoje zajecia, rozrywki, zainteresowania i bardzo sie od siebie oddalilismy. Ostatnio jest lepiej, staramy sie pozbierac wszystko do kupy. Maz pomaga w domu, sprzata, myje naczynia, myje podlogi, teraz zostaje z dziecmi. Ale byly zgrzyty, byl czas ze mlodego wysylal do mnie z pielucha zeby mu zmienic czego efektem bylo to ze dziecko nauczylo sie ze tylko ja moge zmieniac pieluche, kapac, karmic itd. Ze starszym tak nie bylo, strasznie byl za ojcem i to ja szlam w odstawke. Akurat mija 4 lata odkad siedze z dziecmi w domu, z mezem wychodzimy baaaardzo rzadko, z raz w roku, mimo ze tesciowie sa na miejscu (pracuja fakt) ale nigdy nie zostali z dziecmi na noc, trzy razy wieczorem (przez 4 lata) zostali z dziexmi ale kapalismy juz sami. Dopiero od niedawna sama wychodze np na zumbe 3 x w tyg na 1,5h. Mlody poczatkowo stal przy drzwiach i wyl, teraz sie przyzwyczail.

Drogie mamy nie robcie tak jak ja ze same wszystko, ze muaicie byc w domu. Chlop da sobie rade z dzieckiem, wyjdzcie i zrobcie cos dla siebie. Ja za pozno to zrozumialam. Kochajcie dzieci ale nie zapominajcie o sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Onkosfera

To ja muszę pochwalić mojego męża. Nie uchylal się od obowiązków przy dzieciach nigdy. Jedyne czego nie może zrobić, to nakarmić piersią😀 Do tego sprząta w chacie(oprocz tego że ja sprzątam), umie powiesić pranie (a nie że wiesza skarpetki zwinięte w kulkę) itp. Ale to nie żadna moja zasluga, że on takiego se wybrałam, czy "wychowalam". Nie wiedzialam, że taki jest, to wyszło w praniu.

Ale i tak smutno, że kiedy mam nieliczne "wolne" chwile, sama czy z nim, to i tak wówczas zalatwiamy jakieś rzeczy zwiazane z pracą zawodową. Sama się w to wkopalam. Czasem myślie, że lepiej siedzieć cicho przy szmacie, garach i pieluchach, niż być "hop do przodu"😂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 33ppp
13 godzin temu, Gość Niestety zle napisał:

Od 20 miesięcy, czyli od narodzin dziecka w zasadzie jestem z nim 24/h codziennie. Nie wychodzę nigdzie bez dziecka, tzn czasem jakieś szybkie zakupy czy lekarz dentysta. Nie ma mowy żebym np poszła na studia mgr czy na jakiś kurs czy coś. Mąż średnio się synem zajmuje, tyle ile już musi. Nigdy go nie wykąpał, na spacery też nie bierze, chyba, że idziemy wszyscy razem. Szukam jednak pracy, choćby na pół etatu, ale w normalnych godzinach tzn nie do późna, ale w moim mieście ciężko o taką... Chciałabym wyjść z domu, kupić sobie buty jakieś, bluzkę, zrobić coś dla siebie, ale na spokojnie, bez telefonów "kiedy wrócisz?". Nie chcę mieć drugiego dziecka. Jestem też rozczarowana tym, że mój mąż prawie mi nie pomaga przy dziecku. Nawet jak miałam grypę, miałam 39st gorączki to i tak obowiązek opieki ciążył na mnie.  Zrobić mu obiad, przebrać czy coś. Wtedy myślałam, że zejdę z tego świata i zatęskniłam za czasami jak nie miałam dziecka i byłam samotna.    To były cudowne czasy. Robiłam co chciałam, bez odpowiedzialności za innych. Niestety często wspominam sobie życie jakie miałam na długo przed małżeństwem i macierzyństwem. Ech rozpisalam się i tak nikt tego nie przeczyta. Dobranoc. 

Ja przeczytałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
21 minut temu, Gość 33ppp napisał:

Ja przeczytałam

Ja też. I naprawdę nie rozumiem jak można pozwolić się tak traktować. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ola

Jestem aktualnie na macierzyńskim z moim 3 msc synkiem. Mąż sporo mi pomaga - zmienia pieluchy, kapie małego, chodzi na spacery i nie boi się z nim zostać sam. W nocy to ja wstaje do małego z racji ze jestem na macierzyński a on pracuje, natomiast rano zabiera go ode mnie tak żebym mogła się wyspać. Mało tego - po 6 miesiącach macierzyńskiego wracam do pracy, wtedy opiekę nad małym na kolejne 6 msc przejmie mój mąż :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×