Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość załamka

Moje marzenie o domu nigdy się nie spełni, bo mąż nie chce "kłopotu" i dojazdów

Polecane posty

Gość załamka

wychowałam się w domu i uważam, że to jest super sprawa, a mieszkanie w mieszkaniu to jest tak jak życie w klatce, widzę to np. jak jest ładny weekend w Warszawie, w parkach szpilki wcisnąć nie można bo te wszystkie kurczaki z tych klatek warszawskich wylegają na przestrzenie parków. Nie bawi mnie to, tak samo jak życie w smrodzie i hałasie. Zazdroszczę znajomej, której mąż kupił na kredyt dom pod miastem. Fakt, są trochę bogatsi od nas ale nas też stać. Tylko ja sama na to nie zarobię. A mąż z tych strachliwych, co boją się ryzyka, a z tego co widzę to tacy najczesciej kończą o niczym pod koniec życia, a ci co się kredytu nie bali, mają domy, wręcz wille. do tego mąż nienawidzi dojazdów a mi dojazdy do godziny czasu nie przeszkadzają. On woli żyć w klicie w mieście jak kura w kurniku, ale miec 30 minut do pracy zamiast 60. Nie ogarniam. Ale zauwazylam ze mnostwo ludzi ktorzy wychowali sie w blokach uwazaja to za norme. Jeszcze rozumiem blok gdzies przy parku czy zieleni jakiejs, w miare cicho, dobry metraż ale klita 40 metrów jako wyznacznik że można? można! ??? ludzie... mojego męża rodzina wszyscy wyksztalceni ale bez kasy i mąż wychowywał się na 40 metrach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GośćABC

JA wychowałam się w bloku i dlatego kupiliśmy dom. Zazdrościłam tym co mieszkają w domu przez całe dzieciństwo. Mimo, że kupno mieszkania w bloku było tańsze, nie było to opcją. Wiem o czym mówisz,nie ma nic wspanialszego niż śniadanie latem w ogródku, dzieciaki bawiące się w basenie ,twoja własna prywatność, nie musisz odpoczywać pomiędzy ludźmi albo przejmować się że wyjdziesz sobie na kawkę w piżamie do ogródka.spróbuj z nim porozmawiać ,może umów na oglądanie kilka domów i przekonaj go .widać z tego co piszesz że on się boi i Ty musisz mu pomóc przełamać ten strach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

nie pomoge, bo ja wole mieszkanie mimo,ze wychowalam sie w domu z 20 arami placu dookola.Dzieci moga sie cieszec terenem dookola, dla doroslych to ciagla harowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Takiego sobie wybrałaś męża to takiego masz. On sobie może chcieć mieszkać w bloku, a Ty w domu - żadna opcja nie jest gorsza. Rozminęliście się w oczekiwaniach i tyle. Trzeba było znaleźć sobie męża, który będzie miał takie same marzenia jak Twoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mój mąż to też człowiek-blok, ale namówiłam go na dom w przyszłości 🙂 Tyle że na to trzeba mieć z 700 tysięcy jeśli nie ma się nawet działki. My planujemy uzbierać gotówkę na działkę i do tego kredyt na dom. Zajmie nam to pewnie 7-10 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Masz mądrego męża i się go słuchaj. Ja jestem z Warszawy. Dałam się namówić na przeprowadzkę do domu 30 km od Warszawy. Mamy małe dziecko. Przeżywam gehenne dzień po dniu. Do sklepu jakiegokolwiek daleko, znajomi nie chcą przyjeżdżać,dziecko musze wozić wszędzie. Od wiosny znów harowa w ogrodzie. Sprzedać TP trudno. W sumie się nie dziwie bo dom to kłopot.  Składam ręce do Boga żeby ktoś to kupił żebym wróciła do Warszawy. Żeby mój koszmar się skonczyl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M jak M

Nie ma lekko-przeliczyliscie sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gocha

Też chcę dom. Mieszkanie w bloku strasznie mnie męczy zimą jeszcze jakoś funkcjonuje, ale jak tylko robi się ciepło odechciewa mi się żyć. Jestem typem samotnika, uwielbiam ciszę i naturę. Latem na blokowiskach jest nie do zniesienia. Dzieciaki jeżdżące rowerami po chodnikach udając motory wpedzaja mnie w depresję nie chce się po pracy do tego miejsca wracać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M jak M

Niech sie w koncu cos przelamie i skonczmy te glupie gierki.Zobaczymy na jak dlugo ten lezaczek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

A mąż z tych strachliwych, co boją się ryzyka, a z tego co widzę to tacy najczesciej kończą o niczym pod koniec życia, a ci co się kredytu nie bali, mają domy, wręcz wille

xxx

Nie zapomnij o zadłużeniu dziedziczonym przez spadkobiorców ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka wątku
36 minut temu, Gość Gosc napisał:

Masz mądrego męża i się go słuchaj. Ja jestem z Warszawy. Dałam się namówić na przeprowadzkę do domu 30 km od Warszawy. Mamy małe dziecko. Przeżywam gehenne dzień po dniu. Do sklepu jakiegokolwiek daleko, znajomi nie chcą przyjeżdżać,dziecko musze wozić wszędzie. Od wiosny znów harowa w ogrodzie. Sprzedać TP trudno. W sumie się nie dziwie bo dom to kłopot.  Składam ręce do Boga żeby ktoś to kupił żebym wróciła do Warszawy. Żeby mój koszmar się skonczyl

a co to za koszmar, skoro zapewne masz auto i prawo jazdy??? co jest w tym koszmarnego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M jak M

Zadluzenie jest dziedziczone z dobrodziejstwem inwentarza czyli dlugi sa dziedziczone do wysokosci majatku zostawionego przez osobe zadluzona po smierci.Jezeli dluznik umierajac nie ma majatku a mnostwo dlugow,rodzina nie bedzie tego splacac.Suma sumarum-myslenie ze zabicie kogos spowoduje ze dlugi spadna na spadkobiercow jest bledem.Tak bylo kiedys ale juz od dawna nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8 minut temu, Gość M jak M napisał:

Zadluzenie jest dziedziczone z dobrodziejstwem inwentarza czyli dlugi sa dziedziczone do wysokosci majatku zostawionego przez osobe zadluzona po smierci.Jezeli dluznik umierajac nie ma majatku a mnostwo dlugow,rodzina nie bedzie tego splacac.Suma sumarum-myslenie ze zabicie kogos spowoduje ze dlugi spadna na spadkobiercow jest bledem.Tak bylo kiedys ale juz od dawna nie jest.

Czyli w omawianym przypadku dom przepada czy trzeba go sprzedać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Xxx

A Ty byś miała też dalej do pracy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Twój mąż to jakiś czub. Jeśli to Warszawa to zawsze może ją zmienić na taką z dogodniejszą lokalizacją

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przed chwilą, Gość gość napisał:

Twój mąż to jakiś czub. Jeśli to Warszawa to zawsze może ją zmienić na taką z dogodniejszą lokalizacją

prace oczywiście

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Też bym m chciała, ale nie mam minimum 700 000 tysięcy, bank nam tyle nie da, a moja nędzna klitkę ( 48m) to sprzedam za góra 300 000, dalej brakuje prawie pół miliona. Gdybym miała więcej pieniędzy to bym się nie zastanawiała. Cale życie w bloku, w mieście. Z kolej mój mąż pochodzi z małej wiochy pod naszym miastem i powiedział, że tam nie wróci za nic w świecie. Ja dla odmiany w jego rodzinnej wsi uczę w szkole i zamieszkalabym tam bez wahania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
3 godziny temu, Gość załamka napisał:

wychowałam się w domu i uważam, że to jest super sprawa, a mieszkanie w mieszkaniu to jest tak jak życie w klatce, widzę to np. jak jest ładny weekend w Warszawie, w parkach szpilki wcisnąć nie można bo te wszystkie kurczaki z tych klatek warszawskich wylegają na przestrzenie parków. Nie bawi mnie to, tak samo jak życie w smrodzie i hałasie. Zazdroszczę znajomej, której mąż kupił na kredyt dom pod miastem. Fakt, są trochę bogatsi od nas ale nas też stać. Tylko ja sama na to nie zarobię. A mąż z tych strachliwych, co boją się ryzyka, a z tego co widzę to tacy najczesciej kończą o niczym pod koniec życia, a ci co się kredytu nie bali, mają domy, wręcz wille. do tego mąż nienawidzi dojazdów a mi dojazdy do godziny czasu nie przeszkadzają. On woli żyć w klicie w mieście jak kura w kurniku, ale miec 30 minut do pracy zamiast 60. Nie ogarniam. Ale zauwazylam ze mnostwo ludzi ktorzy wychowali sie w blokach uwazaja to za norme. Jeszcze rozumiem blok gdzies przy parku czy zieleni jakiejs, w miare cicho, dobry metraż ale klita 40 metrów jako wyznacznik że można? można! ??? ludzie... mojego męża rodzina wszyscy wyksztalceni ale bez kasy i mąż wychowywał się na 40 metrach

witaj siostro 🙂

 

Jestem w takiej samej sytuacji. Mieszkam w centrum Warszawy w bardzo dogodnej lokalizacji. Mam 300 metrów do placówek oświatowych, do których chodzą moje dzieci. Pracę mam 3 przystanki ZTMem od domu. Mąż chodzi na piechotę, bo ma 1km do pracy. Jedyny minus to metraż mieszkania. 40 metrów. 

Też przez jakiś czas namawiałam męża na dom pod Warszawa, ale niestety pokonał mnie argumentami logistycznymi i organizacyjnymi. Zastanawialismy się, czy warto przekładać większą przestrzeń nad większą ilość czasu i zdecydowaliśmy się jednak, ze wolimy większą ilość czasu... Zwłaszcza, ze jak gadamy ze znajomymi z pracy, to oni mówią, że 2h w jedną stronę to jest dobry czas.

A jak dzieci zaczną dorastać, to potem się okazuje, że trzeba zostac ich szoferem. 

Tez sie zastanawiam, jak wyglada to tak na codzien. Powrot na przyklad o 17-18 i co? Mam w piecu rozpalać ? Cyz może nie rozpalać już? Bo za pozno ? W domu zimno, bo przez caly dzien nikogo tam nie bylo. 

Przy domu ciągle jest też jakaś robota. Ale nie wykluczam tego, ze keidys w przyszlosci jednak będę namawiać znów męża na dom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Httg...ji

Mieszkalismy  w domu na wsi. Masakra. Do lekarza 15km, do najblizszej apteki 6, na miejscu 2 sklepy tylko i ceny z kosmosu. Latem moze i fajnie, grille, basenik, blisko do jezior (6-10km), ale od jesieni do wiosny lipa, nudy. Nawet placu zabaw dla dzieci nie bylo.

Teraz mieszkam w miescie (60tys.mieszk). Wszystko mam na miejscu, lekarza, sklepy, sa fajne place dla dzieci, park, mozna pojsc nad rzeke, jest kino. Nie musze sie martwic o opal na zime, palic w piecu, by miec ciepla wode. Remonty i naprawy tez nie pochlaniaja tyle czasu i kasy, co w domu. Mam tu wreszcie znajomych, jest gdzie wyjsc. Na wsi mialam jedna kolezanke, bo wiekszosc mlodych stamtad uciekla.

No i szkola. Dziecko ma 5min piechota. Szkoly srednie tez sa, ewentualnie sobie dojedzie 30km do miasta wojewodzkiego ( bardzo dobre polaczenia pociagiem/ autobusem).

Na wsi byla tylko podstawowka, tez akurat blisko, ale dojazd do szkoly sredniej, nie mowiac juz o studiach tragiczny.  Bardzo malo pociagow, przesiadki, gdzie polaczenia nie pasuja. 

Trzeba patrzec przyszlosciowo.

My tez bedziemy szukac wiekszego mieszkania, bo jestem w ciazy. Wybor jest szeroki. I w nowoczesnych budynkach nie ma juz mieszkan klatek. Nam wystarcza 3 sypialnie, salon kuchnia i lazienka.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Na Twoim miejscu zostawiłabym dzieciom mieszkanie na start w mieście a sama wzięłabym kredyt na dom. Im bardziej jako osobom dorosłym niezbędne będzie mieszkanie z dogodną lokalizacją - blisko uczelni żeby dojechac z niej od razu do pracy i nie tracić czasu na powrót do wyrka a w piątek mieć do wyboru czy chce iść na basen, do pubu, na wieczorny seans w kinie a nie co najwyżej jeziorko czy też grill w ogródku opcjonalnie dojazd kilkanaście/kilkadziesiąt km do centrum celem skorzystania z atracji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
25 minut temu, Gość gosc napisał:

witaj siostro 🙂

 

Jestem w takiej samej sytuacji. Mieszkam w centrum Warszawy w bardzo dogodnej lokalizacji. Mam 300 metrów do placówek oświatowych, do których chodzą moje dzieci. Pracę mam 3 przystanki ZTMem od domu. Mąż chodzi na piechotę, bo ma 1km do pracy. Jedyny minus to metraż mieszkania. 40 metrów. 

Też przez jakiś czas namawiałam męża na dom pod Warszawa, ale niestety pokonał mnie argumentami logistycznymi i organizacyjnymi. Zastanawialismy się, czy warto przekładać większą przestrzeń nad większą ilość czasu i zdecydowaliśmy się jednak, ze wolimy większą ilość czasu... Zwłaszcza, ze jak gadamy ze znajomymi z pracy, to oni mówią, że 2h w jedną stronę to jest dobry czas.

A jak dzieci zaczną dorastać, to potem się okazuje, że trzeba zostac ich szoferem. 

Tez sie zastanawiam, jak wyglada to tak na codzien. Powrot na przyklad o 17-18 i co? Mam w piecu rozpalać ? Cyz może nie rozpalać już? Bo za pozno ? W domu zimno, bo przez caly dzien nikogo tam nie bylo. 

Przy domu ciągle jest też jakaś robota. Ale nie wykluczam tego, ze keidys w przyszlosci jednak będę namawiać znów męża na dom.

Ale wiesz, że teraz są piece, które nie dość, że się same rozpalają (trzeba je tylko zasypać i od czasu do czasu wysprzątać) to jeszcze trzymają stałą temperaturę przez cały dzień? I można sobie nawet ustawić, żeby w dzień była inna niż w nocy? Albo w czasie kiedy domowników nie ma w domu? Mamy XXI w. 

Co do reszty argumentów to nie mam zastrzeżeń 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
42 minuty temu, Gość Gość napisał:

Ale wiesz, że teraz są piece, które nie dość, że się same rozpalają (trzeba je tylko zasypać i od czasu do czasu wysprzątać) to jeszcze trzymają stałą temperaturę przez cały dzień? I można sobie nawet ustawić, żeby w dzień była inna niż w nocy? Albo w czasie kiedy domowników nie ma w domu? Mamy XXI w. 

Co do reszty argumentów to nie mam zastrzeżeń 😉

W sumie dobrze wiedzieć, że tak jest 🙂 Ja zatrzymałam się w epoce zwykłych pieców centralnych,  z czasów, gdy mieszkałam w domu z rodzicami. Też nie wiem, czy jest sens zasypywać piec węglem na dzień, skoro nikogo tam nie ma. 

Ale tak jak pisałam, może jak moje dzieci będą większe i będą samodzielne i będą miały swoje życie to wtedy się zdecyduję. Chociaż moze będę już wtedy tak stara, że nie bedę miala siły utrzymywać domu - był tu na kafeterii wątek jednej pani, która miała 51 lat i pisała , ze chce sprzedac dom i kupić mieszkanie w bloku , bo jej się jednej samej nie opłaca utrzymywać domu....Róznie w zyciu moze byc. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×