Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

Czy dziadkowie zawsze są tak egoistyczni? Nie chce ciągle do nich jeździć z trzy tygodniowym noworodkiem i się obrażają i nasyłają na nich swojego syna

Polecane posty

Gość Gość

Mieszkają od nas 60km więc to 1,5h w jedną stronę. Ostatnio u nich byliśmy bo już tak biadolili i chyba uznali że to już będzie norma a ja nie uważam żeby tak małe dziecko powinno takie podróże odbywać. Namawiają mojego chłopaka żeby go znowu wziął a jak ja mówię że nie jadę (a odciagam pokarm) to uważają że jaka różnica, mieszanke się poda, nie muszę jechać. Chcą mi karmić dziecko sztucznym żeby tylko je tam wywieźć. A przecież taka podróż w obie strony jest dla dziecka męcząca. Już nie wspominając że oni są okropni, stoją nad tym fotelikiem i się przekrzykuja, ciumkaja, miaucza, jakieś cuda na kiju głośne robią. Dziecko płacze, telepia nim, no zero jakiegoś wyczucia i zrozumienia że to maluch i dla niego są dwiema obcymi plamami bo nawet jeszcze dobrze nie widzi ale nie, jego skurcz to na pewno uśmiech bo lubi dziadzia. Nawet jak do nas przyjeżdżają to przeciez te odwiedziny są dla nich, nie jak myślą dla dziecka bo niemowlęta lubią spokój, nie wiedzą kto to jest i mają w pupie czy dziadkowie są w domu czy nie. Ja oczywiście sobie z nimi poradzę ale skąd ten egoizm? Zawsze tak jest? To nie wymaga jakiejś specjalistycznej wiedzy o dzieciach żeby ich nie męczyć i wiedzieć mniej więcej co dla nich lepsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

To wy się widujecie co 2 dni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Wcześniej oni przyjeżdżali, jakoś co 3-4 niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

U nas jest podobnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wredna

Odetnij sie i sama decyduj, kiedy sie widujecie. Masz buzie, to powiedz. A chlopa wez postaw do pionu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Toja

A nigdy w życiu bym nie jeździła tyle. Jestem w 9. miesiącu, mam takich teściów (nie są źli, ale też wiedzą lepiej wszystko, a my, młodzi, to nic), ale tak jak i teraz stoję przy swoim tak już szczególnie nad małym dzieckiem nie pozwolę się kłócić ani mi go nigdzie zabierać. Ty jesteś matką czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosciowka2019

60km w 1,5h? To czym wy jeździcie, furmanka?

Pomijam aspekt samej podróży ale fakt.... Trzeba stanowczo powiedziec, że maluch źle znosi podróże itp i nie będziecie tak jeździć co chwilę. Ja mam tak z moją mamą. Z wnuczkami chciałaby się widywać non stop. Ale u siebie. 450km od nas. I nieważne, że ona już dawno nie pracuje. Że dla wsiąść w bus/pociąg i jest. Ja mam brać wolne, wieźć a potem najlepiej spadać, żeby nie mówić jej żadnych zasad itd. dlatego kontakty są do minimum....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

60 km to ja robie w 45 minut. Ale nie to jest najwazniejsze. Powiedz tym ludziom to co tutaj nam, klarownie, spokojnie ale stanowczo. Dziecko (twojego konkubenta) odchowali to chyba wiedza jak to jest z malym dzieckiem, moze po prostu dostali malpiego rozumu gdy urodzil sie wnuk.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bla

No niestety. Moja teściowa wychowała dwóch synów (w tym mojego konkurenta), a zachowuje się, jakby nic nie wiedziala o niemowlętach:/ zastanawiałam się, czy to jest tak, że się nie pamięta, ale analizując jej zachowania itp. doszłam do wniosku, że najprawdopodobniej to nie jest tak, że nie pamięta, a jest tak, że ona tak chowala swoje dzieci. Stąd byc moz są one nieco amebami emocjonalnym (brat mojego chłopa totalnie, mój natomiast nieco lepiej, ale ma takie jazdy czasem, że nie wiem czy się śmiać, czy płakać). Zero wyczucia. Zdaje się nie dostrzegać, że niemowlę płacze, bo się boi nowych ludzi (na szczęście mieszkają daleko i bardzo rzadko się widujemy), że mała jest zdenerwowana. Wyrywa mi ją z rak i śpiewa do ucha głośno piosenki, jak mała płacze, to się dziwi. Sądza ja do lezaczka (ja leżaczek używam rzadko, tylko jak muszę coś zrobić i chce mieć pewność, że nic jej się nie stanie albo po jedzeniu, bo na brzuszku ulewa przez kilkanaście minut po) i to samo - śpiewają, dra się jej nad głową. Po chwili mała nie wytrzymuje wrzasku, buntuje się i placze. Co na to teściowa? Smoczek do buzi (ja daje smoczek tylko na usypianie albo jak już NAPRAWDĘ muszę ją uspokoić np. na spacerze, w domu w dzień smoczek praktycznie nie istnieje), i dalej ja mecza. Wiadomo, że mała że smoczkiem przestaje płakać i dla niej to znak, że jest super, że dziecko można zajezdzac dalej. Oczywiście bronię dziecko cały czas i ich wizyta to dla mnie ciągle bieganie i kontrolowanie czy nie wykańczaja nerwowo niemowlaka. I ciągle zdjęcia. To oczywiste, ale potrafią ja specjalnie obudzić, że chcą fotkę (dla mnie sen niemowlaka to rzecz święta, nie budzę nigdy). W ogóle wg niej nie należy nosić na rękach tylko bujac do zajechania w wozku (a moja akurat tego nie lubi), abym miała czas zrobić obiad dla jej synka i posprzątać mieszkanie. A ja taka głupia że chce spędzać czas z dzieckiem, a nie gotować, bo idę do pracy, gdy skończy 12 miesięcy i tego czasu nikt mi już nie zwróci. I z takiego wychowania bez uczucia, bez zwracania uwagi na potrzeby, a jedynie zatykania smoczkiem, zajezdzania do upadłego, darcia się do ucha, nie zwracania uwagi na płacz, bo przecież musi poplakac, głos ćwiczy, powstali mój chłop i jego brat. Teraz dopiero to widzę. Osoby zimne, bezwzględne dla siebie i swoich błędów i dla innych jeszcze bardziej. Sądzę, że takie chowanie było choć odrobinę winne. Dlatego bronię mojej córki, aby rosła w poczuciu, że jej emocje i potrzeby są ważne i nikt mi nie wmowi, że to, co się dzieje w niemowlectwie nie rzutuje potem na zachowania człowieka. Chroń dziecko przed ludźmi, którzy może nie chcą źle, ale takimi zachowaniami, ścianą wobec emocji dziecka i pieprzeniem, że dziecko się cieszy, bo np. krzyczy albo wygielo usta w jakiś sposób, a Ty dziecko znasz i wiesz ze to bzdura powodują, że niemowlę jest zestresowane i nieszczęśliwe. I ma poczucie, ze jego potrzeby nie są ważne. Masakra z takimi ludźmi. To właśnie dla mnie takie emocjonalne ameby. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MatkaLwicatoja

Ja trochę nie rozumiem, jak można tak sobie pozwalać. Mi się po urodzeniu dziecka włączyła jakaś lwica-matka normalnie i nie wyobrażam sobie pozwolić na jego męczenie. Zawsze byłam raczej ugodowa, ale to się momentalnie zmieniło. Poustawiałam wszystkich od samego początku. Pierwszą sprawą była wizyta dopiero po skończeniu przez małego miesiąca (rodzice i teściowie przyjechali do szpitala go zobaczyć, więc go widzieli). Oczywiście było kombinowanie, że jesteśmy w pobliżu, może wpadniemy, a to kupiliśmy to może wam przywieziemy. Nie dałam się, a mężowi powiedziałam, że jak przyjdą i kogoś wpuści to ja wyjdę z małym z domu. Potem stoczyłam batalię z mamą o wtrącanie się i z tatą, który chciał przyjechać z "tylko mam katar". Było jeszcze sporo innych akcji z wtrącaniem się, męczeniem małego, bo przecież płacze bo kocha (!!!) a nie, że ma dość, kupowaniem mu badziewnych i niebezpiecznych zabawek itp itd... A wisienką na torcie była akcja z teściami, kiedy to teściowa próbowała roczniaka nakarmić czekoladą (nie dawaliśmy mu słodyczy w ogóle i mówiłam to każdemu milion razy). Zrobiłam taką awanturę, o jaką siebie nie podejrzewałam. Oczywiście teść stanął w obronie teściowej, więc pokłóciłam się z nim także. Mąż próbował interweniować, więc powiedziałam, że ma wybierać albo rodzice albo żona i dziecko i to w tej chwili, bo jak nie to składam papiery rozwodowe. Było ciężko, ale opłaciło się. Mały ma teraz trzy lata, kontakty z dziadkami okej, bo jedni i drudzy się boją mojej reakcji (wiem, że źle to brzmi, ale skoro nie było innego wyjścia to co zrobić), ja jestem w drugiej ciąży i ciekawe co teraz będzie :)
Uważam, że powinnaś Autorko ustawić wszystkich do pionu, nie da się prośbą to groźbą. Dziecko jest najważniejsze, ono nie umie mówić że coś mu się nie podoba, jest małe i bezbronne i słabsze od wszystkich. Nie pozwól, żeby działa mu się krzywda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×