Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Znowu sam.

Wszystko skończone. Rozwód przed ślubem.

Polecane posty

Gość Znowu sam.

Cześć. Pisze do was by właściwie się wypowiedzieć. Nie wiem czy szukam porady? W mojej sytuacji nie ma chyba co doradzać. Mam już dość trucia znajomym dlatego postanowiłem przerzucić się do sieci. Jak obcy człowiek coś napisze to zawsze jakoś inaczej to brzmi.

Moja partnerka zawsze miała problemy psychiczne. Wiedziałem o tym ale mówiliśmy sobie, że się kochamy i wszystko się jakoś ułoży. Faktycznie zaczęło się układa. Ona poszła do psychiatry potem na terapie do psychologa i jakoś z tego wszystkiego wychodziła. Niestety, zrezygnowała z terapii ( bo psycholog nie odpowiada, bo podłoga tam brudna bo coś tam). utrzymywała, że chce na terapie wrócić ale wcale jej się do tego nie śpieszyło a ja widziałem, że jest miedzy nami coraz gorzej. Przestała konsultować ze mną problemy. Wszystko trzymała w sobie i nie mogłem z niej nic wydobyć. Ja też nie jestem lekkim człowiekiem i potrafię być spokojny ale w sytuacji gdy widzę, że coś jest nie tak tydzień, drugi, trzeci.... po prostu trafia mnie szlak. Nie robię awantur ale ile można mówić do osoby, która siedzi na przeciwko Ciebie i wręcz błagać ją, żeby powiedziała co tam jej się w głowie kotłuje. Brałem pod uwagę to, że ona może mieć po prostu gorszy okres w życiu. Siedziała 6 tygodni w domu udało jej się znaleźć nową prace itp. Wiadomo, trzeba mieć trochę wyrozumiałości ale...

To wszystko zgrało się z okresem naszego narzeczeństwa. Ona zaplanowała cały ślub. Sale, menu, zaproszenia. Kupiliśmy ciuchy itp. Cieszyła się tym bardzo. 
Zwrot akcji: W styczniu pokłóciłem się z jej znajomą. Strasznie mnie wkurzyło to, że Moja narzeczona choć była obecna w pomieszczeniu i w sumie sprawa również dotyczyła jej, nie powiedziała ani słowa. PO prostu nic. Ta znajoma, moim zdaniem, zaczęła nastawiać innych znajomych przeciwko mnie. W pewnym momencie doszło do tego, że mogłem powiedzieć, że jest ładna pogoda, a w towarzystwie znajdował się ktoś kto mi za to, po prostu, cisnął. Taka sytuacja trwała 3 miesiące. Moja partnerka udawała, że nic się nie dzieje, a ja miałem dość. W pracy problemy, w domu problem, kasę trzeba ciułać bo za kilka miesięcy ślub. Ci znajomi cały czas dowalali gdzieś do pieca. W pewnym momencie po prostu im jasno powiedziałem, że nie czuje się w ich towarzystwie dobrze, że to zaszło za daleko i nie bronie swojej narzeczonej zadawania się z nimi ale ja sam nie chce uczestniczyć jak na razie w żadnych ich spotkaniach. 

Narzeczona dalej milczała. Pewnego dnia po prostu nie wytrzymałem i powiedziałem jej,  że tak nie może być, że nie możemy udawać, że problemy nie istnieją i że ma powiedzieć co sądzi o sytuacji choćby z tymi znajomymi. Oczywiście, płacz i przez łzy coś tam sobie pod nosem ćwierkała. Wybaczcie jeśli kogoś urażę, ale dla mnie załatwianie spraw przez łzy jest zwykłym szantażem emocjonalnym i nie wyobrażam sobie żeby zadawać się z kimś kto mnie nie szanuje i nawet nie lubi tylko dlatego, że moja narzeczona sobie tego życzy bez żadnych konkretnych powodów.

Jak się już pewne domyślacie, a jak nie to trudno, bo opisanie tego zajęłoby mi godzinę. Pewnego dnia moja narzeczona wróciła obrażona od znajomych właściwie rzuciła pierścionkiem i uciekła do nich. Bez żadnej kłótni itp. 

 

Po kilku dniach gdy ja pakowałem wraz z kolegą moje kartony celem wyprowadzki, ona przyszła do mieszkania wraz ze znajomym z tamtej ekipy. Postanowiłem działać. Wziąłem tego faceta na bok i mu mówię, że to już nie chodzi o mnie ale ona ma do jasnej cholery 30 lat i będą do końca życia udzielać jej schronienia "bo zupa była zasłona"? czy ja ją bije? czy na nią krzyczę? No robię jej coś, że ona musi z domu uciekać? Nigdy nie nauczy się rozmawiać jeśli wiecznie będą ją ukrywać. On nic nie zrozumiał. Trudno. W czasie tej rozmowy dowiedziałem się od niego, że moja narzeczona utrzymuje, że komunikowała mi swoje problemy. Powiem więcej. Podobno nawet prosiła mnie, żebym również poszedł do psychologa. Dramat... jedyne czego od niej chciałem to, to by komunikowała mi o co jej chodzi. Nigdy tego nie robiła, a teraz ja się od obcych ludzi dowiaduje, że jednak tak... 

Postanowiłem iść i gadać z nią. W pokoju byliśmy my. Mój znajomy i jej znajomy. Ona zaczęła mówić. Już nie ważne co bo nie doszliśmy do porozumienia ale zapytałem jej dlaczego mówi ludziom , że ze mną rozmawiała skoro doskonale wie, że to nie jest prawda? oczy w podłogę i " wspominałam Ci"... aha, no chyba nie. 

Gdy oni wyszli mój znajomy powiedział mi, że ona mu powiedziała, że po prostu mnie nie kocha ale równocześnie powiedziała, że potrzebuje czasu i za jakiś czas chciałaby ze mną porozmawiać. Nic nie rozumiem.

Wychodzi na to, że w pewnym momencie staliśmy w pokoju- ona i trzech facetów z czego każdy znał dokładnie inną "prawdę" 

Ślub miał być za dwa miesiące. Wszystko kupione, opłacone itp. Plany na życie na przyszłość. Nic kur**** nie rozumiem mówiąc szczerze. Dla mnie to jest jakaś abstrakcja i mózg mi wysiada gdy próbuje to ogarnąć. Czy ktoś coś z tego kuma? 

Jeśli to przeczytałeś to napisz jakiś komentarz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Jakaś patologia. Zastanów się czy chcesz spędzić pół życia z psychiczną kobieta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Uznaj to za dar z niebios. Po ślubie z nią dopiero byś miał jazdy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
Przed chwilą, Gość Gość napisał:

Jakaś patologia. Zastanów się czy chcesz spędzić pół życia z psychiczną kobieta.

No nie chce dlatego się wyprowadzam ale nie ukrywam też, że nie jest to łatwe. Tak wiem, jestem facetem nie powinienem narzekać itp. Olewam to, nie potrzebuje się puszyć jak paw by wiedzieć co mam w spodniach. Mówię otwarcie o swoich odczuciach i to zwyczajnie jest tak bardzo dziwne i tak nie zrozumiałem dla mnie, że jest mi cholernie ciężko. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolinkaa
28 minut temu, Gość Znowu sam. napisał:

No nie chce dlatego się wyprowadzam ale nie ukrywam też, że nie jest to łatwe. Tak wiem, jestem facetem nie powinienem narzekać itp. Olewam to, nie potrzebuje się puszyć jak paw by wiedzieć co mam w spodniach. Mówię otwarcie o swoich odczuciach i to zwyczajnie jest tak bardzo dziwne i tak nie zrozumiałem dla mnie, że jest mi cholernie ciężko. 

Ja mam problemy emocjonalne i byłam w podobnej sytuacji, ale..... To ja chciałam rozmawiać i komunikowalam problemy narzecxonemu.chcoalam iść do psychologa, na terapie. Mówiłam mu, ze tego potrzebujemy. Ty wiedziałeś, ze ona ma problemy i mówiła Ci o nich. Ja z kolei będąc w długim związku tylko raz mnie zapytał co tam u psychiatry. To, ze ktoś się leczy nie oznacza wcale, ze ma nierówno. Może Wasz związek skończył się dużo wcześniej emocjonalnie? A teraz jest techniczne zakończenie? Może narzeczoną jest chwiejna emocjonalnie i zbyt łatwo ulega wpływom innym ludziom?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Brzoskwini
Przed chwilą, Gość Znowu sam. napisał:

.  . Dla mnie to jest jakaś abstrakcja(...)

Przeczytane. Jesteś gupigupi trwasz w związku z dzieckiem emo. Wyjedź z tego miasta, komórkę wrzuć do rzeki, a pracy poszukaj daleko. Nie marnuj czasu, nic nie mów, bo jak posiedzisz, to ktoś ten czas zmarnuje i będziesz z długami w d*. Znajdź kobietę po zawodówce co chce dzieci, miej 6tkę, jej powiedz, że będzie mieć meryturę matczyną. Jak jesteś gupigupi to nic nie zrobisz, bo lubisz dostawać codziennie za słoną zupę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Brzoskwini
Przed chwilą, Gość Znowu sam. napisał:

.  . Dla mnie to jest jakaś abstrakcja(...)

Przeczytane. Jesteś gupigupi trwasz w związku z dzieckiem emo. Wyjedź z tego miasta, komórkę wrzuć do rzeki, a pracy poszukaj daleko. Nie marnuj czasu, nic nie mów, bo jak posiedzisz, to ktoś ten czas zmarnuje i będziesz z długami w d*. Znajdź kobietę po zawodówce co chce dzieci, miej 6tkę, jej powiedz, że będzie mieć meryturę matczyną. Jak jesteś gupigupi to nic nie zrobisz, bo lubisz dostawać codziennie za słoną zupę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ludzie z problemami psychicznymi nie powinni wie wiązać bo to tylko męka dla drugiej osoby. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1⃣2⃣3⃣

Nikt nie się nie dowiedział jak ją zdobyłeś poznałeś itd, jak można to określić,   mimo że ktoś bardzo chce, nie raz nie wystarczy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
4 godziny temu, Gość Karolinkaa napisał:

Ja mam problemy emocjonalne i byłam w podobnej sytuacji, ale..... To ja chciałam rozmawiać i komunikowalam problemy narzecxonemu.chcoalam iść do psychologa, na terapie. Mówiłam mu, ze tego potrzebujemy. Ty wiedziałeś, ze ona ma problemy i mówiła Ci o nich. Ja z kolei będąc w długim związku tylko raz mnie zapytał co tam u psychiatry. To, ze ktoś się leczy nie oznacza wcale, ze ma nierówno. Może Wasz związek skończył się dużo wcześniej emocjonalnie? A teraz jest techniczne zakończenie? Może narzeczoną jest chwiejna emocjonalnie i zbyt łatwo ulega wpływom innym ludziom?

Może nasz związek skończył się już wcześniej emocjonalnie? Ok, może tak było ale wydawanie kasy i organizacja ślubu szły gładko jak po maśle. Co do końca emocjonalnego. I po co to wszystko? Dzień wcześniej, uśmiechnięci wręczaliśmy zaproszenia jej dziadkom na ślub, a dzień później ona mnie nie kocha. 


Uważam, że jak się z kimś mieszka np. 2 lata i zupełnie nie komunikuje się mu, że ma się do niego jakieś problem, to po jakimś czasie nawet podana przez niego herbata zaczyna w...ia*. Po prostu trzeba rozmawiać, przecież nikt nie jest od razu Twoim brakującym puzzlem. W takim układzie, moim zdaniem każda relacja umrze emocjonalnie.

 

2 godziny temu, Gość 1⃣2⃣3⃣ napisał:

Nikt nie się nie dowiedział jak ją zdobyłeś poznałeś itd, jak można to określić,   mimo że ktoś bardzo chce, nie raz nie wystarczy. 

Co do tego jak się poznaliśmy to po prostu w autobusie kilka lat temu. No i tak jakoś poszło. Tutaj jedna randka, druga randka długie rozmowy itp. no tak zwyczajnie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Do kogo masz pretensje?

Z pełną świadomością związanej się z osoba chorą psychicznie to chyba spodziewałeś się że różnie może być?

Choroby psychiczne nie znikają od rozmawiania!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Paradoksalnie dobrze się stało, że do ślubu nie dojdzie.

Ona ma problemy, leczyła się, potem,  jak sam piszesz, przerwała leczenie - a to dobrze skończyć się nie mogło.

Jej znajomi znają jej wersję i są po jej stronie, nie próbuj szukać u nich zrozumienia, bo co byś nie powiedział i tak w ich oczach to ty będziesz ten zły.

Najlepsza i chyba jedyna dobra rada jest taka byś wyrwał się z tego toksycznego środowiska, zerwij raz a dobrze kontakt z nią i jej przyjaciółmi.

Dopóki ona na poważnie nie podejmie się leczenia to jej życie będzie nieustannym bałaganem, bycie z nią w tej sytuacji także wywiera bardzo negatywny wpływ na twoją psychikę.

Zakończenie tego było jedynym dobrym rozwiązaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolinkaa
13 minut temu, Gość Znowu sam. napisał:

Może nasz związek skończył się już wcześniej emocjonalnie? Ok, może tak było ale wydawanie kasy i organizacja ślubu szły gładko jak po maśle. Co do końca emocjonalnego. I po co to wszystko? Dzień wcześniej, uśmiechnięci wręczaliśmy zaproszenia jej dziadkom na ślub, a dzień później ona mnie nie kocha. 


Uważam, że jak się z kimś mieszka np. 2 lata i zupełnie nie komunikuje się mu, że ma się do niego jakieś problem, to po jakimś czasie nawet podana przez niego herbata zaczyna w...ia*. Po prostu trzeba rozmawiać, przecież nikt nie jest od razu Twoim brakującym puzzlem. W takim układzie, moim zdaniem każda relacja umrze emocjonalnie.

 

Co do tego jak się poznaliśmy to po prostu w autobusie kilka lat temu. No i tak jakoś poszło. Tutaj jedna randka, druga randka długie rozmowy itp. no tak zwyczajnie. 

Dla niej się skończyła widocznie dużo wcześniej. Jedyne w czym zawiniła jest to, ze nie powiedziała o tym duuuuzo wcześniej. Dziwne to wszystko... Bardzo Ci współczuję, ale lepiej teraz niż po ślubie. Teraz masz szanse odpocząć, poznać sam siebie na nowo. Często tak jest, ze drugie związki są silniejsze bo ludzie już wiedzą czego od siebie oczekują. I tobie tego życzę. Dobrego, stabilnego związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
3 minuty temu, Narodowy napisał:

Paradoksalnie dobrze się stało, że do ślubu nie dojdzie.

Ona ma problemy, leczyła się, potem,  jak sam piszesz, przerwała leczenie - a to dobrze skończyć się nie mogło.

Jej znajomi znają jej wersję i są po jej stronie, nie próbuj szukać u nich zrozumienia, bo co byś nie powiedział i tak w ich oczach to ty będziesz ten zły.

Najlepsza i chyba jedyna dobra rada jest taka byś wyrwał się z tego toksycznego środowiska, zerwij raz a dobrze kontakt z nią i jej przyjaciółmi.

Dopóki ona na poważnie nie podejmie się leczenia to jej życie będzie nieustannym bałaganem, bycie z nią w tej sytuacji także wywiera bardzo negatywny wpływ na twoją psychikę.

Zakończenie tego było jedynym dobrym rozwiązaniem.

tak na prawdę wiem, że masz rację i podjąłem już decyzje. Wywiozłem swoje rzeczy, jutro wywiozę resztę. I jakoś to się ułoży. PO prostu tutaj jestem anonimowy i nie muszę wcale udawać kozaka, którym emocjonalnie wcale nie jestem. Nie ukrywam, że dyskusje o tym mi zwyczajnie pomagają. 

 

9 minut temu, Gość Gość napisał:

Do kogo masz pretensje?

Z pełną świadomością związanej się z osoba chorą psychicznie to chyba spodziewałeś się że różnie może być?

Choroby psychiczne nie znikają od rozmawiania!

Choroba nie znika od rozmowy to prawda. Jednak choroba była problemem fakt. Jednym z czynników tej choroby było to, że ona zwyczajnie nie potrafi rozmawiać o problemach a to tak, na prawdę całkowicie skończyło nasz związek. Jak napisałem wyżej, to nie chodzi o to, że miała ze mną rozmawiać o swojej chorobie tylko o codziennym życiu i problemach, które się w nim pojawiają. Wiadomo, czasami masz jakieś zarzuty do swojej partnerki czy partnera. Mogą to być nawet drobne sprawy ale jeśli tego nie komunikujesz to, to narasta. Potem dochodzą do tego kolejne drobne sprawy i nagle robi się tego tyle, że nie jesteś w stanie tego unieść i w domu masz wroga nie przyjaciela. Uważam, że to właśnie był główny powód tego jak to się wszystko potoczyło. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
6 minut temu, Gość Karolinkaa napisał:

Dla niej się skończyła widocznie dużo wcześniej. Jedyne w czym zawiniła jest to, ze nie powiedziała o tym duuuuzo wcześniej. Dziwne to wszystko... Bardzo Ci współczuję, ale lepiej teraz niż po ślubie. Teraz masz szanse odpocząć, poznać sam siebie na nowo. Często tak jest, ze drugie związki są silniejsze bo ludzie już wiedzą czego od siebie oczekują. I tobie tego życzę. Dobrego, stabilnego związku.

Mam 30 lat, nikt nie powiedział, że to mój pierwszy związek. Też uważam, że zawiniła tym, że po prostu o tym nie powiedziała. Momentem, w którym określasz czy kochasz czy nie, są zaręczyny, tak na prawdę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smart

bla bla bla ... Do lasu, na łąkę boso pochodzić. Dogadaj się ze sobą, pokochaj siebie, wybacz sobiea reszta się rozwiąże. Wszystko jest w tobie. Paradoksalnie gadanie jest przereklamowane. Masz wpływ tylko na siebie. Jesteś odpowiedzialny tylko za siebie .Moja żona chciała kiedyś /pojojczyć' a ja ją po prostu siarczyście pocałowałem i zaniemówiła szczęśliwa na dłużej. Kiedyś zaczęła marudzić (prowokować) a ja jej 'ja też cię kocham'. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolinkaa
50 minut temu, Gość Znowu sam. napisał:

Mam 30 lat, nikt nie powiedział, że to mój pierwszy związek. Też uważam, że zawiniła tym, że po prostu o tym nie powiedziała. Momentem, w którym określasz czy kochasz czy nie, są zaręczyny, tak na prawdę. 

Mnie były powiedział na koniec, ze oświadczył się bo to ja chciałam. I 7lat psu w du**. Więc hmmm.... No nie wiem, chyba się nie zgodzę. Trzy lata zaręczeni na pytania kiedy ślub lub dzieci odpowiadał: jak źle Ci to idź do innego. I poszłam. Wtedy był, żal i rozpacz bo to ja byłam najgorsza. Ale sobie przypomniałam hmmm.... Czy hylam też ta najgorsza kiedy gotowałam inutrzymywalam porządek w domu? Chyba nie. I nagle olśnienie. Przecież on zawsze Cie z domu wyrzuc 🙃 chłopie jako kobieta pisze - ciesz się, ze nie doszło do tego ślubu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem na co choruje ta kobieta, ale zakładam, że nie jest "niepoczytalna". Można mieć depresję, nawet ciężkie choroby, i dalej być wyrachowanym manipulantem. Chciała cię zostawić, nastawiła przeciwko tobie wszystkich swoich znajomych, zrobiła z ciebie tego złego, a jak było wszystko ustawione to tylko czekać aż zabierzesz kartony i problem z głowy i z mieszkania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
55 minut temu, Gość Karolinkaa napisał:

Mnie były powiedział na koniec, ze oświadczył się bo to ja chciałam. I 7lat psu w du**. Więc hmmm.... No nie wiem, chyba się nie zgodzę. Trzy lata zaręczeni na pytania kiedy ślub lub dzieci odpowiadał: jak źle Ci to idź do innego. I poszłam. Wtedy był, żal i rozpacz bo to ja byłam najgorsza. Ale sobie przypomniałam hmmm.... Czy hylam też ta najgorsza kiedy gotowałam inutrzymywalam porządek w domu? Chyba nie. I nagle olśnienie. Przecież on zawsze Cie z domu wyrzuc 🙃 chłopie jako kobieta pisze - ciesz się, ze nie doszło do tego ślubu!

Wszyscy mówią, ze mam się cieszyć, że nie doszło do ślubu. OK. Ciesze się nie wiecie nawet jak. Chyba najgorzej znoszę tą sprzeczność informacji z każdej strony. Tak na prawdę człowiek nie ma pojęcia co się właściwie odjeba** i myśli raz w jedną, raz w drugą. Myśli chciałbym zatrzymać ale to nie jest takie proste, tak na prawdę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
6 minut temu, Jajko Pisanka napisał:

Nie wiem na co choruje ta kobieta, ale zakładam, że nie jest "niepoczytalna". Można mieć depresję, nawet ciężkie choroby, i dalej być wyrachowanym manipulantem. Chciała cię zostawić, nastawiła przeciwko tobie wszystkich swoich znajomych, zrobiła z ciebie tego złego, a jak było wszystko ustawione to tylko czekać aż zabierzesz kartony i problem z głowy i z mieszkania

Oj to Ty mało wiesz o chorobach psychicznych. Na prawdę osoby chore mogą być nieobliczalne w pewnym momencie. Nie raz mi udowodniła, że potrafi zrobić totalnie nie logiczną rzecz. Sobie zresztą też, bo potem patrzyła na to wszystko i sama nie mogła zrozumieć jak to się stało, że wtedy wydawało jej się to mądre. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
2 minuty temu, Krzyśipiłka napisał:

Wszyscy trzej ją zduopczyli. Komentarz niepotrzebny.  Tak zdaję sobie sprawę, że jeden z tych trzech to ty -więc byłeś legalny.

Kto Cię rzeźbił, że Cię tak ...ol*** ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Gość Znowu sam. napisał:

Oj to Ty mało wiesz o chorobach psychicznych. Na prawdę osoby chore mogą być nieobliczalne w pewnym momencie. Nie raz mi udowodniła, że potrafi zrobić totalnie nie logiczną rzecz. Sobie zresztą też, bo potem patrzyła na to wszystko i sama nie mogła zrozumieć jak to się stało, że wtedy wydawało jej się to mądre. 

Zachowanie nie musi być logiczne żeby było z premedytacją. Większość zachowań ludzi chorych na zaburzenia osobowości takich jak borderline są pozbawione sensu. Główna cecha tego schorzenia? Kłamstwa i manipulacja. Przykład, znam kogoś kto regularnie wmawia partnerowi zdrady bo wierzy, że partner zdradza więc na pewno za którymś razem przyzna się do tej zdrady. Nielogiczne zachowanie? Owszem. Działanie z premedytacją? Jak najbardziej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolinkaa
8 minut temu, Gość Znowu sam. napisał:

Wszyscy mówią, ze mam się cieszyć, że nie doszło do ślubu. OK. Ciesze się nie wiecie nawet jak. Chyba najgorzej znoszę tą sprzeczność informacji z każdej strony. Tak na prawdę człowiek nie ma pojęcia co się właściwie odjeba** i myśli raz w jedną, raz w drugą. Myśli chciałbym zatrzymać ale to nie jest takie proste, tak na prawdę. 

Ja po rozpadzie związku - bo ta Druga relacja nie przetrwała. Długo się zastanawiałam czy zrobiłam wszystko aby ten związek uratowac bo nadal coś czułam do niego. Zajęło mi to pół roku zanim się pozbierałam po wszystkim.dlugo będziesz o tym myślał. Łatwo nie będzie. Uwierzyć. Ale to swoista żałoba bo pomimo że, ta osoba od nas odeszła ale nadal żyje to czujemy jej brak. To naturalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
2 minuty temu, Gość Karolinkaa napisał:

Ja po rozpadzie związku - bo ta Druga relacja nie przetrwała. Długo się zastanawiałam czy zrobiłam wszystko aby ten związek uratowac bo nadal coś czułam do niego. Zajęło mi to pół roku zanim się pozbierałam po wszystkim.dlugo będziesz o tym myślał. Łatwo nie będzie. Uwierzyć. Ale to swoista żałoba bo pomimo że, ta osoba od nas odeszła ale nadal żyje to czujemy jej brak. To naturalne.

Mam totalnie różne emocje w sobie i wydaje mi się, że to też jest normalne. Dokładnie w tym momencie w głowie mam myśl, że w sumie to nie było nic warte. Że w tym związku nie było tak na prawdę, żadnej wartości którą cenie. Ani rozmów, ani wspólnego dbania o dom, seks też był powiedzmy nie najlepszy. Jednak mysle o tym teraz, za 5 minut pewnie bedzie zupełnie inaczej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolinkaa
9 minut temu, Gość Znowu sam. napisał:

Mam totalnie różne emocje w sobie i wydaje mi się, że to też jest normalne. Dokładnie w tym momencie w głowie mam myśl, że w sumie to nie było nic warte. Że w tym związku nie było tak na prawdę, żadnej wartości którą cenie. Ani rozmów, ani wspólnego dbania o dom, seks też był powiedzmy nie najlepszy. Jednak mysle o tym teraz, za 5 minut pewnie bedzie zupełnie inaczej. 

I to się będzie powtarzać. To tak jak bycie raz ofiarą raz katem. Sluchaj: wszystko to o czym myślimy, czego pragniemy z pewnością nam się przytrafi. Sęk w tym, ze czesto nie tak jak chcemy lub trochę za późno 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
4 minuty temu, Gość Karolinkaa napisał:

I to się będzie powtarzać. To tak jak bycie raz ofiarą raz katem. Sluchaj: wszystko to o czym myślimy, czego pragniemy z pewnością nam się przytrafi. Sęk w tym, ze czesto nie tak jak chcemy lub trochę za późno 😉

Pewnie masz rację. Trzeba się zebrać w sobie i ogarnąć. Z czasem wszystko przejdzie i będzie lepiej na bank. Teraz będę mógł w końcu zadbać o siebie i swoje pasje, a nie wiecznie ciągnąć za sobą kotwicę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolinkaa
2 minuty temu, Gość Znowu sam. napisał:

Pewnie masz rację. Trzeba się zebrać w sobie i ogarnąć. Z czasem wszystko przejdzie i będzie lepiej na bank. Teraz będę mógł w końcu zadbać o siebie i swoje pasje, a nie wiecznie ciągnąć za sobą kotwicę. 

Trzymam kciuki! I życzę szczęścia w życiu i miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
Przed chwilą, Gość Karolinkaa napisał:

Trzymam kciuki! I życzę szczęścia w życiu i miłości.

Dziękuje i wzajemnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Autorze, jesteś dobrym i wielkodusznym facetem, i przykro mi, ze twój związek się rozpadł. Ale...dwoje zdrowych psychicznie ludzi musi się mocno starać i ciężko pracować nad związkiem/ małżeństwem, a i też nie zawsze im wychodzi. Sam nie udzwigniesz cięzaru, który ma być rozłożony na dwoje. Nikt na dłuższą metę tego nie udźwignie. Twoja narzeczona nie wspierała cię, nie pomagała ci, nie była lojalna wobec ciebie i waszego związku. Gdyby tak było, to leczyłaby się regularnie, chodziła na terapię, i robiła wszystko, by wam się udało. Niestety, choroba psychiczna, nie leczona, tylko się pogłębi. Ale nie zmusisz dorosłej osoby, by się leczyła. Powinieneś odejść dla własnego dobra, bo jej nie uratujesz, jeśli sama nie chce się ratować. Masz w sobie dużo empatii, i może podświadomie wybierasz kobiety z problemami? Następnym razem nie rób tego. Aby związek się udał, kazda ze stron powinna poogarniać swoje sprawy przed wchodzeniem w relację, by nie być dla drugiej strony balastem. Pozdrawiam cię i życzę szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
10 godzin temu, Gość Gość napisał:

Autorze, jesteś dobrym i wielkodusznym facetem, i przykro mi, ze twój związek się rozpadł. Ale...dwoje zdrowych psychicznie ludzi musi się mocno starać i ciężko pracować nad związkiem/ małżeństwem, a i też nie zawsze im wychodzi. Sam nie udzwigniesz cięzaru, który ma być rozłożony na dwoje. Nikt na dłuższą metę tego nie udźwignie. Twoja narzeczona nie wspierała cię, nie pomagała ci, nie była lojalna wobec ciebie i waszego związku. Gdyby tak było, to leczyłaby się regularnie, chodziła na terapię, i robiła wszystko, by wam się udało. Niestety, choroba psychiczna, nie leczona, tylko się pogłębi. Ale nie zmusisz dorosłej osoby, by się leczyła. Powinieneś odejść dla własnego dobra, bo jej nie uratujesz, jeśli sama nie chce się ratować. Masz w sobie dużo empatii, i może podświadomie wybierasz kobiety z problemami? Następnym razem nie rób tego. Aby związek się udał, kazda ze stron powinna poogarniać swoje sprawy przed wchodzeniem w relację, by nie być dla drugiej strony balastem. Pozdrawiam cię i życzę szczęścia.

Dziękuje Ci za tą wypowiedź. Tak, niestety zawsze wybieram takie kobiety. Staram się je omijać ale koniec, końców zawsze okazuje się, że to one mają masę problemów i związek polega na pomaganiu jej we wszystkim. W pewnym momencie człowiek się dusi bo nie ma tam miejsca dla niego. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×