Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość naiwna

Moja teściowa jest toksyczna, narcystyczna i nadopiekuńcza

Polecane posty

Gość naiwna

Notorycznie kłamie, ubarwia, koloryzuje, wypiera się. Nie ważne, że wie, że byliśmy przy tym i znamy prawdę. "To nie prawda" i nawet nie ma sensu jej udowadniać, bo dopiero będzie foch. Okłamuje mnie, swoje dzieci, męża, nielicznych znajomych. Ciągle kłamie! Dodatkowo przypisuje sobie zasługi innych. Jeśli któreś z jej dzieci coś sobie kupi, sfinansuje itp. to całej rodzinie opowiada, że to ona na to dała pieniądze. Niedawno dowiedzieliśmy się, że cała rodzina męża myśli, że praktycznie żyjemy na koszt teściów i regularnie dostajemy od nich pieniądze.

Manipuluje innymi, ku mojemu przerażeniu. Ma opracowane metody rozgrywania bliskimi i jest dla mnie szokującym, że oni na to pozwalają, ale wiem że tak jest od zawsze.

Od niedawna zauważyłam, że zaczyna rozgrywać też moje starsze dziecko. To jeszcze maluch, w dodatku zbuntowany. Przyjeżdża babcia i się zaczyna, negowanie naszych decyzji, ja karzę, ona "ratuje dziecko", my wymagamy, ona przy dziecku nas krytykuje za zbyt surowe traktowanie dziecka, ja czegoś zabraniam, ona bodajby odrobinkę przekracza wyznaczone przez mnie granice. Informujemy ją o naszych zasadach, zawsze dla zasady robi odwrotnie i oczywiście nasze zasady są złe. Ja szykuję obiad, ona wyciąga słodycze i każe się synowi pytać, czy może mu dać. Jak zabronię, ja jestem zła, jak pozwolę, obiadu nie zje, jak pozwolę na kęsik- ona daje 5. Syn po paru dniach zaczyna się stawiać, przestaje mnie słuchać, męża z resztą też. I babci "bo wy" jesteście generalnie tacy źli dla dziecka, i babcia taka dobra. Ja syn mnie nie słucha, to nie potrafi ukryć uśmiechu satysfakcji. Jak tłumaczę dziecku że źle zrobił, to jest zaniepokojona, ciągle przychodzi, wtrąca się w rozmowę, chce mi go wyrywać z rąk i dopiero po którymś razie, jak już jej mówię, że nie teraz i krzyknę, to działa, choć oczywiście strzela focha. Dziecko w tym wszystkim głupieje i zaczyna rozrabiać, dostajemy ochrzan, bo go rozpuściliśmy. Oszaleć można.

Teściowie na początku małżeństwa pomogli nam rzeczowo (nie mówimy tu o fortunie), a wartość tego była o połowę wyższa niż ja uzyskałam od swoich rodziców (choć ja w przyszłości jeszcze coś tam kiedyś odziedziczę, a mąż już raczej nie). W żadnym przypadku o to nie prosiliśmy, a że nie było kolorowo, to skorzystaliśmy z pomocy dość naiwnie, bo w trakcie edukacji radziliśmy sobie sami i nie było różowo. Oczywiście, że jestem wdzięczna teściom za pomoc. Oczywiście, że to miłe, ważne, potrzebne, przydatne i szlachetne z ich strony. Teraz, gdy mam maleńkie dzieci, nawet nie mam jak zarobić wystarczająco, aby zwiać stad. Więc teściowa przyjeżdża i króluje, a ja siedzę cicho i nie czuję się u siebie.

Zanim się obejrzałam, to teściowa zaczęła nam rozganiać gości na imprezach, odwoływać moje ustalenie itp. Nie umiem być twarda wobec kogoś, kto teoretycznie jest miły. Nie jestem przesadnie asertywna czy pewna siebie. Ponad wszystko chciałabym unikać kłótni, bo miałam bardzo trudne dzieciństwo i mam skołatane nerwy i zdrowie.

Ale teraz doszłam do takiego miejsca, gdzie albo coś się zmieni, albo chyba się rozwiodę. Jesteśmy dobrym małżeństwem, ale choć mąż staje po mojej stronie, to nie potrafi się jawnie przeciwstawić matce. W jej towarzystwie traci cały rezon i potrafi wziąć na siebie jej winy, byle nie strzelała fochów. Taki foch, to u niej tydzień i nastawianie przeciwko nam teścia.

Poczytałam sporo i wiele stało się dla mnie jasne. Teściowa dekadę siedziała z dziećmi w domu, bo kiedy przyszedł czas na powrót do pracy i wysłanie dziecka do szkoły, ona urodziła kolejne dziecko. Mając już młodsze dziecko, nadal spała z moim mężem w łóżku, choć chodził już do szkoły. Nie sposób dowiedzieć się kiedy przestała, czy miał 7 czy 8 lat, czy więcej. Teść był bawidamkiem, a z synem to praktycznie nie miał relacji. Zawsze między nich wkraczała i "broniła" męża przed ojcem, gdy ten chciał go do czegoś angażować. To był jej synek, którego jej "ukradłam".

Sama wychowywana była w bogatym, ale zimnym i bardzo toksycznym domu. Małżeństwo przez większość czasu okazywało się dla niej rozczarowaniem. Teść przepuścił małą fortunę którą wydostała od ojca. Teściowie byli świetnie ustawieni na start. Dostali dom, auto, mieli załatwione dobre prace i dostali kasę, która nawet dziś robiłaby wrażenie. Gdy poznałam męża, mieli tylko podupadły dom i setki tysięcy długów. Wyszli z tego stopniowo, między innymi dzięki rozwiązaniu, które ja im podsunęłam. Zawsze starałam się wspierać, służyć radą, pomocą.

Doszło do tego, że na miesiąc przed przyjazdem teściów, chodzę cała w nerwach. Podczas ich pobytu skrycie popłakuję, czuję się zbrukana, a po ich wyjeździe jeszcze przez miesiąc czy dwa kłócimy się z mężem.

Jestem niedokończonym naukowcem, więc zawsze szukam fachowej informacji. No i znalazłam. Wychodzi mi, że teściowa to nie tylko nadopiekuńcza matka, ale i toksyczny narcyz. Czytam o tym i mam 100% jej obraz przed oczami. Nawet mąż mi to przyznał, jak go zmusiłam do przeczytania na ten temat.

Oczywiście mam szacunek dla teściów i żal mi zwłaszcza jej, tak po ludzku. Jestem wdzięczna za tę pomoc, którą nam kiedyś udzielili, choć wiem, że to była inicjatywa teścia, a teściowa się temu opierała.

Ale ja już nie mogę z tą kobietą wytrzymać. Ona jest jak rak, który zatruwa moje myśli, niszczy psychikę, rozrasta się na moje małżeństwo, dzieci, zmienia mnie, zatruwa. Kto nie miał do czynienia z takim wampirem emocjonalnym w białych rękawiczkach, ten sobie nie wyobraża jak to jest. Ostatnio mi się przyśniła i obudziłam się z płaczem, innym razem przy stole tak mnie zdenerwowała, że trzasnęłam ręką w blat. Potrafi tak mnie wyprowadzić z równowagi, że trzęsą mi się ręce.

Wiele razy "żartowała" że w przypadku rozwodu, zaprzęgnie całą rodzinę, żeby mnie zniszczyć, zabrać mi dzieci i wywieźć je za granice. Najlepsze jest to, że jak ja potem rozmawiam z mężem, to dla niego są tylko żarty. Wydaje mi się, że w jej oczach swoją rolę już spełniłam i najlepiej byłoby, gdybym zniknęła, a ona mogła odzyskać syna i przejąć opiekę nad moimi dziećmi.

Zauważyłam też, że ilekroć moje kontakty z kimś z dalszej rodziny męża się polepszają i teściowa się o tym dowiaduje, robi dziwną minę, a następnie intensyfikuje swoje kontakty z ta osobą. W krótkim czasie ta osoba zaczyna się wobec mnie zachowywać z dystansem, lub wręcz zaprzestaje kontaktów innych niż okazjonalne.

I pomyśleć, że w swojej naiwności, jeszcze wychodząc za mąż, liczyłam na to, że stanę się częścią rodziny męża.

Nie, nie wybielam się, nie nie demonizuję teściowej, nie jestem też uprzedzona. To co napisałam, to wynik bardzo chłodnej kalkulacji. Długo próbowałam się wpasować, a doszło do tego, że pozwoliłam sobie wejść na głowę i rozchwiać emocjonalnie. Normalnie nie jestem uległą gąską. To ja jestem ta waleczna w naszym związku. Wszędzie pójdę, załatwię, wyprostuję. Jestem towarzyska, bardzo cenię sobie jasne sytuacje i proste relacje. Przedkładam uczciwość ponad gierki. Jak trzeba, to pójdę i nawrzeszczę, zwykle jestem miła, ale gdy ktoś robi sie opryskliwy nie mam problemu z przywołaniem go do porządku. Tylko z tą kobietą sobie nie radzę. Nie chcę niszczyć relacji rodzinnych męża, a przeciwstawienie się jej wymagałoby karczemnej awantury. Na awanturkę zdecydowałam się z nią tylko raz przez tyle lat i choć teoretycznie wszyłam z niej zwycięska, ciężko to odchorowałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna

Zjadło mi cały początek:

Jestem w związku od ponad dekady, ale dopiero od kilku lat, od kiedy jestem mężatką mam większe kontakty z teściową. Mieszkamy daleko od siebie, ale i tak widuję ją aż nazbyt często. Poza tym są jeszcze telefony, skype. Był taki czas, że teściowa obrażała się, jeśli codziennie przez 2 godziny nie rozmawialiśmy z nimi przez skype. Teraz na szczęście kontaktuje się z nimi tylko mąż telefonicznie, bo zauważył, że po tych rozmowach była roztrzęsiona.

Bardzo długo nie wiedziałam co jest nie tak. Na początku byłam nawet oczarowana przyszłą teściową. Podobało mi się też to, że mąż kocha matkę. Niestety problemy pojawiły się kiedy sama zostałam matką. Zrobiła się wobec mnie niesamowicie wredna. Ale nie tak wprost, tylko były to takie uszczypliwości, podważanie mojej pewności siebie, docinki, obwinianie mnie o wszystko. Ale to wszystko było takie zawoalowane, że jako osoba grzeczna zawsze przymykałam na to oko. Jak już przycisnęło się ją do ściany, to albo się wszystkiego wypierała, albo kłamała, albo obracała w żart, lub najczęściej strzelała focha.

Wszystkim deklarowała, że się do nas nie wtrąca i jak to możemy na nich liczyć. Publicznie wychwalała mnie pod niebiosa. W rzeczywistości podważa każdą naszą decyzję, krytykuje wszystko niemiłosiernie, wpędza mojego męża w kompleksy, w trudnych momentach wręcz wszystko przed nią kryjemy, bo w takiej sytuacji jeszcze bardziej nas krytykuje i wręcz dobija. Ciągle daje mi odczuć, że nie jestem dość dobra, dość ładna, dość zdrowa, dość szczupła, że moje pochodzenie jest byle jakie, ja zbyt biedna z domu i w ogóle ciągle opowiada historie o tym, jak to ten czy tamten podpisał intercyzę, albo jak się rozwiódł z dnia na dzień i wykopał żonę z dziećmi. "Żartuje", że zabierze mi dziecko i wiedzie z nim za granicę bez uprzedzenia. Jak reaguje ostro, to oczywiście był tylko żart i jestem przewrażliwiona. Jak przyjeżdża to biega tak długo i zadziera zasłonki, aż znajdzie gdzieś smugę na oknie lub kawałek pajęczyny. Potem dzwoni po rodzinie i przymnie opowiada wszystkim jak to nic nie jest zrobione na święta i wszystko musi mi robić. Jak jej zwrócę uwagę, to tłumaczy się, że to tylko taka wymówka, żeby nie musieć się z tym czy tamtym widywać.

Mam 2 dzieci, jedno w przedszkolu. Dziecko często choruje i to jest oczywiście moja wina, bo źle gotuję i źle sprzątam. Jej dzieci nie chorowały (mąż do przedszkola chwilkę chodził, bo zabrała go- zbyt dużo podobno chorował). Może i nie jestem pedantką, ale w domu jest porządek, a na punkcie higieny w kuchni mam hopla. Kucharką jestem niezłą, ale słaby ze mnie cukiernik. Jak przygotuję coś pysznego do jedzenia, to słyszę, a gdzie ciasto?

W ogóle ona ze mną konkuruje. Gdyby mogła, to nawet w sypialni pewnie by to robiła. To jest jakieś chore! Najgorsze, że teść i jej dzieci uważają jej zachowanie za normalne, bo "mama taka juz jest", "wiesz jaka ona jest" itp. Jeszcze mi ciągle mówi, że mnie mąż niedługo zacznie zdradzać i to będzie moja wina.

WSZYSTKIMI pogardza, każdego krytykuje za plecami, wypowiada słowa tak pełne nienawiści wobec każdego z kim się zetknie. Na zewnątrz zawsze słodki uśmiech i ciepłe słowa. Wraca do domu, "plebs", "dziadostwo", "grubasy", "prostactwo", "chamy", "a widziałaś to".

Swoje życie idealizuje, a znając jej historię rodzinną, to serio bardzoooo przesadza. W dodatku choć ma kasę, to nie jest ani wykształcona, ani jej praca nie należy do prestiżowych (wręcz przeciwnie).

Gdy ciężko zachorowałam, wszystkim opowiadała jak mi współczuje. Mi okazywała zniecierpliwienie i dawała odczuć, że to wszystko moja fanaberia i rozczulanie się nad sobą. Ba, przekonywała o tym mojego męża, choć to był najcięższy okres w moim życiu. Jak tylko zaczęłam wychodzić z tego, zaproponowała, że zaprosi na wakacje moje starsze dziecko i męża, oraz resztę jego rodziny. Ja miałam jej zdaniem zostać w domu i "odpocząć sobie" z młodszym dzieckiem. Mąż odmówił. Nie rozumiała czemu. Na tekst że on chce spędzać czas z żoną, strzeliła focha.

Jak już pisałam, nie jest osobą wykształconą, choć lubi udawać, że jest inaczej. Bardzo często nie rozumie o czym się do niej mówi, ale natychmiast wyrabia sobie zdanie, zwykle bardzo krytyczne i odwrotne do naszego. NIGDY nie okazuje innym empatii. Jeśli mój mąż staje po mojej stronie, zaczyna go atakować i "karać". Zaczyna faworyzować jego rodzeństwo, albo robić mu docinki i oczywiście obrażać się. Potem wmawia nam, że to my się obraziliśmy. W ogóle często wmawia innym swoje zachowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna

Wiem co mnie czeka, ale aż mnie skręca na myśl o tym. O zerwaniu kontaktów mowy być nie może. Muszę jej w końcu stawić czoła i to sama. Będzie piekło, a ja będę tą złą, niewdzięczną synową. Taką za jaką od zawsze mnie ma. Ale albo powstrzymam tę babę, albo oszaleję.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka.

Opisałaś moją mamę. I to "ratowanie" wnuka przed złą matką. Typowy przykład książkowego narcyza.

Współczuję Ci. Życie z taką osobą jest straszne. Ja to już mam za sobą, ale ciężka nerwica pozostała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A gdyby sprzedać to co macie i przeprowadzić się do innej miejscowości? Żeby tesciowa miala do Was dalej?

Inna wersja ratowania sytuacji, to Twój mąż MUSI się postawić. I tak będzie Twoja wina, ale to on MUSIAŁBY stanąć matce okoniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kola

I co ci przyszło z tego bycia dyplomatką? Odchorowujesz każdą miła konfrontację. Wykrzesaj z siebie trochę chamski. Sory, ale czasem dla zdrowia trzeba pokazać trochę prostaka, spuścić ciśnienie, a potem otrzepać się i iść dalej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Naiwna
5 godzin temu, Onkosfera napisał:

A gdyby sprzedać to co macie i przeprowadzić się do innej miejscowości? Żeby tesciowa miala do Was dalej?

Inna wersja ratowania sytuacji, to Twój mąż MUSI się postawić. I tak będzie Twoja wina, ale to on MUSIAŁBY stanąć matce okoniem

Już ma niesamowicie daleko. Więc widzimy się sporadycznie, ale jak już zjedzie, to na kilka tygodni. A mąż wszystko wypiera, spychologia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No dobra, ale czy ta teściowa może realnie Ci jakoś zaszkodzić? Bo jeżeli tylko ględzi, to należy traktować ją jak wielki omszaly głaz leżący na środku domu: omijać. Traktować jak osobę niepełnosprawną umysłowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Naiwna
2 godziny temu, Onkosfera napisał:

No dobra, ale czy ta teściowa może realnie Ci jakoś zaszkodzić? Bo jeżeli tylko ględzi, to należy traktować ją jak wielki omszaly głaz leżący na środku domu: omijać. Traktować jak osobę niepełnosprawną umysłowo.

To co przychodzi mi teraz do głowy, to nastawianie naszego synka przeciwko nam.

Wydaje mi się, ale dowodów nie mam zbyt wielu, że rozsiewa po rodzinie plotki na mój temat: Po kontaktach z nią tych ludzi, nagle zaczynam być przez nich bardzo ozięble traktowana.

Jak byłam bardzo chora przez kilka miesięcy, to podburzała mojego męża i starała się go przekonać, że to mój kaprys.

Niszczy psychikę mojego męża. Uderza w te tematy, które są dla niego najtrudniejsze. Ona jedzie, a ja mam załamanego człowieka.

Chowa mi i wyrzuca rzeczy, a potem się tego wypiera.

To te fizyczne rzeczy. Z resztą pewnie osoba o mocniejszym poczuciu własnej wartości szybko by sobie dała radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozyty

rozumiem co przeżywasz......moja historia jest podobna , ale toksykiem jest moja matka i siostra. Granice, które przekroczyły otwożyły mi oczy , że czas skończyć z tym złem. Streszczając moją sytuację to: ublizanie mi w ciąży przy 2 dziecku (z tym samym mężem w św. związku małżeńskim) i przez 7 dni gdy byłam w szpitalu nawet matka nie zadwoniła. Obwinianie mnie za śmierć mojego ojca , który zginął w wypadku.(ja nie prowadiłam i nic z tym nie miałam wspólnego). Matka twierdzi że ma prawo mówić co tylko chce bo jest moją matką. Nie chcę by one krzywdziły moje dzieci i dlatego nie mam z nimi kontaktu od 3 lat. Pomimo ewidętnych ich win są osoby w rodzinie , które zerwały ze mną kontakt. Ich kłamstwa i manipulacje to podobnie jak u Ciebie. Oczywiście próbowałam to racjonalnie wyjaśnić i napisałam do nich 3 listy o pojednaniu - na żaden nie otrzymałam odpowiedzi.... rada dla Ciebie poszczuj psami i pogoń toksyka bo zatruwa Ci życie...powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozyty

rozumiem co przeżywasz......moja historia jest podobna , ale toksykiem jest moja matka i siostra. Granice, które przekroczyły otwożyły mi oczy , że czas skończyć z tym złem. Streszczając moją sytuację to: ublizanie mi w ciąży przy 2 dziecku (z tym samym mężem w św. związku małżeńskim) i przez 7 dni gdy byłam w szpitalu nawet matka nie zadwoniła. Obwinianie mnie za śmierć mojego ojca , który zginął w wypadku.(ja nie prowadiłam i nic z tym nie miałam wspólnego). Matka twierdzi że ma prawo mówić co tylko chce bo jest moją matką. Nie chcę by one krzywdziły moje dzieci i dlatego nie mam z nimi kontaktu od 3 lat. Pomimo ewidętnych ich win są osoby w rodzinie , które zerwały ze mną kontakt. Ich kłamstwa i manipulacje to podobnie jak u Ciebie. Oczywiście próbowałam to racjonalnie wyjaśnić i napisałam do nich 3 listy o pojednaniu - na żaden nie otrzymałam odpowiedzi.... rada dla Ciebie poszczuj psami i pogoń toksyka bo zatruwa Ci życie...powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozyty

rozumiem co przeżywasz......moja historia jest podobna , ale toksykiem jest moja matka i siostra. Granice, które przekroczyły otwożyły mi oczy , że czas skończyć z tym złem. Streszczając moją sytuację to: ublizanie mi w ciąży przy 2 dziecku (z tym samym mężem w św. związku małżeńskim) i przez 7 dni gdy byłam w szpitalu nawet matka nie zadwoniła. Obwinianie mnie za śmierć mojego ojca , który zginął w wypadku.(ja nie prowadiłam i nic z tym nie miałam wspólnego). Matka twierdzi że ma prawo mówić co tylko chce bo jest moją matką. Nie chcę by one krzywdziły moje dzieci i dlatego nie mam z nimi kontaktu od 3 lat. Pomimo ewidętnych ich win są osoby w rodzinie , które zerwały ze mną kontakt. Ich kłamstwa i manipulacje to podobnie jak u Ciebie. Oczywiście próbowałam to racjonalnie wyjaśnić i napisałam do nich 3 listy o pojednaniu - na żaden nie otrzymałam odpowiedzi.... rada dla Ciebie poszczuj psami i pogoń toksyka bo zatruwa Ci życie...powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mam podobny przypadek w rodzinie. Syn uciął wszelkie kontakty z matką. Zresztą, nikt z naszej rodziny już z nią nie utrzymuje relacji i wszyscy jesteśmy spokojniejsi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anad
Dnia 29.04.2019 o 07:01, Gość Lenka. napisał:

Opisałaś moją mamę. I to "ratowanie" wnuka przed złą matką. Typowy przykład książkowego narcyza.

Współczuję Ci. Życie z taką osobą jest straszne. Ja to już mam za sobą, ale ciężka nerwica pozostała.

Mam taką teściową. Toczka w toczkę to co piszesz, tyle że zamiast kłamać w rodzinie że ona daje kasę, to próbuje wpędzić synowe w poczucie winy, że aktualnie synowe nie zarabiają (urlop wychowawczy), na przykład strzelając im aluzję, że znalazły sobie sponsorów.

Do tego u starszej synowej też grała na strunie "ona jest złą matką, to ja powinnam być dla wnusia matką". U mnie już tak źle nie było, bo chore zapędy przelała na tamtego wnuka, od mojego dziecka się częściowo odstosunkowała, także dlatego że mój syn nie przypomina jej z charakteru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anad

A co do nerwicy, ja niestety mam za sobą epizod lękowy wywołany nieustannymi gierkami tej kobiety i nienależytą odwagą mojego męża, by ustawić mamusię do pionu. Leczyłam się psychiatrycznie przez tę kobietę, brałam leki SSRI i z pełną odpowiedzialnością mówię, że ona wiedząc że mam skłonności do depresji, celowo wpędziła mnie w totalne bagno emocjonalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×