Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

Dlaczego wmawiacie młodym kobietom, że mają jeszcze czas na dziecko i promujecie późne macierzyństwo?

Polecane posty

Gość Gosc

Dziewczyny nie dajcie sobie wmówić że po 25 r. Ż się starzejecie.okolo 30 zaczyna się ten proces. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Chyba po 40...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Gość Gosc napisał:

Chyba po 40...

każdy organizm indywidualnie wycofuje hormony nie ma na to reguły to wasze życie i róbcie co chcecie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Pani Danusiu a pani w jakim wieku urodzila dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
10 minut temu, danuta grytschuk napisał:

każdy organizm indywidualnie wycofuje hormony nie ma na to reguły to wasze życie i róbcie co chcecie...

A kiedy u ciebie danka wycofal hormony?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olo

Jak ktoś ma odpowiedniego partnera i warunki powinien jak najszybciej starać się o dziecko , w życiu różnie bywa ja długo starałam się i dziecko i nie mogłam zajść w ciążę dopiero w wieku 37lat urodziłam pierwsze dziecko , rok później 2 a przez 8 lat nie udawało się zajść w ciążę , nie zawsze zachodzi się szybko w ciążę , nigdy nie brałam tabletek antykoncepcyjnych , krótko po porodzie niby kobieta jest bardziej mnie płodna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 23latka

Ja mam prawie 23 lata i dzieci to dla mnie jakieś dalekosiężne plany za horyzontem 😉 

Kiedyś tak zdecydowanie , ale powiedzmy ciąża teraz,( kiedy jestem w kwiecie młodości i świat na mnie czeka ,studia, zabawa, pieniądze, podróże  itp) , to byłby koszmar jakiś. Dziękuję bardzo za takie zmarnowanie młodości. Dziecko to moge miec nawet i za 20 lat, czyli de facto drugie tyle co żyję, bo medycyna baaardzo idzie do przodu, wiem coś o tym. I wtedy będę jak najlepszą mamą, gotowa podzielić się miłością, doświadczeniem, z pieniędzmi bo wiadomo dzieci to ogromne wydatki, no i oczywiście ze sprawdzonym, odpowiedzialnym partnerem ( nie oszukujmy sie, moi rówieśnicy to w wieku 22 lat kiepski materiał na ojca, zbyt niedojrzali).  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Problem jest taki, że w dzisiejszych czasach tacy 20-25latkowie, czyli pary idealne do rozrodu (lol jak to brzmi) same są mentalnie dziećmi. Tak się rozleniwiliśmy, że dla większości to normalka być na utrzymaniu rodziców w czasie studiów i potem jeszcze kilka lat jak zaczynasz pracować. Dzisiejsi 24latkowie to dawni 18latkowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

A jeszcze dawniej to za idealne do rozrodu uważano dziewczynki po pierwszej miesiączce, a dwunastolatka wieszano za kradzież jak dorosłego.. Kiedyś to były super czasy.. Nasze praprababki też miały cudowne życie rodząc "bombelka" za "bombelkiem" i orząc pole zamiast woła.. Czasy mamy właśnie lepsze niż kiedykolwiek, a jak ktoś odkłada decyzję o dziecku, tylko dlatego, że ktoś  mówi, że za wcześnie, tzn. że nie jest dość samodzielny, żeby brać się za rozród. Zresztą ja tego nie kupuję - ludzie po prostu mają teraz ciekawsze rzeczy do roboty i sami to przekładają, bo ich inne sprawy zajmują w młodości. Jak ktoś naprawdę chce, to w dzisiejszych czasach nawet w wieku nastoletnim z dzieckiem nie zginie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

A jeszcze dawniej to za idealne do rozrodu uważano dziewczynki po pierwszej miesiączce, a dwunastolatka wieszano za kradzież jak dorosłego.. Kiedyś to były super czasy.. Nasze praprababki też miały cudowne życie rodząc "bombelka" za "bombelkiem" i orząc pole zamiast woła.. Czasy mamy właśnie lepsze niż kiedykolwiek, a jak ktoś odkłada decyzję o dziecku, tylko dlatego, że ktoś  mówi, że za wcześnie, tzn. że nie jest dość samodzielny, żeby brać się za rozród. Zresztą ja tego nie kupuję - ludzie po prostu mają teraz ciekawsze rzeczy do roboty i sami to przekładają, bo ich inne sprawy zajmują w młodości. Jak ktoś naprawdę chce, to w dzisiejszych czasach nawet w wieku nastoletnim z dzieckiem nie zginie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Na pewno dla dziecka lepiej zeby mama byla jak najmlodsza, a dla mlodej dziewczyny albo i tej pod 30 nie bardzo, bo zycie zmienia sie o 180 stopni juz na zawsze.bzdury ze sie odchowa i bedzie jak "przed dzieckiem".stad to odwlekanie a nie ze kariera czy mieszkanie najpierw

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Xxxxx
16 godzin temu, emigrantka napisał:

Na pewno dla dziecka lepiej zeby mama byla jak najmlodsza, a dla mlodej dziewczyny albo i tej pod 30 nie bardzo, bo zycie zmienia sie o 180 stopni juz na zawsze.bzdury ze sie odchowa i bedzie jak "przed dzieckiem".stad to odwlekanie a nie ze kariera czy mieszkanie najpierw

co to znaczy "odchować dziecko"? Tak się wyrażają siksy, które po 18tce powpadają z dziećmi i się cieszą, że niby po 30tce będą miały z głowy... A guzik prawda, bo po 30tce będą mieć na karku bunt nastoletniego dziecka. Niedojrzała matka sobie z tym nie poradzi. Poza tym wychowanie dziecka w kazdym wieku to ogromne poświęcenie,  niezaleznie czy jest ono na etapie pieluch, szkolnym czy nastoletnie. Nie ma się czym szczycić  że niby "oo mam 30 lat i już takie duże dziecko w 8 klasie. " Ma się przy nim podobny czasowo zapier/dziel co przy dwulatku, tylko innego rodzaju. Trzeba latać na wywiadówki, znosić bunt dojrzewania itp. Potem przyjdą matura, studia i są to kolejne lata gdy dziecko siedzi na karku. Nawet jest prawny obowiązek alimentacji dziecka uczącego się po swoim 18.roku życia.  Myślę, że nawet te młode matki gdzieś dopiero po swoim 50 roku zycia będą mogły powiedzieć, że mają dziecko wychowane i z głowy. Jaka to więc różnica, czy się urodzi po 18 roku życia, czy po trzydziestym, skoro dziecko to obowiązek na prawie 30 lat? Obowiązki te same, a matka mniej skorzysta ze swojej młodości, dlatego jestem za późniejszym macierzyństwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gege

W

3 godziny temu, Gość Xxxxx napisał:

co to znaczy "odchować dziecko"? Tak się wyrażają siksy, które po 18tce powpadają z dziećmi i się cieszą, że niby po 30tce będą miały z głowy... A guzik prawda, bo po 30tce będą mieć na karku bunt nastoletniego dziecka. Niedojrzała matka sobie z tym nie poradzi. Poza tym wychowanie dziecka w kazdym wieku to ogromne poświęcenie,  niezaleznie czy jest ono na etapie pieluch, szkolnym czy nastoletnie. Nie ma się czym szczycić  że niby "oo mam 30 lat i już takie duże dziecko w 8 klasie. " Ma się przy nim podobny czasowo zapier/dziel co przy dwulatku, tylko innego rodzaju. Trzeba latać na wywiadówki, znosić bunt dojrzewania itp. Potem przyjdą matura, studia i są to kolejne lata gdy dziecko siedzi na karku. Nawet jest prawny obowiązek alimentacji dziecka uczącego się po swoim 18.roku życia.  Myślę, że nawet te młode matki gdzieś dopiero po swoim 50 roku zycia będą mogły powiedzieć, że mają dziecko wychowane i z głowy. Jaka to więc różnica, czy się urodzi po 18 roku życia, czy po trzydziestym, skoro dziecko to obowiązek na prawie 30 lat? Obowiązki te same, a matka mniej skorzysta ze swojej młodości, dlatego jestem za późniejszym macierzyństwem.

Sama prawda, w 100 % i nie ma co tu gadac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

na kafeterii to odnosze wrażenie, że jest odwrotnie. Promocja MŁODEGO macierzyństwa. Tutaj każda 21 latka jest po studiach, jest wyszalana, pozwiedzała świata, ma dom w trakcie budowy, bez kredytu, z narzeczonym(który jest jej rówieśnikiem, max 5 lat starszy)są od co najmniej pięciu lat, ma pracę na umowę, a od rodziców/teściów dostała mieszkanie i samochód. Szkoda tylko, że nigdy w realu nie spotkałam takiej 21latki. A każde małżeństwo zawarte przed 25rż to zwykle z powodu wpadki, albo z facetem ,co najmniej 10 lat starszym- on pokorzystał z młodości, a teraz chce jeszcze pokorzystać z młodości żony. Nikt tutaj niczego nie wmawia, po prostu większość kobiet decydując się na dziecko między 30-35rż będzie je miała bez specjalnego wspomagania. A w razie potrzeby, to in vitro przecież też jest dla ludzi. Ja tam młodym dziewczynom mówię raczej, żeby korzystały z młodości, wolności i beztroski. Bo potem jej już nigdy nie zaznają. Z dziećmi to nie to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamatrojeczki

Urodziłam troje dzieci w wieku 22, 23 i 26 lat, by mieć już to z głowy. Mam teraz 28, pewnie za rok lub dwa  pójdę gdzieś do pracybi jeszcze wszystko zdążę, a najlepsze lata poświęciłam dzieciom i jestem z tego dumna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ja pierwsze urodziłam w wieku 25 lat, bo bardzo już chciałam być mamą.  Z perspektywy czasu żałuję,  że nie poczekalam jakis  trzech lat jeszcze. Drugie urodziłam w wieku 38 lat i tu żałuję,  że nie zdecydowałam się wcześniej.  Tak więc nie ma zasady...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dla
Dnia 14.05.2019 o 08:48, Gość Gość napisał:

Można sobie tutaj poczytać jakie posiadanie dzieci jest "cudowne", zobacz choćby świeży temat "jaki jest sens życia", czy coś w tym stylu. Jak się w to władujesz młodo i bez kasy, to w ogóle jest totalna kicha. Kobiety, które mają "mamusiowy" charakter i rwą się do dzieci mają je wcześnie i co najmniej dwoje, tak z obserwacji. Ale pomyśl trochę, nie dla wszystkich, to jest atrakcja. Pamiętam jak moja znajoma zrobiła sobie dziecko, bo mąż, bo rodzice, bo ostatni dzwonek - teraz jest wiecznie skwaszona, bo jej się standard życia obniżył, bo nie ma czasu, a nie stać ją na opiekunkę, a znajomych mamy takich, że większość ma kasę i nianie albo bez dzieci. Na spotkaniach towarzyskich prezentuje od urodzenia dziecka, czyli dobrych kilka lat skrzywioną twarz i pretensje do wszystkich, a kiedyś naprawdę taka nie była. Ja nie widzę żadnej epidemii bezpłodności, jak ktoś z moich znajomych nie ma dzieci, to nie chce albo nie ma partnera. Dla mnie dom w Londynie, doktorat, koty i zero dzieci brzmią atrakcyjnie. Nie rozumiem tych ambicji, żeby kasę komuś przekazać, zwłaszcza, że guzik macie, jakiś domek i kilkadziesiąt tysi, a pitolenie jakby trzeba było spłodzić dziedzca Microsoftu. 

Jestem tego samego zdania 😁 pozatym mamy dwoje cudownych chrzesniakow ktorzy w razie czego będą naszymi spadkobiercami. Ale i tak mamy w planie przewalic cały "majątek" na starość hahahah. Co do tego zostaiwania to ludzie starej daty tak mówią. Moja babcia wicaz się martwi..nie macie dzieci.. Po co wam to wszytko komu to zostawicie... Babciu my dla siebie pracujemy nie dla dzieci i dla siebie zyjemy nie dla nich... Ale ludzie starej daty nie rozumieją hah

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dla
22 minuty temu, Gość gość napisał:

Ja pierwsze urodziłam w wieku 25 lat, bo bardzo już chciałam być mamą.  Z perspektywy czasu żałuję,  że nie poczekalam jakis  trzech lat jeszcze. Drugie urodziłam w wieku 38 lat i tu żałuję,  że nie zdecydowałam się wcześniej.  Tak więc nie ma zasady...

Ja mam 33l i patrząc po sobie wiem że już za późno że mi się nie chce. 25 l to tak ok 27 lepiej 😉. Dobrze mi z tym że ich nie mam 😁😁

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dla
Dnia 15.05.2019 o 12:14, Gość Xxxxx napisał:

co to znaczy "odchować dziecko"? Tak się wyrażają siksy, które po 18tce powpadają z dziećmi i się cieszą, że niby po 30tce będą miały z głowy... A guzik prawda, bo po 30tce będą mieć na karku bunt nastoletniego dziecka. Niedojrzała matka sobie z tym nie poradzi. Poza tym wychowanie dziecka w kazdym wieku to ogromne poświęcenie,  niezaleznie czy jest ono na etapie pieluch, szkolnym czy nastoletnie. Nie ma się czym szczycić  że niby "oo mam 30 lat i już takie duże dziecko w 8 klasie. " Ma się przy nim podobny czasowo zapier/dziel co przy dwulatku, tylko innego rodzaju. Trzeba latać na wywiadówki, znosić bunt dojrzewania itp. Potem przyjdą matura, studia i są to kolejne lata gdy dziecko siedzi na karku. Nawet jest prawny obowiązek alimentacji dziecka uczącego się po swoim 18.roku życia.  Myślę, że nawet te młode matki gdzieś dopiero po swoim 50 roku zycia będą mogły powiedzieć, że mają dziecko wychowane i z głowy. Jaka to więc różnica, czy się urodzi po 18 roku życia, czy po trzydziestym, skoro dziecko to obowiązek na prawie 30 lat? Obowiązki te same, a matka mniej skorzysta ze swojej młodości, dlatego jestem za późniejszym macierzyństwem.

Ojjj prawda! Ale tylko dojrzałe emocjonalnie kobiety to wiedza. Żeby było śmieszniej po tych 30 latach dojdą wnuki.... 😉😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, Gość Dla napisał:

Ja mam 33l i patrząc po sobie wiem że już za późno że mi się nie chce. 25 l to tak ok 27 lepiej 😉. Dobrze mi z tym że ich nie mam 😁😁

Wiesz co ja mam podobnie. W wieku około 27 lat chciałam dziecka, ale mi się związek posypał i nic z tego nie wyszło. Dziś mam 35 lat, męża, warunki na dziecko super, ale mi się nie chce. Jeszcze się waham (dlatego tu jestem) ale jak pomyślę o tym jak zmieni się moje życie po urodzeniu dziecka to serio mi się nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OSP

Autorki,odpowiadając na twoje pytanie -jak to dlaczego ?kobieta która decyduje się później na dziecko jest już dojrzała psychicznie i ma ustabilizowaną sytuację materialną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, Gość Dla napisał:

Jestem tego samego zdania 😁 pozatym mamy dwoje cudownych chrzesniakow ktorzy w razie czego będą naszymi spadkobiercami. Ale i tak mamy w planie przewalic cały "majątek" na starość hahahah. Co do tego zostaiwania to ludzie starej daty tak mówią. Moja babcia wicaz się martwi..nie macie dzieci.. Po co wam to wszytko komu to zostawicie... Babciu my dla siebie pracujemy nie dla dzieci i dla siebie zyjemy nie dla nich... Ale ludzie starej daty nie rozumieją hah

No właśnie. Moi rodzice po 60tce tak żyją, że walnęli sobie licówki za 40 tys, matka co rusz chodzi do lekarza medycyny estetycznej i zostawia po kilka tysi na jednej wizycie. Poza tym jeżdżą po świecie, na weekendy również wyjeżdżają i nie pod namiot.. Mega bogaci nie są, a tu jeszcze trzeba żyć na poziomie na emeryturze. Może przez 30 lat! Co tu niby zostanie? Jeszcze ludzie nie biorą poprawki na to jak ten świat w ogóle będzie wyglądał za te 20 lat, czy te "majątki" w ogóle będą coś warte i czy świat będzie się nadawał do życia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wojtala

Przecież to tak naprawdę nie ma znaczenia są plusy i minusy,jeżeli urodzisz dziecko będąc młoda to masz szansę doczekać nawet prawnuków, będziesz młodą mamą.A jeżeli zdecydujesz się na dziecko późno, to też dobrze bo nie klepiesz biedy a młodość spędziłaś tak jak chciałaś- nie zmarnowałaś jej na pieluchy.Ale równie dobrze można pierwsze dziecko urodzić mając 23 lata a kolejne mając 41 lat.Ja jestem tego przykładem.Dzieci planowane,teraz mam 42 lata i zastanawiam się nad kolejnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 godziny temu, Gość Dla napisał:

Ojjj prawda! Ale tylko dojrzałe emocjonalnie kobiety to wiedza. Żeby było śmieszniej po tych 30 latach dojdą wnuki.... 😉😉

A młodej babci się fajniej je podrzuca 🙂 Bo zawsze można to tłumaczyć tym, że przecież w jej wieku to kobiety dopiero mają dzieci 🙂 więc ma super dużo siły 🙂 A kariery przecież już i tak żadnej nie zrobi bo na to już za późno 🙂 A rodzice młodzi- muszą się dorabiać i korzystać z młodości 🙂

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

Wiesz co ja mam podobnie. W wieku około 27 lat chciałam dziecka, ale mi się związek posypał i nic z tego nie wyszło. Dziś mam 35 lat, męża, warunki na dziecko super, ale mi się nie chce. Jeszcze się waham (dlatego tu jestem) ale jak pomyślę o tym jak zmieni się moje życie po urodzeniu dziecka to serio mi się nie chce.

Tak naprawdę to nigdy go nie chciałaś 🙂 Dodatkowo nie trafiłaś na faceta z którym można zakładać rodzinę... A to jest chyba najważniejszy czynnik. Bo większość kobiet u nas w kraju to dzieci wychowuje z własnymi matkami, a nie mężami. Ciesz się lepiej, że jesteś na tyle świadoma i dojrzała, że nie pakujesz się w związki, byle jakie, żeby tylko mieć dzidziusia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Gadanie. A po co namawiać młodą kobietę na ciaze i wmawiać jej,że tego chce, skoro wiadomo,że później bedzie cierpiec? Ja nikomu nie mówię jak żyć, ale nie widze pośpiechu z macierzyństwem, poza matkowaniem są inne rzeczy w życiu,  których warto spróbować. Sama zdecydowałam się na dziecko jak byłam glupia gowniara  i drugi raz bym tego nie zrobiła. Zaszlam w ciaze bo instynkt, po ślubie bylismy i od tamtego czasu jestem przywiązana  do dziecka, wszystko bylo i jest dostosowane do dziecka, zmiana pracy to  problem bo dziecko... Jestem już tylko matka. Do czego się spieszyć? Serio to macierzyństwo jesr takie cudowne? My jesteśmy sami, bez pomocy i od 9 lat nigdzie z mezem w dwojke nie byłam. Jak słyszę takie namawianie na dziecko to mnie skręca.  Dajcie sobie siana, niech każdy robi co chce. Jeśli kobieta  chce urodzic później to niech to zrobi. Nie będzie mogła zajść w ciaze, to zgłosi się do domu dziecka, które są przepełnione  tym szczęściem młodych mam. Albo nie będzie mieć wcale. Trzeba żyć tu i teraz, a nie zasada,że teraz się przekroczysz,a później bedzie miał kto podać ci szklankę wody na starość. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dnia 15.05.2019 o 12:14, Gość Xxxxx napisał:

Jaka to więc różnica, czy się urodzi po 18 roku życia, czy po trzydziestym, skoro dziecko to obowiązek na prawie 30 lat? Obowiązki te same, a matka mniej skorzysta ze swojej młodości, dlatego jestem za późniejszym macierzyństwem.

Nie dziwię się już że ktoś uważa że na dziecko czas grubo po 30, skoro do tego wieku czuje się dzieckiem i obowiązkiem dla rodziców 😄 Sorry, ale ja już w tym wieku byłam od dawna samodzielna. 

Nie krytykuję późnego macierzyństwa, każdy żyje jak jemu wygodnie i jak się czuje szczęśliwy, ale nie wyobrażam sobie żebym miała niańczyć dorosłe dzieci. Tak, mam zamiar utrzymywać w dużej mierze dzieci na studiach, jeśli się na nie zdecydują, ale poza tym nie uważam żebym po 18 r.ż. miała wobec nich jakieś obowiązki. Bo zakładam że nie mówimy o jakiś normalnych, rodzinnych zobowiązaniach, tylko o trosce i pomocy w codziennych czynnościach (choćby to była wizyta u lekarza z nastolatkiem). 

Z tym "odchowaniem" dzieci, w moim rozumieniu, chodzi o przejście tego okresu kiedy dziecko jest od nas zależne, jest maluchem któremu należy przygotować ubranie, wykąpać czy pomóc w kąpieli, dopilnować mycia zębów, przygotować posiłek (o karmieniu najmniejszych nie mówiąc), położyć spać, zorganizować rozrywkę, dopilnować przy zabawie, kiedy dziecko jest na tyle małe że nie wyjdzie samodzielnie ani nie zostanie samo w domu. Mam w tym momencie w domu i szkolne dziecko, i malucha idącego jesienią do przedszkola, i nikt mi nie wmówi że jest tak samo ciężko czy takie samo obciążenie obowiązkami przy starszym i młodszym. Pomóc w lekcjach? Moje dziecko odrabia lekcje samodzielnie, w takim zakresie jak potrafi- bo to jak je wykona ma być informacją dla nauczyciela jaki jest jego poziom, a nie nasz. Jesteśmy zawsze pod ręką w razie gdyby potrzebował pomocy czy dodatkowych wyjaśnień, ale litości, nie siedzę z nim przy biurku i nie patrzę na to co pisze, o korygowaniu nie mówiąc. Dalej ma swoje problemy, potrzebuje uwagi i rozmowy, ale człowiek nie czuje się już taki odmóżdżony rozmawiając na poważne, życiowe tematy, jak wtedy kiedy tłumaczy tysiąc razy dwulatkowi dlaczego nie należy zrywać pąków z drzewek i dotykać brudnych butelek. 

Bo jeżeli idzie o samo wychowywanie- owszem, robimy to tak długo jak dziecko jest pod naszą opieką, a jeśli o martwienie się o nie- to chyba nigdy nie mija, patrząc na moich rodziców i teściów. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
56 minut temu, Gość gość napisał:

Z tym "odchowaniem" dzieci, w moim rozumieniu, chodzi o przejście tego okresu kiedy dziecko jest od nas zależne, jest maluchem któremu należy przygotować ubranie, wykąpać czy pomóc w kąpieli, dopilnować mycia zębów, przygotować posiłek (o karmieniu najmniejszych nie mówiąc), położyć spać, zorganizować rozrywkę, dopilnować przy zabawie, kiedy dziecko jest na tyle małe że nie wyjdzie samodzielnie ani nie zostanie samo w domu. Mam w tym momencie w domu i szkolne dziecko, i malucha idącego jesienią do przedszkola, i nikt mi nie wmówi że jest tak samo ciężko czy takie samo obciążenie obowiązkami przy starszym i młodszym. Pomóc w lekcjach? Moje dziecko odrabia lekcje samodzielnie, w takim zakresie jak potrafi- bo to jak je wykona ma być informacją dla nauczyciela jaki jest jego poziom, a nie nasz. Jesteśmy zawsze pod ręką w razie gdyby potrzebował pomocy czy dodatkowych wyjaśnień, ale litości, nie siedzę z nim przy biurku i nie patrzę na to co pisze, o korygowaniu nie mówiąc. Dalej ma swoje problemy, potrzebuje uwagi i rozmowy, ale człowiek nie czuje się już taki odmóżdżony rozmawiając na poważne, życiowe tematy, jak wtedy kiedy tłumaczy tysiąc razy dwulatkowi dlaczego nie należy zrywać pąków z drzewek i dotykać brudnych butelek. 

Spokojnie kochana(wybacz mi poufałość) 🙂 Im dalej w las, tym więcej drzew. Uwiązana dziećmi to się poczułam dopiero wtedy kiedy starsi zaczęły wchodzić w wiek późnopodstawówkowy. Mam troje dzieci. Często trzy różne godziny rozpoczynania zajęć(bo jak nie ma nauczycielki, to pierwszej , drugiej lekcji nie ma) bo malucha do przedszkola przed 8, podstawówkowicza na 8;30 i gimnazjalistę np. na 9:30. Trzy różne godziny wychodzenia z zajęć. W zasadzie tak od 11:45 do 16. Dobrze, że średni ma blisko z podstawówki, to wraca na piechotę lub rowerem. Mamy dom na osiedlu domków jednorodzinnych, trochę na uboczu i w zasadzie bez samochodu ciężko jest się gdziekolwiek dostać. Gimnazjalista i podstawówkowicz dwa razy w tygodniu po 1,5h angielski w szkole języków obcych.  Oczywiście róne poziomy grup, różne godziny i dni chodzenia na zajęcia. Najstarszy trening koszykówki dwa razy w tygodniu, średni basen raz na tydzień. Do tego dokładamy ortodontę dla starszej dwójki, a dla wszystkich stomatologa, lekarza, fryzjera. Nie wspomnę o tym, że wpadają wywiadówki, występy w przedszkolu, jakieś dyskoteki szkolne, na które dzieci też muszą być zawiezione i odebrane. Mam koleżankę-sąsiadkę, której dzieci to licealista i student, na szczęście nie mieszkający z nimi. Ona mówi, żebym się szykowała, bo dopiero liceum to jest to(obydwaj idą w tym roku). Zaczynają sie osiemnastki, półmetki, wracanie po nocach(oczywiście ktoś musi "dzieciaczka"zebrać o 2 w nocy), korepetycje(bo jak szkoła przygotowuje do matury to każdy wie), a i problemy coraz trudniejsze merytorycznie do rozwiązania. Szczerze mówiąc najłatwiejsze w "obsłudze" są właśnie dzieci w okresie wczesnopodstawówkowym i poźnoprzedszkolnym. Wtedy rzeczywiście człowiek się czuje jakby miał odchowane dzieci, ale to tylko cisza przed burzą 🙂 No chyba, że ktoś ma wszystko w nosie i jego dzieci nie chodzą na żadne zajęcia pozalekcyjne, nie chodzi z nimi do ortodontów, nie przejmuje się czy pójdzie na dobre studia czy nie 🙂 Wtedy w zasadzie wychowanie kończy się na odpieluchowaniu i mówiąc o kilkulatku mamy "odchowane" dziecko. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Napisałam tylko co ja rozumiem przez "odchowanie". Mieszkamy w centrum miasta- wszędzie można albo dojść na piechotę, albo wygodnie dojechać tramwajem/autobusem. Owszem, wychodzimy nieraz wspólnie z małym na różne wydarzenia, imprezy, ale to po to żeby spędzić wspólnie czas, i nie jest to wyjście jak z młodszym- pakowanie ubranka na zmianę, przekąsek, myślenie czy wyspane, pilnowanie czy nic głupiego nie robi, trzymanie za rączkę. Decyzja o mieszkaniu w centrum była celowa, właśnie ze względu na wygodne dojazdy, bo sama w okresie nastoletnim do liceum dojeżdżałam ponad godzinę i z dwiema przesiadkami. W czasach kiedy nikomu z rodziców nie przychodziło do głowy robić za szofera. Ortodonty nie potrzebuje, więcej do lekarza z nim chodziłam kiedy był młodszy. Problemy innych gabarytów- owszem, ale z podrośniętym dzieciakiem jest już jakiś poziom porozumienia, nie to co z dzieckiem żłobkowym/przedszkolnym dla którego życiową tragedią jest to że dostalo ziemniaki puree, a nie w kawałkach, albo że kredka się zlamała. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Jeżeli dzieci są w podstawówce, to jeszcze mogą potrzebować ortodonty. Plus ja bym je tak czy siak zabrała na konsultację do orto, bo to że ktoś nie ma zębów jak królik albo nie są one wyraźnie krzywe, to nie znaczy, że zgryz jest dobry 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×