Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

Czuję się źle bo ja żeby normalnie funkcjonować, być szczęśliwa muszę brać antydepresanty. Jestem chora, ludzie zdrowi nie muszą brać leków by czuć się w życiu dobrze.

Polecane posty

Gość Gosc gosc

Ja przechodzilam przez cos podobnego jakis czas temu, trwalo to ponad pol roku. Mialam bardzo stresujaca prace a moze ja siebie tak nakrecilam...Bardzo schudlam, balam sie ludzi,  balam sie prowadzic samochod. Mialam okropne mysli. Nie chialam isc do psychiatry bo nie chcialam brac lekow. (Leki sprawiaja ze ze czuje sie nie soba.. ) postanowilam wziac sie w garsc. Dobrze sie odzywiac, nie pije kawy (powodowala leki i negatywny mysli u  mnie) i zaczelam sie ruszac. I chyba sport mi najbardziej pomogl , bieganie. Zaczelam znowu wychodzic z domu, podczas rozmowy z ludzmi juz przestaje sie stresowac. Wrocilam do swoich zaintersowan odnawiam kontakty ze znajomymi. Warto zawalczyc o siebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc gosc

Warto przeanalizowac swoje problemy, ja z czasem uswiadomilam sobie ze czesc ludzi ma gorzej ode mnie i to pomoglo mi przelamac swoje leki. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 28lat

Ja nie byłam ze swoimi dolegliwościami u żadnego specjalisty. Sama jednak po przemyśleniu swojego życia myślę, że to przez wychowanie. Nie, nie zylam w jakimś patologicznym domu, wręcz przeciwnie. Chodzi bardziej o wychowywanie mojej mamy, której nie mogłam się sprzeciwić i zawsze musiało być na jej. Koniec końców jako dorosła kobieta mam problem w relacjach z ludźmi np. nie potrafię walczyć o swoje, w pracy nie potrafię się odezwać. Wydaje mi się, że  to wszystko właśnie przez takie wychowanie w dzieciństwie i to, że nie mogłam miec własnego zdania. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polka
3 godziny temu, Gość Gość napisał:

Smutno mi że moja głowa nie działa jak należy. Oficjalna nazwa: nerwica lękowa. Mam tylko 29 lat. Lecze się od czterech. Niby powody do radości, mąż, dziecko, brak problemów z kasą, pracuje ile chce bo nie mam noża na gardle. A mimo tego bez tabletek byłam po prostu Nieszczęśliwa 

Sami młodzi przeważnie u psychiatry jak nie depresja to nerwica.Polecam ci Sertagen- bo już brałam różne i tylko po nim nie jestem drętwa i nie mam żadnych objawów ubocznych.Wystarczy 5 i na noc coś na sen.Nie przejmuj się i lecz się.  Cała Islandia jest na antydepresantach.Trudno się żyje taki system społeczno gospodarczy powoduje choroby psych.Komunizm dawał poczucie opiekuńczości i stabilność.Praca była i nikt nie brał kredytòw na 30 lat.Uczyłam się o tym z Ekonomii.Teraz brakuje psychiatrów niektórzy nawet przyjmują do 24,30.Bierz leki i żyj spokojnie.Dobrze,że nie masz schizofrenii bo i znam taki przypadek.Bierz magnez i witaminę b.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 28lat
14 minut temu, Gość Gosc gosc napisał:

Warto przeanalizowac swoje problemy, ja z czasem uswiadomilam sobie ze czesc ludzi ma gorzej ode mnie i to pomoglo mi przelamac swoje leki. 

Masz rację, bo ludzie mają dużo większe problemy. Tylko mi to w głowie uroslo już do problemu takiej rangi, że jeszcze trochę i nie będę funkcjonować w społeczeństwie. Do tej pory przez tyle lat cały czas z tym walczylam i mam wrażenie, że już opadłam z sił. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Basia
29 minut temu, Gość 28lat napisał:

Eh drugi koniec, bo Wroclaw. Gdańsk, morze zazdroszczę 🙂 Jesteś jeszcze młoda, na pewno ulozysz sobie życie. Psychiatra, psycholog pomogli Ci zrozumieć skąd to się wzięło? 

Wiem, że jestem jeszcze bardzo młoda, ale coraz bardziej wątpię że kiedykolwiek ułożę sobie życie. Życie toczy się obok mnie, ale ja w nim nie uczestniczę. Potrafię przez 2 tyg nie wychodzić z domu i do nikogo się nie odzywać. Siedzę na łóżku w jednym miejscu przez cały dzień. Tak wygląd moje życie. A ponoć 20 lat to taki piękny wiek...

Bardzo dużo by opowiadać o tym skąd to się wzięło, ale w skrócie powiem, że zaczęło się w dzieciństwie. Mam bardzo złe wspomnienia jeśli chodzi o szkołę. Dzieciaki mnie nie lubiły, dokuczały, śmiały się ze mnie, wyzywały. Starsi nawet dopuszczali się przemocy fizycznej. Byłam bardzo nieśmiała i wycofana, nie potrafiłam się bronić także właśnie tak mną pomiatano. Pamiętam, że już wtedy zaczęły się moje problemy żołądkowe. Biegunki na przerwach, w czasie lekcji, lęk przed niemożnością skorzystania z toalety, to chyba wyrobiło we mnie ten lęk przed załatwianiem. Do tego doszły problemy rodzinne, upokarzanie, brak zrozumienia i wsparcia, ojciec z twardą ręką i ostrym językiem, molestowanie mojej siostry przez wujka, który przystawiał się również do mnie, potem próba samobójcza mojej siostry, kiedy tego dokonała byłam z nią samą w domu. Jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu; policja, karetka, mój płacz  - pamiętam jak dziś. Następnie kilka jej pobytów w szpitalu psychiatrycznym. Cała afera związana z wujkiem, przesłuchanie na policji, prokuraturze a potem w sądzie..to trochę dużo jak na dziewczynkę którą wtedy byłam. Dzisiaj odczuwam skutki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

A napisz jak teraz się czujesz, jak te leki działają i co Cie skłoniło żeby się przełamać i zdiagnozować co w Tobie "siedzi"? Ja mam 28lat czyli jestem w podobnym wieku. Pamiętam, że już w liceum mi się to zaczęło. Przez te wszystkie lata cały czas staram się z tym żyć i tłumie to w sobie, ale czuję, że teraz kiedy są dzieci dopada mnie to na tyle mocno, że już raczej sama sobie nie poradzę. ☹️

Przepraszam, że odpisuję Tobie i innym dopiero teraz, ale nie wchodziłam już na założony wątek, nie było mnie w domu. Otóż ja już po wyjeździe na studia miałam duże problemy, wszystko mnie przytłaczało w dużym mieście, marzenie okazało się przekleństwem, ale studia skończyłam. Do wizyty u psychiatry skłoniła mnie moja psycholog, do której chodziłam kiedy miałam bardzo nieciekawą relację z przyszłą teściową (typ zazdrosny o synów, samotna matka, poczytująca partnerki synów jako zagrożenie, obiekt o który trzeba byc zazdrosną i najlepiej wyeliminować, wyśmiać i zdeptać). Mój jeszcze wtedy narzeczony nie od razu umiał ustawić matkę, przez dwa lata puszczał mimo uszu aluzje, aluzyjki od mamusi w moją stronę, tłumacząc matkę że ona już taka jest, etc. Ja byłam nowa w tym mieście, bo po studiach przeniosłam się do innego miasta gdzie jest praca, tzn. lepsza praca, byłam jeszcze oszołomiona tym wszystkim, najpierw poznałam mojego dziś już męża, ale nadal byłam troszkę samotna, on od zawsze dużo pracował, ja nie miałam na moejscu nowych kolezanek bo nie przychodzi mi łatwo zjednywanie sobie ludzi, mam wręcz wrażenie że przyciągam osoby które najpierw pozwalaja mi sie przywiązac, a potem mnie olewają. Liczyłam na akceptację rodziny mojego mężczyzny bo swoją miałam 7 h drogi od siebie, poza tym nie do pomyślenia było dla mnie że ktoś może mnie nienawidzić za nic, skreślać od początku, mimo że urody mi odmówić nie można, tak samo wykształcenia... może własnie dlatego jego matka starała się mnie zdyskredytować, wyśmiewać, stawaić syna w sytuacjach niezręcznych, że musiał wybierać z kim pojedzie tu czy tam, z kim spędzi święta. Udawała choroby, okazywała zaqzdrość, książkę by można napisać. Po dwóch latach takiej sieczki rozsypałam się, czułam się zdradzona przez faceta który niedostatecznie bronił mnie porzed matką, miałam niską samoocenę więc bolało tym bardizej. Trafiłam do psychologa, kilka sesji i uznała że musze niestety iść do psychiatry. Do dziś nie wiem czy teściowa mnie wykonczyła, czy moze gdyby nie ona to w koncu i tak by sie to tak skonczyło, w koncu szczerze mówiąc nigdy od ukonczenia 16 lat nie czułam sie zdrowa psychicznie, ciągłe doły, nerwy z byle powodu. Ale ta kobieta na pewno wiele złego mi wyrządziła.

Leki działają na mnie super, biorę escitalopram. Minęły natrętne myśli o tym, że każda napotkana osoba na pewno o mnie źle myśli, minęły nieuzasadnione napady lęku, natrętnie powracające wspomnienia tego co kto i kiedy mi złego zrobił i wiecznego skupiana się na minusach. Polecam każdej z Was jeśli się męczy. Psychiatra to nie wstyd. Wstyd to krzywdzić innych swoim zachowaniem, bo nie chce nam się nic ze sobą zrobic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ŁoMATKO
38 minut temu, Gość Gosc gosc napisał:

Ja przechodzilam przez cos podobnego jakis czas temu, trwalo to ponad pol roku. Mialam bardzo stresujaca prace a moze ja siebie tak nakrecilam...Bardzo schudlam, balam sie ludzi,  balam sie prowadzic samochod. Mialam okropne mysli. Nie chialam isc do psychiatry bo nie chcialam brac lekow. (Leki sprawiaja ze ze czuje sie nie soba.. ) postanowilam wziac sie w garsc. Dobrze sie odzywiac, nie pije kawy (powodowala leki i negatywny mysli u  mnie) i zaczelam sie ruszac. I chyba sport mi najbardziej pomogl , bieganie. Zaczelam znowu wychodzic z domu, podczas rozmowy z ludzmi juz przestaje sie stresowac. Wrocilam do swoich zaintersowan odnawiam kontakty ze znajomymi. Warto zawalczyc o siebie. 

Zakładając, że nie byłaś nigdy u psychiatry bo nie chciałaś brać leków, jak sama mówisz, to skąd możesz wiedzieć że "sprawiają (leki) że nie czujesz się sobą"??? Leki antydepresyjne NIE ZMIENIAJĄ OSOBOWOŚCI, nie zmieniają zachowania! One cię po prostu uwalniają od natrętnych myśli. Ludzie, poczytajcie trochę o antydepresantach nowej generacji... to nie są tabletki po których zmienisz się w inną osobę...Boże... ale ignorancja. I mówię to jako osoba, która te leki bierze. Nikt z otoczenia nawet się nie zorientował że coś biorę, bo zachowuję się identycznie jak kiedyś, rozmawiam jak kiedyś, po prostu w mojej głowie nie ma już lęku i nie przejmuję się pierdołami jak danwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość browny84@wp.pl
1 godzinę temu, Gość Basia napisał:

Mam dokładnie tak samo. 

Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, nie było opcji żebym zjadła śniadanie przed szkołą czy po - zawsze musiałam mieć pusty brzuch a czasem nawet to nie pomagało

Jej... A ja myślałem, że tylko ja tak mam. To wszystko niestety ze stresu. Chociaż jestem facetem to mnie tez dotknęło. Chcecie piszcie na maila browny84@wp.pl trafilem tu dziś pierwszy raz i chyba dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka
18 minut temu, Gość Basia napisał:

Wiem, że jestem jeszcze bardzo młoda, ale coraz bardziej wątpię że kiedykolwiek ułożę sobie życie. Życie toczy się obok mnie, ale ja w nim nie uczestniczę. Potrafię przez 2 tyg nie wychodzić z domu i do nikogo się nie odzywać. Siedzę na łóżku w jednym miejscu przez cały dzień. Tak wygląd moje życie. A ponoć 20 lat to taki piękny wiek...

Bardzo dużo by opowiadać o tym skąd to się wzięło, ale w skrócie powiem, że zaczęło się w dzieciństwie. Mam bardzo złe wspomnienia jeśli chodzi o szkołę. Dzieciaki mnie nie lubiły, dokuczały, śmiały się ze mnie, wyzywały. Starsi nawet dopuszczali się przemocy fizycznej. Byłam bardzo nieśmiała i wycofana, nie potrafiłam się bronić także właśnie tak mną pomiatano. Pamiętam, że już wtedy zaczęły się moje problemy żołądkowe. Biegunki na przerwach, w czasie lekcji, lęk przed niemożnością skorzystania z toalety, to chyba wyrobiło we mnie ten lęk przed załatwianiem. Do tego doszły problemy rodzinne, upokarzanie, brak zrozumienia i wsparcia, ojciec z twardą ręką i ostrym językiem, molestowanie mojej siostry przez wujka, który przystawiał się również do mnie, potem próba samobójcza mojej siostry, kiedy tego dokonała byłam z nią samą w domu. Jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu; policja, karetka, mój płacz  - pamiętam jak dziś. Następnie kilka jej pobytów w szpitalu psychiatrycznym. Cała afera związana z wujkiem, przesłuchanie na policji, prokuraturze a potem w sądzie..to trochę dużo jak na dziewczynkę którą wtedy byłam. Dzisiaj odczuwam skutki 

Współczuje i chyba rozumiem. Na szczęście nie miałam aż takich sytuacji w otoczeniu. Ale moja babcia miała problemy z depresją, moja mama też, no i ja tak samo. Fatum, a raczej złe geny. Moja mama była znerwicowana, krzyczyała na mnie dużo, mało chwaliła, zawsze byłam za mało jakaśtam. Mimo że byłam najlepszą uczennicą i wszyscy się mnie nachwalić nie mogli. Ona, moja mama, zawsze miała jakieś ale. Oczywiście nie w chwilach gdy wygrywałam konkursy, ale mówię ogólnie: zawsze perfekcjonistka i mnie tez chciała tak wyćwiczyć. Miała niską samoocenę i taką samą wyrobiła we mnie. Tata miał i ma nadal niską. Mało ze mną spędzał czasu odkąd urodził sie brat i skradł jego serce. Nikt nie nauczył mnie jak być pewną siebie, odważną, asertywną i wesołą - matka wiecznie wspominała zmarłych z rodizny, ciągały mnie z ciotką na cmentarze, wiecznie gadały o chorobach i cierpieniu. Obydwie straciły matki w młodym wieku, a ich ojcowie byli surowi i szorstcy. Tak że u mnie geny plus wychowanie. Ja po prostu nie mogłam nie mieć problemów :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 28lat
9 godzin temu, Gość Basia napisał:

Wiem, że jestem jeszcze bardzo młoda, ale coraz bardziej wątpię że kiedykolwiek ułożę sobie życie. Życie toczy się obok mnie, ale ja w nim nie uczestniczę. Potrafię przez 2 tyg nie wychodzić z domu i do nikogo się nie odzywać. Siedzę na łóżku w jednym miejscu przez cały dzień. Tak wygląd moje życie. A ponoć 20 lat to taki piękny wiek...

Bardzo dużo by opowiadać o tym skąd to się wzięło, ale w skrócie powiem, że zaczęło się w dzieciństwie. Mam bardzo złe wspomnienia jeśli chodzi o szkołę. Dzieciaki mnie nie lubiły, dokuczały, śmiały się ze mnie, wyzywały. Starsi nawet dopuszczali się przemocy fizycznej. Byłam bardzo nieśmiała i wycofana, nie potrafiłam się bronić także właśnie tak mną pomiatano. Pamiętam, że już wtedy zaczęły się moje problemy żołądkowe. Biegunki na przerwach, w czasie lekcji, lęk przed niemożnością skorzystania z toalety, to chyba wyrobiło we mnie ten lęk przed załatwianiem. Do tego doszły problemy rodzinne, upokarzanie, brak zrozumienia i wsparcia, ojciec z twardą ręką i ostrym językiem, molestowanie mojej siostry przez wujka, który przystawiał się również do mnie, potem próba samobójcza mojej siostry, kiedy tego dokonała byłam z nią samą w domu. Jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu; policja, karetka, mój płacz  - pamiętam jak dziś. Następnie kilka jej pobytów w szpitalu psychiatrycznym. Cała afera związana z wujkiem, przesłuchanie na policji, prokuraturze a potem w sądzie..to trochę dużo jak na dziewczynkę którą wtedy byłam. Dzisiaj odczuwam skutki

To rzeczywiście wiele przeszłas☹️ wszystkie te sytuacje wpedzaly Cie w ogromny stres, z którym nie umiałas sobie pewnie  poradzić. I tak to się odbilo na Tobie. Szkoda tylko, że Cię tak zostawili samą sobie. Pisz tutaj jak tylko będziesz mogła, jak się czujesz, jak minął dzień. Razem zawsze razniej, a kontakt przez neta to zupełnie inny niż na żywo, tu nie trzeba się mierzyć z ludźmi twarzą w twarz. Jak się wygadasz chociaż w taki sposób to będzie Ci pewnie lzej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Jak wy tu w większości piszące teraz macie depresję bez powodu to co będzie dopiero wtedy jak pojawiają się ogromne problemy? Np mąż was porzuci dla kochanki, zażąda rozwodu,dziecko dorośnie zacznie ćpać,wy albo dziecko czy mąż zachorujecie na raka? Może wtedy zobaczycie że tamto co przezywalyscie to był pikuś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Basia
8 minut temu, Gość Gość napisał:

Jak wy tu w większości piszące teraz macie depresję bez powodu to co będzie dopiero wtedy jak pojawiają się ogromne problemy? Np mąż was porzuci dla kochanki, zażąda rozwodu,dziecko dorośnie zacznie ćpać,wy albo dziecko czy mąż zachorujecie na raka? Może wtedy zobaczycie że tamto co przezywalyscie to był pikuś.

Właśnie przez takich ludzi jak Ty, ludzie boją się mówić o swoich problemach. Coś co dla Ciebie jest "pikusiem'' dla innego człowieka może być trudne do udźwignięcia. A potem wielkie zdziwienie, że ludzie popełniają samobójstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 28lat
18 minut temu, Gość Gość napisał:

Jak wy tu w większości piszące teraz macie depresję bez powodu to co będzie dopiero wtedy jak pojawiają się ogromne problemy? Np mąż was porzuci dla kochanki, zażąda rozwodu,dziecko dorośnie zacznie ćpać,wy albo dziecko czy mąż zachorujecie na raka? Może wtedy zobaczycie że tamto co przezywalyscie to był pikuś.

My tu piszące napisalysmy raptem kilka słów o sobie. Nie wiesz nic o naszym życiu. Nie da się z resztą wszystkiego opisać w kilku zdaniach. Dlatego nie oceniaj czy coś jest pikuś czy nie pikuś. Druga osoba potrafi skutecznie uprzykrzyc życie innej,nie wiesz bo pewnie tego nie przeżyłas a się wypowiadasz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 28lat

Nie muszę się nikomu tłumaczyć, ale do tego co napisałam wcześniej dodał swoje 3 grosze mój mąż. I nie, nie widziały galy co brały, bo wychodziłam za człowieka bez nałogów. Niektóre sytuacje go przerosły i uciekł w alkohol. Bardzo uprzykrzyl mi życie w tym czasie, wyprowadziłam się z małymi dziećmi z domu, bez kasy, bez miejsca gdzie moglibyśmy na stałe zamieszkać. On teraz jest po terapii i nie pije, ale tamten czas był straszny i nie wróce już dawna ja, bo to już siedzi w głowie i zostanie. Z resztą nie daje sobie ręki uciąć za niego i nie wiem co będzie w przyszłości. Taki tam pikuś. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
36 minut temu, Gość Gość napisał:

Jak wy tu w większości piszące teraz macie depresję bez powodu to co będzie dopiero wtedy jak pojawiają się ogromne problemy? Np mąż was porzuci dla kochanki, zażąda rozwodu,dziecko dorośnie zacznie ćpać,wy albo dziecko czy mąż zachorujecie na raka? Może wtedy zobaczycie że tamto co przezywalyscie to był pikuś.

Doedukuj sie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia
16 godzin temu, Gość Gość napisał:

Mam zaburzenia schizoidalna, pograniczne zaburzenie osobowości, nerwicę lękowa i depresję, leczę się 5 lat. Powiedzmy, że miałam dzieciństwo bardzo, hm, nietypowe. Nie panuję nad natrectwem myśli, jestem niestabilna emocjonalnie, miewam urojenia.

Gościu drogi, czy jest możliwość, aby z Tobą wymienić wiadomości?

U mnie jest wszystko to samo. Nerwica lekowa, nerwica natręctw,,dwóch lekarzy stwierdziło schizofrenie. Takze „nietypowe dzieciństwo” dzisiaj zabiera mi cały spokoj i radosc życia. Nie mam z kim o tym porozmawiac. Chciałabym znaleźć to coś, co jest errorem i wreszcie się uspokoić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Basia
1 godzinę temu, Gość 28lat napisał:

Nie muszę się nikomu tłumaczyć, ale do tego co napisałam wcześniej dodał swoje 3 grosze mój mąż. I nie, nie widziały galy co brały, bo wychodziłam za człowieka bez nałogów. Niektóre sytuacje go przerosły i uciekł w alkohol. Bardzo uprzykrzyl mi życie w tym czasie, wyprowadziłam się z małymi dziećmi z domu, bez kasy, bez miejsca gdzie moglibyśmy na stałe zamieszkać. On teraz jest po terapii i nie pije, ale tamten czas był straszny i nie wróce już dawna ja, bo to już siedzi w głowie i zostanie. Z resztą nie daje sobie ręki uciąć za niego i nie wiem co będzie w przyszłości. Taki tam pikuś. 

Hej kochana 😘

Oczywiście, że nie musisz się nikomu tłumaczyć. Ty sama wiesz najlepiej, co przeżyłaś i jak to na Ciebie wpłynęło. Najgorsi są ludzie, którzy starają się wmówić komuś, że ich problemy to nie problemy, a właśnie "pikuś". Chyba nie rozumieją, że każdy człowiek jest inny, każdy ma inną psychikę i nie wszyscy brzydko mówiąc potrafią mieć wywalone na wszystko. Niestety, ale mam poczucie, że nerwica przez niektórych jest odbierana właśnie jako taki "pikuś", a tak naprawdę osoby, które nigdy tego cholerstwa na własnej skórze nie odczuły, nie powinny się w tym temacie wypowiadać. Mnie również wszyscy wokół lekceważyli, łącznie z rodzicami którzy twierdzili, że jestem po prostu leniwa i symuluje, aby nie chodzić do szkoły. 

Kochana chciałam Cię jeszcze zapytać jak wyglądają u Ciebie jakieś wypady na miasto przykładowo do restauracji kiedy trzeba coś zamówić i zjeść? U mnie zawsze pojawia się wielki lęk i obawa dlatego do takich miejsc nie chodzę...co dla normalnego człowieka może wydawać się dziwne, bo niby co w tym strasznego..? wielu swoich obaw sama nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 28lat

To też zależy z kim i czy to było gdzieś w pobliżu domu i czy zaraz miałabym wrócić do domu. Jeśli to miało być jakieś spotkanie towarzyskie, to zawsze przed brałam laremid i jadlam. Najgorzej było na studiach i w czasie ciąż. Jeśli chodzi o studia to zajęcia często miałam od rana do wieczora. Robiłam tak, że wstawalam wcześnie rano, musiałam zjeść śniadanie, wziąć laremid, kilka razy pojsc do toalety i dopiero jechałam. Pomiędzy zajęciami jak była dłuższa przerwa to wszyscy szli na obiad a ja w zależności jak czułam się na siłach. Nieraz szłam do towarzystwa i brałam tylko cos do picia, nieraz ogarniała mnie panika i nie jadłam nic przez cały dzień . W czasie ciąż z kolei nie mogłam wcale brać laremidu a musiałam pracować. To była masakra na początku, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Zależało mi, żeby dzieci były zdrowe to się powstrzymalam. Najgorsze, że to była praca z klientem, ale w pracy wszyscy wiedzieli, że jestem w ciąży, więc jak odchodzilam od stanowiska to niejako czułam się usprawiedliwiona. Ze może mi niedobrze albo źle się poczułam. Ciąże pokazały mi, że się da to przezwyciężyć i że wszystko siedzi w mojej głowie. Jednak potem dalej nie mogłam się od tego uwolnić. Teraz biorę tylko jak mam gdzieś dalej od domu pojechac. Najgorsze są też takie spontaniczne sytuacje. W tamtym roku wpadł brat męża i mówi dawajcie, pakujcie się i jedziecie jutro z nami nad jezioro. A ja oczywiście panika i cała mokra, wymyślałam milion powodów żeby tylko zostać w domu, od razu zaczęło mi być niedobrze. Ale się przelamalam. Cały wyjazd codziennie brałam tabletki byle tylko mnie tam coś nie spotkało. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×