Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Tomek

Moja żona samotniczka unika ludzi

Polecane posty

Gość Tomek

Witajcie. Jak byście ocenili sytuację? Jestem z żoną 10 lat, kochamy się. Żona pochodzi z rozbitej rodziny, od wielu lat nie było tam wesel, chrzcin itd. Ogólnie nawet jak coś było to jej rodzina najbliższą unika. Mają takie podejście, że po co jechać, po co się fatygowac i kosztować. Urodzin i innych okazji też nie świętują na tyle, żeby zapraszać się nawzajem. Moja rodzina to ciągle imprezy, na początku jeździliśmy, ale żonę zaczela irytować ilosc spotkań i zajętych weekendów a także koszty z tym związane. Z czasem jeździliśmy coraz rzadziej, aż w końcu przestali nas zapraszać. Jest mi z tego powodu przykro, zostałem największym odludkiem rodzinnym. Teraz znowu odmówimy wesela bo żona zaraz rodzi a później kolejnego, bo dziecko będzie miało 3 miesiące. Już nikt nas nie odwiedza i żyjemy jak te 2 mopsy sami. Bez rodziny, przyjaciół, znajomych. Zawsze osobno. Czy to normalne???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mali

Ja bym tak nie umiała ale są tacy ludzie.  Dla mnie i mojego męża rodzina jest ważna i utrzymujemy stałe kontakty i odwiedziny u rodziny z którą dzieli na 500 km. 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

To nie jest normalne.Pogadaj o swoich pragnieniach i zacznijcie wychodzisz do ludzi.To,ze żona zaraz rodzi to nic,Ty możesz isc sam na ślub(jeśli jest niedaleko i w każdej chwili możesz wrocic do domu)Ja będąc na końcówce ciazy co tego chora(antybiotyk)wysłałam męża z corka na 60lecie ślubu moich dziadków!Czemu miała by omijać wszystkich impreza skoro to ja byłam niedysponowana?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja jestem taka sama. Nie lubię zlotów, wesela mnie mecza, bo zwykle tłuczesz sie przez pół Polski, siedzisz w hotelu i przemeczasz te wszystkie uprzejmości rodzinne i w kółko ta sama gadka. I do tego dzieci, które często sie stresuja w nowych warunkach. We wrześniu mamy wesele i juz chora jestem. Najchetniej bym nie jechała. Mam 2 latka, wiem że wesele skończy się dla mnie ok.21, bo mały padnie. Poza tym cały czas będę z nim za raczke biegac. CZAD! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomek
10 minut temu, Gość Gość napisał:

Ja jestem taka sama. Nie lubię zlotów, wesela mnie mecza, bo zwykle tłuczesz sie przez pół Polski, siedzisz w hotelu i przemeczasz te wszystkie uprzejmości rodzinne i w kółko ta sama gadka. I do tego dzieci, które często sie stresuja w nowych warunkach. We wrześniu mamy wesele i juz chora jestem. Najchetniej bym nie jechała. Mam 2 latka, wiem że wesele skończy się dla mnie ok.21, bo mały padnie. Poza tym cały czas będę z nim za raczke biegac. CZAD! 

No dobrze, ale i tak w tym uczestniczysz, mimo tego dyskomfortu, a teraz wyobraź sobie, że wszystkim odmawiasz, że widujesz rodzinę w święta 2 razy w roku plus matki i siostry co 2 miesiace. Czułabys się lepiej? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 minuty temu, Gość Tomek napisał:

No dobrze, ale i tak w tym uczestniczysz, mimo tego dyskomfortu, a teraz wyobraź sobie, że wszystkim odmawiasz, że widujesz rodzinę w święta 2 razy w roku plus matki i siostry co 2 miesiace. Czułabys się lepiej? 

Swojej nie widziałam 2 lata. Zyje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość4

Ja jestem chyba podobna do twojej żony. Odludkiem byłam zawsze. Na imprezach studenckich o północy marzyłam już tylko o zaśnięciu we własnym łóżku. przyjaciółkę mam jedną, ale kontakt nam się rozluźnił, bo wyjechała zagranicę i raczej nie wróci. Mam jedną koleżankę z którą widzę się może raz na dwa lata, wymienimy parę maili i tyle, każda żyje swoim życiem. Mąż ma rodziców daleko i na wszelkie święta muszę się tłuc kilka godzin w aucie. Urodziny własnego dziecka odbębniam dla rodziny męża, która przyjeżdża z innego województwa na tę okazję, ale po takim weekendzie marzę tylko o tym, by wreszcie wszyscy sobie poszli. Nie lubię spędów, nie obchodzę własnych urodzin, z rodzicami widzę się dwa razy w miesiącu na wspólnym obiedzie u nich. Dobrze mi z tym. Mam o tyle łatwiej, że mąż ma podobne usposobienie. Co prawda w jego rodzinie urodziny obchodzone są jak wesela, a mama z tych co to całe życie w kuchni (lubi), ale to wpisuję w koszty i zaciskam zęby. Zmienić się nie zmienię.Rodzina jest dla mnie ważna, ale spędy mnie męczą, a wesel nie cierpię. Ważne by małżonkowie byli dobrani pod tym względem. Chyba przed ślubem wiedziałeś jakie usposobienie ma twoja żona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gośc

Jestem taka sama, wszystkie imprezy rodzinne mnie męczą, na wesela też nie mam ochoty  tłuc się całą Polskę zeby posiedzieć godzine czy dwie, moje odwiedziny U sióstr i rodziców trwają 3- 4 dni, 2 razy do roku,czasami więcej jak oni do nas przyjeżdżają. Z męża rodzina jest podobnie, widuje teściów raz na dwa tygodnie i to mi wystarcza, mąż jak ma ochotę to może ich częściej widywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Na imprezy całonocne nie znosiłam chodzić nigdy. W klubie studenckim byłam raz - koszmar. Lubię jeździć, zwiedzać, wypoczywać, ale rodzinnych spędów wieloosobowych nie. Jest ok jak dwie, trzy osoby, ale nie piętnaście, czy 150.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość4

Dodam jeszcze, że z ludźmi najchętniej spotykam się na mieście lub pytam czy nie mają nic przeciwko, że ja przyjdę do nich. Może to nie fair, ale naprawdę jestem chora gdy inni kręcą mi się po domu tzn. koleżanki czy rodzina męża, którą widuję rzadko. Czuję dyskomfort i tyle. Wiesz, ludzie są różni. Mnie do życia bardziej potrzebna dobra książka, lubię być sama ze sobą, dla kogoś to może nienormalne, ale naprawdę jest wielu ludzi takich jak ja i nie wyobrażam sobie, bym nagle w imię miłości do męża miała zostać duszą towarzystwa. Mąż wiedział jaka jestem, sam jest podobny, u Ciebie o tyle gorzej, że się różnicie. Kolegów mąż ma tylko w pracy, mieszka w innym mieście niż się urodził, wszyscy się porozjeżdżali, imprezy towarzyskie to też w jego przypadku te służbowe  i raz na parę miesięcy, nie ma kolegi z którym chodzi na piwo. Tacy jesteśmy i w pewnym wieku już się nie zmienimy, bo i po co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja też jestem jak twoja żona:) nienawidzę rodzinnych imprez i omijam jak mogę. 

Jak widzisz weekend to najszczesliwsza jestem jak siedzę w domu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomek
11 minut temu, Gość gość4 napisał:

Ja jestem chyba podobna do twojej żony. Odludkiem byłam zawsze. Na imprezach studenckich o północy marzyłam już tylko o zaśnięciu we własnym łóżku. przyjaciółkę mam jedną, ale kontakt nam się rozluźnił, bo wyjechała zagranicę i raczej nie wróci. Mam jedną koleżankę z którą widzę się może raz na dwa lata, wymienimy parę maili i tyle, każda żyje swoim życiem. Mąż ma rodziców daleko i na wszelkie święta muszę się tłuc kilka godzin w aucie. Urodziny własnego dziecka odbębniam dla rodziny męża, która przyjeżdża z innego województwa na tę okazję, ale po takim weekendzie marzę tylko o tym, by wreszcie wszyscy sobie poszli. Nie lubię spędów, nie obchodzę własnych urodzin, z rodzicami widzę się dwa razy w miesiącu na wspólnym obiedzie u nich. Dobrze mi z tym. Mam o tyle łatwiej, że mąż ma podobne usposobienie. Co prawda w jego rodzinie urodziny obchodzone są jak wesela, a mama z tych co to całe życie w kuchni (lubi), ale to wpisuję w koszty i zaciskam zęby. Zmienić się nie zmienię.Rodzina jest dla mnie ważna, ale spędy mnie męczą, a wesel nie cierpię. Ważne by małżonkowie byli dobrani pod tym względem. Chyba przed ślubem wiedziałeś jakie usposobienie ma twoja żona.

Tak, wiedziałem i sam jestem domatorem. Jednak przegieliśmy już do tego stopnia, że aż mi źle z tym. Ona też chciałaby trochę inaczej, ale może inaczej nie potrafi. Spróbujemy to zmienić, tym bardziej, że dziecko w drodze. Dziecko powinno znać rodzinę. Druga sprawa to brak przyjaciół, w tygodniu praca, obowiązki itd ale weekend... Zakupy, sprzątanie, wspólny obiad i tv, spacer. Lubimy takie chwile obydwoje, ale miło byłoby jednak mieć kogoś do spotkania, jedną czy dwie pary raz na jakiś czas. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ale wy kobiety piszecie,ze nie Lubinie ale chodzicie.Ja tez nie lubię spędów ale zaciskam żeby i chodzę.. Z szacunku do ludzi rodziny męża czy swojej m..a tu żona autora nie chodzi wcale a według mnie powinna właśnie z tego szacunku i żeby mężowi zrobic przyjemność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość4

Ja lubię wyjść z domu, ale głównie po to by np. zjeść coś w restauracji z mężem, pójść z dzieckiem na salę zabaw albo samej posiedzieć w kawiarni przy pysznej kawie, posłuchać relaksującej muzyki, pogapić się na ludzi, pobyć z własnymi myślami. Ostatnio odkryłam rewelacyjną herbaciarnię w moim mieście, odpływam tam na całego, mogłabym tam spędzić pół dnia, ale obowiązki wzywają, a najbardziej lubię jak jestem jedyną klientką : )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość4

Porozmawiaj z żoną chociaż jak teraz się w ciąży to radzę odłożyć taką rozmowę na jakiś czas. Teraz i tak niewiele zmienisz. Ja będąc w 13tc tłukłam się na Boże Narodzenie na drugi koniec Polski do rodziny męża chociaż bardzo nie chciałam, ciąża była zagrożona i tyle mnie obchodziło, jakoś dałam radę, ale naprawdę wolałam wtedy zostać u siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

No dobrze, ale trudno żonie robić wyrzuty teraz. Skoro, jak sam piszesz, lada chwila będzie rodzić, to jak ma pojechać na wesele?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
5 minut temu, Gość Gosc napisał:

Ale wy kobiety piszecie,ze nie Lubinie ale chodzicie.

Ja najczęściej jakoś się wykręcam. 

6 minut temu, Gość Gosc napisał:

Z szacunku do ludzi 

Ale dlaczego odczytujesz to jako brak szacunku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

no jak dla mnie to zupełnie inna rzecza jest kompletny brak przyjaciół, a inna niechec do tzw spedów rodzinnych, które mało kogo bawią. 

Wiec w ogóle nie wiadomo o co chodzi, bo piszesz ze unika ludzi, a to nei to samo co niechec do siedzenia z ciotkami klotkami.

Ja tez nie trawiłam tych spedów, czy wesel, ale chetnie chodziłam do kolezanki czy znajomych na kawe. ale niestety nawet jak sie ma chęci, to druga strona czesto nei ma czasu, albo kolezanka sie boi o faceta i nie zaprasza, i mimo checi mozna nie miec zadnych znajomych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
3 minuty temu, Gość Gość napisał:

Ja najczęściej jakoś się wykręcam. 

Ale dlaczego odczytujesz to jako brak szacunku?

ja to samo, lata juz nie byłam na zadnych spedach rodzinnych. Swoja droga z ciebie samolub, a moze ty jej zrób przyjemnosc i nie zmuszaj do rzeczy którcyh nie lubi,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomek
14 minut temu, Gość gosc napisał:

ja to samo, lata juz nie byłam na zadnych spedach rodzinnych. Swoja droga z ciebie samolub, a moze ty jej zrób przyjemnosc i nie zmuszaj do rzeczy którcyh nie lubi,

Tu nie chodzi o zmuszanie, tylko wspólny złoty środek. Dziecko też będzie miało zakaz jeżdżenia na urodziny do kolegów z klasy czy odwiedzania kuzynow, bo żona nie lubi, żonie się nie chce, żona sensu w tym nie widzi? Uważasz że to nie jest samolubne co ona robi? Przyjdzie taki dzień, że będę chciał zadzwonić do rodziny a nie będę miał do kogo, bo nikt nawet tel nie odbierze. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fajna

Ja też nie lubię spotkań rodzinnych. Ani z mojej rodziny ani z męża rodziny. Urodzin swoich nie wyprawiam. Jak mogę to wykrecam się z innych. Nie lubię wizyt gości. Czasem spotkam się z koleżanką ale z reguły poza domem. Dom traktuje jak azyl i nie lubię jak ludzie się po nim kręcą. Lubię czytać, oglądać tv, słuchać muzyki. Lubię samotność. Ale lubię być też wśród ludzi, tłumu, obcych,ale obserwować. Czasem pogadać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
42 minuty temu, Gość Gość napisał:

Ja najczęściej jakoś się wykręcam. 

Ale dlaczego odczytujesz to jako brak szacunku?

B chcesz się dzielić z rodzins swoim wspaniałym dniem,zapraszasz ludzi a ktoś nie przychodzi pod byle pretekstem to tak jakby powiedzieć w twarz mam Cię w dupie.Takie uroczystości zdarzają się stosunkowo rzadko i chcąc nie chcąc trzeba je przezyc(sama nie lubię takich spędów) W końcu wszyscy należymy do czyjeś rodziny i trzeba te kontaktu jakoś podtrzymywać.Do mnie na ślub i wesele tez nie dotarło czesc z najbliższych osób i było nam bardzo przykro,chociaż z tymi osobami widzimy się bardzo rzadko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Widzisz, pochodzicie z dwoch swiatow, u niej imprez nie było,a u ciebie za duzo :) ja wyzej napisałam,ze dwa lata nie widzialam sie z rodzina,bo czesto te zloty są męczące,zwlaszcza jesli to w sumie obcy ludzie, bo to Twoi bliscy, twoja zona moze czuć sie tam jak piąte koło u wozu. Poza tym te spotkania wygladaja roznie i często jest to denenrwujące. U mnie np zloty rodzinne to katastofa. Ciotki klekoczą o kosciele i pytają czemu nie chrzcimy,a czemu Basia za maz nie wychodzi, a z twojego syna to taki kawaler wyrosł... wszyscy chca,zeby z dziecmi przyjsc na impreze, a pozniej oni sie naciesza, a ja szczerze zeby jak ratlerek i mam ochote zagryzc osobe, ktora mnie wola do stolu,kiedu moje 2 letnie dziecko akurat ucieka na schody i musze isc z nim. Zwykle to meczarnia i wymieniamy sie z mezem dzieckiem. Moja mama tworzy spine, non stop lata i sapie, wszystko musi byc perfekcyjnie, poza tym zgrywa wodzireja. Taka ubzdryngoli sie pierwszym kieliszkiem i sie szczerzy do wszytskich. On raczej nie pije, wiec po jednym jest gotowy. Imprezy zwykle sa długie, głosne i niż towarzycho sie rozejdzie, to ja schodze.

U tesciow zas zwykle jest grobowo.W wigile wszyscy wyjmują w ciszy osci z buzi, bo przy stole sie nie gada. 5 latkowi uszko z bardzczu wypadło i olaboga jak to tak mozna! A że żegnac sie nie umi to nasza wina. JEszcze nie chrzczony,a za 4 lata do komunii i tak w kolko. Pozniej maraton z filmami rodzinnymi i wpychanie w siebie zarcia.

Faktycznie czasem trzeba sie zmusić,ale jak tych imprez jest za wiele, to trudno sie przelamać i znow szczerzyc zęby.

Zeby nie bylo rodzine swoją kocham,ale w małych dawkach.

Pogadaj ze swoją zona, dlaczego tak do tego podchodzi, popros ją o szczerosc i uszanuj.Moze ja denerwuja, moze czuje sie przytloczona. Moze jak czasem pojedziesz sam bez namawiania jej,to chętniej wyjdzie na jakies wesele czy urodziny?

Teraz piszesz,ze ciąza,wiec jestem w stanie ją zrozumiec.Czuje sie jak wieloryb,jest opuchnieta, gorąco to i męczyc sie nie chce,bo do zabawy trzeba czuc sie dobrze.

Z 3 msc dzieckiem co to za zabawa? jesli pojdzie, to bedzie siedziec z dzieckiem.Ani szampana nie wypije, jak ktos jej dziecko zabierze to zatanczy moze i znajac zycie pierwsza opusci impreze. To jest męczące.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Asia

Ja mam tak samo.... Lubię siespotkac że znajomymi ale to tak 2-3 razy w roku mi wystarcza. Wole gdzieś wyjechać coś zobaczyć niż siedzieć za stołem i gadać. A z dziećmi to już wogole bo trzeba za nimi lazic itp.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
12 minut temu, Gość Gosc napisał:

B chcesz się dzielić z rodzins swoim wspaniałym dniem,zapraszasz ludzi a ktoś nie przychodzi pod byle pretekstem to tak jakby powiedzieć w twarz mam Cię w dupie.Takie uroczystości zdarzają się stosunkowo rzadko i chcąc nie chcąc trzeba je przezyc(sama nie lubię takich spędów) W końcu wszyscy należymy do czyjeś rodziny i trzeba te kontaktu jakoś podtrzymywać.Do mnie na ślub i wesele tez nie dotarło czesc z najbliższych osób i było nam bardzo przykro,chociaż z tymi osobami widzimy się bardzo rzadko.

Brzydko to nazwałeś, ale fakt jest taki, ze jak ktos nie chce przychodzic, to mozna wg twojego slownictwa uznac, ze ma cie z dupie. Jelsi przyjdzie na siłe sie męczyc zeby odklepac spotkanie rodzinne, to myslisz, ze bedzie cie w tej dupie miał mniej? Ty chcesz sie dzielic swoim wspaniałym dniem, a oni moze maja np. gorsze dni którymi nie chca sie dzielic? Dla ciebie to bedzie ze sie dzielisz np. pieknych mieszkaniem czy domem, a oni uznają, ze ich zaprosiłes zeby sie przechwalac, itp. Jest tu sto tematów, ze ludzie nienawidza chodzic do kogos bo ten ma cos lepszego i zazdroszczą. nie kazdy jest rodzinny, i równie dobrze by mozna pisac, ze zapraszanie kogos nierodzinnego to brak szacunku. Bo wszystko się kreci wokoł zaspokajania własnych zachcianek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
4 minuty temu, Gość Asia napisał:

Ja mam tak samo.... Lubię siespotkac że znajomymi ale to tak 2-3 razy w roku mi wystarcza. Wole gdzieś wyjechać coś zobaczyć niż siedzieć za stołem i gadać. A z dziećmi to już wogole bo trzeba za nimi lazic itp.. 

ja np lubie z siostra sie spotkac. Zawsze jest fajnie.Z tata tez ok. Moja mama jest trudna, za bardzo komplikuje i zyje problemami. Dla mniej wszystko jest problemem.Oni razem to juz chaos :D u nas niedlugo zanosi sie na wesele i juz to widze.... az sie boje i byle dotrwać az dzieci padną i moze chwile sie pobawie. Do tej pory bedzie tragedia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja tez nigdzie nie chodzę bo raczej nikt mnie nigdzie nie zaprasza. Mam problem, żeby w ogóle utrzymać rozmowę z kimś z rodziny a co dopiero ze znajomymi. U mnie znajomości ograniczają się do znajomych z pracy, których widzę w pracy a do rodziny to raz na kwartał jadę. To jest aspolecznosc.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomek
4 minuty temu, Gość Gosc napisał:

Ja tez nigdzie nie chodzę bo raczej nikt mnie nigdzie nie zaprasza. Mam problem, żeby w ogóle utrzymać rozmowę z kimś z rodziny a co dopiero ze znajomymi. U mnie znajomości ograniczają się do znajomych z pracy, których widzę w pracy a do rodziny to raz na kwartał jadę. To jest aspolecznosc.

 

A założyłas swoją rodzine? Jak wygląda twój dzień? Jesteś szczęśliwa? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
26 minut temu, Gość gosc napisał:

Brzydko to nazwałeś, ale fakt jest taki, ze jak ktos nie chce przychodzic, to mozna wg twojego slownictwa uznac, ze ma cie z dupie. Jelsi przyjdzie na siłe sie męczyc zeby odklepac spotkanie rodzinne, to myslisz, ze bedzie cie w tej dupie miał mniej? Ty chcesz sie dzielic swoim wspaniałym dniem, a oni moze maja np. gorsze dni którymi nie chca sie dzielic? Dla ciebie to bedzie ze sie dzielisz np. pieknych mieszkaniem czy domem, a oni uznają, ze ich zaprosiłes zeby sie przechwalac, itp. Jest tu sto tematów, ze ludzie nienawidza chodzic do kogos bo ten ma cos lepszego i zazdroszczą. nie kazdy jest rodzinny, i równie dobrze by mozna pisac, ze zapraszanie kogos nierodzinnego to brak szacunku. Bo wszystko się kreci wokoł zaspokajania własnych zachcianek

Nie własnych zachcianek..Chyba lepiej spotkać się na weselu niż na pogrzebie ?Bo taka jedna z druga do matki nie pójdzie na pogrzeb bo będzie tez reszte rodziny w tym samym miejscu i czasie ?Z cała rodzina albo widujesz się na weselach albo na pogrzebach...Gdzie się lepiej spotkać niech każdy sobie wybierze?!Tez nie jestem jakoś super towarzyska,nie lubię chodzić na wesela i spotykać się z cała rodzina ale czasami trzeba i tyle.Taki ślub i wesele trzeba potraktować jako zadanie do wykonania i z głowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
14 minut temu, Gość Gosc napisał:

Nie własnych zachcianek..Chyba lepiej spotkać się na weselu niż na pogrzebie ?Bo taka jedna z druga do matki nie pójdzie na pogrzeb bo będzie tez reszte rodziny w tym samym miejscu i czasie ?Z cała rodzina albo widujesz się na weselach albo na pogrzebach...Gdzie się lepiej spotkać niech każdy sobie wybierze?!Tez nie jestem jakoś super towarzyska,nie lubię chodzić na wesela i spotykać się z cała rodzina ale czasami trzeba i tyle.Taki ślub i wesele trzeba potraktować jako zadanie do wykonania i z głowy.

ja myslę, ze jak ktos sie widuje tylko na weselach i pogrzebach to sie równie dobrze mozna nie spotykac wcale. oczywiscie nei mówie o wariancie ze ktos nie pójdzie na pogrzeb do rodzica, bo to juz jakis horror by byl. do rodzica to sie powinno chodzic raz w tygodniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×