Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

Jak sie tym cieszyć?

Polecane posty

Gość Gosc

I to mnie rozwala w dzisiejszej rzeczywistosci. Dzieci uczestnicza w rozmaitych zajeciach, rodzice je woza w te i nazad, do tego ogarniecie domu, zakupow i praca zawodowa. A matka z wywalonym jezorem wrak człowieka. Na co wam to, skoro ewidentnie taki model funkcjonowania was zjada? Dwa razy w tygodniu gotowe jedzenie albo zamawiane, chata ogarnieta z grubsza, a zamiast maratonu zajec dla dzieci to jakies wspolne zajecie (rodzinny basen albo rowery czy cos). Jak kazdy robi co innego i w innych godzinach to sie zajedziecie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
43 minuty temu, Gość okmokm napisał:

Hejka, nie bierz tego oporu do siebie, dzieciaki to po prostu mali wredni ludzie! 

Moja mama tez utknela ze mna i moim bratem w domu i pamietam ze sie z nim umawialam jak dokuczyc mamie bo na przyklad kazala lekcje odrabiac a nie pozwolila isc na rower. Ale moja mama byla sprytniejsza i po prostu chyba nas kocha mocniej niz jakikolwiek dzieciak zrozumie bo byla solidna w tym co robila. Za krzyczenie lub pyskowanie stalismy w koncie - do tej pory panietam jak mama przyklekla zeby byla ze mna twarza w twarz i najspokojniej w swiecie mi powiedziala ze wrzask z blachych powodow nie jest w domu mile widziany i za kare bede stala w koncie. Jesli nie chcielismy jesc tego co ugotowala tez przestala na nas wymuszac, jak zglodnielismy to sami prosilismy. Raz moj brat odmowil zalozenia butow do szkoly wiec wyslala go na bosaka do pierwszej klasy (dala mu klapki do plecaka jak nie patrzyl), wiecej nie odmawial. Duzo mam takich sytuacji z dziecinstwa kiedy mama pokazywala nerwy ze stali. 

Ale z tego co napisalas brzmi ze jestes zmeczona. Mozesz dizciaki tak na jeden dzien zostawic z ich ojcem lub dziadkami i po prostu zrobic cos dla siebie?

ostatnio nie było na to czasu, mamy zawalony grafik. W weekendy tez cos rodzinnie zaplanowane, przynajmniej do szkoly tak chyba bedzie. A dziadkow nie mamy,jestesmy sami jak palec. Czasem opiekunka przyjdzie, jak wiemy,ze nie rozminiemy sie z praca czy chcemy razem wyskoczyc,ale to od urlopu do urlopu. Mamy znajoma ,ktora czasem zostanie z dziecmi,ale w weekendy jest niedostepna. A boje sie zatrudniać kogos obcego,bo juz mielismy Pania Haline,ktora siedziała z nogami na stole, jak nam syn demonstrowal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
11 minut temu, Gość Gosc napisał:

I to mnie rozwala w dzisiejszej rzeczywistosci. Dzieci uczestnicza w rozmaitych zajeciach, rodzice je woza w te i nazad, do tego ogarniecie domu, zakupow i praca zawodowa. A matka z wywalonym jezorem wrak człowieka. Na co wam to, skoro ewidentnie taki model funkcjonowania was zjada? Dwa razy w tygodniu gotowe jedzenie albo zamawiane, chata ogarnieta z grubsza, a zamiast maratonu zajec dla dzieci to jakies wspolne zajecie (rodzinny basen albo rowery czy cos). Jak kazdy robi co innego i w innych godzinach to sie zajedziecie.....

wspolnie tez chodzimy.Glownie sama z dziecmi chodze. Na play grupe do logopedy chodzic musze, bo takie zalecenia pediatry.Mlodszy nie chce mowic. A codziennie jak przekupka chodze zawalona torbami,piciem,zabawkami. Cyganka level hard

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
44 minuty temu, Gość Gosc napisał:

Ja też mam dwójkę, tyle, że 4l i 5mc i też już mam dość, bunt 4latka,problemy z karmieniem 4mc małego, sama chciałam dzieci więc mam czego chcialam. 

Ja zastanawiam się tylko nad jednym, jak kobieta dobrowolnie godzi się na posiadanie więcej niż dwójki? 

Kobieta-kamikadze chyba... 

Ja przy dwójce mam dość... 

Tyle, że są dzieci i "dzieci" moje miały kolki, wszystkie kryzysy, bunty itp mały ma problemy zdrowotne, będzie miał zabieg, siwe włosy rwę z głowy. 

Często myślę na co mi to było. 

Jeśli dzieci są zdrowe-nie narzekaj.

nie narzekam,ale jest dokladnie jak napisalas.Kiedys byłam mega mądra ,wiedzialam wszystko o wychowywaniu (cudzych dzieci). Starszy mial swoje momenty, glownie jak zaczął przedszkole ,ale jakos szło.Uwazałam,ze nie ma czegos takiego jak bunt... teraz nawet w opętanie uwierze :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

ja mam tak samo jak autorka. Tyle tylko, że mąż ciągle w rozjazdach i mało pomaga w domu. Psycholog nic nie pomoże bo przecież sytuacji nie zmieni i tak sobie wegetuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Frek
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

Przy mężu są grzeczni, (...) co ja mam zrobić?

Mąż wraca kolo 16 i obiad jest, ogarnięte, zrobione

Namówić męża do przejścia na pół etatu, tak żeby pojawiał się w domu o 12tej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasia

Autorko, tu nie chodzi o wine, ale powinnas powoli zrewidowac twoje podejscie do dzieci. Chodzi glownie o wskazanie im konsekwencji pewnych zachowan. Nawet 3-latek to rozumie. Rozrzucane zabawki maja byc w okreslonym czasie sprzatniente, jezeli nie, to beda wyrzucone. Naucz dzieci rowniez, ze nie zawsze i nie natychmiast reagujesz na ich potrzeby. Jezeli przeszkadzaja w ogladaniu TV, to prze jakis czasz nie maja wstepu do tego pomieszczenia. Kazde dziecko moze czegos nie lubic. Ale jezeli permanentnie marudza przy jedzeniu, to nie musza jesc, dzisiaj nic innego nie bedzie. Ja moje dzieci (3) wychowalam bez krzyku ale na zasadzie: mozesz wszystko robic, jezeli jestes gotow ponosic konsekwencje. Ulubiona ksiazeczka 3,5 latka byla ze zloscia rzucona na podloge, poniewaz nie spelnilam jakiej zachcianki. W tej sytuacji dwa razy mial szanse ksiazeczke podniesc, poniewaz w innym wypadku bedzie podarta i wyrzucona do smietnika. I tak sie tez stalo. Byl placz i zgrzytanie zebow ale podobna sytuacja z innym zabawkami juz sie  nie powtorzyla. Oduczylam dzieci tez bardzo szybko ciaglego wolania mnie. Wiedzialy, ze jezeli cos chca, to musza sie udac do tego pomieszczenia, w ktorym ja sie akurat znajduje. Na wolanie nie reagowalam. Dzieci szybko sie ucza, ale wymaga to konsekwentnego postepowania. Dzisiaj podobnie zachowuje sie w stosunku do wnuka, 3 latka. Dziecko bardzo dobrze rozumie, z kim na co moze sobie pozwolic. Jezeli mama nie da loda na zwolanie, to jest straszny krzyk, az mama w koncu peka. U mnie nigdy nie krzyczy, poniewaz wie, ze nic to nie da. Chce np. z mama pojsc na rowerek, ale nie chce sie ubrac. Wiec mama tlumaczy przez godzine, ze trzeba sie ubrac, a dziecko wrzeszczy i w kolko to samo. Ja mowie tylko raz, ze prosze sie ubrac, inaczej zostaniesz w domu i mozesz sie bawic i nie ma wogole dalszej dyskusji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
7 minut temu, Gość Frek napisał:

Namówić męża do przejścia na pół etatu, tak żeby pojawiał się w domu o 12tej.

za połowe mniej? :D dzieki. Pieniadze tez sa wazne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szokeszoke

Autorko współczuję Ci i wierzę, że ciężko wytrzymać taką sytuację, ale z czasem może będzie lepiej...może, bo ośmiolatek to już powinien być sensownym małym człowiekiem a nie wrednym goblinem 😈 Może w ten sposób domaga się Twojej uwagi? Z drugiej strony, wierzę też,  że są kobiety, które autentycznie cieszą się przebywaniem z dziećmi, opiekowaniem się nimi, tak jak ta mama piątki, która pisała wyżej. Ale dzieci też bywają różne, są spokojne z natury i współpracujące, pogodne, cały czas uśmiechnięte - wtedy aż miło z takimi być w domu, a są też typowo wredne z natury albo po prostu depresyjne jęczące typy - tu już nic nie zrobisz. Macierzyństwo to loteria, nie wiesz jak trafisz. Co do Twoich dzieci to widzę, że zachowują się typowo dla dzieci z emocjonalnymi brakami, na bank czują Twoją niechęć i próbują wywołać jakiekolwiek emocje z Twojej strony żeby być w centrum uwagi. Nic Ci nie poradzę bo nie jestem specjalistą, ale wiem, że po prostu nie każda kobieta nadaje się na matkę i że to ciężka harówa a nie szczęście i motylki. Ja też przyznaję, że kiedy córka była młodsza to głównie mnie irytowała i męczyła, leciałam do pracy jak na skrzydłach byle być w innym otoczeniu, dzieckiem opiekował się mąż. Teraz kiedy jest w wieku szkolnym, czas spędzony z nią to przyjemność, robimy mnóstwo rzeczy razem, zakupy, wycieczki, basenie itp., dopiero teraz jest ok. Nie wiem jak Cię pocieszyć, niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
6 minut temu, Gość Szokeszoke napisał:

Autorko współczuję Ci i wierzę, że ciężko wytrzymać taką sytuację, ale z czasem może będzie lepiej...może, bo ośmiolatek to już powinien być sensownym małym człowiekiem a nie wrednym goblinem 😈 Może w ten sposób domaga się Twojej uwagi? Z drugiej strony, wierzę też,  że są kobiety, które autentycznie cieszą się przebywaniem z dziećmi, opiekowaniem się nimi, tak jak ta mama piątki, która pisała wyżej. Ale dzieci też bywają różne, są spokojne z natury i współpracujące, pogodne, cały czas uśmiechnięte - wtedy aż miło z takimi być w domu, a są też typowo wredne z natury albo po prostu depresyjne jęczące typy - tu już nic nie zrobisz. Macierzyństwo to loteria, nie wiesz jak trafisz. Co do Twoich dzieci to widzę, że zachowują się typowo dla dzieci z emocjonalnymi brakami, na bank czują Twoją niechęć i próbują wywołać jakiekolwiek emocje z Twojej strony żeby być w centrum uwagi. Nic Ci nie poradzę bo nie jestem specjalistą, ale wiem, że po prostu nie każda kobieta nadaje się na matkę i że to ciężka harówa a nie szczęście i motylki. Ja też przyznaję, że kiedy córka była młodsza to głównie mnie irytowała i męczyła, leciałam do pracy jak na skrzydłach byle być w innym otoczeniu, dzieckiem opiekował się mąż. Teraz kiedy jest w wieku szkolnym, czas spędzony z nią to przyjemność, robimy mnóstwo rzeczy razem, zakupy, wycieczki, basenie itp., dopiero teraz jest ok. Nie wiem jak Cię pocieszyć, niestety.

ja mam wrazenie, ze tez problemem jest roznica wieku. 8 latek ma inne potrzeby niz 3 latek. 3 latek chce na plac i do piaskowiny,a 8 latek najchetniej grał by w gry. Widze to,ze co nie zaplanuje to zawsze komus jest nie na reke. Staram sie zapewnic dzieciom ruch, rozrywke,ale bardzo trudno sie rozerwac miedzy ich zainteresowaniami. Kiedy dogodze jednemu,to drugi ryczy,ze sie nudzi.  Starszy kocha brata,bawia sie razem, lazą jedno za drugim, nie jest zaborczy czy zazdrosny.To mlodszy ma tendencje do bycia egosita,z czym tez walcze.  Dwa obozy,a ja po srodku stoje na uszach. Co do rady osoby wyzej, WIEM,ze powinnam byc stanowcza, egzekwowac wykonanie polecen i nauczyc dzieci ,ze ponosza konsekwencje swoich zachowan.Bywaly okresy,ze starszy za swoje awantury miesiac nie miał komputera ani tv. Nic to go nie uczyło.Od kary do kary, wiec stwierdziłam,ze moze nie tędy droga i zmienilam metode.Zamiast kar za zle zachowanie dostawał nagrode za to,ze pomogł,posłuchal. Metoda skutkowala jakis czas az młody stwierdzil,ze moze by nic nie robil,a na mnie wymuszał te "nagrody" i tak zaczeły sie awantury.On nie zrobi,ale chce! 

Masz racje,ze czasem ustepuje,bo juz nie mam siły walczyc.Chce miec chwile ciszy,bo boje sie ze w koncu wybuchne i zaczne ciskac wszystkim po domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja mam zupelnie inna sytuacje poniewaz wlasnie zrezygnowalam z pracy na 1/2 etatu. Spokojnie utrzymamy sie z pensji meza. Chce sobie poprostu zdzieckiem posiedziec zwyczajnie i pouczestniczyc w jego zyciu zanim pojdzie do przedszkola ( ma 2,5 roku). Prace mialam ok gorzej z pensja, czeste popoludnia. Wygladalo to tak ze w domumyslalamp pracy a w pracy o dziecku i wszystko bylo na pol gwizdka. Teraz mam czas na wszystko w domu na zabawe, odpoczywanie, sprzatanie. Czasem mam wolne wieczory i zajmyje sie swoimi sprawami a maz dzieckiem. Do pracy wroce za rok lubpoltora.

Mnie nie meczy siedzenie z dzieckiem lubie to choc wiecej dzieci miec nie zamierzam. Dodam tylko ze dziecko nie planowane mam 33 lata. Wszystko kwestia podejscia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Xyz

Nie tylko podejścia.. naprawdę dzieci są różne..są też trudne dzieci, na które metody wychowawcze opornie działają..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Chyba zależy od egzemplarza zarówno dzieci, jak i rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
6 godzin temu, Gość Gosc napisał:

Jak to robie? A wiec tak: po pierwsze - mam jedno dziecko (drugiego nie bedzie, wpadki rowniez nie przewiduje bo zabezpieczamy sie na dwa sposoby, a gdyby jakims cudem to zawiodlo to mysle ze dokonalabym aborcji farmakologicznej na wczesnym etapie bo szybko wiedzialabym o ciazy z powodu ksiazkowych cykli), po drugie - mam trzy razy w tygodniu nianie na 3 godziny (wtedy basen, zakupy, samotny spacer, kosmetyczka, itp), po trzecie dwa wieczory w tygodniu pracujacym (od poniedzialku do piatku) sa na moja wylacznosc, najczesciej chodze wtedy na pilates, i chocby sie sralo i walilo to te dwa wieczory dzieckiem zajmuje sie maz. Dzieki tym trzem punktom jestem dobrą mamą, mam sile i cierpliwosc na zabawy i codzienna rzeczywistosc, rozne rozwiajajace aktywności dla maluchow. Nie jestem podminowana i sama lepiej sie czuje ze soba. Dziecko ma dwa latka, planowane i bardzo wyczekane. Polecam, kazdy potrzebuje troche czasu dla siebie. Dodam, ze maz trzy razy w tygodniu uprawia sport i raz w tygodniu chodzi na saune. Da się.

O ja pierdzielę.Ty chyba jesteś Panią Prezes to tak masz.Ale tu większość kobiet normalnych,wiec tego nie rozumiesz(normalna kobieta nie dokonałaby aborcji i nie bierze niani).

 Do autorki:Ja myślę,że dzieci doskonale wyczuwają ile można sobie pozwolić.Musisz jasno stawiać granice.

U mnie jest 2 lata różnicy i wiem co mówię.Drugie dziecko jest trudniejsze ale tak jak mówię-tłumaczenie,jasno postawione granice,konsekwencja i duuuzo cierpliwości.Dasz radę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ehhh

Moja córka lat 6 często mnie. Nie słucha (głównie o porządki chodzi  czy np praca domowa z przedszkola-nie chciała robić) no jak grochem o ścianę, taki charakter. Ale jak się wk..wię maksymalnie to wydrę ryja aż mnie słychać na ulicy i ona wtedy biegusiem wszystko robi. Dodam, że ona bardzo jest za mną mimo wszystko bo staram się ją rozumieć i mieć z nią fajny kontakt. Teraz mam jeszcze prawie 3m drugie dziecko, które daje mi popalić często i już mi się rzygać chce jak słyszę jak znowu o coś ryczy (taki typowy ryczek, musi bo inaczej się udusi) I kurde martwię się jak to będzie. Też zaliczyłam wpadke, nie chciałam więcej dzieci po pierwszej córce. Codziennie prawie płacze, bo mała daje popalić a ze starsza trzeba ciągle walczyć o coś. I kurcze wiem, że będzie coraz gorzej. Gdybym mogła cofnąć czas pozostała bym bezdzietna 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akkka

Z mojego punktu widzenia najbardziej meczace przy malych dzieciach i zajmowaniu sie domem jest rutyna, powtarzalnosc czynnosci, brak nowych bodzcow, wiadomosci, wrazenie, ze człowiek głupieje. Mialam dzieci rok po roku i na szczescie takie wrazenie odnosilam tylko na samym poczatku. Jak tylko stały się  bardziej kontaktowe, zaczelam je uczyc( w formie zabawy oczywiscie)  - wszystkiego - i przy okazji uczyc sama siebie. Dzieci zadaja pytania -  dawalam jak najszersze informacje , sprawdzalam w necie, w ksiazkach, więc jednoczesnie sama sie douczalam. Dzieci maja przerozne pytania - biologia, astronomia, fizyka itd -trzeba tlumaczyc jasno przystepnie ale zgodnie z prawdą. Zamiast typowych  bajek-   mitologia, opowiasci biblijne, historia Polski i świata - po co mowic o abstrakcyjnych królach, skoro mozna o prawdziwych. Robilam puzzle z atlasu i ukladalismu kraje, nauczylismy sie stolic.Opowiadalam prawdziwe historie z zycia slawnych ludzi, dzieje architektury, sztuki. Dzieki temy nigdy sama sie nie nudzilam, zawsze mialam okazje, zeby uzupelnic wlasna wiedzę. Z kolei maz byl od uczenia plywania, jazdy na rowerze, nartach, łyzwach, od rozmaitych biegów, skokow i innych szalenstw.  W lesie mowilismy o drzewach, gatunkach zwierzat, minerałach, chodzilismy czesto do muzeów, na wystawy.Przy gotowaniu mowilam im o witaminach , solach mineralnych o funkcjonowaniu organizmu  - dzieciom naprawdę  bez roznicy, czy mowie o krasnoludkach czy o wapniu albo potasie  np, bo jednego i drugiego wczesniej nie widziały:).Uczylam ich angielskiego, takze troche grac na pianinie, razem tanczylismy  - wszystko w formie zabawy. Gralismy w szachy, w rozmaite gry, liczylismy, co sie da - wiec nasz mozg byl wciaz w akcji. Przy okazji budowalismy autorytet- bo jednak nasza wiedza i umiejetnisci byly wieksze. Bardzo milo wspominam ten okres, w dodatku dzieci w szkole mialy potem  naprawde duzo luzu, bo wiele wiedzily wczesniej.  Duzo sie wtedy sama nauczylam i przynajmniej nie mam poczucia straconych lat. Polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×