Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Poprostumiprzykro

O tym jak wymusilam slub

Polecane posty

Gość Poprostumiprzykro

Już od dziecka marzyłam o pięknej, błyszczącej księżniczkowej sukni, w której idę po pięknym białym kościelnym dywanie. Na mojej głowie jest burza loków, które zdobi idealnie wpięty „diamentowy” diadem. Po tym dywanie prowadzi mnie mężczyzna, któremu ufam bezgranicznie. Jest szczęśliwy, ja tez. W sumie to chyba nigdy nie cieszyliśmy się bardziej. Nie jesteśmy jak te wszystkie pary, które się stresują pierwszym tańcem i tym czy goście będą zadowoleni. To miał by być nasz dzień. Dokładnie tak widziałam to w wieku 5, 10, 15, 20lat i właściwe tak widziałam to jeszcze do niedawna. W wieku 19 lat poznałam właśnie tego mężczyznę. To u jego boku widziałam się w tym mającym być najszczęśliwszym dniem mojego życia. W pierwszych miesiącach naszego związku opowiadaliśmy sobie o naszych planach na przyszłość. Oczywiście nie omieszkałam powiedzieć mu także o moich wyobrażeniach względem tego wyjątkowego dnia. Wyznawał mu też, że chciałabym wyjść za mąż w wieku 25 lat, a on (4lata starszy) stwierdził, że to faktycznie dobry wiek. Przez kolejne 3 lata żyliśmy sobie sielsko. Nikt z nas nie wracał jakoś specjalnie do tego tematu bo wiadomo: trzeba się poznać, dotrzeć, a ja nie jestem osoba która przysięgę małżeńska traktuje jak zabawę z której można w każdej chwili zrezygnować. Zamieszkaliśmy razem po roku, wszystko było cudownie, lepiej być nie mogło. W końcu stwierdziłam, że to już najwyższy czas na kolejny krok. Moje uczucia nie zmieniły się przez te kilka lat, a i on deklarował, że nie wyobraża sobie życia z nikim innym. Przypomniałam wiec cholopakowi o naszej rozmowie „do 25lat chciałabym wyjść za mąż” i zaczęłam robić typowe podchody „ale mam ładne paznokcie, brakuje tylko jakiejś małej ozdóbki na paluszku”, przechodząc koło sklepu jubilerskiego „sugerowałam” jaki pierścionek mi się podoba i szereg innej babskiej desperackiej paplaniny. Co chwile wydawało mi się, ze nastał ten dzien, jednak wciąż okazywało się, że to tylko moje wyobrażenia. No cóż... stwierdziłam, że ma jeszcze czas. Minęły 2 lat i nadeszła nasza 5 rocznica. Odwaliłam się jak szczur na otwarcie kanału. Myslalam „Boże to napewno dziś! Napewno! Będzie tak wyjątkowo! Pewnie się popłacze... nieee... zaraz nie mogę tego zrobić, to takie typowe. Nie popłacze się. Dobra. Kogo ja oszukuje? Popłacze się, co mi tam! To mój dzien! Ten wyjątkowy. Mężczyzna, którego kocham w końcu poprosi mnie o rękę.” Oczywiście nic takiego się nie wydarzyło. Po obiedzie i wypadzie do papugarni wróciliśmy do domu i usiedliśmy przy kolacji. Po kieliszku wina stwierdziłam, ze czas na poważna rozmowę. Zapytałam wiec chłopaka jak widzi nasz związek i czy chce w nim coś zmienić. On odpowiedział, ze tak i ze myśli o tym. Nie chciałam, wiec brnąc dalej w ten temat bo za miesiąc zbliżały się moje 25 urodziny. Tego dnia znow byłam cała w skowronkach, zorganizowałam wielka imprezę dla rodziny, chciałam żeby wszystko było idealnie. Chłopak wygadał sie, ze zamówił dla mnie piękny tort. Wiadomo, wyobraźnia znowu zadziała... „czy on tam napisał to magiczne: zostaniesz moja żona? A może zrobi to inaczej? Napewno będzie przecudownie. Tak romantycznie! A może powie to zanim przyjdzie moja rodzina i wtedy kiedy przyjadą bede mogła im powiedzieć, ze już niedługo spotkamy się na kolejnej imprezie?” Jakie było jednak moje zdziwienie gdy nic takiego się nie stało. Podczas imprezy całkowicie zapomniałam o sprawie, jednak kiedy wieczorem położyłam się do łóżka całe te emocje do mnie wróciły. Przepłakałam całą noc, cały kolejny dzien i pół następnego. Snułam się po domu nie potrafiąc się odezwać. Było mi po prostu przykro. Czułam rozgoryczenie, żal, odrzucenie. Czułam się zwodzona przez te wszystkie lata, kiedy to co jakiś czas rozmawialiśmy o tym magicznym „do 25”. W końcu się przełamałam i zaczęliśmy o tym rozmawiać. Oczywiście ja ryczałam... On powiedział, ze nie oświadczył mi się bo zawsze myślał, ze można wziąć tylko slub kościelny i ta mysl go przerażała, ale gdy zobaczył mój smutek zrozumiał, ze możemy wziąć slub cywilny. I takim oto sposobem wymusilam kilkudniowym płaczem coś w stylu zaręczyn. Umówiliśmy się na slub cywilny. Dzien „oświadczyn” (jesli w ogóle można to tak nazwać) nie był ani jednym z najpiękniejszych, ani nawet miłym dniem. Szczerze mówiąc jest mi z tym tak złe, ze dalej chodzę po kontach i płacze. Placze nie dlatego, ze piękny biały dywan nie będzie leżał w kościele tylko gdzieś na łące i prowadził pod luk niczym z amerykańskich filmów. Płacze bo mężczyzna z którym będę pod niego szła wcale tego nie chce i wcale nie będzie to jego najpięknieszy dzien w życiu. Płacze bo wiem, ze nie zobaczę jego uśmiechu tego dnia, a nawet jeśli to nie będzie to do końca szczery uśmiech. I płacze bo nawet jeśli on jednak postanowi się oświadczyć w tradycyjnym sposób to zawsze będę wiedziała, ze go do tego zmusilam. Jednocześnie ja dalej naprawdę tego bardzo chce, a on powtarza, ze to nie jest wcale wymuszone ale nie potrafię przestać mieć wyrzutów sumienia i czuć się jak ostatnia desperatka. Po prostu czuje, ze robię mu tym krzywdę i myśle, ze już nigdy nie wrócę do tematu ślubu, a nasza „umowa”  się po prostu rozejdzie po kościach i wszystko zostanie tak jak jest. No chyba, ze on wcześniej straci cierpliwość i po prostu mnie zostawi bo ja już nie potrafię być tą samą zawsze uśmiechniętą dziewczyną, którą poznał szczególnie, ze z wszystkich stron otaczają mnie moje wychodzące za mąż koleżanki, którym (tak, przyznaje to z bólem serca) tak bardzo zazdroszczę. 

Po co to pisze? Nie wiem... może oczekuje, ze mnie pocieszycie, a może zbesztacie za głupotę... a może po prostu musiałam to w końcu w 100% wyrzucić z siebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

no chyba na złą nogę wstałaś jak myślisz, że tą ścianę tekstu ktoś przeczyta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Wytrwała jesteś. Ja bym takiego chłopaka spuściła z wodą klozetową po roku, góra 1,5. Jak dziewczyna za bardzo lata za facetem przed ślubem, to potem w czasie trwania małżeństwa go utrzymuje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karramba345

Nie wazny slub, wazne zycie po nim i czy osoba z ktora spedzamy to zycie nas kocha i my ja. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Zupełnie Cię rozumiem! Wiem przez co przechodzisz, ja nigdy nie chciałam być taka łaską która sugeruje czy tym bardziej wymusza oświadczyny i los był w tej kwestii dla mnie łaskawy (inna sprawa, że małżeństwo nieszczęśliwe), za to moja najlepsza przyjaciółka jest w takiej sytuacji- najbardziej boli ją to że stała się taką zdesperowaną dziewczyna, a nigdy nie spodziewała się że taka będzie. Masz pełne prawo czuc się źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...

Wali ci śledziem z kotła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poprostumiprzykro
13 minut temu, Gość karramba345 napisał:

Nie wazny slub, wazne zycie po nim i czy osoba z ktora spedzamy to zycie nas kocha i my ja. 

Doskonale to wiem. My naprawdę się kochamy. Można śmiało powiedzieć, że ze świecą takiej 2 pary szukać. Nie kłócimy się, szanujemy, wskoczylibyśmy za sobą w ogień. Poprostu tak się zafiksowałam w tych moich wyobrażeniach/marzeniach, że nie potrafię sama sobie przemówić teraz do rozumu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Fujara nie facet, powiedz mu że jeśli to wymuszony ślub to niech ...a Ła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

S.p.i.e.r.d.a.la

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poprostumiprzykro
13 minut temu, Gość Gosc napisał:

Zupełnie Cię rozumiem! Wiem przez co przechodzisz, ja nigdy nie chciałam być taka łaską która sugeruje czy tym bardziej wymusza oświadczyny i los był w tej kwestii dla mnie łaskawy (inna sprawa, że małżeństwo nieszczęśliwe), za to moja najlepsza przyjaciółka jest w takiej sytuacji- najbardziej boli ją to że stała się taką zdesperowaną dziewczyna, a nigdy nie spodziewała się że taka będzie. Masz pełne prawo czuc się źle.

Dziekuje za te słowa. To prawda, to bardzo poniżające. Szczerze mówiąc juz sama nie wiem dlaczego tak się zafiksowałam w tym temacie. Chyba po prostu liczyłam na taka prawdziwą deklaracje „nie opuszczę cię aż do śmierci” (myśle, że Twoja koleżanka liczy na to samo). Tylko czym jest taka deklaracja skoro jest wymuszona? Niczym. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poprostumiprzykro

Do tego moj facet jest gwalcicielem !!! aaa pomocy kafeterianki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
3 minuty temu, Gość Poprostumiprzykro napisał:

Dziekuje za te słowa. To prawda, to bardzo poniżające. Szczerze mówiąc juz sama nie wiem dlaczego tak się zafiksowałam w tym temacie. Chyba po prostu liczyłam na taka prawdziwą deklaracje „nie opuszczę cię aż do śmierci” (myśle, że Twoja koleżanka liczy na to samo). Tylko czym jest taka deklaracja skoro jest wymuszona? Niczym. 

Wiesz co, moja koleżanka jest z tym facetem od dziesięciu lat, on trzepie siano bo jego ojciec jest mega bogaty, ona ma już 30 lat i już ma w nosie czy to będzie romantyczne czy nie, na tym etapie chce się po prostu zabezpieczyć materialnie i ma moim zdaniem do tego pełne prawo. Jeśli coś się stanie jemu, to ona zostaje z niczym- ma tylko swoje mieszkanie i jakieś oszczędności, a przy majątku jej faceta to jest nic. Więc ona już się pożegnała z romantyzmem, chociaż nadal jej przykro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poprostumiprzykro
6 minut temu, Gość Gosc napisał:

Wiesz co, moja koleżanka jest z tym facetem od dziesięciu lat, on trzepie siano bo jego ojciec jest mega bogaty, ona ma już 30 lat i już ma w nosie czy to będzie romantyczne czy nie, na tym etapie chce się po prostu zabezpieczyć materialnie i ma moim zdaniem do tego pełne prawo. Jeśli coś się stanie jemu, to ona zostaje z niczym- ma tylko swoje mieszkanie i jakieś oszczędności, a przy majątku jej faceta to jest nic. Więc ona już się pożegnała z romantyzmem, chociaż nadal jej przykro

Wow nie dziwie się jej. To ja się tu żale po 5ciu latach... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

moim zdaniem osoby które najpierw przez 5 lat nie wiedzą jakie podejście do ślubu ma ich partner, a potem kilka dni wyją żeby wymusić ślub, a następnie wyją bo ten ślub wymusiły nie są wystarczająco dojrzałe żeby ślub brać. Twój partner w ogóle jakoś liczył się w tym całym cyrku jako osoba? Ty chciałaś ślub do 25 roku życia i płakałaś, bo nie dostałaś tego co chciałaś. Skąd on miał to wiedzieć skoro nigdy o tym nie rozmawialiście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczery gosc

Sorry, ale wyglada na to, ze tylko potrzebujesz kandydata na meza, byle jaki facet, bylebys tylko miala wymarzony slub. Srac na to czy cie kocha czy nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poprostumiprzykro
18 minut temu, Gość gość napisał:

moim zdaniem osoby które najpierw przez 5 lat nie wiedzą jakie podejście do ślubu ma ich partner, a potem kilka dni wyją żeby wymusić ślub, a następnie wyją bo ten ślub wymusiły nie są wystarczająco dojrzałe żeby ślub brać. Twój partner w ogóle jakoś liczył się w tym całym cyrku jako osoba? Ty chciałaś ślub do 25 roku życia i płakałaś, bo nie dostałaś tego co chciałaś. Skąd on miał to wiedzieć skoro nigdy o tym nie rozmawialiście?

Chyba musiałeś/aś nie dotczytać. Rozmawiałam z moim partnerem na ten temat już na samym początku i on się ze mną zgodził. Przy ostatniej rozmowie niespełna 1,5 miesiąca temu w nasza rocznice wciąż dawał mi nadzieje. I jeśli chodzi o ten „caly cyrk” to jest on spowodowany właśnie tym, ze te nadzieje okazały się płonne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Facet nie oświadczy się gdy tego nie chce po prostu. Twój nie chciał. Masz co chciałaś i tyle. Może pora pożegnać infantylne marzenia o bajkowym ślubie? To wiocha zwyczajna a faceci to nie kobiety więc się takimi rzeczami nie podniecają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Miałaś 19 lat! To było lata temu, do czegoś takiego wraca się ponownie, a nie liczy na to, że ktoś myśli, że ty myślisz tak samo jak myślałaś kończąc szkołę średnią. Teraz się zgodził, tak jak zgodził się wtedy. Z tego co piszesz jemu na ślubie nie zależy tak jak tobie więc nawet gdyby był trochę bystrzejszy i sam wpadł na pomysł oświadczyn to zawsze byłoby tylko dla ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 minutę temu, Gość gość napisał:

Miałaś 19 lat! To było lata temu, do czegoś takiego wraca się ponownie, a nie liczy na to, że ktoś myśli, że ty myślisz tak samo jak myślałaś kończąc szkołę średnią. Teraz się zgodził, tak jak zgodził się wtedy. Z tego co piszesz jemu na ślubie nie zależy tak jak tobie więc nawet gdyby był trochę bystrzejszy i sam wpadł na pomysł oświadczyn to zawsze byłoby tylko dla ciebie

Dlaczego on ma być bystrzejszy bo ona tego oczekuje? Ślub to nie ...a. Po co ma robić coś wbrew sobie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poprostumiprzykro
1 minutę temu, Gość gość napisał:

Miałaś 19 lat! To było lata temu, do czegoś takiego wraca się ponownie, a nie liczy na to, że ktoś myśli, że ty myślisz tak samo jak myślałaś kończąc szkołę średnią. Teraz się zgodził, tak jak zgodził się wtedy. Z tego co piszesz jemu na ślubie nie zależy tak jak tobie więc nawet gdyby był trochę bystrzejszy i sam wpadł na pomysł oświadczyn to zawsze byłoby tylko dla ciebie

Pewnie masz racje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
4 minuty temu, Gość Poprostumiprzykro napisał:

Pewnie masz racje. 

Nie, ona nie ma racji. Ty jasno komunikowała swoje oczekiwania, on powinien był Ci wtedy powiedzieć że ślub to nie jego broszka, zamiast mówić że faktycznie 25 to dobry wiek. Celowo nie mówił Ci jakie ma podejście i na koniec wyszło jak wyszło- z jego winy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przed chwilą, Gość Gosc napisał:

Nie, ona nie ma racji. Ty jasno komunikowała swoje oczekiwania, on powinien był Ci wtedy powiedzieć że ślub to nie jego broszka, zamiast mówić że faktycznie 25 to dobry wiek. Celowo nie mówił Ci jakie ma podejście i na koniec wyszło jak wyszło- z jego winy. 

On sam miał wtedy 23 lata (?), w tym wieku kolejne 6 lat to wieczność. Równie dobrze mógł w ogóle nie mieć podejścia wtedy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×