Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nienawidzę swojego faceta

Ameta

Polecane posty

Gość Nienawidzę swojego faceta

Nie proszę o radę, bo wiem co robić, ale teraz niestety nie mogę ruszyć z miejsca. Nie proszę i ocenę, bo sama sobie jestem winna (może nie do końca, część widziałam wcześniej, część została powiązana później, też częściowo została uspiona moja czujność, a ślepa miłość przycmila wszystko). Chce tylko napisać, że faceta, z którym mam malutkie dziecko i wspólny kredyt na mieszkanie, szczerze i z całego serca nienawidzę i nigdy nie czułam takiego uczucia do nikogo. Walczę z tym, ale to bez sensu. Jego chamstwo, pewność siebie, klamanie w żywe oczy, prostactwo, naskakiwanie na mnie o wszystko, czepianie się o wszystko co robię, cokolwiek bym nie powiedziała jest negowane lub poddawane pod wątpliwość.  Nie jestem kochana, ale to nic. Najgorzej, że nie ma do mnie żadnego szacunku. Kłamstwa to codzienność, wmawianie czegoś co jest nieprawdą z pewnością w głosie nie znoszaca sprzeciwu, jak próbuje zanegowac to zaraz jest kłótnia. Niebawem wracam do pracy, zarabiam średnio. Kłóce się, czasem ODZYWAM, bo nie umiem wytrzymać, ale ogólnie trzymam się cicho, chce wrócić do pracy, wszystko poukładać, żłobek dla dziecka, jakoś się ogarnąć i uciec. Aczkolwiek codziennie marzę, aby zginął w wypadku. Wiem, jestem złym człowiekiem, swoje w życiu przeszłam, nigdy nie miałam takich myśli w stosunku do nikogo, ale on wykańcza mnie psychicznie , robi mi z.mozgu miazgę i robi to z pełną świadomością. Mam nadzieję, że umrze zanim odejdę, będzie łatwiej. Pozdrawiam.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ameta

Powiedziałam wieczorem, że będę oglądała Masterchefa z opóźnieniem (jest taka możliwość na dekoderze), po usypianiu dziecka, to powiedział że on i tak tego nie ogląda, mak sobie oglądać (od zawsze zresztą wiadomo, że ja lubię takie nadzienie, A on nie). I wyszedl spod prysznica i do mnie: "aaa, sama ogladasz, nie poczekalas na mnie" ,ja na to, ze tak, przecież nie chciał, nie lubi... A on na to: "ok, spoko, oglądaj sobie sama, luz." I foch. Jak baba. I poszedł do drugiego pokoju. Ja już mam dość. Jakbym z baba żyła. Ciągle fochy, pretensje. Ciągle każda mała rozmowa konczy się kłótnia, bo on ma rację, bo on jest najmądrzejszy. Już brak mi sił. Nie wiem co robić jak przeczekanie, aby to jakoś przetrwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hania

Przesadzasz. Przynajmniej sie myje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

To spytaj się czemu nie powiedział, ze chce oglądać? Nie wiem jak dokładnie to wygląda..  Jeśli nie chcesz z nim być to nie być.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ameta

Nie ma sensu pytać. Powiedziałam mu, że nie chciał, on na to: "Tak, tak ok, NIE CHCIAŁEM " no jak baba. Nie chce i nie będę. Muszę tylkonjakos przetrwać, bo nie rozstanie z dzieckiem i wspólnym mieszkaniem będzie wystarczająco trudne, aby jeszcze robić to w momencie, gdy wracam do pracy za parę miesięcy, ogarniam dziecku powoli żłobek i cała ta akcja to czas i nerwy. Jak się ustabilizuje to odejdę...Nie wiem tylko co z.mieszkaniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gat

Podaj jakies konkrety bo ten z masterchef jest smieszny trzeba bylo puscic od poczatku a nie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja myślę że go nie kochasz i szukasz byle pretekstu... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Bo ten przykład z tym master chefem to porażka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ameta

Ok. Może śmieszne, ja nie umiem już obiektywnie spojrzeć, podałam najswiezszyprzykład, jest ich masa, generalnie z nim nie da się żyć. Nie da się z nim nie zgadzać, inne zdanie niż jego prowadzi do kłótni zawsze.  Jeśli powinie mi się noga, to nie mam.pocieszenia  tylko zawsze słowa, że sama jestem sobie winna. Twierdzi, że dzięki niemu mam co do garnka włożyć choć zarabiam, może mniej nic on, ale wciąż wcale nie aż tak mało i zanim to poznałam, to żyłam bez problemu. Kłamie mnie w żywe oczy, po prostu sciemnia, aby wyszło że wina jest nie jego. Bo nigdy nie może być winny. Jak się potkniena prostej drodze,  to wymyśli, że to moja wina, bo ja mu kazała tam pójść po coś. Zawsze jest moja wina i jego racja (jego rację to nie tylko ja widzę, ogólnie ludzie to widzą i mają z niego beke). Nie dopuszcza do siebie możliwości,  że może się mylić. Mówi do dziecka (niecały rok, więc na szczęście niewiele rozumie): "widzisz ? Widzisz? Mamusia jest taka, że nawet tego nie umie zrobić. Widzisz? Mama znów czegoś nie zrobiła bo zapomniala" i tak w kółko. Uważa, że nic nie robię w domu, on w pracy się zaharowuje (już nie długo). Ale przede wszystkim jest osoba toksyczna, która mnie tlamsi, niszczy, i ciągle powoduje kłótnie, poucza i się najlepiej. Jeśli coś uważam inaczej (np że naczynia układam po swojemu w zmywarce) to.lrzyczy ciągle, że nie układam ich jak on chce (co to w ogóle za problem?) Kłótnie i awantury, bo talerz leży inaczej niż on chce. Mam dość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ameta

Ah, tak. I fakt, już przez to wszystko co nie kocham. Ale nie kocham to mało, to by nie było ważne. Niestety ale ja to szczerze nienawidzę. Prosto z serca. Jak nigdy nikogo. Bo mnie wykańcza nerwowo każdego dnia. Ja chce tylko spokoju, spokojnego wychowywania dziecka. A mam o wszystko pretensje i zarzuty że robię wszystko źle, a on jest idealny. Mam dość ciągłych kłótni. To osoba nieumiejaca stworzyć zdrowej relacji i teraz to widzę. Jestem jego pierwsza partnerka. Ja miałam przed nim związki, kończyły się z różnych powodów, ale nigdy w kłótni, generalnie zawsze było ok i się dogadywalismy, zatem mogę zakładać , że problem nie leży we mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

No z talerzem to jego wina... Wy po prostu już nie potraficie że sobą żyć. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aaa

Znam ten typ i współczuję. Dobrze, że nie ulegasz i sie nie poddajesz. Masz siłę i możliwość zeby odejść? Czy myślisz o terapii małżeńskiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gat

Odejdz i sie nie mecz. Bez ciebie na pewno bedzie sam bo zadna z nim nievwytrzyma a ty ulozysz sobie zycie z kims innym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Małżeństwo to najcięższa praca.Bo trzeba iść często na kompromis.Najgorsze są pierwsze lata,potem już nikt nie ma ochoty stawiać na swoim.Wg mnie za bardzo się wszystkim przejmujesz.Wyluzuj i zajmij się czymś co lubisz.Skup się na dziecku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×