Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Patrycja1234

Toksyczny zwiazek-dlaczego tak trudno odejsc?

Polecane posty

Zyje w toksycznym zwiazku od 10 lat. Oczywiscie nie zawsze uwazalam go za toksyczny choc klasyfikowal sie na taki pod kazdym wzgledem. To byl moj pierwszy, to z nim stracilam dziewictwo. Poczatek byl szalony i bardzo emocjonalny. Po paru miesiacach wspolnego zycia dostalam pierwszy "strzal w twarz", bo nie potrafilam odpyskowac jakiemus kolesiowi ktory podobno ze mnie zakpil. Tlumaczyl, ze go ponioslo, plakal, przepraszal i przysiegal, ze "juz nigdy wiecej". Ja glupia i naiwna nastolatka zamiast spierniczac tak jak stalam nie odwaracajac sie za siebie, weszlam w to jeszcze glebiej. Pozniej poszlo juz lawinowa. Nie potrafie zliczyc ile razy mialam "sliwke pod okiem" nie potrafie zliczyc ile razy uslyszalam, "ze jestem ku*rwą corką kur*y" nie potrafie zliczyc ile panienek zaliczyl bedac ze mna przez 10 lat. Kazdy bol, cierpienie i ponizenie wynagradzal mi namietnoscia, zainteresowaniem i troska jakiej nigdy od mezczyzny nie doznalam.(moj ojciec alkoholik nigdy sie mna nie interesowal i nie widzialam go juz 15lat) W pewnym momencie zauwazylam, ze lubie ten tragizm, czulam, ze zyje kiedy on mnie krzywdzil, ja zatapialam sie w bolu, a on widzac swoj blad potrafil skamlec pod drzwiami pare dni i prosic o wybaczenie. W tym okresie nie zalowalam sobie "trawki" mysle, ze to ta france sprawila, ze trwalam przy nim. Dzis on jest moim mezem(!!!) Mamy dwuletniego syna, a ja mam w sobie cholernie duzo zalu, zlosci i niecheci do mojego meza. Pojawienie sie dziecka uswiadomilo mi, ze prawdziwa milosc nie robi nam krzywdy i nie wymaga abysmy sobie robili krzywde. Twraz widze jak bardzo toksycznie i destrukcyjnie dziala na mnie moj maz. Wciaz potrafie uslyszec ze, zawsze bylam jestem i bede nikim" itp, czasem wciaz pluje mi w twarz, a mimo to nie potrafie odejsc. Kiedy jestem od nirgo daleko tesknie, a kiedy jest blisko to patrzec na niego nie moge...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gholl

Podoba Ci się takie życie ? Bycie nikim w oczach osoby która powinna Cię szanować ?  Może nie dostałam w pysk . Ale byłam poniżana w inny sposób . Też mamy syna i postanowiłam odejść . I wiesz co Ci powiem ? Nadal czasem tęsknię .. Odeszłam i czuję się samotna . Ale  spokojna, nikt mnie nie wyzywa nie poniża . Dziecko jest niewinne ucierpi na tym niestety najbardziej. Ale lepiej żeby widziało rodziców oboje szczęśliwych kiedyś niż kłócących. Było mi ciężko podjąć taką decyzję ale im bardziej myślałam jak moje życie będzie wyglądać bez tej osoby tym bardziej zakodowalam to sobie że muszę to zrobić . Odejdź od niego . Będziesz spokojniejsza . Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Tylko dziecka żal, sama jesteś z dysfunkcyjnej rodziny i ma to wpływ na Twoje zachowanie i wybory, a teraz Twoje dziecko nasiąknie tym samym i już wiadomo, że będzie mężczyzną z problemami psychologicznymi, nie zaczna szczęścia w dorosłym życiu wychowywując się w toksycznej rodzinie. Pozwalasz go strasznie krzywdzić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jestem 1000km z dala od niego, bo dzis rano spakowalam syna i przyjechalam aby  spedzic te swieta z mama i siostra. Maz nie jest katolikiem/polakiem i swiat nie obchodzi. Kiedy dotarlam na miejsce i "za leb" wzielo mnie zmeczenie calego dnia w pociagu z dwulatkiem to troche zatensknilam za mezem, ale tez zrobilo mi sie cholernie smutno, ze to wszystko tak wyglada i jak piszecie- dziecko cierpi. Przed chwila przysypiajac wybudzil mnie jakis dziwny lek (mam nerwice lekowa) i kiedy powiedzialam sobie, ze jego tu nie ma, jest daleko to zrobilo mi sie tak cholernie blogo i spokojnie. Nie chodzi o to, ze sie go boje, ja juz po?prostu jestem zmeczona udawaniem twardej i ze jego slowa splywaja po mnie jak po kaczce choc w rzeczywistosci cholernie bola. 

Patrze teraz na moje dziecko ktore spi i tak spokojnie oddycha, a oczami pamieci widze jak kurczy sie na srodku pokoju sparalizowany naglym glosnym krzykiem meza, jak wybucha placzem kiedy widzi "razy wymierzone w moja twarz" i juz nie mam zludzen... Fakt, moje dziecinstwo pozostawialo wiele do zyczenia i zrobie wszystko aby moje dziecko nawet w malym stopniu nie musialo przechodzic tego co ja. 

Dziekuje Wam za kazde slowo. 

Nadchodzacy rok bedzie lepszy, tego sobie i Wam zycze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj, że jak wpakowałaś się w taki związek to z tobą też nie jest ok. Idź do psychologa przegadajcie te przeżycia, żebyś nie wylądowała znowu z jakimś świrem, który będzie Cie lał, żebyście nie tworzyli traumy u dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nata

Kochana uzależniłaś się od niego.

Zerwij z nim dla dziecka. 

Wiesz jakie dziecko będzie po takim wychowaniu w takiej rodzinie? 

Pomyśl o nim. Ono jest ważniejsze od faceta który traktuje cię jak ścierę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak tak można
7 godzin temu, Patrycja1234 napisał:

Zyje w toksycznym zwiazku od 10 lat. Oczywiscie nie zawsze uwazalam go za toksyczny choc klasyfikowal sie na taki pod kazdym wzgledem. To byl moj pierwszy, to z nim stracilam dziewictwo. Poczatek byl szalony i bardzo emocjonalny. Po paru miesiacach wspolnego zycia dostalam pierwszy "strzal w twarz", bo nie potrafilam odpyskowac jakiemus kolesiowi ktory podobno ze mnie zakpil. Tlumaczyl, ze go ponioslo, plakal, przepraszal i przysiegal, ze "juz nigdy wiecej". Ja glupia i naiwna nastolatka zamiast spierniczac tak jak stalam nie odwaracajac sie za siebie, weszlam w to jeszcze glebiej. Pozniej poszlo juz lawinowa. Nie potrafie zliczyc ile razy mialam "sliwke pod okiem" nie potrafie zliczyc ile razy uslyszalam, "ze jestem ku*rwą corką kur*y" nie potrafie zliczyc ile panienek zaliczyl bedac ze mna przez 10 lat. Kazdy bol, cierpienie i ponizenie wynagradzal mi namietnoscia, zainteresowaniem i troska jakiej nigdy od mezczyzny nie doznalam.(moj ojciec alkoholik nigdy sie mna nie interesowal i nie widzialam go juz 15lat) W pewnym momencie zauwazylam, ze lubie ten tragizm, czulam, ze zyje kiedy on mnie krzywdzil, ja zatapialam sie w bolu, a on widzac swoj blad potrafil skamlec pod drzwiami pare dni i prosic o wybaczenie. W tym okresie nie zalowalam sobie "trawki" mysle, ze to ta france sprawila, ze trwalam przy nim. Dzis on jest moim mezem(!!!) Mamy dwuletniego syna, a ja mam w sobie cholernie duzo zalu, zlosci i niecheci do mojego meza. Pojawienie sie dziecka uswiadomilo mi, ze prawdziwa milosc nie robi nam krzywdy i nie wymaga abysmy sobie robili krzywde. Twraz widze jak bardzo toksycznie i destrukcyjnie dziala na mnie moj maz. Wciaz potrafie uslyszec ze, zawsze bylam jestem i bede nikim" itp, czasem wciaz pluje mi w twarz, a mimo to nie potrafie odejsc. Kiedy jestem od nirgo daleko tesknie, a kiedy jest blisko to patrzec na niego nie moge...

Baby są yebnięte psychicznie i tu idealny przykład. Wy powinnyście być na oddziałach zamkniętych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lukos
5 godzin temu, Gość Nata napisał:

Kochana uzależniłaś się od niego.

Zerwij z nim dla dziecka. 

Wiesz jakie dziecko będzie po takim wychowaniu w takiej rodzinie? 

Pomyśl o nim. Ono jest ważniejsze od faceta który traktuje cię jak ścierę. 

Ona nie odejdzie bo go "kocha", czym on ją bardziej leje tym ona ma większe opory odejść. Baby mają problemy psychiczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama prawda

Moim zdaniem w takich związkach żyje przynajmniej połowa Polek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×