Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

Jestem spełniona, ale bardzo samotna, już nie wiem czy chcę mieć dzieci...

Polecane posty

Gość Gość

Nie wiem co mnie tak naszło na wyznanie, ale zdecydowałam się coś z siebie wyrzucić. Nawet jeśli nikt nie przeczyta, to ja pozbędę się ciężaru. Poza tym muszę czymś zająć swoją bezsenność. Pisząc najprościej -jestem spełnioną, ale bardzo samotną osobą. Pochodzę z małej miejscowości, moi rodzice byli nieodpowiedzialnymi alkoholikami. W domu była bieda, głód i przemoc. Przez rodziców nigdy nie miałam praktycznie kontaktu z dalszą rodziną. Jedyną osobą, która się mną opiekowała była babcia. Niestety, nie ma jej już na tym świecie. Zawsze czułam się jak porzucony pies. Rodzice się ze mną nie liczyli, najważniejsze były używki. Rodzina mnie nie uznawała. Nie miałam cioć, wujków, kuzynów. W szkole też kiepsko ze znajomymi. Niby nikt mi nie dokuczał, niby każdy mnie lubił, ale to było bardzo płytkie. Nie miałam żadnej przyjaciółki, żadnego bliskiego kolegi, z nikim nie spotykałam się po szkole, nie mam żadnych wspomnień z tego czasu. Nie miałam swojej paczki, ani jednej bliskiej osoby. Przez wiele lat starałam się pomóc moim rodzicom, ciężko pracowałam, zniszczyłam sobie nerwy, popadłam w długi... Jedynym wsparciem był dla mnie cudem poznany mój chłopak, byliśmy razem 5 lat, kiedy nagle coś się zaczęło psuć i zaczął zachowywać się jak moi rodzice. Podobnie jak im, dawałam mu wiele szans. Aż pewnego dnia zdecydowałam, że po prostu odchodzę. Coś we mnie pękło, przelała się czara goryczy... Miała dosyć brudnego domu, śmierdzącego alkoholem, papierosami. Miałam dość nierobów, na których musiałam pracować. Wszystko co miałam zmieściłam do jednej walizki, pojechałam autobusem do sąsiedniego miasta i zatrzymałam się w najtańszym hostelu. Potem znalazłam sobie pokój. Ze współlokatorami też mi się nie układało, niby nie było konfliktów, niby wszyscy mili, ale nie było zrozumienia, głębszej więzi, źle się tam czułam. Rzuciłam się w wir pracy, bo miałam do spłacenia długi, marzyłam o własnym mieszkaniu. Pracowałam tak w letargu kilka lat. No i jakoś na początku tego roku jakbym obudziła się ze snu. Nie widzę już tej zahukanej dziewczyny płaczącej po nocach ze zmęczenia, złości i smutku. Teraz widzę odważną, pewną siebie kobietę, która odniosła sukces zawodowy, ma wymarzone mieszkanie, spokój, równowagę i... chciałoby się powiedzieć, że szczęście. Ale chyba jednak nie... Mam 34 lata, większość z tego to walka o przetrwanie, uciekanie i rany. Czuję się bardzo samotna. Nie mam dosłownie nikogo z rodziny, nie mam przyjaciół, męża ani nawet prywatnych znajomych. Codziennie w pracy spotykam wiele osób, ale z nikim nie utrzymuję kontaktu na gruncie prywatnym. Było też kilka randek, ale z żadnym mężczyzną nie poczułam się dobrze. Nie pojawiła się żadna głębsza więź. Kiedyś marzyłam o rodzinie, ale teraz już porzucam to marzenie. Przede wszystkim przez czas - czuję, że mi ucieka. Że przegapiłam życie. Że je przespałam. Mam wrażenie, że nie zdążę już poznać dobrze mężczyzny, żeby założyć z nim rodzinę. Po drugie czuję się jak za wielkim, szklanym kloszem. Każda osoba, której pozwoliłam się prywatnie zbliżyć - zawiodła mnie. Nie potrafię już nikomu zaufać. Nie mam żadnej bezpiecznej przystani. Nie mam rodziny, nie mam przyjaciółki, nie miałabym nawet do kogo się odezwać, gdybym rozstała się z potencjalnym mężem. Po prostu jestem sama jak palec i czuję, że nie odbuduję już tego życia. Poczułam dziś wielką pustkę i bezsens. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Figa

Po pierwsze nic nie przespałas bo walczylas  o to być być w tym miejscu w którym właśnie jesteś, stabilność życiowa i poczucie bezpieczeństwa, w twojej sytuacji, nie była oczywista. Teraz jesteś bezpieczna, zdrowa, ciagle młoda. Moim zdaniem, możesz postawić na podróżowanie, zwiedzanie nawet Polski, poznasz nowe środowisko, nabierzesz perspektywy. Facet w życiu jest ważny ale tylko wtedy kiedy jest wartościowym człowiekiem. Dziecko tez nie jest gwarancja niczego poza oczywistymi wyrzeczeniami ze strony rodziców, matki. Teraz jest twój czas, zadbaj o siebie, znajomych możesz spotkać  w jakiś kręgach tematycznych, ze wspólnym hobby lub zainteresowaniami ( zwierzęta, taniec, zabytki, teatr, kino, sport) rozejrzyj się gdzie można się zacząć udzielać aby spotkać fajnych ludzi. Nie czekaj bo nikt nie przyjdzie, ty musisz wyjść. 
zaufanie to bardzo intymna sprawa dlatego nie powierzaj swojego życia nowo poznanym osobom, nie musisz się nikomu zwierzać i opowiadać o sobie, zacznij odbudowywać własna samoocenę ale do tego potrzebny jest kontakt z ludźmi, wyszłaś z patologii , udało się wiec teraz  acz z siebie dumna i nie odpuszczaj bo życie właśnie się zaczęło. Stereotyp szczęścia ( mąż, dzieci ) wcale nie jest gwarancja na cokolwiek, znajdz inny cel, już udowodniłeś ze wiele możesz i nie boisz się podejmować decyzji - brawo. I pamiętaj nie marudź tylko coś z tym zrób 🙂. Powodzenia i dobrego życia 🍀

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też gość

Po pierwsze pomysl o psychologu, który pomoże Ci w otworzyć sie w kontaktach z ludźmi. Nie oczekuj jakis super głębokich więzi, bo dzisiejszy świat temu nie sprzyja, ale zwykle serdeczne kontakty sa realne tylko to działa w dwie strony, musisz wyjść do ludzi.

Po drugie wez sobie do serca powyższa wypowiedź i korzystaj z życia, poszerzaj horyzonty, szukaj hobby. Nie pozwól abyTwoje życie bylo puste. Byc moze bedziesz sama, bo nie spotkasz właściwego faceta i nie urodzisz dziecka ale nie musisz być samotna, bo świat jest pełen ludzi takich jak Ty, którzy tez chcieliby miec znajomych czy przyjaciół.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Autorko jako żona i matka wypowiem się tylko tyle. Z racji, że nie poznałaś życia w małżeństwie i w rodzinie zbytnio wyidealizowałaś rzeczywistość z mężczyzną. W małżeństwie mam na myśli po paru już nawet latach od ślubu mało kto, naprawde mało kto, nie czuje się samotny czy przegrany. Nie wiem ile by to liczyć w statystykach i czy ktoś takowe prowadził kiedykolwiek ale z samych obserwacji życia dookoła wynika, że jest to rzadkość. Przeważnie ludzie po kilkunastu już latach nie mogą już siebie znieść lub sie zdradzają, rozwodzą się lub żyją do śmierci z rozsądku lub z innych przyczyn ale w duchu są nieszczęśliwi. 90-95% jest sfrustrowana, marzy o miłości czując, że nie była im ona dana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pigeon
1 godzinę temu, Gość gosc napisał:

Autorko jako żona i matka wypowiem się tylko tyle. Z racji, że nie poznałaś życia w małżeństwie i w rodzinie zbytnio wyidealizowałaś rzeczywistość z mężczyzną. W małżeństwie mam na myśli po paru już nawet latach od ślubu mało kto, naprawde mało kto, nie czuje się samotny czy przegrany. Nie wiem ile by to liczyć w statystykach i czy ktoś takowe prowadził kiedykolwiek ale z samych obserwacji życia dookoła wynika, że jest to rzadkość. Przeważnie ludzie po kilkunastu już latach nie mogą już siebie znieść lub sie zdradzają, rozwodzą się lub żyją do śmierci z rozsądku lub z innych przyczyn ale w duchu są nieszczęśliwi. 90-95% jest sfrustrowana, marzy o miłości czując, że nie była im ona dana

Dokładnie. Potwierdzam w całej rozciągłości jako 45-latka z 22-letnim stażem małżeńskim. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maria Magdalena
11 minut temu, Gość Pigeon napisał:

Dokładnie. Potwierdzam w całej rozciągłości jako 45-latka z 22-letnim stażem małżeńskim. 

Też potwierdzam. Miałam 3 mężów, teraz się spotykam z kimś ale na pewno już nie zamieszkam z żadnym. Na szczęście mam super córkę i jestem niezależna finansowo. 0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13 godzin temu, Gość gosc napisał:

Autorko jako żona i matka wypowiem się tylko tyle. Z racji, że nie poznałaś życia w małżeństwie i w rodzinie zbytnio wyidealizowałaś rzeczywistość z mężczyzną. W małżeństwie mam na myśli po paru już nawet latach od ślubu mało kto, naprawde mało kto, nie czuje się samotny czy przegrany. Nie wiem ile by to liczyć w statystykach i czy ktoś takowe prowadził kiedykolwiek ale z samych obserwacji życia dookoła wynika, że jest to rzadkość. Przeważnie ludzie po kilkunastu już latach nie mogą już siebie znieść lub sie zdradzają, rozwodzą się lub żyją do śmierci z rozsądku lub z innych przyczyn ale w duchu są nieszczęśliwi. 90-95% jest sfrustrowana, marzy o miłości czując, że nie była im ona dana

dokladnie!!! sama prawda...sama jestem w takiej sytuacji i znam mnostwo osob tak zyjących...takze autorko nie rozpaczaj!! maz i dzieci to ŻADNA gwarancja szczęścia!!nie w tych czasach!! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Tak wyszlas z biedy w sama zarobilas i splacilas mieszkanie. Dziewczyno znam małżeństwa z dwoma dochodami i do 50tki beda splacac kredyty na samochody i mieszkania. Dla mnie prowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mime
1 godzinę temu, Gość gość napisał:

dokladnie!!! sama prawda...sama jestem w takiej sytuacji i znam mnostwo osob tak zyjących...takze autorko nie rozpaczaj!! maz i dzieci to ŻADNA gwarancja szczęścia!!nie w tych czasach!! 

One nie byly gwarancją szczescia w żadnych czasach a nie tylko obecnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lor

Tak to jest jak się ma oczekiwania z d.u.p.y.... żyj i daj żyć swojemu chłopu i będzie ok!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×