goscie i odwiedziny

Jestem krotko po 40

w sile wieku, uprawiam sport ( za malo - ale chce wiecej), pracuje zawodowo - fajna mam prace - czasami wracam do domu z bolem glowy ... ale zawsze zadowolona i spelniona - komus znowu pomoglam - cos dobrego znowu udalo mi sie zrobic.

Bog tak chcial - ze mam w domu tylko mezczyzn  dwoch synow i meza.

Nie zapraszam od paru lat znajomych  

POWOD - zwykly burdel - balagan wieczny

Nie mam sily ani ochoty po nich ciagle sprzatac - a sami robia cos zadko ... jak rykne - to sie ruszaja .... ale ilez mozna ryczec i krzyczec???

Znajomi wiedza - o co chodzi ... jak sie spotykamy to poprostu gdzies na miescie

Jeszcze pare lat temu robilam inaczej - jak wiedzialam, ze sie ktos zapowiedzial, to sprzatalam 2 godziny - jak turbo robot  masakra to byla - efekt byl taki ze na kolezanke nie mialam juz ani checi ani ochoty hehehe - bo bylam tak zmeczona....

Tez ktos tak ma?

to jest durnota, sprzątanie dla gości.... na cholere to? każdy wie że u każdego jest burdel i dopiero sprzątają jak ma ktoś przyjść. Ja tam na to leje.... jak ktoś przychodzi i jest burdel to po prostu jest, po co udawać że tego burdelu na codzień nie ma, gdy naprawde jest. Być sobą i być akceptowanym jest trudno. Zmień znajomych na mniej powierzchownych.

latwo sie mowi .... hihi

Mam podobnie. W tygodniu człowiek zabiegany więc weekend jest żeby nadgonic sprawy domowe, czas z dziećmi itp. Przy gościach trzeba sprzątać przed i po, robić zakupy jedzeniowe, gdzie jest to jakiś dodatkowy koszt, wypada coś ugotować, potem siedzą długo jak człowiek już zmęczony jest. Odechciewa się