Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Hubbabubba

Rozstanie - dziecko - podział opieki

Polecane posty

Gość Hubbabubba

Witajcie kochane/kochani,

mam pewien problem... pół roku temu rozstaliśmy się z partnerem po 7 latach związku, z którego mamy 3,5 letnia córcię. Od samego początku ojciec nie przykładał większej uwagi do wychowania dziecka (spędzanie czasu, prezenty, utrzymanie). Wszystko było na mojej głowie, a pieniądze które dziecko dostało (w 99% od mojej rodziny) po urodzeniu, becikowe, itd. - zabrał i przeznaczył na firmę (nie miałyśmy z niej żadnych korzyści) . Mieszkaliśmy i moich rodziców, nie dokładał się do niczego. Całe 3 lata życia dziecka przespał... nagle teraz tatuś ocknął się i poczuł do tacierzyństwa. Nie chciałam robić mu problemów z widywaniem, zgodziłam się na widywania z dzieckiem kiedy tylko chce... wstępnie byliśmy umówieni na każdy weekend i w tygodniu jeżeli ma ochotę tez (ja zaproponowałam takie wyjście), pod warunkiem, ze nie mam wolnego. Pracuje jako kelnerka, wiec wolne mam praktycznie tylko w tygodniu, na weekend bardzo rzadko, ale poprosiłam, ze jeżeli będę miała tę jedną niedzielę wolną, to chciałabym spędzić ją z córką... osobiście nie chciałam roboc jemu problemów z widywaniem, więc oczekiwałam tego samego... od lipca do listopada nie dokładał się do życia dziecka, wiec dałam mu termin na spłatę tej kwoty do końca listopada (500zł/mc), odliczył sobie nawet pampersy które kupić dla córki, poznieważ na noc musimy jej jeszcze zakładać. Zapłacił. Zażyczyłam sobie płacenia alimentów do 10go każdego miesiąca. Po 2 miesiącach zaczął kręcić nosem i chciał już dwa pewne terminy w miesiącu, bez żadnych negocjacji. Więc zgodziłam się na co drugi tydzień. W święta córkę miał zabrać 23.12 i przywieźć w wigilie po 17. 21.12 wieczorem napisał mi, ze zabiera dziecko 22 w południe (córka spędziła u niego weekend tydzień wcześniej). Nie zgodziłam się ponieważ miałam już plany, specjalnie załatwiłam sobie wolne w pracy. Zabrał córkę 23, 24 dziecko wróciło wymęczone, śpiące, sinokoperkowe z worami pod oczami. Następnego dnia temp 39st i wymioty. W drugi dzień świat córka miała iść do ojca, ale ze względu na jej stan powiedziałam nie. Oczywiście wielki problem, pretensje, że mieli jechać 200km do jego rodziny, ze tam wszyscy na nich czekają (dziecko z gorączka i wymiotujące). Już wtedy się wściekałam, że ważniejsza jest rodzina, bo czeka, niż chore dziecko, które w takim stanie chce ciągnąć prawie 200km... co dwa tygodnie ja tam ciąga. Mała wraca wymęczona totalnie, praktycznie za każdym razem (dodam, ze okazało się, ze w wigilie nakarmił dziecko grzybami i kapustą). Wracając... w piątek pojechaliśmy we 3 do lekarza - zapalenie krtani. Wychodząc uświadomił mnie, ze zabiera dziecko do siebie, bo tam czekają 3 ciotki z rodziną i babcia. Powiedziałam kolejny raz, ze nie, ale owszem jeżeli ma ochotę, niech przyjedzie do dziecka. Mała długo chorowała, bo ponad tydzień.... na nastepny weekend chciał ja znów zabrać, ale córka od poniedziałku szła pierwszy raz do przedszkola do Niemiec... zgodziłam się, ale bez wyjazdu (ma rodziców na miejscu), ponieważ zabrałby ją dopiero na wieczór w piątek i w niedziele rano musieliby wyjeżdżać... Oznajmił mi wtedy, ze ch.j mnie interesuje jak on spędza czas z dzieckiem i on z nią jedzie, wiec powiedziałam, ze ok skoro chce się widzieć z Mała to niech przyjedzie do niej. Zaczął mnie straszyć, ze ma takie same prawa do dziecka i może spędzać z nią czas kiedy i jak chce... powiedziałam, ze owszem, ale nie wtedy kiedy dziecko jest chore... (z doświadczenia wiem, ze nie podawał dziecku leków i nie robił inhalacji w trakcie choroby). Powiedział, ze nie wyrazi mi zgody na meldunek, bo ja utrudniam mu kontakty. To był pierwszy raz, kiedy córka nie widziała się z nim, bo była naprawdę chora. Miała temperaturę 38-39st, była strasznie osłabiona i do tego występowały wymioty (prawdopodobnie po zatruciu grzybami). Do tej pory przemykałam oczy ba wszystko... na to, ze miał zabierać dziecko w piątek, a w sobotę informował, ze ma inne plany albo pisał w czwartek, ze w sobotę nie weźmie dziecka, bo idzie na imprezę... teoretycznie powinnam się na to wylać i niech czeka na nastepny swój weekend, ale oczywiście, żeby nie było kłótni brał dziecko w „mój” weekend i dodatkowo nastepny swój. Nie chciałam robić mu na złość tak, jak on robi mi. Dziecko chodzi drugi tydzień do przedszkola, a ja razem z nią (takie zasady jeżeli dziecko rozpoczyna przygodę z edukacja) ... dzisiaj oznajmił mi, ze za 2 tygodnie chce zabrać dziecko na tydzień na ferie (w tym terminie Mała nie ma ferii, tylko jego nowa rodzinka). Pani w przedszkolu powiedziała, ze to nie jest dobry pomysł, ponieważ dzieci które chodzą już 2 lata, maja problemy z powrotem po weekendzie.... nie wiem co robić, godzić się na tydzień i znów mieć problem z przedszkolem? Córka w dalszym ciągu płacze... nie chce przechodzić przez to jeszcze raz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W tym wieku dziecko już potrafi powiedzieć, że czegoś nie chce i jego ojciec  powinien to uwzględnić, a nie robić wszystko pod siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×