Kupowanie biżuterii - jak (i czy) się przełamać?

Nigdy nie nosiłam biżuterii. Nie noszę pierścionka zareczynowego ani obrączki. Mam przebite uszy ale niczego tam nie wsadzam od czasu studiów. 

niedługo będzie 20 rocznica poznania mojego  męża i on bardzo nalega na to że mam sobie coś wybrać pięknego z biżuterii i chce mi kupić. Budżet przeznaczył na to całkiem przyzwoity. Poprosił mnie żeby sama wybrała i potem razem kupimy bo chce mieć pewność że mi się będzie podobało.

tak więc oglądam pierścionki, kolczyki, bransoletki. Niektóre z nich są moim zdaniem obrzydliwe i jakby mi to kupił to kazalabym oddać ale inne muszę przyznać że piękne. Oglądam taki pierścionek i myślę że gdybym miała to chyba bym nigdy nie zdjęła. Po chwili jednak przychodzi ta mysl: Ile ja bym za tę kwotę mogła sobie kupić! Jakie to bez sensu!

Po co kto miałby wydawać tyle kasy na jedno gowienko na palec jak możnaby za to tyle pożytecznych rzeczy kupić... zainwestować w jakiś super kurs.. pojechać na wakacje, kupić ubrania... itp. 

co byście zrobiły na moim miejscu? Macie jakąś taka biżuterię drogą, na którą patrzycie i myslicie: "O ja.... jakie to drogie... trzeba było za to się zapisać na studia podyplomowe"

biżuteria to marnotractwo, marża sklepowa jest 1000%, tak naprawde to gòwno warte, tylko plebs i patologia się podnieca biżuterią

 

biżuteria to marnotractwo, marża sklepowa jest 1000%, tak naprawde to gòwno warte, tylko plebs i patologia się podnieca biżuterią

Też tak uważam. Poza tym i tak kiedyś umrzesz i co wtedy będzie z tym naszyjnikiem za 10 tys? Po co to kupować.

 

Też tak uważam. Poza tym i tak kiedyś umrzesz i co wtedy będzie z tym naszyjnikiem za 10 tys? Po co to kupować.

Naszyjnik za 10tyś po śmierci sprzedadzą za 100zł bo rynek wtórny nie istnieje

to jest właśnie ciekawe, bo kobiety noszą pierścionki. choćby zareczynowe