Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Aga In

Czy można cieszyć się rozwodem?

Polecane posty

 

Zresztą dodam, ze po doświadczeniach nieudanej relacji, to się często odbija na człowieku, an jednych mocniej, na innych mniej. Zbliżam się do 30 i boje się, ze jak zacznę kogoś szukać na stałe, to będę musiał zrobić jakąś podyplomowe z psychologi. Tyle się słyszy o intuicji kobiet, o jakie tym jesteś Cie rzekomo wybredne, a potem słyszy się jakich partnerów nie jedna sobie wybierała...  Zresztą, jedna dziewczyna kiedyś uważała mnie za jakiegoś bandytę (bezpodstawnie) czy coś i tak chciała ze mną być, nie ogarniam takich kobiet...

Coś w tym jest, że dziewczyny lubią niegrzecznych - takie memy krążą. Może chodzi tutaj o poczucie bezpieczeństwa? Jak dla mnie trochę złudne.

Psychologia też tego kobiecego świata nie ogarnia. Na przykład ja sama siebie nie rozumiem, więc jak psycholog mógłby to zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

W ogóle Lili to jakkolwiek to brzmi gratuluję odwagi, znam kobiety, które siedzą ze swoim ze strachu przed zmianą chociaż dawno już sobie udświadomiły, że to nie to.

Ja jestem taką kobietą (nie mamy ślubu ani dzieci), on nie pije ani nie bije ale coraz gorzej czuję się w tym związku i ze strachu nie umiem odejść, do tego gość potrafi szantażować emocjonalnie, twierdzi, że moje odejście go zabije. I tak sobie wegetuję, tylko coraz częściej płaczę, gdy jestem sama. Materialnie nie jestem uzależniona, mam swoje mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

To z tej perspektywy, to w sumie ciężko mówić o porażce, swoje cele osiągnęłaś. Ja raczej nastawiam na budowanie jakichś relacji, coś, co można by było nazwać związkiem, to raczej na coś, co ma trwać. Ale tutaj mówię, o etapie kiedy chce coś budować, a nie o samym etapie spotkań, który też bym traktował lekko i na zasadzie co będzie, co będzie.

ale ludzie to nie klocki lego. Każdą relację powinno budować się z zamiarem jej rozwijania, ale jak można mówić, że coś było porażką od początku tylko dlatego, że się skończyło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Jeśli ktoś stosuje przemoc fizyczną i to nie raz i nie dwa, to sam bym uznał ze nie ma czego ratować, dużo osób ma problemy, by podnieść rękę na drugiego człowieka, nawet kiedy jest on napastnikiem, a co dopiero na drugą osobę, która się rzekomo kocha. Tym bardziej, ze jeśli cię bił, to twoje życie czy zdrowie mogło być zagrożone. Nawet dając komuś przysłowiowego "liścia", można mu trwale uszkodzić słuch, a popychając tak, że się wywróci, to zabić. To nie są trywialne rzeczy.

Dlatego właśnie uważam że takie rzeczy typu zdrada, przemoc fizyczna i psychiczna, klamstwa, uzależnienia są jak najbardziej powodem do rozwodu bez zastanawiania się nawet czy jest to porażką. 

I też tak uważam, nikt nie ma prawa na drugą osobę podnieść ręki. Poza tym krzywda jaką można zrobić przy uderzeniu, jest tak samo "silna" jak krzywda psychiczna. A przy okazji cierpią na tym ewentualne dzieci które patrzą na takie coś. 

Więc wracając do głównego i pierwszego pytania. Ciesze się że sie rozwodze, ale cieszyłabym się bardziej jakbym nie poznała takiego człowieka. Jednak wszystko jest po cos, a człowiek przynajmniej sie czegoś nauczy na błędach 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Zosiu nie ponosisz odpowiedzialności za jego decyzję. To jest natrudniejsza rzecz, którą musisz w swojej sytuacji zrozumieć. Pamiętaj też, że to twoje życie i nikt za ciebie nie może decydować jak nim kierować. 

Wiem, po prostu jestem tchórzem. Ja od niego już raz odeszłam i wróciłam - czego z dzisiejszej perspektywy nie powinnam była robić. Moje uczucie do niego słabnie, nie jesteśmy dopasowani w wielu sprawach, coraz częściej zdaję sobie sprawę, że to nie to. Po prostu :(. Już od dłuższego czasu czuję się jakbym umierała od środka.

X jest bardzo specyficzną osobą, dużo osób zwracało uwagę na to, że nie do końca dobrze odnosi się do mnie (rzecz jasna nie chodzi mi o przemoc, ale o sposób bycia, zaczepki itp.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dobrze piszesz i uważam że to oczywiste tylko powinniśmy się zastanowić jaki jest powód takich zachowań bo jak wiadomo każdy ma inną psychikę i inaczej zachowuje się pod wpływem emocji. Jednego jest łatwo wyprowadzić z równowagi a  drugiego trudniej i nikt inny jak partnerka czy żona nie zna lepiej swojego partnera czy męża i również może wiedzieć co go zaboli tzn. jak wbić mu szpilę żeby go sprowokować. Jestem zdania że konstruktywna rozmowa, kompromis i szacunek to podstawa w rozwiązywaniu tego typu sporów.

Jak ktoś ci "wbije szpile" na ulicy i sprowokuje do pobicia to idziesz siedzieć 🙂 Wina jest zawsze tego, kto atakuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Krzywda psychiczna potrafi być dużo większa. Rany po pobiciu potrafią się wygoić, strach, uczucie bezsilności, koszmary i lęk przed tym, że kiedyś to się powtórzy zostaną. Traumy pozostawiają ogromny ślad w psychice co też przykłada się na organizm, ryzyko chorób krążenia czy dolegliwości jelitowych. Psychika jest czymś bardzo złożonym.

Zosiu czemu wróciłaś?

Byłam słaba i nadal zakochana (odeszłam po 10 miesiącach bycia razem) plus on obiecał załatwienie pewnej istotnej sprawy (co rzeczywiście zrobił, ale musiałam to wymusić potworną awanturą i właśnie tym odejściem). W sumie jesteśmy 3 lata razem. Jasno widzę, że nie jest to mężczyzna, z którym chciałabym z przekonania wziąć ślub lub mieć dziecko (chociaż u mnie z uwagi na wiek i stan zdrowia są małe szanse na to).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Masz rację tylko ten na ulicy nie zna Cię tak dobrze jak mąż czy żona. Na myśli miałem celową prowokacje a nie dąsanie się 😉

i myślisz, że ludzie na ulicy szukający zaczepki nie prowokują? Jeżeli dasz się sprowokować to wina jest Twoja. Jak widzisz, że ktoś cię prowokuje to czas się zastanowić czy związek z tą osobą ma sens, a nie wymachiwać łapami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Krzywda psychiczna potrafi być dużo większa. Rany po pobiciu potrafią się wygoić, strach, uczucie bezsilności, koszmary i lęk przed tym, że kiedyś to się powtórzy zostaną. Traumy pozostawiają ogromny ślad w psychice co też przykłada się na organizm, ryzyko chorób krążenia czy dolegliwości jelitowych. Psychika jest czymś bardzo złożonym.

Zosiu czemu wróciłaś?

Potwierdzam, tak naprawdę przemoc fizyczna na rozsiała takiego spustoszenia w moim organizmie jak ta psychiczna. Zresztą to sie wiąże jedno z drugim, bo przez jakie kolwiek złe traktowanie człowieka , psychika podupada a za nią zdrowie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Potwierdzam, tak naprawdę przemoc fizyczna na rozsiała takiego spustoszenia w moim organizmie jak ta psychiczna. Zresztą to sie wiąże jedno z drugim, bo przez jakie kolwiek złe traktowanie człowieka , psychika podupada a za nią zdrowie. 

Wiecie, ja nie mogę oskarżać go o wyzwiska czy np. przemoc materialną. Co do zdrad - ja nie zamierzam nikogo sprawdzać ani śledzić, on jest niejako osobą publiczną, ma liczne "fanki" wyznające mu uczucie. Na początku bycia razem wiem, że jedna czy dwie wyznawały mu uczucie - niby to ignorował, ale nigdy im wprost nie powiedział, że kogoś ma. Potem to się chyba uspokoiło. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Nie wymachiwać a rozmawiać i nie raz a często wracać do tych rozmów i wspólnie budować dobre relacje bo gdy obojgu zależy to coś pięknego jak widać efekty tej żmudnej pracy.

nie zawsze pbojgu zależy, ale to dalej potwierdza, że przemoc fizyczna zawsze jest złym rozwiązaniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Tylko czy to jest radość, czy może bardziej uczucie ulgi, odzyskanej wolności?

I nigdy nie myślisz o rozwodzie jak w pewnym sensie porażce? Coś zyskałaś, ale jednocześnie straciłaś?

Oczywiście,że jest to porażka . Jednak żyć trzeba dalej,nie rozpamiętuje ,bo po co. Zyskałam w sumie tylko wolność . Straciłam coś ,co było dla mnie czymś najpewniejszym na świecie. Naprawdę wierzyłam ,że będziemy razem do samego końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Oczywiście,że jest to porażka . Jednak żyć trzeba dalej,nie rozpamiętuje ,bo po co. Zyskałam w sumie tylko wolność . Straciłam coś ,co było dla mnie czymś najpewniejszym na świecie. Naprawdę wierzyłam ,że będziemy razem do samego końca.

Chyba każdy kto wezmie ślub wierzy że to jest właśnie to, ze jest to jedyna pewna rzecz na tym świecie. Ale niestety, życie pisze rozne scenariusze 🙄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Temat jest mi bezpośrednio obcy, ale znam dziewczyny które były podekscytowane, wręcz szczęśliwe z powodu swojego rozwodu. Czy można cieszyć się z powodu wypalonej miłości, niespełnionych marzeń?

Chciałabym poznać wasze opinie na ten temat. A może ktoś z was cieszył zbliżającą sprawą rozwodową (hm... wolnością)?

Ja sie cieszylam i odzylam...teraz niestety po prawie 6ciu latach sytuacja sie zmienila i zaluje podjetej wtedy decyzji 🤷‍♀️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Temat jest mi bezpośrednio obcy, ale znam dziewczyny które były podekscytowane, wręcz szczęśliwe z powodu swojego rozwodu. Czy można cieszyć się z powodu wypalonej miłości, niespełnionych marzeń?

Chciałabym poznać wasze opinie na ten temat. A może ktoś z was cieszył zbliżającą sprawą rozwodową (hm... wolnością)?

Ja sie cieszylam i odzylam...teraz niestety po prawie 6ciu latach sytuacja sie zmienila i zaluje podjetej wtedy decyzji 🤷‍♀️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Ja sie cieszylam i odzylam...teraz niestety po prawie 6ciu latach sytuacja sie zmienila i zaluje podjetej wtedy decyzji 🤷‍♀️

mogę zapytać co się takiego stało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

mogę zapytać co się takiego stało?

Choroba ex mi uswiadomila ile dla mnie znaczyl i ze juz nigdy z nikim tego samego nie przezyje...w takich momentach wracaja tylko wspomnienia dobrych lat...niestety chyba juz za pozno na happy end...od paru mcy probuje i powoli zaczynam sie poddawac 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Choroba ex mi uswiadomila ile dla mnie znaczyl i ze juz nigdy z nikim tego samego nie przezyje...w takich momentach wracaja tylko wspomnienia dobrych lat...niestety chyba juz za pozno na happy end...od paru mcy probuje i powoli zaczynam sie poddawac 😞

Może spróbuj sobie przypomnieć dlaczego do rozwodu doszło. Ludzie mają tendencje zapominać o tym co było złe, zwłaszcza w takich sytuacjach jak choroba drugiej osoby. Skoro wtedy dobre lata nie wystarczył żeby utrzymać związek, to teraz nie wystarczyłyby żeby był szczęśliwy, więc nie zadręczaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Chyba każdy kto wezmie ślub wierzy że to jest właśnie to, ze jest to jedyna pewna rzecz na tym świecie. Ale niestety, życie pisze rozne scenariusze 🙄

"Najlepsze" w tym wszystkim jest to ,że rozwodząc się wciąż jeszcze darzyliśmy się uczuciem . Ale choć wcale się nie kłóciliśmy,nie potrafiliśmy również się dogadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

"Najlepsze" w tym wszystkim jest to ,że rozwodząc się wciąż jeszcze darzyliśmy się uczuciem . Ale choć wcale się nie kłóciliśmy,nie potrafiliśmy również się dogadać.

A próbowaliście np pomocy w postaci terapi małżeńskiej? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

A próbowaliście np pomocy w postaci terapi małżeńskiej? 

Nie ,proponowałam na początku kryzysu . Po kilku latach dałam sobie spokój. Przestałam wykazywać inicjatywę 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Nie ,proponowałam na początku kryzysu . Po kilku latach dałam sobie spokój. Przestałam wykazywać inicjatywę 

Rozumiem, ja probowalam terapi ale nie pomogło i w malzenstwie i tak działo sie tylko gorzej. Tyle ze u was dziwna sytuacja skoro sie nie kłóciliście ale dogadac tez sie nie mogliście 🤔 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Może spróbuj sobie przypomnieć dlaczego do rozwodu doszło. Ludzie mają tendencje zapominać o tym co było złe, zwłaszcza w takich sytuacjach jak choroba drugiej osoby. Skoro wtedy dobre lata nie wystarczył żeby utrzymać związek, to teraz nie wystarczyłyby żeby był szczęśliwy, więc nie zadręczaj się

Mimo wszystko nie jest latwo 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Mimo wszystko nie jest latwo 😞

rozumiem, ale pamiętaj, że nie musisz czuć się winna bo zachorował. Z jakiegoś powodu go zostawiłaś i ani poprzednie dobra lata, ani jego choroba nie naprawiłyby związku. Nie jesteś za niego odpowiedzialna i nie musisz mieć wyrzutów sumienia (jeżeli je masz)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Rozumiem, ja probowalam terapi ale nie pomogło i w malzenstwie i tak działo sie tylko gorzej. Tyle ze u was dziwna sytuacja skoro sie nie kłóciliście ale dogadac tez sie nie mogliście 🤔 

Tak czasem bywa . Teraz wiem ,że on czekał na mój pierwszy krok ku pojednaniu . Ja natomiast nie widziałam inicjatywy u niego i skończyło się jak skończyło . 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

rozumiem, ale pamiętaj, że nie musisz czuć się winna bo zachorował. Z jakiegoś powodu go zostawiłaś i ani poprzednie dobra lata, ani jego choroba nie naprawiłyby związku. Nie jesteś za niego odpowiedzialna i nie musisz mieć wyrzutów sumienia (jeżeli je masz)

Prawda i nie...z perspektywy czasu wszystko inaczej wyglada...zadne z nas nie utworzylo szczesliwych zwiazkow po rozwodzie...do mnie np dotarlo, ze nie docenialismy wiele rzeczy, bo byly dla nas normalne...teraz wiem, ze byly wyjatkowe. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×