Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ankaxxx

Pieniądze w związku

Polecane posty

Hej dziewczyny. Mam do Was pytanie..nie wiem jak do tego podejść. Od prawie roku mieszkam z moim facetem i moją córką. To on nalegał na wspólne mieszkanie. Mieszkałam w domu rodziców. Mnie nie było stać z mojej pensji utrzymać mnie i córki. Zarabiam 2200 zł i to ledwo. Do tego doszło jeszcze niedawno 500 plus co mnie ratuje naprawdę. Ojciec dziecka nie płaci, i nie ma wykonywalności ściągania z niego alimentów, a fundusz nie wchodzi w grę gdyż dochody przekraczają mi. Do tej pory jakoś dawałam radę. Oszczędzałam i co miesiąc dawałam radę odłożyć sumę pieniędzy żeby odkładać dla córki, na wakacje, ciuchy czy potrzeby jakieś bieżące. Mój facet znał moją sytuację finansową, mówiłam mu od początku że nie chce być dla niego żadnym obciążeniem. Mimo to nalegał, twierdząc że mnie kocha i o pieniądze nie muszę się martwić. Było mi wstyd..czulam się jak nieudacznik. Ale uległam, też chciałam być szczęśliwa. Mój partner dobrze zarabia więc w sumie pomyślałam że może i pieniądze faktycznie nie mają znaczenia.. Ustaliliśmy że on będzie opłacał mieszkanie i ja nie będę się niczym musiała przejmować z tym związanym. Twierdził że go to w żaden sposób nie obciąża i stać go na to. Reszta wydatków mieliśmy się dzielić. Ja do tego spłacam jeszcze kredyt, który wzięłam żeby wyremontować dom rodziców, pochodzę z ubogiej rodziny i nie zostawię rodzicom długu. Ten remont był głównie w podowu mojego dziecka i czuję się zobowiązana. Tak jak pisałam, żyje oszczędnie więc nawet i mimo kwoty 2700 jaką miałam na życie wystarczało a nawet coś zostało żeby odłożyć. Przyznaję odżyłam trochę kiedy zamieszkałam z moim partnerem. Łatwiej mi było, też robił zakupy do domu, kupował jedzenie, czy chocby jakieś przyjemności dla mnie. Dla mnie np ciasto z cukierni to był luksus bo do tej pory jeśli kupowałam to córce i rodzicom. Sobie odmawiałam byle tylko odłożyć parę gorszy więcej i móc pojechać z nią na wakacje. Wspólne mieszkanie które miało stać się dla mnie odciążeniem mnie, jak twierdził mój facet, w pewnym momencie stało się....dla mnie czymś krępującym. W związku z tym że nie ponosiłam żadnych kosztów mieszkania z nim a garbem być nie chciałam, zaczęłam robić regularne zakupy do domu, przeznaczałam na to określoną kwotę jaką mogłam sobie pozwolić..nadal starałam się to robić oszczędnie. Tak aby pieniądze mi wystarczyły. Ale on nagle zaczął mi robić listy zakupów. W tych listach zakupów pojawiały się rzeczy na które właściwie nigdy nie mogłam sobie pozwolić. Ale początkowo próbowałam sobie to tłumaczyć że w końcu on płacić za mieszkanie i muszę po prostu jakoś sprostować. Więc więcej przycisnęłam na sobie i dawałam radę to ciągnąć dalej. Ale nagle to tego doszły jakieś teksty, dwa, trzy dni po zakupach za kwotę 200zl, ''czy podrzucić mnie na zakupy?'' w lodówce jedzenie było, może nie jakieś luksusy, ale ser, szynka, jakieś warzywo, jogurty, parówki, jajka, takie podstawy.. Chemia też zawsze była kupiona na bieżąco. Później nagle zaczął zapominać porfela z pracy, i brał ode mnie pieniądze.. Które mówił że odda ale nie oddał. Teraz próbuje odłożyć na córki 12 urodziny, koleżanki mają i ona też by chciała a do czerwca obiecałam że uzbieram kwotę i zrobimy jej wymarzone urodzinki. Dla niej chce najlepiej.. W niedzielę ucieszylo mnie ze udało mi się jakoś tak zagospodarowac pieniędzmi ze zostało mi jeszcze 400zl do wypłaty. Super pomyślam że 200zl jeszcze odłożę i córka się ucieszy. W niedzielę mój partner rano poprosił mnie żebym pożyczyła mu pieniądze bo zapomniał porfela, chciał sto złoty. Pożyczyłam, zobaczył jak dawałam mu ze w portfelu mam jeszcze 300 i wieczorem poprosił jeszcze o 200. Obiecywał że zaraz zrobi mi przelew. Ze odda... Głupia dałam, bo przelew zrobił ekspresowy i zaraz pieniądze były. Ale na większą kwotę i poprosił o kartę to wybierze od razu. Kartę wziął, wybrał a ja pieniędzy nie zobaczyłam. Zostało mi to 100zl w portfelu. Córka miała zapłacić 10zl za ksero w szkole i poprosiłam go wczoraj o te 10zl. Stwierdził że on nie ma, zapytałam go ze jak to nie ma, skoro wziął ode mnie 300 zł (pomijając te już co wybrał swoje z mojego konta). Obraził się i podsumował mnie ze przecież mam stówę. Dziewczyny czy jestem jakaś dziwna? Czy jego zachowanie jest normalne? On zarabia co najmniej 3 razy więcej niż ja... Dla mnie te 300zl to jest naprawdę dużo. A to nie pierwsza taka sytuacja. Ale pierwsza na taką kwotę... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Hej dziewczyny. Mam do Was pytanie..nie wiem jak do tego podejść. Od prawie roku mieszkam z moim facetem i moją córką. To on nalegał na wspólne mieszkanie. Mieszkałam w domu rodziców. Mnie nie było stać z mojej pensji utrzymać mnie i córki. Zarabiam 2200 zł i to ledwo. Do tego doszło jeszcze niedawno 500 plus co mnie ratuje naprawdę. Ojciec dziecka nie płaci, i nie ma wykonywalności ściągania z niego alimentów, a fundusz nie wchodzi w grę gdyż dochody przekraczają mi. Do tej pory jakoś dawałam radę. Oszczędzałam i co miesiąc dawałam radę odłożyć sumę pieniędzy żeby odkładać dla córki, na wakacje, ciuchy czy potrzeby jakieś bieżące. Mój facet znał moją sytuację finansową, mówiłam mu od początku że nie chce być dla niego żadnym obciążeniem. Mimo to nalegał, twierdząc że mnie kocha i o pieniądze nie muszę się martwić. Było mi wstyd..czulam się jak nieudacznik. Ale uległam, też chciałam być szczęśliwa. Mój partner dobrze zarabia więc w sumie pomyślałam że może i pieniądze faktycznie nie mają znaczenia.. Ustaliliśmy że on będzie opłacał mieszkanie i ja nie będę się niczym musiała przejmować z tym związanym. Twierdził że go to w żaden sposób nie obciąża i stać go na to. Reszta wydatków mieliśmy się dzielić. Ja do tego spłacam jeszcze kredyt, który wzięłam żeby wyremontować dom rodziców, pochodzę z ubogiej rodziny i nie zostawię rodzicom długu. Ten remont był głównie w podowu mojego dziecka i czuję się zobowiązana. Tak jak pisałam, żyje oszczędnie więc nawet i mimo kwoty 2700 jaką miałam na życie wystarczało a nawet coś zostało żeby odłożyć. Przyznaję odżyłam trochę kiedy zamieszkałam z moim partnerem. Łatwiej mi było, też robił zakupy do domu, kupował jedzenie, czy chocby jakieś przyjemności dla mnie. Dla mnie np ciasto z cukierni to był luksus bo do tej pory jeśli kupowałam to córce i rodzicom. Sobie odmawiałam byle tylko odłożyć parę gorszy więcej i móc pojechać z nią na wakacje. Wspólne mieszkanie które miało stać się dla mnie odciążeniem mnie, jak twierdził mój facet, w pewnym momencie stało się....dla mnie czymś krępującym. W związku z tym że nie ponosiłam żadnych kosztów mieszkania z nim a garbem być nie chciałam, zaczęłam robić regularne zakupy do domu, przeznaczałam na to określoną kwotę jaką mogłam sobie pozwolić..nadal starałam się to robić oszczędnie. Tak aby pieniądze mi wystarczyły. Ale on nagle zaczął mi robić listy zakupów. W tych listach zakupów pojawiały się rzeczy na które właściwie nigdy nie mogłam sobie pozwolić. Ale początkowo próbowałam sobie to tłumaczyć że w końcu on płacić za mieszkanie i muszę po prostu jakoś sprostować. Więc więcej przycisnęłam na sobie i dawałam radę to ciągnąć dalej. Ale nagle to tego doszły jakieś teksty, dwa, trzy dni po zakupach za kwotę 200zl, ''czy podrzucić mnie na zakupy?'' w lodówce jedzenie było, może nie jakieś luksusy, ale ser, szynka, jakieś warzywo, jogurty, parówki, jajka, takie podstawy.. Chemia też zawsze była kupiona na bieżąco. Później nagle zaczął zapominać porfela z pracy, i brał ode mnie pieniądze.. Które mówił że odda ale nie oddał. Teraz próbuje odłożyć na córki 12 urodziny, koleżanki mają i ona też by chciała a do czerwca obiecałam że uzbieram kwotę i zrobimy jej wymarzone urodzinki. Dla niej chce najlepiej.. W niedzielę ucieszylo mnie ze udało mi się jakoś tak zagospodarowac pieniędzmi ze zostało mi jeszcze 400zl do wypłaty. Super pomyślam że 200zl jeszcze odłożę i córka się ucieszy. W niedzielę mój partner rano poprosił mnie żebym pożyczyła mu pieniądze bo zapomniał porfela, chciał sto złoty. Pożyczyłam, zobaczył jak dawałam mu ze w portfelu mam jeszcze 300 i wieczorem poprosił jeszcze o 200. Obiecywał że zaraz zrobi mi przelew. Ze odda... Głupia dałam, bo przelew zrobił ekspresowy i zaraz pieniądze były. Ale na większą kwotę i poprosił o kartę to wybierze od razu. Kartę wziął, wybrał a ja pieniędzy nie zobaczyłam. Zostało mi to 100zl w portfelu. Córka miała zapłacić 10zl za ksero w szkole i poprosiłam go wczoraj o te 10zl. Stwierdził że on nie ma, zapytałam go ze jak to nie ma, skoro wziął ode mnie 300 zł (pomijając te już co wybrał swoje z mojego konta). Obraził się i podsumował mnie ze przecież mam stówę. Dziewczyny czy jestem jakaś dziwna? Czy jego zachowanie jest normalne? On zarabia co najmniej 3 razy więcej niż ja... Dla mnie te 300zl to jest naprawdę dużo. A to nie pierwsza taka sytuacja. Ale pierwsza na taką kwotę... 

Co on robi z kasą? A może tobie się wydaje tylko że on zarabia nie wiadomo ile, a może jest jakimś kombinatorem i naciągaczem. Wiesz kim on jest naprawde?

Ewidentnie macie inne style wydawania i oszczędzania, ten związek to niewypał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Trzeba było zostać z rodziną. Nie rozumiem kobiet które decydują się zamieszkać z obcym facetem. Dopiero mąż to rodzina. Wróć do rodziców i nie funduj więcej córce takich atrakcji jak przeprowadzki do gachów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Trzeba było zostać z rodziną. Nie rozumiem kobiet które decydują się zamieszkać z obcym facetem. Dopiero mąż to rodzina. Wróć do rodziców i nie funduj więcej córce takich atrakcji jak przeprowadzki do gachów.

Nie jest mi obcy ani córce. Odpowiedzialnie podchodzę do życia. Zanim zamieszkałam z nim byliśmy para przez rok. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Co on robi z kasą? A może tobie się wydaje tylko że on zarabia nie wiadomo ile, a może jest jakimś kombinatorem i naciągaczem. Wiesz kim on jest naprawde?

Też mi się tak wydaje. Naopowiadał kobiecie cudownych historii o tym jaki on jest zaradny w życiu i jak dobrze zarabia. Rzeczywistość może być zupełnie inna. Zresztą możliwe że miał dobrą pracę i pieniądze ale przyszły kłopoty i już tych pieniędzy nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Nie jest mi obcy ani córce. Odpowiedzialnie podchodzę do życia. Zanim zamieszkałam z nim byliśmy para przez rok. 

Faceci czasem na początku mówią, że podołają, dadzą więcej gdy kobieta nie może i sami w to wierzą. Ale przychodzi proza życia i zdanie się zmienia. Może aktualnie twój partner zmienił nastawienie do pieniędzy i oczekuje, że dasz więcej na utrzymanie a potrzeby nieswojego dziecka to nie jego problem. Mam kuzynkę wieloletnio bezrobotną z problemami zdrowotnymi. Taki życiowy przegryw wg standardów kafe. Była w związku z facetem, który nieźle zarabiał, był wyrozumiały wobec jej problemów, zapewniał, że w razie ślubu da radę sam ich utrzymać. Po kilku miesiącach zwyzywał ją od ...ki, nieroba, pasożyta. I tak się ten piękny związek rozbił o kasę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Co on robi z kasą? A może tobie się wydaje tylko że on zarabia nie wiadomo ile, a może jest jakimś kombinatorem i naciągaczem. Wiesz kim on jest naprawde?

Ewidentnie macie inne style wydawania i oszczędzania, ten związek to niewypał.

Dużo zarabia, prowadzi własną firmę. Nie wiem już co myśleć o tym. Nie wydaje mi się aby brakowało mu pieniędzy. Pytałam kilka razy czy ma jakieś problemy, byl zdziwiony moim pytaniem... Zastanawiam się czy to raczej nie chodzi o to że on płaci za mieszkanie i np zaczął myśleć że powinniśmy po równo płacić.. I po prostu sobie próbuje na własną rękę wyrównać straty jakie ponosi w związku ze mną... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Faceci czasem na początku mówią, że podołają, dadzą więcej gdy kobieta nie może i sami w to wierzą. Ale przychodzi proza życia i zdanie się zmienia. Może aktualnie twój partner zmienił nastawienie do pieniędzy i oczekuje, że dasz więcej na utrzymanie a potrzeby nieswojego dziecka to nie jego problem. Mam kuzynkę wieloletnio bezrobotną z problemami zdrowotnymi. Taki życiowy przegryw wg standardów kafe. Była w związku z facetem, który nieźle zarabiał, był wyrozumiały wobec jej problemów, zapewniał, że w razie ślubu da radę sam ich utrzymać. Po kilku miesiącach zwyzywał ją od ...ki, nieroba, pasożyta. I tak się ten piękny związek rozbił o kasę.

I podobnie myślę... Chyba właśnie tak jest. Nie wiem co robić.. Staram się być uczciwa. Na życie daje większość pieniędzy, wprawdzie zawsze co miesiąc staram się coś odłożyć na bok, ale to tylko tyle by mieć dla córki. Nie dla siebie. I on o tym też wie.. Wszystko inne oddaje na życie. Ale nie jestem wstanie dać więcej niż mam. Pieniędzy nie wyczaruje 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

I podobnie myślę... Chyba właśnie tak jest. Nie wiem co robić.. Staram się być uczciwa. Na życie daje większość pieniędzy, wprawdzie zawsze co miesiąc staram się coś odłożyć na bok, ale to tylko tyle by mieć dla córki. Nie dla siebie. I on o tym też wie.. Wszystko inne oddaje na życie. Ale nie jestem wstanie dać więcej niż mam. Pieniędzy nie wyczaruje 

Mam taką propozycję. Wydatki za rachunki domowe na pół. Potem do jednego portfela wkładacie po równo ustaloną kwotę pieniędzy na jedzenie i musicie się w tej kwocie zmieścić w miesiąc. Zakupy robić racjonalnie, tak żeby się nie psuło i nie marnowało. Ograniczyć to co niezdrowe. Może uda się trochę zmniejszyć dotychczasowe wydatki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego nie ma wykonywalnosci ściągania alimentów z ojca dziecka? Uciekł za granice? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×