Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

#sylwia#

Bo Ty nie masz dzieci...

Polecane posty

Witam. Ogólnie zarysuję temat, aby za chwilę go rozwinąć. Temat dotyczy dzieci, jako spełnienie obowiązku przez kobietę wobec społeczeństwa i postrzeganie osoby bezdzietnej w środowisku zawodowym posiadającym dzieci. W tym roku skończę 37 lat, jestem rozwiedziona i bezdzietna, mieszkam w dużym mieście w Polsce. Mam siostrę starszą o rok, która ma męża i dwoje dzieci. Odkąd pojawiło się pierwsze dziecko, dała mi jasny komunikat, że ona ma swoją rodzinę, a ja przestałam nią być. Dotknęło mnie to, bo bez względu na naszą sytuację osobistą, dalej jesteśmy przecież siostrami. Kilka miesięcy temu zmieniłam pracę. Znalazłam się wśród ludzi, którzy byli zainteresowani tym, czy mam dzieci, ok, normalne przy poznawaniu człowieka. Ja nie czuję potrzeby posiadania potomstwa, bo mam inne cele, niż rozmnażanie się, jednak nie miałabym problemu z wychowywaniem dziecka, raz na jakiś czas. Kiedy odpowiedziałam, że nie mam dzieci, to zaczęły się pytania, a dlaczego nie? Już mi brakuje pomysłów na te pytania. Odpowiedzi typu: moja sprawa, a co Cię to interesuje, a coś taki ciekawski przestały być przez ludzi slyszalne. Zaczęło się opowiadanie, że ktoś tam nie chciał, ale ma i kocha swoje dziecko. Brawo, jakby mnie to miało do czegoś przekonać. Mogę tylko powiedzieć, że cieszę się jego szczęściem. Ostatnio jednak mocno zirytował mnie żart, bo to oczywiście, jak zawsze, to są tylko żarty, które mnie nijak rozśmieszają, a wpędzają mnie we wściekłość, że skoro nie mam dzieci, to po co mi pieniądze, najlepiej gdybym je rozdała jakimś rodzicom na utrzymanie dziecka albo spłacenie przez nich kredytu. A może ja, jako bezdzietna, powinnam się kajać za to ogromne przewinienie i rozdać wszystko, co udało mi się ciężką pracą zdobyć na rzecz posiadających potomstwo? Krew mnie już zalewa. Ja mam prawo, jako człowiek, do godnych zarobków i to ja decyduję, na jaki cel je przeznaczę, choćby w oczach wszystkich rodziców świata miałoby to być najczystsze marnotrawstwo, bo nie związane z utrzymaniem dziecka, jak ja w ogóle śmiem wydawać na siebie pieniądze? Rozumiem, że bezdzietni nie zrozumieją problemów ludzi posiadających potomstwo, ale jeżeli już ktoś się stanie rodzicem, czy to z przypadku, czy też z jakiegoś planu to niech swoje "dobre rady i ciekawe historie" zostawi dla siebie, a tym, co nie mają dzieci przestaną mówić "bo Ty nie masz dzieci i możesz sobie pozwolić na to... na to... na to..." Po co to wyliczanie? Po co to wytykanie? Czyżby rodzic chciał zawrócić czas sprzed narodzin dziecka? Czyżby słychać było sentyment do utraconych czasów przed pojawieniem się nowego człowieka na świecie? Od dawna kieruję się zasadą, że co jest dobre dla jednego, dla drugiego już nie koniecznie. Tekst "bo Ty nie masz dzieci" uderza we mnie bardzo mocno, bo to tak, jakby ktoś zarzucał mi, że nie umiem żyć, bo co to za życie bez dziecka. Inna sprawa, że jestem kobietą i z pytaniem o dzieci spotykam się od lat, bo ludziom trudno zrozumieć, że kobieta może chcieć czegoś innego, niż bycie matką, to tak jakby postawić znak równości pomiędzy słowami kobieta i matka, a to budzi we mnie sprzeciw. Obserwuję ten temat i go doświadczam na własnej skórze, i wolałabym być wtedy mężczyzną, bo jakoś mało słychać pytań o bycie ojcem, hm... czy można postawić znak równości pomiędzy słowa mężczyzna i ojciec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Odwieczny problem niewpisywania się w narzucone z góry role społeczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×