Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Klara

Przyspieszenie /wywołanie porodu

Polecane posty

Gość Optymistka
 

 Ja nie miałam żadnej opłaconej  położnej, żadnych znajomości w szpitalu i po kilku godzinach zrobili mi cc. W szpitalu byłam 7 dni. Lekarze bardzo mili,położne pomocne. Jedna z pań przez całą noc co godzinę przychodziła i pomagała mi przestawić córkę do piersi bo nie mogłam sobie poradzić z kp. Naprawdę  bardzo miło wspominam ten czas. 

 

 

Świetnie. 👍

Naprawdę gratuluję. 

Radzę jednak poczytać wypowiedzi większej ilości osób, kobiet po porodzie, ginekologów i położnych z powołania i z sercem, neonatologów i w ogóle ludzi, którzy szanują kobiety i ich prawa do godnego porodu. Niestety porody w Polsce, zwłaszcza niekontrolowane przez bliską rodzącej osobę, wyglądają niehumanitarnie w ogromnej liczbie. Fundacja Rodzić po ludzku, mówi Ci to coś? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

 Ja nie miałam żadnej opłaconej  położnej, żadnych znajomości w szpitalu i po kilku godzinach zrobili mi cc. W szpitalu byłam 7 dni. Lekarze bardzo mili,położne pomocne. Jedna z pań przez całą noc co godzinę przychodziła i pomagała mi przestawić córkę do piersi bo nie mogłam sobie poradzić z kp. Naprawdę  bardzo miło wspominam ten czas. 

 

 

Tez pozostaje mi pogratulować i pozazdrościć. 

O ile nie mogę narzekać na personel przy porodzie (jedyne co, to to cc mogłoby odbyć się wcześniej, a nie jak juz ledwo kontaktowałam), tak jeśli chodzi o pomoc przy noworodku, karmieniu piersią, cokokwiek - no oceniam bardzo slabo. Nikt nie był w stanie mi nic pokazać, wszystko robiłam intuicyjnie, sama. Jak Maly plakal to wręcz mialam wrazenie, ze jedynie irytuje panie. Albo miałam wrażenie, że wszystko robię zle. Kazdy obchód i kąpiel noworodka to był dla mnie stres. Część sprawiała wrażenie jakby robiła wszystko za karę. Oczywiście były wyjatki. 

Jedzenie (autentyk, mam zdjęcie na pamiątkę): 3 kromki chleba, 1 plasterek czegoś co wyglada jak salceson, łyżeczka dzemu, maslo i mini-jablko, robaczywe 🙂

Wiem, ze szpital to nie hotel, ale jednak #polskierealia. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Tez pozostaje mi pogratulować i pozazdrościć. 

O ile nie mogę narzekać na personel przy porodzie (jedyne co, to to cc mogłoby odbyć się wcześniej, a nie jak juz ledwo kontaktowałam), tak jeśli chodzi o pomoc przy noworodku, karmieniu piersią, cokokwiek - no oceniam bardzo slabo. Nikt nie był w stanie mi nic pokazać, wszystko robiłam intuicyjnie, sama. Jak Maly plakal to wręcz mialam wrazenie, ze jedynie irytuje panie. Albo miałam wrażenie, że wszystko robię zle. Kazdy obchód i kąpiel noworodka to był dla mnie stres. Część sprawiała wrażenie jakby robiła wszystko za karę. Oczywiście były wyjatki. 

Jedzenie (autentyk, mam zdjęcie na pamiątkę): 3 kromki chleba, 1 plasterek czegoś co wyglada jak salceson, łyżeczka dzemu, maslo i mini-jablko, robaczywe 🙂

Wiem, ze szpital to nie hotel, ale jednak #polskierealia. 

 

W Polsce musi się jeszcze dużo zmienić jeśli chodzi o porody i opiekę poporodową. To musi być straszne być zdanym tylko na siebie i to przy pierwszym dziecku. Podziwiam i gratuluję, że to przetrwałaś. Jak się czujecie? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

W Polsce musi się jeszcze dużo zmienić jeśli chodzi o porody i opiekę poporodową. To musi być straszne być zdanym tylko na siebie i to przy pierwszym dziecku. Podziwiam i gratuluję, że to przetrwałaś. Jak się czujecie? 

Dziękuję, aczkolwiek nie ma czego podziwiać. 

Jedynie jest to trochę smutne, że wymusza się wręcz karmienie piersią, a jednocześnie nie pomaga się przy tym. I, ze jak się człowiek sam nie zaopatrzy w jedzenie to... No. Coz 😉

Dziękuję, bardzo dobrze. Jedynie Maly wpada w straszna histerie przy przebieraniu 😁 ale poznajemy się, jest milo 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dziękuję, aczkolwiek nie ma czego podziwiać. 

Jedynie jest to trochę smutne, że wymusza się wręcz karmienie piersią, a jednocześnie nie pomaga się przy tym. I, ze jak się człowiek sam nie zaopatrzy w jedzenie to... No. Coz 😉

Dziękuję, bardzo dobrze. Jedynie Maly wpada w straszna histerie przy przebieraniu 😁 ale poznajemy się, jest milo 🙂

No ja warunki polskiego porodu znam tylko ze słyszenia, jakoś nigdy nikt nie powiedział noc dobrego... 

Tak, poznawanie się chwilę zajmuje. Powodzenia 😊

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

 Ja nie miałam żadnej opłaconej  położnej, żadnych znajomości w szpitalu i po kilku godzinach zrobili mi cc. W szpitalu byłam 7 dni. Lekarze bardzo mili,położne pomocne. Jedna z pań przez całą noc co godzinę przychodziła i pomagała mi przestawić córkę do piersi bo nie mogłam sobie poradzić z kp. Naprawdę  bardzo miło wspominam ten czas. 

 

 

To miałaś szpital w porządku. Niestety nie wszędzie tak jest, a powinno. 

 

 

Jedynie jest to trochę smutne, że wymusza się wręcz karmienie piersią, a jednocześnie nie pomaga się przy tym. I, ze jak się człowiek sam nie zaopatrzy w jedzenie to... No. Coz 😉

Też zależy od szpitala, ale generalnie to prawda. Osobiście nie mogę pod tym kątem powiedzieć, że mnie nie pomagano, bo pomagano. Problem był w tym, że jedna z pań położnych była straszną palaczką i jak dziecko czuło jej palce, to niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka

Wiem Klara o co Ci chodzi z tym, że nie ma czego podziwiać, ale ja bym przekornie powiedziała, że jest. Podziwiajmy to, że mimo sytuacji na polskich porodówkach, nie wszystkie ofiary (nie bójmy się tego słowa) personelu okołoporodowego wpadają w depresję. Ja się w zasadzie zastanawiam, jak dałam radę sama. Cukrzyk karmiony rozgotowanymi warzywami i sucharkami z cukrem, a także suchym chlebem z mrożoną wielokrotnie wędliną, zmuszana do karmienia piersią mimo oczywistego braku pokarmu i bicia się o 50 ml mleka modyfikowanego, co zmianę położnych traktowana opryskliwie, w zależności od humoru albo z wyższością albo z politowaniem, pozostawiona sama sobie, a gdy coś robiła nie tak, to zwracano jej uwagę w chamski sposób. Dałam radę, bo to biologia, z rozwalonym brzuchem, praktycznie niedożywiona i nienawodniona, z cieknącą pochwą i podkładem bez majtek między nogami, musiałam dać radę. To moje dziecko, więc hormony sprawiły, że sięgnęłam szczytów możliwości i nie śpiąc przez pierwszą dobę, a w ciągu drugiej może trzy godziny w dziesięciominutowych dawkach, zajmowałam się swoim dzieckiem najlepiej jak mogłam. Kilka razy krew poleciała mi na podłogę, zrobiłam zdjęcia "na pamiątkę", żeby pokazać mężowi, bo do mojego wyjścia nikt tego nie zmył. 

Następny poród będę miała w prywatnym szpitalu, jestem gotowa wziąć pożyczkę, żeby rodzić jak człowiek w XXI wieku. 

Bardzo też chciałabym skonfrontować się z każdą osobą tutaj i w mediach społecznościowych, która była po stronie "kiedyś się rodziło samej i było dobrze, a poza tym będziesz otoczona profesjonalną opieką, teraz koronawirus jest najważniejszy, a nie wasze śmieszne porody." Taką konfontację poproszę na żywo, niech mi taka osoba spojrzy w oczy po wysłuchaniu TYLKO mojej historii, nie wspominając o innych, i powie, że jestem przewrazliwioną księżniczką. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bo człowiek tak naprawdę jest stanie dużo znieść i się dostosować do sytuacji. W moim przypadku lekarz w trakcie wizyty kontrolnej zadecydował o zakończeniu ciąży w 36 tygodniu. Mąż prawie 300 km od domu na 3 dniowym szkoleniu, mógłam liczyć tylko na teściową która zresztą pracuje i też nie bardzo mogła przyjechać. I o ile cc wspominam względnie dobrze, to opieka po, to już inna historia.

A w szpitalu spędziłam w sumie 5 dni. Też z cukrzycą, głodna i niewyspana i gdybym miała zostać jeszcze jeden dzień dłużej, to bym chyba ześwirowała. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka

Ja się wypisałam na własne żądanie. W szpitalu łącznie też pięć dni, z czego dwa po cesarce. O półtora dnia za dużo. W domu o wiele lepiej zajął się mną i małą mój mąż, który z medycyną nie ma nic wspólnego niż ta wielce wykwalifikowana profesjonalna kadra, o której mówili ci, którzy tak chętnie wyzywali mnie od histeryczek. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

i gdybym miała zostać jeszcze jeden dzień dłużej, to bym chyba ześwirowała. 

... O to modliłam się najbardziej. Byłam nastawiona, ze wyjdę we wtorek. Gdyby okazało się inaczej to chyba bym przepłakała caly dzien. Żyłam myślą, ze coraz bliżej do wyjścia 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

... O to modliłam się najbardziej. Byłam nastawiona, ze wyjdę we wtorek. Gdyby okazało się inaczej to chyba bym przepłakała caly dzien. Żyłam myślą, ze coraz bliżej do wyjścia 

Ja miałam wyjść na następny dzień po cesarce, ale mała nie chciała ssać piersi i musiałam zostać noc dłużej. Pomimo świetnej opieki, pomocy na zawołanie, uśmiechu i empatii na każdym kroku, myślałam że zwariuje czekając na koniec jakiegos zebrania, a później na zmianę personelu z popołudniowej na nocną. W końcu wyszłam o 22, za nic nie chciałam czekać na rano 😛 szpital to szpital, nawet jak jest dobra opieka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

... O to modliłam się najbardziej. Byłam nastawiona, ze wyjdę we wtorek. Gdyby okazało się inaczej to chyba bym przepłakała caly dzien. Żyłam myślą, ze coraz bliżej do wyjścia 

Ja się spakowałam już dzień wcześnej i tylko czekałam na decyzję, że wychodzę😉 A w domu od razu odżyłam. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka
 

Ja miałam wyjść na następny dzień po cesarce, ale mała nie chciała ssać piersi i musiałam zostać noc dłużej. Pomimo świetnej opieki, pomocy na zawołanie, uśmiechu i empatii na każdym kroku, myślałam że zwariuje czekając na koniec jakiegos zebrania, a później na zmianę personelu z popołudniowej na nocną. W końcu wyszłam o 22, za nic nie chciałam czekać na rano 😛 szpital to szpital, nawet jak jest dobra opieka. 

Jeśli chodzi o te zebrania i obchody lekarskie, to mam wrażenie, że u nas lekarze napawają się czekaniem pacjentów na informację o wypisie. Jakby chcieli, żebyśmy tam byli. A i tak wszyscy ostentacyjnie pokazują, że pacjenci przeszkadzają. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Ja się wypisałam na własne żądanie. W szpitalu łącznie też pięć dni, z czego dwa po cesarce. O półtora dnia za dużo. W domu o wiele lepiej zajął się mną i małą mój mąż, który z medycyną nie ma nic wspólnego niż ta wielce wykwalifikowana profesjonalna kadra, o której mówili ci, którzy tak chętnie wyzywali mnie od histeryczek. 

Nie ma się co denerwowac tym co ktoś napisze. Wiadomo, że jak ktoś miał dobrą opieke, to nie zrozumie tej co tej opieki nie otrzymała. To dotyczy każdej sfery życia zresztą. Mnie ogólnie zadziwił brak empatii położnych /pielęgniarek. Ja po cesarce naprawdę ledwo żyłam, cukier miałam 55 a te mi na siłę dziecko wciskały byle się go pozbyć i mieć spokój. Tak to odbierałam. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Jeśli chodzi o te zebrania i obchody lekarskie, to mam wrażenie, że u nas lekarze napawają się czekaniem pacjentów na informację o wypisie. Jakby chcieli, żebyśmy tam byli. A i tak wszyscy ostentacyjnie pokazują, że pacjenci przeszkadzają. 

To akurat nie było w Polsce, po prostu źle trafiłam, a nie chcieli mnie wypuścić dopóki mała nie zacznie ładnie jeść 😉

Ale tak, w Polsce w wielu zawodach pracuje się za kare, a człowiek musi przepraszać, że żyje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka
 

Nie ma się co denerwowac tym co ktoś napisze.

Sansey, czy nie pamiętasz, że jak założyłam topik o zakazie porodów rodzinnych, to zleciały się moje "fanki" na E i L, by po raz kolejny spróbować uświadomić mi, jaka jestem walnięta? Bo ja pamiętam. Na tobie i twojej ciąży świat się nie kończy, odbiły ci hormony ciążowe, a może już wcześniej byłaś psychiczna i tak dalej. 

Teksty podobnego typu widać wszędzie tam, gdzie jest dyskusja na temat porodów rodzinnych w dobie koronawirusa. 

No ja nie wiem czy byś się nie denerwowała będąc na naszym miejscu. Dystans i empatia to jedno, ale takie przeżycia jakie miałyśmy, to drugie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

 

No ja nie wiem czy byś się nie denerwowała będąc na naszym miejscu. Dystans i empatia to jedno, ale takie przeżycia jakie miałyśmy, to drugie. 

No ale czym konkretnie miałabym się przejmować? Tym co jakiś anonimowy ktoś napisze czy tym, że rodziłyście same? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

No ale czym konkretnie miałabym się przejmować? Tym co jakiś anonimowy ktoś napisze czy tym, że rodziłyście same? 

Optymistce chodzi o to, że gdybyś teraz rodziła, to pewnie byłabyś tak samo zdenerwowana jak ona i cała reszta rodzących przy koronie. W tym wątku o porodach rodzinnych nawet nie chodziło o samotność, a o to, że będziesz zdana tylko i wyłącznie na personel medyczny, który niekoniecznie będzie miły. W szpitalu tylko pacjenci, zero odwiedzających, to niektóre położne się czują paniami na włościach. Jak widać obawy Optymistki spełniły się w 100%. Nie było korony i byłaś potraktowana jak piąte koło u wozu, bo nie było koło ciebie nikogo z bliskich zbyt często, a co dopiero jak szpital dla postronnych zamknięty. A wystarczy jedna złośliwa położna na zmianie, która potrzebuje się na czymś wyżyć i pobyt w szpitalu zamieni ci w koszmar.

Tak mi się teraz skojarzyło. Przecież to to samo co w marketach. Klientowi coś w życiu nie wychodzi, to przychodzi do marketu i jedzie po ducha winnej kasjerce, to na porodówce, czy położniczym ta sama zasada. Coś nie wychodzi, to po kasjerce, niech wie, że klient jej pan. Coś nie wychodzi, to po pacjentce. A co! Niech wie, że jest tylko pacjentem i na mojej łasce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Jeśli chodzi o te zebrania i obchody lekarskie, to mam wrażenie, że u nas lekarze napawają się czekaniem pacjentów na informację o wypisie. Jakby chcieli, żebyśmy tam byli. A i tak wszyscy ostentacyjnie pokazują, że pacjenci przeszkadzają. 

Bo każdy dzień twojego pobytu w szpitalu, to pieniądze dla szpitala. W interesie szpitala jest mieć wszystkie łóżka zajęte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Optymistce chodzi o to, że gdybyś teraz rodziła, to pewnie byłabyś tak samo zdenerwowana jak ona i cała reszta rodzących przy koronie. W tym wątku o porodach rodzinnych nawet nie chodziło o samotność, a o to, że będziesz zdana tylko i wyłącznie na personel medyczny, który niekoniecznie będzie miły. W szpitalu tylko pacjenci, zero odwiedzających, to niektóre położne się czują paniami na włościach. Jak widać obawy Optymistki spełniły się w 100%. Nie było korony i byłaś potraktowana jak piąte koło u wozu, bo nie było koło ciebie nikogo z bliskich zbyt często, a co dopiero jak szpital dla postronnych zamknięty. A wystarczy jedna złośliwa położna na zmianie, która potrzebuje się na czymś wyżyć i pobyt w szpitalu zamieni ci w koszmar.

Tak mi się teraz skojarzyło. Przecież to to samo co w marketach. Klientowi coś w życiu nie wychodzi, to przychodzi do marketu i jedzie po ducha winnej kasjerce, to na porodówce, czy położniczym ta sama zasada. Coś nie wychodzi, to po kasjerce, niech wie, że klient jej pan. Coś nie wychodzi, to po pacjentce. A co! Niech wie, że jest tylko pacjentem i na mojej łasce.

No ale ja też byłam zdenerwowana całą sytuacją która mi się przytrafiła. Też zostałam sama i też nie miałam w nikim oparcia. To co, będziemy się teraz licytować kto miał gorzej? 😉 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

No ale ja też byłam zdenerwowana całą sytuacją która mi się przytrafiła. Też zostałam sama i też nie miałam w nikim oparcia. To co, będziemy się teraz licytować kto miał gorzej? 😉 

Wiem, że byłaś zdenerwowana, bo ja też to przeszłam. Nie chodzi o licytację, bo ty, czy ja to rozumiemy, ale o jakieś zrozumienie, którego u niektórych w tamtym wątku zabrakło. Mało tego, że zabrakło. Trzeba było dokopać, bo ten wątek założyła ta konkretna osoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka
 

No ale ja też byłam zdenerwowana całą sytuacją która mi się przytrafiła. Też zostałam sama i też nie miałam w nikim oparcia. To co, będziemy się teraz licytować kto miał gorzej? 😉 

Nie, nie będziemy. Choć korci mnie, żeby zapytać, czy Ciebie też siłą oderwano od asysty bliskich osób i choć chcieli przy Tobie być, to z absurdalnych (tak, za absurdalne uważam zakazanie porodu w towarzystwie osoby, która dopiero odstawiła Cię pod drzwi szpitala) powodów nie mogli. Czy też na dwa tygodnie przed porodem, do którego przygotowywałaś się z mężem czy kimś innym poinformowano Cię, że nic z tego, rodzisz sama, radzisz sobie sama i nikogo nie obchodzi Twój lęk graniczący z tokofobią.

Ale słabo wyszło, bo zostałam zjechana i zmieszana z błotem za słuszne moim zdaniem obawy, a Ty mi teraz piszesz, że co mam się przejmować.

Sądząc po opiniach także poza tym forum, kobiety, które teraz mają rodzić i się boją są przewrażliwione i wydziwiają. Takie podejście społeczeństwa boli. Nie żyjemy we Francji, Anglii, Szwecji, gdzie odsetek cc jest na granicy 20%, bo kobieta jest tak nafaszerowana znieczuleniem, że rodzi z godnością i doświadcza jedynie cudu narodzin swojego dziecka, a cc wykonuje się w bezpośrednim zagrożeniu życia lub zdrowia matki lub dziecka. Żyjemy w kraju, w którym nadal kobietę rodzącą traktuje się w poniżający i uwłaczający sposób. I wszyscy o tym wiedzą. Procent wykonanych cc to ok 48%. Ze strachu, nie dla wygody. Poszliśmy TROCHĘ do przodu i wprowadzono porody rodzinne. Kobiety trochę się rozkręciły, poczuły pewniej i teraz okazuje się, że z dnia na dzień pozbawiono je jako takiego komfortu jakim jest obecność bliskiej, nie zwijającej się i bezbronnej jak one osoby, która pocałuje, przytuli, a w razie czego zainterweniuje. Ciężarne zaczęły się buntować i mówić głośno o swoim lęku, a zgraja ludzi nieczułych i pozbawionych empatii, na którą chętnie powołujesz się i Ty, obrzuca je inwektywami i uznaje za glorie i mimozy. Może są osoby, po których wszystko spływa jak po kaczce. Ja do nich nie należę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka
 

Wiem, że byłaś zdenerwowana, bo ja też to przeszłam. Nie chodzi o licytację, bo ty, czy ja to rozumiemy, ale o jakieś zrozumienie, którego u niektórych w tamtym wątku zabrakło. Mało tego, że zabrakło. Trzeba było dokopać, bo ten wątek założyła ta konkretna osoba.

No właśnie dlatego, że wiele z nas przez to przeszło, to liczyłam na wsparcie, na kobiecą solidarność. Na słowa ciepłe, jednoczące nas wobec tej obrzydliwej szpitalnej machiny. Przeliczyłam się. Kilka osób, w tym Ty, zrozumiało, o co chodzi, ale innym niestety umknął sens mojej wypowiedzi i zaczęły opowiadać, że kiedyś też było im źle. No było, nie umniejsza to tamtego cierpienia, ale teraz tysiące kobiet z dnia na dzień zostały brutalnie oderwane od bliskich i rzucone na stół położniczy. A tymczasem ludzie tłoczą się pod sklepami, chodzą normalnie do pracy, że nie wspomnę o kaczce, która w dupie mając wprowadzone przez siebie zakazy, paraduje sobie w grupie. Z tego co wiem, w żadnym innym kraju nie wprowadzono zakazu porodów rodzinnych. A u nas tak, bo u nas kobieta to maszynka do ruchania i rodzenia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka
 

Wiem, że byłaś zdenerwowana, bo ja też to przeszłam. Nie chodzi o licytację, bo ty, czy ja to rozumiemy, ale o jakieś zrozumienie, którego u niektórych w tamtym wątku zabrakło. Mało tego, że zabrakło. Trzeba było dokopać, bo ten wątek założyła ta konkretna osoba.

No właśnie dlatego, że wiele z nas przez to przeszło, to liczyłam na wsparcie, na kobiecą soli.darność. Na słowa ciepłe, jednoczące nas wobec tej obrz.ydliwej szpitalnej machiny. Przeliczyłam się. Kilka osób, w tym Ty, zrozumiało, o co chodzi, ale innym niestety umknął sens mojej wypowiedzi i zaczęły opowiadać, że kiedyś też było im źle. No było, nie umniejsza to tamtego cie.rpienia, ale teraz tysiące kobiet z dnia na dzień zostały brut.alnie oderwane od bliskich i rzucone na stół położniczy. A tymczasem ludzie tłoczą się pod sklepami, chodzą normalnie do pracy, że nie wspomnę o kacz.ce, która w dupie mając wprowadzone przez siebie zakazy, paraduje sobie w grupie. Z tego co wiem, w żadnym innym kraju nie wprowadzono zakazu porodów rodzinnych. A u nas tak, bo u nas kobieta to maszynka do ruch.ania i rodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Nie, nie będziemy. Choć korci mnie, żeby zapytać, czy Ciebie też siłą oderwano od asysty bliskich osób i choć chcieli przy Tobie być, to z absurdalnych (tak, za absurdalne uważam zakazanie porodu w towarzystwie osoby, która dopiero odstawiła Cię pod drzwi szpitala) powodów nie mogli. Czy też na dwa tygodnie przed porodem, do którego przygotowywałaś się z mężem czy kimś innym poinformowano Cię, że nic z tego, rodzisz sama, radzisz sobie sama i nikogo nie obchodzi Twój lęk graniczący z tokofobią.

Ale słabo wyszło, bo zostałam zjechana i zmieszana z błotem za słuszne moim zdaniem obawy, a Ty mi teraz piszesz, że co mam się przejmować.

Sądząc po opiniach także poza tym forum, kobiety, które teraz mają rodzić i się boją są przewrażliwione i wydziwiają. Takie podejście społeczeństwa boli. Nie żyjemy we Francji, Anglii, Szwecji, gdzie odsetek cc jest na granicy 20%, bo kobieta jest tak nafaszerowana znieczuleniem, że rodzi z godnością i doświadcza jedynie cudu narodzin swojego dziecka, a cc wykonuje się w bezpośrednim zagrożeniu życia lub zdrowia matki lub dziecka. Żyjemy w kraju, w którym nadal kobietę rodzącą traktuje się w poniżający i uwłaczający sposób. I wszyscy o tym wiedzą. Procent wykonanych cc to ok 48%. Ze strachu, nie dla wygody. Poszliśmy TROCHĘ do przodu i wprowadzono porody rodzinne. Kobiety trochę się rozkręciły, poczuły pewniej i teraz okazuje się, że z dnia na dzień pozbawiono je jako takiego komfortu jakim jest obecność bliskiej, nie zwijającej się i bezbronnej jak one osoby, która pocałuje, przytuli, a w razie czego zainterweniuje. Ciężarne zaczęły się buntować i mówić głośno o swoim lęku, a zgraja ludzi nieczułych i pozbawionych empatii, na którą chętnie powołujesz się i Ty, obrzuca je inwektywami i uznaje za glorie i mimozy. Może są osoby, po których wszystko spływa jak po kaczce. Ja do nich nie należę. 

Nie, u mnie było inaczej. Ja na wizycie dowiedziałam się, że córka ma prawdopodobnie tachykardie i natychmiast należy zakończyć ciążę. Zupełnie nie byłam na to emocjonalne gotowa. Mąż był akurat na 3 dniowym szkoleniu, innej rodziny poza teściami tu nie mam. Też marzyłam o porodzie rodzinnym a zostałam sama. W dodatku u mnie jeszcze dochodził strach o zdrowie córki. Pediatra przed cc poinformowała mnie, że córka odrazu zostanie zabrana na oiom. Wyobraź sobie jak się czułam. 

Prawda jest taka, że każda odczuwa strach przed porodem, bo nigdy nie wiesz co się wydarzy. Nie da się w tym wypadku kontrolować sytuacji na 100 %. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

No właśnie dlatego, że wiele z nas przez to przeszło, to liczyłam na wsparcie, na kobiecą soli.darność. Na słowa ciepłe, jednoczące nas wobec tej obrz.ydliwej szpitalnej machiny. Przeliczyłam się. Kilka osób, w tym Ty, zrozumiało, o co chodzi, ale innym niestety umknął sens mojej wypowiedzi i zaczęły opowiadać, że kiedyś też było im źle. No było, nie umniejsza to tamtego cie.rpienia, ale teraz tysiące kobiet z dnia na dzień zostały brut.alnie oderwane od bliskich i rzucone na stół położniczy. A tymczasem ludzie tłoczą się pod sklepami, chodzą normalnie do pracy, że nie wspomnę o kacz.ce, która w dupie mając wprowadzone przez siebie zakazy, paraduje sobie w grupie. Z tego co wiem, w żadnym innym kraju nie wprowadzono zakazu porodów rodzinnych. A u nas tak, bo u nas kobieta to maszynka do ruch.ania i rodzenia

Mnie się wydaje, że jak ktoś coś przeszedł, to powinien w minimalnym stopniu pewne rzeczy zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Mnie się wydaje, że jak ktoś coś przeszedł, to powinien w minimalnym stopniu pewne rzeczy zrozumieć.

No ale to jest dokładnie to co ja napisałam wcześniej, ktoś kto miał dobrą opieke, to raczej nie będzie miał zrozumienia dla tej co tej opieki nie otrzymała. I nie ma się co denerwować, bo to nie sprawi, że te osoby nagle zmienią swoje stanowisko. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Nie, u mnie było inaczej. Ja na wizycie dowiedziałam się, że córka ma prawdopodobnie tachykardie i natychmiast należy zakończyć ciążę. Zupełnie nie byłam na to emocjonalne gotowa. Mąż był akurat na 3 dniowym szkoleniu, innej rodziny poza teściami tu nie mam. Też marzyłam o porodzie rodzinnym a zostałam sama. W dodatku u mnie jeszcze dochodził strach o zdrowie córki. Pediatra przed cc poinformowała mnie, że córka odrazu zostanie zabrana na oiom. Wyobraź sobie jak się czułam. 

Prawda jest taka, że każda odczuwa strach przed porodem, bo nigdy nie wiesz co się wydarzy. Nie da się w tym wypadku kontrolować sytuacji na 100 %. 

Prawda, nie da się. Tylko fajnie by było kontrolować na 80%, a nie, że to 80% spada nagle u wszystkich rodzących w danym czasie na 30. I o to chodziło, ale wyszło w tamtym wątku jak wyszło, bo są tacy co łażą za innymi po wątkach. Jest tutaj w tej chwili kilka rodzących w niedługim czasie, które zapewne odczuwają taki sam strach i po tamtym wątku raczej wsparcia tutaj szukać nie będą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

No ale to jest dokładnie to co ja napisałam wcześniej, ktoś kto miał dobrą opieke, to raczej nie będzie miał zrozumienia dla tej co tej opieki nie otrzymała. I nie ma się co denerwować, bo to nie sprawi, że te osoby nagle zmienią swoje stanowisko. 

Na pewno ktoś z opieką nie będzie sobie zdawał sprawy jak ta bez opieki się czuła. Jedynie może sobie wyobrazić. W tamtym wątku było też: ja miałam źle, to jak ty będziesz mieć źle, to dobrze ci tak. Masz rację, nerwy nie zmienią zdania tych osób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Prawda, nie da się. Tylko fajnie by było kontrolować na 80%, a nie, że to 80% spada nagle u wszystkich rodzących w danym czasie na 30. I o to chodziło, ale wyszło w tamtym wątku jak wyszło, bo są tacy co łażą za innymi po wątkach. Jest tutaj w tej chwili kilka rodzących w niedługim czasie, które zapewne odczuwają taki sam strach i po tamtym wątku raczej wsparcia tutaj szukać nie będą.

A ja mam wrażenie, że na kafe to w ogóle ciężko o jakiekolwiek wsparcie, niezależnie o czym by się pisało. Zawsze znajdzie się grono "lepiej wiedzących i  bardziej doświadczonych". Dla porównania udzielam się jeszcze na innym forum i tam mamy są rzeczywiście dla siebie podporą. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×