Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

serduszko2330

Odpuścić czy próbować dalej?

Polecane posty

Witam,

nie szukam tutaj uniwersalnej rady, która rozwiąże moje problemy... chciałabym jedynie poznać Wasze opinie na temat całej tej sytuacji...

Już wcześniej pisałam na tym forum o swoich problemach... Jestem w związku, który trwa już 5,5 roku. Po kryzysie który mieliśmy w grudniu ubiegłego roku,  postanowiłam że jeszcze ten jeden raz zawalczę o naszą wspólną przyszłość... Zdecydowałam, że zamiast próbować zmieniać jego, postawię na zmianę samej siebie... Jestem bardzo wrażliwą osobą i było mi ciężko tłumić pewne emocje w sobie, ale mimo to... starałam się ignorować irytujące zachowania, udawałam ze jest w porządku, przymykałam oko na to, kiedy obiecywał że pojedzie ze mną do lekarza, po czym zwyczajnie tego nie robił. Ok. Starałam się być wyrozumiała - tym bardziej że zawsze używał takich pięknych słów, żeby się usprawiedliwić.. "No Kochanie wiesz przecież, że chciałem, ale nie mogłem..." Problem w tym, że jego "śmieszkowaty" styl bycia, powoli zaczyna mi przeszkadzać coraz bardziej. Żeby było jasne - nie jest tak, że nie znam się na żartach, nie mam poczucia humoru. Wręcz przeciwnie  - uwielbiam z nim żartować... ale pod warunkiem że te żarty śmieszą nas obojga. On zdecydowanie za często posuwa się co najmniej o krok za daleko... W grudniu po kilku dniach milczenia zaproponowałam spotkanie... spotkaliśmy się na jednym z parkingów.... kiedy spytałam co tak właściwie czuje, najpierw stwierdził że kocha, a później, że właściwie to już sam nie wie co czuje. Z nadmiaru emocji popłakałam się, a on kazał mi wysiąść z samochodu. Stałam więc na tym parkingu i płakałam. Próbowałam się uspokoić, zanim wsiądę do auta, nie byłam w stanie wtedy prowadzić.. On nie zrobił dosłownie NIC. Siedział w swoim samochodzie i jak gdyby nigdy nic - przeglądał Internet... Najgorsze w tej całej sytuacji nie były jego słowa, lecz to że kompletnie nie chciał mi nic powiedzieć, nie chciał rozmawiać - po prostu kazał mi wysiąść z samochodu i odejść. Jak psu. Serio... Wtedy ostatni raz postanowiłam o nas zawalczyć, pojechałam do niego po rzeczy na drugi dzień. O dziwo udawał, że nic się nie stało. Przytulił, przeprosił. Wybaczyłam. Również go wtedy przeprosiłam. Zamierzałam "udawać" że nic się nie stało. Ale tak jak już wcześniej wspomniałam coraz mniej mi to wychodzi. On niemalże cały czas po pracy spędza na oglądaniu jakich internetowych filmików czy memów, często mi to nawet wysyła, ja oglądam, żeby nie było mu przykro, udaję, że to takie superzabawne, choć nie zawsze mnie to bawi...Jeśli nie spędza czasu przed komputerem, to idzie spać. Często mnie do siebie zaprasza, wtedy zwykle jemy razem kolację, często jest bardzo kochany, powtarza, że kocha, coś tam pogadamy, ale on za chwilę idzie spać, i tak te dni mijają.. Rzadko można liczyć na jakiś dłuższy czas spędzony razem, nie mówiąc już o całym dniu... do mnie za to niezbyt chętnie przyjeżdża, a jeśli już przyjedzie - to jest jakiś taki znudzony, tak jakby bez komputera to nie miał co robić...  Zaprosiłam go ostatnio na pizzę - odmówił. Wczoraj również zaprosiłam go na obiad i również nie przyjechał, oczywiście całą sytuację obrócił w żart, pytając się mnie czemu to ja nie przyjechałam, bo on czekał... Dziś za to dwukrotnie do mnie zadzwonił, zapraszał, abym przyjechała, powiedział że czeka. Wieczorem, przed wyjazdem postanowiłam zadzwonić i uprzedzić że za chwilę wyjeżdżam z domu. Miał jednak bardzo zaspany głos, więc wiedziałam że go obudziłam. Stwierdziłam ze w takim razie nie będę przyjeżdżać i niepotrzebnie zawracać mu głowy (mój chłopak ma tak, że jak zaśnie po południu, załóżmy o 17 to dopiero rano się obudzi, więc nie chciałam mu w tym przeszkadzać. Powiedział, że mam przyjechać, ale serio nie widziałam sensu, no bo przecież spał... Zapytałam tylko dlaczego mnie zapraszał, skoro nie zamierzał spędzić ze mną tego czasu... Zdenerwował się i rozłączył. Oddzwoniłam, prosząc aby się nie rozłączał bo przecież nic złego mu nie zrobiłam... Powiedział w nerwach że jestem zabawna, że mu spać nie każe (choć wcale nie o to chodziło, poza tym cały czas bardzo spokojnie z nim rozmawiałam, nie unosiłam się), że mam dać mu spokój... odpowiedziałam, że jeśli chcę to mogę mu dać spokój na zawsze.. powiedział tylko tyle, że gadam głupoty (delikatnie mówiąc, nie chcę tutaj przeklinać) i się rozłączył. Od kiedy pamiętam, w momencie kiedy pojawiają się problemy, to on "ucieka", odwraca się ode mnie. Woli Internet i śmieszne filmiki, bo tam przecież wszystko jest takie kolorowe... Ja już nie rozumiem tych jego żartów choć bardzo się staram.  Całkiem niedawno powiedział mi niby w żartach, że ta cała sytuacja z grudnia, kiedy tak stałam zapłakana na tym parkingu, była dla niego zabawna... Nie wiem w czym to było takie śmieszne, ale w porządku... Jakiś czas temu umówił się też ze mną na sobotę, po czym po południu napisał, że połozy się i przyjedzie do mnie dopiero jak wstanie. Niestety wiedziałam, że jak już zaśnie to obudzi się dopiero rano.. Przyjechał na drugi dzień, próbowałam udawać ze nie jest mi przykro, ale było -bo po raz kolejny nie dotrzymał słowa. Mało tego, kiedy spytałam dlaczego obiecał ze przyjedzie, wiedząc że tego nie zrobi, tylko położy się spać - odpowiedział w żartach "Chciałem zrobić Ci nadzieję".. Super, czułam się wtedy jeszcze lepiej...  Dziś, kiedy zapraszał mnie do siebie przez telefon, zapytałam czemu on nie chce przyjechać do mnie, i ponownie posłużył się żarcikami, mówiąc "No Kochanie, Ty mnie kochasz bardziej, to przyjedź, no proszę...". A skończyło się jak skończyło, czyli do spotkania nie doszło... bo poszedł spać, więc po co miałam jechać.. 

Przyznam szczerze, że jestem już bezsilna. Mamy totalnie inne osobowości. Ja jestem bardzo wrażliwa. On za to nie rozumie, że jego niektóre żarty bardzo mnie ranią 😞 

Co w takiej sytuacji można zrobić? Czy powinnam już odpuścić? Skoro już tyle razy próbowałam 😞 ? 

Z góry dziękuję za Wasze odpowiedzi... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×