Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MagdaLena36

Męczennice związkowe

Polecane posty

Witajcie, jestem tutaj nowa, poczytałam trochę postów, ale chciałabym poznać stanowisko innych kobiet, które zmagają się z podobnymi problemami. Opinie, wskazówki, wymiana doświadczeń mile widziane, hej zatrzymajcie dla siebie.

Otóż, mam 36 lat, żyję w związku małżeńskim od 8 lat (stuknie w tym roku), ale ogólnie ze sobą już 14 lat.  Nie mamy dzieci. Ja realizuję się zawodowo w tym, co kocham, on pracuje w mundurówce. Jakoś nigdy nie było między nami większych problemów, a kłótnie czy ciche dni zdarzają się u każdego. Wiem natomiast że ten związek zmienił mój charakter. Stałam się potulna, pod pantoflem, nie brnęłam w kłótnie, nie odpyskiwałam...zawsze milkłam. On miał więcej zawsze do powiedzenia, ja jedynie płakałam. Źle też go sobie "wychowałam" od początku znajomości. Wracał do domu, miał posprzątane, ciepły obiad podstawiony pod nos, uprane, uprasowane. Załatwiałam za niego wszystkie sprawy urzędowe, bo on przecież w kolejkach stać nie może. Wtedy jeszcze nie pracowałam, chciałam być idealną partnerką. Dziś wiem że popełniłam wiele błędów. Nigdy nie podniósł na mnie ręki, ale raczej stłamsił mnie psychicznie. Wiecznie zależna od niego, nie sprzeciwiająca się. Zdarzało mu się wybuchać słownie, gdzie ja nigdy nie użyłam w stosunku do niego słów wulgarnych. Milczałam i płakałam. Nigdy nie przepraszał, zawsze to ja czułam się winna i przepraszałam.  Nigdy nie mówił o swoich uczuciach, bo twierdził, że "rodzice go tego nie nauczyli", kilka razy w przeciągu tych wielu lat słyszałam "kocham cię" i to jedynie w odwecie. Kilka lat temu mielimy pierwszy kryzys. Nawiązałam znajomość pisemną z facetem z jego pracy. Nigdy go nie zdradziłam. Gdy dowiedział się w pierwszej chwili zażądał rozwodu bez winy ściągając gotowy wzór pozwu z internetu. Nie miało to z nami nic wspólnego. Po wyjaśnieniu jakoś to się rozwiało. Żyliśmy nadal w tym "cudownym" układzie. Praca, dom i tak w kółko. Nie mieliśmy wspólnych marzeń...swoje pragnienia (materialne) zaspokajałam sama (często w ukryciu), a jego były najważniejsze.  Nie wyjechaliśmy nigdy nigdzie wspólnie. W jego opinii na wycieczki nie mieliśmy kasy, ale na kupno nowego samochodu, sprzętu muzycznego czy działki rekreacyjnej już tak. Nadal milczałam godząc się na to wszystko. Podchodziłam do tego ze stanowiska "ciężko pracuje na te pieniądze niech ma". Sex nigdy nie był rewelacyjny między nami. Nigdy nie dał z siebie wszystkiego by mnie zaspokoić. Pragnienie posiadania dziecka zakończyło się na etapie "jak będzie to będzie jak nie to nie". Moje prośby o leczenie specjalistyczne nigdy nie zostały zrealizowane "bo on  jeździć nie ma czasu". Pogodziłam się z tym...a może i nie. Ciągle czuje pustkę. Wiem , że jestem nieszczęśliwa, ale jakoś nie umiem odejść od niego. Jestem uwikłana w chory układ. Jedynie chyba co mnie trzyma to bezpieczeństwo materialne. Mam gdzie mieszkać, mam na opłaty i mam na swoje zachcianki. Boję się, że sama nie podołam finansowo. Ukruci mi się życie na obecnym poziomie. Nie wiem czy jestem na to gotowa. Wczoraj usłyszałam od niego, że nic nie robimy wspólnie, że nasze wspólne życie nie ma już sensu. Z jednej strony powiedział to w złości po sprzeczce, a z drugiej strony obawiam się że naprawdę może tak czuć. Bo chyba normalni ludzie ot tak na prawo i lewo nie mówią o rozwodzie. Nie podjęłam dalszej rozmowy. Czekam...na kontynuację z jego strony....na uciszenie problemu....Nie wiem na co. Czasem myślę że łatwiej by mi było gdyby on sobie kogoś znalazł i odszedł niż mielibyśmy rozstać się z byle błahego problemu, bo on miał gorszy dzień, gorszy nastrój. Nie wiem co ma dalej robić, co myśleć. Jako dobra żona ugotowałam właśnie obiad, posprzątałam i czekam aż postanowi wrócić do domu z działki. 

 Opowiedzcie swoje historie, jak żyjecie w uwikłanych relacjach, skąd czerpiecie  siłę w codzienności, jak znaleźć odwagę na kroki ku samodzielności...

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×